Wydarzenia


Ekipa forum
Lalkarnia
AutorWiadomość
Lalkarnia [odnośnik]08.04.16 21:44
First topic message reminder :

Lalkarnia

★★★
Pracownia ulokowana na przedmieściach Londynu, chroniona przed wzrokiem zarówno mugoli, jak i niepożądanych gości magicznego pochodzenia. By odnaleźć drewniany domek, trzeba się natrudzić - jeśli nie zna się miejsca jego ulokowania i nie chce się go naprawdę znaleźć, pozostaje ukryty. Właściciel nie przepada za sytuacjami, gdy zakłóca się jego spokój. W ciągu ostatnich lat zdziwaczał i nie odzywa się praktycznie wcale, tylko wydaje z siebie mrukliwe dźwięki. Zazwyczaj należy przedstawić mu swoje oczekiwania i liczyć na to, że ma na tyle dobry humor, by je spełnić bez wyganiania intruzów. Nikt nie zna prawdziwego imienia starca. Plotki głoszą, że jest jednym z potomków Bulstrode'ów i Traversów z wielu pokoleń wstecz - ponoć pamięta czasy panowania królowej Anny, ostatniej przedstawicielki Stuartów na angielskim tronie. Lecz jego wiek nie wydaje się tak ważny przy krążących pogłoskach, jakoby stworzył jedną z najpiękniejszych lalek, którą później zamienił w prawdziwego chłopca. Najpewniej stąd wziął się jego przydomek, znany nawet w świecie mugoli - Gepetto.
Początkowo lalki były luksusem, oznaką statusu, te najlepsze projektowali słynni artyści. Po rozpoczęciu masowej produkcji w XIX wieku, stały się popularne, dostępne dla każdego. Łątki tworzono z najróżniejszych materiałów, poprzez drewno aż do najcenniejszej porcelany, na którą mogli sobie pozwolić tylko najbogatsi. Pomimo że rękodzieło zostało zdominowane przez domy towarowe, pracownia wciąż cieszy się zainteresowaniem. Najczęściej spotkać tutaj można kolekcjonerów, animatorów teatrzyków lalkowych, arystokratów i przedstawicieli klasy średniej, znudzonych powtarzalnością lub pragnących odnaleźć tę jedyną, niezwykłą zabawkę dla swojego dziecka lub damy serca. Pogłoski krążące po nielegalnym pół światku mówią, że Gepetto tworzy także laleczki voodoo oraz te przeklęte, obłożone ciężkimi klątwami - to właśnie część z jego wyrobów, która trafiła do mugolskiego świata jest znana z wyrządzenia wielu szkód, przynoszenia złej passy.

Wchodzisz do pomieszczenia, z półek patrzą na ciebie lalki wszelakich rozmiarów, jednak nie możesz wyzbyć się uczucia, że uważnie ci się przyglądają. Wokół panuje głucha cisza, stąpasz więc ostrożnie po zakurzonych deskach podłogowych, a gdy stajesz na jednej z nich, coś zgrzyta, a na jednej z lad w rytm kołysanki rusza karuzela porcelanowych zwierząt. Za ladą niczym cień pojawia się wiekowy, zgarbiony mężczyzna.

By sprawdzić w jakim Gepetto jest humorze, należy rzucić kością k100:
1 - już po przekroczeniu progu czujesz, że nic z tego nie będzie. Staruszek pokrzykuje na ciebie w niezrozumiały sposób, nieskory do współpracy. Nie udaje ci się nic załatwić. Może następnym razem będziesz mieć więcej szczęścia?
2-30 - Gepetta nie ma nigdzie w zasięgu wzroku, a twoje ruchy śledzą martwe oczy lalek. Czujesz się bardzo nieswojo, lecz pomimo to postanawiasz dotknąć jednej z kukiełek. Chwyta cię boleśnie za palec, dopiero wtedy pojawia się przy tobie Gepetto, który z niezadowoleniem postanawia spełnić twoje prośby, o ile nie są zbyt wygórowane.  
31-70 - pokrótce przedstawiasz swoje oczekiwania i dopiero po umieszczeniu sakiewki na ladzie, udaje ci się osiągnąć swój cel. Choć ponoć pieniądz może wszystko, mężczyzna nie spełni wymagań związanych z czarną magią.
71-100 - mężczyzna wydaje się być w wyśmienitym humorze, jest gotowy spełnić każdą twoją zachciankę, nawet tę nie do końca legalną; oczywiście za odpowiednią zapłatą.

Lokacja zawiera kości.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:54, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lalkarnia - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Lalkarnia [odnośnik]30.08.22 19:04
Była dziś bledsza niż zwykle, w nocy w niemych snach widziała samą siebie, patrzącą się na swoje odbicie w ogromnej kałuży, takiej, jak jedna z mijanych Hogsmeade; gdy kolor wody zabarwił się burgundem, tą samą czerwienią, która odciskała się na bieli czyszczonych magiczną siłą woli chusteczek, próbowała uciec jak najdalej, ale oniryczne mięśnie nie słuchały jej wcale; nie widziała nic więcej, tylko rubinową czerwień i swoją twarz, tę samą, na której malowało się przerażenie, gdy wybudziła się w końcu rozdygotana. Długie palce ostrożnie sięgnęły nosa, tak jakby upewnić się chciała, że krew nie kapie naprawdę. Opuszki nie zabarwiły się niczym, ale ostatnią godzinę spędziła wtulona w pluszową zabawkę, nie chcąc zanurzyć się w koszmarze ponownie.
Wycieczka z mamą była niespodzianką, zajęła jej myśli skutecznie. Musiały nawet przesunąć dzisiejszą lekcję śpiewu na jutro, więc udawały się gdzieś w ważnym celu, tego była pewna. W końcu sama Mutti miała jeszcze tego popołudnia wiele zajęć, tych organizacyjnych - im bliżej urodzin mamy i samego ślubu, tym więcej sów pukało w szyby okien. Mogła pomóc choć tak, nasłuchując charakterystycznej melodii, stukotu ostrych dziobów, do których przemykała czym prędzej - klamki były wysoko, najpierw wspinała się na rozmieszczone w strategicznych miejscach krzesła i dopiero po chwili otwierała okno, aby podziękować sowie za lot, a także odebrać kopertę. Lub pakunek. Wszystkie adresowane do mamy właśnie. Zdmuchiwała z parapetu zagubione piórka, odnosiła pocztę na swoje miejsce i czekała na kolejną, pochylona nad nutami bądź fortepianem.
Ale dzisiaj rytm zaburzyła niespodziewana propozycja, która sprawiła, że blade policzki poróżowiały z emocji; miała dostać lalkę, równie piękną jak te, które zostały w Berlinie, może jeszcze piękniejszą, skoro odwiedzić miały kogoś, kto stworzył jedną z zabawek mamy.
- Jego lalki nie wiedzą, jak z nim rozmawiać? - te z domku w Niemczech nie mówiły wiele, ale wyuczone zostały, by w odpowiednich momentach wtrącać pewne frazy, jak wtedy, gdy z niewielkiego imbryczka nalewała im herbaty do filiżanek. A zalążek rozmowy wystarczył, resztę wymyślała sama. - Naprawdę potrafi stworzyć wszystko? Nawet mały fortepian, na którym grałaby lalka? - miała pewien pomysł, nie wyobrażała sobie jednak, aby Clara mogła już na wieczność zostać pozbawiona możliwości gry na fortepianie.
Szły powoli, ciesząc się swoją obecnością; mała dłoń ufnie znajdowała oparcie w kolebce tej nieco większej, prowadzącej dziewczynkę przez życie od dawna. Silia lubiła spacery, długie, co najmniej dwugodzinne - by dbać o minimalną kondycję, niezbędną do gry na fortepianie. A Londyn wciąż jeszcze krył w sobie tyle nieznanych zakątków, że codziennie natrafiała w nim na coś, czego jeszcze wcześniej nie widziała, nawet spacerując z opiekunką w pobliżu miejsca zamieszkania. Pomimo regularności i dziś oddech zaczął spłycać się szybciej, choć sama dziewczynka nie zwróciła na to najmniejszej uwagi; otworzyła usta, wspomagając się w ten sposób i zaczerpując nimi powietrze, w przeciwnym razie w małych płucach brakłoby tlenu. Bądź musiałaby przystanąć, by wyrównać oddech.
- Wiesz, mamo, wczoraj w Szkocji sklep z cukierkami był jednak zamknięty, więc poszliśmy do księgarni - nie miała okazji o tym opowiedzieć, a wiele emocji kotłowało się w niej po wczorajszej wycieczce. Wciąż jeszcze bury, ponury krajobraz pozostawał przed jej oczami i nie potrafiła zrozumieć, jak synowie oraz córki najważniejszych osobistości w kraju mogli być posyłani do miejsca tak paskudnego, odludnego - by uczyć się magii w wiejskich chatkach; na samo wspomnienie gęsia skórka pojawiła się na jej przedramionach - tam spotkaliśmy pana Sykesa oraz jego syna, który chciał się bawić falbankami mojej sukienki, bo nie rozumiał, czemu nie powinno się tak robić - kontynuowała nieco chaotycznie, krążąc wciąż wokół tego, o co chciała tak właściwie zapytać - i jeszcze pan Sykes mówił o panu Solasie, słyszałaś kiedyś to imię? - nic właściwie nie wiedziała o rodzinie Corneliusa Sallowa, a już wkrótce miała stać się także i jej rodziną. Błękitne tęczówki utkwiła w mamie, szukając w najukochańszych oczach odpowiedzi, podpowiedzi, wskazówek co do tego, jak poruszać się powinny w zupełnie nowej rzeczywistości; jak odnosić się do bliskich, których nigdy nie widziało się na oczy. - A pan tata nazwał mnie swoją córką - dodała jeszcze, ostrożnie, jakby stąpać jej przyszło pomiędzy kruchym szkłem. Wciąż zastanawiała się, czy to było tylko przypadkiem, czy może jednak od teraz, już teraz, a nie dopiero w dzień ślubu, powinna nazywać pana Sallowa ojcem - jeśli tak, to jedynie w rozmowach prywatnych, czy może również w towarzystwie? Była świadoma istnienia wielu komplikacji i zawirowań związanych z poruszaniem się w czystokrwistym środowisku; dlatego tym bardziej czuła się zagubiona. A pozostawało przecież coś jeszcze, coś, czym martwiła się w równej mierze.
- Mutti, gefällt es dir hier in London zu leben? - nieśmiało wypowiedziane pytanie zawisło pomiędzy nimi jak serpentyna mgły; niekoniecznie świadomie, pod wpływem emocji, powróciła do niemieckiego, ten wciąż bliższy był jej sercu i nie potrafiła myśleć inaczej, niż w swym prawdziwym języku, jeszcze nie. Choć brzmiało to jak grzecznościowa błahostka, Valerie znała córkę na tyle, by wiedzieć, że sposób, w jaki została zapytana o to, jak podoba jej się w Londynie, świadczył o tym, iż za znakiem zapytania kryło się drugie dno.
Nie chodziło o płaszczyznę czasową, o nic nieznaczący zachwyt nad monumentalnym miastem - tak naprawdę zastanawiała się, czy nowe życie, które tu zaczynają, nie będzie berlińską pułapką; czy Valerie szczęśliwa jest nie tyle tu, w Londynie, co z nim u swojego boku.
- Dzień dobry - wypowiedziana dźwięcznym głosem formułka wybrzmiała, gdy tylko przekroczyły próg pracowni; zaraz też ciche westchnienie wyrwało się z jej ust, kiedy oczarowana zaczęła wpatrywać się w rzędy lalek poukładanych na półkach. Najpiękniejszych, małych i dużych; nie dostrzegła kurzu pokrywającego posadzkę, oczy zbłądziły w stronę karuzeli z porcelanowymi zwierzętami. Wirowały cicho, w bezgłośnym rytmie.
Ścisnęła jednak dłoń mamy mocniej, kiedy zza lady wyłonił się cień zgarbionego mężczyzny.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Hersilia Sallow dnia 30.08.22 20:28, w całości zmieniany 3 razy
Hersilia Sallow
Hersilia Sallow
Zawód : słowiczy głos
Wiek : 7 i pół
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
though she be but little
she is f i e r c e.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11338-hersilia-cacilie-sallow#348880 https://www.morsmordre.net/t11340-listy-wstazka-przewiazane#348985 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f408-kensington-harley-gardens-10 https://www.morsmordre.net/t11499-szkatulka-ze-slowikiem#356226 https://www.morsmordre.net/t11341-hersilia-c-sallow#348992
Re: Lalkarnia [odnośnik]30.08.22 19:04
The member 'Hersilia Sallow' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 59
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lalkarnia - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Lalkarnia [odnośnik]05.09.22 12:09
Ciężko było pogodzić się z myślą, że mogą wydarzyć się w ich życiu sytuacje, w których Valerie nie będzie w stanie ochronić swojej córki. Że im starsza będzie się robić, im więcej naturalnej swobody znajdzie się w jej dłoniach, tym mniejsze będzie pole matki do ochrony córki. Bo nawet gdy Hersilia, w swej dziecięcej dobroci próbując oszczędzić swej Mutti dodatkowych trosk, dzięki magii czyściła jasne chusteczki, jej mama nie była ślepa. Widziała też inne objawy, które zdradzały niezbyt korzystny stan zdrowia córki. Choćby ta bladość, która łamała matczyne serce, kazała zwolnić nieco marsz, w oczekiwaniu na to, czy policzki dziewczynki zarumienią się choć trochę od wysiłku, przecież zazwyczaj był to naprawdę dobry znak. W pamięci notowała sobie, że musiała porozmawiać z nauczycielką córki, wzdychając w duchu na myśl, że przecież w Niemczech wszystko poszłoby prościej. Z nauczycielkami Silii miała już wyrobione kontakty, znała ich temperamenty, wiedziała, do której Frau wysyłać pocztę w jaki dzień tygodnia, które dni przeznaczały na spotkania z rodzicami (albo matkami, w znacznej większości), tymczasem tutaj — pomimo nieuchronnego upływu czasu — wszystko wciąż jeszcze bywało nowe.
— Gdy byłam w twoim wieku, moja mama, a twoja babcia opowiadała mi, że lalki wychodzące spod dłoni tegoż pana zachowują się tak naturalnie, jakby były żywe — wzniosła na moment oczy w górę, przyglądając się majowym obłokom przepływającym leniwie po jasnym niebie. Miła odmiana od przeciągającego się przez niemal cały kwiecień wilgotnego przedwiośnia. Miała nadzieję, że zmiana pogody korzystnie wpłynie także i na Hersilię. — Podobno kiedyś zmienił jedną z lalek w prawdziwego chłopca — dodała istotny element starych pogłosek, przenosząc znów spojrzenie na córkę, posyłając jej lekko figlarny uśmiech, zachęcający do poruszenia wyobraźni. Człowiek, do którego progów pracowni właśnie się zbliżały, nie był przecież byle rzemieślnikiem, czy nawet artystą w swym fachu. Był jego arcymistrzem. — Myślę więc, że może nie lubi rozmawiać w ogóle? To już stary człowiek, gdybyś tyle czasu mówiła, co dopiero śpiewała, pewnie również wolałabyś oszczędzać głosik na coś naprawdę ciekawego — zaśmiała się krótko, przystając na moment, aby kucnąć obok swej córki i zagarnąć jeden z kosmyków jej jasnych włosów za ucho, jednocześnie całując w policzek. Chciała, naprawdę bardzo chciała wierzyć, że przed jej córką stało otworem długie, szczęśliwe, pozbawione bólu życie. I z każdym dniem, każdą wysłaną do uzdrowicieli sową i wymienionymi z przyszłym mężem uwagami próbowała do tego doprowadzić. Znajomości Corneliusa wydawały się być przy tym szczególnie przydatne.
Gdy wyprostowała się i ruszyła dalej, myśli zajął jej fortepian przeznaczony dla lalki. Sama zresztą nosiła się ostatnio z zamiarem przypomnienia sobie zapomnianej już sztuki gry na tym instrumencie. Gdyby nie wypadek z dzieciństwa prawdopodobnie nie byłaby dziś śpiewaczką, ale zasiadałaby za instrumentem w tak samo dużej liczbie artystycznych instytucji, może służąc jako dopełnienie śpiewu, spektaklu, recitalu, koncertu, występu... Ale kogoś innego.
— Naprawdę. Jeżeli będziesz chciała fortepian, namówimy pana, by wykonał także i jego — dziewczynka nie musiała tego jeszcze wiedzieć, ale niektóre rzeczy przychodziły zdecydowanie łatwiej, gdy miało się odpowiednią ilość pieniędzy. Valerie była dziś przygotowana, a cel był prosty: sprawić, by wymarzona lalka Hersilii została stworzona, z każdym akcesorium, które tylko przyjdzie jej do głowy.
Nie mogła jednak przegapić jednego z niepokojących ją objawów. Choć dziewczynka radziła sobie świetnie, spłycenie oddechu zwróciło uwagę jej matki na tyle, by zaczęła dyskretnie rozglądać się za miejscem, przy którym mogłyby odpocząć. Na całe szczęście w okolicy znajdowało się kilka ławek ustawionych pod drzewami, w stosownie zacienionym miejscu.
Poprowadziła córkę w ich kierunku, pozwalając jej jednak w dalszym ciągu opowiadać historię wczorajszego wypadu do Hogsmeade. Całe szczęście, że przyszło im usiąść — w drodze chyba nie miałaby na tyle dobrego pola do reakcji.
— Nie wszyscy chłopcy mają na tyle szczęśliwych rodzin, by mogli prędko dowiedzieć się, że falbanki nie służą do zabawy — zaczęła z delikatnym rozżaleniem, lecz chwyciwszy w swą dłoń tę mniejszą, Silii, wsłuchiwała się dalej w tę historię. Odkąd tylko padło nazwisko Sykes, poczuła alarmujące ściśnięcie w żołądku. Wiedziała przecież, co łączyło Sallowów z Sykesami, Cornelius opowiedział jej o historii małżeństwa Solasa i Jade, w dodatku wypalone miejsce na rodzinnym gobelinie... — Oj, Silia, myślałam, że tata sam będzie mógł opowiedzieć ci tę historię — gardło ścisnęło się w rozczuleniu, gdy córka napomknęła o tym, jak została nazwana przez Corneliusa. Tego samego Corneliusa, który jej matce obiecał, że obejmie pieczę nie tylko nad nią, ale przede wszystkim nad ich córką, że zapewni im obu bezpieczeństwo. Nie musiał tego robić, dzieci z poprzednich małżeństw nie zawsze miały okazję znaleźć w ojczymach i macochach wsparcie, ale Cornelius miał oficjalnie zaadoptować Hersilię i jak widać — nie były to puste słowa. — Pan Solas, a raczej wujek Solas — mówiła ściszonym głosem, miękko, bowiem to, co słyszała teraz Hersilia było swego rodzaju półtajemnicą. Nie do końca sekretem, ale czymś, o czym w Sallow Coppice się nie mówiło. — Był starszym bratem taty. Był bardzo dzielnym czarodziejem, który zajmował się łamaniem klątw, pracował w Banku Gringotta i pomagał bardzo wielu ludziom — musiała streścić tę historię, ubierając ją jednak w delikatniejsze, odpowiedniejsze dla dziecka słowa. — Ożenił się z siostrą pana Sykesa, ale nie mieli dzieci. Wujek Solas zmarł kilka lat temu, był to bardzo przykry wypadek. Dziadkowie Sallow i tata cały czas są z tego powodu smutni, dlatego nie słyszałaś jeszcze o wujku Solasie. Ale gdy odwiedzimy dziadków, poproszę tatę, by opowiedział ci o nim coś więcej, dobrze? To duża szkoda, że nie ma go już z nami, jestem przekonana, że byłabyś jego ulubienicą — objęła córkę, przytulając ją jednocześnie do siebie. Wiedziała, że była mądrą dziewczynką, że spomiędzy słów uda jej się wyciągnąć również prośbę, by nie wspominała o wujku Solasie zbyt często, gdyż tata będzie smutny. Najlepiej, żeby to Cornelius opowiedział jej o swym bracie; będzie wiedział, jak utrzymać pamięć o nim nawet w dziewczynce, która w momencie jego odejścia miała ledwie dwa latka.
Gdy zauważyła, że oddech Hersilii uspokoił się, podjęły marsz ponownie.
— Mir gefällt es hier sehr gut. Und was ist mit Ihnen? Wie fühlen Sie sich in London? Wenn etwas passiert, mach dir bitte keine Sorgen, du kannst es mir immer sagen, meine kleine Prinzessin — podejrzewała, że to pytanie, zadane w dodatku w dobrodziejstwie pierwszego języka córki, nie padło zupełnie przypadkowo i bez powodu. Nie chciała jednak szczególnie naciskać na dziewczynkę, bardziej oferując jej swą niepodzielną uwagę oraz komfort obecności. Przecież niezależnie od tego, jak bardzo zapracowana byłaby, na prośbę córki rzuciłaby wszystkie obowiązki, byle tylko znaleźć się obok. Być przy niej. Uspokoić, przytulić, wysłuchać.
Tymczasem jednak dotarły wreszcie do pracowni. Ścisnęła lekko dłoń Hersilii, gdy ta zrobiła to samo, posyłając jej spokojny uśmiech. Długo nie musiały czekać, bowiem wyjątkowo stary, zgarbiony mężczyzna pojawił się wreszcie w zasięgu ich wzroku, choć nie patrzył się ani na Valerie, ani na Hersilię. Przyglądał się karuzeli, na której bawiły się jego wytwory, burcząc coś niezrozumiale, a co pani Vanity wzięła za dobrą monetę.
— Jeszcze raz dzień dobry. Przyszłyśmy zamówić lalkę dla tej oto młodej damy — zaszczebiotała radośnie, wskazując dłonią na swą córkę. Gdy tylko uporała się ze wstępem, sięgnęła do kieszeni po sakiewkę, której jeszcze nie wyciągnęła zupełnie, lecz szczęk monet mógł podsunąć mężczyźnie myśl, że przyszły przygotowane. — Proszę, Hersilio. Opowiedz panu, jaką lalkę chciałabyś zamówić.[bylobrzydkobedzieladnie]




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Lalkarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach