Wydarzenia


Ekipa forum
Ophelia Nott
AutorWiadomość
Ophelia Nott [odnośnik]07.04.19 12:35
Talia Tarota
Gość
Anonymous
Gość
Re: Ophelia Nott [odnośnik]14.04.19 17:30
Głupiec
Nottinghamshire, lasy Sherwood1943
Czym byłoby dzieciństwo bez ciekawości tak blisko z nią związanej? Wrodzonego pragnienia do poznawania i uczenia się nowych bodźców? Rozumienia własnych zmysłów? Młoda Nottówna w żaden sposób nie odstawała w tej kwestii od swych rówieśników. A kto wie, może i te pierwotne pragnienia, z którymi rodzi się każdy człowiek, były u niej nawet i bardziej widoczne. Początkowo było to wodzenie za wszystkim wzorkiem. Jej niebieskozielone oczy podążały za wszystkimi i wszystkim, co tylko pojawiło się w zasięgu jej wzroku, obserwując każdy ruch. Później, gdy tylko jej drobne ciało nabrało na tyle siły, aby móc zamknąć coś w uścisku swych dłoni, Ophelia poznawała strukturę każdego napotkanego przez nią przedmiotu. Gdy zaczęła raczkować, a później chodzić wszędzie było jej pełno. Nie była w stanie na dłuższą chwilę usiedzieć w jednym miejscu czym doprowadzała guwernantki do istnego szaleństwa. Dziecięcej ciekawości jednak nie dało się okiełznać. Niczym żywioł, potężna i nie do zatrzymania. Jedyną rzeczą, która jest w stanie sobie z nią poradzić jest czas. Z wiekiem tracimy chęć poznawania wszystkiego, a skupiamy się wyłącznie na konkretnych, interesujących nas dziedzinach. Nie cieszymy się już drobnymi rzeczy. Stajemy się wytrawnymi koneserami chwil, przez co tylko nieliczne z nich zapadają nam głęboko w pamięć. Niestety jednak, tych dobrych wspomnień mamy też i mniej, skupiając się bardziej na nieszczęściu, czy niesprawiedliwości jaką niesie często za sobą los. Dzieci są jednak inne - niewinne. Nie zbrukane jeszcze zmartwieniami dorosłymi życia. Cieszą się każdym dniem, każdą chwilą. Ich beztroska godną jest pozazdroszczenia. Bo jak wielu ludzi posiada ją, po tym jak osiągną dorosłość? Odpowiedź jest prosta: żadne z nich. Dorosły człowiek nie może być beztroskim. Ma swe obowiązki. Za dobrze też poznał okrucieństwo świata. Nie znane było mu już tylko i wyłącznie piękno. Widział śmierć, konflikty, spustoszenie, które dla dziecięcego oka są niedostrzegalne. Bo nawet, gdy dziecko je dostrzeże, to tak jakby ich nie widziało.
Stąd też właśnie płynie wyjątkowość tych małych istot. Dziecko nie rozpoznaje czym jest dobro, czy zło. Co ma niestety więcej minusów, aniżeli plusów. Jest ono czystą kartką i to osoby w jego najbliższym otoczeniu, jak i własne doświadczenia, uczą co jest słuszne, a co nie. Ophelia również miała za sobą, jak i przed sobą, wiele takich nauk. Nie pamięta swej pierwszej reprymendy. Może za długo płakała? Nie chciała zjeść posiłku? Wsadzała zabawki do buzi? A może był to dzień pierwszego użycia przez nią magii, gdy nie chcąc słuchać dłużej płaczu małej Elise zakleiła jej usta? Definitywnie była wtedy za mała, aby wspomnienie to znalazło trwałe miejsce w jej pamięci. Jakieś wydarzenia musiały ją jednak ukształtować.
Bardzo dobrze pamięta pierwszy raz, gdy poważnie zezłościła ojca. Choć zapewne nie był to żaden pierwszy raz, a jeden z wielu. Nigdy nie posiadali i nie mieli mieć dobrych relacji. Ophelia była na straconej pozycji wraz  dniem swych narodzin. Na świat bowiem nie przyszła sama, a w towarzystwie swego brata bliźniaka, młodszego o zaledwie cztery minuty. Nie dość, że urodziła się dziewczynką, nie mającej większej wagi w arystokratycznym świecie, prócz bycia żywą dekoracją i jednoczenia rodów poprzez małżeństwo, to tego jakże feralnego dnia, jej brat stracił życie. Dlaczego Śmierć wybrała jego zamiast niej? Przecież to jego życie było dużo bardziej cenniejsze. Był chłopcem, któregoś dnia stałby się mężczyzną, spadkobiercą nazwiska Nott. Odzwierciedlenie podobnych myśli zawsze widziała w oczach ojca. Był nią rozczarowany od pierwszych chwil jej istnienia. Może nawet i ją nienawidził za to że ona żyła, a nie jej brat? I choć brzmi to wręcz śmiesznie, bo jaka wina w tym wszystkim mogła leżeć po jej stronie, to kwestia ta nigdy nie została przez jej ojca wyjaśnioną, a jego ciążący wzrok pozostał. Dlatego też w późniejszym życiu starała się robić wszystko by ojcu zaimponować, sprawić, iż ten poczułby dumę. Przed zrozumieniem tego wszystkiego jednak czekała ją długa droga, gdyż Ophelia w roku 1943 była zaledwie sześcioletnią dziewczynką, nijak świadoma zawiłości świata, kierowana tylko i wyłącznie swą dziecięcą ciekawością oraz przeświadczeniem, iż jej wszystko wolno.
Czerwiec tego roku był niezwykle udany. Pogoda nawet dopisywała. Słońce przyjemnie ogrzewało skórę, lekki, chłodny wiatr kołysał koronami drzew, a gdy już padało, to jedynie przez chwilę, aby zarosić zieloną trawę i wprowadzić nieco orzeźwienia. Czerwiec miał rześką woń. Lilie i maki właśnie zakwitły. Świeża trawa wygrzewająca się w słońcu. Powietrze po deszczu. To jednak dębowa woń lasu Sherwood przyciągała ją najbardziej.
Było to słoneczne popołudnie. Jej siostry, jak i część kuzynostwa spędzało czas na zewnątrz ciesząc się z powrotu dobrej pogody, gdyż dwa poprzednie dni były dość kapryśne częstując ich letnim deszczem. Samej Ophelii również nie mogło tam zabraknąć. Od najmłodszych lat ukochała przyrodę. To w połączeniu z ogromnymi pokładami energii powodowało, iż przekonanie jej do powrotu do dworku wieczorami było naprawdę żmudnym zadaniem. Gdy tego też dnia prośbą nie udało się guwernantce przekonać dziewczynkę do powrotu, uznała ona, iż groźba będzie lepszym wyjściem, dlatego też udała się o pomoc w tej sprawie do matki Ophelii przechadzającej się obok w ogrodzie. Mała Nottówna korzystając wtem z okazji swe kroki skierowała do lasu Sherwood, do którego mieli kategoryczny zakaz wchodzić na własną rękę. Las ten jest ogromny i dość zwodniczy. Dziecięca ciekawość jednak zwyciężyła, a szczęśliwa i jakże dumna z siebie dziewczynka zapuszczała się coraz głębiej w las. Drzew było coraz gęściej, a przez ich korony dochodziło z każdą chwilą coraz mniej światła. Wtedy właśnie usłyszała dźwięk. Nie było to szumienie liści, a dźwięk wody, w którego kierunku podążyła. Jak się okazało był to niewielki potok przecinający las, którego wody wezbrały po dwudniowym deszczu. To jednak nie potok okazał się być najbardziej interesującą tam rzeczą. Po drugiej stronie jego brzegu ujrzała przedziwne stworzenie. Niewielkie, nieco przypominające dziewczynkę. Teraz dobrze wie kim było to też stworzenie. Nimfy leśne, inaczej zwane driadami od wielu stuleci, jak nie od zawsze strzegły tychże lasów. Każdy mądry czarodziej wiedział, że z ich powodu lepiej było się nie zapuszczać w las, gdyż mogło się już z niego nigdy nie wyjść. Nottowie od pokoleń potrafili za sprawą swej srebrnej mowy sobie z nimi radzić, co jednak mogła podołać w takiej sytuacji mała dziewczynka? Driady to zwodnicze stworzenia. Uśmiechem od ucha do ucha i gestem dłoni próbowała zachęcić małą Ophelie do przejścia potoku. Ta, myślała, że druga dziewczynka chce się z nią pobawić. Zachęcona więc tą wizją zaczęła schodzić po błotnistym brzegu próbując dotrzeć do kamieni, po których przecież bez większego problemu mogłaby przedostać się na drugą stronę. I faktycznie po tym jak udało jej się zejść doszczętnie niszcząc tym samym swą sukienkę, stanęła na pierwszym z niewielkich głazów. Ostrożnie postawiła stopę na drugim, później na trzecim. Prąd rzeki był jednak silny, cały ten czas uderzał też o głazy, którymi Ophelia próbowała przejść. Oczywistym, więc było, że to nie mogło skończyć się dobrze. Gdy uniosła nogę chcąc wejść na czwarty z kamieni, jej druga noga usunęła się, dziewczynka straciła równowagę i z głośnym pluśnięciem wylądowała w lodowatej wodzie. Za wszelką cenę próbowała przedostać się na brzeg, niestety prąd był zbyt silny, a jej wysiłek próżny. Próbowała utrzymać się na wodzie, ale w panice wyłącznie pogarszała swą sytuację jeszcze bardziej zachłystując się wodą. Wtem poczuła szarpnięcie, a następnie mocny ucisk. Nie była już w wodzie a na brzegu, trzymana przez mężczyznę, który po chwili odsunął ją na wyciągnięcie dłoni wzrokiem skanując całą jej osobę.
- Oszalałaś?! - Mężczyzną tym okazał się być jej ojciec Perseus Nott ewidentnie niezadowolony z zaistniałej sytuacji. Na moment w jej umyśle pojawiła się wizja, iż on mógłby ją uderzyć, nie zrobił on tego jednak ograniczając się jedynie do zdecydowanie zbyt mocnego uścisku dłoni na jej ramionach, które miały później zostawić na nich ślady. Dobrze pamięta swój lęk. Zdecydowanie, nigdy w swoim sześcioletnim życiu nie była tak przerażona jak w tamtej chwili. Sama nie wie czy bardziej spowodowany był on możliwością śmierci, czy reakcją ojca. Myślała wtedy, że było to okrutne zrządzenie losu, iż spośród wszystkich możliwych osób znalazł i uratował ją właśnie ojciec. Gdyby jednak był to ktoś inny nauka z tego wydarzenia płynąca mogłaby nie być aż tak dotkliwą i godną zapamiętania. Co mogło być przecież większą karą niż gniew osoby, od której najbardziej pragnęło się akceptacji i uznania?
- Nie masz prawa oddalać się od dworu bez czyjejkolwiek opieki, rozumiesz?! - Krzyczał potrząsając jej drobnym ciałkiem, a jedyną odpowiedzią, na którą mogła się w tamtym momencie zdobyć było nadgorliwe wręcz potakiwanie głowy. Nic nie robiła sobie z przeszywających ją dreszczy, czy przesiąkniętą do suchej nitki sukienką. Nic nie robiła sobie z przyklejonych do policzka mokrych włosów, czy ubrudzonych błotem dłońmi, za pomocą których próbowała złapać się czegokolwiek, aby móc wydostać się z wody. Skupiona była na pełnych gniewu oczach ojca posiadających tą samą barwę co i jej same. Skupiona była na pełnym gniewu, a może i nawet przejęcia, głosie, za którego pomocą próbował przemówić swej córce do rozsądku. Udało mu się to, gdyż te wydarzenia i tą naukę miała zapamiętać do końca życia.
- Wracamy do domu. - Rzucił surowo, chwytając w stalowym uścisku jej dłoń i kierując się wraz z nią w stronę Ashfield Manor.  Posłusznie starając się dorównać kroku ojcu udała się wraz z nim, ani razu nie odwracając się w stronę nieszczęsnego potoku.
Gość
Anonymous
Gość
Ophelia Nott
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach