Wydarzenia


Ekipa forum
Hereward Bartius
AutorWiadomość
Hereward Bartius [odnośnik]02.01.17 1:05
First topic message reminder :

|06 IV 1956

Bathilda stała oparta pomarszczonymi dłońmi o parapet, wyglądając przez okno na zapuszczony ogródek otaczający starą chatę. Nuciła cicho pod nosem pieśń feniksa, a mimo wieku głos nie drżał jej aż tak, jak można by się tego było spodziewać. Czekała. Hereward Bartius miał stawić się właśnie dziś - wieczorną godziną szóstego dnia kwietnia. Był piątek, zajęcia w szkole dobiegły już końca, a profesorowie mogli udać się do innych spraw. Wydawać by się mogło, że nie ma dla jakiegokolwiek nauczyciela z powołania nic ważniejszego czy też bardziej odpowiedzialnego niż edukacja młodych pokoleń - jednak "wydawania się" mają to do siebie, że nigdy nie są pewne.
Usłyszała skrzypnięcie otwieranych podwoi domku i ruch. Siedzący na fotelu biały kot uniósł głowę, ślepiami wpatrując się w wąską szparę między futryną a drzwiami prowadzącymi do salonu. Ogon drgnął mu lekko, gdy wychynęła z niej najpierw ruda czupryna, a następnie cała sylwetka profesora. Bathilda uśmiechnęła się i tak odwróciła się do młodzieńca - bo, na brodę Merlina, jak inaczej mogła go ze swoim stażem życiowym postrzegać? - obdarzając go jednocześnie ni to smutnym, ni to zamyślonym spojrzeniem.
- Dobry wieczór, Herewardzie. Nie wątpiłam, że będę miała przyjemność dziś cię zobaczyć - przywitała go i podeszła parę kroków w stronę fotela, w którym już poprzednio Bartius ją widział. Kot zwinnie zeskoczył z siedziska, robiąc miejsce dla swej pani, sam zaś podszedł do rudowłosego i jął ocierać się o jego nogi szukając pieszczot. - Usiądź, proszę, jeśli masz ochotę. O, i mam to, o co prosiłeś mnie przy okazji naszego pierwszego spotkania - z tajemniczym uśmiechem gestem wskazała mu sofę, a następnie wymownie przeniosła wzrok na stolik, gdzie leżała zapieczętowana koperta. W niej zaś znalazły się dwie krótkie notatki opatrzone autografami, zarówno do samego Bartiusa jak i jego asystentki. Sama z cichym strzyknięciem stawów usiadła wygodnie w fotelu. - Ach, mam już swoje lata, Herewardzie. Wiele bym dała, by móc znów być tak młodą jak ty. Jesteś pewien, że chcesz to porzucić? Wyrzec się tego co kochasz i co posiadasz w imię nowego, lepszego jutra? - jej spojrzenie było poważne, a uśmiech zniknął na chwilę z twarzy noszącej znaki mądrości, czyli tak zwane inaczej zmarszczki. - Podejmujesz właśnie decyzję, która diametralnie wpłynie na twoje życie, młody profesorze. Jesteś tu, wierzę że sobie poradzisz - jednak i ty musisz w to uwierzyć i podołać temu, co przyniesie ci próba. Nie będzie łatwo ni przyjemnie. Wybory, które cię tam czekają wiążące będą nie tylko dla ciebie ale i dla tych, których nosisz w sercu. A konsekwencje nie są błahe, mój drogi. Jedną z nich jest sama śmierć - gdy wypowiedziała ostatnie słowo w pomieszczeniu nastała cisza, przerywana jedynie oznaką bezlitośnie umykającego czasu - cichym tykaniem zegara.
- Herewardzie, czy jesteś gotów pokonać w imię idei kogoś więcej niż wrogów? Czy jesteś gotów stoczyć najgorszą walkę z możliwych, walkę z samym sobą, z tym kim byłeś, kim jesteś i kim mógłbyś się stać? I czy po tej bitwie będziesz gotów na to, że twoje życie i twoja magia nierozerwalnie zwiążą się z istnieniem Zakonu aż po wieczność? - zapytała, z uwagą wpatrując się oczy Herewarda, a w jej spojrzeniu była niesamowita siła i szczerość, a także wiele, wiele troski.

|Na odpis masz 48 godzin.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Hereward Bartius [odnośnik]31.01.17 20:46
Łzy rzeczywiście nie były wystarczającym środkiem do ugaszenia ognia trawiącego Herewarda. Okropne cierpienie, jakie wywoływało spalanie się żywcem było nie do opisania - nikt na pewno nie miałby za złe Bartiusowi, że ten okazał słabość, że pozwolił sobie na krzyk i płacz. Nic dziwnego, że nogi odmówiły mu posłuszeństwa; jednak spotkanie z ziemią, choć wysuszoną częściowo od pożaru przetaczającego się przez las, okazało się jego wybawieniem. Chaotyczne tarzanie się w glebie dało upragniony efekt - płomienie ustępowały, duszone z każdym ruchem coraz bardziej. Chociaż żywioł już go nie palił, to ból nadal pozostawał, lecz tłumiony częściowo przez szok i adrenalinę. Część włosów wokół prawego ucha czarodzieja spłonęła doszczętnie, pozostawiając kilkucentymetrowy pas skóry w mniejszych lub większych pęcherzach. Tam, gdzie bąble nie zdobiły głowy czarodzieja, również na połowie policzka, płomienie pozostawiły jego skórę czerwoną i niezwykle delikatną. W miejscu, gdzie krzywizna czaszki zbiegała się z żuchwą i dawała początek szyi skóra odeszła w płacie o długości jakichś dwóch cali, zostawiając - zabrudzoną teraz - ranę, z której powoli przesączała się małymi kropelkami krew i płyn surowiczy. W najgorszym stanie znalazło się ucho - było zdeformowane, zamiast wydęcia małżowiny łysa, pozbawiona skóry tkanka chrzęstna zapadła się i zawinęła, tworząc ścięty kształt ucha. Skóra pozostała na narządzie słuchu jakoś od jego połowy, czerwona, miejscami zwęglona. Jednak nadal żył. Serce kołatało się w piersi, a cała głowa i ramię - choć to tylko z gorąca - wydawały się pulsować, a język przyklejony do podniebienia był suchy niczym wiór. W powietrzu unosił się słodkawy smród palonego ciała.
Eileen padła przy nim na kolana, przykładając dłonie do ust i starając się nie rozpłakać. Spomiędzy jej palców dało się usłyszeć powtarzane raz po raz przeprosiny, a załzawionymi oczami błądziła po głowie Herewarda, wciąż jakby nie pojmując horroru, jaki miał przed momentem miejsce kilka stóp od niej. Już zapomniała o swojej zaczerwienionej ledwie ręce, którą teraz zbliżyła do twarzy mężczyzny i delikatnie pogładziła palcami jego lewą kość policzkową.
- Hereward, ja... jest mi tak bardzo przykro, nie byłam w stanie nic zrobić - powiedziała cicho, ze ściśniętym gardłem. Jak na dłoni było widać, że mocno przeżyła to, co się stało Barty'emu.
Gdzieś jednak za granicą lasu, teraz gdy płomienie zaczęły wygasać, wyraźne stały się inne dźwięki. Odgłosy bitwy. Pomiędzy pniami przemykały błyski od ciskanych zaklęć, okrzyki przerażenia i zdeterminowania, te z wściekłością i te rozpaczliwe. To przyciągnęło wzrok czarownicy, która na krótki moment zamarła i wciągnęła głęboko powietrze.
- Nie możemy zostawić reszty. Ale może... może lepiej... nie wiem czy jesteś w stanie... - urwała, szukając jego oczu. - Ale co jeżeli Hogwart upadnie...? - zapytała, ze strachem w głosie. Jeżeli Hereward przyjrzałby się uważnie otaczającym ich drzewom rozpoznałby niewątpliwie ich położenie - byli w Zakazanym Lesie.
- Hereward? Co robimy? - Eileen złapała go za rękę, wyczekując od niego sygnału. Do walki lub ucieczki.

|Z powodu obrażeń Hereward otrzymuje -10 do wszystkich rzutów, aż do odwołania.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]03.02.17 1:34
Nie wiedział, kiedy dokładnie przestał płonąć. Chyba wtedy, gdy zdał sobie sprawę, że nie zaczyna boleć go nic innego. Ogień przestał rozprzestrzeniać się po jego ciele. Leżał na ziemi łapczywie łapiąc powietrze, walcząc z łzami, które ciągle cisnęły mu się do oczu. Jak to bolało. Bał się dotknąć swojej twarzy, zbadać swoich ran. Czuł smród przywodzący na myśl dzień, w którym spłonęła Bella. Nigdy więcej nie chciał go już poczuć. Przerażał go fakt, że czuł odór własnej, palonej skóry. Zachciało mu się wymiotować, nie miał jednak siły się podnieść. Kręciło mu się w głowie, a cały świat zawężał się jedynie do kolejnych pulsujących niemożliwym do zignorowania bólem części ciała.
- To nic - wychrypiał pokonując zaschnięte gardło. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo potrzebuje się napić. Zaniósł się suchym kaszlem, który poderwał go wreszcie z ziemi. Siedział na niej oddychając ciężko, szukając wzrokiem oczu Eileen. To, co w nich wyczytał wcale mu się nie spodobało. Najwyraźniej jego obrażenia były równie poważne, co ból, który powodowały. Słyszał krzyki. Instynktownie obrócił w ich stronę lewą część głowy i syknął, kiedy skóra naciągnęła się powodując falę bólu. Poszukał różdżki, którą upuścił gdzieś w ściółkę leśną podczas rozpaczliwego tarzania się po ziemi. Gdzieś musiała tu być. Bezużyteczna. Nie potrafiła uratować ani Belli, ani jego. A może to jednak on był bezużyteczny? Może to jednak on nie potrafił nikogo ocalić. Może najwyższy czas się wycofać, zostawić ratowanie świata tym, którzy się do tego nadają. Targany wątpliwościami doczołgał się jednak do drzewa, które posłużyło m jako oparcie, kiedy podnosił się na nogi. Ciągle drżące i niepewne, ale po chwili udało mu się stanąć. Na wszelki wypadek opierał się jednak jeszcze o pień. Zakręciło mu się w głowie. Potrzebował kolejnej chwili, żeby dojść do siebie i wreszcie puścił się drzewa. Zagryzł zęby spoglądając w kierunku, z którego dochodziły krzyki. Potrzebował odpoczynku, pomocy medycznej. Nie było jednak na to czasu. Tak samo jak na wątpliwości. Nie, kiedy był ktoś, kto potrzebował jego pomocy.
- Nie upadnie, Eileen - zapewnił ją chociaż sam nie wiedział. Nie widział, co się tam działo. Krzyki jednak podpowiadały mu najgorsze. Czy jego uczniowie właśnie...? Myśl była tak przerażająca, że nawet nie potrafił ubrać jej w słowa. Odgonił ją od siebie. Musiał tam iść, przekonać się. Wyszarpnął dłoń z uścisku Eileen. Spojrzał na nią uważnie.
- Zostań tutaj, zobaczę, co się dzieje - uśmiechnął się wywołując kolejną mocniejszą falę bólu, która przetoczyła się po jego prawym policzku. Odwrócił się, żeby nie widziała jak zacisnął oczy i zęby powstrzymując głośny jęk. I ruszył przed siebie. Uzbrojony tylko w różdżkę, zataczając się lekko, w stronę krzyków, które nasilały się z każdym krokiem. Jeśli im nie pomoże, to te wszystkie dzieciaki splamią jego sumienie. Nie pozwoli na to.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]03.02.17 13:24
Każde poparzenie, które natychmiast - lub też w bardzo krótkim okresie czasu - nie zostanie należycie opatrzone jest jedynie coraz bardziej problematyczne. Niemiłe odkrycie, którego dokonał Hereward poruszając głową miało towarzyszyć mu w najbliższym czasie, przy każdym ruchu nadwyrężając i tak już jego podrażnione do granic możliwości nerwy, wywołując krótką falę bólu. Chociaż starał się przekonać Eileen ze wszystkich swoich sił, że nic mu nie jest, to jego twarz twardziela wydawała się nie przekonywać czarownicy do końca. Nie była ślepa ani głupia, zdawała sobie świetnie sprawę, że Hereward stara się być silny dla niej. Jej wzrok jednak zdradzał wszystko, troskę i bezsprzecznie czający się w jej oczach cień strachu. Nie wierzyła w jego zapewnienia. Pokręciła tylko głową gdy Bartius ruszył w kierunku skraju lasu i powiedziała do jego pleców:
- Nie mogę tu bezczynnie czekać, pozwalając moim uczniom i przyjaciołom umierać.
Zaraz w wysuszanej ściółce rozbrzmiały jej kroki, jak podążała w pewnej odległości za profesorem. Nie pozwoli mu przecież pójść samemu.
Z każdą chwilą znajdowali się coraz bliżej otwartej przestrzeni, a gdy wreszcie pnie drzew znalazły się za ich plecami, przed nimi rozciągnął się widok prawdziwego pola bitwy.  Pojedynkujący się czarodzieje miotali w siebie zaklęciami jak okiem sięgnąć. Część twarzy nie była im znana, tu i tam jednak mignęły znajome rysy, czy to innych nauczycieli czy też Zakonników, a także uczniów. Pomimo tego, że był środek nocy to rozpoznanie było możliwe - błonia oświetlone były łuną znad Zakazanego Lasu oraz płomieniami pożerającymi zielarnie i jedną z zamkowych wieży. Nagle noga Herewarda zatrzymała się, trafiając czubkiem palców na przeszkodę. Na dole, w trawie, leżało ciało. Pozbawione życia oczy wpatrywały się w Barty'ego, a wyraz twarzy nadal zdradzał strach wymieszany z zaskoczeniem, które młody Bertie Bott musiał czuć gdy widział lecącą w jego stronę zieloną smugę zaklęcia, przed którą nie miał szans w porę się obronić.
Gdzieś parę metrów od Herewarda z lasu wybiegł chłopiec - znał go, to był Lucas, półkrwiak z piątego roku. Uciekał przed mężczyzną, który wynurzył się z leśnych ostępów w parę sekund po nim. Chłopak jednak nie miał szczęścia, gdy odwrócił się na moment by obejrzeć się za siebie stracił równowagę na nierównym gruncie i padł na ziemię. Jego oprawca błysnął zębami w złowieszczym uśmiechu, już unosząc różdżkę, na myśl przywodząc drapieżnika szykującego się do zadania ostatecznego ciosu swojej ofierze. W tej samej chwili powietrze przeszył też okrzyk Eileen, która rzuciła zaklęcie tarczy, osłaniając się tym samym przed atakiem przypuszczonym na nią przez jakąś nieznaną Bartiusowi kobietę, która nie przestawała ciskać w pannę Wilde klątwami. Zarówno od Eileen jak i od Lucasa dzieliła go taka sama odległość, ale nie miał wystarczającej ilości czasu by zainterweniować w obu zdarzeniach.

| Z powodu oparzeń Hereward ma -10 do każdego rzutu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]05.02.17 20:02
Oczywiście, że za nim poszła. Powinien się tego spodziewać po Eileen. I nie powiedział tego na głos, cieszyła go świadomość, że nie zostawiła go samego, chociaż wcale nie podobało mu się, że tak bezmyślnie ryzykowała życie. Nie odezwał się jednak, w końcu sama miała prawo o nim decydować, skoro on decydował o swoim. Patrzył cały czas w stronę, z której dochodziły odgłosy bitwy i zastanawiał się, co się stało, ilu rannych stanowią jego znajomi, przyjaciele, uczniowie. Nagle potknął się. Odruchowo spojrzał na miejsce, w którym leżała przeszkoda i jego oczy trafiły na coś, co wcale nie było korzeniem, jak pierwotnie podejrzewał. Bertie Bott leżał wpatrując się w niebo martwymi oczami. Hereward wpatrywał się w zwłoki Zakonnika zapominając na chwilę, że zmierzał na pole bitwy. Kto go pochowa? Kto powie o wszystkim rodzinie? A potem Barty'ego uderzyła kolejna myśl - kto to zrobił? Rozejrzał się wokół i dostrzegł wtedy biegnącego chłopca. Chciał go zawołać, ale głos uwiązł mu w gardle, gdy zobaczył goniącego go mężczyznę. Zanim jednak zdążył mu pomóc, usłyszał głos Eileen. Natychmiast odwrócił się w jej stronę krzywiąc się, gdy kolejna fala bólu przetoczyła się przez jego szyję. Ciało ciągle zapominało, że nie jest w dobrym stanie, że powinno na siebie uważać. Po chwili jednak ból nie miał znaczenia. Eileen potrzebowała jego pomocy. Jej tarcza jeszcze wytrzymywała napór klątw, ale przecież nie może zostawić jej samej. Obiecywał, że nie dopuści do tego, by stała jej się krzywda. Był przecież gotów poświęcić za nią życie. Uniósł różdżkę inkantując zaklęcie.
- Lapifors.
Nie skierował go jednak na przeciwniczkę Eileen. Obiecywał ją chronić, ale obiecywał też chronić swoich uczniów. Jego powinność obronienia Lucasa była znacznie ważniejsza niż prywatne uczucia. Eileen nawet jeśli krajało mu się serce, była świadoma zagrożenia wstępując do Zakonu. Brała ja na siebie, zgadzała się na nie. Lucas był niewinny. Nikt nie wybaczyłby mu, gdyby egoistycznie poświęcił chłopca. Nie wybaczyłby mu Garrett. Nie wybaczyłaby Eileen. Ani Bathilda. A co ważniejsze, on sam by sobie nigdy nie wybaczył.
- Uciekaj, Lucas - krzyknął odwracając się przodem do swojego nowego przeciwnika, prześladowcy jego ucznia. Eileen musi poradzić sobie sama. Lucas sam nie da rady. A to właśnie jego chciał strzec Albus Dumbledore. Zakon był jego testamentem. Dylematy stawały się zaskakująco łatwe, kiedy patrzył na nie z tej perspektywy. Co powinien zrobić według reguł narzuconych przez Dumbledore'a. Wyłączyć uczucia, nie myśleć, po prostu działać. Tak łatwo było się odciąć zasłaniając się obowiązkiem, milczącym poleceniem.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]05.02.17 20:02
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : rzut kością


'k100' : 43
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]06.02.17 20:40
Odwrócenie się od Eileen wymagało od Herewarda dokładnie tego rodzaju poświęcenia, którego faktycznie oczekiwałby od niego Albus Dumbledore jako członka Zakonu Feniksa. Nie była to łatwa decyzja, jak każda, przed którą Bartius stawał w czasie trwania swojej próby.
Jego zaklęcie niestety nie trafiło w czarodzieja - trafiło za to w młodego Lucasa, przemieniając go w brązowego królika. To wystarczyło by czarodziej, który zamierzał go zaatakować osłupiał, a chłopak usłyszawszy krzyk swojego profesora transmutacji zerwał się do króliczego biegu, momentalnie znikając w gąszczu lasu. Teraz jednak Hereward miał przed sobą wściekłego mężczyznę, który swój atak skierował na nikogo innego, jak Barty'ego.
- Movo!
Jako, że Hereward był zajęty to Eileen rzeczywiście musiała sobie poradzić sama - była jednak dużą dziewczynką, a także Zakonniczką. Oboje wiedzieli, co to oznaczało. Ta myśl właśnie kołatała się w głowie Eileen, gdy jej tarcza pękła pod naporem czerwonego promienia Cruciatusa. Jej krzyk dołączył do bitewnego harmideru, jednak szybko zacisnęła szczękę, nie chcąc by cokolwiek rozpraszało teraz Herewarda. Miotała się w bólu po trawie, a łzy płynęły po jej policzkach, gdy czarownica z którą walczyła jeszcze raz uniosła różdżkę, wypowiadając kolejne z zaklęć niewybaczalnych. I Eileen już nic nie bolało, a z otwartych, gasnących oczu nadal jeszcze przez chwilę kapały łzy. Czarownica, która ją zamordowała chciała ruszyć na Herewarda. Jednak w powietrzu rozległ się donośny głos Benjamina i jak stała, tak padła, z wbitymi w plecy sztyletami. Olbrzym był wściekły, zabicie wiedźmy mu nie wystarczyło; Ben w bitewnym szale dostrzegł pojedynkującego się Herewarda i ruszył mu z odsieczą, miotając w jego przeciwnika Drętwotę - ten jednak błyskawicznie wyczarował potężną tarczę, która odbiła czar prosto w Wrighta, który padł jak długi w trawę, nie zdążywszy na czas się obronić.
Hereward został całkiem sam.

| Z powodu oparzeń Hereward ma -10 do każdego rzutu. ST zaklęcia Movo takie jak w spisie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]06.02.17 21:01
Nie widział nawet klątwy, która pozbawiła Eileen życia. Jej urwany krzyk odbijał się echem w jego głowie, gdy pomału docierało do niego, co się właśnie stało. Nie potrafił cieszyć się nawet ucieczką Lucasa. Miał wrażenie jakby czarnomagiczna klątwa trafiła właśnie w niego zabijając jego serce, które jeszcze przed chwilą tak donośnie dudniło.
Benjamin uratował mu życie. Nie tylko pozbywając się kobiety, morderczyni Eileen, ale przede wszystkim swoim krzykiem wybudzając Herewarda z otępienia, w jakie nagle wpadł. W jednej chwili miał wrażenie, że czas się zatrzymał, a on był gdzieś poza tym wszystkim, by w następnej znów z całą mocą być na polu bitwy. Walczyć. O co walczył? Chciał zapytać o to olbrzyma, który przybył mu z odsieczą, ale nie zdążył. Czerwony promień drętwoty ponownie pozostawił Barty'ego zdanego tylko i wyłącznie na siebie. Ilu jeszcze było tu Zakonników? Ilu z nich podobnie jak Eileen, wpatrywało się pustymi oczami w niebo nad Hogwartem? Musiał się tego dowiedzieć, musiał im pomóc, ocalić.
- Protego! - Podjął próbę obrony. Musiał bronić nie tylko siebie, ale też nieprzytomnego Benjamina, który nie zważając na niebezpieczeństwo, ruszył, by mu pomóc.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]06.02.17 21:01
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : rzut kością


'k100' : 78
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]07.02.17 11:27
Tarcza rozbłysnęła przed Herewardem, a czarnomagiczna klątwa ciśnięta w niego przez nieznanego czarodzieja rozbiła się o nią niczym fala o twardą krzywiznę brzegu. Obrona kosztowała jednak Zakonnika wiele - poruszenie prawą ręką spowodowało okropny ból pochodzący z poparzonych części ciała. Drobinki ziemi ocierały się o odsłonięte mięso i drażniły nagie zakończenia nerwowe. Herewardem wstrząsnął silny spazm, a jedna z nóg ugięła się pod mężczyzną, posyłając go na jedno kolano w wilgotną ziemię. W tej pozycji był naprawdę łatwym celem. Przeciwnik profesora uważnie się mu przyjrzał, rozumiejąc, że nie przyszło mu walczyć z pierwszym lepszym niedoświadczonym w boju magikiem - jednak Bartius był ranny, co umniejszało znacznie jego wartości bojowej. Czarnoksiężnik znów uniósł różdżkę, a z jego ust wypełzła kolejna plugawa inkantacja.
- Phalanges!

| Z powodu oparzeń Hereward ma -10 do każdego rzutu. ST zaklęcia Phalanges takie jak w spisie.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]12.02.17 20:47
Udało mu się, obronił się. Igły bólu ponownie jednak przeszyły całe jego ciało posyłając go na ziemię. Jęknął głośno, gdy przed oczami zrobiło u się ciemno. Płuca ścisnęły mu się nie pozwalając na wzięcie pełnego wdechu. Prawie przewrócił się, jednak złapał na czas równowagę. Fala bólu przeszła jednak pozostawiając po sobie dokuczliwe pieczenie. Znów mógł myśleć trzeźwo, znów mógł oddychać, bronić się.
- Protego!
Nie może pozwolić, żeby jakiś czarnoksiężnik powstrzymał go od dotarcia do Hogwartu. Tam są jego uczniowie. Ci, których przysięgał strzec, ci, których musi chronić.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]12.02.17 20:47
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : rzut kością


'k100' : 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]15.02.17 16:12
Obrona Herewarda okazała się być całkowitą porażką. Czarnomagiczne zaklęcie bez przeszkód sięgnęło Zakonnika, a w powietrzu rozległy się do granic możliwości nieprzyjemne trzaski. Prawa ręka Bartiusa zapłonęła bólem, a każdy z palców rudzielca wygiął się nienaturalnie sprawiając, ze różdżka wyślizgnęła mu się z dłoni, opadając w trawę tuż przed nim. Choć bez problemu mógłby podnieść ją lewą ręką, to jednak na niewiele by to się zdało - i tak nie potrafiłby nią czarować, pozbawiony możliwości używania swojej wiodącej ręki. Klęczał na ziemi, całkowicie bezbronny, pozostawiony na pastwę swojego przeciwnika. Ten błysnął zębami, w blasku pożogi ogarniającej Zakazany Las wyglądając jak upiór, chcący wyssać z Barty'ego życie i pomknąć dalej, by siać terror. Tym, czego jednak nie zauważył czarnoksiężnik, był stojący za nim chłopak, nie przypominający już w żadnym stopniu królika. Nagle wydał się trochę starszy, gdy na jego twarzy zapanowała powaga. Uniósł swoją różdżkę, błysnęło zaklęcie. I zamiast czarodzieja przed Herewardem znajdowała się gęś. Tak, Bartius był naprawdę dobrym nauczycielem. Lucas podbiegł do niego, mijając ptaka głośno wyrażającego swoje niezadowolenie, z niezaprzeczalnym strachem przyglądając się Bartiusowi.
- Profesorze? Dziękuję. Naprawdę. Ja zupełnie nie wiem co bym zrobił, pewnie już by było po mnie gdyby nie pan. Dziękuję. Ale... czy jest pan w stanie jeszcze raz mi pomóc? - zapytał, a w jego głosie wyraźnie było słychać zakłopotanie. Widział, jakie obrażenia ma Hereward, a mimo to musiał poprosić go o więcej, bo potrzebował jego pomocy. - Na zamku są uczniowie, zamknięci w jednym z pomieszczeń, trzeba ich stamtąd wydostać - oznajmił, ale jego błagalny wzrok nagle powędrował w inną stronę, skupiając się na leżącym kawałek dalej Benjaminie. - Czy on... przeze mnie? - zapytał, przełykając ślinę i znów wyraźnie zestresowanym spojrzeniem jął wwiercać się w Herewarda, przeświadczony o tym, że Wright nie żyje.

| Z powodu oparzeń Hereward ma -15 do każdego rzutu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]18.02.17 1:00
Widział jak klątwa nieubłaganie zmierza w jego kierunku. Nie miał jednak czasu nic zrobić. Zdążył jedynie zagryźć zęby tłumiąc krzyk, kiedy jego rękę przeszył spazm bólu paraliżując mu palce, odbierają Herewardowi całkowitą nad nimi kontrolę. Patrzył na wykrzywioną pod różnymi kątami dłoń i z całej siły starał powstrzymać się łzy i potężny wrzask, który zbierał się pod jego językiem. Chciał wykrzyczeć z siebie cały ból - pieczenie szyi i policzka, rwanie dłoni. Zawył przez zaciśnięte zęby jedynie czekając aż dosięgnie go kończące zaklęcie. Nie potrafił się już bronić. Jego ręka była bezużyteczna. Spojrzał tylko na człowieka, który zostać miał jego katem. Nie zdążył krzyknąć do Lucasa żeby uciekał. Nie wiedział nawet czy powinien. Zwrócenie teraz uwagi czarnoksiężnika na chłopca było zupełnie niepotrzebne. Dlatego Hereward milczał w przerażeniu, a sekundy rozciągały się w upiorne godziny, w których Lucas w niezwykłym akcie odwagi zaatakował starszego i znacznie groźniejszego czarodzieja. Czas ponownie przyspieszył, gdy napastnik stał się królikiem. A wraz z nim przyszła ulga i ból. Ten Barty przyjął jednak z wdzięcznością. Pochylił się po różdżkę chowając ją nieporadnie lewą ręką za pazuchę. I tak nie da rady jej już użyć. Prawa dłoń promieniowała nieznośnym bólem przy każdym ruchu, szyja piekła przeraźliwie, gdy nawet lekko obracał głowę.
- Prowadź Lucas - wychrypiał przez zaschnięte gardło wdzięczny, że udało mu się stłumić ochotę krzyczenia. Nie zastanawiał się nawet, przecież po to się tu znalazł. Choćby miał poświęcić swoje życie uratuje te dzieciaki. Choćby poświęcić miał przyjaciół i ukochaną, tak długo jak będzie trzeba, poświęcać będzie ich od nowa w kółko. Oni wszyscy rozumieli misję Zakonu, musieli rozumieć też jego. Wstał z kolan chwiejąc się nieco na nogach. Powędrował wzrokiem za spojrzeniem Lucasa. Benjamin. Eileen. Odwrócił się od nich oczy, skupił się na chłopcu. Położył mu lewą dłoń na ramieniu zwracając na siebie jego uwagę.
- To nie twoja wina, Lucas. Benjamin nie zginął przez ciebie. Popatrz na mnie. Nikt nie umarł przez ciebie. To wszystko to była jego decyzja, podjął ją sam. Tak jak ja zdecydowałem się pomóc tobie. Nie obwiniaj się o to nigdy. Winnym jest ten, kto zabił, nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.
Miał nadzieję, że tyle wystarczyło, by chłopak mu uwierzył. Chciałby mieć więcej czasu, żeby go o tym wszystkim zapewnić. Zabrać kiedyś, kiedy to wszystko się skończy i odbyć poważną rozmowę. Wyjaśnić. Wytłumaczyć. Ale nie wierzył, że będzie miał okazję. Był przekonany, że tam, gdzie zabierze go Lucas czeka go już śmierć. Nie mógł użyć różdżki, był poważnie ranny, co innego mógł zrobić poza rzuceniem się na przeciwników, daniem uczniom czasu na ucieczkę, zasłonieniem ich samym sobą przed kolejnymi klątwami? Ale to było właściwe. Czuł, że to jedyna słuszna droga. Trudna, taką sobie obrał, ale dobra.
- Idź przodem, Lucas, spieszmy się. I przypomnij mi na następnej lekcji, żebym wstawił ci ocenę, ten pullus był doskonały.
Na następnej lekcji, której nie dożyję.
Spojrzał na ptaka, ale nie wiedział, czy da radę zrobić mu cokolwiek w swoim stanie. Mieli jeszcze trochę czasu zanim zaklęcie minie. Przynajmniej taką miał nadzieję.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]18.02.17 15:07
Chłopak popatrzył się na Bartiusa i pokiwał głową, dając tym samym profesorowi znak, że zrozumiał. Kiwnął drugi raz, a w jego oczach zalśniły małe iskierki, gdy Hereward wspomniał o kolejnej lekcji. Wierzył, że ta nastąpi.
Lucas ruszył, oglądając się raz po raz za siebie by sprawdzić, czy Hereward rzeczywiście za nim podąża. Wybrał drogę skrajem lasu, podążał pochylony i czujny, klucząc między drzewami. Przemykał się otwartą przestrzenią najszybciej jak tylko potrafił - bitewny rozgardiasz wrzał wokół nich i naprawdę każdy w zasięgu wzroku był zajęty walką o własne życie. Parę razy zaklęcie świsnęło odrobinę zbyt blisko któregoś z nich, jednak udało im się większych przeszkód dotrzeć do zamku od strony zielarni. Płomienie pożerały rośliny i lizały mury najbliżej nich - mimo wszystko było to jedno z bezpieczniejszych wejść. Ogień skutecznie wymusił na walczących przeniesienie się w inne miejsce, toteż przy zielarniach względnie nikt nie powinien ich widzieć. Lucas przeszedł nad pozostałościami wysadzonych najprawdopodobniej Bombardą drzwi i wykonał ręką ponaglający gest w stronę Herewarda. W środku dopiero było widać, jak wielkie są zniszczenia, bowiem z zewnątrz forteca nie wydawała się być uszkodzona w stopniu tak tragicznym, jak wewnątrz. Posadzki poorane lejami po zaklęciach, osmalone ściany, reszty obrazów smętnie walające się pod nogami. Sterty gruzu, dziury w ścianach większe niż człowiek, zdemolowane niektóre z klatek schodowych. I ciała. Jeszcze więcej trupów, dorosłych i dzieci, leżących w bezruchu w nienaturalnie wykrzywionych pozach lub w kałużach krwi.
Lucas starał się na to wszystko nie patrzeć, omijając szerokim łukiem pozostałości osób, które znał. Parę razy musieli zawrócić, ponieważ korytarze zajęte były przez walczących czarodziejów. W końcu jednak chłopak przystanął przed jednymi z większych, dębowych drzwi i obejrzał się na Herewarda z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym jak gdyby nigdy nic nacisnął klamkę i ledwo wejście było na tyle szerokie by chłopak się w nim zmieścił, wślizgnął się do pomieszczenia. Drzwi otwierały się dalej, a za nimi widoczny był rozedrgany płomień stojącej na podłodze świecy. Resztę pomieszczenia skrywała ciemność, jednak w świetle tańczącego płomyczka dało się dojrzeć coś jeszcze - tajemniczy, chłodny błysk metalu.

|Z powodu obrażeń Hereward ma -15 do każdego rzutu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]19.02.17 21:09
Szedł za Lucasem cały czas odganiając od siebie pełne wyrzutu spojrzenie, jakim obdarzyły go martwe oczy Eileen. Nie mogłem, nie dałem rady. Zagryzał zęby walcząc ze łzami, z ochotą rzucenia się na tych, którzy winni byli jej śmierci. Nie mógł nawet się z nią właściwie pożegnać, przeprosić za wszystko, czego nie powiedział i za to, czego powiedział za dużo. Żeby zabić wyrzuty sumienia, skupiał się na bólu fizycznym. Na dłoni, która rwała przy każdym, nawet najdrobniejszym ruchu. Powinien ją unieruchomić, ale nie miał ani środków, ani czasu na podobne zabawy. Na spalonej szyi, która piekła przy każdym, najlżejszym nawet ruchu. Na czymś, co kiedyś było jego uchem, a teraz sprawiało wrażenie zlepka bólu i pieczenia. Zabijał w sobie wszystko inne. Cierpienie pozwalało pozostać mu w obecnym momencie, skupić się na właściwym zadaniu. A musiał uratować uczniów, musiał pomóc Lucasowi. Dzielnemu chłopcu, którego poprzysiągł strzec wraz z wieloma innymi.
Przemykali przez Zakazany Las, obok płonących szklarni. Powinno być mu przykro, w gardle powinien czuć uniemożliwiającą mówienie, utrudniającą oddychanie gulę. Ginęły tam właśnie rośliny z taką troską pielęgnowane przez Eileen. Wraz z nimi zamieniały się w dym wspomnienia, chwile, które w nich razem spędzili. Ból jednak był wspaniałym znieczuleniem. Skupiony na własnych ranach zbudował mur, który pomagał mu nie czuć. Odrywał go od wszystkiego, co nie było związane z cierpieniem jego ciała. Stanowił jedyną ucieczkę przed dojmującym uczuciem straty i beznadziei, które czekały na Herewarda z każdej strony, osaczając go, gotowe zaatakować, gdy tylko opuści gardę. Więc nie opuszczał i szedł przez korytarze pozostając niewzruszonym widząc ciała kolejnych osób, rozpoznając twarze uczniów, patrząc w martwe oczy, które przypominały mu Eileen. Martwą.
Zatrzymali się wreszcie przed drzwiami. Hereward miał wrażenie jakby obudził się ze snu, gdy wędrówka dobiegła końca. Skupiony na bólu, na bezszelestnym przemykaniu za plecami walczących znajdował się w innym świecie. Jakby wszystkie wydarzenia obserwował zza szklanej ściany. Stając przed drewnianymi drzwiami wracał do rzeczywistości. Zamrugał na widok uśmiechu Lucasa i zanim zdążył cokolwiek zrobić, jego uczeń wślizgnął się do pomieszczenia. Barty zastanawiał się tylko przez chwilę. Wyjął różdżkę i pewnie chwycił ją w lewą dłoń. Zawsze może przecież udawać, że wciąż może czarować. Kupić czas potrzebny na ucieczkę. W słabo oświetlonym pomieszczeniu próbował dojrzeć uczniów albo przeciwnika.
- Lucas?
Jego wzrok wyłowił błysk metalu. Cokolwiek to znaczyło, Hereward miał dość powodów, by zacząć się obawiać. Skierował w tamtą stronę różdżkę. Odnajdywał w niej pocieszenie. Nawet jeśli było iluzoryczne, dodawało mu siły. Pomału zaczął podchodzić do miejsca, w którym błyszczał metal.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Hereward Bartius
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach