Wydarzenia


Ekipa forum
Allison Borgin
AutorWiadomość
Allison Borgin [odnośnik]07.03.17 22:12

Allison Diana Borgin

Data urodzenia: 31 marca 1921
Nazwisko matki: Ollivander
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożna
Zawód: łowca magicznych artefaktów, pomaga dziadkowi w sklepie i kolekcjonuje użyteczne informacje skrycie marzy o karierze naukowej
Wzrost: 162 centymetry
Waga: 48 kilogramów
Kolor włosów: brązowe o ciepłych, orzechowych refleksach
Kolor oczu: ciemnobrązowe
Znaki szczególne: pasmo włóknistej blizny, ciągnącej się szpetnym szlakiem przez lewe przedramię; bystre spojrzenie, które osiada z niemałą uwaga; aura tytoniu krążąca wokół sylwetki



To wszystko?
Krawędzie warg (wyblakła czerwień znaczona wąwozem spierzchnięcia) rozchodzą się ociężale – wysiłek paradoksalnie nadludzki w niezwykle banalnym ruchu, ruchu codziennym, nieopieranym nigdy na fundamencie myślenia; strumień wydychanego powietrza aparat mowy obarcza dwoma słowami, których widmo, równie paradoksalnie, lekkim dotykiem odciska się niczym rozżarzone żelazo.
(Pobladła twarz, sine cienie, wypełzłe na dolne powieki.)
Tkwi w tym amalgamat określeń, mnogość wymieszanych emocji: złość, smutek, ironia, z a w ó d. Żal nad własnym, odrywającym się życiem, które niechybnie wymyka się z objęć palców.

To wszystko?

Nienawidzi tego pytania.

Porusza się cicho, sunąc wśród rozrzuconej szarości, dławionej wyłącznie tańczącym płomieniem świecy. Stawia kroki ostrożnie, miękko lądując stopami na wysłużonej, drewnianej powierzchni – krok jeden i krok następny, wgłębiają przeżarty gdzieniegdzie parkiet, komentujący skrzypieniem każde z powstałych ugięć. Kładzie opasłe tomiszcze na blacie biurka, a serce kurczy się żywiej razem z momentem otwarcia.
Jak kiedyś – podobna wizja, prawda? łudząco podobna – drobne, dziecięce dłonie taszczą pokaźną lekturę, do resztek skąpaną w drobinach kurzu. Siada naprzeciw regału, przejeżdża opuszką palców po wypukłym tytule, pochłania wzrokiem stronice – czyta, na głos, wyraźnie, by inne księgi słyszały, by się nie obraziły, aby nie czuły samotne, dziś nie ich kolej, lecz ona przyjdzie – zapewnia po kilka razy. Brat, dostrzegając w końcu codzienny rytuał, podchodzi i z jego gardła wybiega głośny dźwięk śmiechu, na co w gwałtownym zdenerwowaniu paliczki zaciskają się w pięści i bledną kłykcie – a kilka najbliższych tomów omal nie spada z półki prosto na jego głowę (w porę dał radę uskoczyć, tłumiąc swój rechot z szybkością równą inicjowania). Wszystko wypiera kiełkujące uczucie dumy.
Ona, starszy brat – wzór mimo wszystko, stawiany przy celach działań, ojciec – surowy, pozbawiony współczucia nabytych otarć (palących nieustannym pieczeniem) tudzież mozaik siniaków, prawiący (w swojej opinii) przydatne sformułowania pouczeń i matka – kontrastująco ciepła, lecz przy tym równie wymagająca. Nie rozumiała z początku, co połączyło ich losy – bliskich znajomych z Hogwartu (literatura równie pasjonowała ojca jak rodzicielkę), relacji, dla której sprzeciwiła się woli rodu. Później jednak zaczynała dostrzegać, tę nietypową więź zrozumienia i akceptacji, przy jakiej zbędne stawały się nawet słowa. Owa siła, okazywała się trwałym spoiwem, trzymającym ich razem mimo upływu czasu – żłobiącego bezwzględnym biegiem siateczki zmarszczek  w ich twarzach. Dobre dzieciństwo, nieprzygniecione pretensją.
Ale już nie jest dzieckiem.

Uśmiech był niczym promienie światła, rozjaśniające przybraną formę ekspresji; subtelne uniesienie kącików, usta w kształcie łagodnie zatoczonego łuku – przebijały dotychczas szczelną kopułę myśli, odgradzającą od codziennego świata. Uśmiech w połączeniu ze wzrokiem posyłanym zza stronic, w niewzruszenie otulających ich warstwach bibliotecznego myślenia.
We wzorzec Krukonki wpasowała się idealnie – czując się w nim nadzwyczaj swobodnie i lekko. Większość czasu poświęcała nauce, wolne chwile spędzając w skromnym gronie przyjaciół, o których nigdy nie zabiegała z przesadą. Początkowo neutralny stosunek do pochodzenia z rodzin mugolskich, był wypierany przez lata pielęgnowaną pogardą, nad jaką pieczę sprawował brat-Ślizgon. Odsuwała się od nich, powoli, lecz nie widziała potrzeby jawnie prawionych szykan. Z uwagą przyglądała się rywalizacjom Quidditcha, na trzecim i czwartym roku nawet znajdując miejsce w reprezentacji, na pozycji jednego ze ścigających.
Wspaniała pamięć, mówiła matka – podobno odziedziczona po niej, sprawiała, że wszelka wiedza, tłoczona w obręb umysłu, przychodziła jej teoretycznie z łatwością; jedynie teoretycznie, gdyż nadmiar niepotrzebnie wchłanianych, składających się na monument pamięci faktów, twarzy widzianych ludzi, zdań czytanych dla przyjemności lektur, tworzyły w jej głowie chaos utrudniający zesłanie skupienia. Potrafiła – oraz potrafi pamiętać wiele, lecz są to jedynie oschłe obrazy, niechcące naginać się elastycznie pod wpływem dalszych, myślowych procesów. Pilność, niemniej jednak oraz systematyczność, którym nie w sposób zaprzeczyć, doprowadziły ją do zdobycia wysokich ocen; także wzrastała w niej fascynacja wobec teorii magii i zaklęć, jakich to listę pragnęła swoim wkładem poszerzyć.
Pomiędzy spleceniem poświęcanego nauce czasu, można dostrzec wtrącenie dość wyjątkowe – wtrącenie osoby odrobinę starszego chłopca, który chociaż – z początku, wydawał się natarczywy, z nieznanych przyczyn dążący do prowadzenia rozmów, później – zaskarbił dla siebie ciepłe zabarwienie sympatii. Chłopiec stał się mężczyzną, pracującym w biurze aurorów.
Ona zaś coraz częściej narzuca złudzenie kłamstwa.

Śmiertelny Nokturn nie pozostał w jej oczach długo okrytą chałatem nieświadomości abstrakcją – ojciec wprowadzał wpierw brata, który po ukończeniu szkoły pomagał w sklepie, by później mogła dołączyć i ona, dowiadując się więcej o zarządzaniu oraz technikach rozmów z klientem.
Łączyła ich z bratem silna, nieustępliwa mimo zdarzających się incydentów konfliktów; oboje potrafili docenić zdolności drugiego, wspólnie stwarzając zgrany, dwuosobowy zespół. Więź ta zacieśniła się silniej razem z odbywanymi eskapadami poza granice Londynu – zgodnie ze słyszalnymi wzmiankami bądź też pewnymi ustaleniami miejsca transakcji. Nie tylko wznosząca się nad Tamizą stolica, co również opuszczany był teren państwa, wszystko celem zasilenia artefaktami sklepu. Wtapiała się w ten schemat posłusznie, nie okraszając go nawet szczyptą zastanowienia; po prostu, rodzinna tradycja, czujny wzrok dziadka czuwający bez przerwy nad interesem – prowadzonym wraz z rodem Burke. Pewnego razu niewiele zabrakło, by oboje, wraz z bratem, stoczyli się ku sczerniałej przepaści śmierci, pułapki bez wyjścia, snu oblepiającego bezdusznym i zimnym końcem. Podczas nabywania w jednej z brudnych, podejrzanych – tak zwanych – karczm, o próchniejącej już boazerii oraz skrawkach wymienianego światła przez drobne, nieliczne szyby, ktoś – nie wiadomo do teraz dokładniej, rozniecił formułą zaklęcia ogień. Ledwie udało im się ujść z życiem; wie, skąd ogień okazał się trudny w walce. Czarnomagiczny, jednym ze swych pióropuszy musnął skórę pamiętnym zetknięciem, do dziś widoczną wyraźnie blizną po oparzeniu.
Przed trzema latami brat – który zagłębiał ją w czarną magię (powodowała równą, o ile nie większą ciekawość, zwiększaną systematycznie wspólnie z drążeniem poznania), przybliżył jej temat organizacji, w której szeregach znajdował się jeszcze od szkolnych czasów. Rycerze Walpurgii, gdzie dołączyła i ona, bez potrzeb długiej perswazji; w dużej mierze motywowana doskonaleniem własnych zdolności, lecz również przez wzgląd na konieczność krycia się z magią, nieprzepadania za mugolami i ich magicznym potomstwem (przestała wątpiąco pytać; nawet, jeżeli któraś z części zastanawiała się nad tym poważnie – kwestionując prawdziwość, zdławiła w końcu te głosy).
Ojciec tymczasem powoli gasnął, zmieniając się – niczym usychająca powoli roślina, której liście pożera sukcesywnie żółknienie. Odziedziczona po babce z rodu Slughorn klątwa Ondyny, nasilała się atakami – na które przyjmowane mikstury odnosiły coraz to mniejszą skuteczność. Musiała spoglądać na to z bolesną biernością; ciągle ma przed oczami chwilę ostatniej rozmowy, silnego paroksyzmu choroby targającego wyniszczonym ciałem o jasnej, stającej się pergaminową skórze.
Zmarł nocą.
Pociągnęło to za sobą sznur konsekwencji – również trudności matki w zaadaptowaniu się do nowych warunków; już nigdy nie potrafiła się w nich odnaleźć. Postępujące zmęczenie i przekonanie o (wielokrotnie hiperbolizowanych) problemach, ogarniające ją  zaniki pamięci, wreszcie – nieopuszczanie własnej sypialni. Opinia magipsychiatry stwierdzała jasno, oparta na argumencie zwiększenia intensywności objawów, potrzebę przeniesienia jej do szpitala. Odwiedza ją tak często, jak może.
Właściwie - na chwilę obecną - została sama (brat wyruszył jakiś czas temu w podróż, aby wzbogacić ich o kolejne czarnomagiczne przedmioty).

Dostrzegasz więc, Allison – marzenia osnute mgłą tego, co nieuchronnie odeszło, stawiane przez ciebie cele, ciągle trawiący głód braku wiedzy, którą pragnęłaś i którą pragniesz posiadać. Gdzie znajdują się planowane, pierwsze sukcesy, kiedy twój cień rzutuje na brudny, powykrzywiany szlak ulicznego bruku?, gdy siedzisz oraz wpatrujesz się z zamyśleniem, jak pająk zjeżdża po lichej nici i macha gałązkami odnóży w powietrzu – przędąc kolejną, lepką pułapkę? Gdzie podziały się twoje marzenia, gdzie jest twój dalszy rozwój?
Teraz nie marzy. Wciąż marzy?
Wrażenie tli się pod skórą, jest jeszcze, gdzieś, lecz n i e może.

To wszystko?

Czy odpowiedź pojawi się
dziś
jutro
pojawi się kiedykolwiek?

(zamyka oczy; światło przedzielone zasłoną powiek mieni się rozlewaną czerwienią)

milczy



Patronus: zatrzepotała skrzydłami, odnajdując swój dom poza gniazdem (nastroszyła pasiaste pióra, przedrzeźniając jastrzębia). Kukułka. Odmienna od reszty ptaków.

Przywoływana myślami na temat brata, skupiona na wspólnie spędzonych chwilach.















Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 0 Brak
Zaklęcia i uroki: 22 +3 (różdżka)
Czarna magia: 5 +1 (różdżka)
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 0 Brak
Eliksiry: 1 +1 (różdżka)
Sprawność: 0 Brak
BiegłośćWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
KłamstwoIII10
RetorykaI2
ONMSI2
SpostrzegawczośćV35
Ukrywanie sięIII10
Zręczne ręceIII10
ZarządzanieI5
Latanie na miotleI1
Reszta: 0

Wyposażenie

różdżka, teleportacja

Gość
Anonymous
Gość
Re: Allison Borgin [odnośnik]07.03.17 22:13
podbijam, w razie czego :pwease:
Gość
Anonymous
Gość
Allison Borgin
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach