Wydarzenia


Ekipa forum
PADRAIC O'DEA [W BUDOWIE]
AutorWiadomość
PADRAIC O'DEA [W BUDOWIE] [odnośnik]19.01.23 20:55

Padraic O'Dea

Data urodzenia: 13.04.1931 r.
Nazwisko matki: Bojczuk
Miejsce zamieszkania: Ulica Pokątna
Czystość krwi: półkrwi
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: alchemik, na boku dorabia jako 'ogrodnik' kilku rodów szlachetnej krwi
Wzrost: 176 cm
Waga: 70 kg
Kolor włosów: ciemny blond
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: trzy piegi ułożone w trójkąt pod lewym okiem


Through the darkness of future past, the magician longs to see.
One chants out between two worlds… fire walk with me.



Nasza historia zaczyna się ot, tak – bardzo prosto. Mężczyzna spotyka kobietę. Co może być mniej skomplikowanego na tym świecie? Prawdopodobnie parę rzeczy, ale nie spotkaliśmy się tutaj, żeby gdybać nad prostotami życia codziennego. Zebraliśmy się tutaj, aby połączyć tego mężczyznę z tą właśnie kobietą. Zacznijmy więc ten nieustanny krąg życia od małego przedstawienia naszych (teraz) głównych postaci.

Mężczyzna nazywał się Colm O’Dea i wywodził się z ubogiej rodziny farmerów stacjonującej na małej irlandzkiej wysepce znanej pod nazwą Inisheer. Za Inisheer znajdowała się kolejna wyspa, zwana Inishmaan, a za Inishmaan – Inishmore. Te szczegółowe informacje nie są Ci w żaden sposób potrzebne, jednakże dodają do historii szczypty geograficznej pretensji. Inisheer to zielona pole oddzielone od siebie niskimi, kamiennymi płotami, to ruiny dawno niezamieszkanych zamków, to śpiew mew nad plażami oraz dźwięk ciszy cuchnącej monotonnym życiem. Rodzina O’Dea żyła tam od lat w dwupiętrowym kamiennym domku za jednym z pagórków, na którym pasł się dobytek ich życia. Użycie w poprzednim zdaniu czasu przeszłego nie jest tutaj błędem, gdyż nie było już, w prawie dosłownym sensie, rodziny O’Dea. Na Inisheer ostał się jedynie jeden – Colm, który po śmierci rodziców przejął zarówno dom, jak i pozostałe przy życiu stado owiec i kilka kóz. Jego starsza siostra przeprowadziła się do Galway, na „bardziej suchy ląd”, jeszcze przed śmiercią ich rodziców, twierdząc, że nie ma ochoty pogrzebać się za swojego życia, co było oczywiście wielką metaforą dla mieszkania w depresyjnej monotonni Inisheer. Colm dwa razy w roku podróżował do Galway, by odwiedzić swoją siostrę w jej malutkim mieszkaniu oraz podziwiać wielkość i zgiełk dużego miasta. Na jednej ze swoich wypraw poznał kobietę. Mężczyzna miał dziewiętnaście lat.

Kobieta nazywała się Teodora Bojczuk. Jej rodzina pochodziła z Polski, jednakże jej ojciec zdecydował się na przeprowadzkę do Irlandii przed dziesiątymi urodzinami swojej córki. Mówiła wciąż z lekkim akcentem, gubiła słowa i uśmiechała się nieśmiało. Rzadko wspominała o swojej rodzinie, napominając, że jej ojciec prowadzi biznesy, jednakże jakie – nie było to Colmowi przez wiele następnych miesięcy wiadome. Jednakże my dowiemy się trochę szybciej od niego – trzymanie czytelnika przez tyle czasu w niewiedzy powinno być uznane za zbrodnię. A więc Teodora była czarownicą – czarodziejem był jej ojciec, matka i dziadkowie (jej praprababcia była za to mugolką z krwi i kości, co było wynikiem mezaliansu jej prapradziadka i wielkiego skandalu w rodzinie). Jej ojciec, pałający się importem i sprzedażą magicznych eliksirów, proszków, świec i medalionów, zdecydował się pewnego dnia otworzyć filię swojego sklepu w Galway i tam osiadł ze swoją małą rodziną – on, jego żona i dziesięcioletnia córka, która niedługo miała udać się do Hogwartu, nie znając prawie krzty języka angielskiego. Jak to jednak bywa z małymi dziećmi – chłoną szybko jak gąbki i Teodora przyswoiła sobie nie tylko język (angielski, jak i trochę irlandzkiego), ale i nowy tryb życia. W trakcie nauki w Hogwarcie bardzo pociągnęło ją Mugolznawstwo, co zaowocowało fascynacją niemagicznymi osobami i feerią nowych znajomości, które niejako ukrywała przed ojcem, kręcącym głową nad takimi „głupotami”. Jedną z nowych znajomości, jakie nawiązała, była ta z bibliotekarką, pochodzącą z małej wyspy Inisheer. Ta zaś pewnego wiosennego dnia przedstawiła ją swojego bratu. Kobieta miała siedemnaście lat.

Dalej myślicie sobie – mezalians, pozamałżeńskie dziecko, ślub w tajemnicy przed ojcem, zamieszkanie na małej wysepce ze stadem owiec i dożycie ostatnich dni. Niestety nic z tych rzeczy. Prawdą było, iż młodzi jak najbardziej mieli się ku sobie. Po powrocie Colma do Inisheer rozpoczęli wymianę listów (w sposób czysto mugolski, przydałoby się dodać), które nie prowadziły do niczego innego jak utrwalenia przekonania, że prawdopodobnie nigdy ze sobą być nie będą mogli być. Ojciec Teodory planował już jej zamążpójście, za jednego z synów swojego wspólnika, który był od niej piętnaście lat starszy i pracował jako uzdrowiciel w Św. Mungu. Po dwóch miesiącach zaręczyn, wzięli ślub i osiedli w Londynie. Kontakt listowny pomiędzy Teodorą i Colmem ustał na dobre po ośmiu miesiącach znajomości.

W czasie siedmiu następnych lat w życiu Colma nie wydarzyło się nic ciekawszego od poznania Teodory. Tęsknił za nią i za jej listami, zastanawiał się nad rzuceniem w diabły rodzinnego domu i depresyjnej wyspy, jednakże nigdy nie był człowiekiem odważnym, przez co marzenia pozostały marzeniami, a dawne zauroczenie rozwiało się wraz z zimnym wiatrem wiejącym znad oceanu. Pomimo prób swatów, pozostawał kawalerem i zdawać się było, iż historia rodziny O’Dea z Inisheer skończy się właśnie na nim – smutnym człowieku, mieszkającym w smutnym domu.

Natomiast życie Teodory wydawało się zgoła inne – jej mąż brylował w magicznym świecie, ciągnąć ją na wszystkie imprezy, na których przez następne siedem lat zadawano jej jedno i to samo pytanie: „A kiedy dziecko?” Wyczekiwane dziecko, zarówno przez jej męża (który pomimo ciężkiego charakteru i chłodnego stylu bycia, był porządnym człowiekiem, a Teodora wielce go szanowała), jak i przez nią, jednak nie chciało się pojawić. W szóstym roku małżeństwa jej mąż zaraził się od jednego z pacjentów smoczą ospą – i pomimo zapewnień innych uzdrowicieli, iż wyjdzie z tego bez szwanku, rok później umarł. Tak skończyło się małżeństwo Teodory, która pochowała męża i ślad po niej zaginął.

[to be continued]
Patronus: Mewy śmieszki latające nad plażą są jego pierwszym i najszczęśliwszym dziecięcym wspomnieniem, przywołującym zapach soli w powietrzu, uczucie mokrego, zimnego piasku pod stopami i śmiechu jego rodziny


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 0 Brak
Uroki: 0 Brak
Czarna magia: 0 Brak
Uzdrawianie: 0 Brak
Transmutacja: 0 Brak
Alchemia: 0 Brak
Sprawność: 0 Brak
Zwinność: 0 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Dodatkowy językI lub II1 lub 2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Nazwa  biegłościI, II, III lub IV2, 10, 25 lub 40
Nazwa  biegłościI, II, III lub IV2, 10, 25 lub 40
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Nazwa  biegłościzależnezależne
Nazwa  biegłościzależnezależne
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Rozpoznawalność I0
Brak -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Nazwa  biegłościI, II lub III½, 7 lub 25
Nazwa  biegłościI, II lub III½, 7 lub 25
AktywnośćWartośćWydane punkty
Nazwa  biegłościI, II lub III½, 7 lub 25
Nazwa  biegłościI, II lub III½, 7 lub 25
GenetykaWartośćWydane punkty
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak)-0
Reszta: 0
Gość
Anonymous
Gość
PADRAIC O'DEA [W BUDOWIE]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach