Wydarzenia


Ekipa forum
Olaf Drakkainen (w budowie)
AutorWiadomość
Olaf Drakkainen (w budowie) [odnośnik]06.09.18 21:44

Olaf Drakkainen

Data urodzenia: 02.05.1896
Nazwisko matki: Ostrowska
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: czysta
Status majątkowy: średniozamożny
Zawód: handlowiec, okazjonalnie konsultant policyjny i prywatny detektyw
Wzrost: 170
Waga: 84
Kolor włosów: czarne, farbowane
Kolor oczu: piwne
Znaki szczególne: charakterystyczne wąsy, dobroduszna aparycja, niewielka nadwaga, obsesja na punkcie symetrii i porządku


Pytasz dlaczego? Och, to dłuższa opowieść, mój drogi. Na szczęście teraz ci się nigdzie nie śpieszy.

Urodziłem się drugiego maja 1896 roku, o świcie nowej epoki. Moim domem była Finlandia, mam nadzieję, że wiesz gdzie znaleźć ten kraj na mapie. W Laponii, jeśli chciałbyś konkretniej wiedzieć. Ta nazwa może ci niewiele mówić, ale wśród mugoli uważana jest za dom świętego Mikołaja. Gwarantuję ci, nie można się bardziej pomylić. Tam nie ma prawa uchować się nikt święty.

Moi rodzice byli zubożałymi czarodziejami czystej krwi, ale bardzo angażowali się w sprawy mugoli. Uważali, że niczym się od nich nie różnimy, ich problemy są naszymi. Zaskoczony? Słusznie, dużo trudu włożyłem w ukrycie tego faktu. Sfabrykowałem nawet kilka dowodów. Zginęli w 1917, prawdopodobnie zabici przez bolszewików. Widzisz, moi rodzice marzyli o wolnej Finlandii, wspierali ruchy niepodległościowe. Matka pchnęła ich w tym kierunku, sama pochodziła z Polski, kraju, który na 123 lata zniknął z mapy, pochłonięty przez potężniejsze mocarstwa. Życzenie się spełniło, ale kosztowało moich rodziców życie. Czasem się zastanawiam... jak spojrzeliby na mnie po latach, może moglibyśmy być szczęśliwą rodziną... nigdy się tego nie dowiem.

Zobaczyłbyś ich miny, gdy po raz pierwszy ujawniły się moje magiczne zdolności, było to dość późno jak na powszechne standardy. Chyba myśleli, że jestem charłakiem. Mam wrażenie, iż nawet ucieszyliby się z kogoś takiego w rodzinie, tacy z nich byli niepoprawni idealiści. Wysłali mnie w wieku siedmiu lat do dalekiej ciotki, starej dziwaczki mieszkającej w Anglii. Uważali, że tam będę mógł rozwinąć skrzydła, angielska edukacja w ich opinii dalece przewyższała oferowaną przez Dumstrang. Stara Astrid Hvarson potrafiła być uciążliwa, nadmiernie przywiązana do etykiety, mażąca o życiu na salonach, mimo ubogiego statusu. Wmuszała we mnie uporczywie kolejne szlacheckie zachowania i odruchy. Jakże była denerwująca... na jej pogrzebie moje łzy były szczere, chyba pierwszy raz po powrocie z wojny. Chcesz zapytać o wojnę? Jeszcze chwilę, opowiem ci jeszcze o jednym.

Jak zapewne wiesz, w Dumstrangu nauczają czarnej magii, czego moi rodzice nie tolerowali. Na szczęście byłem w Anglii, więc mogłem bez przeszkód ruszyć do Hogwartu w 1907. Cóż to było za przeżycie, moja pierwsza podróż do Hogwartu! Płynąłem łódką w kierunku skrytego w cieniu zamku, aż kipiącego tajemnicami. Przyjęli mnie do Ravenclawu, choć w tamtych czasach wolałem iść do Gryffindoru. Byłem wtedy niepoprawnym idealistą, aż nie mogę się młodemu sobie nadziwić. To były piękne czasy, wydawały się takie proste. Odkryłem wtedy swoją pasję do transmutacji. Wspaniała sztuka, zmiana natury rzeczy. Przeczytałem chyba wszystkie książki w bibliotece o tej trudnej dziedzinie magii. Szczególnie zainteresowała mnie animagia, umiejętność zamiany w zwierzę bez użycia różdżki. W sekrecie ćwiczyłem tę umiejętność, znalazłem do tego dziwny pokój na siódmym piętrze. Moja wytrwałość została nagrodzona, na ostatnim roku opanowałem przemianę w gołębia. Wydaje ci się to zabawne? Przy rejestracji urzędnicy też tak uważali.

Uwielbiałem odrywać sekrety, zawsze miałem w tym talent. Szczególnie upodobałem sobie rozwiązywanie problemów innych uczniów. Za odpowiednią opłatą lub przysługę mogłem zdemaskować drobnego złodziejaszka, znaleźć dobrą skrytkę, itp. Zawsze miałem na sercu dobro, pomagałem tylko w słusznych sprawach. Dzięki temu szybko zdobyłem przychylność wielu osób, w tym nauczycieli. Zaowocowało to funkcją prefekta od 1912, zgrabnie połączyłem nową rolę z rozwiązywaniem problemów innych, tym razem całkowicie za darmo. Chyba byłem najbardziej pobłażliwym prefektem w historii Hogwartu. Grałem też w szkolnej drużynie Quidditcha jako szukający. Cóż to były za emocje, czasem żałuję, że nie zostałem zawodowym graczem. Do dziś jestem zapalonym kibicem.

Zakończyłem naukę w 1914 roku ze świetnymi stopniami i zachęcającą przyszłością. Niestety pojawił się jeden mały problem – I wojna światowa, wtedy nazywana po prostu Wielką Wojną. Nikt nie myślał, że coś takiego może się powtórzyć... w jakim byli wielkim błędzie. Świat czarodziejów odwrócił wzrok, przecież to sprawa mugoli. Ja byłem wtedy innego zdania. Czułem się nadal częścią niemagicznego świata, niezdolnym do zignorowania ogromnego cierpienia. Schowałem więc różdżkę i jak mugol wyruszyłem do piekła. Rodziców bardzo uradowała moja decyzja, chyba nigdy nie byli ze mnie tak dumni. Olaf, młody, naiwny sanitariusz. Starałem się pomagać, niezależnie kto jakiej był narodowości, po jakiej stronie walczył. Tak było do czasu Ypres.

Bitwa pod Ypres to właściwie seria bitew w okolicach malowniczego miasta w Belgii. Odwiedziłem je wiele lat po wojnie, żeby zobaczyć Manenpoort – memoriał tych strasznych wydarzeń. Nieliczni wiedzą o moim udziale w Wielkiej Wojnie.

Trafiłem tam na początku kwietnia 1915 roku. 22 kwietnia na północ od Ypres pod miejscowością Lengemarck armia niemiecka użyła chloru po raz pierwszy. Miałem pecha, znalazłem się w zasięgu broni chemicznej. Momentalnie całe ciało zaczęło mnie palić, czułem jakby do gardła wlano mi żrący kwas. Krwawiłem chyba ze wszystkich możliwych miejsc, niezdolny do wypowiedzenia nawet sylaby zaklęcia. Myślałem, że skonam w męczarniach. Los jednak chciał inaczej, okazało się, że w pobliżu był czarodziej, który tak jak ja nie mógł pozostać obojętny. Uzdrowił mnie ledwie jednym zaklęciem, jeszcze nigdy nie widziałem takiej mocy. Chciałem mu podziękować, ale ruszył pomagać innym. Szukałem go następnego dnia, musiałem dowiedzieć się... dlaczego mnie uratował z pomocą magii? Bo rozpoznał we mnie czarodzieja, a może nie miało to żadnego znaczenia? Wieczorem znalazłem jego zwłoki w jednym z opuszczonych okopów, pozbawione butów. Ktoś zastrzelił mojego wybawcę dla głupich butów...

Za Ypres dostałem medal od mugolskiego rządu, konkretnie Mons Star. Noszę go często przy sobie. Nie z dumy, o nie... ma mi przypominać czego doświadczyłem. Przypominać o piekle, które zgotowali światu mugole. Nie poprzestali na tym, po I była II wojna światowa, a z nią groza broni atomowej. Coś, czego żaden czarodziej nie byłby w stanie dokonać, a oni zrobili to dzięki swojemu zwierzęcemu uporowi i potędze nauki. Myślę o barbarzyńcy, który z łatwością zabił czarodzieja zdolnego uzdrowić rany po broni chemicznej. Czarodziej musiał poświęcić lata nauki, rozwijania wiedzy. Mugol po prostu wziął do ręki karabin. Szlacheckie rody gardzą mugolami, ale są w błędzie. Mugoli należy się bać, stanowią dla nas zagrożenie. Oczywiście czarodzieje w swej ignorancji nie są w stanie tego dostrzec, więc milczałem. Nie mam zamiaru wyjść na wariata.

Po wojnie powróciłem do magicznego świata. Wykorzystałem swój spryt i naturalny talent do łamigłówek, wstąpiłem do Czarodziejskiej Policji. Zajmowałem się przede wszystkim morderstwami, zdarzało mi się nawet współpracować z aurorami. Wtedy właśnie zapuściłem swoje charakterystyczne wąsy, mój znak rozpoznawczy, ocieplały mój wizerunek. Z reguły robiłem za „dobrego glinę”. Często mawiałem, że rozwiązuję sprawy dzięki „szarym małym komórkom”. Stawiałem na logikę, szukanie motywów, wystrzegałem się uprzedzeń. Zbrodnia mnie fascynowała, chciałem rozgryźć co się dzieje w głowie mordercy. Przydatna okazywała się mugolska psychologia, dalece przewyższająca osiągnięcia czarodziejów w tej materii. Gdy patrzę na swoją przeszłość, chyba tęskniłem za wojną. Brzmi niedorzecznie, ale z wojny nie można tak po prostu wrócić. Praca w policji oferowała niebezpieczeństwo, ryzyko. Potrzebowałem wrażeń, dzięki nim zapominałem o piekle Ypres. Zdarzało mi się budzić w nocy, budzony przez koszmary. Trwało to do momentu poznania mojej przyszłej żony.



Właśnie dlatego jestem jaki jestem. Dla większości dobroduszny, widzą we mnie starszego dżentelmena. Uważaj jednak, bo pod łagodną powierzchnią kryje się człowiek o woli twardej niczym stal. Jeśli zagrozisz mnie lub moim bliskim, gorzko tego pożałujesz, choćbyś był nawet Czarnym Panem.




Patronus: Nie jestem w stanie użyć tego zaklęcia. Wątpię, żeby jakikolwiek ocalały z bitew wojny światowej potrafił.


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 0 Brak
Zaklęcia i uroki: 0 Brak
Czarna magia: 0 Brak
Magia lecznicza: 5 Brak
Transmutacja: 30 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 10 Brak
Zwinność: 5 Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: fiński II0
angielskiII2II0
francuskiII2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
Nazwa  biegłościI, II, III lub IV2, 10, 25 lub 40
Nazwa  biegłościI, II, III lub IV2, 10, 25 lub 40
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Nazwa  biegłościzależnezależne
Nazwa  biegłościzależnezależne
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Brak -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Nazwa  biegłościI, II lub III½, 1, 3, 7, 10 lub 25
Nazwa  biegłościI, II lub III½, 1, 3, 7, 10 lub 25
AktywnośćWartośćWydane punkty
Nazwa  biegłościI, II lub III1, 7, 25
Nazwa  biegłościI, II lub III1, 7, 25
GenetykaWartośćWydane punkty
Genetyka (jasnowidz, półwila, wilkołak lub brak)-0
Reszta: 0

Wyposażenie

WYPISZ po przecinku rzeczy (zwierzęta, inne) zakupione w sklepiku MG

Gość
Anonymous
Gość
Olaf Drakkainen (w budowie)
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach