Wydarzenia


Ekipa forum
Rhysand Scrimgeour
AutorWiadomość
Rhysand Scrimgeour [odnośnik]12.08.17 17:10

   
Rhysand Aeron Scrimgeour

   
Przydomki: Moonreaper, Krwawy Komandor
Data urodzenia: 01.02.1926r.
Nazwisko matki: Carter
Miejsce zamieszkania: brak stałego miejsca zamieszkania ze względu na podróże, jego mieszkanie w dalszych dzielnicach od kilku lat stoi nieużywane, pełniąc rolę graciarni, więc aktualnie wynajmuje pokój w Dziurawym Kotle
Czystość krwi: czysta ze skazą
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: były członek Brygady Ścigania Wilkołaków w Departamencie Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami; oficjalnie główny Międzynarodowy Konsultant Do Spraw Wilkołaków; nieoficjalnie szmugler rzadkich ingrediencji i magicznych użwek
Wzrost: 188 cm
Waga: 95 kg
Kolor włosów: czarny heban
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: czarne plamki na brązowych źrenicach (przez co wydają się o wiele ciemniejsze), cienie pod oczami świadczące o wiecznym zmęczeniu oraz kilkudniowy zarost, ponadprzeciętny wzrost i atletyczna budowa ciała oraz trzy blizny po pazurach przechodzące przez lewe ramię, a także kilka innych, ukrytych pod ubraniami.
   

   
-What if I fall?

-Oh, my darling, what if you fly?


Przyszedł na świat pierwszego dnia drugiego miesiąca 1926 roku, kiedy to ciemne, zimowe niebo przeszył piorun, a horyzont rozjaśniły pierwsze promienie wschodzącego słońca jutrzenki. Po dokładnie dziewięciu miesiącach i trzynastu dniach wyciągnięto go z łona Elizabeth Scrimgeour rozwrzeszczanego i przerażonego, ale był to zarazem pierwszy i ostatni raz, kiedy rodzicom dane było usłyszeć jego płacz. Chwilę później niemowlę otworzyło oczy, a skomlenie umilkło natychmiast, kiedy okazało się, że ten nowy świat jest o wiele ciekawszy od poprzedniego i w następnej sekundzie salę rozjaśnił jego szeroki, bezzębny uśmiech. Nikomu ze zgromadzonych nie przyszło wtedy do głowy, że mógł to być dopiero pierwszy zwiastun czających się tuż za rogiem kłopotów.

Kilka miesięcy później Rhysand udowodnił już, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, kiedy leżąc w łóżeczku zrzucił pluszowe zabawki z półki na drugim końcu maleńkiego pokoiku. Od tamtej pory stało się całkowicie jasne, że należy mieć go stale na oku, bo chociaż wciąż nie wydawał się do końca przekonany do tej nowej, otaczającej go zewsząd rzeczywistości, to wykazywał niezwykłą ciekawość i chęć jej poznania. Uznano, że najlepiej będzie, kiedy w tym wczesnym okresie towarzyszyć mu będzie matka. Od tamtego momentu jego życie nabrało tempa, choć nic tak właściwie na to nie wskazywało.

Rhys był zaskakująco spokojnym dzieckiem. Zdarzało mu się pomarudzić z niezadowoleniem lub głośno zaprotestować, kiedy coś szło nie po jego myśli, ale nawet jako niemowlę już więcej nie zakwilił, wprawiając tym wszystkich w głęboką zadumę. Był uparty i dziwnie nieufny w stosunku do nowych rzeczy, niechętnie godząc się na jakiekolwiek większe zmiany. Podchodził do wszystkiego z pewnego rodzaju dystansem i rezerwą tak niepodobną dziecku, że Elizabeth zaczęła się o niego martwić. Niepokój wzmógł się, kiedy dwa lata później podarowała snowi jego pierwszą magiczną miotłę, a on natychmiast odmówił nie tylko nauki latania, ale też w ogóle trzymania jej w swoich drobnych rączkach. Stało się jasne, że powodem, dla którego młody Scrimgeour zawsze toczył ze sobą wewnętrzne batalie, nie potrafiąc ocenić czy woli czegoś doświadczyć, czy też może bardziej się przed tym ukryć – był strach. Na strach jednak Lizzy znała receptę i zamierzała podzielić się nią ze swoim pierworodnym synem, wpajając mu jednocześnie podstawowe umiejętności (takie jak taniec) i ideały, które kiedyś przekazywano jej. To właśnie ona przełamywała jego opór i konsekwentnie rozwiewała wszelkie obawy, ucząc jak żyć pełną życia i chwytać każdy dzień, jednocześnie stając się panem swojego losu i ponosząc konsekwencje swoich działań. Pomogła mu zapanować nad ograniczającym strachem, nieświadomie otwierając furtkę nadciągającym kłopotom.

Can you remember who you were,

before the world told you who you should be?


W rezultacie niedługo potem Rhysand więcej czasu spędzał w powietrzu niż na ziemi, niemal przyprawiając tym rodziców o palpitacje serca. Wychowywali go jednak w domu poza czujnym okiem ciekawskich gapiów, póki nie nauczył się trzymać na wodzy swoich magicznych umiejętności. Dopiero, kiedy państwo Scrimgeour'owie upewnili się, że ich syn jest świadom problemów, które mogły wyniknąć ze zdemaskowania, posłali go do mugolskiej szkoły. Jako, że Rhys już dawno przejawiał ponadprzeciętną inteligencję szybko stało się jasne, że nic mu nie grozi. Przynajmniej nie z powodu ignorancji. Elijah i Elizabeth pragnęli, by ich syn poznał świat takim, jaki jest, a nie takim, jakim chciała uczynić go większość czarodziejów. Niemagiczni byli nieodłączną częścią ich życia, a więc należało nauczyć syna jak się wśród nich odnaleźć.

W tych burzliwych latach matka wciąż stała uparcie u jego boku. Nie tylko go wychowała, ale postawiła fundamenty, które miały mu w przyszłości pomóc stać się prawdziwym mężczyzną. To właśnie ona, kiedy Rhysand pewnego dnia wrócił do domu z podbitym okiem, nauczyła go jak zaciskać pięści i wymierzać cios, by nie zrobić sobie krzywdy; pokazała mu jak się bronić. W przeciągu kilku kolejnych miesięcy młody Scrimgeour wdawał się w nowe bójki, więc w akcie bezradności matka po raz pierwszy posłała go do kuzynostwa, by nauczył się pokory. Liczyła na to, że obecność innych dzieci władających magią pomoże mu się otworzyć, gdyż z jakiegoś powodu Rhys - pomimo umiejętności łatwego nawiązywania kontaktów - wolał trzymać się na uboczu i uparcie bronić swojej niezależności. Ta decyzja okazała się świetnym rozwiązaniem. Dwa miesiące później Lizzy powitała syna z nową porcja zadrapań i siniaków, ale z całą pewnością o wiele bardziej towarzyskiego i otwartego.

Po powrocie pałeczkę nad wychowaniem Rhysanda przejął ojciec i chociaż młody Scrimgeour całym sercem związany był z matką, a lekka nieporadność ojca w obchodzeniu się z nim nieco go bawiła, chłopak z niecierpliwością wyczekiwał dni, w które Elijah przekazywał mu swoją wiedzę. Chłonął ją z nieskrywaną ciekawością i skrupulatnie zapamiętywał, a do lekcji szermierki przykładał się o wiele bardziej niż do latania na miotle. Z biegiem czasu Rhys przywiązał się do ojca w równym stopniu co do matki i obrał sobie za cel pójście w ich ślady. Zamierzał dostać się do Departamentu Kontroli Nad Magicznymi Stworzeniami za wszelką cenę i od tamtej pory już tylko wyczekiwał sowy z listem z Hogwartu.

If it's still in your mind,

it is worth taking the risk.


Tiara bardzo długo zastanawiała się nad tym, do którego z domów ostatecznie go przydzielić. Pamiętał doskonale jej głos, kiedy szeptała mu do ucha, że w każdym znalazła dla niego perspektywy i możliwości. To nie miało jednak żadnego znaczenia, ponieważ był pewien, że w każdym z nich poradziłby sobie tak samo dobrze. Był po prostu zniecierpliwiony, ale zanim zdążył choćby unieść dłoń i zerwać magiczną czapkę ze swojej głowy, ta w końcu wykrzyknęła swój werdykt: Ravenclaw. Wydawało się, że od tamtej pory wszystko pójdzie zgodnie z jego planem.

Rok później Rhys należał już do szkolnej drużyny Qudditcha, starając się o stanowisko szukającego, które zresztą w końcu otrzymał. Okazało się, że zwinność nabyta przez niego podczas lekcji z ojcem bardzo przydała mu się na treningach. Niestety, żadne z rodziców nie było w stanie przygotować go na informację o wybuchu Wielkiej Wojny Czarodziejów chociaż już wcześniej wisiała przecież w powietrzu. Zdając sobie sprawę ze stanowisk, jakie piastowali Elizabeth i Elijah, Rhysand nie potrafił dostatecznie skupić się na nauce i z barku lepszego zajęcia włóczył się po Hogwarcie, nierzadko naginając regulamin szkoły i wdając się w bójki. Dopiero list od rodziców, w którym zapewnili go o swoim zdrowiu i dobrym samopoczuciu ostatecznie go uspokoił. Świadomość, że jego rodzina jest bezpieczna pozwoliła mu oczyścić umysł i odnaleźć nową motywację. Mimo wszystko jednak widmo wojny oraz frustrująca niepewność nadal go nie opuszczały i jeszcze tego samego roku Rhys - wykazując niezwykły talent do zaklęć i obrony przed czarną magią - dołączył do Klubu Pojedynków, by szlifować swoje umiejętności w praktyce. Kilkugodzinny wysiłek, który wypompowywał z niego nadmiar energii oraz wieczory spędzone na studiowaniu ksiąg oraz zwojów skutecznie tłumiły jego temperament.

Nauka nigdy nie sprawiała mu zbytnich problemów. Dzięki wrodzonej ciekawości i sumienności przyswajał sobie kolejne informacje ćwicząc zarówno umysł, jak i ciało wszędzie, gdzie tylko to było możliwe. Nie zawracał sobie głowy konfliktami zewnętrznymi tak długo, jak tylko otrzymywał wiadomości od rodziców. Konflikty w Hogwarcie niestety nie omijały go tak łatwo; różnice między uczniami stawały się coraz bardziej widoczne, a podopieczni Salazara z radością podburzali młodych czarodziejów i szykanowali tych pochodzenia mugolskiego, by odwrócić uwagę od tego, co knuli w tajemnicy przed opiekunami. Rhys jednak nie dał się nabrać i obserwował, dokonując kilku ciekawych odkryć i przyłapując kilku wychowanków Slytherinu na gorącym uczynku, o czym prawdopodobnie nie mieli bladego pojęcia. Jedynym czego nie znosił bardziej od przerostu ambicji była niesprawiedliwość, więc kiedy tylko w grę wchodziło dręczenie uczniów, Rhysand interweniował. Niestety, jako zwykła jednostka ciężko mu było trzymać znajomych w ryzach, więc przez kolejne dwa lata bardzo się przykładał, by na początku piątego roku nauki zostać Prefektem i móc już całkowicie legalnie utrzeć nosa wszystkim (nie tylko Ślizgonom), którzy zapominali o podstawowej zasadzie Hogwartu - równości.

Swojego stanowiska młody Scrimgeour zrzekł się kilkanaście miesięcy później tuż po pierwszym otwarciu Komnaty Tajemnic i śmierci Marty Warren, jednej z uczennic przypisanych do jego domu. Skoro nie potrafił pomóc nikomu oficjalnymi kanałami postanowił zniżyć się do najniższego poziomu. Zaniepokojeni rodzice z początku nalegali, by w obliczu niebezpiecznych wydarzeń na jakiś czas wrócił do domu, ale Rhys stanowczo odmówił. Kilka tygodni wcześniej, tuż po tym jak pokonał swoich przeciwników podczas zwyczajowych pojedynków, samemu wchodząc z nich bez szwanku, otrzymał zaproszenie do Klubu Ślimaka i pojawił się na kilku spotkaniach, by gromadzić kolejne przydatne informacje i ostateczne wcielić swój nowy plan w życie. Odzywał się na nich niewiele, wymieniając kilka zdań jedynie z tymi, którzy wydawali się warci szczególnej uwagi; w tym również z Tomem Riddle'm. Szczególny talent Rhysanda do pojedynków oraz brak jakiejś szczególnej więzi z którymkolwiek z domów najwyraźniej wzbudzał w ich kręgach dziwne zainteresowanie. Wykorzystując to oraz swoją wiedzę zawarł układ z jednym z wychowanków Slytherinu i w zamian za dochowanie tajemnicy odnośnie jego przewinień, za które mógł zostać natychmiastowo wydalony ze szkoły zażądał, by ten wprowadził go w podstawy nielegalnej, czarnej magii.

Nie potrwało to jednak długo, ponieważ Rhysowi nigdy nie zależało na zgłębieniu tajników akurat tej dziedziny magii. Pragnął jedynie nauczyć się kilku pożytecznych zaklęć, którymi w późniejszym czasie krzyżował szyki Ślizgonom. Nie był na tyle bezmyślny by przystać do ich bandy; w jego głowie wciąż tliło się dziecięce marzenie o dołączeniu do jednej z elitarnych jednostek Ministerstwa. Dlatego też z całych sił opierał się mrokowi, który w ostatnich latach nauki zewsząd go otaczał, a kilka miesięcy przed egzaminami ostatecznie zrezygnował z członkostwa w Klubie Ślimaka i na powrót poświęcił się dalszej edukacji, stawiając wszystko na jedną kartę.

Winners ar not people who never fail,

but people who never quit.


Trening jaki musiał przejść brygadzista na początku swojej kariery był niesamowicie wyczerpujący, ale Rhys ani przez chwilę nie żałował swojej decyzji. Nieważne jak bardzo jego mięśnie protestowały za dnia, a umysł nocą - nie zamierzał się poddawać bez względu na to ile razy upadnie, ile ciosów przyjmie i ile nowych propozycji złoży mu Ministerstwo. Powoli przekuwał swoje słabości w solidne filary odwagi, swoje obawy zastępował nową wiedzą, a z bólu czerpał siłę. Nawet kiedy z ledwością trzymał w dłoniach pióro powyłamywanymi ze stawów palcami, by naskrobać rodzicom kilka słów ani razu nie poskarżył się na zbyt ciężkie warunki. Obiecał sobie w końcu, że już nigdy nie będzie bezradny w obliczu zagrożenia i zamierzał dotrzymać słowa, robiąc to na własną rękę. To właśnie wtedy zainteresował się akrobatyką ekstremalną, która pozwalała mu pokonywać najróżniejsze przeszkody przy pościgu najbardziej optymalnym sposobem.

Po zakończeniu szkolenia z jednymi z najwyższych wyników oraz zaliczeniu wszystkich niezbędnych testów nie spoczął na laurach. Przez następny rok towarzyszył wielu zaprawionym brygadzistom w ich pracy i w wolnych chwilach prowadził notatki z każdej asysty, by móc w przyszłości wykorzystać je w praktyce. Tym sposobem w 1946 roku - dwa lata i sześć miesięcy po rozpoczęciu szkolenia Rhysand Scrimgeour został pełnoprawnym członkiem Brygady Ścigania Wilkołaków, czemu oddawał się bez reszty przez kolejne osiem lat. Był skuteczny, solidny i nie brakowało mu odwagi, którą czasem (nawet wśród członków oddziału) mylono z najzwyklejszą głupotą. Rhysowi zdarzało się bowiem ryzykować i narażać na niebezpieczeństwo, by osiągnąć swój cel. Jego zamiarem była jednak ochrona przyjaciół, a nie utrata własnej głowy... Pech chciał, że kilka razy zdarzyło mu się wpaść w prawdziwe tarapaty, z których zawsze udawało mu się wykaraskać, niestety nie bez szwanku, czego dowody nosi teraz z dumą na swojej skórze. Liczne blizny przypominają mu o dobrych czasach, pełnych wzlotów, ale też upadków, najczęściej bardzo bolesnych. Koniec końców jego sława prześcignęła nawet jego osobę, a jego nagłe odejście wzbudziło wiele podejrzeń. Mało kto zdawał sobie bowiem sprawę, że brygadzista, którego nie dało się złamać został... złamany.

You know my names, not my story.

You've heard what I've done, not what I've been through.


Na przestrzeni lat Rhysand dopuścił do siebie zaledwie kilka osób, którym w jakimś stopniu udało się na niego wpłynąć. Chociaż jego umysł i dusza pozostawały niewzruszone, jego serce kilka razy zabiło mocniej w efekcie szczenięcego zauroczenia. Nigdy jednak nie widział dla siebie przyszłości w gronie wielodzietnej rodziny. Kochał swoich bliskich całym sercem i gotów był ich chronić, ale nie sądził, by sam nadawał się na męża czy ojca. Zdarzało się też, że tak samo często jak łamano jego serce, on łamał cudze co nie wróżyło zbyt dobrze jego życiu uczuciowemu. Przynajmniej aż do 1953 roku, kiedy w jego życiu pojawiła się Meena - niepozorna brygadzistka hiszpańskiego pochodzenia, przydzielona do jego jednostki na zastępstwo, która w przypływie złości zamiast serca już pierwszego dnia złamała mu nos, a następnie nieodwracalnie roztrzaskała jego duszę. Rhys i Meena utrzymywali swój związek, a następnie zaręczyny w ścisłej tajemnicy przed członkami Brygady aż pewnej sierpniowej nocy, 1955 roku wszystko tak po prostu się skończyło. Banda wilkołaków, które wymknęły się spod kontroli osaczyły czarownicę w gęstej puszczy i brutalnie pozbawiły ją życia, a Rhysanda nie było wtedy w pobliżu. Dotarł na miejsce zbyt późno, by móc ją ocalić; zbyt późno, by móc cokolwiek zmienić. Niestety, wraz z odejściem ukochanej, odeszła również jego dobra strona, a mrok nieodwracalnie okrył jego rozszczepioną duszę. Tamtej nocy wyrżnął z Brygadą każdego wilkołaka, który im się sprzeciwił i czerpał z tego nieopisaną przyjemność, zapracowując sobie w ten sposób na kolejny przydomek. Następnego dnia odszedł i rozpoczął pracę na własną rękę. Wiedział doskonale, że Ministerstwo prędzej czy później zaprotestuje i sprzeciwi się jego brutalnym metodom, ale były kraje, które obchodziły się z wilkołakami o wiele mniej łagodnie i były gotowe sporo zapłacić za specjalistę od tej brudnej roboty. Tak więc Rhys został Międzynarodowym Konsultantem do Spraw Wilkołaków, na pierwszy rzut oka zaprzepaszczając wszystko, co do tej pory osiągnął. Szybko też odnalazł wiele korzyści z możliwości ciągłego podróżowania (nie do końca legalnych, rzecz jasna), które stały się jego kolejnym źródłem dochodu.  

Tym sposobem rodzina zeszła na dalszy plan, a górę wzięły mniej wyniosłe i godne poszanowania wartości. Dopiero wiadomość o chorobie ojca ściągnęła go do Londynu na dłużej, bo chociaż Rhysand stracił wiarę w większe dobro, nie zapomniał kto wcześniej z takim uporem mu ją wpajał.

   
Patronus: Obecnym patronusem Rhysa jest wilk. Jego wcześniejsza forma pozostaje nieznana. Przeobraził się on po śmierci ukochanej Scrimgeour'a; pod wpływem silnych emocji, które pozostawiły trwały ślad na jego osobowości. Wilki są stworzeniami stadnymi, ale równie dobrze radzą sobie w pojedynkę, towarzystwa szukając raz na jakiś czas. Są bardzo terytorialne i chociaż na ogół nie atakują niesprowokowane, to jeśli zostaną przyparte do muru stają się bardzo niebezpieczne. Tak samo dzieje się w przypadku, gdy chcą chronić watahę. Zwierzę to świetnie oddaje charakter Rhysanda, a aby je wyczarować, przywołuje on w pamięci obraz uśmiechniętej narzeczonej.


   
Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 15 +3 (różdżka)
Zaklęcia i uroki: 13 +2 (różdżka)
Czarna magia: 1 Brak
Magia lecznicza: 0 brak
Transmutacja: 0 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 13 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Język hiszpański:I1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
ONMSIV20
Jasny umysłIII10
Silna wolaII5
KłamstwoII5
SpostrzegawczośćII5
Historia MagiiI2
Ukrywanie sięI2
RetorykaI2
ZielarstwoI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
SzczęścieI5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Brak -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
brak-0
AktywnośćWartośćWydane punkty
SzermierkaII7
Walka wręczII7
Latanie na miotleI1
Akrobatyka ekstremalnaI1
GenetykaWartośćWydane punkty
Genetyka-0
Reszta: 0

   Wyposażenie
   

Różdżka, sztylet z domieszką srebra, który otrzymał na zakończenie służby



Ostatnio zmieniony przez Rhysand Scrimgeour dnia 20.08.17 13:45, w całości zmieniany 3 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Rhysand Scrimgeour [odnośnik]15.08.17 21:26
Chyba gotowe... :me!:
Gość
Anonymous
Gość
Rhysand Scrimgeour
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach