Wydarzenia


Ekipa forum
Honora Skamander [W BUDOWIE]
AutorWiadomość
Honora Skamander [W BUDOWIE] [odnośnik]19.08.16 14:27

   
Honora Skamander

   
Data urodzenia: 25.03.1876
   Nazwisko matki: Sprout
   Miejsce zamieszkania: Londyn
   Czystość krwi: czysta
   Status majątkowy: średniozamożny
   Zawód: badacz zaklęć
   Wzrost: 162 cm
   Waga: 66 kg
   Kolor włosów: farbowany blond
   Kolor oczu: niebieskie
   Znaki szczególne: ząb czasu
   



   

Honora Skamander jest jedyną córką nieżyjących już uzdrowicieli, którzy niegdyś zasilali szeregi Szpitala Świętego Munga. Swoje dzieciństwo wspomina z silnym uczuciem nostalgii, a dzieje się tak, ponieważ okres jej młodości był zwyczajnie szczęśliwy. Małą Honorę cechowała ostrożność i wyjątkową, jak na swój wiek, dojrzałość. Słuchała porad ojca i matki, którzy od zawsze i na zawsze pozostali jej autorytetami. Wyciągała z ich wynurzeń nauki, które pozwoliły jej przetrwać. Honora od najmłodszych lat dokładnie lustrowała spojrzeniem ludzi, miejsca oraz przedmioty, tak aby mieć pewność, że na pewno nic jej się nie stanie. Umiała zadbać o to, by strefa komfortu była odpowiednio szeroka. Używała rozumu, wspomagając go każdym ze swych zmysłów - tego uczyli ją rodziciele i czyni tak po dziś dzień. Wszelkie słowo poprzedzone jest więc myślą, analizą. Brakowało w tym wszystkim szaleństwa, siniaków i strupów po upadkach czy podpalonych włosów będących efektem eksperymentalnych zaklęć. Honora zwyczajnie tego nie lubiła. Zagrożenie sprowadzała możliwie do minimum, wszak życie samo w sobie jest dostatecznie niebezpieczne.

Wychowana została tradycyjnie, rzecz jasna jak na tamte czasy. Potrafiła się dostosować do surowych zasad panujących w jej małej rodzinie. Wydawać się mogło, że gdy nadszedł list z Hogwartu, zwiastujący narodzenie przygody życia, wszystko zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Na pewno jest w tym trochę prawdy, ale pragmatyczny umysł Honory pozostał w niezmienionej formie.
Tiara przydziału chłonęła jej umysł i długo myślała. Mruczała, pocharkiwała, mając niemałą zagwozdkę - Honora powinna zostać Gryfonką czy przyodziać szaty z niebieskimi zdobieniami? Dziewczynka sama ochoczo zaproponowała, że czułaby się dobrze pod sztandarem Ravenclawu. I tak też się stało.

Przez wszystkie lata edukacji była uczennicą dość sumienną, ale na pewno nie wybitną. Jeśli czuła się przesycona wiedzą po prostu ją od siebie odsuwała, robiąc to, na co w danej chwili miała ochotę. Tak więc nieobce były jej oceny nędzny, okropny, które kwitowała wzruszeniem ramion i słowami: Nie przyłożyłam się, więc wyszło okropnie, na co drążyć temat? Ze wszystkich zajęć, na które uczęszczała, ignorowała zupełnie Historię Magii oraz naukę latania na miotle. Bzdurne i niepraktyczne, mawiała, przykładając się z kolei do Zaklęć i Obrony Przed Czarną Magią.
Jestem ambitna, kiedy mam ochotę, a kiedy nie mam ochoty to jestem olewusem. Dziś na przykład chcę leżeć pod kocem i jeść czekoladowe żaby, aż trafię do skrzydła medycznego. I zrobię to. Hop i już leżę, widzisz jakie to proste?
Gdy ktoś próbował zaburzyć ten naturalny rytm, rodził się gniew.

Panna Sprout miała wielu znajomych, ale praktycznie żadnych przyjaciół. Wielkim wysiłkiem bywało dla niej dbanie o drugiego człowieka. Nie przejawiała troski, nie znała szeregu słów, które potrafiłyby pocieszyć zapłakane koleżanki. Jeśli ktoś prosił ją o poradę, automatycznie następowała chłodna kalkulacja i szereg pytań dotyczących danego problemu. Mimo jasności w mowie, rówieśnicy zwyczajnie jej nie rozumieli, a zdarzało się nawet, że ktoś Honory się bał. Śmiała się z tego zdrowo i głośno, stukając się końcem różdżki w czoło.
Gdy następowały momenty znużenia samotnością, Honora próbowała zachowywać się tak, jak inni. To także było męczące i nieprzynoszące żadnych rezultatów. Zaprzestawała więc, czując, że zatraca się teatrzyku, który wypleni z niej indywidualizm i prawdziwe człowieczeństwo. Z trwogą wyobrażała sobie siebie jako kukłę, która rzucana jest po kątach przez kogoś uznanego za fajnego. Nigdy do takiej sytuacji nie doprowadziła, choć właśnie kosztem przyjaźni.

Honora nigdy nie podejrzewała, że istnieje coś takiego jak zakochanie, a przynajmniej tego stanu w sobie nie akceptowała. Konsekwentnie odtrącała niewielu adoratorów, proponując częściej pojedynek na dziedzińcu, niż wieczorną randkę. W duchu naśmiewała się nieco z przelotnych miłostek i wielkich dramatów, jakie rozgrywały się w murach szkoły. Uważała, że uganianie się za drugą osobą jest dziecinne i niepotrzebne.
Swą pierwszą i dożywotnią miłość odnalazła w chłopaku z Hufflepuffu, który zwrócił jej uwagę, że kąciki ust brudne ma od czekolady. Był to pierwszy dzień po egzaminach, rok piąty.
Czwarta czekoladowa żaba mnie zdradziła, odpowiedziała wtedy, Ale spokojnie, nie miałam dla niej litości.
Po chwili patrzenia sobie prosto w oczy, wybuchnęli śmiechem i zwyczajnie się zakochali. Wcześniej jednak przedstawił się jako Emory. Emory Skamander. To on właśnie nauczył ją obcowania z ludźmi. Dzięki niemu Honora zyskała przyjaciół, ale przede wszystkim zrozumiała, że wspaniale jest mieć kogoś u swego boku. Na zawsze ona, Emory i czekoladowe żaby.

Pobrali się trzy lata po ukończeniu Hogwartu. W tym samym czasie Honora odnalazła też pasję, którą przekuła w profesjonalne zajęcie. Przez dłuższy czas poszukiwała czegoś praktycznego. Czegoś, co chociaż w niewielkim stopniu uczyniłoby świat lepszym miejscem. Był to warunek konieczny. Honora miała dużo szczęścia, bowiem rodzice dali jej wolną rękę w wyborze własnej pracy. Była nieco zaskoczona, że nawet nie wspominali o lecznictwie, ba! Z entuzjazmem przyjęli jej pomysł na życie. Badanie zaklęć. Tworzenie nowych inkantacji lub ulepszanie już istniejących. Wgłębianie się w tajemnice słowa, gestu i myśli, tak aby kolejne pokolenia używały zaklęć, które sama stworzyła. Tak właśnie Honora odnalazła swój żywioł, któremu oddaje się bez końca do dzisiaj. Oczywiście zdarza się, że narzeka na wypalenie, ale to zwyczajne biadolenie starszej kobiety.

Emory i Honora Skamanderowie mają troje dzieci, syna i dwie córki. Macierzyństwo uskrzydliło młodą czarownicę, choć przy każdej okazji zaznaczała, że niezwykle trudno jest badać zaklęcia, jednocześnie doglądając rozbrykanych małolatów. Dziś pociechy Skamanderów są już dorosłe i samodzielne. Cała trójka profesjonalnie zajmuje się hodowlą aetonów, które niejako stały się symbolem rodziny Skamander. Honora doczekała się również wnucząt - póki co tylko dwoje: Samuela i Judith. Kocha ich równie mocno, jak swoje dzieci i boli ją fakt, że nie miała wpływu na ich wychowanie. Uważa, że ich ojciec, a jej najstarszy syn nie dogląda ich dostatecznie sumiennie. Podczas wizyt wielokrotnie dochodziło do sporów właśnie na tle wychowania dzieci i różnicy pokoleń.
Honora ma niewypowiedzianą nadzieję, że mimo nieobecności jej samej w codziennym życiu Samuela i Judith, jest dla nich kimś ważnym. Wie o wnukach o wiele więcej, niż sami podejrzewają. Teraz, gdy mieszkają w jednym mieście, łatwiej będzie zacieśniać rodzinne więzy. Jej domostwo przy Maxwell Lane 11 stoi zawsze otwarte dla ludzi serdecznych, choć sama dziś nie jest najłatwiejszą rozmówczynią. Cięta, ironiczna i surowa, lubi postawić na swoim i nie znosi głosów sprzeciwu. Zdarzało się nawet, że grzmotnęła zaklęciem swoich sąsiadów, gdy wdali się z nią w pyskówkę. O temperamencie pani Skamander wiedzą najlepiej dwie młode czarownice, które wynajmują pokoje w jej domu. Minnie McGonagall oraz Josephine Fenwick. Nigdy tego nie wypowie głośno, ani nie zdradzi w gestach, ale traktuje je, jak kolejne wnuczęta i nie wyobraża sobie, by kiedyś miały się wynieść. Ale i one nie umkną gniewnemu spojrzeniu, czy ostrym słówkom, którymi Honora raczy każdego.

Pani Skamander jest uznaną pracowniczką Ministerstwa Magii z wieloletnim stażem. Nie należy jednak do żadnego konkretnego departamentu, a pracę głównie wykonuje w swoim domu. Każdy owoc swych badań posyła w formie protokołów, a gdy zajdzie potrzeba, z najgorszymi klątwami na ustach, zmierza ku Ministerstwu osobiście. Jest żarliwą przeciwniczką praktykowania czarnej magii i uważa, że każdy, kto skłania się ku tym plugawym praktykom, zasługuje na śmierć.
Si vis pacem, para bellum, powtarza zawsze. Aktualne prawo jest zdecydowanie za łagodne. Jeśli pragniemy pokoju, musimy szykować się do wojny, a ja póki jeszcze chodzę, będę działała w tej sprawie. Czystość krwi to bzdura, a zabijanie w imię chorych idei nie będzie przeze mnie akceptowane.



   

Patronus: Jakież wielkie było zdziwienie Honory, gdy po raz ujrzała swego patronusa! Przyjął on wtedy postać przerośniętego diabła tasmańskiego i do dzisiejszego dnia się nie zmienił. Wtedy skwitowała to zwierzę śmiechem, chcąc zabić zakłopotanie. Jednak po tym incydencie całymi dniami zastanawiała się, dlaczego akurat diabeł tasmański. Można podejrzewać, że ten agresywny torbacz ma pewne cechy charakteru, które pasują do pani Skamander. Ona sama nigdy tego nie potwierdzi, a żachnie się i machnie ręką, jakby odganiała muchę. Mucha - nawet ona byłaby bardziej wiarygodnym patronusem, powiedziałaby zapewne Honora.

Wspomnienia zawsze wiążą się z narodzinami. Nieważne, czy narodzinami swego syna, czy też wnucząt. Potomstwo jest najpiękniejszą magią tego świata, ponieważ dzieci zawsze niosą za sobą nadzieję na lepsze jutro.


             
Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 12 Brak
Zaklęcia i uroki: 10 Brak
Czarna Magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 3 Brak
Sprawność: 0 Brak
BiegłośćWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Wytwórstwo magiczne - zaklęciaV25
ZastraszanieIV13
KłamstwoIII7
KoncentracjaIV13
ŚpiewIII7
RetorykaIII7
BiegłośćXX
Reszta: X

   Wyposażenie
   

Różdżka, sowa, teleportacja

Gość
Anonymous
Gość
Honora Skamander [W BUDOWIE]
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach