Wydarzenia


Ekipa forum
Pokój VII (Rydwan)
AutorWiadomość
Pokój VII (Rydwan) [odnośnik]08.02.23 9:46

Pokój VII (Rydwan)

Na górze drzwi prowadzących do pomieszczenia wydrapany został rzymski numer VII, a pośrodku - symbol dwóch koni skierowanych w dwie przeciwne strony. Numer pokoju nie pasuje do żadnego sąsiadującego, odpowiada za to siódmej karcie Tarota - Rydwanowi. Koślawe żłobienia w drewnie wypełnione zostały krwią niedźwiedzia, a na wbitym w zewnętrznym górnym rogu gwoździu zawieszono suszony bukiet złożony z orlika, paproci, werbeny oraz rogów młodego jelonka zawieszonych na rzemieniu, związane niebieską wstążką. Oprócz wygodnego łóżka zakrytego niedźwiedzim futrem w pomieszczeniu mieści się większa szafa, regał, komódka oraz wygodna toaletka przeniesiona z pokoju obok. Jest częścią sypialni małżeńskiej, jednak jej mniejsza część - pokój XI - została zamknięta na klucz, którego nie pozostawiono w drzwiach.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pokój VII (Rydwan) Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pokój VII (Rydwan) [odnośnik]26.12.23 12:28
17/18 sierpnia 1958, noc

Byłam oczami, które wypalały na niedźwiedzich postaciach bolesne znaki. Byłam dłońmi szarpiącymi bez litości za futrzaste warstwy. Zabarwione czerwienią palce najpierw strzepywały metaliczne krople, a potem próbowały się ich pozbyć, trąc o szorstką, przymrożoną ziemię. Ręce raz jednak naznaczone krwią miały już zawsze wołać o mojej bratobójczej zbrodni. Zwierzęce wycie przeradzało się w lamentujące resztkami sił orkiestry. Nie przestawałam. Śnieg bielił włosy, śnieg wyraźnie podkreślał barwy zadawanych przeze mnie krzywd. Jako bestia, która wyrzekła się własnego dziedzictwa, wybijałam jednego za drugim. Bez strzał i błysku kłującego zaklęcia. Jedynie pazury wciskające się głęboko w zakamarki ciała, rwące skórę, kaleczące narządy. Jakbym pragnęła wydobyć z nich całość wnętrzności, a potem tradycyjnie wypchać i zaszyć. Tym razem nie towarzyszyła mi jednak precyzja taksydermysty, nie byłam powolna i spokojna. Ogarniał mnie szał, którego nikt wcześniej nie przypisałby do mnie. Nie próbowałam identyfikować przestrzeni wokół, była mglista, pomazana i tylko czasem, przed kolejnym zamachem, udawało mi się podejrzeć ostre, nagie gałęzie zakończone grotami zwracającymi się w stronę nienormalnego, gotującego się w deszczu meteorytów nieba. Nic nie miało sensu, ale w tamtej chwili nie potrzebowałam pojmować – potrzebowałam wydobywać kolejne porcje mięsa i jeszcze chętniej wysłuchiwać skomlenia oswojonych, bliskich członków stada. Pod stopami drżała ziemia, śnieżne igły próbowały złączyć moją krew i ich krew. A przecież wszyscy byliśmy jednością. Nie obchodziły mnie więzi i dawne obietnice. Pragnęłam wydrzeć im płuca i ograbić brutalnie z ostatniego oddechu. Ciała, w których zanurzałam dłonie, zmieniły się jednak. Zniknęło gęste futro i olbrzymi, krągły kształt. Miały twarze, które zaczynałam rozpoznawać, gdy ponad nami przestało iskrzyć się sklepienie, kiedy zimowe drzewa stały się wyraźne, a ja mogłabym przysiąc, że oto znalazłam się w najbardziej znanym kawałku lasu. Zapach mokrego drewna mieszał się z metaliczną wonią, przerażająca mieszanina powietrza wciskała się do mojego nosa. Stygło szaleństwo, a na jego miejsce wkraczało makabryczne odrętwienie. Biała peleryna kryła szkarłatne zwłoki, osłaniała przede mną ich ostatnie spojrzenia. Znałam je wszystkie, oczy krewnych z Syberii, oczy kuzynów z Warwick, a wreszcie i ten ostatni, na którego kręgosłupie zaciskały się palce mojej lewej dłoni. Arsentiy. Byłam drapieżnikiem, który rozszarpał ich wszystkich.
Oderwane od materaca plecy wystrzeliły w górę niczym bełt po opuszczeniu blokady. Potem znieruchomiałam. Gwałtowny wdech pogwałcił ciszę nocnej komnaty. Po nim nadszedł kolejny i jeszcze jeden. Wewnątrz unosiły się nieprzeniknione ciemności, grube kotary broniły mnie przed światłem księżyca. Powietrze było ciężkie i nieruchome. Siedziałam skołtuniona pod cienkim okryciem, z tępym spojrzeniem, prawie martwym, ze skamieniałymi powiekami i wciąż odczuwalnym zapachem krwi. Zbudzona przerażeniem w czerni próbowałam znaleźć choćby zarys własnych dłoni. Czy pokryte były skorupą z zaschniętej czerwieni? Na ustach poczułam wilgoć, choć przecież oczy wytresowano, by nie umiały płakać. Smak nie był jednak słony. Z nosa spływała wstęga czerwieni. Choć koszmar minął, ja wciąż znajdowałam się daleko od Warwick, gdzieś w środku niemożliwe realistycznej rzezi, którą sama przeprowadziłam. Sen od czasu deszczu meteorytów, od godziny trwogi i kataklizmów, powracał każdej nocy – zawsze straszliwszy od poprzedniego.
Varya Mulciber
Varya Mulciber
Zawód : łowczyni, twórczyni zwierzęcych trofeów
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Uczuł lód aż w głębi serca, które już miał na wpół zlodowaciałe; przez mgnienie oka zdawało mu się, że umiera, ale to minęło. Nie czuł już wcale zimna.
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +2
CZARNA MAGIA : 5 +4
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11435-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/t11445-olgierd#353862 https://www.morsmordre.net/t12091-varya-mulciber https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t11446-skrytka-bankowa-nr-2500#353865 https://www.morsmordre.net/t11447-varya-mulciber#353889
Pokój VII (Rydwan)
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach