Wydarzenia


Ekipa forum
Tutaj się je
AutorWiadomość
Tutaj się je [odnośnik]18.03.16 11:01

Część kuchenna


Smacznego
Gość
Anonymous
Gość
Re: Tutaj się je [odnośnik]19.03.16 19:19
Tajemny składnik to cukier muscovado.
Sama nie wiem do końca jak powstaje i z czego dokładnie jest robiony - chyba z trzciny cukrowej, bo na opakowaniu pisze, że trzcinowy, wierzę jednak, że Teagan posiada znacznie większą wiedzę w tym zakresie. Może nie tyle rafinerii cukru, co chociaż pochodzenia, to część etyki zawodowej, wiedza czym karmi się klienta.
A cukier muscovado to tajemny składnik wszystkich ciasteczek z efektem wow.
Już wyjaśniam co mam na myśli.
Zapewne każde z was jadło kiedyś jedno z tych ciastek, które na zewnątrz jest przyjemne kruche, a w środku miękkie i rozpływające się w ustach. Najlepiej jeszcze kiedy kryje w sobie również kawałki czekolady czy inne pyszności, zaskakujące swoją fakturą. I to właśnie cukier muscovado nadaje tę przyjemną konsystencje. I nie pozostaje nic innego niż uśmiechanie się na każde „wow, jak to zrobiłaś?”.
Gorąco polecam wypróbować na własnej skórze, to bardzo przyjemne doznanie.
Za czasów dzieciństwa czy Hogwartu Tea raczej nie garnęła się do kuchni - bo i po co. Wychowywała się z babcią całkowicie stereotypową i na stole zawsze było więcej jedzenia niż potrzeba, nie mówiąc już o wszystkich słodkościach pochowanych w różnych puszkach. Rzekomo zawsze były na deser, rzekomo zawsze starannie ukryte, ale nigdy nie miała problemu ze znalezieniem i skubnięciem pyszności w porze definitywnie nie deserowej. W Hogwarcie też nie przymierała głodem, wszak stoły uginały się od pyszności, a i zawsze ma się tego jednego znajomego, który zna drogę do kuchni i jest w dobrej komitywie ze skrzatami. Dopiero po ślubie trafiła do kuchni. W końcu każda dobra żona gotuje obiadki swojemu zapracowanemu mężowi, z nią nie mogło być inaczej. Na rozkloszowaną sukienkę wkładała fartuch z wielką kieszenią na kuchenne przybory i zabierała się za gotowanie.
Okazało się z czasem, że to naprawdę przyjemna czynność. Z tego całego pierwszego małżeństwa gotowanie wspomina teraz najmilej - co chyba nie świadczy o niej zbyt dobrze. Bądź też o związku, jak kto woli.
To chyba też dobry przykład, że człowiek kończący szkołę niezbyt dobrze wie kim chce być i co chce robić jak dorośnie - nawet jeśli wmawia mu się, że mając osiemnaście lat może się szczyć tym mianem. Ona chciała wyjść za mąż i nie miała pojęcia o gotowaniu. Kilkanaście lat później utrzymuje się z pieczenia (głównie), a małżeństwo uważa za poważny błąd.
Nie każde oczywiście i zdaje sobie sprawę, że teraz podeszłaby do tego bardziej rozsądnie i jedynym argumentem za nie byłoby „bo tak”. Ale to może właśnie ta słynna wiedza wynikająca z doświadczenia. Wydaje mi się, że równie ważne jak wiedza o tym co się lubi i co chce się robić jest świadomość tego, za czym się nie przepada. A żeby wiedzieć za czym się nie przepada - trzeba spróbować. Wielu rzeczy.
To znacząco ułatwia. Wszystko.
Mając osiemnaście lat śmiertelnie bała się trzydziestki. To wydawało się pewną granicą - czego, chyba dokładnie nie wiedziała. Było momentem weryfikacji, chwilą, w której wszystko trzeba będzie mieć już ułożone, bez możliwości zmiany czy odwrotu. Zapewne o tym rozmawiali, Hereward i Tea, leżąc na trawie i patrząc w gwiazdy, jak przerażająca jest wizja trzydziestki na karku.
Dzisiaj?
Lubi siebie znacznie bardziej niż piętnaście lat temu. I uważa swoje życie za znacznie przyjemniejsze - głównie dlatego, że wie za czym nie przepada. Trzyma się więc od tego z daleka. Jest też znacznie spokojniejsza, mniej ją martwi, mniej denerwuje.Bo i kogo obchodzi czy włosy się kręcą, skoro ma ładną figurę, kto zwraca uwagę na kurz pod lodówką kiedy na stole same pyszności? To co przerażało ją najbardziej kiedy była młodą dziewczyną teraz nie ma już znaczenia.
Pewnie to co przeraża ją teraz nie będzie mieć znaczenia za lat piętnaście.
Ha. Prawie pięćdziesiątka. Ciekawe czy do twarzy będzie jej w zmarszczkach?
Nie o zmarszczkach jednak dzisiaj myślała, piekąc ciasteczka z efektem wow. Nie o zmarszczkach myślała sprzątając mieszkanie - zazwyczaj panuje tu przyjemny chaos dwóch kobietek (małej i dużej), dzisiaj jednak przychodzi ważny gość, to powód by uprzątnąć wszystkie rysunki i papiery. Nie zmarszczki chodziły jej po głowie kiedy czesała włosy, nie zmarszczki kiedy otwierała drzwi Herewardowi, nie siwe włosy gdy otwierali pierwszą butelkę wina. Ta zaraz się skończy, ale nie ma problemu, można sięgnąć po drugą. Marigold śpi dzisiaj u babci.
Każdy zasługuje na wolny wieczór.
- Wiesz, że wciąż nie potrafię rozróżnić dobrego wina od tego takiego za sykla, każde smakuje dla mnie tak samo? - pyta, kiedy już mija pierwsza niezręczność (wszak spotkanie po latach w więzieniu nie do końca się liczy, raczej nie mieli zbyt dużo okazji do rozmowy i po ucieczce, musiała sprawdzić co z córką) i kiedy już wybuchli śmiechem wystarczająco dużo razy by rozluźnić się w pełni - Kiedyś było mi z tego powodu naprawdę wstyd, sam rozumiesz, każdy gdzieś tam chwalił jaki to rocznik i wiedział po kolorze czy danego roku spadła jakaś kometa, a ja piłam kieliszek za kieliszkiem nawet nie wąchając wcześniej. Teraz myślę, że to musiało być jakieś kłamstwo i zbiorowe udawanie, no bo jakim cudem jakiś obiekt niebieski może mieć wpływ na smak alkoholu? - we wróżbiarstwo też niezbyt wierzy, chociaż to kilka semestrów spędzonych nad kulą do wróżenia było super zabawne.
Każdemu mówiła, że widzi ponuraka.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Tutaj się je [odnośnik]24.04.16 13:00
Herewad nigdy nie trafił do kuchni na dłużej. Całe dorosłe życie żywił się w restauracjach, barach bądź w Hogwarcie, Beauxbatons i w Durmstrangu. Ze wszystkich trzech europejskich szkół musiał przyznać, że najbardziej smakowała mu kuchnia francuska. Choć wszędzie skrzaty wyczyniały cuda, by zadowolić podniebienia zarówno uczniów jak i nauczycieli. Kuchnia zawsze była tym miejscem, z którym Hereward miał dobre relacje, nawet jak nie do końca pojmował przeznaczenie wszystkich znajdujących się w niej sprzętów. Nazwa muscavado brzmiała dla niego jak nazwa jakiegoś zaklęcia, nigdy nie pomyślałby, ze może być więcej niż jeden rodzaj cukru. Wiedział, że jest biały, bardzo ciemny i taki pośredni. I na tym znajomość tajników kulinarnych u Herewarda się kończyła. Od teorii wolał praktykę, zwłaszcza tę związaną z kosztowaniem cudzych wypieków. Szedł spokojnie w stronę domu Teagan. Jak zwykle, gdy był z kimś umówiony teleportował się w pewnym oddaleniu od miejsca spotkania dając sobie czas na zapalenie papierosa. W dłoni niósł torebkę z czekoladkami z Miodowego Królestwa i butelką wina. Nie wiedział, jak powinien zacząć rozmowę, co powinien zrobić pojawiając się na miejscu. Minęło tyle czasu odkąd ostatni raz spędzali wspólnie czas. Byli wtedy jednak dużo młodsi, ledwie dorośli, przed sobą mieli całe życie i mnóstwo marzeń, które wtedy zdawały się być na wyciągnięcie ręki. Mieli czas na wszystko, na śmiech, na zabawę, na leżenie nocą pod rozgwieżdżonym niebem i snuciem planów. Prawdziwe życie miało dopiero nadejść, zbliżało się niespiesznie, a w takich chwilach jak te, gdy wpatrywali się w noc było tak odległe jak dzisiaj wydawały się lata dzieciństwa. Wtedy nie wiedzieli, co ich czeka, ile się zmieni, kiedy znowu będą mieli okazję się spotkać, jak wiele się zmieni. Barty nigdy nie nauczył się myśleć o Tei inaczej niż o pannie Sprout. A przecież miała nazwisko po mężu, miała dziecko. Tyle rzeczy się u niej pozmieniało. Hereward miał wrażenie, że wszyscy wokół idą do przodu, a tylko on stoi w miejscu. Cynthia wyszła za mąż, Teagan wszyła za mąż. A on nawet nie miał narzeczonej. Miał Hogwart swoje prace naukowe, książki.
Skończył palić papierosa idealnie przed domem Teagan. Tym razem uważał, żeby nie użyć żadnej magii, żeby nikomu nie przyszło do głowy ponownie przerywać ich spotkania. Tym razem może nie skończą w Tower.
- To jest naprawdę dobre wino - wskazał na przyniesioną przez siebie butelkę. - Zaufaj mi.
Uśmiechnął się pod nosem wspominając czasy, gdy mieszkał we Francji. Tam nauczył się pić wino, smakować je, rozpoznawać to dobre od okropnego. Najłatwiej rozpoznaje się wino po cenach, a gdy człowiek nieco się zainteresuje może rozpoznawać po markach. Sposoby naprawdę niezawodne.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Tutaj się je
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach