Wydarzenia


Ekipa forum
Thaleia Crouch
AutorWiadomość
Thaleia Crouch [odnośnik]07.02.21 18:05

Thaleia Crouch

Data urodzenia: 22 grudnia 1936 roku
Nazwisko matki: Parkinson
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Status majątkowy: Bogaty
Zawód: pracownica w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów, była modelka domu mody Parkinson, tłumaczka
Wzrost: 174 cm
Waga: 57 kg
Kolor włosów: srebrzysty blond
Kolor oczu: lodowaty błękit
Znaki szczególne: usta niezmiennie ubarwione modną, czerwoną szmnką, nieczęsta u dam krótka fryzura, strój bardzo bogaty w biżuterię, nienaganna postawa  



Зачем кричать, когда никто не слышит.
О чем мы говорим...

Pojawiła się na świecie zbyt późno, by móc choć spróbować uniknąć negatywnych tego konsekwencji. Urodziła się w ciszy, po interwencji uzdrowiciela, mniejsza i słabsza niż reszta dzieci, od pierwszych chwil nacierana eliksirami chroniącymi jej życie. Nie płakała, choć po desperackiej medycznej kuracji, przeżyła, całkowicie zdrowa, różowa, jasnowłosa, choć cicha. Matka odwiedzała ją rzadko, chora po porodzie w późnym jak na takie rewelacje wieku, przez co od początku miała mamkę. Ojciec przychodził jeszcze rzadziej, tłumacząc się byciem zajętym człowiekiem choć również ulokował w dziecku winę za zły stan swojej ukochanej, pięknej żony. Irracjonalnie, oczywiście i zapewne sam zdawał sobie z tej irracjonalności sprawę, dlatego nie tłumaczył się mocno ze swoich nieobecności. Thaleia pamiętała dzieciństwo spędzane w towarzystwie służących, piastunek i nauczycieli. Każdy zachwycał się jej wrodzoną umiejętnością, której przez większość swego dzieciństwa nawet nie kontrolowała. Jej jasne włosy często zmieniały kolor, będąc czerwone, gdy się złościła, będąc zielone, gdy nie chciała jeść warzyw. Niezależnie od historii stojącej za jej narodzinami, rodzina Crouch nie pozwalała, by rosnąca jak na drożdżach dziewczynka nie miała odpowiedniej prezencji i edukacji na miarę swojej rodziny. Bardzo poważnie traktowano naukę Historii Magii i wszelkich politycznych powiązań między krajami, rodami, ludźmi. Otrzymała wszelkie lekcje, które były potrzebne, by prezentowała się idealnie tak, jak powinna pokazywać się młoda dama. Początkowo z uwielbieniem traktowała lekcje baletu, które pobierała na poziomie podstawowym, by ruchy jej ciała nabrał odpowiedniej dla kobiety wyższego statusu gracji. Niestety nigdy nie mogła poświęcić się temu bardziej. Była również od najmłodszych lat uczona sztuki konwersacji, która była najważniejsza dla młodej damy z rodu tak znamienitego jak Crouch. Musiała poznać i dowiedzieć się, że nawet śliczny wygląd i delikatne spojrzenia nie zastąpią odpowiednich słów wplecionych w rozmowy. Z czasem zaczęła to doceniać nawet bardziej niż słodkie oczy. Bo lady z jej domu musiała umieć porwać swoimi słowami.
Osobą, która wyznaczyła tory jej rozwoju był stryj. Młodszy od ojca mężczyzna miał do życia podejście dużo prostsze i lżejsze. Gdy Leia była dzieckiem i prowadziła z nim pierwsze konwersacje, miał już trzecią żonę i piątkę dorosłych dzieci, z których każde z nich wyrosło na dumnego lorda i lady Crouch, niektóre nawet już opuściły Pallas Manor. Dziewczynka nie wiedziała czemu mężczyzna spędza z nią tyle czasu… Po latach zrozumiała, że był człowiekiem, który lubił dzieci. Czytał młodszym Crouchom baśnie, niektórych uczył historii lub języka. To od niego zaczęła uczyć się rosyjskiego. On sam od wielu lat pracował w Ministerstwie Magii jako tłumacz i dyplomata. Zaraz obok uczyła się również łaciny i podstaw greki, języka swoich przodków, od najmłodszych lat obracając się w towarzystwie rodzin szlacheckich. Arystokrackie prywatki nie były jej obce, przez co ledwie w wieku siedmiu, może ośmiu lat zauważyła, że powinna zacząć panować nad swoim niezwykłym darem, gdyż niezależnie od tego czy reagowała na słowa czy też zaczepki czy nie, jej ciało mówiło o tym jasno, gdy nie smakowało jej danie, włosy stawały się zielone. Ale mimo wszystko je jadła, ponieważ tak było grzecznie. Nie mogła pozwalać, by myśli były aż tak oczywiste.
Z rodzeństwem nie miała kontaktu prawie w ogóle. Gdy była na tyle duża, by pamiętać detale swojego dzieciństwa, jej siostra chodziła już do Hogwartu i zawsze była wspaniałą, dumą swych rodziców. Słyszała o niej wiele, o jej talencie prawniczym, który nie ujawnił się tak silnie w Lei, pomimo wielkich prób sprostania oczekiwaniom rodziców. W historii bardziej niż polityka, interesowały ją najstarsze dzieje odległych krajów. Próby kończyły się ciągłym fiaskiem, gdy kolejne wzbudzanie zainteresowania nie działało… Nie należała do walecznych na tyle, by starać się bardziej niż mogła, uczono ją na osobę skromną, by każde słowo i każde działanie było nie tylko efektowne, ale i również efektywne. Już wtedy nauczyła się tego wyuczonego zdania - czuję się dobrze, gdy wcale tak nie było. Skupiła swoje siły na poszukiwaniu aprobaty u stryja…
I to najbardziej ją ukształtowało.

W Hogwarcie czuła się jak ryba w wodzie. Samo jej nazwisko było dla niektórych uczniów wystarczającym powodem, by wyrobić sobie o dziewczynie opinie - niektórzy ją za to uwielbiali, niektórzy wręcz przeciwnie, jednak w całym młodzieńczym sosie szybko się odnalazła. Jej rodzeństwo już dawno opuściła mury szkoły, przez co była tutaj pozbawiona oceny z ich perspektywy. Tiara nie miała wątpliwości, imię jakiego domu wykrzyczeć na Ceremonii Przydziału… Slytherin.
W porównaniu do wiecznie podejrzliwych i wymagających spojrzeń szlacheckich rodzin, Leia wpadła w wir szkolnych relacji bez żadnego problemu. Choć zdecydowanie stroniła od czarodziejów krwi mugolskiej, ze wszystkimi innymi miała relacje dosyć dobre. Była nauczona uprzejmości pomimo wszystko, zdarzało jej się nawet powiedzieć dobre słowo temu chłopcu, bodajże Lovegoodowi, któremu okropnie pachniało z ust. Wraz z przyjściem okresu dojrzewania i rozwoju w swojej metamorfomagii, zaczęła robić to, co zapewne każda dziewczyna w jej wieku - poprawiała się. Szybko dostała przez to łatkę szkolnej ślicznotki, gdy dodało się do tego jeszcze fakt, że górowała wzrostem nad większością swoich koleżanek. Od pierwszych dni w Hogwarcie była niemal najwyższa z dziewczynek. W trzeciej klasie wybrała na dodatkowe przedmioty numerologię i starożytne runy. Pielęgnowała swoją ciekawość świata, podobnie jak naukę języków, która okazała się jej wielką smykałką. Jako nastolatka wzdychała do rzymskich bohaterów, czytając poematy o ich wielkich czynach. W rozmowach z rówieśnikami wrzało dziedzictwo jej przodków - Thaleia prowadziła konwersacje z zapałem mistrza dyplomacji i wiele swoich sił właśnie na tym skupiała. Jednak jako czarownica, nigdy nie była najbardziej utalentowana magicznie. By zdobywać dobre oceny, musiała długo przygotowywać się do testów, co oczywiście robiła, by nie zawieść swojej rodziny. Najlepiej szła jej transmutacja, wydawała się mieć to we krwi.
Przede wszystkim nie chciała zawieść stryja. Chwaliła się mu wszystkimi osiągnięciami, a on doceniał bardzo jej zapał do nauki. Nawet urzędowanie Grinderwalda nie zagroziło jej w Hogwarcie, choć pamiętała tego człowieka jako niezwykłego ekscentryka.
I odrobinę się go bała.

Po zakończeniu szkoły, przyszedł czas na najważniejszy moment dla każdej młodej damy - pierwszy sabat. Chociaż obracanie się w towarzystwie szchlacheckim nie było dla niej niczym nowym, ten moment był jednym z tych najważniejszych. Miała na sobie błękitną suknię i podbijała parkiet, w największym momencie satysfakcji stając u boku swojej starszej siostry i górując nad nią o głowę. Thaleia miała reputację ślicznej, opanowanej i rozmownej. Nic dziwnego, że jej ciotka bardzo szybko wypatrzyła dziewczynę w tłumie, by zaproponować jej pokazywanie się w ubraniach od Parkinsonów.
Niestety nie pozwolono jej pójść na staż do Ministerstwa Magii. Ojciec stwierdził, że nie chce puszczać tam córki, bo Tuft to wariatka, a gdy zastąpił ją Longbottom, wcale nie było lepiej. Już od dawna jej włosy nie robiły się czerwone, gdy wybuchała emocjami, jednak tym razem przybrały odcień bladego różu na krótką chwilę, by znów wrócić do blondu. Zajęła się współpracą z rodem swojej matki, przy okazji pozwalając sobie na tłumaczeniach pod okiem swojego stryja. Spędzała w jego gabinecie długie godziny, czerpiąc z obecności tylko najlepsze emocje. Pod jego okiem uczyła się też jak rozmawiać. Obserwowała wieloletniego mistrza ministerialnej ogłady, oglądała jak dobiera słowa i jak przekonuje ludzi do swoich racji. Uczyła się, obserwując go, ucząc się nowych rzeczy.

Choć starała się jak mogła, czasami miała wrażenie, że urodziła się pod złą gwiazdą. Któregoś dnia podczas wizyty na ulicy Pokątnej, spotkała wróżkę, która postawiła jej tarota. Pokazały jej księżyc, maga i koło fortuny.
Był maj 1956 roku. W Pallas Manor rozległy się krzyki i natychmiast postawione zostały w gotowość wszystkie osoby. Lady Thaleia zniknęła ze swojego łóżka, zostawiając na nim krwawą plamę. W rzeczywistości ledwie czołgała się po zimnych, błotnistych ziemiach na wschodzie Norfolk, płacząc żałośnie z bólu i niepewności. Nie wiedziała co się stało i jakie ogromne szczęście miała, że ktoś ją znalazł. Niestety nie czarodziej, ale mugol, równie zdezorientowany co młoda kobieta. Dał jej schronienie póki nie zadziałały wszystkie ścigające organy poszukujące czarownicy, a miały dodatkowo ogromną motywację ze strony datku pieniężnego od rodziny Crouch, o którym nikt nie mówił. Dopiero gdy w drzwiach stanął jej ojciec wraz z oddziałem Magicznego Pogotowia, dowiedziała się, że tej nocy nie była jedyna i wiele osób dotknęła ta dziwna magia. Grinderwald nie żył, a Anglię spowiły czarne chmury.
Nie wychodziła z pokoju długo dochodząc do siebie. Rany na ciele nie były tak głębokie jak te na jej głowie. Nie chciała sięgać po różdżkę, nie życzyła sobie też, by ktokolwiek sięgał po różdżkę przy niej. Nie jest to popularna praktyka, by młode panny opuszczały swe rodzinne strony, jednak stryjowi udało się przekonać nestora, by pozwolił w celach bezpieczeństwa, chwilowo zabrać lady Thaleię z kraju, gdzie anomalie nie miały mocy. Popłynęli zimnym morzem północnym w stronę Norwegii, by udać się w podróż przez Skandynawię, aż po Rosję, gdzie zatrzymali się w bogatej, magicznej części Petersburga. Pojawili się w Związku Radzieckim, z powodu preferencji jej wuja. Chociaż dzisiaj Wielka Brytania nie miała już tak mocnych stosunków dyplomatycznych ze Związkiem Radzieckim, dawne powiązania i przyjaźnie z czarodziejami wciąż trwały oraz były ścisłe dzięki ich nawiązaniu w trakcie spisania traktatu brytyjsko-radzieckiego podczas II Wojny Światowej. Mężczyzna wolał przebywać w krajach, w których od dawna miał przyjaciół, a rodzice Thalei nie chcieli wyjeżdżać z Wielkiej Brytanii.
Tutaj nawet lato było chłodne i mgliste, a do snu nie piło się skrzaciego wina, tylko kieliszek Baikalu zagryzany kawiorem. Życie było powolne i bardzo spokojne, a tego właśnie spokoju potrzebowała. Miesiąc siedziała zamknięta z masą książek, by po tym okresie rekonwalescencji, wyjść z własnej woli. I zimowy kraj zaczął ujawniać przed nią swoje sekrety.
Powrót do dawnej świetności zajął jej wiele miesięcy, nim zgodziła się ponownie powrócić do Anglii. Właściwie nie miała też wiele do powiedzenia, gdy zbliżał się szczyt w Stonehenge, stryj bardzo chciał w nim uczestniczyć, a nie chciał pozwolić młodej damie zostać samej Rosji, nawet pod opieką służby. Zwłaszcza, że lady potrafiła zmieniać swoją twarz jak dama zmienia rękawiczkę.
Nie poszła tym razem do wróżki, choć może powinna. Zajmując miejsce w strefie Crouchów podczas szczytu nie spodziewała się, że ponownie spotka ją ten okropny pech. Nikt się tego nie spodziewał. Nie zdążyła poderwać się do świstoklika, gdy grunt pod nią załamał się coś uderzyło ją w głowę. Straciła przytomność i obudzona została przez swoją służącą, łkającą i krzyczącą, że muszą stąd uciekać. Niestety dziewczyna nie mogła już wtedy biegać. Gdy dostrzegła, że jej lewą nogę przygniótł jeden z ogromnych głazów, zemdlała. Nie wiedziała jak trafiła do szpitala, jednak wciąż pamięta straszny ból. Wielodniowy ból, magia lecznicza pomagała, jednak nie na wszystko. Złamania były tak poważne, że tydzień zajęło samo odbudowywanie kości. Musiała na nowo uczyć się biegać i tańczyć. Gdy zaś w listopadową noc niebo zajęło się anomaliami pogodowymi, z paniką i łzami w oczach zażądała natychmiastowego wyjazdu z kraju. Używała wszystkich argumentów. Wszystkiego, czego nauczyła się do tej pory, w rozmowie. Tutaj nic nie miały do rzeczy miłe oczy i trzepotanie rzęsami, jej ojca nie dałoby się przekonać takimi próbami. Miała swoje argumenty. I została w nich poparta przez stryja. Wróciła do Petersburga, gdzie na długi czas zaczepiła się w towarzystwie tamtejszych ambasadorów sztuki. Przez brak większych zażyłości z Wielką Brytanią, tutaj trudno było usłyszeć o wojnie i mogła pozwolić sobie by nadal doskonalić swoje umiejętności konwersacji z nowymi osobami w nowym towarzystwie. Miała konkretny plan - by rozmawiać i wykonywać rzeczy na tyle przekonujące, że rozmówcy ulegali zarówno jej słowom jak i wdziękowi pięknej panny. Czasami, gdy zostawała sama ze swoją służącą, w praktyce ćwiczyła swoją metamorfomagię, zmieniając zupełnie swoją twarz na zupełnie przypadkową i w towarzystwie swojej służącej wchodziła w szary tłum. Tylko na kilka godzin, by nikt nie zorientował się o jej wycieczkach. Z resztą zawsze miała doskonale przygotowane kłamstewko, będące jej alibi. W Petersburgu została aż do kwietnia, gdy Ministerstwo Magii rozpoczęło czas czystości w Wielkiej Brytanii. Zamieszkała znowu w Pallas Manor, choć na początku długo upewniała się czy magia jest znów bezpieczna. Dołączyła do Ministerstwa Magii, wciąż pod okiem swojego stryja, gdzie wciąż przyucza się rosyjskiego, jak i weszła gładko w miejsca zwolnione po ludziach o dyskusyjnej czystości krwi. Ministerstwo Magii potrzebowało powiewu świeżości, nowego pokolenia odpowiedzialnych czystokrwistych czarodziejów. Stonowała się od czasu swojego debiutu, choć zdecydowanie nadal można nazwać ją królową konwersacji. Również w tym, że nie będzie martwiła się, by powiedzieć cokolwiek, by otrzymać to, co będzie chciała.


Patronus: Nie czaruje cielesnej formy patronusa.

Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 50
Uroki:00
Czarna magia:00
Magia lecznicza:00
Transmutacja:10+5 (różdżka)
Eliksiry:50
Sprawność:5Brak
Zwinność:10Brak
JęzykWartośćWydane punkty
angielskiII0
rosyjskiII2
łacinaII2
grekaI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AstronomiaI2
Historia MagiiII10
KłamstwoII10
NumerologiaI2
ONMSI2
PerswazjaIII25
Starożytne RunyI2
SpostrzegawczośćI2
ZielarstwoI2
KokieteriaII10
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Savoir-vivreII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Neutralny--
Rozpoznawalność-I
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (tworzenie poezji)I0.5
Literatura (wiedza)I0.5
Literatura (tworzenie prozy)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI0.5
Taniec balowyI0.5
Taniec klasycznyI0.5
Jazda konnaI0.5
BaletI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Metamorfomag-9 (+18 )
Reszta: 0


Ostatnio zmieniony przez Thaleia Crouch dnia 25.02.21 15:03, w całości zmieniany 2 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Thaleia Crouch [odnośnik]18.02.21 11:55
jestem skończona c:
Gość
Anonymous
Gość
Thaleia Crouch
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach