Wydarzenia


Ekipa forum
Latorray Shacklebolt
AutorWiadomość
Latorray Shacklebolt [odnośnik]06.03.17 11:12

Latorray Shacklebolt

Data urodzenia: 01.06.1931
Nazwisko matki: Crouch
Miejsce zamieszkania: siedziba w Sussex
Czystość krwi: szlachetna
Status majątkowy: bogacz
Zawód: prowadzenie własnego sklepu
Wzrost: 162
Waga: 42
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: ciemna skóra, nieokiełznane włosy, białe blizny na łopatkach;


To ja Twoja córka.
Wspinam się na palce i robię staranny obrót. Moja siostra chwieje się lekko obok mnie i opada z gracją na ziemię, sekundy wcześniej niż ja. Sztywne, napięte mięśnie, pozwalają mi gładko ułożyć stopy w pozycji trzeciej, by nacieszyć się tą niewielką wygraną czasową. Ty, matka, babcia, goście. Wszyscy podnoszą się z miejsc i klaszczą. Grzeczność wymaga od nich uprzejmych uśmiechów i ledwo słyszalnego uderzania dłonią o dłoń. Większość z nich dryfuje myślami w nieznanym mi kierunku. Nie widzę ich, tylko Ciebie, jak zrywasz się z fotela, aż nazbyt entuzjastycznie wiwatując.  Po chwili porywasz mnie w ramiona i kładziesz mnie na ramieniu, jakbym była niewielkim kotem. Teraz wszyscy są zmuszeni zaśmiać się z sytuacji i udawać lekkie wzruszenie, nawet jeśli są lekko zniesmaczeni Twoją bezpośredniością. Nie jesteś jak inni arystokraccy ojcowie. Wesoły, uśmiechnięty, często żartujesz, chodzisz w niezwykle barwnych, czarodziejskich szatach.  Piastujesz wysokie stanowisko w Ministerstwie Magii, którego jeszcze teraz nie rozumiem. Pławie się w chwale i Twojej dumie. Moją życiową aspiracją jest być najlepszą córką jaką mogłeś sobie wymarzyć. Każde słowo, które wypowiadasz jest moją mantrą. Przedstawienie się kończy i wysyłasz mnie do innych bogatych chłopców i dziewczynek, by dorośli porozmawiali sami. Kiedy trzeba, chętnie pouczam dzieci, kiedy wyrażają się zbyt dobrze na temat mugoli. Nie mają racji. Od Ciebie wiem, że są gorsi od nas. Nie są nam potrzebni w żadnym wypadku, doskonale radzimy sobie sami. Nasza niechęć to jednak za mało, żebyśmy mówili głośno o eksterminacji.  
Moja matka prosi mnie na stronę, ale ja tak naprawdę cały czas wyglądam do Ciebie. Delikatne dłonie mierzwią mi włosy i co jakiś czas strzepują niewidoczny pyłek z ramion. Jest pełna gracji, spokojna, zawsze pachnie kadzidłami, a jej strój pasuje kolorystycznie do Twojego. Zatraciła większą część siebie od kiedy jest z Tobą. Wyssałeś z niej wszelkie własne zainteresowania, a wszystkie ubrania, które przywiozła ze swojego rodzinnego domu gniją od dawna w odmętach naszej piwnicy. Nie pamiętam jej innej niż teraz. Jest Twoją kopią, wiecznie uśmiechniętą, żartującą, zdominowaną. Całkowicie zatopiona w jamajskiej kulturze, zupełnie niezwiązaną z jej korzeniami. Nie myślałam nigdy o tym, czy jest szczęśliwa. Często żartuje z Tobą, ze mną, więc nigdy nie przechodzi mi przez myśl jak to jest być jedynie cieniem drugiej osoby. Jeszcze długo nie uzmysłowię sobie jak bardzo wpłynąłeś na myślenie każdej kobiety w tym domu. Nie zauważę jak bardzo jesteśmy uzależnione chęcią bycia Twoim ideałem. Prawdopodobnie gdybym ja, matka i Van stanęły przed lustrem Ain Engarp, tam byłbyś ty. Uśmiechnięty jak zawsze, klaszczący, pełen aprobaty dla naszych działań.  
Jednak czy nie miałam szczęścia, że nie byłeś okrutnym ojcem?




To ja, Twoja tajemnica.
Ravenclaw! Och, jaka byłam szczęśliwa, podchodząc do niebieskiego stołu. Jak niewiele rozumieliśmy z tego co dzieje się na zewnątrz, poza murami zamku. Przejęci tylko naszymi małymi problemami.
Zaplanowałam nasz ślub, kiedy nasze spojrzenia skrzyżowały się przed klasą eliksirów, a ty przekazałeś mi informację na temat dodatkowych lekcji transmutacji, dla uczniów wybitnych z tej dziedziny. Potem poznaliśmy się bliżej i moje początkowe oczarowanie starszym chłopcem, z którym mam podobne zainteresowanie znika w sposób naturalny. Stajemy się najlepszymi przyjaciółmi, którzy dzielą wspólną pasję. I to jaką! Naszym nauczycielem transmutacji jest sam Albus Dumbledore, a ja chłonę jego wiedzę, urzeczona nową dzieciną magii. Jego śmierć dotyka mnie głęboko, jednak jestem dopiero w trzeciej klasie i nie przeżywam odejścia profesora tak mocno jak starsi uczniowie. Ale szlocham gromko, wtulona w Ciebie, przeklinając jego zabójcę. Imię Tom Riddle przewija się w mojej młodości po szkolnych korytarzach, a ja jedynie raz wpadam na niego, by być pod ogromnym wrażeniem jego wyglądu, dopóki nie odejdzie ze szkoły, zanim ja stanę się nierozsądną nastolatką. Razem dorastamy, przeżywmy pierwsze niespełnione miłości, zwierzamy się ze swoich problemów, poglądów. Wspólnie kochamy i nienawidzimy. Dopiero w ostatniej klasie przypominamy sobie o swojej płci, kiedy mój odważny gryfon całuje mnie niespodziewanie, przechadzając się po błoniach. Nie jesteśmy bezmyślni, już wcześniej rozważałam o tym, i ty na pewno też, że bylibyśmy dobrym małżeństwem. Z dobrych rodów, świetnie się znamy i rozumiemy. Ale dopiero tym pocałunkiem uświadamiasz mi, że to wszystko może się spełnić. Twoje wargi są delikatne i przyjemne w dotyku, a ja dopiero teraz czuję jak Twój zapach na mnie działa. Twoje włosy są gładkie i miękkie, nie tak nieokiełznane jak moje. Mam szesnaście lat i nie wiem czy to miłość, czy zwykłe pożądanie i mam tego nigdy nie odkryć. Przez tydzień pławimy się w swojej nastoletniej miłości. Ukradkowo łapiesz mnie za rękę pod stołem w Wielkiej Sali. Całujemy się gwałtownie w pustym szkolnym korytarzu i równie gwałtownie odrywamy się od siebie, gdy słyszymy echo nadchodzących kroków. Wieczorami uśmiecham się do swojego lusterka i delikatnie opuszczam ramionami bluzki. Czy myślisz o mnie teraz? Czy myślałeś o mnie w taki sposób przez ten cały czas? Jak często myślałeś o mnie bez ubrania? Rumienię się na te bezwstydne pytania i pełna ekscytacji kładę się spać. W moim lustrze Ain Engarp byłbyś tylko ty i ja. Wtedy nic więcej nie potrzebowałam do szczęścia.  
Najbardziej lubię w Tobie to, że znasz mnie doskonale i akceptujesz mnie w każdym calu. Co więcej, fascynują Cię moje badania na temat starej magii voodoo. Chociaż przez ostatni tydzień częściej wspominasz o tym jak bardzo muszę być rozciągnięta. Dziś byłabym zażenowana takimi słabymi insynuacjami, wtedy tylko chichotałam nerwowo. Po siedmiu dniach prosisz mnie o pomoc. A może to ja Ci ją oferuję? Twój kuzyn jest półkrwi i chcesz mu zrobić głupi żart. Jeśli rzucisz zaklęcie, wszyscy będą mogli sprawdzić, że to ty. Jednak,  gdy skorzystamy z magii voodoo, powinniśmy być poza podejrzeniami. Wcale nie wymyśliliśmy tego na ostatnią chwilę. Już od dawna robię odpowiednią laleczkę, a ty sam mi podsunąłeś pomysł na obiekt testów. Dziś ma być wielki dzień. Zamykamy się w ciasnym pomieszczeniu, po cichu delektując się dotykiem swoich kolan i rzucamy zaklęcie. To był wyborny żart. Nogi Twojego pół-krwi kuzyna zamieniają się nagle w świńskie nogi. Podobno akurat schodził po schodach, więc sturlał się po nich, a wszyscy wokół śmiali się głośno. Jak bardzo żałowaliśmy, że nie widzimy jak próbował wstać z miejsca na swoich racicach! Albo zobaczyć jego twarzy, kiedy zorientował się co mu się przydarzyło! Nasze lekko spocone ręce szukają się nawzajem, uścisk pełen niezdrowego podniecenia.
W końcu leży w skrzydle szpitalnym, a my nie wiemy jakie będą konsekwencje naszego czynu. Lata świetlne trwają przesłuchania na temat sprawcy nieszczęśliwego zdarzenia. Wszyscy wiedzieli, że nie pałaliście do siebie miłością, więc byłeś jednym z pierwszych podejrzanych. Siadam za wielkim biurkiem nauczycielskim i z niewinnym uśmiechem bredzę słodkie kłamstwa na temat naszych pocałunków w schowku na miotły. A może mówiliśmy o pustej klasie? Nie pamiętam. Nie otrzymałam jednak dyskrecji o którą prosiłam. Rodzice Twojego kuzyna chcieli wiedzieć kim jest Twoje alibi. Wkrótce państwo Shackelbolt otrzymują prześmiewczy list gratulacyjny z okazji nowego zięcia. Nie wiedziałam, że już wtedy szykowali moją suknię ślubną i ściskali ręce moim planowanym teściom.  
Nawet nie zdążyłam mieć złamanego serca, kiedy rodzice wysłali mi informację z prośbą o natychmiastowe zerwanie kontaktu z Tobą. Moja ręka już dawno została zarezerwowana przez kogoś innego. Poddałam się biernie temu procesowi, bo wtedy już wiedzieliśmy, że Twój kuzyn choruje na świniowstręt. Jego nogi pomimo tego, że wyglądały normalnie, już nigdy nie działały tak jak powinny. Rozstajemy się w milczeniu, pożerani wyrzutami sumienia. Mijamy się na korytarzach nie patrząc już sobie w oczy.  
Jednak czy nie miałam szczęścia, że mieliśmy chociaż ten tydzień?  



To ja, Twoja niedoszła ukochana.
Suknia jest odrobinę za duża. Odkąd dowiedziałam się, że kogoś okaleczyłam, nie było ze mną najlepiej. Zawsze byłam szczupła, ale teraz kości wyglądają jakby miały podrzeć moją gładką skórę. Matka przeklina, mój ojciec się martwi. Krawcowa próbuje zacisnąć ciasny gorset wokół mojej talii osy. Macha różdżką w lekkiej panice, a ja wybucham płaczem przez całą stresującą sytuację, chociaż przed chwilą opowiadałam jakiś żart. Mam skłonności do nagłych wybuchów emocji. Kiedy nie mogę już ukrywać wszystkiego za słodkimi uśmiechami, staję się nieprzewidywalna. Wszyscy uciekają w popłochu z pokoju, kiedy gorące łzy zaczynają zdobić moje policzki, szyję, dekolt, sukienkę, a nawet włosy. Tylko moja siostra potrafi mnie uspokoić. Zawsze używa tych samych jaśminowych perfum, które mieszają się z trującym zapachem farby.  Ty na pewno nie panikujesz tak jak ja.  Moja siostra pociesza mnie Tobą. Mówi o tym jakie mam szczęście. Szepcze sekrety, które o Tobie słyszała. Podobno masz zostać uzdrowicielem. I jesteś ryży. Żartuje sobie z tego, że nasze dzieci będą mieć hebanową skórę i rude włosy. Zaczynam śmiać się na taką tragedię, a jej dłoń ociera mi resztki łez.
Na nasze pierwsze spotkanie jestem ubrana w błękitną sukienkę z kanarkami. Należy do mojej siostry, która dała mi ją widząc w jakiej panice, nie mogę znaleźć odpowiedniego stroju. Długo maluje mnie i bezskutecznie próbuje upiąć moje kręcone włosy. Jestem zestresowana, ale równocześnie odrobinę podekscytowana. A kiedy Cię zobaczyłam! Wyglądałeś tak poważnie, w końcu jesteś kilka lat starszy, ale równocześnie dostojnie. I faktycznie jesteś przystojny. W moim zwierciadle Ain Engarp, byłbyś też zadowolony w czasie naszego pięknego ślubu. Uśmiecham się uprzejmie, zarzucam włosami, opowiadam kilka żartów na temat aranżowanych małżeństw. Ale nic Cię nie bawi i w końcu czuję się jak na najbardziej niezręcznej randce mojego życia. Gasisz jak nikt inny mój entuzjazm i optymizm. A nasze spotkania są jednym momentem, w których nie śmieję się radośnie ze wszystkiego. Ponieważ nic Cię nie interesuję przynoszę różne skrawki materiałów i ziół, by szyć z tego niewielkie stroje dla laleczek voodoo. Nie masz pojęcia do czego mi te mały ubranka, ale chyba pewnego dnia martwisz się, że myślę o dzieciach, bo w końcu pytasz mnie dla kogo to robię. Uśmiecham się promiennie, mówiąc, że nie musisz się przejmować, to dla moich magicznych lalek. Nie mówię jakich, żebyś się nie przestraszył jeszcze bardziej, chociaż może doskonale to wiesz. Muszę przyznać, że czasem wyobrażam sobie, że jedna z nich będzie wyglądać tak jak ty, a ja złamię jej kark, żeby tylko mnie uwolnić się z tej niezręcznej ciszy, okalającej nas za każdym razem. Kto by przypuszczał, że dwójka ładnych, wygadanych osób może usiąść naprzeciwko siebie i cierpieć bolesne męki, raniąc się bez słów.
Jestem przekonana, że gdybyś nie był taki uparty, byłbyś ze mną szczęśliwy. Po prostu nawet nie starałeś się mnie poznać, dlatego Twoje odrzucenie przepełnia mnie takim bólem. Nie kochaliśmy się, nie zależało mi na Tobie, ale słysząc o zerwaniu zaręczyn wpadam w szał. W moim wielkim pokoju rozrzucam wszystkie rzeczy, w niemym okrzyku. Masz ogromne szczęście, że jestem jeszcze taka młoda. Chociaż nienawidzę Cię z całego serca, nigdy nie powstała Twoja laleczka. A kiedy widzimy się po raz ostatni uśmiecham się serdecznie i mówię, że tak będzie lepiej dla naszej dwójki, bo zdecydowanie nie pasowaliśmy do siebie. Chociaż skąd tak naprawdę mogłeś to wiedzieć? Może pasowaliśmy do siebie jak bratnie dusze? Może nasze dzieci miałyby brązową skórę i piękne rudawe włosy?  Nigdy się tego nie dowiemy. Ale to Ciebie do dziś obarczam winą za to co stało się później z moimi związkami.
Bo wkrótce mojego ojca dopada choroba, żerująca na nim od urodzenia.  Nie przejmuj się, nie obwiniam Cię o to!  Kto mógł wiedzieć, że akurat w takim momencie, zwykle silny i żwawy lord, legnie na łóżku, by nigdy więcej z niego nie wstać z taką energią jak zawsze. Moja siostra zajęta jest swoim małżeństwem, a ja i matka próbujemy długiej rehabilitacji. Wiem, że matka mnie potrzebuje i nie mogę jej teraz zostawić. Z resztą nikt nie myśli w tej chwili o moim zamążpójściu. Mam dopiero dwadzieścia lat, więc najpierw chcemy poradzić sobie z chorobą ojca. Z resztą, skoro on jest niesprawny nikt nie interesuje się moim panieństwem. Niestety okazuje się, że długo trwa zanim ktokolwiek zwróci na to uwagę. Na dodatek jest to mój wuj, który czuje się upoważniony do tej roli, skoro mój ojciec nie jest w stanie tego robić. I wiąże mnie, o zgrozo, ze starszym o  kilka dekad mężczyzną. Ktoś wciska na mnie suknie ślubną i ustalana jest data. Moja matka stara się temu zapobiec, ale wydaje się, że nic już nie zrobi, bo jest tylko kobietą z chorym mężem.
Mój drugi, podstarzały narzeczony umiera tydzień przed ślubem. Żaden tragiczny wypadek. Spał i nigdy się nie obudził. Był zwyczajnie sędziwy i tylko kwestie finansowe sprawiły, że mój wuj chciał mnie koniecznie oddać. Wszyscy oddychają z ulgą, a ja po półtora roku poznaję kolejnego kandydata.  
Jestem już lekko naznaczona dwoma nieudanymi zaręczynami, a moja siostra zginęła zaledwie rok temu. Jestem emocjonalnym wrakiem, może dlatego Macmillan, który ma być moim mężem okazuje się być porażką. Udaje normalnego, przyjemnego mężczyznę. Moja nadzieja odradza się powoli, kiedy ze spotkania na spotkanie jest coraz lepiej. Dopóki nie wyczuwam od niego alkoholu.  Codziennie witam go zuchwałym pocałunkiem w policzek, tylko po to, żeby sprawdzić, czy dzisiaj pił. Wkrótce nie muszę tego robić, bo już otwarcie przy mnie wyjmuje piersiówkę i z naszych spotkań wychodzi kompletnie pijany. Nie mam zamiaru za niego wychodzić, ale ojciec nie może mnie przed tym obronić, matka mi nie wierzy, a ja sama, cóż mogę zrobić?  
Mój trzeci, pijany narzeczony umiera trzy tygodnie przed ślubem. Po wypiciu zbyt dużej ilości alkoholu wpada do jeziora na własnej działce. Po raz kolejny zostaję sama, a mój ojciec wraca do zdrowia. Oddaje mi niewielki sklep babki do prowadzenia, żebym na chwilę zaszyła się w nim, dopóki plotki o tym, że mam coś wspólnego ze śmiercią moich narzeczonych nie wygasną. Noszę czarne, ciężkie stroje i zamykam drzwi ciasnego sklepu. Swoje bóle topię w eliksirach spokoju, albo w moich wieczornych furiach, kiedy demoluję swoje niewielkie mieszkanie. Krzyczę w poduszkę, obgryzam perfekcyjne paznokcie, rozmazuję ciężki makijaż, rwę ubrania i zasypiam ciężko, by kolejnego dnia wstać i zrobić swoje. Niewielka laleczka spoczywa na dnie kufra.  Nie mogła być spalona, bądź zniszczona, bo to samo stałoby się z ciałem mojego niedoszłego ukochanego. Czekam na odpowiedni moment, by jej się pozbyć, póki co jest pilnie strzeżona w niewielkim pudełku zamkniętym krwawą pieczęcią.  
Gdybyś nie był taki uparty, nigdy by do tego nie doszło. Poznałbyś mnie i docenił. Nigdy nie byłabym negatywnie naznaczona, nikt nie pomyślałby, żeby dać mi starszego mężczyznę, czy pijaka. Ja sama uważam, że swoją przereklamowaną miłością, zniszczyłeś moje życie. Wymieniłeś mój zły los, na Twoje szczęście. I nawet nie wiem, czy to wiesz.  
Jednak czy nie miałam chociaż trochę szczęścia, że nie wyszliśmy za siebie, by być nieszczęśliwi na dobre i na złe?



To ja, Twoja jedyna siostra.
Moja siostra była piękna. I jedne co wiem na pewno, to że obydwoje byliśmy pod jej równie mocnym wrażeniem. Ludzie łaknęli jej towarzystwa, szukali jej uwagi, dokładnie tak samo jak w przypadku mojego ojca. Pamiętam jak śmiałyśmy się z Ciebie, po waszym pierwszym spotkaniu. Padło wtedy wiele podłych słów na Twój temat, których na szczęście nigdy nie poznasz. Jednak sam to na siebie sprowadziłeś swoimi buńczucznymi tekstami, czy dzikim wyglądem. Dlatego powinieneś zrozumieć jak bardzo odczułam wasze małżeństwo jako odebranie mi najbliższej osoby na świecie. Nienawidziłam Cię kiedy byłam nastolatką. Miałam piętnaście lat, kiedy lekko obrażona stałam w pierwszym rzędzie na pięknym ślubie.  Byłam przekonana, że moja biedna siostra będzie teraz cierpieć całe życie. Jednak okazało się, że to nieprawda. Miałeś w sobie jakieś pokłady ciepła i miłości, a ja dzięki Tobie wierzyłam nawinie, że wszystko może się dobrze skończyć. Mimo to, jesteś osobą która zabrała mi siostrę, dlatego uśmiecham się promiennie, przy każdej rozmowie, rzucając złośliwe teksty. Nie wiem, czy je zauważasz.  
Nie żyje. Czytam informację, którą ktoś napisał mi w suchym liście. Słucham pustych słów o wilkołaku. Ty jesteś tylko wdowcem, ja straciłam najważniejszą osobę na świecie. Odczuwam tak wielki ból, jak nigdy wcześniej. Coś rozrywa mnie od środka. Słone, piekące łzy spływają mi po policzkach.  Upadam na ziemię i krzyczę w niebogłosy. Nie miałam pojęcia, że smutek jest tak silny. Kulę się na ziemi szlochając,  a moje plecy dosłownie wychodzą z siebie. Wydaje mi się, że mam skrzydła i mogę teraz polecieć do niej. Wznieść się do nieba, piekła, czy w inne mistyczne miejsce, w którym może być jej dusza. Budzę się w mungu, już bez skrzydeł, bez bólu i dalej bez mojej siostry. Cierpię na rozrost Albioni, a moja kariera baletnicy kończy się w ciągu jednej sekundy. Nie mam już nic na czym mi zależy. Przelewam resztki swojej miłości w moją siostrzenicę. Tak piękną, tak podobną do niej. Obarczam Cię bezsensowną winą o jej śmierć. I szczerze mówiąc wydaje mi się, że mogłeś mieć coś wspólnego z jej wypadkiem, bo nie znam Cię tak dobrze i każdy jest moim wrogiem. Kto wie, może chciałeś mieć po prostu wolną rękę? Jesteś na moim radarze i powoli tkam laleczkę składającą się z Twojej paskudnej brody, którą gubisz tak często w moim nowym sklepie, chociaż nawet tego nie widzisz.  
Odkąd ona umiera, budzę się każdego wieczoru zlana potem. W snach goni mnie wilkołak, uciekam przerażona a potem wpadam w Twoje ramiona. Ciepła krew zalewa Twoją twarz, kiedy wyznajesz mi, że ją zabiłeś. Budząc się nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem. Jednak najważniejsze jest dla mnie, że nienawidzę wilkołaków. Wszyscy znali moje negatywne podejście do wil. Odkąd byłam w szkole wyrażałam się wyjątkowo nieprzyjemnie na temat tych pięknych, słowiańskich istot. W końcu te piękne kobiety zamieniają się w potwory przez zbyt duże emocje. A jak można zapanować nad samym sobą wystarczająco? Cała moja rodzina od pokoleń dzielnie walczy o brak najmniejszych praw dla tych  cudownie wyglądających istot, które obnoszą się swoimi blond włosami i bladą cerą, co ponoć jest synonimem piękna. Od wieków oskarżamy je o rasizm, a teraz potępiamy również wilkołaki. Po jej odejściu, staję się istnym radykałem w kwestiach zarówno związanych z wilami, jak i wilkołakami. Uważam, że obie te rasy są zabójcze i powinno trzymać się je w zamkniętych rezerwatach. Obydwa gatunki są teraz dla nas podludźmi. Stoją na niższym szczeblu niż mugole. W ciągu ostatnich dwóch lat, mój ojciec stanął z powrotem na nogi i teraz może wykrzykiwać obelgi na temat wrogich ras. Na drzwiach mojego nowiutkiego sklepu wisi tabliczka: Wilkołakom i wilom, wstęp wzbroniony. Mszczę się na całej rasie za błąd jednego z nich. W Ain Engarp, zobaczyłabym moją siostrę. Tylko ją.
Jednak czy nie miałam szczęścia, że chociaż była dla mnie, przez te kilkanaście lat?



To ja. Sama.
Moje krew jest rozrzedzona, od kiedy staliśmy się szlachtą, która musi się wżeniać w bogatych ludzi, o twarzach białych jak mleko. Jednak moja prababka ma skórę czarną, pomarszczoną jak heban. To u niej, w jej śmierdzącym śmiercią pokoju uczyłam się podstaw voodoo. Najstarsza osoba w rodzie Shackelbolt przekazuje całą swoją wiedzę wybrańcom. Mężczyźni znacznie rzadziej są biegli w tworzeniu śmiercionośnych laleczek. Jedyna rzecz, w której możemy być lepsze od nich. Kiedy dostałam list zapraszający mnie do Hogwartu, zostałam wezwana przez moją prababkę. Na Jamajce, w czasie pogrzebu ludzi odziewają biel, dla nas jest to kolor szczęścia, nadziei, oraz przejścia duszy w inne, lepsze miejsce. Kolor wielkich zmian, wszelkich ważnych uroczystości. Rzadko zrzucamy nasze kolorowe szaty, by ubrać doniosłą biel. W białym beciku pokazujemy nowo narodzonego Shackelbolta. Na pierwszy sabat wybieramy suknię równie starannie, co tą do ślubu, w takim samym kolorze. Jeśli ubieramy białe szaty na pogrzeb, jest to z naszej strony najwyższe wyróżnienie. I w końcu kiedy po praz pierwszy uczymy się naszego spadku. Trzęsę się cała kiedy prababka tłumaczy mi podniosłym głosem zasady. Mam dopiero jedenaście lat i nie mogę tego robić samodzielnie. Pokazuje mi materiały, zioła, zwierzęta. Z wszystkiego można zrobić laleczkę. Najważniejsza jest jednak odrobina czarnej magii, którą możemy zrobić prawdziwą krzywdę. Na początku uczyłam się jedynie wymagań, zasad, sposoby szycia laleczek. Składamy wieczystą przysięgę w wieku trzynastu lat, kiedy po raz pierwszy uczymy się szczegółów czarnej magii. Nie możemy nikomu zdradzić sekretów magii voodoo, oprócz naszych dzieci, wnuków, bądź prawnuków. Tylko jeśli uznamy, że są tego godni. Każdy ma podobno swój materiał, który jest do niego najbardziej dopasowany. Moja babka laleczki robiła z lnu. Ja również z tego próbowałam, ale okazało się, że to nie jest moja dziedzina. Dopiero po latach prób, praktyki, tysiącu wypróbowanych materiałów odkryłam złoty środek, którym okazała się być skóra pająka. Zaczynam powiększać i hodować, te przydatne zwierzęta. Wystarczy, że zrobię laleczkę, ukradnę Ci kawałek włoska, skóry, czy paznokcia i nie możesz czuć się bezpieczny.  Działają jak amulety, tylko nie musisz ich dotykać, by stała Ci się krzywda. Mogę jej złamać nogi, utopić w wannie, spalić w kominku. Mogę rzucić kilka zaklęć transmutacyjnych, bądź klątw, tak jak przypadku zwyczajnych amuletów. Nie mogę przesadzać z ilością czaru zawartego w lalce. W moim sklepie rozstawione są najróżniejsze jamajskie rzeczy. Od ubrań, przez barwniki, składniki do eliksirów, zwierząt, aż po kawę i przyprawy. Za cienką kotarą, czystokrwiści mogą za niebagatelną cenę zranić swoich wrogów. Dalej dużo się uśmiecham, jestem uprzejma i miła. Próbuję doceniać wszystko co mam, bo jestem optymistką. Czasem wybucham jak tykająca bomba, nic nie może mnie powstrzymać. Waham się między jedną prawdą, a drugą, nie mogąc się zdecydować po której stronie barykady powinnam stanąć. Czas mija nieubłaganie, a ja coraz bardziej się boję, że nikt mnie nie okiełzna.  





Patronus: Wrona jamajska, wygląda jak jej tutejsza przedstawicielka. Jest odrobinę mniejsza, oraz ma inny kolor, chociaż tego nie można zobaczyć. Moja siostra miała zasłony w pokoju, w te drobne, czarne ptaki. Gdy myślę o naszych wspólnie spędzonych chwilach, w tle widzę szeleszczące zasłonki w czarne kruki. Moim pierwszym patronusem był pająk. Zmienił się we wronę po śmierci siostry.  


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 0 Brak
Zaklęcia i uroki: 3 +1 (różdżka)
Czarna magia: 12 +3 (różdżka)
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 10 +1 (różdżka)
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 2 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Opieka nad magicznymi stworzeniamiIII10
ZielarstwoIII10
Starożytne runyIII10
KłamstwoII5
Historia MagiiI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Szlachecka etykietaI0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Brak -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Tworzenie magicznych amuletówIII25
Literatura (wiedza)I1
Malartstwo (wiedza)I1
Muzyka (wiedza)I1
AktywnośćWartośćWydane punkty
BaletII7
Latanie na miotleI1
Taniec balowyI1
Reszta: 0

Wyposażenie

różdżka, krwawa pieczęć, oswojony pająk, teleportacja, sowa, 12 punktów statystyk

Gość
Anonymous
Gość
Re: Latorray Shacklebolt [odnośnik]18.03.17 22:25
Gotowe!
Gość
Anonymous
Gość
Latorray Shacklebolt
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach