Wydarzenia


Ekipa forum
Pomieszczenie personelu technicznego
AutorWiadomość
Pomieszczenie personelu technicznego [odnośnik]13.01.20 0:23

Pomieszczenie personelu technicznego

Personel Techniczny nie cieszy się w Ministerstwie Magii szczególnym poważaniem, co z resztą widać po stanie ich wspólnego pomieszczenia. Mimo że osób zajmujących się konserwacją budynku nie brakuje, ich biuro to ciasne, ciemne pomieszczenie, w którym zmieściło się jedynie wiecznie zawalone biurko, niewielka kanapa oraz nadmierna ilość szafek. Trzymane są w nich wszelkie dokumenty związane z naprawami.
Pracownicy przychodzą do tego miejsca tylko wtedy, kiedy jest to konieczne. Zwykle po to, aby uzupełnić kilka dokumentów bądź naprędce zjeść przyniesione do pracy drugie śniadanie. Jedynie osoby pracujące na nocnych zmianach, gdy w Ministerstwie niewiele się dzieje, mogą sobie czasem pozwolić na spędzenie w tym miejscu dłuższej chwili.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomieszczenie personelu technicznego Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pomieszczenie personelu technicznego [odnośnik]05.02.20 14:08
| 3 marca

Poranna zmiana oznaczała przede wszystkim jedno: pobudkę o horrendalnie wczesnej porze. Musiał być w pracy już o czwartej, więc przed trzecią był już na nogach. Co oznaczało, że spał może trzy i pół godziny. Zasypianie wcześniej przewyższało jego możliwości.
Nie dało się więc ukryć, że był najzwyczajniej w świecie ledwo przytomny. Ale pracować przecież musiał. Dawać z siebie wszystko też: jako młody pracownik był bezustannie oceniany (według samego siebie), a jeśli chciał kiedykolwiek cokolwiek osiągnąć, pracownicy Ministerstwa musieli mieć o nim jak najlepsze zdanie. Nawet, jeśli połowa z nich to byli kompletni idioci.
Wypił więc z rana potężną dawkę kawy i korzystając z Błędnego Rycerza, prędko znalazł się pod Ministerstwem Magii. Wolał nie teleportować się o takiej godzinie i w takim stanie. Jeszcze by coś namieszał i tyle by było… Zamiast do pracy, trafiłby do Munga. I jeszcze musiałby się tłumaczyć Frances!
Nie miał wiele czasu, a musiał jeszcze zmienić swój zwyczajny, codzienny strój, na ten obrzydliwy kostium pracownika z personelu technicznego. Szybkim krokiem wszedł do Ministerstwa. Na całe szczęście, o tej godzinie jeszcze nie było tłumów. Ale niech zrobi się ósma! Wtedy czasem do wejścia człowiek przepychał się przez piętnaście minut, a potem przepraszał za spóźnienie. Na szczęście, inni pracownicy tego miejsca też doskonale znali ten ból. No, przynajmniej w większości.
Wszedł szybko do niewielkiej kanciapy, która robiła im za miejsce odpoczynku, biuro i szatnie. Pomieszczenie było puste: o tej godzinie, dzisiaj, tylko on zaczynał zmiany. Jako najmłodszy z ekipy zwykle dostawał najgorsze możliwe zmiany. A potem wszyscy się dziwili, że bezustannie przysypia. Niech ich Morgana za to pokara! Wzdychając nerwowo, zmienił strój, swoje ubrania wkładając do torby, którą rzucił na zużytą już sofę. Następnie rozejrzał się po pomieszczeniu i podszedł do tablicy korkowej, na której widniały rzeczy, którymi pilnie trzeba było się zająć. Gdy na nią spojrzał, poczuł, jak mu się odechciewa. Cholera. Czemu tego zawsze było tyle?
Kręcąc głową, zaczął czytać listę. Teoretycznie powinien zajmować się wszystkim po kolei… ale to oznaczałoby, że miałby latać z piętra pierwszego na ostatnie, a potem na trzecie, pierwsze, piąte… Ten, kto wymyślił zasadę, aby postępować dokładnie według listy, był skończonym idiotą.
Dudley ułożył sobie więc własny plan. Najpierw odkurzy korytarz na tym piętrze, potem zerknie, co się zepsuło w szafkach w Departamencie Przestrzegania Prawa. Następnie pójdzie do Wizengamotu i ogarnę tę salę rozpraw, bo o dziesiątej coś tam się ma dziać. Lepiej, by nie narzekali. A potem… potem się zobaczy. Pewnie od tego czasu przyjdzie szef, to sam będzie dyktował, co młody Sheridan ma robić.
Och, jak on nie lubił, gdy ten stary buc się wymądrzał! Miał absurdalnie okropne pomysły i nie potrafił planować pracy. Dlatego, mimo wszystko, Dudley najbardziej lubił nocne zmiany: wtedy robił po prostu to, co mu się podobało.
Zaciskając zęby, ruszył po mopa i szmaty, a następnie ruszył na główny korytarz pierwszego poziomu. Ten zawsze zachwycał Sheridana i chłopak pluł sobie w brodę, że musi gnieździć się w tak ciasnych korytarzach, gdy przecież jego robota wcale nie była mniej ważna, niż tych innych urzędników! Przecież gdyby nie jego ciężka praca, wszyscy siedzieliby w jednym, wielkim syfie!
Wyciągnął różdżkę i zaczarował przedmioty, aby zabrały się do pracy. Na szczęście, dzięki magii, nie zawsze musiał samodzielnie brudzić sobie ręce. Ale zawsze ktoś musiał doglądać zaczarowanych przedmiotów. Już raz się zdarzyło, że olał wytyczne, poszedł do toalety, a gdy wrócił, mop i szmaty próbowały na siłę wyczyćić jakiegoś pracownika z Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Facet trafił na kilka dni do Munga, a Dudley został upomniany. Na szczęście, ponieważ to był jego pierwszy tydzień w pracy, nie wyciągnięto poważniejszych konsekwencji. „Dajcie się chłopakowi uczyć” – powiedział wtedy jeden z jego współpracowników.
Od tamtego czasu Sheridan nawet nie próbował ryzykować. Krążył po korytarzu, pilnując, aby mop nawet nie próbował zbliżać się do pojedynczych, przemierzający korytarz czarodzieju i zwracał uwagę, by szmaty przypadkiem nie zepsuły cennych rzeźb i obrazów. Na szczęście tego dnia odbyło się bez ekscesów, dlatego już po kilkunastu minutach Dudley ponownie wyciągnął różdżkę.
Odesłał przyrządy do schowka, a sam, za pomocą krótkiego ruchu różdżką, wezwał podstawowe narzędzia. Ze skrzynką pod pachą ruszył na piętro drugie.
Idąc, zauważył znajomą twarz. Nieco starszy od niego, pryszczaty blondyn, sprzątał właśnie schody. Dudley podszedł do niego, unosząc brew.
– Thomas? Cześć. Ty… w pracy?
– A no… nadgodziny… To już cztelnasta godzina, padam z nóg! – wyżalił się chłopak, z wyraźnym szkockim akcentem i bez umiejętności poprawnego wymagania „r”. Dudley zawsze czuł się przy nim dziwnie z tego powodu.
– Tak sobie pozwalasz? – spytał Dudley, marszcząc brwi. Jeśli jeden z nich wyrażał zgodę na takie traktowanie to zaraz wszystkimi tak będą pomiatać!
Thomas pokręcił głową.
– Musiałem te nadgodziny wziąć… galeony… wiesz… A Lurolf jest choly, to mi pozwolili – powiedział. – Żona lodzi za dwa tygodnie, muszę odłożyć – dodał.
No cóż, powiększanie się rodziny to trudna sprawa… Zwłaszcza z taką pensją, aparycją i brakiem pomocy z zewnątrz. Dudley przynajmniej miał na tyle szczęścia, że jego ojciec dbał, aby syn nie musiał klepać biedy.
Sheridan westchnął i poklepał chłopaka po ramieniu.
– No to… trzymaj się, stary. Ja muszę iść dalej. Miłego tam – powiedział bez szczególnego entuzjazmu, choć Thomas zdawał się tego nie zauważać. Obdarzył bruneta szczerym i szerokim uśmiechem, po czym znów zabrał się do pracy. Po jego posturze, Dudley zgadywał, że chłopak był naprawdę padnięty. Co zrobić, to jego sprawa, że brał więcej godzin, niż był w stanie znieść. Nikt mu nie kazał, nawet żona nie miała takiego prawa.
Jak miał dobrze, że przynajmniej miał całkiem niezłą dykcję i wyniki egzaminów. Może wkrótce… może wkrótce coś się zmieni? Oby.
Niedługo dotarł do szatni, która o tej porze była jeszcze zamknięta. Na szczęście, Dudley miał klucze do większości pomieszczeń w Ministerstwie. Bez problemu je więc otwarł. Wchodząc do środka.
Jego uwagę od razu zwrócił smród. Chłopak zmarszczył brwi i zatkał usta, szukając źródła. Gdy je odkrył, opadły mu ręce. W jednej z otwartych szafek znalazł coś, co wyglądało na wymiociny. Co to, do cholery? Co tu się wczoraj działo?
Starając się nie patrzeć w tamtym kierunku, wyciągnął różdżkę i skierował ją w stronę obleśnego bałaganu. Już po chwili, za sprawą zaklęcia, to coś zniknęło, ale zły zapach pozostał.
Dudley, krzywiąc się, podszedł do drzwi i otwarł je tak szeroko, jak tylko się dało. Zaczeka z pięć minut, może to chociaż trochę wywietrzeje… Na tyle, by w szatni po prostu dało się jakkolwiek funkcjonować. Takie miejsca nigdy nie pachniały najlepiej, ale to było już przegięcie.
Że też nikt tego nie zgłosił! A może właśnie…?
Po pięciu minutach gapienia się we własne stopy i przeklinania pracy, chłopak wszedł do szatni, rozglądając się wokół w poszukiwaniu usterek. Zauważył, że jedna z szafek była nieco wygięta, ale cały czas działała. Naprawił ją odruchowo, używając przyniesionych narzędzi i różdżki, ale mimo, że kolejne piętnaście minut spędził na oglądaniu wszystkich zakamarków pomieszczenia, nie zauważył żadnych innych nieścisłości.
Ci cholerni aurorzy i policjanci. Czystości upilnować nie potrafią, zwracają obiad do szafek, a potem zgłaszają „usterki”. I weź tu człowieku miej cierpliwość i kochaj swoją pracę!
Wyszedł z szatni, kręcąc głową i kierując się w stronę pierwszego piętra. Musiał to zgłosić przełożonemu – coś takiego nie powinno uchodzić płazem. Szczególnie nie tym cholernym aurorom, którzy ostatnio sprawiają więcej kłopotów, niż pożytku. Niech ich Merlin trzaśnie! Raz a porządnie. Może by się nauczyli. Ugh!!!
Gdy dotarł na pierwsze piętro, odłożył skrzynkę na miejsce. W kanciapie jednak dalej nikogo nie było. To znaczy był. Szef już tu zajrzał. Ale na biurku widniała tylko karteczka z napisem: „Pracujcie ciężko, chłopcy. Muszę coś załatwić z kolegą z trzeciego piętra”.
Czyli pewnie poszedł z nim chlać. Oczywiście. Typowy, poranny rytuał kierownika sprzątaczy. Doskonale, no lepiej być nie mogło.

| zt, 1266 słów


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomieszczenie personelu technicznego EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Pomieszczenie personelu technicznego [odnośnik]04.05.20 16:46
| 8 kwietnia

Dudley nie mógł uwierzyć w to, jakimi bałaganiarzami potrafili być urzędnicy. Naprawdę, to było wręcz nie do wiary! Dudley, odziany w granatowe szaty personelu technicznego, właśnie wychodził z biura do spraw magicznych stworzeń, w którym ściany coś upaskudziło zieloną, kleistą mazią. Nikt z zebranych nie chciał biednego sprzątacza poinformować, co to tak właściwie jest. Zapewniali jedynie, że nie mają pojęcia, skąd się owa ciecz w pomieszczeniu wzięła i że na pewno nie jest szkodliwa. Mogli nie znać jej pochodzenia, ale przecież znają się na magicznych stworzeniach! Dla Sheridana jasny jak słońce był fakt, że kłamali, jednak jako młodociany pracownik niewiele miał do powiedzenia. Te głupie szkodniki! Jak można było mieć taki brak szacunku dla… dla jego zawodu!
Nawet, jeśli to miał być ostatni jego dzień spędzony w tej roli. No, przynajmniej taką miał nadzieję, bo jeszcze w tej chwili musiał mimo wszystko sprzątać. Wszystko. Po wszystkich.
Dobrze wiedział, że po posprzątaniu tej okropnej mazi ze ścian nie będzie mógł odetchnąć. Jego plan na dziś był bardzo sprecyzowany. Teraz musiał skierować swoje kroki na ostatni poziom Ministerstwa Magii, aby posprzątać i przygotować do użytku jeden z opuszczonych pokojów. Podobno niegdyś stacjonował w nim ministerialny kustosz sztuki, jednak gdy zmarł, wszystko zostało na swoim miejscu i nikt jakoś nie kwapił się, aby miejsce zająć. Teraz jednak sprawa się zmieniła. Ministerstwo miało zamiar zatrudnić kilku nowych pracowników do spraw związanych z czystką mugoli, toteż potrzebowali miejsca, aby gdzieś w spokoju pracować. Wypełnianie raportów i innych takich było w końcu podstawą funkcjonowania takiego miejsca jak to. Sheridan miał więc do wykonania naprawdę ważne zadanie. Przynajmniej w swoim mniemaniu i przynajmniej w kontekście wykonywanej na co dzień pracy.
Nim dotarł do pokoju, zdyszał się okropnie. Och, musiał znów zacząć ćwiczyć, bo jeszcze chwila i zacznie tyć! A wtedy Frances nie będzie miała ochoty na niego patrzeć, a przecież do tego dopuścić nie mógł! Dzięki magii ciągnął za sobą sprzęt do sprzątania. Gdy znalazł się tuż przed drzwiami poprawił swoje włosy, które opadły mu na oczy, a następnie nacisnął klamkę.
I tylko poczuł, jak kurz bucha z pomieszczenia, osiadając mu na twarzy. Do nosa Sheridana dotarł zaś nieprzyjemny zapach stęchlizny i zgnilizny. Fuj! Czy coś tutaj zdechło?
Gdy warstwa kurzu, którą poruszył otwierając drzwi, opadła, przyjrzał się pomieszczeniu. Nikt nie sprzątał tu od dłuższego czasu – i nie musiał byś specjalistą, aby to ocenić. Zegar wiszący na ścianie wymagał naprawy, podobnie jak stojąca na środku pomieszczenia myślodsiewnia, z której buchała niebezpieczna para. Będzie musiał poprosić jakiegoś bardziej doświadczonego kolegę, aby ją wyniósł. O dziwo, w pomieszczeniu nie było niemal niczego związanego ze sztuką. Na ścianach wisiały tylko puste ramy obrazów. Dudley, widząc to, odetchnął z ulgą. Nie lubił malarstwa. A gadających portretów w szczególności. Jedno małżeństwo państwa Bell mu wystarczało po kres dni.
Nie mając większego wyboru, zabrał się za porządki. Machnął różdżką. Miotła i szmaty natychmiast poszły w ruch, zamiatając i sprzątając byłe biuro kustosza. Dudley zaś stał na boku, jedynie pilnując, by wszystko przebiegało sprawnie. Nie miał zamiaru dotykać takiego brudu. Jeszcze by się przypadkiem czymś zaraził i tyle by z tego było!
Gdy miotły sprzątały, on posłał szybkiego patronusa do jednego z kolegów. Niewielka łasica natychmiast pognała przez korytarze ministerstwa, aby poinformować, że ktoś musi zająć się zepsutą i od lat zapomnianą myślodsiewnią. No cóż poradzić, czasami tak bywało. Nawet w tak dobrze zorganizowanym miejscu jak Ministerstwo Magii.
Jego zmiana dobiegała końca. Sheridan niemal skończył porządki w pomieszczeniu, jednak nie miał zamiaru zostawać ani chwili dłużej. Prędko pognał do pomieszczenia dla personelu, aby zmienić strój na codzienny i w miarę elegancki, aby następnie ruszyć biegiem do jednego z gabinetów, w ręku trzymając papiery. Tam, na widok urzędnika, natychmiast zaczął tłumaczyć:
– No jak pan widzi, moje wyniki z Hogwartu są satysfakcjonujące! Historia magii, och tak, zawsze mnie fascynowała, rozumie pan! A obecna sytuacja sprawia, że taki specjalista jak ja na pewno się przyda! Ja mogę panu udowodnić! Niech mi pan poda nazwisko jakiejkolwiek znanej rodziny, a ja panu wyjaśnię, skąd pochodzą – powiedział, wypinając dumnie pierś, gotowy naprawdę spełnić ewentualne żądanie mężczyzny. – Ja się marnuje na obecnym stanowisku, rozumie pan! Bo sprzątanie to takie mało wymagające, a ja mogę więcej! Widzi pan moje wyniki z Klubu Pojedynków? Tego szkolnego? To mnie nauczyło dyscypliny, rozumie pan! I ja naprawdę się nadaję na to stanowisko! O tu ma pan dokumenty potwierdzające rejestracje różdżki! Ja z chęcią przy tym pomogę, wszak to ważny obowiązek. Obowiązek nas wszystkich, aby nasze ulice mogły być bezpieczne!
Jeszcze przez chwilę tłumaczył swe ideologie, przekonany, że po prostu muszą go przyjąć. Tak zdolny młodzieniec jak on musiał wspinać się po szczeblach kariery, a stanowisko młodszego archiwisty do spraw rejestracji różdżek było kluczowe. Nie tylko pomagałby w katalogowaniu dokumentów, ale również ceniłby je przez wzgląd historyczny! A jakby tego było mało to przecież sprawdzałby zgłoszenia, analizując je pod kątem prawdziwości. I kawę by nosił, jakby była potrzeba! Właściwie wszystko mógłby robić, jeśli tylko nie musiałby sprzątać. To sprzątanie i naprawianie było poniżej jego ambicji i talentów. Poza tym nie mógł przecież powiedzieć Frances, że zajmuje się porządkami w Ministerstwie! Tylko by go wyśmiała i tyle by z tego było.
A zdanie Frances znaczyło dla Sheridana coraz więcej. Frances oraz jej brata oczywiście. Drew również należało zadowolić, bo inaczej nie pozwoli mu na spotykanie się z jego ukochaną siostrą, a tego Sheridan przecież by nie zniósł.
W końcu jednak znużony urzędnik machnął ręką, dając chłopakowi sygnał, że ma już dosyć jego paplaniny. Dudley zamilkł, jakby ktoś rzucił na niego zaklęcie, a następnie z posępną miną wysłuchał standardowej formułki, że ktoś się z nim jutro skontaktuje. Doskonale wiedział, że nie ma tu nic do gadania. Musiał po prostu odejść i czekać. Och, to czekanie będzie najgorsze. Przecież nie może całe życie sprzątać! Muszą, po prostu muszą go przyjąć na to stanowisko!
Niespokojny i nerwowy, ruszył ku drzwiom. Przełykał z trudem ślinę: ta coś nie chciała przechodzić mu przez gardło. Z jednej strony widział w głowie wizje siebie, powoli wspinającego się po szczeblach kariery, w roli specjalisty do spraw historii magii ze specjalizacją z tak ważnej dla magicznego świata genologii. Z drugiej jednak obawiał się, że pochodzenie jego matki skutecznie skreśli mu drogę do lepszych stanowisk. A przecież wszyscy wokół wiedzieli, jak bardzo pogardza mugolami! To była zaraza, którą należało tępić! Och!
Nerwowy i zmęczony, wyszedł przed Ministerstwo, przywołując Błędnego Rycerza. Wtem przypomniał sobie, że przecież zostawił w pomieszczeniu personelu plecak, w którym spoczywały zakupione przed pracą przedmioty. Drobne upominki, które miał zamiar wręczyć Frances. Nie mógł go przecież zostawić. Jeszcze ci sprzątacze, złodzieje jedni, z najniższą pensją w Ministerstwie go okradną. Kto by przecież nie chciał zostać właścicielem tak cudownej pozytywki?
Zdenerwowany, wbiegł więc znów do środka, słysząc tylko pisk opon zatrzymującego się autobusu. Na Merlina, wróci piechotą, bo inaczej kierowca na niego nakrzyczy.
Wrócił do pomieszczenia, znów cały zdyszany. Był! Plecak, a w nim pozytywka. Mimowolnie, chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu. Nie było zbyt ładne, ale miało w sobie coś przytulnego... Sheridan westchnął. Mimo wszystko chyba trochę będzie tęsknił za spędzonym tu czasem. Za tymi prostymi ludźmi. Czasem brakowało im ogarnięcia, ale przecież byli raczej uczciwi, prawda? I zawsze mu doradzali w sprawie Frances. I przymykali oczy na jego spóźnienia i marudzenia. Och... To, mimo wszystko, była naprawdę niezła szkoła życia. Mimo tego nie mógł przecież tkwić, żyjąc w roli sprzątacza. Jego ojciec by mu tego nie wybaczył. No i Dudley by tego sobie nie wybaczył. Naprawdę stać go było na więcej.


| zt


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomieszczenie personelu technicznego EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Pomieszczenie personelu technicznego
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach