Wydarzenia


Ekipa forum
Ruben Walden
AutorWiadomość
Ruben Walden [odnośnik]23.03.16 21:16

Ruben Walden

Data urodzenia: 22.03.1926
Nazwisko matki: Goshawk
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: półkrwi
Zawód: rzeźbiarz, wyplatacz latających dywanów
Wzrost: 180 cm
Waga: 81 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: nieodłączny papieros w ustach




i’m just a lost boy
not ready to be found


Jest piętnasta za dziesięć, dworzec Kings Cross, stoję na peronie z walizką u boku. Nie znam Londynu, to miasto jest mi obce. Czekam na siostrę. Wiąże buta, jest niemożliwie ślamazarna. Spoglądam w dół, jej błękitne oczy przepraszająco świecą w tłumie. Ruszamy w stronę miasta. Jedynej przystani o której więcej wiem z opowieści niż własnych doświadczeń. Czym będzie, czy zaskoczy mnie Londyn? Czuję niemałe podniecenie, chociaż jeszcze nic nie widziałem. Mal wstaje i małym palcem zachacza mnie o dłoń. Wychodzimy na zewnątrz i wtapiamy sie w tłum.
Właśnie zaczął padać pierwszy śnieg 1955.  





i see how you look at her. and you can’t have her. maybe you just never knew what it was like to want something you couldn’t have before

Jesteśmy z siostrą nierozłączni. Ona i ja, ja i ona. Jest odemnie młodsza o trzy lata, ale nie pamiętam ani minuty z życia w samotności. Zawsze była tylko Mal.
Nasi rodzice nie raczyli nas wystarczającą ilością czułości. Do dziś zastanawiam się co znaczy to słowo. Nie pamiętam twarzy żadnej niani, ale jeszcze bardziej nie pamiętam, żeby zajmował się mną kiedykolwiek ojciec czy żeby matka przychodziła utulić mnie do snu. W moim dzieciństwie ich nie było. Pojawili się, kiedy miałem trzynaście lat. Mal miała dziesięć. Matka powiedziała, żebym wybrał co chcę zabrać do nowego domu. Rozejrzałem się po pokoju i postanowiłem, że chcę wziąć dłuto i kawałek drewna, który strugałem od kilku tygodni. Już powoli wyłaniała się z niego sylwetka. Ale kim była ta postać zaklęta w drewnie, które miało być pamiątką mego dzieciństwa?
Wiele lat później spoglądałem na moją pierwszą rzeźbę. Nie była idealna, jej głowa stosunkowo zbyt mała, ale zaklęty był w niej smutek. Smutek rozstania z dzieciństwem w małej wiosce pod Berlinem. Wspomnień o tajemniczej matce i ojcu w żołnierskim surducie.

Moja matka nigdy nie lubiła mugoli. Dopiero, kiedy poznała ojca, przekonała się, że i oni potrafią być czarujący oraz okrutni. O tym drugim dowiedziała się dopieo podczas wojny. Sądzę jednak że musiała to przewidywać już wcześniej.

Kiedy wróciłem na święta do domu, wróciłem do innego domu. Tym razem mieszkaliśmy nad morzem. Znów miałem prywatne lekcje norweskiego z mugolem z pracy ojca. Musiałem podszkolić język do szkoły. Ów pan przychodził do mnie na długo przed tym jak wyprowadziliśmy się spod Berlina. Nim poszedłem do szkoly. Matka kazała mu uczyć mnie słów, które go bawiły. Nie śmiał jednak na głos wybuchać rechotem, przez wzgląd na to, jaką czcią w tamtym czasie otaczało się tematykę duchowości.
Mój nowy pokój wyglądał gorzej niż pokoje w Durmstrangu. Był pusty, obcy. Mal przychodziła by opowiedzieć mi o sąsiadach. Dużo rysowała. Ja w zamian opowiadałem jej bajki, które udało mi się ułożyć podczas naszej rozłąki. Napisane wierszem. Rzeźbiłem. Tego najbardziej brakowało mi w szkole. Dotyku suchego drewna i palców, całych w drzazgach. Które mi później Mal wyjmowała w cierpliwości.
Prócz wakacji całych, znajdowałem trochę czasu w czasie roku szkolnego, kiedy wymykałem się do pracowni z eliksirami i eksperymentowałem z woskiem i metalami. Stworzyłem kilka na prawdę ładnych figurek. Ale cholernie narażałem się i kilka razy zostałem odesłany do opiekuna uczniów, który wymierzył mi srogie kary za poświęcanie się mugolskiej rozrywce.


Ja i Mal nie jesteśmy do siebie podobni ani trochę. Jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny, to może mamy podobną budowę oczu: głęboko w czaszkę wciśniętych, wyraźnie okrągłych, jak opatulone cieńką warstwą materiału piłki. Jej oczy są jasne, moje zaś ciemne. Mamy inne usta, inne nosy, inaczej chodzimy Nie wyglądamy jak przeciętne rodzeństwo. Kiedyś zastanawialiśmy się, ja się zastanawiałem, czy mamy jednego ojca. Nie spytałem matki o to nigdy.
Charaktery też mamy różne. Ona jest... jak burza. Nawet nie... raczej jak sztorm. Ja jestem zaś spokojny, opanowuję każdą ze złych myśli, wszystkie trzymam na uwięzi i balansuje w tym tańcu na krawędzi wszystkiego. Mam jedną jedyną rzecz na której mi zależy: moją siostrę. Nazywam ją rzeczą, bo już ją sobie uprzedmiotowiłem, ją też trzymam na sznurku i ciągam za sobą wszędzie.  

W szkole nauczono nas odpowiedzialności. Solidności. Pamiętam wszystkie zasady, regulaminy, ale przede wszystkim pamiętam kary. Nie lubiłem kar. Wolałem być wzorowym uczniem, chociaż niejednokrotnie moja reputacja była obniżana. Ale na własne życzenie. Bo przecież lubiłem rzeźbę, ten mugolski płaski wynalazek. Przez wszystkie lata, kiedy w szkole byłem sam, było mi łatwiej jednak unikać kar. Kiedy doszła Mal, okazało się, że ma niezdrowe przysposobienie do popadania w kłopoty. Odtąd musiałem pracować na swoją i jej markę. Ale chociażbym odrobił za nią każdą pracę domową, chociażbym musiał prosić przyjaciół, by mieli na nią oko, nic nie zmieniało faktu, że wraz z zakończeniem szkoły, miała zostać w niej sama. Sama z zaklęciami, których nie rozumie, sama z magią, która ją przewyższa. Wydawała mi się taka krucha. Bałem się zostawiać ją samą. I miałem rację, bo kiedy po szkole starałem się osiągnąć cokolwiek w rzeźbie, chodziłem na nauki i całymi dniami siedziałem w pracowni - nie mogłem na prawdę wkręcić się w świat sztuki. Uniezależniłem Mal od siebie i musiałem zebrać tego żniwo. Co tydzień przyjeżdżałem, by spędzić z nią przynajmniej kilka godzin. Nauczycieli twierdzili, że to niezdrowe, ale jaką mieli alternatywę? Zamknąć ją w psychiatryku?
Organizowałem jej zajęcia z czarnej magii, której nauczyłem się kilka lat wcześniej w murach zamku. Przy mnie pojmowała wszystko o wiele lepiej.
Nie skończyła szkoły.



How do we forgive ourselves for all of the things we did not become?

Nasi rodzice nie zasłużyli na nas. Zawsze byłem tego zdania. Ale nie odważyłbym się nic zrobić. Za to Mal? Mal była inna, przedziwna, nieprzewidywalna. Nie znałem wszystkich zakamarków jej czarnej duszy, ale niektóre z nich zostały odkryte dziewięć lat temu.
Został jej tylko rok do ukończenia szkoły. Obiecywałem jej, że za rok będziemy już na zawsze razem. Wyjedziemy. Ona mi nie wierzyła, wiedziała, że kocham jeszcze inną kobietę.

Zastałem ją z różdżką w dłoni, wykrzywioną twarzą i obłąkanym spojrzeniem. Spytałem czy to jej sprawka, nie zaprzeczyła, powiedziała tylko: Zasłużyli sobie. Nasi rodzice, Otton - nazista i jego żona Serafina. Później jej panieńskie nazwisko, Gowshank, miało być przepustką do ucieczki. Czarodziejska część rodziny nie mogła przeżyć, że kobieta bardziej angażuje się w sprawy mugoli niż czarodziei. Czy rodzina matki miała jakikolwiek wpływ na czyn Mal? Do dziś się zastanawiam.
Upozowaliśmy coś na kształt mugolskiego morderstwa. Należało więc wykonać coś obrzydliwego. Poszedłem do szafy w której ojciec trzymał swoją broń. Wyjąłem ją z opakowania. Wiedziałem jak strzelać, Otton nauczył mnie tego, chociaż broniłem się przed okrucieństwami. Nie miałem pojęcia, jak wielkie uczynił innym ludziom. Strzeliłem. Po dwie kule. Tyle powinno wsytarczyć. Mal drżała. Winę wziąłem na siebie.
Nim jednak zdołali wykonać na nas wyrok, zbiegliśmy.





and here you come
with a shield for a heart
and a sword for a tongue





Z Mal było źle. Musieliśmy uciekać. Przemierzaliśmy góry, doliny, jeziora, rzeki. Mineło kilka miesięcy nim oprzytomniałem. Nie mogłem jej tak traktować. Czy to poczucie winy tak nas pchało przed siebie? A może chciałem znaleźć się jak najdalej od niej, ciągnąc ją wciąż za sobą? Kiedy byliśmy razem czuła się dobrze, mówiła, że to najpiękniejsze co mogło ją spotkać. Wolałem, kiedy tak nie mówiła. Wolałem, kiedy spała. Patrzyłem wtedy w jej twarz, starałem się wyczytać z niej coś, jakąś prawdę. Nie umiałem.

Kiedy dotarliśmy w końcu w okolice, gdzie więcej było ludzi skośnookich niż tych podobnych nam, podałem nazwisko ciotki. I z jakiegoś bliżej nieznanego mi powodu, zostało ono przyjęte jako przepustka do świata czarodziejskiego. Poznaliśmy mistrza, który odkrył co mamy w głowach. Był wstrząśnięty, chcial nas wydać, stracić, sprawić, byśmy błagali o wybaczenie.
Ale wszedł ze mną w układ. Zafascynowany rzeźbami, które tworzę, kazał zbudować mi coś, co będzie sprawiało, że człowiek zapłacze na jego widok. Pracowałem w pocie czoła, widząc jak Mal więdnieje w więzieniu Mistrza. Ale po roku rzeźba była gotowa.
Zmiękczyłem serce starca. Zaoferował, że jeżeli zostaniemy to jeszcze jeden rok, nauczy mnie sztuki, dzięki której już nigdy nikt nie będzie mógł wejść do mojego umysłu. Zgodziłem się na to, chociaż Mal mówiła, że może nie dożyć kolejnego roku.
Nauka była ciężka. Nie spodziewałem się, że zamykanie umysłu może sprawiać tak wiele bólu. Ale wiedziałem, że muszę się tego nauczyć, robiłem to bowiem nie tylko dla siebie, ale też dla siostry.
W tym czasie wyrzeźbiłem jeszcze pięć innych posągów dla Mistrza.
A później znów ruszyliśmy w drogę.




wisdom coats her tongue like honeyed syrup, war flows akin to ichor in her amethyst veins. olive tree of her mind, her hunger (gluttony) for knowledge only continues to grow at quickened pace

Ambitniejsi od nas zawodzili. Ćwiczenia, których nauczył mnie mistrz, pochłaniały całą siłę i skupienie i nie mogłem uzywać magii zbyt często. Kiedy rzuceni na żer zwierzętom południa, dostaliśmy w swoje dłonie igły z niciami, tylko jedna rzecz przszła nam do głowy. Być solidnym, prostolinijnym, nie wychylać się, pracować. Pracowałem ja. Ciężko. Pracowała Mal, ale widziałem, że jej palce nie są tak zręczne jak moje. Ociągała się. Nadrabiałem za nią, wyręczałem ją. Wkrótce nauczyła się, że nie musi przychodzić do pracy. Znikała. Zniknęła raz, drugi, trzeci. Pewnego wieczora wróciła i powiedziała, że wychodzi za mąż. Zabroniłem jej, rzuciła worek złota i owiadczyla, że od dziś nazywa się inaczej. Do dziś nie pamiętam tego nazwiska. Ale było przeklęte.
Jej mąż, widziałem go trzy razy w życiu, był tyranem. Przeżyła z nim szczęśliwy miesiąc i pięć kolejnych katorgi. Przyszła do mnie tamtej nocy, cała w siniakach, których poprzednie wersje widziałem już kiedyś. Przy każdym zatrzymywałem się, z czułościa, której nie dali nam rodzice, całowałem te miejsca, smarowałem specjalnymi olejkami, opatrywałem rany. Później szedłem i mówiłem mu co o nim sądzę i że ona nigdy już do niego nie wróci. Tamtego wieczora, to ona powiedziała, że już nie wróci. Wyznała mi swój grzech, a był on śmiertelny.
Zabrałem jej ten grzech. Zabrałem ją na pustynię. Szliśmy w męczarniach aż doszliśmy do oazy. Palmy zwiastowały nam pokój. Ale znów okazało się, że nie możemy odpocząć. Gonili nas. Wszyscy sądziedzi dowiedzieli się o śmierci jej męża.
Musieliśmy uciekać. Pierwszy raz od dwóch lat użyliśmy magii. Teleportując się do wioski po drugiej stronie pustynii, unikneliśmy największej tragedii w swoim dwudziestoletnim życiu. Unikneliśmy spalenia Mal na stosie.



Droga powrotna na zachód mogła trwać krótko. Nie mieliśmy pojęcia, czy wojna wciąż trwa. Oderwani od rzeczywistości, szukaliśmy najwygodniejszej drogi, najbardziej okrężnej drogi. Wybraliśmy statek. Zawinął do portów północnej afryki, przez chwilę stał w portach Hiszpanii. Mal czuła się coraz lepiej. Obraliśmy w końcu cel - Londyn. I po roku, wreszcie dotarliśmy.



getting slightly too drunk in the middle of the afternoon and slow dancing to dumb cheesy old music and kissing in a way that’s more laughter than actual kissing, mouths clumsy and hands gripping tight and sunlight slanting over them as they move lazily together

Nie byliśmy sobie przeznaczeni. A w każdym razie ja jej na pewno nie. Była księżniczką. Światłem, które rozświetlało mój dzień. Każdy dzień. Poznaliśmy sie tak dawno temu, że dziś ledwo pamiętam kiedy to mogło być. Czy w bibliotece, czy na korytarzu. Pamiętam za to każdy kolejny. I ten w którym wreszcie mnie dostrzegła.
Sprowadziłem ból na jej głowe. Nie chciałem, ale weszła mi w drogę i to samo się tak potoczyło. Siedziałem przy jej łóżku długo, za długo. Patrzyłem jak śpi i mówiłem, żeby nie zasypiała. Nie wolno zasypiać, jeżeli uderzy się w głowę. Badałem spojrzeniem jej piękną twarz. Nigdy wcześniej nie byłem tak blisko tak wspaniałej kobiety. Dziewczyny, bo miała wtedy parenaście lat.
Poszedłem, kiedy spojrzała na mnie tymi wielkimi oczętami koloru zielonego. Niesamowitymi.

Zostaliśmy przyjaciółmi, moje błagania się spełniły. Spotykaliśmy się po kryjomu, to nadawało zresztą specyficznego charakteru tym ulotnym chwilom. Od samego początku wiedzieliśmy, że to nie może trwać wiecznie. Niebezpiecznie jest przecież wierzyć, że coś trwa wiecznie. Ale calowałem ją po dłoniach i po szyi i też w usta. Rzadko udawało nam się wymknąć. Czasami tygodniami czekałem na jeden wieczór, kiedy bedziemy oboje wracali ze spotkań dodatkowych u profesorów nauczających czarnej magii. Wychodziliśmy z klasy ostatni, w ciemności korytarzy chwytałem jej dłoń. To mi wystarczało. Chociaż pragnąłem mocniej.

Kiedy skończyłem szkołę, musiałem wciąż opiekować się młodszą siostrą. W czasie moich odwiedzin, znajdywałem chwilę bądź dwie by spotkać się z Bridget. Ale ten rok minął szybko, nie mieliśmy szansy. Musiałem ją zostawić.
Szczególnie, że rok później uciekałem przez połowę Azji by nie zostać schwytanym przez mugolskich policjantów.

Ale pamiętałem o niej zawsze. Co roku dostawała odemnie jedną małą figurkę pocztą. Każda miała oznaczać kolejne miejsce, w którym przebywałem. Nigdy nie otrzymując odpowiedzi, wysyłem je, licząc, że kiedyś jeszcze się spotkamy.



when my time comes around, lay me gently in the cold dark earth. No grave can hold my body down. I'll crawl home to her

Patronus: Gołąb. Wspomnienia oscylują wokół roześmianej siostry, pięknej Bridget i wszystkich tych chwil, które moge nazwać szczęśliwymi.

Gołębie z dawna wywoływały dwojakie, często dość sprzeczne skojarzenia i uczucia. Wierność pary gołębi wzbudzała sympatię człowieka, ale gruchanie samców – irytację, gdyż często kojarzono je z bolesnymi jękami duszącego się człowieka.










 
0
5
15
0
0
1
2


Wyposażenie

Różdżka, umiejętność oklumencji, 3 punkty stat



Gość
Anonymous
Gość
Ruben Walden
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach