Wydarzenia


Ekipa forum
Vincent Travers
AutorWiadomość
Vincent Travers [odnośnik]23.09.15 0:55

Vincent Travers

Data urodzenia: 25 stycznia 1929
Nazwisko matki: Carrow
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Szlachetna
Zawód: Alchemik
Wzrost: 186
Waga: 67
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: szare
Znaki szczególne: cała masa blizn


Vincent zawsze był zbyt wrażliwy. Zawsze. Od małego miał pewne masochistyczne zapędy, które mu pomagały  samemu ukarać się za swoje niepowodzenia. Wiedział jak bardzo zawodzi swoich niezwykle wymagających rodziców, dlatego ból w jego oczach był jedynym co mu się od życia należało. Już za dzieciaka chodził z siniakami, które skrzętnie chował pod grubymi swetrami, a jątrzące się rany po dajmy na to zardzewiałym gwoździu tłumaczył brakiem uwagi i zabawą z kolegami na podwórku. Jego cieniutka i delikatna powłoka nie była w stanie uchronić go przed wrogim światem zewnętrznym, który go zewsząd przytłaczał. Po prostu bał się życia i zwyczajnej codzienności.

Nie trudno się domyślić, że nawet zwyczajny list z Hogwartu przyprawił go ból brzucha i masę wątpliwości. Na starcie ustawił się na przegranej pozycji, że sobie nie poradzi, że nikt go tam nie będzie chciał, że nie przydzielą go do żadnego domu. Jednak ku wielkiemu zaskoczeniu Tiara zadecydowała, że odnajdzie się w domu kruka, który był ostoją dla niezwykle inteligentnych czarodziejów. A on był inteligentny, jednak nigdy się z tym nie obnosił. Wolał siedzieć cicho i się nie wychylać.


Z czasem zaczął budować dookoła siebie gruby mur, który miał go odgrodzić od innych ludzi. Jako reakcję obronną wyposażył się w dużą ilość ironii i nienawiści, którą obdarowywał na prawo i lewo wszystkich dookoła. Można śmiało powiedzieć, że na całym świecie żyje tylko jedna osoba, która widziała go bez maski. Zawstydzająco delikatnego, uroczego i wrażliwego chłopca. Prawdopodobnie gdyby „skończyli” się przyjaźnić, to Vincent bez zastanowienia by go zabił, albo pozbawił pamięci – zależy od nastroju. A z nastrojami bywa u niego różnie. Jego nastroje bywają niezwykle zmiennie, jest bardzo chwiejny i łatwo wpada w złość, której często nie potrafi pohamować.


Od zawsze zbyt wysoko stawiał sobie wymagania, którym nie potrafił sprostać, przez co czuł się jeszcze gorzej sam ze sobą. Jeżeli szykował się jakiś sprawdzian, to postanawiał, że dostanie z niego W, a ledwie co wychodził na Z, przez co złościł się na siebie, na profesora, lub na zegar, który zbyt głośno tykał i nie mógł się skupić. Słabe stopnie w szkole zawsze niezwykle zaniżały jego samoocenę, której już by się wydawało, że nie da się zaniżyć. A jednak z drugiej strony uważał, że musi być najlepszy. Taki trochę paradoks.


Co jest niepokojące w Vincencie? Nigdy nie utrzymuje kontaktu wzrokowego. Zazwyczaj błądzi spojrzeniem gdzieś po pomieszczeniu, albo mówi do ciebie z szeroko otwartymi oczami patrząc na czubki twoich butów. W sytuacjach stresowych dodatkowo przygryza od wewnętrznej strony policzek i delikatnie buja się do przodu i do tyłu. To jest irytujące i dziwne, jednak on tego nie dostrzega. Robi to naprawdę nieświadomie.


Mimo swojego strachu przed życiem codziennym, nie dostrzega niczego przerażającego w czarnej magii. W świecie gdzie wszystko jest dla niego drażniące i kłujące, ta dziedzina magii wydaje się gładka i aksamitna, że mimochodem sama wchodzi do głowy. Fascynuje go i przyciąga niebezpiecznym magnetyzmem. Kiedy Vincent zgłębia jej tajniki wydaje się niezdrowo zahipnotyzowany okrucieństwem i przemocą zawartą w olbrzymich tomach, które pochłania w zastraszającym tempie. Dlatego mimo wielu obaw zgodził się udać na wyprawę z przyjacielem, żeby zgłębiać jej tajniki.


W gruncie rzeczy był tam tylko piątym kołem u wozu, dla perfekcyjnego towarzysza, który ciągle ratował ich z tarapatów nieodpartym urokiem osobistym i metamorfomagią. Jednak w czasie wyprawy nauczył się zdecydowanie więcej niż z grubych książek, które namiętnie czytał. Postanowił, że swoją przyszłość będzie wiązał właśnie z czarną magią, że wreszcie odnalazł siebie, jednak jego marzenia prysły jak bańka mydlana po powrocie do domu.


Przyjaciel zajął się samym sobą, a Travers musiał odnaleźć sposób na życie, dlatego odnalazł się w alchemii. Z początku udał się na odpowiedni kurs w Ministerstwie Magii, który ukończył z pozytywnym wynikiem. Później zajął się własną działalnością – produkował eliksiry na zamówienie od firm, osób prywatnych, ale również sprzedawał towar spod lady. Jeśli ktoś chciał kupić eliksiry o działaniu dość niecodziennym (w pewnym sensie narkotyzującym), to wiadome było, że należy udać się do Traversa.


Niebywałe, że tyle sprzeczności kryje się pod czupryną blond loków tak młodego chłopaka. Średniego wzrostu, drobnej budowy i o niepozornych rysach twarzy. O ciele pokrytym bliznami od klatki piersiowej w dół. I ile szaleństwa kłębi się w szarych oczach Vincenta. Z pewnością chłopak nie jest taki na jakiego wygląda – czyli na niewinnego, a niejeden mugolski psychiatra wystawiłby mu diagnozę mówiącą o zaburzeniach emocjonalnych typu borderline. A to się leczy.




Patronus: Brak










 
1
0
0
7
0
7
3


Wyposażenie

różdżka



Gość
Anonymous
Gość
Vincent Travers
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach