Wydarzenia


Ekipa forum
1950, Cassiopeia & Dorea
AutorWiadomość
1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]23.09.15 21:17
#1

Czarownica o ambicjach, które niektórych mogą wprowadzać w zachwyt, a innych wręcz przeciwnie, przerażać i zmuszać do rozmyślań. Taka była Cassiopeia, jak na arystokratkę, nie miała w sobie ani grama pokory, a wizja swojej osoby jako idealnej, milczącej żony powodowała u niej migrenę. Ale kimże ona była, aby sprzeciwiać się woli swoich rodziców? Nawet jeśli uważała ich kandydata za zupełnie nieodpowiedniego, nie miała prawa do zanegowania decyzji. Uśmiechała się więc półgębkiem na nieudolnie skrywaną radość matki, iż wreszcie wyda córkę za mąż za porządnego czarodzieja z dobrego rodu. W końcu to była najwyższa pora, czas ciągle płynął, a Cassio już dawno skończyła magiczny wiek dwudziestu lat. Zapewne gdyby nie śmierć pierwszego kandydata na męża, już dawno byłaby szczęśliwie wydana za mąż. Co tu kryć, poprzednik obecnego był o stokroć lepszy. Bardziej w guście młodej panny Black! Ponadto rodziły się w niej obawy innego pokroju. Co jeśli "najmilszy" dowie się o pełnionej przez Cassiopeię funkcji? Bycie szpiegiem nie było niczym zasłużonym w tych czasach, ba, mogło skończyć się nawet tragicznie. Mąż będzie wymagał od niej posłuszeństwa i uwagi, więc utrzymanie wielkiego sekretu w tajemnicy będzie niesamowicie trudne. Cassio odsuwała nieprzyjemne myśli na bok tak często, jak tylko się dało. Teraźniejszość. Moment obecny. Na tym powinna się skupić, ale oczywiście niezbyt jej to wychodziło. Kiedy więc Dorea zaproponowała spotkanie, Black przyjęła ten pomysł z entuzjazmem. Młodsza siostra była, cóż, idealnym odwróceniem uwagi od nurtujących kwestii. Na miejsce wybrały park, gdyż pogoda tego dnia dopisywała; słońce promieniami ogrzewało twarz Cassio, kiedy spokojnym krokiem zmierzała w stronę umówionej lokalizacji. Swoją siostrę dojrzała już z daleka i na widok znajomej twarzy, uniosła kąciki ust w lekkim uśmiechu.
- Witaj, Dorea - przeważnie głos Cassio nie wyrażał zbędnych uczuć, można by rzec, iż do wszystkiego odnosiła się obojętnie, aczkolwiek nie w tym wypadku; w jej głosie pobrzmiewały ciepłe nutki, jakby uciecha na widok siostry była szczera. - O czym chciałaś porozmawiać? - i niemal od razu przeszła do rzeczy, uważnym spojrzeniem mierząc młodszą siostrę. Żadną tajemnicą nie było, iż bardzo się o nią martwiła, gdyż w ostatnim czasie do jej uszu dotarły przedziwne plotki, oczywiście, Cassiopeia w nie nie wierzyła, gdyż wydawały jej się absurdalne i zupełnie niepasujące do Dorki.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]24.09.15 0:54
Biegła. Oddech tętnił jej w uszach tak samo, jak adrenalina i endorfiny buzowały w jej żyłach. Czuła, że dostała skrzydeł. Mogła latać, unosić się w powietrzu i miała sobie za nic wszystkie swoje obowiązki wobec rodu. Ułożone małżeństwo? Oh, nie, to nie było coś dla Dorei. Ona nie była przystosowana do siedzenia w domu i poganiania służby, żeby przygotowali jej kąpiel. Chciała robić wszystko sama. Sama starała się o najlepsze wyniki na kursie, który pozwolił jej na objęcie stałego stanowiska Aurora.
Pomachała z daleka do siostry starając się nie zgubić po drodze swojej torby. Stała przy ich ulubionej ławce niedaleko fontanny. Przychodziły tu często będąc małymi dziewczynkami. Guwernantki nigdy nie miały z nimi problemów. Cóż, do czasu. Dorea chyba nieco szybciej odnalazła w sobie ten pierwiastek wolności, o którym tak często wspominała ich matka. Kontekst zawsze był negatywny.
Zostaw to, słyszysz? to nie jest rzecz, która się tobie należy. Twoje życie zostało już zapisane u boku innego mężczyzny. Możesz go nie kochać, ale musisz urodzić mu dzieci i stanowić ozdobę jego życia. Musisz, rozumiesz?
Jakoś to do niej nie przemawiało.
- Cassio! - zawołała, a gdy znalazła się wystarczająco blisko, zarzuciła swoje ręce na jej szyję i uścisnęła mocno. - Miałaś czas, żeby przyjść? Wybacz, że oderwałam cię od obowiązków, ale to naprawdę sprawa nie cierpiąca zwłoki!
Puściła ją, by móc przyjrzeć się jej z ogromnym uśmiechem na twarzy. Jak najbardziej szczerym i otulonym lekkim rumieńcem świadczącym o ogromnym podekscytowaniu, które zdawało się rosnąć w jej sercu.
- Coś cudownego się stało! Nie masz pojęcia! Naprawdę, lepiej być nie może! - podskoczyła lekko do góry, w głębi duszy zdziwiona faktem, że nie podleciała. Gdzie skrzydła, które przed chwilą czuła?!
O dziwo, nie czuła żadnych pohamowań ze strony swojego zdrowego rozsądku. W tej chwili on w ogóle się nie liczył. Teraz liczył się tylko jeden człowiek na tej ziemi, który skradł jej serce.
Gość
Anonymous
Gość
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]25.09.15 19:00
Nawet się nie zastanawiała, jakby wyglądało jej pożycie z drugim człowiekiem. Cassiopeia uważała się za zbyt ambitną, żeby dawać sobą rządzić - właśnie tak widziała małżeństwo, jako ciągłą wojnę między partnerami, przerzucanie obowiązków i winy, wieczne marudzenie... Nie dopuszczała do siebie myśli, że w świecie arystokracji związek może opierać się na prawdziwej miłości. Brzmiało to wręcz absurdalnie! W tej chwili mogłaby zaoferować tylko szacunek. Jej serce dawno przestało kochać. Na samo wspomnienie mężczyzny, który tak bestialsko zagrał na jej uczuciach, wzdrygnęła się machinalnie. Wtedy potrafiła ronić łzy i wcale ich nie powstrzymywała, pozwalała, by spływały po bladych policzkach, zniknąć w gęstwinie ubrań. To był jedyny powód, który sprawiał, iż cieszyła się, że to rodzice wybierają jej męża. Dlaczego? Och, odpowiedź jest taka oczywista! Cassiopeia nigdy nie pokocha narzuconego sobie mężczyzny, bo będzie wiedziała, że to nie ona dokonała wyboru. Choćby obiecał jej gwiazdy, diamenty i inne cuda tego świata. Po prostu nie byłaby w stanie poczuć do niego coś więcej niż obojętność. Kolejny człowiek, którego musiałaby słuchać, żeby nie być ujmą dla idealnego rodu Black. Całe szczęście, że szkolenie na szpiega nauczyło ją, jak panować nad emocjami, dzięki temu nie musiała się bać, iż kiedykolwiek KTOKOLWIEK pozna jej prawdziwe myśli. Nawet teraz, kiedy odwzajemniała uścisk Dorei, podejrzliwość zamaskowała przyjaznym uśmiechem, a niepokój zastąpiła zmożona czujność.
- Przecież wiesz, że dla Ciebie zawsze znajdę czas, siostro - rzuciła szczerze; to wcale nie było kłamstwo, przed pracą zawsze na pierwszym miejscu znajdowała się rodzina. - Ach, tak? W takim wypadku zamieniam się w słuch.
Cassiopeia wcale nie kryła, że jest zainteresowana, co też jej siostra ma do powiedzenia. W ostatnim czasie była przygnieciona natłokiem obowiązków, więc mogło jej umknąć, iż w życiu Dor wydarzyło się coś godnego uwagi.
- No mów wreszcie, bo umieram z ciekawości - pośpieszyła ją, pozwalając sobie na cichy śmiech na widok skaczącej siostry. Zdecydowanie musiało chodzić o sprawę większej wagi, toteż tym bardziej Cassio się niecierpliwiła. Skrzyżowała ramiona, lekko przekrzywiając głowę na bok. Merlinie, oby to były naprawdę dobre wieści - zdawała się mówić jej postawa.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]26.09.15 12:28
Nie miała zielonego pojęcia, od czego mogłaby zacząć. Od ciastka, na które kilka godzin temu zaprosił ją Charlus? A może jednak od ich wspólnej relacji, jaką ze sobą mieli od przedostatniego roku w Hogwarcie? Było tyle spraw, które od początku chciała jej nakreślić, tyle obrazów, które wybuchały feerią barw w jej głowie. Była podekscytowana samym patrzeniem na Cassiopeię, a co dopiero opowiadaniem jej o tym.
- Charlus Potter mi się oświadczył! - pisnęła niemal, niczym szczeniak, który dostał nową kostkę do zabawy. Uścisnęła jeszcze raz siostrę, mocno i wyraźnie. - Rozumiesz to? Oświadczył się i powiedział, że niedługo przyjdzie do rodziców prosić o moją rękę!
Miała dwadzieścia dwa lata i była zakochana. Miłość zdawała się pewne rzeczy ułatwiać, a inne utrudniać, chociaż teraz Dorei wydawało się, że w końcu cały świat stanął przed nią otworem. Nie potrafiła przestać się uśmiechać i kipieć radością! Rodowy honor przestał mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie, co powinno zostać natychmiast potępione. Absolutnie! Małżeństwo z człowiekiem, który nie jest wybrankiem twoich rodziców? To w ogóle było możliwe w tych kręgach? Otóż nie, nie było możliwe, a tego, kto odważył się wyjść poza granice dobrego wychowania i oddania tym tradycjom, skazany był na... potępienie.
Zdarzały się jednak przypadki, przy których ród okazywał resztki swojej łaski i takie skoki w bok traktował z przymrużeniem oka. Krew Charlusa była czysta, ale przeciwko ich małżeństwu mogła przemawiać skaza, jaką w sobie nosił. Dorea jej nie widziała, cały obraz przesłaniała jej miłość do niego. Dla niej nieważne było, jaką ktoś miał krew. Wystarczyło, że był człowiekiem sprawiedliwym i nie krzywdzącym innych. To naprawdę jej wystarczyło.
- Cass, powiedz, że cieszysz się razem ze mną! No powiedz! - zawołała do niej z uśmiechem szerszym niż tęcza rysująca się nad miastem pod srogiej burzy.
Nie miała na palcu pierścionka, bo oboje doszli do wniosku, że to byłoby zbyt... agresywne zachowanie. Jednak jego błysk na palcu Dorei był tylko kwestią czasu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]27.09.15 12:51
Zastygły uśmiech na ustach. Sekundy ciężkiej ciszy przeciągały się w równie długie minuty. Cassiopeia nie widziała przed sobą radosnej twarzy Dorei, oczekującej na podobną reakcję ze strony starszej siostry, która miała nigdy nie nadejść. Myślami była w domu, zapatrzona w ojca, mocno podkreślającego jej obowiązki.
Pilnuj Dorei, Cassiopeio. Uważaj, żeby nie spędzała czasu z nieodpowiednim dla niej towarzystwem. A przede wszystkim, na Merlina, dbaj, aby nie dała się opętać przez jakiegoś czarodzieja, który nie posiada odpowiedniego statusu!
Zawiodła. Poniosła ogromną klęskę i była tego doskonale świadoma. Chociaż może jeszcze nie wszystko stracone? Może uda się jeszcze przekonać Dorkę, iż Charlus Potter nie jest dla niej odpowiednią partią? W końcu zawsze miała duży wpływ na młodszą siostrę! Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, iż wciąż nie wypowiedziała ani słowa. Odchrząknęła.
- Nie chcę studzić Twego entuzjazmu... - ostrożnie dobierała słowa, jednocześnie opiekuńczym gestem zakładając zabłąkany kosmyk ciemnych włosów Dorei za jej ucho. - Jesteś pewna, że rodzicom spodoba się Twój wy... narzeczony? - to było jak pole minowe, jeden nieodpowiedni ruch, a Dorka mogła po prostu wybuchnąć.
Cassiopeia z trudem powstrzymywała słowa pogardy dla decyzji siostry. Jak ona mogła postąpić tak nieodpowiedzialnie? Skończoną głupotą było sprzeciwianie się woli rodziców. Dorea mogła za to ponieść surową karę. Mimo że kochała swoją siostrę nad życie, nie potrafiła pojąć, dlaczego dziewczyna wolała kierować się jakimiś bzdurnymi uczuciami niż rozumem.
- Łamiesz tradycję, Dorea. Prastarą tradycję, która jest przestrzegana w naszej rodzinie od pokoleń - dodała jeszcze, kręcąc z rozczarowaniem głową. Wiedziała, iż w tym momencie rani swoją siostrę, ale nie mogła postąpić inaczej. Ujęła jej dłonie w obie ręce i spojrzała na nią błagalnie. - Nie wymagaj ode mnie radości, nie jestem w stanie podzielać Twojego uczucia. Proszę, zastanów się jeszcze nad tym, moja droga - na razie zachowywała się jak na troskliwą siostrę przystało, ale jeśli Dorea nie zacznie podchodzić realistycznie do sprawy, Cassio na pewno podejmie silniejsze środki działania.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]27.09.15 17:38
Ta cisza, która zagęszczała powietrze, usuwała z twarzy Dorei ślady radości rozrywającej jej ciało od środka. Przestała interesować się Amadourem Lestrange'm od czasu ich zaręczyn w La Rochelle. Pocałowała go raz, kilka razy rozmawiali i... może nawet go polubiła, ale nie była w stanie zaakceptować ich wymuszonego związku. Jak można oświadczyć się kobiecie, którą widzi się po raz drugi w życiu? Jak można obiecywać jej, że nigdy już nie będzie samotna, że zawsze będzie przy niej?
Puste słowa rzucone na wiatr. Dlatego po cichu, za obopólną zgodą, zerwali owe zaręczyny.
Przyglądała się siostrze z obawą wypływającą zza jej delikatnych rysów twarzy. W otrząśnięciu się z niej nie pomagał nawet tak miły gest, jaki wykonała Cassio. Długie włosy spływające kaskadą po jej plecach nie przejęły się zbytnio, kiedy zostały zawinięte za ucho.
- Oczywiście, że się spodoba - stanęła w jego obronie niczym lwica. - Charlus to szalenie uzdolniony auror! Miał świetne wyniki na kursie i bardzo łatwo dostał posadę w Biurze!
Dorea czuła, że coś było na rzeczy. Starsza siostra wydawała się tłumić w sobie coś, co wcale by się jej nie spodobało, gdyby ujrzało światło dzienne. Długo nie musiała czekać na odkrycie tej tajemnicy.
- Jakbym słyszała ojca - wyjęła swoje palce z jej dłoni i zacisnęła usta, badając jej twarz wzrokiem. - Chcesz mi powiedzieć, że mam całe swoje życie położyć pod stopami mężczyzny, którego tak naprawdę nie znam, tak? To chcesz mi powiedzieć, Cass. Widzę to. Nie mogę pozwolić sobie na pokorę w tej sytuacji. Kocham go, zrozum! Jest całym moim światem!
Ta lwica, która pokazała przed chwilą kły, teraz zamieniła się w małe lwiątko próbujące przekonać starszą siostrę o swojej racji. Cassiopeia była w takiej samej sytuacji, powinna ją zrozumieć! Ona też miała zostać komuś przyrzeczona i zniewolona. Miała rodzić dzieci, pachnieć i pięknie wyglądać na salonach. Ot, cała rola. Niezbyt wymagająca, ale okropnie wyczerpująca i zabijająca kobiecą świadomość. Dorea nie była typem kobiety, która mogła ulec takiemu schematowi i dać się stłamsić.
Ale, mimo wszystko, Cass udało się zasiać ziarenko niepewności w sercu swojej młodszej siostry. Zrobiła to dwoma prostymi słowami - zastanów się. Obróciła głowę w kierunku nieczynnej fontanny, obok której stały. Czuła się rozrywana na strzępy. Do tej pory względnie starała się dbać o swoją reputację, a co za tym szło, za reputację swojej rodziny. Tylko teraz coś zaczęło ciągnąć ją w drugą stronę. Na ten jeden moment straciła całą pewność siebie, jaką w sobie budowała od momentu skończenia edukacji w Hogwarcie.
Gość
Anonymous
Gość
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]29.09.15 23:34
Dziewczyna nie potrafiła zdobyć się na współczucie względem siostry. Wpajane od dziecka wartości skutecznie zasnuły gęstą mgłą jej wzrok. W innej sytuacji może i podziwiałaby Dor za odwagę, jednak tutaj wiedziała, iż taki czyn może źle się skończyć. Potajemne zerwanie zaręczyn? Gdyby rodzice usłyszeli o takiej samowolce, z całą pewnością wpadliby w szał, a już zwłaszcza ojciec. Czasy prawdziwej miłości już dawno minęły, teraz liczyło się jedynie poczucie obowiązku wobec rodziny. Cassio wewnętrznie się trzęsła na myśl, iż skończy jako żona Pana Idealnego, ale niestety, nie mogła sama o sobie decydować. Może słowa Lestrange po latach rzeczywiście by się ziściły, kto wie. Cassiopeia chciała dla swojej siostry wszystkiego, co najlepsze, była nawet w stanie oszukiwać samą siebie, byle tylko Dorce się poszczęściło. Zacisnęła usta w cienką kreskę.
- A co z jego krwią, Dorea? - w jej głosie pobrzmiewały stalowe nuty. - Czy aby na pewno jest szlachetna? - pytanie retoryczne, w końcu Cassio znała odpowiedź na to pytanie, po prostu chciała zwrócić siostrze uwagę na kwestię, którą być może pominęła.
Mimowolnie skrzywiła się, gdy porównała ją do ojca; nigdy nie postrzegała go jako autorytet. Powoli też emocje zaczynały w niej wirować, końcówki włosów na krótką chwilę przybrały odcień jaskrawej czerwieni. Nic dziwnego, sprawa wcale nie była błaha, a wyjątkowo poważna.
- Chcę dla Ciebie jak najlepiej, siostrzyczko - niemal wyszeptała, bo coraz bardziej zaczynała obawiać się, iż nie uda jej się wpłynąć na siostrę. Westchnęła bezwiednie, wzrok wbijając we własne wypielęgnowane dłonie. Jakich argumentów mogła użyć przeciwko miłości? - Tak właśnie powinnaś zrobić, takie jest Twoje, jak i moje przeznaczenie. Kto wie, może kiedyś pokochałabyś i tego mężczyznę. Uczucia są nader ulotne, Dorea, a Ty jesteś młoda- zauważyła delikatnie. W tym momencie może kochać Charlusa, za pół roku może go równie dobrze nienawidzić. W tym wieku wszystko się zmienia, jak w kalejdoskopie.
Cassiopeia była w stanie się poświęcić, odłożyć własne szczęście na bok. Dlatego też tego samego wymagała od siostry. Oczywiście, na pewno długo będzie żałowała swojej decyzji, aczkolwiek będzie też żyła w przekonaniu, iż nie zawiodła oczekiwań rodziców, a to jednak było dla niej najważniejsze. Chciała być idealną córką chociaż pod tym jednym względem, bo i tak już ich rozczarowała, zostając szpiegiem.
- Przemyśl to dobrze. - powtórzyła. - Ta jedna decyzja może zaważyć na całym Twoim życiu. Wiesz przecież, iż nigdy nie chciałabym Ci zaszkodzić - dodała spokojnie, obdarowując ją delikatnym uśmiechem. Zamierzała stopniowo oddziaływać na jej uczucia, och, wiedziała, iż nie powinna, ale po raz kolejny musiała na szybko stworzyć sobie nowy system wartości.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]30.09.15 23:06
Czuła, że dotyka stopą bardzo grząskiego gruntu. Gruntu rodziny, która wszelkie zasady panujące w szlacheckich rodach brała ponad wszystko inne. Dla nich nie liczyło się, że czarodziej miał czyste serce i intencje. Liczyła się krew. Koniecznie musiała być błękitna, czysta, królewska. Żadnej innej nie brali pod uwagę. Tylko nikt nie pomyślał wcześniej o tym, żeby całkowicie wyplenić w rodzinie Blacków gen szaleństwa. Dorea nie miała pojęcia, czy Cedrella była pierwszą, u której uwidocznił się ten tajemniczy gen, czy może jednak kolejną. Jedno było pewne - wychodzenie za mąż za Weasleya spędzała sen z powiek wszystkich członków rodziny.
- Nie jest - powiedziała cicho, uparcie wpatrując się w krągłe żłobienia na marmurowej fakturze fontanny.
Zacisnęła zęby. Zastanów się. Po raz kolejny, Dorea. Zastanów się i pomyśl. Przeanalizuj to wszystko, co powiedziała ci twoja ukochana siostra. On jest starsza, ma większy bagaż doświadczeń, więcej przeżyła, więcej wie. Zawsze chodziłaś obok niej, zawsze trzymałaś się blisko, żeby czuć się bezpiecznie. Czy ona spojrzała na ciebie kiedyś krzywo? Zachowywała się wobec ciebie tak oschle, jak Pollux? Nie, nie...
Odwróciła się nagle w jej stronę, z rysami twarzy napiętymi przez determinację i demony, które za wszelką cenę chciały się wydostać z jej ciała i rzucić to wszystko w jasną cholerę.
Przyuważyła, że jej włosy zaczęły zmieniać barwę. To nie był dobry znak. W takich chwilach mimowolnie stawała się bardziej uważna, bo nie miała pojęcia, co zaraz nastąpi. Wybuchnie złością? Obróci się na pięcie i wyjdzie?
- Chcesz dla mnie jak najlepiej, ale... ale nie myślałaś kiedyś o tym, żeby porzucić konwenanse, wszystkie ograniczające cię ramy i po prostu się zakochać? Tak zwyczajnie, po ludzku, tak, jak piszą o tym w książkach i gazetach. Taką miłością ogromną, niczym nieograniczoną. - powiedziała głosem pokrytym grubą warstwą bólu i nadziei na zrozumienie, jaka ostatnimi siłami skrzyła się w jej sercu. - Tak, właśnie, jestem młoda i dlatego chcę korzystać z dóbr tego świata, póki jeszcze mogę. Potem wszystko stanie w miejscu. Jestem aurorem, gonię za każdą poszlaką, każdym śladem, łapię chwilę! Tym razem to miłość złapała mnie, a ja nie zamierzam jej puścić!
Na jej usta wpełzł rozanielony uśmiech, jeden z wielu, którymi dzisiaj wszystkich obdarowywała, łącznie z Charlusem! On już w ogóle powinien mieć dość. Policzki ją bolały od śmiania się, kiedy razem siedzieli na ławce, planując swoją wspólną przyszłość. Pierwszą rzeczą, jaką postawi w ich nowym domu, będą kwiaty. Wszędzie! Na Grimmuald Place zawsze ich brakowało. Latem tylko czasami matka przynosiła z ogrodu konwalie, na które Dorea mogła patrzeć godzinami.
- Jeśli nie chcesz mi zaszkodzić, to pomóż mi nakłonić rodziców do zmiany zdania względem Charlusa. Proszę! - złożyła dłonie jak do modlitwy, uśmiechając się przy tym błagalnie. - On naprawdę nie jest taki zły, jak się wydaje! To wspaniały człowiek. Szalenie mądry i poważny, przysięgam.
Dobra, tego mogła sobie podarować, bo wszystko w tej i kolejnej galaktyce wiedzieli, że Potter nie należał do ludzi poważnych. Nie była tylko pewna, czy Cass miała z nim styczność, dlatego to niewinne kłamstewko mogło okazać się bardzo... ciężkie do strawienia.
Gość
Anonymous
Gość
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]02.10.15 18:52
Czasami odpływała myślami do dawnych lat, których nie pamiętali nawet jej rodzice. Do długich sukien z pięknymi zdobieniami, gorsetów pozbawiających oddechu. To przeszłość, tak odległa, a jednak wciąż bliska. Bo zasady się nie zmieniły. Wciąż obowiązują; są jak nóż na gardle, którego po prostu nie da się zignorować. Czarny woal miękko opuszczają na prawdziwą miłość i każą zapomnieć. Żegnaj, ukochany. Jedna samotna łza spływająca po bladym policzku. Ileż to czarodziei czystej krwi żywcem pochowało swoje uczucia? Czy któryś z nich w późniejszych latach doznał jeszcze szczęścia, jakim jest kochanie? Zgorzkniali, fałszywie się uśmiechający, zapewniający, iż tak musi być. Los iście tragiczny. Wpatrywała się nieraz w poważne twarze swoich przodków, szukała w pustych oczach potwierdzenia, że naprawdę odnaleźli szczęście. Nigdy nie była w stanie jednoznacznie odpowiedzieć samej sobie.
- Naznaczony skazą - skomentowała cicho, w zamyśleniu pocierając wskazującym palcem pełniejszą, dolną wargę. Była niemal pewna, iż rodzice go nie zaakceptują, ba, potraktują jak niechcianego gościa, którego śmierć nawet by ich nie obeszła. Kolejny, nic niewart czarodziej.
Gdyby życie było proste, ta rozmowa potoczyłaby się inaczej. Cassio gratulowałaby siostrze, rozpływałaby się nad jej szczęściem, otuliła ją ramionami, jeszcze raz powtarzając, iż wyrosła na cudowną, młodą kobietę. Rozstałyby się, czule się żegnając, a rozmowa nie zostawiłaby po sobie gorzkiego posmaku rozczarowania. Jednak los zadrwił sobie z nich obu, umieszczając w takich czasach, a nie innych. Marionetka wytrwale wykonująca polecania bezwzględnego lalkarza zwanego konwenansem i druga, miotająca się, z nadzieją, że wreszcie pozbędzie się krępujących więzów.
Głęboki oddech i próba odzyskania kontroli. Powinna nad sobą bardziej panować. Przywdziała maskę obojętności na krótką chwilę, żeby wewnętrznie dojść do siebie. Opanowanie. O tak, tego właśnie potrzebowała.
- Taka miłość rani. Małżeństwo dwóch osób darzących się szacunkiem jest o stokroć lepszym wyjściem - jej głos schropowaciał, bo ponownie jej myśli uciekły do lat, gdy była jeszcze w Hogwarcie, po dzień dzisiejszy przeklina ten moment, w którym zakochała się w Percivalu. Pomyłka jej życia. Skierowała swoje spojrzenie na Dorkę, złoszcząc się w duchu na siebie, iż na chwilę maska opadła. - Poza tym to bycie egoistą. Nie mogę skupiać się tylko na moich uczuciach, rodzina zobowiązuje, Dor. Ta miłość może Cię też zniszczyć, droga siostro. Zgnieść. Osłabić.
Z narastającym smutkiem przyglądała się siostrze. Potrafiła z niej czytać, jak z otwartej książki. Kochała go, mówiły jej błyszczące, ciemne oczy, uśmiech od ucha do ucha i usta, z których słowa wychodzące,  zaciekle broniły swoich racji. Była taka młoda, pełna życia! Cassio, jedynie dwa lata starsza, skrycie jej zazdrościła. Tak dawno nie doznała równie pozytywnych uczuć. Ba, coraz bardziej plątała się w sieci własnych kłamstw, które musiała utkać właśnie ze względu na swoje pochodzenie.
- Nie mogę przyłożyć do tego ręki - powiedziała słabo, jakby jeszcze walczyła sama ze sobą. Potrząsnęła głową, czarne loki zawirowały pod wpływem nagłego ruchu. Cygnus był wściekły za wybór pracy Cass. Gdyby jeszcze teraz zaczęła bronić Dorei i jej niepoważnej miłości, mógłby ją zabić. - Jesteś zakochana, ani jedno złe słowo pod adresem Pottera nie wyszłoby z Twoich ust. I... To ciągle za mało. Zrozum Dorea, nie możemy zmienić tego, kim jesteśmy. Proszę, siostrzyczko, nie zmuszaj mnie do odwrócenia się przeciwko rodzinie... - kurtyna opadła, a oczy Cassio wręcz iskrzyły od tłumionych uczuć. Miłość, ból, chęć zrozumienia i wreszcie ogromny żal powoli przeradzający się w złość.


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]04.10.15 16:02
Dorea zaczynała czuć pulsującą w skroniach irytację wywołaną całą tą rozmową. Jeszcze kilka godzin temu była wręcz pewna, że siostra ucieszy się, gdy usłyszy tę wspaniałą wieść o ślubie swojej jedynej siostry, a teraz...? Teraz ekscytacja ustąpiła miejsca zwykłej złości, której poziom rósł w jej żyłach z sekundy na sekundę. Wszyscy doskonale wiemy, że ludzie targani silnymi emocjami czasami tracą nad sobą kontrolę. Język zaczyna mówić rzeczy, których jak dotąd chciał uniknąć, dłonie uderzają z hukiem o policzki, z oczu ciskają błyskawice.
Po kolejnych słowach Cassiopei, Dorea skrzyżowała ręce pod piersiami. Zacisnęła usta, siląc się na to, by nie wypadły z nich słowa, których potem będzie żałowała. Jednak jej starania zakończyły się absolutnym fiaskiem.
- To nie moja wina, że znalazłaś kogoś, kto cię odtrącił! - wyrzuciła jej z pretensjami. - Wybrałaś tego niewłaściwego, a teraz mścisz się na mnie, bo do mnie fortuna się uśmiechnęła, a do ciebie nie! Ta miłość mnie nie zniszczy, tylko zbuduje mój świat na nowo!
Złość zaczęła przeradzać się we wściekłość, którą bardzo wyraźnie pokazywały napięte mięśnie jej twarzy. Złość piękności szkodzi? Jeśli chodziło o szlachcianki, których tak silne emocje omijały szerokim łukiem, to i owszem, bardzo im to szkodziło.
- Nie chcesz mi pomóc, ale w takim razie też nie szkodź - poprosiła, bo raczej brzmiało jak najgrzeczniejsza forma rozkazu. - Sama powiem o tym rodzicom i sama z nimi o tym porozmawiam. Nie potrzebuję twojej pomocy.
Te wszystkie rozmowy, które potem przeprowadziła z rodzicami, zawsze kończyły się tak samo. Teraz żadna z nich nie mogła wiedzieć, że ojciec potrafił podnieść na którąś z nich swoją ciężką dłoń, ale... Dorea miała się szybko o tym przekonać. Wtedy zacznie się unikanie Cass w obawie przed kolejnymi spojrzeniami, które będą mówić "A nie mówiłam? Mogłaś mnie posłuchać.". Mimo to cała ta gra uczuć i emocjonalne przepychanki były warte świeczki.
Ona też czuła żal. Taki przejmujący, ściskający serce... ale musiała wybrać pomiędzy prawdziwą miłością a tą siostrzaną, co wcale nie okazało się prostą sprawą. W podjęciu decyzji pomogła jej jedna myśl - chcesz się wyrwać z domu i skończyć z tym całym szlacheckim przedstawieniem? Przestać udawać kogoś, kim tak naprawdę nie jesteś?
Wybierz Charlusa.
Gość
Anonymous
Gość
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]05.10.15 17:10
W pewnym stopniu wzburzenie Dorei nawet ją bawiło. Nie potrafiła zapanować nad emocjami; słowami, które jak zimne ostrza sztyletów, potrafiły w ciągu kilku sekund przeciąć nawet najtrwalsze więzi. Z niektórych sytuacji nie ma już odwrotu. Cassiopeia wręcz z chorobliwą fascynacją czekała na cios, brutalny atak z udziałem duchów przeszłości. Jeśli miłość sprawiała, iż człowiek rozkwita i jaśnieje niewyjaśnionym blaskiem, to z pewnością złość zniekształca rysy; pozwala, aby potwór siedzący w każdym z nas najadł się bólem i gniewem długiej osoby. Taka zmiana powoli zachodziła w Dorce, zatruwała organizm, a Cassio mogła tylko patrzeć, będąc sprawcą tego zjawiska.
I już. Starsza sióstr zbladła, wargi rozchyliły się w niemym proteście, a serce, gdyby mogło, załkałoby żałośnie. Brudna gra wymagała równie nieczystych ruchów. W dłoni Cassiopei pojawiła się różdżka, która w następnej chwili została przyłożona do gardła Dorei. Ciemne oczy spoglądały z nietłumioną dłużej pogardą.
- ZAMILCZ! - wysyczała z wściekłością, z trudem nad sobą panując. Och, jak bardzo ciemniejsza strona jej duszy w tym momencie śpiewała! Żądna krwi, żądna bólu. - Jesteś jeszcze młoda i głupia, siostrzyczko. Nie rozumiesz wielu spraw, ale niech będzie, to Twój wybór, za który Ty poniesiesz winę! Obyś tylko później nie lała rzewnych łez, bo możesz być pewna, iż nie będę tą, która będzie je ocierać! - zakończyła gniewnie, chowając różdżkę.
Na następne słowa Dorei zaśmiała się wręcz szatańsko. Czyżby była aż taka pewna pomyślnego rezultatu rozmowy z rodzicami? Cassiopeia nie zamierzała wyprowadzać ją z błędu. Wciąż z tym samym ironicznym uśmiechem spoglądała na siostrę, wcale nie kryjąc braku wiary w jej misję.
- Nigdy nie chciałam Ci zaszkodzić, przykro mi, że tak to odebrałaś. Ależ oczywiście, iż nie zamierzam się wtrącać. Jak już wspominałam, to Twoja decyzja, mogę pozostać jedynie biernym obserwatorem, oby tylko nie Twojej zguby - wysiliła się na obojętny ton, wzruszając ramionami, jakby nic takiego się nie wydarzyło. Nagle nie zważając na wciąż zirytowaną Dorkę, zbliżyła się do niej i czule musnęła jej czoło, możliwe, że chciała przykazać, iż wciąż pozostaje jej siostrą. Nie było to wcale dla niej takie łatwe po rzuconych słowach przez Dor. Stare rany na nowo się otworzyły. Następnie nie mówiąc nic, odwróciła się na pięcie i po prostu rozpłynęła się w powietrzu.

//zt


granice ciał to dla nich przeszłość, a "ty i ja" zamienia się w jedno,
zwinięci razem wokół o d d e c h u, tak święci w swoim grzechu
Cassiopeia Black
Cassiopeia Black
Zawód : wiedźmia straż
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
His eyes upon your face
His hand upon your hand
His lips caress your skin
It's more than I can stand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1396-cassiopeia-black http://morsmordre.forumpolish.com/t1440-kora#12539 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1441-cassiopeia-black#12542
Re: 1950, Cassiopeia & Dorea [odnośnik]06.10.15 0:33
Nie, nie, nie, nie tego się spodziewała. Nie różdżki przy gardle i tego zmrożonego spojrzenia jej oczu padającego na twarz młodszej siostry. Odchyliła głowę, patrząc na nią w ten sam sposób, próbując dorównać jej w tej zaciętości, jaką ją poczęstowała. Nozdrza rozchyliły się, łapiąc każdy gram powietrza, jaki do nich dotarł. Czy to jest w ogóle możliwe? Cassiopeia nie potrafiłaby uderzyć ją absolutnie żadnym zaklęciem!
Jej słowa jednak całkiem zburzyły tę pewność. Przeszyły ją, wywołały dreszcze na plecach. Ziarno niepewności wykiełkowało, bardzo powoli rozrastając się na jej duszy. Perspektywa życia spędzonego u boku Charlusa przestała być tak kusząca, jaka była jeszcze kilka godzin temu. Teraz na podium wskoczyła wizja rozmowy z ojcem, która już niedługo miała się odbyć. A może... może jednak nieco ją odwlecze? Ot, tak odrobinę, kilka dni. Musiała przygotować się na nią mentalnie, bo aktualnie wszystkie jej morale wyparowały... tak samo, jak zrobiła to Cassio.
- Nie twojej zguby - powtórzyła za nią nią głucho.
Usiadła na ławce, myśląc nad tym, co od niej usłyszała. Co teraz, Doreo? Biegłaś przed siebie, nie patrząc na nic, nie myśląc o niczym. Wszystkie twoje myśli skierowane były na Charlusa i wasze "zaręczyny". A co z konsekwencjami po tej rozmowie?
Zacisnęła dłonie na materiale czarnej spódnicy. Wstała z ławki i potruchtała w kierunku jakiejś małej uliczki, by móc spokojnie teleportować się do domu.
Gość
Anonymous
Gość
1950, Cassiopeia & Dorea
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach