Wydarzenia


Ekipa forum
Walburga Black (née Black)
AutorWiadomość
Walburga Black (née Black) [odnośnik]04.01.21 0:25

Walburga Black

Data urodzenia: 15 grudnia 1924 r.
Nazwisko matki: Flint
Miejsce zamieszkania: Grimmauld Place 12, London
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: uzdrowicielka, szlachcianka, nieszczęśliwa ale dumna żona
Wzrost: 165
Waga: 48
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: stalowoszare
Znaki szczególne: szczupła, wręcz koścista sylwetka, blada twarz okalana oprawą czarnych jak smoła brwi i rzęs, wyraziste, dumne spojrzenie oraz mnóstwo piegów porozrzucanych po nosie i policzkach to główne znaki rozpoznawcze Walburgi; wiecznie skwaszona oraz ponura mina wraz z czarnymi ubraniami wiją wokół niej aurę tajemniczości; blizna na wewnętrznej stronie lewej dłoni, z mottem rodu po karze krwawym piórem, którą otrzymała od dziadka


Pierworodna


Zawiodła jeden raz, chociaż była tak wyczekiwanym dzieckiem, to mimo wszystko zawiodła. Martwa cisza, która zapadła w pokoju doprowadzała ją do szału, więc zaczęła krzyczeć, płakać i wierzgać małymi rączkami i nóżkami, aby tylko zaakcentować swoją obecność. Pollux, chociaż zawiedziony z faktu spłodzenia córki, przyjął ją, wziął w ramiona i wpatrując się w stalowoszare oczy córki, począł cytować rodowe hasło Blacków, które w tym domu było nie tylko mottem, ale również niepodważalnym prawem, za złamanie którego przychodziła surowa kara. Zgodnie z tradycją dziecku nadano imię wynalezione pośród kosmicznych konstelacji, a brzmiało ono Walburga. Była dość grzecznym i pojętnym dzieckiem. Nie kłóciła się nigdy z matką, która nakazywała jej siedzieć prosto, uczyła ją dworskiej etykiety, gry na fortepianie oraz tego, jak zachowywać się powinna mała kobieta z rodu Blacków. Szybko przyswajała zakazy, biorąc je za konieczność. Kiwała swoją drobną główką za każdym razem, kiedy ojciec mówił do niej surowym głosem oraz kiwał ojcowskim palcem. To ona zawsze musiała być w centrum uwagi, jedyną i najjaśniejszą gwiazdą w całym domu. Dość szybko  odkryła jak otrzymać to czego pragnęła. Wykrzywiała usteczka w podkówkę, a w stalowoszarych oczętach pojawiały się łzy, szczególnie mocno, kiedy na świat przychodzili jej bracia zdobywając szacunek ojca tylko dlatego, że byli chłopcami. Kiedy ktoś ją lekceważył bądź ignorował, potrafiła wpaść w złość i tupiąc swoimi małymi stópkami odzianymi w eleganckie dziecinne buciki tupać, ile sił, aby tak jak przy narodzinach zaakcentować swoją obecność. Coraz częściej zaczęła wpadać we wściekłość od momentu, kiedy w kołysce znajdującej się w pokoju dziecięcym pojawiła się nowa istotka, która zajmowała sporo uwagi. Aquila, bo tak rodzice nazywali swoją najmłodszą córkę, w oczach Burgi była nudna. Cały dzień spała albo płakała, a kiedy Burga próbowała ją namówić na wspólną zabawę była przeganiana przez matkę z pokoiku. Nie rozumiała tego, że siostrzyczka musi podrosnąć... ona chciała się z nią TERAZ bawić. Całe życie kierowała nią wyłącznie zazdrość i wściekłość o niesprawiedliwość świata, któremu musiała się podporządkować tylko dlatego, że była najstarszą, pierworodną córką oraz niezwykle szlachetną krew. Matka skromnie obdarzała ich matczyną miłością, a ojciec zamiast krzyczeć okazywał swoje niezadowolenie dezaprobatą chcąc wpoić poszanowanie dla czystości krwi oraz rodzinnych tradycji jakim była nauka tańca, pływania i znajomości astronomii - to  pomiędzy rodzeństwem wytworzyła się silna więź. Panienka Walburga jako najstarsza opiekowała się swoim młodszym rodzeństwem. Rodzeństwo Black była wręcz nierozłączne. Aż nadszedł dzień, w którym narodziła się prawdziwa Walburga Black...

Lekcja pokory


Szybko dowiedziała się czym jest szlama, a wszystko dlatego, iż na zakupach z matką zaczęła się spoufalać ze szlamą. Po powrocie do domu i zdanej relacji nestor rodu postanowił, iż raz na zawsze nauczy wnuczkę jak istotna jest czystość krwi. Dziadek wytłumaczył jej to na tyle dosadnie, iż ślady na jej dłoni, które przez lata zdążyły się zabliźnić, przypominają o tej chwili oraz o cennej lekcji jaką otrzymała. Po dokładnym przyjrzeniu się jej wewnętrznej stronie lewej dłoni, można dostrzec jasne linie, które układały się w motto, które widniało na herbie rodziny Blacków. Od tamtej pory, przy większych spotkaniach towarzyskich, dziewczę nosiło eleganckie rękawiczki do każdej kreacji, byle ukryć swoją ranę, a potem, gdy się zagoiła, bliznę po niej. Przy pomocy krwawego pióra nestor sprawił, iż przesłanie Blacków wsiąkło nie tylko w dłoń dziewczęcia, ale również w serce oraz umysł. Niszcząc tym samym dziecięcą niewinność, nieświadomie również przekazał jej, iż strach może być potężną bronią, jeżeli tylko operuje się nią w odpowiedni sposób. Od tamtego dnia Walburga stała taka o jaką walczyli jej rodzice od początku. Zrozumiała wreszcie raz na zawsze, jak ważna jest czystość krwi. Nosiła głowę wysoko i zawsze, kiedy tylko komuś się przedstawiała, można było usłyszeć w jej głosie niewypowiedzianą dumę z nazwiska, które przyszło jej nosić. Niestety, ochłodzeniu również uległa jej relacja z rodzeństwem. Naturalnie nadal byli blisko siebie i dbali jedno o drugiego, ale Burga stała się bardziej chłodna i wyniosła. Często krytykowała działania swoich braci i siostry, przypominając im rodową dewizę niemal na każdym kroku.

Edukacja


Kiedy w wieku jedenastu lat otrzymała swój pierwszy tak długo wyczekiwany list z Hogwartu, pękała z dumy, gdy otwierała białą kopertę, a młodsi bracia patrzyli na nią z zazdrością. Codziennie sprawdzała wszystkie swoje przybory zakupione na ulicy Pokątnej, niecierpliwie wyczekując dnia, w którym odjedzie z Londynu czerwonym pociągiem, do szkoły magii. Cała dygotała siedząc na starym, drewnianym stołku z wyświechtanym kapeluszu głowie, informującym ją o tym, że nadaje się do Slytherinu oraz Ravenlawu jednocześnie, ostatecznie jednak trafiła do zacnego Domu Węża, co uspokoiło jej serce. Od początku pobytu w szkole zadzierała nosa, mając się za lepszą i traktując z góry biedniejszych czy półkrwi czarodziejów. Miało to oczywiście swoje gorsze strony z uwagi na małą liczbę przyjaciół, ale otaczała się tylko takimi, którzy podzielali jej poglądy. Miała talent do wielu przedmiotów, ale szczególnie mocno ukochała eliksiry oraz zaklęcia, głównie na nich się skupiając. Nie interesowała się niczym szczególnie mocno, by poświęcać swój wolny czas na bzdury, a mecze Quidditcha oglądała z daleka i to tylko podczas gry jednego braci. Słyszała oczywiście o niejakim Tomie Riddlu, nawołującym i zbierającym swoich sługusów do tępienia szlam i oczyszczania świata czarodziejów z mieszańców, nie wsłuchiwała się jednak w to bo, co mógł zaoferować jej, szlachetnie urodzonej jakiś nieznany nikomu półkrwi bękart? Kursowała zatem między biblioteką, a pokojem wspólnym Ślizgonów, pogłębiając wiedzę na temat eliksirów i zaklęć, wiążąc swoją przyszłość z uzdrowicielstwem. Wiedziała oczywiście, że nic z tego nie będzie z uwagi na jej szlachetne pochodzenie, ale nie chciała być tylko zwykłą kurą domową obsługiwaną przed skrzaty. Pragnęła wiedzieć i znać się na pewnych rzeczach, mieć jakiekolwiek wykształcenie jak na arystokratkę przystało, po prostu być przydatną w przyszłości, która wiele obiecywała. Nie można było odmówić jej talentu do posługiwania się różdżką. Opanowanie nowych zaklęć czy pojęcie nowego tematu z obrony przed czarną magią nie było dla niej problemem. Osiągała również dobre wyniki z eliksirów. Niestety, nigdy nie potrafiła docenić potęgi, którą niosły za sobą czarna magia. Profesor Slughorn, który przez całą swoją nauczycielską karierę nauczał wielu Blacków i kilkoro z nich przejawiało naturalny talent do mieszania w kociołku to Walburga odmówiła profesorowi uczestnictwa w spotkaniach Klubu Ślimaka, kiedy tylko dowiedziała się, że opiekun Slytherinu zaprasza na te spotkania szlamy i zdrajców krwi. Od tamtego momentu relacje panienki Black ze Slughornem uległy poważnemu pogorszeniu.

Okres po szkole


Kiedy opuszczała Hogwart po raz ostatni, była już zaręczona. Niestety, jej wrogie nastawienie do brudnej czy skalanej krwi, uniemożliwiało jej podjęcie stażu w Świętym Mungu, gdzie mimo rozległych znajomości oraz inwestycji w szpital, jakich udzielał ród Blacków, nie mogła wraz z innymi uczyć się magii leczniczej. Po dłuższych dyskusjach i kłótniach z ojcem, który w ogóle nie widział sensu, by młoda arystokratka zajmowała się czymś takim, zamiast myśleć o ślubie i przedłużeniu gałęzi rodowej, przekonała Polluxa do tego, by udać się do Francji, gdzie pobierałaby bezpośrednią naukę od starego przyjaciela rodziny, który sam był magiuzdrowicielem w tamtejszym magicznym szpitalu. Nie było mowy o tym, by udała się sama w obce strony, a pod okiem znajomego, który znał się na rzeczy, a także był szlachetnie urodzony, mogła dalej się kształcić. Wiadomo było, że nie będzie mogła otrzymać za to żadnych dyplomów potwierdzających wykształcenie, ale przynajmniej mogła zdobyć oną wiedzę. Godząc się na takie warunki, wyjechała na trzy lata, gdzie podjęła naukę, która chociaż nie była jej przeznaczona, to pragnęła pokazać wszystkim wokół, że potrafi być kimś więcej niż tylko nudną żoną szlachcica i bywalczynią salonów. Najważniejsze było to dla niej to, że robiła to co kochała, mieszała mikstury oraz rzucała zaklęcia w celu pozbycia się chorób czy urazów, mając cały czas świadomość, że jako kobieta szlachetnie urodzona nie ma możliwości rozwijania się w dalszym kierunku. Po trzech latach, zadowolona i dumna ze swoich osiągnięć i doświadczeń, wróciła do domu. Postanowiła, że dalej będzie rozwijać się sama, korzystając z wiedzy zdobytej za granicą oraz z licznych ksiąg, jakie wypełniały ich pokaźnych rozmiarów, rodzinną bibliotekę. Pochłaniała książki z zaklęciami, eliksirami, a także historyczne, szukając wzmianek o szlachciankach, które zrobiły karierę, ale niestety bezskutecznie. Uczyła się także znajomości ludzkiego ciała, a nawet rozmawiała z portretami swoich przodków, łaknąc od nich wiedzy. Znaleźli się oczywiście tacy, którzy nie chcieli jej nic powiedzieć, twierdząc, że powinna być damą na jaką ją wychowano, zamiast naukowcem, bo to nie przystoi kobiecie z jej rodu i krwi, ale byli również tacy, którzy chętnie opowiadali o swoich dokonaniach i zdobytej dzięki temu wiedzy. Znalazła także ukojenie w muzyce klasycznej oraz operze, potrafiąc godzinami siedzieć w fotelu zasłuchana z filiżanką dawno już wystygłej herbaty, z nienagannie odgiętym małym paluszkiem. Wydawać by się mogło, że teraz powinna skupić się tylko na ślubie. Ale los rozdał karty zupełnie inaczej...

Ślub chciany i nie chciany


Panienka Black wyrosła na kobietę, która na pierwszym miejscu stawia czystość krwi, zgodnie z wartościami, jakie wyniosła z rodzinnego domu. Nie akceptuje i tępi każdego, kto urodził się w mugolskiej rodzinie lub zadaje się ze szlamami. Na każdym jej kroku można wyczuć dumę z tego kim jest oraz jaką pozycję zajmuje. Bywa absurdalna, kapryśna oraz nieprzewidywalna. Potrafi zatańczyć wtedy, kiedy wszyscy pogrążają się w żałobie, płacze z rozpaczy w momencie, kiedy wszyscy inni płaczą ze szczęścia. Każdą z jej emocji można opisać jako karykaturę uczuć, które pojawiają się u zwykłych czarodziejów i czarownic. Zaręczono ją świeżo po szkole z młodym i przystojnym lordem czystej krwi, równie znakomitej jak jej samej, gdzie z początku wizja małżeństwa z nim sprawiała jej przyjemność, a także dumę. Mogłaby rzecz, że nawet była zadowolona z wyboru jaki dla niej dokonali, ale czar prysł, kiedy pewnego dnia pijany narzeczony, użył na niej zaklęcia Imperiusa, próbując zmusić do pójścia z nim do łóżka. Na jej szczęście nie udało się to mężczyźnie, z uwagi na zbyt dużą ilość alkoholu, więc kiedy zaklęcie przestało działać młoda i przestraszona, ale przede wszystkim wściekła i rozgoryczona Walburga wróciła do domu, by o wszystkim opowiedzieć ojcu i błagając go o to, by nie kazał jej wychodzić za znienawidzonego od tej pory mężczyznę. Pollux stanął w obronie córki, ale musiała mu przyrzec, że nikomu o tym nie powie, co sumiennie zrobiła i zaręczyny zerwano. Lata mijały, a ona miała już dwadzieścia siedem lat i chociaż perspektywa staropanieństwa nie podobała się coraz bardziej zgorzkniałej czarownicy w żaden sposób, to nie myślała, by ponownie dać się wydać za mąż. Nie miała jednak wyboru, kiedy ojciec oraz wuj powiedzieli jej o swoich planach względem małżeństwa z Orionem, wpadła w rozpacz. Nie chciała wychodzić za nielubianego kuzyna, ale została do tego zmuszona i wkrótce z panny Black przeistoczyła się w panią Black. Pocieszało ją tylko to, że nie widywała męża zbyt często, ale z drugiej strony, rozczarowywała ojca z każdym kolejnym rokiem, kiedy jej łono odmawiało poczęcia kolejnego dziedzica z rodu Black. Lata mijały, a jej życie nie zmieniło się ani trochę. Była słomianą wdową i wydmuszką, jak mawiali znajomi za jej plecami sądząc, że nie słyszy tych obraźliwych słów za plecami. Stała się sfrustrowana, pełna żalu i złości na cały świat, z nosem w kociołkach z eliksirami wiodła swoje spokojne, luksusowe życie.

Niespełnione marzenia


Całe życie było pełne goryczy od niespełnionych marzeń o wynalezieniu lekarstwa na przekleństwo rodowe jakim została obdarzona ona i dawni przodkowie. Klątwa Ondyny to męcząca choroba, która ujawniła się u niej w wieku dojrzewania. Pewnej nocy obudziła się gwałtownie próbując łapczywie złapać powietrze, aż musiała trafić do Skrzydła Szpitalnego, by mogła normalnie oddychać. Od tamtej pory podczas większego wysiłku, którego z czasem zaczęła unikać, często miała problemu z zaczerpnięciem tlenu. Wtedy dowiedziała się o istnieniu klątwy Ondyny, choroby, którą można tylko zaleczyć, ale nie całkowicie uleczyć, wywołała u niej główną decyzję o tym, by wybrać kierunek uzdrowiciela i znaleźć na nią lekarstwo, a ona, Walburga, zamiast nad tym pracować, siedzi w domu, organizuje obiadki dla szlachty i próbuje dać dziedzica Orionowi. To jedyny warunek jaki przed nią postawiono, by mogła w dalszym ciągu poświęcać się badaniom na temat rodowej choroby. Najpierw musi przedłużyć ród, a póki tego nie zrobi, ma siedzieć w domu i nie wychylać się za bardzo. Niemożność dokonania tych dwóch czynów sprawia, że odwróciła się niemal od wszystkich swoich najbliższych, zbyt dumna by przeprosić i zbyt zazdrosna, by normalnie rozmawiać, zmęczona samotnością i zadzieraniem nosa, bo przecież dewiza rodu i wyuczenie, nie pozwalał na bycie tym, kim od dawna pragnęła być...

Patronus: Próbowała wiele razy i za każdym razem pojawiał się tylko strzęp jasnych iskier. Czuła się z tym podle, jak naznaczona czy wyklęta, bo nie potrafiła wyczarować swojego Patonusa. Po wielokrotnych i bezowocnych próbach pogodziła się z myślą, że nie jest godna go wyczarowania, albo jej życie jest na tyle zgorzkniałe i smutne, iż nigdy do tego nie dojdzie, by przywołać jakiekolwiek radosne wspomnienie.

Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 60
Uroki:11 (różdżka)
Czarna magia:00
Magia lecznicza:102 (różdżka)
Transmutacja:00
Eliksiry:182 (różdżka)
Sprawność:3Brak
Zwinność:3Brak
JęzykWartośćWydane punkty
angielskiII0
francuskiII2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AnatomiaII10
AstronomiaIII25
Historia MagiiI2
KłamstwoI2
ONMSI2
PerswazjaI2
SpostrzegawczośćI2
ZielarstwoI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Szlachecka EtykietaI0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
NeutralnyNeutralny
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)I0.5
Muzyka (gra na fortepianie)I0.5
Muzyka (wiedza)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
PływanieI0.5
Taniec balowyII7
Taniec klasycznyI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 11


Ostatnio zmieniony przez Walburga Black dnia 07.01.21 19:21, w całości zmieniany 7 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Walburga Black (née Black) [odnośnik]04.01.21 18:45
Kartoteka gotowa, proszę o sprawdzenie
Gość
Anonymous
Gość
Walburga Black (née Black)
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach