Sypialnia XVIIII (Słońce)
AutorWiadomość
Sypialnia XVIIII (Słońce)
Na górze drzwi prowadzących do pomieszczenia wydrapany został niepoprawny rzymski numer XVIIII, a pośrodku - symbol słońca. Numer pokoju nie pasuje do żadnego sąsiadującego, odpowiada za to dziewiętnastej karcie Tarota - Słońcu. Koślawe żłobienia w drewnie wypełnione zostały krwią niedźwiedzia, a na wbitym w zewnętrznym górnym rogu gwoździu zawieszono suszony bukiet złożony z werbeny, szałwii, lawendy oraz kilku czystych zajęczych kości zawieszonych na rzemieniu poziomo względem siebie, związane razem żółtą wstążką. Oprócz wygodnego pojedynczego łóżka zakrytego niedźwiedzim futrem w sypialni mieści się średniej wielkości kufer na drobiazgi, w którym zwyczajowo leży kilka drobiazgów należących do Heather. Na szafce nocnej często można znaleźć biżuterię i tlące się kadzidło pozostawione przez najczęściej wizytującą to miejsce wiedźmę. To nieduży pokój gościnny.
17 IX 1958
Korytarze Niedźwiedziej Jamy, wcześniej niedostępnej i obcej, wydawały jej się być coraz bardziej znajome. Najwięcej czasu spędzała co prawda w kuchni, przy zwierzętach oraz w swojej małej izbie — ale po niemal miesiącu zamieszkiwania Warwick, chyba powoli przyzwyczajała się do tego miejsca. Nie znalazła by się tu oczywiście, gdyby nie dobroć pani Cassandry. Kobiety, która wyciągnęła ku niej pomocną dłoń, zauważyła w niej coś, czego Maria sama w sobie nie mogła widzieć. I choć trudno było pogrzebać życie, którym żyła do tej pory, pożegnać się z rezerwatem, z Gloucestershire, rodzicami odnajdującymi wieczny odpoczynek w mogile — przedziwna, bo różna od jej własnej rodzina Mulciberów stała się pewnym symbolem stałości w odbudowującym się powoli życiu dziewczęcia odnajdującego schronienie pod ich dachem.
Nie była niedźwiedziem, nie była wilkiem — ale pracowała ciężko na swój wikt i opierunek codziennie, tak jak dzisiaj, gdy wraz ze Smętkiem uwijali się wspólnie w kuchni. Polubiła domowego skrzata o smutnych oczach, choć nie zwierzała mu się, czując pewien dystans, zapewne ulokowany w różnicy pomiędzy czarodziejem a domowym skrzatem. Oboje byli lojalni rodzinie, której służyli, ale poza tym i umiejętnościami prowadzenia domu, w których Smętek ze swoim doświadczeniem przewyższał znacząco Marię, na tym kończyły się ich podobieństwa. Dzisiaj przygotowywali na obiad dwa dania, przede wszystkim zupę — treściwą, odpowiednią na jesienne miesiące, z dużą ilością mięsa, ale również aromatyzowaną przyprawami, ziołami oraz pełną warzyw. Maria zawsze przykładała dużą uwagę do pożywności posiłków, przede wszystkim przez wzgląd na własną, miernie zaopatrzoną spiżarkę, gdy żyła jeszcze w rezerwacie jednorożców. Teraz musiała brać pod uwagę jeszcze kilka czynników, przywiązywała uwagę do wskazówek pani Cassandry, do upodobań kulinarnych wszystkich mieszkańców Niedźwiedziej Jamy, wspomagając się czasem wytartym od użytkowania przepiśnikiem.
Była jednak jedna osoba, która rzadko — jeżeli w ogóle — pojawiała się przy wspólnych posiłkach. Tajemnicza kobieta, która zamieszkiwała pokój o drzwiach zdobnych w zajęcze kości oraz lawendę, szałwię i chyba werbenę, lecz pobierająca nauki z zielarstwa Maria wciąż nie była pewna swego osądu odnośnie tego ostatniego. Najważniejsze, że pokój przez nią zajmowany zdobny był w znak słońca, który kojarzył się Marii, a jakże, niezwykle pozytywnie. Sigrun, mówili domownicy, Sigrun Rookwood, dowiedziała się kiedyś Maria, przysięgając sobie, że zapamięta tę informację, żeby uniknąć późniejszych wpadek. Nie wiedziała, jakie relacje łączą ją z Mulciberami, czy może była krewną, a może raczej znajomą — ostatecznie nie miało to większego znaczenia. Skoro była ich gościem, Maria Multon miała traktować ją z odpowiednim szacunkiem. Dla dziewczęcia równie niewinnego i grzecznego nie był to przecież żaden problem.
— Zaniosę posiłek samodzielnie, Smętku — oznajmiła skrzatowi z uśmiechem, dla niego czas od uderzenia komety był szczególnie męczący, magia w Niedźwiedziej Jamie nie działała tak jak powinna, a on urabiał się po łokcie (nawet, jeżeli to lubił i taka była jego rola). Maria ułożyła na drewnianej tacce sporą miskę, którą wcześniej napełniła zupą ze szczególną uwagą, żeby wyłowić z garnka jak najwięcej gęstego, a także kubek wypełniony ziołowym naparem, który kazano pani Rookwood przynosić dla wzmocnienia sił. Wybrała lśniącą łyżkę, którą ułożyła na serwetce, a gdy wszystko było gotowe, chwyciła tackę w dłonie. — Przypilnuj, proszę ryby i ziemniaków. Będę bardzo wdzięczna — posłała skrzatowi ciepły uśmiech, nim łokciem otworzyła drzwi kuchni, wydostając się na korytarz. Ostrożnie wspięła się po schodach na piętro prowadzące do sypialni, uważając, aby nie rozlać nawet jednej kropli zupy. Podchodziła do jedzenia z dużym szacunkiem wynikającym ze skromnego wychowania i głodu, którego doznała jako dziecko, ale także z szacunku do Mulciberów i ich gościa. Zastukała trzykrotnie w drzwi oznaczone symbolem Słońca.
— Pani Rookwood, przyniosłam obiad, mogę wejść? — spytała, oczekując na odpowiedź kobiety zza zamkniętych drzwi.
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica
Neutralni
Sypialnia XVIIII (Słońce)
Szybka odpowiedź