Wydarzenia


Ekipa forum
Samantha Weasley [BUDOWA]
AutorWiadomość
Samantha Weasley [BUDOWA] [odnośnik]26.01.22 20:00

Samantha Weasley

Data urodzenia: 1.11.1932r.
Data śmierci: 1.06.1956r.
Okoliczności śmierci: Śmierć z ręki Brendana Weasleya
Nazwisko matki: Avery
Miejsce zamieszkania: Za życia Śmiertelny Nokturn, po śmierci ruiny Devon.
Czystość krwi: Zdrajca
Zawód: Pomocnica w Borgin&Burke
Wzrost: 170cm
Kolor włosów: rude
Kolor oczu: błękitne
Opis sylwetki: Wątła, wychudzona, krucha, koścista, lekko przygarbiona, o dynamice ruchu bliższej do tej, jaką mają mężczyźni prosto z rynsztoka, typy spod ciemnej gwiazdy, niźli damy dworu, młode panienki. Przeważnie w napięciu, ostrożności, trwodze. Niebrzydka, choć odstręczająca, ubrana w stary dziurawy sweter i spódnicę, zawsze widywana boso.
Znaki szczególne: Obszerna blizna na prawym przedramieniu po ugryzieniu wilkołaka; burza nieokrzesanych, plączących się wiecznie włosów, jakby nieustannie smaganych wiatrem; zapach stęchłej wilczej sierści unoszący się wokół.


Przeraźliwa polifonia. Alikwota szumów. Szmerów. Tęcza szarości. Bezwonny bukiet. Przejmujący brak temperatury. Brak czucia jako takiego. Nieskończone rozdzieranie się świata. To była śmierć? Gdzie jestem? Kim jestem? Po co? Suto nakryte stoły wewnątrz ogromnego namiotu. Wesele? Co robią tu moje zabawki z Doliny Godryka. Co robią tu moje łańcuchy? Przy talerzach nie ma noży. Kim są ci wszyscy ludzie. Bez twarzy... Ale rozpoznaję ich zapach. Ich kolor. Nie tak silnie jak kiedyś. Słyszę ich rozmowy. Ale nie mają głosów. Nie potrafię znieść, jak świdrują mnie wzrokiem. Ale nie mają spojrzeń. Carrow, Lestrange, Rosier, Skamander, Fawley, Mulciber, Yaxley, Nott, Avery, Weasley... Pamiętam. Pamiętam, to tu... Dlaczego tu? Samantha Weasley. Kim jest Samantha Weasley?

    Nie powinna była tu przychodzić. Skończ jęczeć. Strach przyciąga wilki, nie wiesz o tym? Te zapchlone kundle były wręcz identyczne, kupa futra, żądza mordu i smród z pyska oraz piękna kolekcja kłów i pazurów. Teraz już na pewno wszyscy zauważą jej obecność, a przecież miała się nie wyróżniać. Nie zasługiwała nawet na cień uwagi. Nie była skłonna oddawać nikomu swojego terytorium, swojej własności. Plugawa Samantha. To wątłe Weasley'owe dziewczę.
    Kim jest Samantha Weasley?
    Kobieta to kobieta, obojętnie w jakich okolicznościach należy się jej szacunek. Moja rodzina nie utrzymuje z nią kontaktu. Wydziedziczony arystokrata był już na zawsze okryty hańbą, zupełnie jak wojownik, tchórzliwie uciekający z pola bitwy. Marny i żałosny.
    Ród Avery ma jakieś korzenie z Weasley’ami?


Nie pamiętam tego. Nie mogłam pamiętać, mogłam tylko usłyszeć, ale nigdy nie usłyszałam. Nie chciałam. Nie pytałam. Poznali się w ministerstwie. Rudy urzędnik, blond petentka. Był zbyt pomocny, cholerny Weasley. Pomógł jej też wejść z nim do łóżka. Pomógł jej się z nim związać. Zbyt był pomocny. Pomógł jej odrzucić dla niego rodzinę. Pomógł jej mnie urodzić. Dzięki za pomoc, tato.



    Musi być dla kogoś bliska skoro została zaproszona...
    W czasach szkolnych była jedną z moich dobrych koleżanek, z którymi lubiłam spędzać czas i rozmawiać. Kto wie, może stałybyśmy gdzieś i plotkowały, dobrze się razem bawiąc? Ruda kreatura, która najchętniej wgryzłaby się w moją tętnicę szyjną czy udusiła własnymi rękoma. Ze wzajemnością zresztą. Wszystko co wiązało się z jej osobą, wprawiało mnie w dziwny żal i otępienie. Wszystko w porządku?
    Nie powinna była tu przychodzić.
    Więcej niż raz pokazała, że potrafi być użyteczna...
    Była sama na własne życzenie. Kiedyś byliśmy dziećmi. Kiedyś nie wiedzieliśmy. Kiedyś nie wiedzieliśmy... Zabrakło jej odwagi. Teoretycznie nie było w niej nic szczególnego. Chuda, niebrzydka, małomówna. Ale wiesz, w tym wszystkim jest coś więcej.
    Zawsze jest coś więcej.
    W sumie nie powinna tu być... Czy i ja byłam taką czarną wisienką na torcie? Taką zgniłą, bądź spleśniałą? To interesujące... Że tu jest...
    Też mnie to zastanawia... Nasza rodzina wykazuje zaskakujące skłonności do wydziedziczania... Uśmiech Samanthy Weasley. Nietypowa sprawa.
    Hipnotyzuje mnie.
    Tak samo szalona, jak niemądra. Pojmowała jedynie przemoc. I spoglądała na świat – nie mogło być inaczej – zwierzęcymi oczyma, kierowana instynktem zabijania i niszczenia. Nie była nikim godnym uwagi.
    Hipnotyzuje.
    Te zapchlone kundle były wręcz identyczne, kupa futra, żądza mordu i smród z pyska oraz piękna kolekcja kłów i pazurów.


Na co się tak patrzycie? Wiecie kim jestem? Wiecie czym jestem? Nienawidzę was. Wszystkich was nienawidzę. Patrzcie co ze mną zrobiliście. Podobało się wam?
Podobało, pytam? Kiedy śmialiście się ze mnie, bo tak późno zaczęłam... Głupie bachory! Podobało się wam?
Albo w szkole... Bo nosiłam nie te barwy... Podobało się wam?
Albo w szkole... Bo nosiłam nie to nazwisko... Podobało, pytam?



Co ja robię w tym namiocie? Gdzie jest Barry? Czemu mam wrażenie, że powinien tu być? Deimos? Przecież to twoje wesele! Czy ktoś mnie w ogóle słyszy? Ignorują mnie. Jak zawsze. Zawsze mnie zastanawiało, ile razy można popełniać jeden i ten sam, największy błąd? Bo przecież, kto wie, co siedzi mi w głowie? Co jeśli zechcę teraz wyrównać rachunki z każdym z was? Nie gap się, Garret, wiesz że jestem w stanie to zrobić. I wiesz, że nie miałabym prawa... Ale miałabym rację. Nie gap się, Samael. Jesteś bardziej chory niż ja. Mnie może pokrywa trąd, ciebie zaś zżera od środka coś o wiele gorszego. Jesteś zepsuty, przegniły. Tak przyjemnie było patrzeć, jak ociekasz krwią.
Tak przyjemnie jest patrzeć, jak ociekasz krwią. Tak, po raz pierwszy... Sprawiedliwość. Sprawiedliwość to uczucie swędzenia, takie przyjemne. Tak jak swędzi mnie teraz moja ręka, złączona z twoją Wieczystą Przysięgą. Widok twojego wiszącego nad stołem, poskręcanego cielska, z którego strumykami leje się jucha... Tak wygląda sprawiedliwość... To był drugi, ostatni raz, kiedy byłam wdzięczna Czarnemu Panu...
Ta szlachecka krew... Jest czerwona... Jak każdego innego człowieka... Jak każdego innego zwierzęcia... Wszyscy tu krwawimy tak samo... Wszyscy - On też. A jednak go słuchaliśmy.
Wpatrzeni, jak w Księżyc w pełni. Wielki, krwawy Księżyc. Wyliśmy do niego, wilki beznadziei, wypatrując w nim uśmiechu. Ale to nie jest człowiek. On się nigdy nie uśmiechał. Nigdy do nas.
Dlaczego mnie uratowałeś, mogłeś pozwolić mi odejść. Puść mnie, sama już dam radę. Wracaj do matki. Mogłeś mnie zostawić na pożarcie. I wilk byłby syty, i twoja duma zachowana. Zbyt byłeś pomocny.
Dzięki za pomoc, tato...
A teraz... Ja wychodzę, ty zostajesz. Siad.



    Kupa futra, żądza mordu i smród z pyska oraz piękna kolekcja kłów i pazurów. Nic szczególnego. Była jedynym Weasleyem, którego tolerowałem. Jej widok w towarzystwie Barry’ego przyprawiał mnie o zawrót głowy.
    Dwa małe robale.
    Najchętniej udusiłbym ją na miejscu. Wyeliminować brud wkradający się ukradkiem między nasze szeregi. Wymazać skazę wśród idealnych towarzyszy broni... Jak na dzikusa umiała się zachować, doceniałem to. Czasami jednak... Jej pierwotne zachowania... Nieco przerażające. Przebiegał po karku dreszcz, ta dzikość w oczach. Dotknięta zarówno wstydem noszenia nazwiska szlacheckich wyrzutków, królów bez ziemi, jak i hańbą wydziedziczenia.
    Dla mnie już nie istniała.


To mój las, a czuję się tu tak obco. Co? Bo każdy las jest mój. Był mój. Niedobrze mi... Zawsze zdolna byłam tu do wszystkiego. Kiedy tylko zaczynały się Łowy, zaczynałam się ja. Zatracałam się ja. Zaraz... Zaczynałam, tak, zaczynałam... Mogłam cię tu nie zostawiać, siostro... Uratować ze szczęk cerberów Ministerstwa. Wyrwać. Ale nie chciałam. Chciałam żebyś tu zdechła. Chciałam, żebyś ty zdechła, a ja przeżyła. Czy nie jest ci teraz lepiej?



Nie jest lepiej, Caesar? Tu byłam najbliżej, czułeś mój oddech, nie na karku, lecz na grdyce. Wilgotny, ciepły - oddech śmierci. Mogłam rozpruć ci gardziel i patrzeć... I patrzeć... Ale nie... Wtedy oszczędziłabym ci cierpień... Nie dożyłbyś tej kary na mokradłach... Crucio! Ha! Nie... Nie nauczyłbyś się niczego.
Nie nauczyłeś się niczego. Nie, nie warto byłoby cię wtedy zabijać.
Co jest?
Dlaczego nie mam takich wielkich oczu? Żebym się mogła już nie widzieć.
Dlaczego nie mam takich wielkich uszu? Żebym się mogła już nie słyszeć.
Dlaczego nie mam takich wielkich zębów? Gdzie one są? Jestem głodna.
Umieram z głodu...
Umarłam?



    Najchętniej wgryzłaby się w moją tętnicę szyjną czy udusiła własnymi rękoma. Cóż, nie mogę powiedzieć, że się jej dziwię. Drażniła mnie ta jej poza. Wszystko w porządku? Zawsze byłaś taka biedna i nieporadna?
    Przypomnij, jak zginęła twoja żona?
    Niech się wymordują...
    Została rozszarpana przez wilkołaka. Umierała w męczarniach.
    Nieszczęsna. Skończ jęczeć, mówię.
    Niech się wymordują...
    To twoja odpowiedź na to, że jesteś zakałą rodziny, a twoja jedyna spuścizna to upośledzony potwór?
    Sam, zabierz mnie stąd... Proszę, zabierz mnie stąd.
    Wolałem się wykrwawić niż dziękować tej podłej rudowłosej wywłoce.
    Zakała czarodziejskiego świata, podła kreatura.
    Krew ponad wszystko!


Gdzie się kończyłam...?



    Czy to brzęczenie muchy, czy może trajkotanie Weasleyowej... Jednak, o dziwo, wolałem słuchać jej trajkotania, wpatrywać się w jej wychudzoną sylwetkę i zmagać z odruchem wymiotnym spowodowanym przez jej kobiecą i zdradziecką obecność, niż...
    Przypomnij mi, dlaczego ona tu jest?
    Całe życie w pogoni, całe życie w ucieczce i zatrważającej, cichej ostrożności, obserwacji. Wariactwo. Kupa futra, żądza mordu i smród z pyska... Zawiodła wszystkich i sprzeniewierzyła się wszystkim wartościom wyznawanym przez jej najbliższych, sama od nich odeszła.
    Żeby skończyć misję, jeśli się przez przypadek pozabijamy.
    Wykazywała się większym niż my rozumem i nie używała bez sensu jadaczki. Sprytne zagranie Toma. Być może dziewczę wyklęte nawet przez Weasley'ów skrywało ukryty potencjał.


Akapit 5



    Radziła sobie ze sprzątaniem... Chuda, niebrzydka, małomówna.
    Kobieta to kobieta.
    Nie zasługiwała nawet na cień uwagi.
    Nie byłem w stanie z ręką na sercu stwierdzić do czego byłaby zdolna, a do czego nie.
    Bose stopy, łachmany, brud, wyglądała odrażająco.


Akapit 6



    Każdy żołnierz jest przydatny, nawet jeśli w końcowym etapie okazuje się mięsem armatnim. Nie jest już nawet zubożałą krewną.
    Wszystko. Wszystko, żeby spotkać się z nią sam na sam i odwdzięczyć za tamto zdarzenie.
    Zbliżał się koniec tej męczarni...
    Zapomniana.


Akapit 7



    Dlaczego, Samantho?
    Nawet własne imię wypowiadane przez jej usta brzmiało jak obelga.
    Nieszczęsna.


Akapit 8



    Nie istniałaś. Aż nie stałaś się obsesją. Jedyną, która uciekła, a jednocześnie jedyną, na złapaniu której naprawdę nam zależało. Plamiłaś nasz honor samym faktem oddychania.
    Nigdy nie byłaś jedną z nas. Zawsze zawodziłaś. Twoje imię już zostało zapomniane. A jeśli sprawiedliwość istnieje, zapłacisz za każdą zbrodnię, którą popełniłaś.


Co teraz...

    Nie powinna była tu przychodzić.
    To spotkanie mogło mieć tylko jeden koniec.


Lamino.


    Sprytna, zaradna, zbyt śliska lisica, która ostatecznie zrozumiała swoje błędy.


    Przepraszam.
    Jedno słowo, nawet powtórzone po stokroć, nie mogło odczynić przeszłości.
    Nigdy nie odpokutujesz za wszystko, co zrobiłaś.
    Nigdy nie odpokutujesz za choć jedną z tych rzeczy.
    Nie powinienem spełniać twojej prośby.
    Nie zasługiwałaś na zachowanie swojej duszy.


Lamino.


    Ta noc miała przynieść oczyszczenie.

    Kiedyś byliśmy dziećmi.
    Kiedyś nie wiedzieliśmy.
    Kiedyś nie wiedzieliśmy...

    Zabrakło mu odwagi.


Lamino.


    Dokądkolwiek trafisz, Samantho, wiedz, że i tak nie znajdziesz odkupienia.


Wiatr wciąż targał moje włosy, tak samo ogniste i lśniące, jak włosy Lyry, mój profil nosił rysy podobne do profilu Neali, w moim głosie pobrzmiewała podobna nuta, co w głosie Garretta, w moich błędach było coś z Barry'ego, a w błękitnych oczach coś z Brendana. Mogli nie chcieć, bym była jedną z nich, ale byłam i będę zawsze.


Patronus: Zabawy pod bezchmurnym niebem w słoneczny, letni dzień. Ciepło rodzinnego domu, przytulny pokój, w którym siedząc na brzegu jej łóżka, matka opowiadała słodkie historie na dobranoc. Niewinne przekomarzania i szturchańce z kuzynostwem na wspólnych zjazdach. Kiedy przypominała sobie piękne, beztroskie czasy dzieciństwa - niespełnione, niespełnialne marzenie o życiu w spokoju i bezpieczeństwie, w otoczeniu kochającej rodziny - wtedy jej patronus potrafił przybrać formę lisa rudego, zwierzę niezwykle zwinne i nadzwyczaj inteligentne, sprytne. Herbowego patrona rodu Weasley.

Statystyki
StatystykaWartość
Opętanie:
Biegłości
PsychokinezaWartośćWydane punkty
InokinezaII7
TeleportacjaI2
PozostałeWartośćWydane punkty
Odporność magicznaI5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
RozpoznawalnośćI-
Reszta: 1
Samantha Weasley
Samantha Weasley
Zawód : pomocnica Borgina i Burke'a
Wiek : 24
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : n/d
prawdziwy lis
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Duch
Samantha Weasley [BUDOWA] Pbucket
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1176-samantha-weasley#8370 https://www.morsmordre.net/t1933-poczta-samanthy#27277 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-smiertelny-nokturn-16a https://www.morsmordre.net/t1568-samantha-weasley#15344
Samantha Weasley [BUDOWA]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach