Wydarzenia


Ekipa forum
Constantine William Ollivander
AutorWiadomość
Constantine William Ollivander [odnośnik]10.03.17 15:44

Constantine William Ollivander


Data urodzenia: 15.01.1935r
Nazwisko matki: Greengrass
Miejsce zamieszkania: Silverdale w hrabstwie Lancashire
Czystość krwi: szlachetna (czysta)
Status majątkowy: bogaty
Zawód: młodszy uzdrowiciel w szpitalu św. Munga
Wzrost: 180 cm
Waga: 70 kg
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: liczne ślady zadrapań na klatce piersiowej oraz niewielka blizna na zewnętrznej stronie ręki po ugryzieniu przez Błotoryja.



There lies a kingdom in my heart
A reign of light that lights up the dark
There's nothing to do, I just do it
Nothing but love under the sun.


Cofnijmy się do dnia piętnastego stycznia tysiąc dziewięćset trzydziestego piątego roku. Właśnie nastawał wieczór a na zewnątrz panował chłód, co oznaczało że mocno wiało a temperatura była minusowa. Ziemię przykrywała całkiem spora warstwa śniegu. W fotelu siedziała kobieta która uśmiechała się sama do siebie, chociaż jakby ktoś na nią spojrzał tak z bocznej perspektywy, to można było uznać, że uśmiecha się w stronę kominka, w którym ogień płoną i dawał ciepło. Przy kobiecie, siedziała jej sześcioletnia córka Artemisa. Niespodziewanie, kobieta wstaje i zdaje sobie sprawę, co się właśnie zaczyna dziać...
Po kilku godzinach, które dla Odetty Ollivander zdawały się trwać w nieskończoność, na świat przyszedł chłopiec. Trzecie dziecko w rodzinie a drugi syn. Pierworodnym był Ulysses, który w maju kończył 11 lat, co oznaczało że zaczynał szkołę ale nie taką zwyczajną, ponieważ ta oto rodzina, była rodziną czarodziejów tak więc dzieci z takowej rodziny, trafiały do szkoły Magii i Czarodziejstwa a dokładniej do Hogwartu.  
Kiedy Marcus tzn. Pan Ollivander przybył do szpitala i dowiedział się, że ma kolejnego syna, bardzo się ucieszył. Chłopiec otrzymał imię Constantine a na drugie William. Od małego uczono go tego, że nie wszystko należy do niego oraz szacunku wobec rodziny. Mimo że na początku było ciężko, bo malec dość często płakał i należał do tych dzieci, które są bardzo energiczne to rodzice mimo wszystko kochali go tak samo a zarazem byli cierpliwi. Ta cierpliwość się opłacała, ponieważ Kostek inaczej się zachowywał gdy miał pięć lat to znaczy, lubił bawić się z rodzeństwem lub nawet i innymi dziećmi.
Miłość państwa Ollivander wydała na świat kolejne dziecko właśnie wtedy, gdy Constantine miał pięć lat. Tym razem narodziła się córeczka, którą nazwano Ophelia lecz we wrześniu, przyszła kolej na jedenastoletnią Artemisę by zacząć naukę w Hogwarcie, co skutkowało tym, że w domu została już tylko dwójka dzieci oraz państwo Ollivander. Kostek nie chciał się rozstawać z siostrą oraz bratem, ponieważ nie wiedział co sam będzie robił w domu. Tak więc, długo tulił się najpierw do najstarszego brata a potem do siostry. Gdy pociąg ruszył, pięcioletni chłopiec, machał na pożegnanie i jak już maszyna zniknęła z pola widzenia, wrócił z rodzicami do domu, gdzie z utęsknieniem czekał na powrót rodzeństwa. Oczywiście z czasem, ta tęsknota robiła się co raz mniejsza, ponieważ chłopak znajdował sobie co raz to różne zajęcia a to w domu a to poza domem jak już był nieco starszy.  Odkąd pamiętał, uczono go dobrych manier w stosunku do innych, kultury osobistej oraz jak powinien się zachowywać przy stole. W końcu wywodził się z rodziny szlacheckiej a u takiej, było to podstawą jeżeli chodzi o zachowanie. Uczono go również gry na lutni.



Lata mijały i wreszcie Constantine doczekał się wyjazdu do szkoły. Był bardzo tym podekscytowany a jego ekscytacja zaczęła się już wcześniej, bo wraz z dniem, kiedy otrzymał list w którym była informacja o tym, że został przyjęty do Hogwartu a z drugiej strony listu, był spis rzeczy które były niezbędne. Jako że sytuacja finansowa państwa Ollivanderów, była wręcz bardzo dobra, to chłopak nie otrzymał nic po starszym bracie, tylko wszystko miał od nowa zakupione. Z błyskiem w oczach i uśmiechem na twarzy, przemierzał ulicę Pokątną, gdzie rozmieszczone były przeróżne sklepy dla czarodziejów. Po powrocie do domu, młody Ollivander nie mógł zasnąć i wpadł na pomysł, że przejrzy podręczniki. Ostatecznie skończyło się tak, że zasną z jedną a reszta upadła na podłogę.
Pierwszego września, udał się wraz z rodziną na peron dziewięć i trzy czwarte, gdzie stała lokomotywa i czekała na uczniów. W tym roku, Constantine nie jechał sam. Towarzyszyła mu siostra, która rozpoczynała właśnie siódmy rok w szkole. Przez całą drogę, zastanawiał się gdzie trafi. Czy zostanie przydzielony tam gdzie brat a może jednak gdzieś indziej. Oprócz domysłów, chłopak uciął sobie krótką przerwę oraz rozmawiał z kilkoma innymi uczniami. Warto tu napomknąć, że Kostek nie miał problemów z zawieraniem przyjaźni. Był otwarty i czasami nawet dowcipny.
Po tym jak dojechał na miejsce, wszyscy uczniowie zostali zaprowadzeni do Wielkiej Sali, gdzie były ogromne stoły na których można było dostrzec różne przekąski. Ceremonia przywitania uczniaków, trochę trwała, bo przecież należało przedstawić nauczycieli, wystąpił chór a dopiero potem, nadeszła kolej na przydzielenie pierwszorocznych. Po pewnym czasie, Constantine usłyszał swoje imię i nazwisko. Spojrzał na nauczycieli a potem na stołek na którym miał usiąść. Przełknął ślinę i niepewnym krokiem ruszył przed siebie, wchodząc po schodkach. Usiadł, patrząc przed siebie i słuchając, co Tiara powie.
Ravenclaw! Usłyszał i z uśmiechem zszedł ze stołka a następnie, zajął miejsce przy którym siedzieli Krukoni.
Pierwszy rok minął mu normalnie. Zawarł pierwsze przyjaźnie, wiedział z kim na pewno nie ma zamiaru się zadawać. Bardzo mu się spodobało na lekcjach zielarstwa oraz transmutacji. Bywało że był pytany, co słychać u Ulka i co aktualnie robi. Podczas pierwszego roku, Constantine, jako że miał już styczność z miotłą, nie miał najmniejszego problemu z przywołaniem jej do siebie ani tym bardziej lataniem. Ogólnie lubił latać na miotle tyle że musiał uważać ze względu na swoją chorobę, klątwę Ondyny. Był zły że na nią chorował, bo gdyby nie ona, to by próbował wstąpić do drużyny quiditcha a tak, to musiał jedynie podziwiać rozgrywki z trybun.



Na drugim roku, chłopak był bardzo ciekawski Hogwartu i bywało, że wieczorami wymykał się z dormitorium aby pochodzić po zamku. Raz nawet udał się do zakazanego lasu ale niestety, został nakryty przez Prefekta i skończyło się na szlabanie oraz utracie sporych punktów dla domu. Starał się jakoś naprawić ten błąd jednak, to wcale nie było takie proste ale na szczęście, przyjaciele stali po jego stronie i jakoś tak wyszło, że po pewnym czasie, już większość jego znajomych mu wybaczyła ten incydent.
Z roku na rok, chłopak wysyłał co raz mniejszą ilość listów do rodziny. Jedynie bratu odpisywał regularnie oraz zwierzał mu się ze wszystkiego. Traktował brata nie tylko jako członka rodziny ale również jako najlepszego przyjaciela. Nie malało jego zainteresowanie do zielarstwa, często nawet specjalnie zostawał po lekcji i z zaciekawieniem przyglądał się roślinom a potem albo szedł do biblioteki aby sprawdzić co i jak działa dane zielsko. Niekiedy wchodził też w konwersację z nauczycielem aby wprowadził go w tajniki zielarstwa.



Trzeci rok oprócz tego iż odkrył, że jego boginem jest Szyszymora to wtedy również dopiero zaczynał rozumieć że czuje coś do innej czarownicy. Często na zajęciach, zamiast słuchać nauczycieli, to myślał właśnie o Victorii (bo tak się owa dziewczyna nazywała), która tak samo należała do Ravenlawu. Dopiero podczas wycieczki do Hogsmede, na którą dostał zgodę od rodziców, powiedział przyjaciołom że musi coś załatwić a tak naprawdę, zależało mu aby porozmawiać z dziewczyną. Nim się do tego zabrał, trochę minęło ale w końcu, gdy dostrzegł że Vick siedzi sama w kawiarni, pewnie podszedł do jej stolika.
- Cześć...mogę się dosiąść? - Zapytał z lekkim uśmiechem. Dziewczyna popatrzyła na niego i zamrugała kilkakrotnie, jakby chciała się upewnić że dobrze usłyszała.
- Jasne, siadaj. - Odpowiedziała wreszcie i uważnie przyglądała się Constantinowi. Chłopak nie czekając dłużej usiadł koło niej albo raczej naprzeciwko. Przez chwilę panowała niezręczna cisza ale wreszcie została przełamana dzięki temu, że dziewczyna zaczęła rozmowę. Następnie, razem chodzili po wiosce, zachodząc do kilku różnych sklepików aż wreszcie wycieczka dobiegła końca i trzeba było wracać do zamku. Oczywiście, w powozie Kostek zajął miejsce obok kumpli, którzy zaczęli o wszystko pytać. Jak się okazało, najpierw śledzili przyjaciela i dziewczynę ale potem uznali, że nie będą im przeszkadzać. No to młody Ollivander wszystko opowiedział i szczęśliwy położył się spać. Miał przemiły sen z którego wyrwał go kumpel, który szykował się na zajęcia i niezbyt cicho się zachowywał. Już Kostek miał jemu coś powiedzieć ale ostatecznie odpuścił i również zaczął się przygotowywać do zajęć. Tego dnia zaczynał od obrony przed czarną magią. Na eliksirach przez pomyłkę, dodał złego składniku przez co jego wywar po prostu wybuchł i nieco przypalił mu brwi. Podirytowany nauczyciel ostrzegł Ollivandera, że jeżeli nie będzie słuchał, to czeka go szlaban, bo on nie zamierza tolerować czegoś takiego. Po zajęciach, chłopak wrócił do dormitorium albo raczej wpierw do łazienki aby umyć twarz i choć trochę przestać śmierdzieć spalenizną. Po wyjściu z łazienki, w pokoju wspólnym, podeszła do niego Victoria która zaoferowała swoją pomoc w eliksirach. Constantin zgodził się i zapytał, jak może się jej odwdzięczyć. Dziewczyna pomyślała chwilę aż wreszcie wymyśliła, że w zamian chłopak nauczy ją grać w szachy, co się jemu bardzo spodobało, bo co jak co ale szachy to była jedna z gier, które uwielbiał. Tak więc, dzięki Victorii Kostek zaliczył eliksiry a Vicki, umiała grać w szachy. Gdy zbliżał się koniec roku, obiecali, że będą pisać do siebie listy. Wakacje jak zwykle, minęły bardzo szybko i nim się chłopak obejrzał, rozpoczynał się czwarty rok.



Po powrocie do szkoły, chłopak od razu po uroczystości, wrócił do swojego łóżka i położył się spać. Nie miał pojęcia co sprawiło, że czuł się aż tak zmęczony. Śnił mu się koszmar, a dokładniej, znajdował się w jeziorze, z którego nie mógł się wydostać. Nagle zaczął się topić a w uszach słyszał jakieś niezrozumiałe szepty. Jak już znalazł się pod wodą, niespodziewanie pojawił się tryton z wielkimi pazurami i czerwonymi oczami. Przerażony chłopak, obudził się i spojrzał w stronę okna, za którym wciąż widniał księżyc. Próbował się uspokoić i czym prędzej bo wiedział, że inaczej może się to źle skończyć ale ostatecznie zaczął z powrotem normalnie oddychać. Nie mogąc zasnąć po tymże koszmarze, chłopak założył buty i wyszedł z pokoju sypialnego. Usiadł sobie w pokoju wspólnym i zaczął przeglądać gazetę, którą ktoś zostawił na stoliku. Po pewnym czasie, oczy same mu się zamykały więc udało mu się ponownie zasnąć tyle że nie poszedł do łózka, tylko zasnął na kanapie. Obudziły go kroki uczniów, którzy byli gotowi na zajęcia. Młodzieniec wstał i od razu wrócił do pokoju aby się przebrać z piżamy w szkolne szaty. Jako że się spieszył, to niechlujnie miał zawiązany niebieski krawat a koszuli nie dopiął na ostatni guzik, poprawił się w trakcie zajęć. Wiedział że jak się spóźni, to czeka go kara. W ostatniej chwili zdążył i zajął miejsce obok kumpla. Dostrzegł też, że Vick zmieniła miejsce. A konkretniej, siedziała z chłopakiem, chociaż wcześniej siedziała z przyjaciółką. Uznał że to pewnie tylko na jedne zajęcia więc nie zawracał tym głowy dziewczynie. Po zajęciach, zaczął grać z przyjacielem w karty i dostrzegł, jak jedna z Krukonek na niego patrzy. Niezbyt wiedział o co jej chodzi ale nie interesowało go to zbytnio. Po wygranej rundzie, uznał że musi się przejść. Opuścił więc dormitorium i wyszedł na dziedziniec. Szedł w kierunku wieży w której znajdowały się sowy. Wszedł do środka i dostrzegł coś, co sprawiło że miał ochotę krzyczeć. Victoria całowała się z tamtym gościem, obok którego siedziała obok w ławce. Mocno zdenerwowany tylko zacisnął pięści ale ostatecznie, opuścił sowią wieżę bez słowa lecz nie wrócił do zamku. Poszedł nad jezioro a potem do szklarni. Nie odzywał się do dziewczyny przez dobrych kilka miesięcy ani także nie odpowiadał na jej listy. Uznał że skoro jest taka spostrzegawcza, to sama zrozumie dlaczego chłopak przestał się do niej odzywać. Próbował o niej zapomnieć ale to wcale nie było takie proste. W ramach odwetu, umówił się z Krukonką, która patrzyła maślanymi oczyma na chłopaka. Dość często można ich było razem zobaczyć. Pod koniec roku, oficjalnie zostali parą. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że on wciąż kochał Victorię, bo to o niej wciąż myślał i to o niej czasami śnił.



SUMY czyli w rozwinięciu Standardowe umiejętności magiczne (sprawdzające wiedzę z transmutacji, zaklęć, eliksirów, astronomii, obrony przed czarną magią, zielarstwa, historii magii), to właśnie czekało Ollivandera na piątym roku. Zdawał sobie sprawę, że musi je dobrze zaliczyć bo inaczej nici z bycia uzdrowicielem a właśnie nim chciał zostać jak już skończy Hogwart. Tyle że po tych egzaminach, czekają go jeszcze w siódmej klasie Owutemy z takich przedmiotów jak: obrony przed czarną magią, transmutacji, eliksirów, zaklęć oraz zielarstwa. Dlatego też, bywało że zbywał swoją nową dziewczynę tym, że musi się uczyć z resztą nie oszukiwał jej. Bo jak jemu naprawdę zależało, to nie odpuszczał. Miał zamiar pokazać nauczycielom, na co go stać. Z Victorią wciąż nie rozmawiał.
Raz przypadkiem wpadł na nią w biegu na schodach ale nie zatrzymał się, tylko biegł dalej. Dzięki temu, że w poprzednich latach, zdobył sobie sympatię u nauczycielki z zielarstwa, ta dawała mu potrzebne materiały i doradzała z jakich książek ma się uczyć do egzaminów. Najbardziej obawiał się eliksirów, bo mimo że wcześniej udało mu się je opanować to teraz jakby zapomniał o wszystkim. Dlatego też uznał że porozmawia z Victorią. Akurat tak się złożyło, że spotkali się w bibliotece. O dziwo, dziewczyna była sama tak więc chłopak usiadł koło niej. Zaczął coś mówić ale nie dokończył, ponieważ Vicki wstała i zostawiła go. Spojrzał w jej stronę ale ona się nawet nie odwróciła. Ostatecznie pomógł mu kolega, któremu wcześniej Kostek pomógł w transmutacji.  Wyniki egzaminów przyszły w wakacje. Udało mu się zaliczyć wszystko, nawet eliksiry. Wiadomo, jedne przedmioty poszły mu lepiej a inne gorzej ale z większości miał powyżej oczekiwań, może tylko z dwóch przedmiotów otrzymał Zadowalający. Bardzo się z tego ucieszył a nawet urządził imprezę dla znajomych aby uczcić zdane SUMY. Jak Constantine wybierał się do szkoły na szósty rok, wraz z nim do szkoły jechała również Ophelia, najmłodsza z rodzeństwa Ollivanderów. Chłopak był przekonany, że jego siostra trafi tam gdzie on i gdzie był wcześniej Ulysses ale los tak chciał, że młoda trafiła do Hufflepufu. Cieszył się, że nie do Slytherynu, bo wtedy mogłoby nie być za dobrze. Oczywiście jak mógł, to pomagał siostrzze oraz stawał w jej obronie, jak widział że ktoś nie daje jej spokoju. Co jak co ale nie pozwoli na gnębienie swoich bliskich. Dla rodziny i najlepszych przyjaciół, był w stanie zrobić wszystko. Dosłownie.



Siódmy rok, również miną mu szybko, ponieważ czekały go kolejne egzaminy. Dzięki nim, ścieżka na młodszego uzdrowiciela będzie dla niego otwarta. Wciąż spotykał się z Susan (tak się nazywała Krukonka, która została dziewczyną Kostka) jednak ona wyczuwała, że to uczucie wygasa, dlatego ukradkiem podrzuciła mu cukierki nasączone eliksirem miłosnym. Tyle że cukierki wylądowały w szkolnej toalecie i rurami skończyły w jeziorze. Co jak co al potrafił wyczuć, kiedy cukierki pachniały nieco inaczej. Dlatego też, zaraz po tymże incydencie, poszedł do Susan aby oznajmić, że to koniec. I jeśli by jej naprawdę zależało, to nie zrobiłaby czegoś takiego. Po tym wydarzeniu, poszedł z przyjaciółmi do trzech mioteł aby tam, napić się piwa korzennego. Jakiś czas tam posiedzieli i wyszli dopiero, gdy kazano im wyjść. Jako że piwo sprawiło, albo raczej dodało chłopakowi pewności siebie, ten nie poszedł od razu do łóżka, tylko dostrzegłszy, że Victoria jeszcze nie śpi, podszedł do niej i nie pozwolił jej odejść, łapiąc ją za rękę. Spojrzał jej w oczy i nie mówiąc nic, pocałował ją. Ona będąc w szoku, odsunęła się po chwili. Powiedziała mu że śmierdzi piwem na co on się tylko zaśmiał. Rozkazał aby go wysłuchała więc dziewczyna posłusznie stała i patrzyła na niego. Mówił wszystko prosto z serca a konkretniej, że bardzo mu na niej zależy i chciałby przeprosić za to co zrobił. Victoria westchnęła cicho, po czym powiedziała, że rozstała się z Trevorem, ponieważ ją zdradził. Sama nie była pewna swoich uczuć ale dopiero teraz była pewna tego co czuje. Wytłumaczyła również, że Trevor całkowicie ją zaskoczył, gdyż tak nagle, zaczął być dla niej miły i w ogóle. Ta rozmowa sprawiła, że Constantine uśmiechnął się a tym razem to dziewczyna go pocałowała i pewnie doszłoby do czegoś więcej, gdyby nie to, że nagle wszedł do dormitorium znajomy chłopaka który przypomniał, że rano muszą wstać na zajęcia. Tak więc młodzieniec, pożegnał się z dziewczyną i cały w skowronkach, wrócił do komnaty gdzie znajdowało się jego łóżko a następnie położył się na swoim miejscu, zdając sobie sprawę z tego, że na to co chciał zrobić z dziewczyną, będzie musiał poczekać do ślubu. Sen przyszedł praktycznie od razu.
Następnego dnia, jako że było wolne miejsce obok młodego Ollivandera, zajęła je Vicki, bez wcześniejszego zapytania, uznając że skoro poprzedniej nocy sobie to i owo wyjaśnili, to chyba nie musiała pytać, czy może z nim siedzieć. Co jakiś czas zerkali na siebie ale mimo wszystko, chłopak starał się słuchać nauczyciela. Po skończonych zajęciach, poszedł z dziewczyną nad jezioro. Nie wiedząc czemu, lubił tamto miejsce, pomimo iż co jakiś czas, przypominał mu się koszmar z trytonami. Jednak gdy obok była Victoria, która jak się dowiedział, również była szlachetnej krwi, wszelkie troski go opuszczały. Rozmawiali dość długo, patrząc na taflę wody aż wreszcie, wrócili do zamku. Zjedli kolację w Wielkiej Sali a potem wrócili do dormitorium. I tak leciał czas. Nauka, listy do rodziny, Vicki i przyjaciele.
Wreszcie nadszedł dzień egzaminów. Zajął miejsce przy odpowiednim biurku i po otrzymaniu karty, zaczął pisać. Co pewien czas przerywał pracę, aby ponownie przeanalizować to co napisał. Gdy czas dobiegł końca, oddał swój egzamin i czekał na kolejne z pozostałych przedmiotów. Jak już było po wszystkim, zabrał swoją dziewczynę do Trzech Mioteł. Oboje wymieniali się tym, co napisali jednak chłopak uznał, że na razie chce już o tym zapomnieć, uznając że jak będzie tak będzie. Nadeszła pora wakacji, które spędzał u siebie ale tak się złożyło, że właśnie odwiedziła go jego dziewczyna. Oprócz tego, sowy przyleciały z listami. Jeden dla Kostka a drugi dla Vicki. Wyniki egzaminów. Uznali, że otworzą je na trzy i jak powiedzieli, tak też zrobili. Ona, ze wszystkiego wybitny a on, tylko obronę przed czarną magią oraz z zaklęć miał powyżej oczekiwań lecz eliksiry, zielarstwo oraz transmutację zdał na wybitny. Doskonale wiedział, że eliksiry zaliczył tak dobrze, dzięki Victorii, więc uściskał ją mocno a przy kolacji, oboje pochwalili się wynikami rodzicom Constantine'a.
Ostatni rok dla chłopaka, byłby normalny gdyby nie pewna rzecz a mianowicie, śmierć Ophelii. Zmarła z powodu choroby, na którą tak samo chorował on i jego brat. Gdy się dowiedział, że jego najmłodsza siostrzyczka nie żyje, od razu zaczął tracić oddech a przed oczami miał ciemność. Obudził się w lecznicy, obok niego siedziała Vicki oraz kilku innych znajomych. Tyle że on chciał zostać sam, co też oznajmił wszystkim zebranym. Nawet swojej dziewczynie rozkazał aby wyszła. Ona nie chciała ale w końcu odpuściła. To był kwiecień a w czerwcu kończył się rok, tyle że już nic nie miało być tak jak dawniej. Już więcej miał nie ujrzeć roześmianej twarzy siostry, nie usłyszeć jej głosu ani jej nie przytulić. Był wściekły i po części obwiniał sam siebie o to co się stało. Może gdyby był częściej blisko niej to by żyła. Takie różne gdybania przychodziły mu do głowy. Tak więc, w kwietniu, wrócił do domu i mocno wszystkich przytulił a z oczu leciały mu łzy. Nie miał ochoty ani jeść ani pić. Na nic nie miał ochoty. Chodził markotny, tak jakby dementor wyssał z niego wszystko co miał. Dopiero po miesiącu było mu nieco lepiej ale to i tak nie był już ten sam chłopak. Kto wie, może kiedyś wróci do niego ta chęć oraz radość z życia. Po części to właśnie śmierć siostry wpłynęła na to, że jeszcze bardziej zależało mu na uzdrawianiu innych, co z resztą wyznał w domu. Przyznał się, że chciałby zostać uzdrowicielem w szpitalu. Jako że najstarszy syn, pracował w sklepie z różdżkami, to Kostek mógł iść w tym kierunku, w którym chciał.
Tak że Constantine ukończył szkołę w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym trzecim roku z całkiem dobrymi stopniami, których się nie spodziewał bo doskonale pamiętał jak uważał, że albo nie zda albo zda ledwo a tu proszę. Widział uśmiechy na twarzach nauczycieli, co sprawiało że i on się uśmiechnął, pomimo że to był dzień zakończenia szkoły. Kiedy chłopak siedział przy stole i chór zaczynał śpiewać, przez głowę zaczęło mu przelatywać to osiem lat spędzonych w Hogwarcie. Radość, płacz, smutek, gniew, miłość...to uczucia, których tu doznał. Ścisnął lekko dłoń Vicki, która siedziała obok niego i mimo wszystko, nie zostawiła go, pomimo jego zachowania. Na peronie, pożegnał się z przyjaciółmi i wrócił do domu. Przywitał się z rodziną a potem, rozpakował się w swoim pokoju. Dziwnie się czuł ze świadomością, że od września nie wraca do szkoły. Teraz czekały go praktyki w św. Mungu a potem praca jako uzdrowiciel. Poszedł więc z wynikami z egzaminów do szpitala, gdzie go sprawdzono i przyjęto. Bardzo się z tego powodu ucieszył i pierwsze co zrobił po dotarciu do domu, to wysłał list do Victorii.
Czas leciał i aktualnie, Constantine zajmował stanowisko młodszego uzdrowiciela u św. Munga czyli jego marzenie, powoli zaczynało się spełniać gdyż rozpoczynał właśnie dwuletnią specjalizację. Dobrze się czuł ze świadomością, że będzie pomagł ludziom. Ah i jeszcze jedna rzecz, jako że rodzice nie wpajali mu nienawiści do mugoli, to z niektórymi był w całkiem dobrych stosunkach.




Patronus:Dlaczego lew? Może dlatego, że Constantine uwielbiał te drapieżniki. Gdyby dało radę oswoić tego zwierzaka, na pewno chciałby go mieć jako zwierzątko domowe. Aby dowiedzieć się więcej, trzeba cofnąć się do czasu, jak chłopak miał dziewięć lat. To właśnie wtedy, rodzice zabrali się całą rodziną do zoo. Kiedy Kostek dostrzegł lwa, oczy mu się zrobiły błyszczące i od razu zaczął wypytywać o tego potężnego, majestatycznego ssaka. Gdy młodzieniec chce wyczarować Patronusa, myśli o tym, jak tata zabrał jego oraz innych na Międzynarodowe Mistrzostwa w Quiditchu. To jedno z tych bardziej radosnych wspomnień, dzięki któremu udaje mu się Patronus.  


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 5 Brak
Zaklęcia i uroki: 4 +3 (różdżka)
Czarna magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 11+2 (różdżka)
Transmutacja: 6 Brak
Eliksiry: 6 Brak
Sprawność: 2 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Dodatkowy język: Hiszpański I 2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Anatomia V 35
Spostrzegawczość II 5
ZielarstwoIII 10
ONMS I 2
Silna Wola I 2
Historia magii I 2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Szlachecka etykietaI0
ZarządzanieI5
SzczęścieI5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Brak -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)I1
Muzyka (gra na lutni)I 1
Muzyka (wiedza)I 1
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI1
Taniec współczesny I1
Łyżwiarstwo I1
Taniec balowyI1
GenetykaWartośćWydane punkty
Genetyka (brak)-0
Reszta: 0

Wyposażenie

Różdżka, sowa, Pierścień z kamieniem księżycowym, teleportacja, 12 x pkt do statystyk.



Ostatnio zmieniony przez Constantine Ollivander dnia 15.03.17 23:09, w całości zmieniany 15 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Constantine William Ollivander [odnośnik]11.03.17 3:37
Gotowe, można sprawdzać Smile
Gość
Anonymous
Gość
Constantine William Ollivander
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach