Wydarzenia


Ekipa forum
Maxwell Day
AutorWiadomość
Maxwell Day [odnośnik]07.08.22 16:39

Maxwell Bay

Data urodzenia: 27.08.1928
Nazwisko matki: Day
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Ubogi
Zawód: Najemnik
Wzrost: 200 cm
Waga: 90
Kolor włosów: Ciemny blond
Kolor oczu: Błękit
Znaki szczególne: Wysoki, dobrze zbudowany.


Lata pod skrzydłami kruka



Życie to nie tylko magia i status społeczny, ale też wyzwania i ciężkie próby, które nie zawszę są miłosierne i dobre dla każdego. Day'owie z początku byli skromną i niezamożną rodzinką, która prowadziła mały interes na przekątnej. Wszelakie różności, można by to nazwać sklepem ze wszystkim co mało komu potrzebne. Drobiazgi, pamiątki i inne pierdoły magiczne. Sklep był prowadzony z pokolenia na pokolenie, tym razem właścicielką była osamotniona po śmierci rodziców Mary Day. Ostatnia przedstawicielka ów najbliższej rodziny. Kończąc trzydzieści lat, Mary poznała Paula Wood'a. Jej przyszłego męża, z którym miała później dziecko. Paul pomógł prowadzić przez dłuższy czas biznes rodziny Day, w między czasie urodził się Maxwell. Był to dobry okres dla nich, wszystko zaczęło powoli iść do przodu. No ale pomijając tą mało znaczącą część historii i przechodząc do początku wstąpienia do Hogwartu.
Maxwell zza młodu był bardzo napalony na magię oraz zdobywanie wiedzy, jednak na samym zapale się zastopowało. Wiedza jakoś ciężko mu wchodziła do głowy, wręcz miał problemu ze skupieniem oraz zbyt często rozmyślał. Nie szło mu z alchemii, transmutacji oraz uzdrawiania i obrony przed czarną magią. Jedynie na czym się skupiał to nad urokami i swoją sprawnością fizyczną, gdyż wiedział, że w przyszłości musi czymś nadrabiać swoje braki. Spędzając lata w szkole czarodziejów, coraz częściej zadawał sobie pytanie czy to odpowiednie dla niego miejsce. Nie był jakiś wybitny, ale też nie szło mu aż tak źle. Jakoś przechodził z klasy do następnej. Już pomijając oceny.
Czas leciał powoli, Maxwell zazwyczaj przesiadywał w swoim gronie znajomych, którzy byli podobni ciut do niego. Przeciętniaki, których ambicje kończyły się na ukończeniu szkoły. Bob i Willy Multon, bliźniaki. Najgorsze co jest w bliźniakach, to, że nigdy nie wiesz który jest który.
Przyszedł czas na wakacje, akurat młody Max skończył szesnaście lat i ledwo co udało mu się przejść do szóstej klasy. Można powiedzieć, że został jeszcze rok i mógł na spokojnie myśleć o jakieś pracy. Raczej nie widziało mu się pracować w rodzinnym sklepie, tym bardziej, że był on już przestarzały i raczej zbędny. Jednak wspominając o tym, to w dzień urodzin Maxwell dostał paczkę od rodziców. List oraz sporą sakwę monet. W liście była zawarta wiadomość na temat sprzedaży sklepu oraz wyruszeniu w podróż.

,,Witaj Max, w raz z ojcem podjęliśmy decyzję o sprzedaży sklepu. Wiem, że nie jest to dobra wiadomość. Ponieważ jest to ostatni raz gdy mogliśmy cię wesprzeć finansowo, a szkoła jest ważna. Liczymy, że uda ci się zostać wspaniałym czarodziejem i kiedyś znów się spotkamy. W paczce jest trochę pieniędzy, powinny ci starczyć jeszcze na jakiś czas. Kiedy z Paulem zagnieździmy się gdzieś, damy ci znać byś wpadł w odwiedziny. Pozdrawiam Mama i Tata,,

No można powiedzieć, nie spodziewał się czegoś takiego na urodziny, jednak nie miał zamiaru zbytnio o tym rozmyślać. Jakby się zastanowić to dobrze zrobili, w końcu ten ich interes nadawał się tylko na sprzedaż. Jednak mniejsza z tym, było można przywyknąć do tego, iż teraz zostanie sam na własną rękę.
Kolejny rok upłyną, był to już rok 1945. Upamiętniająca data ukończenia Hogwartu, cóż. To nie tak, że będzie tęsknił za tym miejscem. Poza dwójką przyjaciół, nic go tam nie trzymało. Nauczył się czego potrafił i teraz pora wrócić do Londynu, zacząć jakąś pracę by jakoś przetrwać.


Życie na ulicy



Życie po szkole było dla niego czymś nowym, żeby jakoś przeżyć trzeba było od razu wziąć się do roboty. Pierwszą pracę jaką udało mu się zdobyć, to praca na cmentarzu. Dozorca, grabarz w jednym. Niby mało płatna, ale zawszę coś na dobry początek. A kiedy to już Max dobił dwadzieścia lat, trafił do sowiej poczty. Tam spędził pięć lat, jednak na boku dorabiał gdzie indziej. W Londynie było kilka miejsc, gdzie można było walczyć za pieniądze. Tak więc małą część życia spędził okładając się pięściami na ringu. Lata leciały, a mężczyzna przyzwyczaił się do swojego obecnego życia. Można powiedzieć, że w miarę je lubił. Co prawda wszystko się zmieniło pewnej nocy, podczas pełni księżyca. Przemierzając opustoszałe ulice Londynu, w oddali można było słyszeć wycie wilka. Rzadkość, pomyślał Max. Jednak nie przejmując się zbytnio, zaczął iść w kierunku domu. Na szczęście z walk można było dobrze zarobić, by wynająć sobie domek w całkiem spokojniej dzielnicy. Drogę przerwały dziwne odgłosy z jednej alejki, która była po drodze. Ciche ,,pomocy'', które dobiegło z ciemnego zakamarka, zwróciło uwagę mężczyzny. Maxwell nie był obojętny i zawszę z chęcią udzielał pomocy, gdy tylko mógł. Dlatego też nie myślał i po prostu wkroczył do alejki, gdzie było strasznie ciemno i dość mocno zalatywało dziwnym odorem. Rozglądając się zza siebie, by upewnić się czy aby żaden mugol nie jest w zasięgu, mężczyzna wyciągnął różdżkę z pod płaszcza. Już tak dawno nie korzystał z magii, że przez chwilę ciężko było mu przypomnieć sobie podstawowe zaklęcia. Jednak po chwili wycelował różdżkę przed siebie i wymówił cicho Lumos.
Różdżka rozbłysła delikatnym światłem, ciut ukazując małą część zakamarka. Jednak po chwili, mężczyzna zamarł i dostrzegł krwawe ślady na ścianach oraz ziemi. Zatrzymał się na chwilę, po czym głośniej powiedział - Lumos maxima.
Naglę spory kawał uliczki został oświetlony, a przed Max'em leżały rozszarpane i na wpół zjedzone zwłoki. Mężczyzna szybko zorientował się i przełknął ślinę, nie mógł pozwolić sobie na to by spanikować. W sumie to nawet czasu nie miał by porządnie pomyśleć, gdyż za nim coś upadło na ziemię. Gdy tylko się obrócił, dostrzegł olbrzymiego wilkołaka, który warknął i po prostu uderzył Maxwell'a z całej siły, tym samym wyrzucając go z alejki. Upadając na plecy, mężczyzna przez chwilę miał problem ze złapaniem oddechu. Jednak to nie był najmniejszy problem, gdyż jeszcze upuścił różdżkę. Jedyne teraz oświetlenie jakie posiadał, to jedna działająca latarnia. Na szczęście ulica wydawała się pusta, przynajmniej żaden mugol się nie napatoczy.
Powoli podnosząc się na nogi, Max dostrzegł, że wilkołak zaczął wyłaniać się z alejki. Nie wiedział, gdzie teraz leży jego różdżka. A sama ucieczka nie wchodziła w grę, już nie wspominając, że to świat mugoli. Zaraz rozejdzie się po gazetach.
- No dobra, trzeba będzie zrobić to po staromodnemu.
Odparł na spokojnie Max, a sam wilkołak po prostu zbliżył się do niego niczym zbyt pewny siebie. Szczerząc swoje zęby, wdychając zapach mężczyzny. Maxwell stał wyprostowany, bał się i to było pewne. Jednak nie miał zamiaru odwracać się plecami do potencjalnego mordercy. Patrzył mu prosto w oczy, tak samo jak i wilk jemu. Był dość blisko jego twarzy, a oddech miał bardzo zabójczy. Chwila ciszy i naglę jeb, Max wyprowadził prosty sierpowy prosto w paszczę wilkołaka.
- O jasny ch... ale to boli
Odparł do siebie, po czym złapał się za rękę. Wilkołak był dość twardy, wręcz za bardzo. W odwecie oczywiście, bestia ponownie uderzyła chłopaka i posłała go na deski. Można było pomyśleć, że był to już koniec. Uderzając ponownie plecami o ziemię, Max nawet nie miał chęci ponownie wstawać. Zwierz rozpędził się ku jemu, jednak nim do niego dotarł oberwał zaklęciem. W ostatnim momencie pojawiło się dwóch Aurorów, którzy zaczęli bombardować wilkołaka różnymi zaklęciami. Idealny moment, by wstać i ruszyć do domu. Jednak nie może zostawić tutaj swojej różdżki, dlatego też chłopak szybko się rozejrzał za nią, po czym gdy ją znalazł, udał się w najbliższą uliczkę by uciec z miejsca zdarzenia.
Po dotarciu do domu, złe wieści się nie skończyły. Rozszarpana koszula i rana na klatce piersiowej, jeszcze tego brakowało mu do szczęścia. Mógł teraz rozmyślać, czy się zaraził czymś czy nie. Jednak wolał po prostu wziąć zimny prysznic i położyć się spać. O incydencie z wilkołakiem zapomniano, sam mężczyzna wydawał się zdrowy. Jednak co prawda zaraził się Lykantropią, ale zazwyczaj przed pełnią lata na pustynie czy gdzieś w odludne miejsca i tam po prostu przeczekuje. Dalej mieszka w Londynie i jedynie walczy za pieniądze.


Patronus: Forma patronusa przyjmuje kształt wilka, jest to spowodowane przeżyciami Maxwell'a. Po spotkaniu na swojej drodze wilkołaka oraz przeżyciu, w jego głowie powstał lęk oraz ciekawość na temat tych bestii. Z jednej strony obawiał się, że pewnego dnia stanie się tylko bestią, która pochłonie wszystko na swojej drodze. A z drugiej wierzył, że to kiedyś go ocali. Dlatego też, jego patronus przybiera postać wilka, który ma go ocalić.

Statystyki
StatystykaWartośćBonus
OPCM: +1O (różdżka)
Uroki:5+2U (różdżka)
Czarna magia:3+2CM (różdżka)
Uzdrawianie:0
Transmutacja:0
Alchemia:0
Sprawność:180
Zwinność:180
Reszta: 22
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
AngielskiII0
GoblideguckiI1
TrollańskiI1
TrytońskiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
PerswazjaI2
SpostrzegawczośćI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Odporność magicznaI5
Wytrzymałość PsychicznaI5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralny--
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Brak-0
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI0.5
PływanieI0.5
SzermierkaI0.5
Walka wręczII7
masaż relaksacyjnyI0.5
Biegłości pozostałeWartośćWydane punkty
Brak-0
GenetykaWartośćWydane punkty
Wilkołak- (+0)
Reszta: 44
Gość
Anonymous
Gość
Maxwell Day
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach