Wydarzenia


Ekipa forum
Hereward Bartius
AutorWiadomość
Hereward Bartius [odnośnik]02.01.17 1:05
|06 IV 1956

Bathilda stała oparta pomarszczonymi dłońmi o parapet, wyglądając przez okno na zapuszczony ogródek otaczający starą chatę. Nuciła cicho pod nosem pieśń feniksa, a mimo wieku głos nie drżał jej aż tak, jak można by się tego było spodziewać. Czekała. Hereward Bartius miał stawić się właśnie dziś - wieczorną godziną szóstego dnia kwietnia. Był piątek, zajęcia w szkole dobiegły już końca, a profesorowie mogli udać się do innych spraw. Wydawać by się mogło, że nie ma dla jakiegokolwiek nauczyciela z powołania nic ważniejszego czy też bardziej odpowiedzialnego niż edukacja młodych pokoleń - jednak "wydawania się" mają to do siebie, że nigdy nie są pewne.
Usłyszała skrzypnięcie otwieranych podwoi domku i ruch. Siedzący na fotelu biały kot uniósł głowę, ślepiami wpatrując się w wąską szparę między futryną a drzwiami prowadzącymi do salonu. Ogon drgnął mu lekko, gdy wychynęła z niej najpierw ruda czupryna, a następnie cała sylwetka profesora. Bathilda uśmiechnęła się i tak odwróciła się do młodzieńca - bo, na brodę Merlina, jak inaczej mogła go ze swoim stażem życiowym postrzegać? - obdarzając go jednocześnie ni to smutnym, ni to zamyślonym spojrzeniem.
- Dobry wieczór, Herewardzie. Nie wątpiłam, że będę miała przyjemność dziś cię zobaczyć - przywitała go i podeszła parę kroków w stronę fotela, w którym już poprzednio Bartius ją widział. Kot zwinnie zeskoczył z siedziska, robiąc miejsce dla swej pani, sam zaś podszedł do rudowłosego i jął ocierać się o jego nogi szukając pieszczot. - Usiądź, proszę, jeśli masz ochotę. O, i mam to, o co prosiłeś mnie przy okazji naszego pierwszego spotkania - z tajemniczym uśmiechem gestem wskazała mu sofę, a następnie wymownie przeniosła wzrok na stolik, gdzie leżała zapieczętowana koperta. W niej zaś znalazły się dwie krótkie notatki opatrzone autografami, zarówno do samego Bartiusa jak i jego asystentki. Sama z cichym strzyknięciem stawów usiadła wygodnie w fotelu. - Ach, mam już swoje lata, Herewardzie. Wiele bym dała, by móc znów być tak młodą jak ty. Jesteś pewien, że chcesz to porzucić? Wyrzec się tego co kochasz i co posiadasz w imię nowego, lepszego jutra? - jej spojrzenie było poważne, a uśmiech zniknął na chwilę z twarzy noszącej znaki mądrości, czyli tak zwane inaczej zmarszczki. - Podejmujesz właśnie decyzję, która diametralnie wpłynie na twoje życie, młody profesorze. Jesteś tu, wierzę że sobie poradzisz - jednak i ty musisz w to uwierzyć i podołać temu, co przyniesie ci próba. Nie będzie łatwo ni przyjemnie. Wybory, które cię tam czekają wiążące będą nie tylko dla ciebie ale i dla tych, których nosisz w sercu. A konsekwencje nie są błahe, mój drogi. Jedną z nich jest sama śmierć - gdy wypowiedziała ostatnie słowo w pomieszczeniu nastała cisza, przerywana jedynie oznaką bezlitośnie umykającego czasu - cichym tykaniem zegara.
- Herewardzie, czy jesteś gotów pokonać w imię idei kogoś więcej niż wrogów? Czy jesteś gotów stoczyć najgorszą walkę z możliwych, walkę z samym sobą, z tym kim byłeś, kim jesteś i kim mógłbyś się stać? I czy po tej bitwie będziesz gotów na to, że twoje życie i twoja magia nierozerwalnie zwiążą się z istnieniem Zakonu aż po wieczność? - zapytała, z uwagą wpatrując się oczy Herewarda, a w jej spojrzeniu była niesamowita siła i szczerość, a także wiele, wiele troski.

|Na odpis masz 48 godzin.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]02.01.17 23:41
Stał przed kwaterą przez dobry kwadrans wpatrując się w ptaki przelatujące gdzieś w oddali i zastanawiał, czy na pewno chce tam wejść. Palił papierosa za papierosem i nie potrafił zrobić tego jednego kroku, który pozwoli mu przekroczyć bramkę. Myślał. O tym, co w życiu udało mu się osiągnąć, o wszystkich porażkach i sukcesach, o błędach, o tym, jakie słuszne decyzje podjął i o ścieżce w życiu, którą niedawno odnalazł. I o tym, jak w jednej chwili ją zgubił. Myślał o Eileen i o ich rozmowie w Świńskim Łbie. O poświęceniach, których zdecydowali się dokonać. O pełnym rozpaczy pocałunku, który mógł być początkiem, a oznaczał jedynie koniec. I o łzach, które przyszły wbrew jego woli, gdy myślał o tym, jak głupi był cały czas i jak idiotycznie zachowywał się rozpaczając nad swoim życiem jak pięcioletni chłopiec. Jakby wcale nie dorósł przez tyle lat, cięgle był jedynie małym, zapłakanym rudzielcem, który nie potrafi znaleźć sobie miejsca w życiu. Teraz jednak stał przed Kwaterą i spoglądał na niebo, a gryzący dym papierosów coraz bardziej wnikał w jego płuca pozostawiając trudny do pozbycia się zapach i smak. Wreszcie po kwadransie, który zdawał się być wiecznością przeszedł przez furtkę i otworzył drzwi frontowe. Nie zatrzymał się dopóki nie wszedł so salonu, w którym już czekała na niego pani profesor. Był blady, z nieodłącznymi worami pod oczami, które nie znikały z jego twarzy od bardzo dawna.
- Dobry wieczór - przywitał się cicho kucając i głaszcząc białego kota. Trochę machinalnie, cały czas będąc skupionym na Bathildzie. - Dziękuję bardzo i przepraszam jeszcze raz za moje zachowanie na spotkaniu. Było... nieodpowiednie - uśmiechnął się szczerze na widok kopert, choć jednocześnie zrobiło mu się nieco głupio, gdy przypomniał sobie, jak wyskoczył z prośbą o autografy. Niesamowicie miłe było jednak, gdy profesor Bagshot pamiętała o takich drobiazgach.
Usiadł na fotelu, we wskazanym miejscu i słuchał uważnie. Przyszedł tutaj, bo był zdecydowany. Teraz tylko nie wiedział na ile sobie to wmawia, a na ile naprawdę wie, na co się porywa. Niedawno wydawało mu się, że nie ma czego poświęcać. Że i tak stracił już wszystko, że jedyne, co mu zostało, to pełna zakrętów i przeszkód droga. Droga trudna i wymagająca, a przynajmniej pewna, nie będąca błądzeniem w ciemnościach. Tak bardzo jej pragnął. Ale teraz... Teraz miał wątpliwości. Teraz słodko-gorzki pocałunek kuł go boleśnie przy każdym kroku, każdym oddechu, który przybliżał go do próby. Nie potrafił się od niego odgonić, nie potrafił zmyć ze swoich ust smaku obietnicy i pożegnania, które przyszły zaraz po sobie. Oboje byli dorośli. Oboje byli w Zakonie. Oboje decydowali się poświęcić swoje życia. I oboje wiedzieli, że jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest poświęcenie kolejnych pocałunków i kolejnych spotkań, kolejnych śmiechów, kolejnych błysków w oczach. Ale coś w nim tak bardzo kłóciło się z rozsądkiem, że miał ochotę powiedzieć, że nie, że nie chce niczego poświęcać, że są rzeczy ważniejsze od dobra ludzkości, że dlaczego poświęcać ma swój świat, by ratować cudzy. Ale nie po to tu dzisiaj przyszedł. Nie był tu, by podejmować decyzje. Te już były podjęte, teraz miał je tylko ogłosić, przypieczętować, związać się z nimi bezpowrotnie.
- Nie wiem czy jestem gotowy - jego głos był ochrypły i śmiertelnie poważny. - Nie mam pojęcia. Ale nigdy się tego nie dowiem, pani profesor. Wiem za to, że całe życie błądziłem we mgle szukając sobie miejsca, że od najmłodszych lat nie mam niczego i nikogo, kto napędzałby moje życie, nadawał mu sens. Egzystuję. Bez celu, bez sensu. I po raz pierwszy czuję, że mam szansę coś z tym zrobić, podjąć dziedzictwo Albusa Dumbledore'a, nie pozwolić, żeby jego śmierć poszła na marne. I może uchronić też siebie przed zostaniem całkowicie bezużytecznym pyłkiem, który przeminie niezauważenie.
Mówił cicho, bez emocji, choć każde jego słowo otwierało nowe rany, rozcinało stare blizny. Nie pamiętał, by kiedykolwiek się tak przed kimś otworzył. Zdjął wszystkie maski, zdradził wszystkie sekrety, przestał opowiadać nawet te kłamstwa, w które sam momentami wierzył.
- Nigdy nie dowiem się czy jestem gotowy, ale wolę zginąć na próbie i przed śmiercią powiedzieć sobie chociaż, że się nie poddałem niż na łożu śmierci zdać sobie sprawę, że mając tyle lat do dyspozycji jedynie je marnowałem - wyszeptał na koniec uparcie wpatrując się w podłogę przed panią profesor. - Pewnie pomyśli pani, że jestem tchórzem - dodał spoglądając na nią wreszcie ze smutnym uśmiechem pewny już co usłyszy.
W Gwardii nie potrzebujemy tchórzy, Herewardzie.
A wtedy... Wtedy ucieknie. Po raz kolejny przed swoją porażką, po raz kolejny przed swoim życiem. Po raz pierwszy przed Eileen, której nie będzie potrafił spojrzeć już nigdy w oczy. Nie po tym jak okazał się tchórzem.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]04.01.17 1:34
Bathilda nie spuszczała z Herewarda wzroku, słuchając Zakonnika z największym skupieniem. Musiała upewnić się, czy ten aby na pewno nie miał w sobie zbyt wiele powątpiewania, a jego serce nie jest rozdarte. Dopuszczenie go do próby w okolicznościach sprzyjających porażce Herewarda byłoby błędem, wielkim błędem, a jeszcze większą stratą. Bartius był bowiem człowiekiem, który mógł jeszcze wiele w świecie zmienić. Każda śmierć bez wyjątku była ogromną stratą, na którą Zakon nie mógł sobie teraz pozwolić. Musieli zgromadzić siły i wybrać najbardziej odpowiednie jednostki do tego, by poniosły światło dalej. Profesor Bagshot opadła na oparcie fotela, delikatnie kiwając głową. Przeniosła po chwili wzrok na siedzącego nieopodal białego kota, delikatnie zamyślona; z boku mogło to wyglądać tak, jakby telepatycznie konsultowała się ze zwierzęciem. Było to jednak dość niedorzecznym pomysłem i raczej jedynie przyzwyczajeniem starszej pani. Pokiwała głową raz jeszcze, zanim się odezwała.
- Każdemu zdarza się popełnić głupstwo, kochany. Głupcami jednak są tylko ci, którzy nigdy nie dostrzegają swoich błędnych, nieprzemyślanych działań - powiedziała, znów patrząc na czarodzieja. - Jednak gdy szukamy, warto czasem popełnić parę błędów. One definiują kim się staniemy gdy już wyciągniemy z nich wnioski. Nie ma też na świecie osoby wszechwiedzącej. Cieszę się, że przyznajesz się do swojej niewiedzy, Herewardzie. Dobrze to o tobie świadczy, nadal więc będę utrzymywać, że nie pomyliłam się co do ciebie - powiedziała, po czym wyciągnęła ze stojącej obok fotela torebki swoją różdżkę.
- Nie jesteś tchórzem, Herewardzie, ani głupcem. Taka decyzja wymaga wielkiej odwagi i determinacji. Jeżeli jesteś więc pewien, weź go w dłoń i przekonaj się, czy mam rację - powiedziała i machnęła różdżką, niewerbalnym zaklęciem przywołując z torebki wygaszacz - ten sam, który pokazała Zakonnikom przed tygodniem. Zawisnął w powietrzu przed Herewardem, na wyciągnięcie ręki. Magnetyzował i przyciągał spojrzenie, oczyszczał umysł ze wszystkiego innego, pozostawiając młodego profesora z jednym, jedynym pytaniem: czy był gotów?

|Na odpis masz 24 godziny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]06.01.17 0:44
Nie był pewien. Wątpliwości targały nim jak łódką w czasie sztormu. Nie miał jednak czasu znowu ich wszystkich roztrząsać. Nie miał siły znowu się z nimi mierzyć. Podjął decyzję, miał wrażenie, że bardzo dawno temu. Coś w nim ciągle chciało się jednak wycofać. Pomimo rozumu, pomimo przekonywań. Bał się, że utraci coś niezwykle cennego, coś pięknego, a z drugiej strony wiedział, że jeśli się nie zdecyduje, straci coś niezwykle nieuchwytnego i najważniejszego w życiu. Był w potrzasku, między dwoma wyborami, z których oba wydawały się złe, kiedy przecież niedawno miał pewność, że znalazł wreszcie swoją drogę. Nie był pewien, to była jedyna rzecz co do której nie miał wątpliwości. Ale pewny też nigdy się nie stanie. Chciał podjąć się zadania, o którym opowiadała pani profesor. Pociągał go sens, którego nagle nabierało jego życie, pewna prostota, która z niego biła. Żadnych wątpliwości co do tego, co słuszne, co powinien zrobić, idee Zakonu jako jedyna odpowiedź na wszystko. Panaceum na jego zagubienie. Przymknął oczy, wziął głęboki wdech i spróbował się uspokoić.
- Jakby - zaczął, ale głos uwiązł mu w gardle. - Gdyby coś poszło nie tak, proszę przekazać Eileen moje przeprosiny - wyszeptał spoglądając na wygaszacz, który przyciągał go coraz mocniej. Wiedział, że nie było odwrotu, kiedy uniósł już rękę, nie potrafiłby jej już zatrzymać. Zacisnął palce z całej siły na niewielkim przedmiocie i zamknął oczy czekając na to, co się wydarzy. Poczuł ulgę, gdy zdał sobie sprawę, że oto stało się. Cokolwiek mu nie groziło, podjął decyzję i teraz nie mógł już tak po prostu się z niej wycofać. Po raz pierwszy od dawna poczuł się spokojny.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]07.01.17 15:45
Z chwilą, w której dłoń Herewarda zetknęła się z chłodną powierzchnią wygaszacza profesor poczuł szarpnięcie gdzieś w okolicy swojego żołądka. Cały pokój nagle zawirował, a jego widok zmył się w jednobarwną plamę. Nastąpił oślepiający błysk, po którym nastała ciemność. Hereward nie widział nic prócz mroku, znalazł się w miejscu, w którym grawitacja nie działała - nie sposób było określić, gdzie była góra a gdzie dół. Powietrze wydawało się jakby gęstsze z każdą sekundą, utrudniając ruchy i zaczerpnięcie oddechu, aż Hereward nie był już w stanie dłużej zmusić swojej klatki piersiowej do uniesienia się. Zaczynał się dusić. Jednak gdy przed oczami zaczęły migotać mu pierwsze mroczki z sekundy na sekundę ich układ przestawał być losowy, zaczął tworzyć kształty. I z każdym elementem jaki pojawiał się na krajobrazie rozciągającym się przed Herewardem, krajobrazie niby tworzonym przez jakiegoś impresjonistę z plamek w przeróżnych ciemnych odcieniach, profesor mógł zaczerpnąć oddech - na początku niewielki, z każdą chwilą jednak coraz głębszy. Pod stopami poczuł zaś twardy grunt, a grawitacja wróciła na swoje miejsce. Teraz widać było, gdzie się znajdował, choć światła było niezbyt wiele - panowała głęboka, chłodna wiosenna noc, niebo upstrzone było gwiazdami, a gdzieś między nimi zawieszony był cieniutki pasek znikającego księżyca. Był prawie nów. Przed Herewardem rozciągało się wrzosowisko, poprzecinane tu i tam wstęgami przyziemnej mgły. Po jego stopami trzaskały zeszłoroczne gałązki wrzosów. W powietrzu unosił się charakterystyczny, nadmorski zapach, słony z domieszką sosny. I rzeczywiście, z boku w ciemności majaczył kształt sosnowego lasu na wzgórzu, a jeszcze kawałek dalej dało się rozpoznać samotny dom pośród wrzosowiska. Wrzosowiska pod Dundee.
Temperatura zaczęła lekko spadać, a następnie wszechobecny chłód zrobił się jeszcze bardziej dotkliwy. Oddech Barty'ego zamienił się w białą mgiełkę, zimno zaczynało podgryzać mu palce, czubek nosa, policzki i brodę. Wątpliwości powróciły do Herewarda ze zdwojoną siłą. Czy on w ogóle wiedział, co robi? Czy miotał się tylko tak, jak dotychczas przez całe swoje życie? Nigdzie nie mogąc zagrzać miejsca na dłużej, nie chciany wszędzie, gdzie się pojawiał. Wiecznie odrzucany w naborach do drużyny Quidditcha. Powróciło do niego spojrzenie rady pedagogicznej w Beauxbatons, karcące i pełne dezaprobaty. Z uczennicą? Poczuł ogarniający go wstyd, smutek, a wraz z migającym mu w głowie wspomnieniem umęczonego wzroku ojca, jego gorzkimi łzami wylewanymi nad tym wszystkim, co go spotkało, przyszło poczucie odrzucenia i niemocy. A przed nim gwiazdy nagle zaczęły znikać. Ciemne kształty sunęły po niebie niosąc chłód, beznadzieję i rozpacz. I rozległ się krzyk - na początku cichy, z każdą chwilą jednak coraz głośniejszy, mocniejszy z każdym metrem jaki pokonywali w jego stronę dementorzy: straszny, okropny wrzask płonącej kobiety. I głos, pojawiający się jakby z wszelkiej materii wokół niego, głos bez konkretnego źródła. Głos należący do jego matki. Głos pełen cierpienia, złości a zarazem rozpaczy. To twoja wina. Twoja, twoja, twoja. Twoja głupota! Tylko posłuchaj, do czego doprowadziła!
Bella wciąż krzyczała, jej prawie nieludzki wrzask wwiercał się w umysł Herewarda. Szloch ojca dochodził go spotęgowanym echem od strony sosnowego lasu, matka wypowiadała pod jego adresem kolejne zarzuty. To było zbyt... przytłaczające. Cały ten ból i żal, poczucie winy, dawne koszmary i strach, jaki ze sobą niosły. A dementorzy znajdowali się już blisko. Słyszał ich świszczący oddech, w wątłym świetle nocy widział zwisające strzępy szat. Były ich dziesiątki. Dziesiątki na niego - samego.

|Na odpis masz 24 godziny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]08.01.17 1:10
Stanął na wrzosowisku pełnym pięknych wspomnień. Pełnym beztroskich śmiechów, zabaw w berka i radosnych okrzyków. Na wrzosowisku, którego delikatny wiatr i przyjemny zapach morza i sosen zostały dawno zakopane w jego pamięci. Przykryte tysiącem mniej wyraźnych i zupełnie nieważnych obrazów. Nie chciał tu być. Bo kiedy tylko zamykał oczy, wracał do dnia, kiedy całe jego życie runęło. A raczej spłonęło. Wraz z Bellą. Wiatr nagle przestawał być przyjemny, zaczynał nieść ze sobą przeszywający krzyk bólu, jaki wydawać może tylko człowiek płonący żywcem. Nie wiedział nawet, kiedy jego wyobrażenia przestały być wyobrażeniami. Kiedy zimno przestały powodować wspomnienia wywołujące nieprzyjemny dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa, a temperatura. Kiedy wokół pojawiły się złowrogie sylwetki dementorów. Nie wiedział też, kiedy dokładnie upadł na kolana a z jego oczu pociekły łzy. Odkrył to wszystko dopiero po chwili, gdy uniósł głowę. Zanim to jednak nastąpiło stoczył najtrudniejszą walkę z samym sobą. Nie obchodziło go już, co się z nim stanie. Chciał tylko, żeby cierpienie odeszło, żeby przepadł wwiercający się w mózg przeraźliwy krzyk, który tyle lat prześladował go po nocach. Chciał, żeby zniknęły obrazy tnące jego serce na miliardy małych, krwawiących kawałeczków. Chciał, żeby umilkły głosy rodziców i ich oskarżycielskie spojrzenia, których tak bał się całe życie. Od zawsze wiedział, że to było jego wina. Przerażało go jednak, że wiedział o tym ktoś oprócz niego i mówił mu to w twarz. Był gotów na dementorów, przyjąłby ich z radością, oddał wszystko, co miał, byle wreszcie ból odszedł. Wtedy jednak coś w nim zadrgało. Czy nie był tu po to, żeby zmierzyć się właśnie ze swoim strachem? Nie mógł się poddać, porzucić ścieżki, którą wreszcie odkrył, którą chciał podążać. Ona nie była łatwa, wiedział o tym od początku, ale nie może poddać się na ledwie pierwszym wzniesieniu. Nie miał szans pokonać tych wszystkich dementorów. Widział to jasno. Równie jasno, co swoje kolejne kroki. Trudne, wymagające, ale jedyne, jaki naprawdę mógł podjąć. Nie podda się, nie ucieknie w szpony śmierci, kiedy ma coś do zrobienia. Zaciskając zęby podniósł głowę i uniósł różdżkę. Tę, której nie miała ze sobą Bella, kiedy płonęła. Tej, która nie uratowała jej, ale mogła uratować jego. Zmusił się do znalezienia swojego szczęśliwego, pełnego śmiechu i ciepła wspomnienia. Zabawa w chowanego. Ale tym razem nie zamierzał się chować ani uciekać. Już nie.
- Expecto patronum.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]08.01.17 1:10
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : rzut kością


'k100' : 81
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]09.01.17 23:37
Wspomnienie - do tej pory niezawodne, dające nadzieję, odpędzające strach i rozpacz teraz zawiodło. Z różdżki nie wydobyło się nic, ani jedna smuga światła, o kunie nie wspominając. Zabawa w chowanego mogłaby być równie dobrze wspomnieniem należącym do kogoś innego, jakąś wątłą namiastką życia nieznajomej osoby.
Rozejrzyj się. Czy szczęście może jeszcze w ogóle istnieć? Nie widzisz tego, jak zwykle nie widzisz.
Słowa rozbrzmiały gdzieś przy uchu Herewarda, wyszeptane pełnym jadu głosem jego matki, tak jakby stała obok syna. Nikogo jednak tam nie było. Były tylko zakapturzone postaci, które zaczęły okrążać klęczącego wśród uschłych wrzosów mężczyznę. Świat wypełniał się płaczem, krzykiem, raniącymi słowami a ostatecznie również świszczącym oddechem dementorów. Robiło się coraz zimniej, coraz ciemniej, a Barty'ego zaczynało opuszczać wszystko to, co było w nim jasne i dobre. Już go wysysały. Jeszcze tylko kawałek, a potwory znajdą się przy nim, złożą na jego ustach pocałunek - jakże bardziej przerażający, potężny i brzemienny w skutki od tego, który ledwie parę dni wcześniej podarowała mu Eileen. Nawet on traciło swój blask w obliczu otaczającej go grozy. Czy noc miała dla Herewarda zapaść już na wieczność?
Możliwe. Jednak wtedy w jego głowie zadźwięczało czysto niczym kryształ jedno, jedyne zdanie, przebijając się przez kakofonię wokół niego, kakofonię czegoś gorszego od śmierci.
Szczęście można znaleźć nawet w najciemniejszych czasach, trzeba tylko pamiętać, aby zapalić światło.

|Na odpis masz 24 godziny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]11.01.17 19:56
Nie wyszło mu. Kolejna rzecz w życiu, która mu nie wyszła. Znowu miał ochotę się poddać. Odrzucić różdżkę, oddać się losowi gorszemu od śmierci. Zasłużył na niego. Za wszystko, co w życiu zrobił, zasłużył. Klęczał przed dementorami uwięziony we własnych koszmarach, w których nie potrafił znaleźć iskierki nadziei. Iskierka. Jedno zdanie, które przebiło mgłę beznadziei i strachu. Światło. Nie był tym samym człowiekiem, który uczył się czarować patronusa wiele lat temu. Nagle wydało mu się oczywiste, że powinien znaleźć inne wspomnienie. Wspomnienie, które stanie się też symbolem jego zmiany. Pomyślał o Eileen, o ich pocałunku. To jednak nie było to, to nie było wspomnienie symbolizujące jego zmianę, miało w sobie gorycz rozczarowania. Potem przed oczami zobaczył wygaszacz i twarz profesor Bagshot. Pomyślał o Zakonie, o Gwardii, o spotkaniu, na którym usłyszał, że można z ideą Albusa Dumbledore'a związać się trwalej niż magią pióra. Nie jesteś tchórzem, Herewardzie, ani głupcem. Słyszał głos, który go o tym zapewniał. Nie był tchórzem, już nigdy więcej nim nie będzie. Nie podda się tylko dlatego że znowu mu nie wyszło. Taka decyzja wymaga wielkiej odwagi i determinacji. Tak, determinacji, tego właśnie potrzebował. Skupił się na świetle płynącym z słów Bathildy Bagshot. Skupił się na magii Zakonu, na Gwardii, do której zdecydował się dołączyć. Postarał się wyprzeć wszystko inne, zostawić tylko światło płynące ze wspomnień o wierze w niego, o misji, jakiej się podejmował, o ścieżce, którą obierał. I jeszcze raz spróbował klęcząc przed napierającymi dementorami, z uniesioną głową, bez strachu w oczach. Cokolwiek miało się stać, będzie walczył do końca, nawet jeśli oczywistym było, że przegra.
- Expecto patronum.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]11.01.17 19:56
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : rzut kością


'k100' : 85
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]16.01.17 16:51
Chłodna noc pełna cieni osaczała Herwarda z każdej możliwej strony, wdzierała się gwałtem do jego świadomości i czyniła weń pustki. Pozostawało tylko to, co sugerowała mu obecność dementorów oraz to, co sam sobie dopowiadał na tej podstawie. Przerażające, jak negatywne emocje potrafią zawładnąć człowiekiem i powalić go na kolana.
Będąc w tym krytycznym położeniu, teoretycznie w punkcie z jednym możliwym wyjściem - gorszym od śmierci - Hereward nie porzucił nadziei, nie ostatecznie. Postanowił spróbować raz jeszcze, ale przy drugim wypowiedzeniu inkantacji w swoją głowę wtłoczył wspomnienie zupełnie inne, całkiem świeże i dzięki temu niezwykle wyraźne. Hereward nie był już do końca starym sobą. Gdy tylko w jego jaźni rozgościła się myśl o tym, że wierzy w siebie i w to o co postanowił walczyć, a wspomnienie spotkania i pierwszego kroku wykonanego w kierunku poświęcenia dla idei wypełniło go do reszty, wraz z jego słowami z różdżki wystrzeliło światło, a z nim patronus: tumak, błyskając ostrymi zębami i przecinając blaskiem pazurów mrok rzucił się zwinnym skokiem w kierunku najbliższego z dementorów, by następnie zacząć krążyć wokół Barty'ego. Zataczała coraz większe koła, aż w końcu nie dało się dojrzeć jakiegokolwiek cienia na wrzosowisku. Kuna zatrzymała się naprzeciw Herewarda,wpatrując się w mężczyznę przez moment, nim nie rozwiał jej w nicość delikatny podmuch wiatru.
Otaczała go cisza. Mijały sekundy, a nowo odzyskany spokój zakłócił wiatr, nabierający siły z każdą chwilą, pędzący ku wrzosowisku z szumem sosen. Przeszyło go zimno, wicher rozpędzał się coraz mocniej porywając ze sobą drobinki piasku. Po chwili wszystko wokół przypominało środek burzy piaskowej, siekającej każdy odsłonięty kawałek skóry, wdzierającej się szorstkimi ziarenkami w nos, do uszu, oczu, ust, a także pod ubrania. Pozostanie w miejscu niosło ze sobą ryzyko - pogrzebania żywcem lub uduszenia się wirującymi w powietrzu drobinami pyłu i piasku.

| Na odpis masz 24 godziny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]16.01.17 21:54
Patrzył jak jego wierny przyjaciel, tumak rozprawia się z dementorami. Nie czuł szczęścia, próżno było nawet poszukiwać ulgi. Klęczał jakby wyprany z uczuć. Coś w nim pękło, kiedy z jego różdżki wyleciał świetlisty patronus przywołany wspomnieniem tak różnym od tego, na które zwykł reagować. Hereward nie czuł szczęścia, czuł spokój. I było to najwspanialsze, co od dawna go spotkało. Wiedział, że postąpił dobrze. Nie uciekał, stawił czoło losowi gorszemu od śmierci. Zmienił się. Nie był pewien czy najlepsze, wiedział tylko, że tej zmiany potrzebował. Tym razem nie schował głowy w piasek. Tym razem to piasek sam postanowił go pochłonąć. Kiedy jasność zastąpiły niewielkie drobinki wirujące wokół niego coraz szybciej, uderzające boleśnie o odkrytą skórę twarzy i dłonie, zdał sobie sprawę, że to dopiero początek. Ale był gotów. Spróbował naciągnąć szatę na usta, żeby piasek nie wlatywał mu do nosa, przestał go dusić. Podniósł się chwiejnie z klęczek targany wiatrem, boleśnie siekany złocistymi drobinkami. Pochłaniała go burza pisakowa, nawet nie mając żadnej znajomości w tym zakresie, wiedział, że jeśli się nie ruszy - pogrzebie go żywcem. Zaczął stawiać niepewne kroki przesuwając się w stronę lasu. Wiatr między drzewami powinien być mniejszy. Zacisnął dłoń na różdżce swojej siostry i ruszył do sosen, między którymi zwykł się z nią bawić. A przynajmniej taką miał nadzieję. Piasek pchał mu się do oczu utrudniając dostrzeżenie czegokolwiek, wiatr targał jego ubraniem i nim samym, zimno przedzierało się przez szatę. Parł jednak naprzód. Nie mógł dać się zabić. Nie teraz.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]17.01.17 23:31
Powstanie z klęczek i przejście choćby kawałka drogi w stronę lasu było nie lada wyzwaniem. Widoczność była prawie zerowa, a utrzymanie się na nogach nie raz stanowiło problem. Dedukcja Herewarda, jakoby w lesie wiatr miał mniej wdawać się we znaki była całkiem poprawna - najpierw jednak należało tam dotrzeć by móc przekonać się na własnej skórze, czy wśród sosen znajdzie swoje schronienie przed burzą piaskową. Co rusz w mężczyznę uderzały silniejsze podmuchy wiatru niosące nowe porcje piasku, zmieniając nieznacznie kierunek, w którym podążał. Chociaż szata naciągnięta częściowo na twarz zapewniała Herewardowi w pewnym stopniu swobodę oddechu to czuł, jak wszędobylskie drobinki zaczynają ocierać mu skórę - szczególnie dotkliwie zaczęły uwierać go w butach. Otwieranie oczu w panujących warunkach było praktycznie awykonalne bez jakiejkolwiek osłony.
Sytuacja wcale nie poprawiała się z biegiem czasu, a wiatr był wciąż przeraźliwie chłodny. Nagle nadeszło kolejne uderzenie żywiołu, które zachwiało profesorem, ostatecznie ciskając go na topioną w piachu glebę. Nie dało się jednak wyczuć pod nią ostrych wrzosowych gałązek. Jeżeli jakimś trafem Herewardowi udało się utrzymać odpowiedni kierunek, to musiał być już całkiem blisko krawędzi lasu.

| ST dotarcia do granicy lasu wynosi 60. Do rzutu doliczana jest statystyka sprawności.
Na odpis masz 24 godziny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hereward Bartius [odnośnik]18.01.17 2:40
Czuł jak z każdym krokiem, o który walczył ze wzmagającą się burzą piaskową, na jego ciele otwierają się nowe rany. Małe rozcięcia, które piekły nieprzyjemnie bombardowane kolejnymi ziarenkami piasku. Chwiał się. Stawiał czoło wiatrowi i rosnącym mu pod stopami wydmom, w których zaczynał się zatapiać coraz bardziej. Jego pięty paliły niemiłosiernie przy każdym ruszeniu stopą. Piasek dawno zdarł już skórę, teraz wgryzał się głębiej. Wchodził wszędzie, wpadał do oczu. Hereward szedł już nawet nie patrząc specjalnie na drogę - i tak jej nie widział. W jego myślach nie było już miejsca na nic, tylko na walkę o przetrwanie. Porzucił drogę odwrotu, gdy postanowił stawić czoło dementorom, nie myślał już nawet o tym, by się poddać. Musiał przebrnąć przez zamieć, musiał. Wiatr porwał go, rzucił o piasek, który tak szybko pokrył jeszcze niedawno piękne, fioletowe wrzosowisko. Teraz nic już po nim nie pozostało, nawet zapach. Barty miał wrażenie, że nawet do jego pamięci dostał się piach, przykrył sobą wspomnienia. Zgłuszył wszystko oprócz jednej myśli - musisz iść. Więc szedł. Tam, gdzie miał nadzieję znaleźć choć odrobinę spokoju. Na przekór wiatrowi, na przekór wszechobecnemu piaskowi.


Ocalałeś, bo byłeś pierwszy
Ocalałeś, bo byłeś
ostatni

Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Re: Hereward Bartius [odnośnik]18.01.17 2:40
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : rzut kością


'k100' : 81
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hereward Bartius Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Hereward Bartius
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach