Wydarzenia


Ekipa forum
Nerida Vulchanova
AutorWiadomość
Nerida Vulchanova [odnośnik]12.12.15 23:57

Nerida Vulchanova  VIII

Data urodzenia: 11.12.1926.r
Nazwisko matki: Diggory
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: czysta ze skazą
Zawód: magispychiatra
Wzrost: 169
Waga:  62 kg
Kolor włosów: brązowy
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: liczne blizny na ciele- pamiątki po nauce w Durmstrangu



To w końcu jak to z nami jest? To nazwisko czyni nas tym kim jesteśmy? Czy to może kraj, w którym przyszliśmy na świat jest najbardziej decydującym czynnikiem? Zawsze pozostają ludzie, którzy towarzyszyli nam przez te wszystkie lata. Niektórzy przecież twierdzą, że jesteśmy tacy, jakimi oni nas widzą.
No to jak w końcu będzie? Odpowiesz mi?


Myślisz… dobrze, dam ci jeszcze trochę czasu. Co? Dlaczego chcesz wiedzieć, skąd to pytanie? Czy to coś zmienia? No dobrze, dobrze, nie będę się kłócić. W takim razie i ja mam pytanie. Mówi ci coś moje imię i nazwisko? Masz jakieś pierwsze skojarzenia? Tak! Durmstrang! Brawo!
Moja przodkini, po której noszę imię, była niezwykłą czarownicą. To ona założyła Instytut. Kobieta twórcą szkoły, która za punkt honoru stawia sobie wpojenie młodym czarodziejom zainteresowania czarną magią i wyuczenie wojskowej dyscypliny. Czy tylko ja dostrzegam ironie? Nie! Nie mam z czego być dumna. W moich żyłach płynie czarna magia wymieszana z przerażającą chęcią władzy, a ty mówisz o dumie! Tak tego właśnie się tam uczysz! Wmawiają ci, że jesteś panem świata tak długo, aż sam zaczynasz w to wierzyć! Nie, nie przesadzam. Mam dwóch starszych braci, którzy podobnie jak ja, są absolwentami naszego rodowego dziedzictwa a różnica pomiędzy tym, jakimi ludźmi mieli szansę się stać, a kim zostali, jest niewyobrażalna! Myślisz, że kto stanął po stronie Grindelwalda, gdy tylko ponownie pojawił się w Bułgarii? To moi bracia pomogli mu przejąć władzę nad naszym pięknym krajem. To oni torturowali i zabijali na jedno jego skinienie. Gdzie on tam i oni. Poszliby za nim w ogień, gdyby o tylko o to poprosił.


Nie, nie byłam bezpośrednim świadkiem wydarzeń. W czasie inwazji Grindelwalda byłam jeszcze w szkole. Wystarczy jednak wyciągnąć stare zdjęcia z archiwum, a wśród ludzi tego potwora zawsze znajdziesz, któregoś z moich braci. Ile miałam lat, gdy to wszystko się zaczęło? Co to ma za znacznie? Tak trzynaście. Skąd wiedziałeś? Gdy przyszedł do nas po raz pierwszy, byłam jeszcze w domu. Pamiętam, że ojciec kazał mi się schować za drzwiami i wszystko dokładnie obserwować. Nasze nazwisko dużo znaczy w Bułgarii nic dziwnego, że chciał nas mieć po swojej stronie. Słyszałam tą jego płomienną przemowę o świecie gdzie to czarodzieje będą dzierżyć pełnię władzy i już nigdy nie będą musieli się ukrywać. Ojciec nie wydawał się przekonany, za to moi bracia dostrzegli w nim boga. Na ich usprawiedliwienie mogę dodać tylko tyle, że byli wtedy bardzo młodzi, ledwo skończyli szkołę. Ideologia Grindelwalda wciągnęła ich bez reszty. Po co była nam mugolske wojna i ten cały ich Hitler. Mieliśmy własne problemy na głowie. Nie mogę ci powiedzieć, jak to dalej wyglądało. Musiałam wracać do szkoły, gdy tylko skończyła się przerwa. Przez cały rok Durmstrang aż huczał od plotek o każdym ruchu Grindelwalda. Rzadko, kiedy można było usłyszeć rozmowy o czymś innym a gdy tylko, ktoś dostał gazetę odrazy rósł wokół niego ogromny tłum. Na samą wieść o zaginięciach ludzie od razu rzucali się do piór, by sprawdzić czy wszystko w porządku u ich rodzin. Sami byliśmy przekonani o własnym bezpieczeństwie. Szkołę chroniły potężne zaklęcia, a z resztą, kto chciałby zaatakować garstkę dzieciaków. Jeśli chodzi o moich najbliższych, to mieli być nietykalni bezpieczni, przecież należeliśmy do najwierniejszych sprzymierzeńców naszego prywatnego dyktatora. Mimo to listy z domu były coraz krótsze i coraz bardziej zimne. Ten konflikt wykończał nas od środka. Rosły wewnętrzne podziały. Nie wszyscy z rodu byli tak zagorzałymi zwolennikami Grindelwalda jak moi bracia. Opozycja w rodzinie dość szybko ucichła, najczęściej znikając bez śladu w nielicznych przypadkach, pojawiając się gdzieś na drugim końcu świata. Vulchanovie nie znoszą sprzeciwu.


Matka nie była wstanie znieść ciągłego strachu o życie swoich dzieci. Nikt nie chciał mi powiedzieć, jak do tego doszło. Podobno, któregoś dnia po prostu się nie obudziła. Ja myślę, że moi bracia mogli maczać w tym palce. Jej brudna krew była im nie na rękę. Nie, nigdy nie próbowałam tego wyjaśnić. Wtedy byłam za młoda dziś nie chce mieć z tym nic wspólnego.  Gdy przyjechałam na pogrzeb moi bracia zaczęli się mną wyjątkowo interesować.  Próbowali wyciągnąć ode mnie zapewnienie, że gdy tyko skończę szkołę dołączę do nich.  Dla udowodnienia, że jedynie wybrana przez nich droga jest słuszna zabrali mnie na jedno ze swoich misji .  Miałam się nie odzywać...Miałam tylko patrzeć.  Na moich oczach torturowali, a później zabili człowieka. Tak wciąż widzę jego twarz, gdy zamykam oczy. Czasem nawet słyszę jego krzyki.  Mój ojciec? O niczym nie wiedział, a jeśli to nigdy się z tym nie zdradził. Zostawił mnie na pastwę tych dwóch potworów, a moją jedyną ucieczką, o ironio, był powrót do szkoły. Ze wszystkich sił unikałam przyjazdów do domu wyjeżdżając do koleżanek, czy po prostu ukrywając się w murach tak znienawidzonej przeze mnie placówki. Inaczej byłabym skazana na kolejne przerażające sceny i tylko to, że nie miała prawa do używania magii uchroniło mnie przed ich wpływem. Gdyby nie to już dawno miałabym czyjąś krew na rękach. Nadszedł w końcu dzień, w którym na dobre miałam opuścić Durmstrang. Powinnam wtedy wrócić do rodzinnej posiadłości i stać się kopią moich drogich braci. Wojowniczką walczącą w obronie prawa czarodziejów do władzy. Cała przyszłość wydawała się wyraźnie zarysowana. Prawie poddałam się tej czarnej wizji, gdy dostałam paczkę od ojca. Niezwykle ciężki pakunek okazała się wypełniony złotymi monetami, a w krótkim liście kazał mi uciekać i nigdy nie oglądać się za siebie. Z perspektywy słuchacza, to może się wydawać dość dziwne. Ale z drugiej strony moi bracia zabili moją matkę i powoli podtruwali i jego. W geście rodzicielskiej miłości postanowił uratować mnie z tego piekła. Lepiej późno niż wcale. Dla czego patrzysz na mnie z taki wyrzutem? Gdyby zareagował wcześniej może wszystko wyglądałoby inaczej. 


Nie mogłam zmarnować takiej okazji. Nie było cię tam. Nie masz pojęcia, jak wyglądało to małe imperium Grindelwalda. Tak wiem, że wojna dotknęła też inne kraje, ale żadne zniszczenia nie równają się z tym, co działo się w mojej ojczyźnie. Dokąd uciekłam? To chyba oczywiste, do Stanów. Amerykański sen mamił również czarodziejów. Tam nie miało być wojny. Tam wszyscy mieli żyć w szczęściu i radości. Ukryłam się przed wzorkiem moich braci wśród tłumu przybyszów z najróżniejszych części świata. Zniknęłam wśród nich stając się tylko kolejną młodą dziewczyną próbującą przeżyć za wszelką cenę.   Chwytałam się najróżniejszych prac zarabiając nie raz tyle, że nie starczało na jedzenie. Żyjąc z dnia na dzień i błąkając się po kontynencie przyjęłam tyle nazwisk, że ciężko je wszystkie spamiętać, ale przeżyłam i to się liczy.

Dla czego wróciłam na stary kontynent?  Dopadły mnie moje grzechy, a w niczym nie jestem tak dobra jak w uciekaniu. Dla czego się ze mnie śmiejesz? Nie, nie zadarłam z mugolską mafią, ani nie podrzuciłam dziecka pod niczyje drzwi. Musisz w końcu zrozumieć, że po Durmstrangu nie da się być dobrym człowiekiem. Czasem zdarzają się wybryki podobne do mnie, które wierzą w szeroko rozumianą równość. Jednak to nie przeszkadza w kłamaniu, manipulowaniu czy dążeniu do raz obranego celu nawet po trupach. Ameryka nagle stała się dla mnie za mała i znów trzeba było się gdzieś ukryć. Nie, nie przyjechałam od razu do Anglii. Udało mi się schować na paręnaście miesięcy w Azji, mieszkając to tu to tam. Chyba nigdy nie potrafiłam dłużej wytrzymać  w jednym miejscu. To, co w takim razie robię w Londynie tak długo? Masz racje to już prawie sześć lat. Wszystko zaczęło się od obietnicy przyjaciela, że tutaj będę bezpieczna, nikt nie będzie wyciągał na wierzch mojego nazwiska, a on we wszystkim mi pomoże. Po raz pierwszy od dawna postanowiłam zaufać drugiemu człowiekowi. Choć gdy teraz o tym myślę, wydaję mi się, że byłam po prostu zmęczona. Każdy potrzebuje swojego miejsca na ziemi. Dla czego moim nie mogła zostać Anglia?  Przeniosłam się na tę wiecznie płaczącą wyspę, gdzie urodziła się moja matka i gdzie Girndelwald zabunkrował się tutejszej Szkole Magii. Nie żałuje swojej decyzji. Mimo, że wciąż zdarzają mi się koszmary senne tutaj czuje się...po prostu dobrze.   


Gdzie pracuje? W świętym Mungu jestem magipsychiatrą. Czemu robisz takie wielkie oczy? Gdzieś pomiędzy martwieniem się o los mojego kraju a młodzieńczym buntem, który przyjmował u mnie najróżniejsze postacie znajdowałam czas na naukę. Moje stopnie spokojnie pozwoliły na rozpoczęcie szkolenia. Zresztą na tym oddziale naprawdę przyda się ktoś, kto wciąż pamięta, czym jest życie i nie wstydzi się pobujać w rytm ciszy z człowiekiem, który dawno zapomniał, kim jest. Nie, nie umiem wyjaśnić ci, dla czego akurat ten zawód. Może to jakaś forma zadośćuczynienia za zło, jakiego dopuściła się moja rodzina? Albo czekam na dzień, w którym wśród tłumu pacjentów rozpoznam twarz któregoś z moich braci. Wiem, że są w Londynie. Czasami niemal czuje ich obecności. Przesiąknięci czarną magią tylko czekają, by i ten kraj rozwalić od środka. Jednak mimo to najtrafniejszą odpowiedzią wydaje się ta, że czuje się dziwnie bezpieczna wśród tylu umęczonych dusz. Pracując, odnajduję spokój, którego szukałam przez całe swoje życie. Zapominam o tym, co było lub będzie i mogę się skupić tylko na moich pacjentach i ich potrzebach. Bez nich nie mam nikogo na tym świecie.


To jak w końcu będzie? Odpowiesz na moje pytanie? Tak, przypomnę ci, o co chodziło. Chce wiedzieć, co najwyraźniej mówi o tym, jakimi ludźmi jesteśmy.




Patronus:  Przybiera formę antylopy o długich silnych nogach ale dość lichym tułowiu. Jednak jego prawdziwą ozdobą są rogi, którymi mógłby powalić niejednego. Wspomnienie, które pozwala go przywołać jest związane z podróżą po Azji. Nie wspięła się na jedną z wyższych skalnych ścian, z której mogła obserwować niemal całą wyspę na której się wówczas znajdowała. Czuła się wolna, czuła się panią własnego życia.










 
5
0
5
0
7
5
4


Wyposażenie

sowa, różdżka, teleportacja, 10 pkt  





Ostatnio zmieniony przez Nerida Vulchanova dnia 15.12.15 17:35, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Nerida Vulchanova [odnośnik]14.12.15 18:18
Na moje oko karta jest skończona Smile
Gość
Anonymous
Gość
Nerida Vulchanova
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach