Wydarzenia


Ekipa forum
Sala numer jeden
AutorWiadomość
Sala numer jeden [odnośnik]31.03.15 0:00

Sala numer jeden

Wszyscy wiemy, jak ma się rzeczywistość w Mungu i że nie jest ona lepsza od tej poza jego murami. Niedawna wojna zrobiła swoje - znaczna większość pomieszczeń potrzebuje remontu dosłownie na gwałt. Pociemniała biała farba na sufitach, którą bardziej określić można jako szaro-żółtą lub zwyczajnie szarą, w zależności od oświetlenia, parapety pomalowane paskudną olejną farbą, wszelkiego rodzaju rysy, obdrapania, ślady po stuknięciach... Chybotliwe łóżka, pod których nogi częstokroć podstawiane są drewniane klocki lub kawałki gazet, by jakoś je ustabilizować, z lekka nieszczelne okna, na które niby rzucane są wszelkiego rodzaju zaklęcia, lecz raczej z dosyć marnym skutkiem... Długo by wymieniać wszelkie mankamenty.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sala numer jeden Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sala numer jeden [odnośnik]09.09.15 23:56
Niezbyt świadoma była rzeczy, które działy się dookoła niej po tym wszystkim. Upadła na ziemię, uderzając się w nią skronią, kiedy Colin rozłożył Potworną Księgę Potworów na części pierwsze. Oko przestało piec, ale czuła to nieprzyjemne mrowienie w okolicach powieki. Rana na plecach swędziała, przez co Neva przez całą drogę mruczała pod nosem jakieś niewyraźne słowa, syczała, jeśli poczuła silniejsze szarpnięcie.
Nie myślała zbyt wiele. Jej głowa była jedną wielką paletą barw, migających światełek i pędzących w szale linii. Gdyby wiedziała, że niesie ją Colin, na którego zdążyła się chyba obrazić, a o czym teraz absolutnie nie pamiętała, byłaby mu ogromnie wdzięczna. Na pewno o własnych siłach nie doszłaby do Munga. Co najwyżej sturlałaby się ze schodów w Esach i Floresach.
Nie wiedziała też, że zostali poprowadzeni przez przemiłą starszą panią do sali numer jeden i że potem poprosiła, by poczekali na uzdrowiciela. Nie słyszała jej szybkich kroków niknących w korytarzu. Jak tylko poczuła pod sobą coś miękkiego, a jej policzek wylądował na poduszce, jej organizm rzucił krótką komendę.
SPAĆ.
Zamknięcie powiek nie było koniecznie, bo tę czynność wykonała już w księgarni, więc do oddania się w objęcia Morfeusza dzieliły ją jedynie sekundy. Cienka strużka krwi ciekła po jej łopatce, brudząc rozdartą zębami Księgi sukienkę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 0:23
Chyba jeszcze nigdy nie pokonał trasy ze swojej księgarni do Munga tak szybko. No, właściwie to nigdy nie miał potrzeby, by taką trasę pokonywać, ale i tak był pewien, że właśnie pobił jakiś niepisany rekord. Co prawda ręce zdążyły mu już prawie odpaść, bo jego była niedoszła ofiara ważyła nieco więcej, niż wyglądała (a może to wina stresu, że Colin nagle wszystko wyolbrzymiał), ale trzymał się dzielnie i kiedy wpadł do recepcji, a potem na oddział, nadal prezentował postawę boskiego herosa, który ratuje damę w opresji.
Szczegół, że opresję zapewniła im książka.
Położył dziewczynę na łóżku, starając się ignorować swoją poplamioną koszulę i rozdartą sukienkę Nev i dopiero teraz zalała go pierwsza fala paniki. A jeśli jej obrażenia są bardzo, bardzo, bardzo poważne? A jeśli zostaną jej blizny i uraz do końca życia nie tylko do książek, ale i do niego? Wszak chyba nie widziała jego bohaterskiego ataku na Potworną Księgę Potworów, a nawet jeśli, to pewnie musiała mieć teraz o nim jak najgorsze zdanie, gdy tak gwałtownie - chociaż nie z własnej winy! - wypadł przez drzwi gabinetu.
Krążył po sali krokiem, którego nie powstydziłby się żaden przyszły ojciec, czekający przed porodówką na narodziny swojego pierworodnego i dopiero gdy do środka wszedł uzdrowiciel, podbiegł do niego, gestykulując żwawo i opowiadając w urywanych słowach, co się dokładnie stało. Mina uzdrowiciela świadczyła jednak o tym, że niewiele zrozumiał z tej bezładnej gadaniny, dlatego Colin zaczerpnął głęboko powietrza i zaczął od nowa.
- Mieliśmy mały problem z krwiożerczymi bahankami - tłumaczył, podchodząc do łóżka dziewczyny. - Te rany na plecach nie wyglądają za dobrze, ciągle krwawią - dodał z wyraźnym zatroskaniem w głosie.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 3:13
Po wojnie w Mugu był problem ze wszystkim i standard pokoi był wbrew pozorom najmniej istotnym. Łóżko bowiem się trochę po chybotało, coś tam innego poskrzypiało, po dudniło i tyle. Nic strasznego. Tragedia jednak przychodziła w momencie, kiedy to trzeba było zorganizować grafiki tak, by na każdym oddziale pojawił się jakiś mniej lub bardziej kompetentny uzdrowiciel. Każdy miał co prawda przydzielonych głównych koordynatorów odpowiadających za cięższe przypadki na swoich rewirach, jednak nikogo ni dziwiło, że człowiek ze specjalizacją dotyczącą chorób zakaźnych odbębniał dyżur na oddziale urazów magiozoologicznych. Musiał po prostu być ktoś, kto mógł zaoferować pierwszą pomoc - i właśni tym się zajmował dziś Adrien, który wszedł do sali numer jeden. Ledwo jednak wszedł do środka, a został zalany falą słowotoku z której...nic nie zrozumiał. Obiegł jedynie wzrokiem po mężczyźnie, jego okrwawionym odzieniu, po dziewczynie i jej okrwawionych plecach, po czym na nowo spojrzał na mężczyznę. Tylko tak jeszcze bardziej pytająco niż wcześniej.
- Wdech i jeszcze raz, spokojnie, jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało. - Zasugerował spokojnie, tak, jakby okrwawiony mężczyzna stojący przed nim był czymś normalnym, nie wspominając nawet o nieprzytomnej lżącej na łóżku, wyłapanej kątem oka. Podszedł do niej w towarzystwie mężczyzny, słuchając jego wyjaśnień, a gdy przyjrzał się dokładniej poszkodowanej to zagwizdał pod nosem. Rana rzeczywiście nie wyglądała za dobrze, acz nie błoga inaczej, gdyż wywodziła się z kategorii tych szarpanych, a więc nieprzyjemnych dla oka. Ten typ lubi paskudnie się goić, jednak szczęści było takie, że krwawienie w ich przypadku nie bywało niebezpiecznie obfite.
- Pana oszczędziły? - Wzroczył koszulę Colina, gdy to naciągał na dłoń rękawice. Co prawda był niemal pewien, że krew, którą umazany był mężczyzna nie należała do niego, jednak wolał mieć pewność. - Będę zmuszony prosić Pana o podsunięcie tutaj tamtego parawanu i stanięcia za nim. By patrzeć odpowiednio ranę będę zmuszony pobawić si w krawca, a damy cenią sobie...prywatność w takich chwilach. Tak, nawet te nieprzytomne. Chyba, że jest Pan małżonkiem. - Zamilkł na chwilę, pozwalając się wypowiedzieć mężczyźnie i ewentualnie czekając aż się ustosunkuje do jego prośby, po czym zabrał się do dzieła. Wyciągnął swą różdżkę z wewnętrznej kieszeni fartucha.
- Scalpo. - Mruknął pod nosem i zabrał się za nacinanie materiału sukni - Jak to się stało z tymi bahankami...Nie żebym był wścibski, lecz tak tylko pytam. Wie Pan, takie już lekkie spaczenie zawodowe i zastanawianie się czy przypadkiem jakaś ich horda biega sobie po mieście i jeszcze dziś przyjdzie mi naście podobnych przypadków przyjąć. I proszę się nie niepokoić, nic poważnego to nie jest. - Zagadywał żartobliwym tonem, chcąc uspokoić mężczyznę, gdy on sam układał ciało kobiety, tak by mieć lepszy wgląd na ranę prezentującą się w tym momencie w całej swej okazałości na roznegliżowanych, niewieścich plecach. Zabrał się za oczyszczanie.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 12:13
Wejście uzdrowiciela nieco unormowało sytuację, a na pewno uczyniło ją o wiele spokojniejszą, co jednak nie znaczyło, że Colin nagle przestał być czuły na jęki bólu dobiegającego go z łóżka. W tej chwili nienawidził bahanek najmocniej na całym świecie, nieco mniejszą nienawiścią darząc wszelkiego rodzaju Potworne Księgi Potworów - zwłaszcza egzemplarze, które atakowały znienacka parę zabierającą się właśnie do miłosnej zabawy. Obserwował w milczeniu, jak uzdrowiciel naciąga rękawice i sam widok sprawił, że biedny Colin momentalnie zbladł, chociaż trzeba uczciwie znów zrzucić to na barki szoku. Nie żeby nasz dzielny bohater bał się krwi, czy też jej brzydził, o nie!
- To nie moja krew - zaprzeczył, targając za sobą parawan, który szurał niemiłosiernie po podłodze. W kieszeni miał różdżkę Nev, którą przezornie ze sobą zabrał, pakując nieprzytomną dziewczynę na ramiona jak worek kartofli, oczywiście tych najlepszego gatunku, nie byle pastewnych. Odłożył ją teraz na stolik obok łóżka, na którym leżała jego nieprzytomna białogłowa i spojrzał znów na uzdrowiciela. - Oczywiście, że jestem jej mężem - powiedział z urazą w głosie, jakby przynoszenie młodych, nieprzytomnych i posiniaczonych dziewcząt na szpitalne oddziały przez kogokolwiek innego, niż ich własnych mężów, względnie narzeczonych, było poniżej jakichkolwiek zasad moralnych.
Wpakował się za parawan, nie czekając na dodatkowe pytania uzdrowiciela i stanął w nogach łóżka, krzyżując ręce i obserwując uważnie jego poczynania. Kłamstwo czy nie, wypadało znać na wszelki wypadek procedurę związaną z leczeniem takich ran, ot chociażby po to, aby wiedzieć, jak zahamować pierwsze krwawienie lub zasklepić ranę, zanim ofiara otrzyma profesjonalną pomoc. Z ironią pomyślał o tym, że kursy magicznej pierwszej pomocy powinny być obowiązkowo przeprowadzane w szkołach; młodzieży na pewno bardziej by się to przydało niż wiedza o tym, jak zamienić jeża w skarpetkę.
Przełknął ślinę, gdy za pomocą zaklęcia sukienka powoli była rozcinana, a szwy posłusznie pękały, odsłaniając poranione ciało. Nie chciał patrzeć na samą ranę, spodziewając się prawdziwych okropieństw, ale nie mógł powstrzymać chorobliwej ciekawości. Podszedł bliżej, stając z drugiej strony, by nie przeszkadzać magomedykowi.
- To zabawna sytuacja - powiedział zduszonym tonem, gdy uzdrowiciel czyścił ranę. - Te małe potworki znalazły się nagle w moim gabinecie, jakby od wieków miały tam gniazdo. A gabinet jest co tydzień dokładnie czyszczony z najmniejszego nawet kurzu, by nie szkodzić książkom - zastrzegł od razu. - Chyba ktoś chciał mi zrobić paskudny kawał, ale trafiło na zupełnie niewinną ofiarę. - Zmrużył oczy, przypominając sobie z gniewem całą sytuację i obmyślając zawczasu zemstę na idiotycznym żartownisiu.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 14:16
Bodźce, jakie do niej docierały, były jak granie w kalambury z zamkniętymi oczami. Słyszę przytłumione kroki... chwila, jedna para butów, dwie? Skrzypiące okno, jakieś pokasływanie, chrapanie?
Uchyliła powieki na milimetr, żeby chociaż spróbować zbadać teren, w którym się znajdowała. Głosy docierały do niej jak przez szybę.
Tak naprawdę obudziło ją dopiero to szalone szuranie nóg parawanu po podłodze. Otworzyła oczy i rozejrzała się.
- Gdzie ja jestem? Au, cholera! - podniosła się do siadu jak wystrzelona z wyrzutni rakieta. - To boli!
Ta "cholera" wydawała się być absolutnie nie na miejscu. Jak taka młoda dama może plamić swój język i usta tak parszywymi słowami?! Cóż, jak taka młoda dama ma na plecach piekącą ranę, to może nawet wszystkich dookoła wyzywać. Tego jednak już tym "wszystkim" oszczędziła.
Przymrużyła powieki i oparła rękę na poduszce, bo zawroty głowy stwierdziły, że najwyższy czas zaatakować ponownie.
- Na wszystkie świętości... - burknęła próbując jakimś cudem utrzymać pionową postawę.
Jakże barwny był jej język! Powinna startować w zawodach na najlepiej wychowaną młodą panienkę. Wygrałaby pierwsze miejsce. W systemie niemieckim.
Zamrugała kilkakrotnie. Będzie potrzebowała jeszcze chwili, żeby zauważyć stojącego przed nią swojego wybawcę i uzdrowiciela.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 14:58
- Proszę nie chować do mnie urazy. Trzymają się mnie pewne procedury. - Było to wyjątkowo gładkie kłamstwo bo choć rzeczywiście w pewnych kwestiach wiązały go pewne obstrzyżenia to jednak to, że on cenił sobie nad wyraz godność swych pacjentów było jego osobistym dziwactwem. Wyjątkową troska, a wręcz namaszczeniem traktował kobiety, których honor był kwestią w jego mniemaniu nad wyraz delikatną. Nie tłumaczył się jednak mężczyźnie z tego, jak i faktu, że życie lubowało być przewrotne. Zakończył temat, zdobywając się na przepraszający ton, co w przypadku Adriena nie było trudne. Umiał si dostosować do sytuacji oraz do rozmówcy, którego następnie słuchał z uwagą, jednocześnie oczyszczając ranę nieprzytomnej co polegało na wypowiedzeniu zaklęcia recivium. Właściwie Carrow nie spodziewał się, że dziewczę w tym momencie się ocknie.
- Jest Pani na oddziale urazów magiozoologicznych. Przyprowadził tu Panią małżonek. Proszę leżeć i się nie ruszać, ma Pani ranione plecy. Suknia również nie za dobrze to zniosła... - Wyjaśnił pośpiesznie, kładąc dłoń na ramieniu pacjentki w sposób delikatny, lecz stanowczy zmuszając do ułożenia się z powrotem na łóżku w pozycji wyjściowej. Zwłaszcza, że niewieścia kreacja po zabiegach bahanków, jak i magicznego skalpela trzymał się w tym momencie chyba tylko dzięki swojej materiałowej sile woli. Chyba...Swoją drogą, wspominane było, że również potencjalne fragmenty bielizny poszły pod nóż, jeśli takowe niewiasta posiadała? Nie? Cóż, poszły. - Gwarantuję, że już kończę. Proszę leżeć spokojnie, rana ciągle się sączy. - Po tych słowach przeniósł proszące spojrzenie w stronę Colina. Kto bowiem lepiej przekona do spokoju niewiastę, niż jej branek? Zwłaszcza gdy ta wydawała się być kobietą nad wyraz żywiołową.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 17:00
Kolejne cięcie materiału - tutaj Colin musiał z uznaniem przyznać, że jakkolwiek było to zwykłe ubranie, cała procedura została wykonania z iście chirurgiczną precyzją - zostało przerwane nie przez nikogo innego, jak samą zainteresowaną. Nev najwidoczniej postanowiła sobie właśnie tę chwilę wybrać na to, aby dramatycznie się ocknąć i przy okazji prawie że stracić resztki kryjącego ją odzienia. Na szczęście czujne dłonie Colina raz dwa dopadły dziewczęcego ciała, przytrzymując te nieliczne paski, które jeszcze jakimś cudem utrzymywały sukienkę (a raczej jej strzępki) na miejscu.  We dwójkę udało im się usadzić Nev na miejscu, aby uzdrowiciel podjął kolejne lecznicze kroki.
- Już dobrze, kochanie - powiedział cicho, kucając przed łóżkiem, by jego twarz znalazła się na wysokości oczu dziewczyny. - Zaraz cię opatrzą i będziemy mogli wrócić do naszego domu - mówił dalej, a jego spojrzenie wyraźnie świadczyło o tym, by Nev nawet nie ważyła się zadawać żadnych pytań. - Pan... - zerknął na Carrowa, uświadamiając sobie, że ten się jeszcze nie przedstawił, ale postanowił machnąć na to ręką. Mógł mieć najbardziej absurdalne imię na świecie i pochodzić z absolutnych nizin społecznych, ale jeśli jego umiejętności sprawią, że Nev poczuje się lepiej i przestanie cierpieć, mógł sobie pozostać anonimowy do końca życia. - Pan uzdrowiciel musi oczyścić ranę i ją obejrzeć, leż spokojnie, chyba że chcesz paradować przed nami półnaga - kąciki ust zadrgały mu lekko. O ile wcześniejsze spojrzenie gwarantowało wieczną karę za zdradzenie jego małego kłamstwa o małżeństwie, o tyle teraz było wręcz przesycone chęcią zobaczenia tej sytuacji.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 17:18
Czując, że materiał rozciętej sukienki zaczyna niewinnie opadać po bokach, odruchowo sięgnęła jedną dłonią do biustu, by przynajmniej tam go przytrzymać. Znów zamrugała, chcąc zmusić w ten sposób swoją świadomość, by powróciła rychło do ciała. Potrzebowała trzeźwego spojrzenia na zaistniałą sytuację. Potrzebowała, bo właśnie okazało się, że ma męża.
I to nie byle jakiego.
- Coooo...? - syknęła, kiedy poczuła kolejne rwanie na plecach. - Ah... małżonek...
Spojrzała w oczy Colinowi, prosząc go tym swoim wzrokiem skacowanej sowy, żeby wytłumaczył jej, o co mu, do jasnej ciasnej, chodzi. Mogła to zrobić, bo kiedy leżała, świat wydawał się być zdecydowanie bardziej stabilny niż wtedy, gdy siedziała.
- Jest aż tak źle? Ludzie, nic nie pamiętam... - mruknęła. - Tylko te fruwające bahanki... i chyba Księgę... nie, nie, fałszywy alarm, już wszystko pamiętam. W głowie mi się kręci.
Jej zmarszczone brwi nieco się wyprostowały, a kwaśny grymas bólu rysujący się na twarzy złagodniał. Spojrzała przez ramię na uzdrowiciela zajmującego się jej raną. Nie wiedziała, jak ona wyglądała w tej chwili, ale chyba nie żałowała. Zęby Potwornej Księgi Potworów nie wyglądały na stępione.
- Poważnie to wygląda, proszę pana? - spytała nieco chrypliwie, po czym dodała niechętnie: - Będzie blizna?
Dobrze, zauważyła już towarzystwo kręcące się przy niej, to teraz dajcie jej jeszcze chwilę, żeby zauważyła, że nie ma przy sobie swojej różdżki.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 18:50
- Czy będzie blizna...trudno mi powiedzieć, jestem tylko woźnym. Przyjedzie lekarz to oceni. - Nastąpiła chwila ciszy, w której to Adrien jak gdyby nigdy nic ponownie zbliżał różdżkę do rany. A przynajmniej dopóki ta cisza nie przeistoczyła się w dość niekomfortowa. - To był żart. - Wytłumaczył, po czym lekko zakłopotany chrząknął pod nosem. Jego dyżur trwał dziś zdecydowanie za długo.
- Rana jest szarpana, a więc nie jest groźna, lecz niestety często zostają po niej blizny. Myślę jednak, że w tym przypadku uda nam się ich uniknąć. Rzucę teraz kilka zaklęć mających za zadanie zregenerować i wpłynąć leczniczo na uraz, a potem przypiszę jakąś maść. O tym jednak później, teraz trzeba zasklepić uraz...Renervate! - Wypowiedział zaklęcie, jednocześnie manipulując różdżką tak, że krawędzie poszarpanej skóry, naczynek krwionośnych oraz tkanek poczęły się regenerować i łączyć. Uzdrowiciel skupiał zaklęcie na obrzeżach rany chcąc by ta się zwęziła oraz zmanipulować ją tak, by się upodobniła do ciętej nie tylko z wyglądu, lecz również ze struktury, a gdy to nastąpiło rzucił kolejne - Vulnera Sanantur. - Pacjentka w tym momencie podobnie, jak wcześniej odczuwała nieprzyjemne, momentami nawet bolesne mrowienie. Rana jednak wyglądała zdecydowanie lepiej i już nie krwawiła.
- Proszę teraz leżeć i pozwolić zaklęciu działać. rozumiem, że zależy Państwu na opuszczeniu szpitala jeszcze dziś, jednak proszę na chwilę obecną jeszcze się z tym wstrzymać przynajmniej godzinkę, czy dwie. Skontaktuję się w tym czasie z ordynatorką oddziału czy powinienem podjąć jeszcze jakieś specjalne leczenie, mając na względnie szkodliwość bahanków oraz zastanowię nad składem potencjalnej maści bądź wywaru mającego przyśpieszyć gojenie. Życzy sobie Pan bym przysłał pielęgniarkę z misą wody? Bądź posłał kogoś po nową suknię? A może jedno i drugie?

//Po tym jak dacie mi odpowiedź możecie uznać, że wyszedłem. Mogę wrócić w kolejnej turze lub...za kilka
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 20:44
Kolana nieco u ścierpły, ale trzymał się dzielnie, nie ruszając się nawet o milimetr, mocno trzymając dłoń Nev, gdy Adrien wyczyniał swoje cuda różdżką. Colin prawie sam czuł zasklepiającą się na jego plecach niewidzialną ranę i samo to było uczuciem tak nieprzyjemnym, że tylko ostatkiem sił powstrzymywął się, by nie zadrżeć. Nie mógł jednak stracić twarzy (znowu) w towarzystwie dziewczyny i (pierwszy raz) w towarzystwie uzdrowiciela. Na to jego męska duma, a przynajmniej jej resztki, za wszelką cenę nie chciała dopuścić.
- Nie powinnaś się teraz martwić o blizny, ważniejsze jest twoje zdrowie - zauważył przytomnie, gdy krzywiła się po raz kolejny. Oj, nie chciałby być teraz zdecydowanie w jej skórze, jego próg bólu nigdy nie należał do szczególnie wysokich, chyba że w grę wchodziła adrenalina; wtedy nie odczuwał niczego, poza kierującymi nim wściekłością, desperacją, strachem lub zwyczajnie ludzką chęcią ucieczki. - Dziękuję, sam zawołam pielęgniarkę, gdy będzie nam potrzebna - zwrócił się do uzdrowiciela, dopiero teraz zmieniając pozycję. Wstał z klęczek i wyprostował się, nie puszczając dłoni Nev, jakby obawiał się, że ta widząc chwilę wolności, nagle ucieknie od niego z piskiem.
Przysiadł na brzegu łóżka, starając się nie patrzeć na ranę, chociaż ta nie wyglądała już tak paskudnie jak chwilę wcześniej. Wciąż nie mógł pozbyć się przykrego uczucia winy, mimo że cała sytuacja była zupełnie od niego niezależna. Skąd mógł wiedzieć, że pracownik okaże się idiotą, który nie zabezpieczy stosownie groźnej książki? Albo że jakiś dowcipniś z przetrąconym mózgiem będzie chciał mu spłatać tak debilny kawał? Z przyjemnością obu rozszarpałby teraz na strzępy i rzucił ich truchło bahankom.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Sala numer jeden [odnośnik]10.09.15 22:35
Oj, Nevarel, powinnaś to wszystko wiedzieć! Rany szarpane nie są groźne dla ludzi, łatwo je wyleczyć prostym zaklęciem. Oczywiście trzeba się przy tym mocno skupić, doświadczyłaś tego w księgarni, prawda? Chwila nieuwagi i zaklęcie trafia w sufit.
- Dobrze, dziękuję. Mam nadzieję, że mój ukochany mąż nie wyrzeknie się mnie, kiedy moje plecy zostaną udekorowane tak piękną blizną - uśmiechnęła się krzywo do Colina.
Chwilę później ten krzywy uśmiech pogłębił się tak mocno, że mocniej się już chyba nie dało. Jej lewa ręka, wolna, uciekła do twarzy. Gardło wydało z siebie zduszony krzyk. Wiedziała, że Vulnera niosła za sobą bolesne konsekwencje. Działała jak zaprzysiężona umowa. Ja dam ci ozdrowienie, ty oddaj mi swój ból.
Opuściła dłoń, kiedy zaklęcie zostało zapieczętowane na ranie. Zerknęła przez ramię na człowieka, któremu przez chwilę miała ochotę złamać różdżkę. Dlaczego? Może to tylko te kobiece hormony?
- Dziękuję - odparła po chwili "docierania" do siebie. - Naprawdę panu dziękuję. Z ogromną chęcią tu poleżę, ale z jeszcze większą wyjdę.
Ale z drugiej strony... chyba nie bardzo chciała wymyślać ckliwą historyjkę o tym, skąd wzięła się ta parszywa rana i z wielkim przejęciem opowiadać ją Deanowi. Miała ochotę wpełznąć pod swój ciepły koc i już nigdy spod niego nie wychodzić. Lekkim uśmiechem pożegnała uzdrowiciela, a następnie swój wzrok skierowała na Colina.
- Gdzie nasze obrączki, kochanie? - szepnęła uśmiechając się kątem ust.
Tak, endorfiny, twórzcie się i redukujcie ból do minimum!
- Wiem, że już wystarczająco skradłam ci twojej cierpliwości, ale... czy mógłbyś podać mi trochę wody?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala numer jeden [odnośnik]11.09.15 18:21
Czy to dziwne, że na dźwięk wypowiedzianych słów, które układały się w subtelne "ukochany mąż" kolana lekko mu się ugięły, a oczy przeszły białą mgiełką? Błyskawiczna reakcja organizmu świadczyła tylko o jednym, że Colin w żadnym razie nie był jeszcze gotowy do grzecznego poddania się zaobrączkowaniu i niewolniczemu służeniu swojej małżonce, której głównym zadaniem zapewne byłoby uprzykrzanie mu życia na każdym kroku. Na szczęście wizja rychłego małżeństwa była równie odległa jak pamięć o jego działającej, całej różdżce i Colin mógł odetchnąć z ulgą.
- Nawet z taką blizną kochałbym cię bezgranicznie - zadeklarował głośno, odprowadzając Adriena wzrokiem, jakby jego obecność burzyła romantyczny układ między dwojgiem zakochanych w sobie osób. Dopiero gdy uzdrowiciel opuścił w końcu salę, mina Colina przestała być miną zatroskanego męża i zamieniła się w minę panicznie wzburzonego księgarza.
- Obrączki zeżarły bahanki - przeczesał dłonią swoje włosy, oddychając kilka razy głęboko, by opanować rosnące zdenerwowanie. Nie zamierzał się tłumaczyć przed Nev, że cała sytuacja nie była jego winą; miał nadzieję, że dziewczyna ma na tyle rozumu w głowie, by wiedzieć, że nikt normalny z pełną premedytacją nie trzyma w swoim gabinecie stada bahanek. A już z pewnością nie robią tego niepozorni księgarze, nawet jeśli pochodzą z arystokracji, która słynie z najdziwniejszych, najdurniejszych i najbardziej absurdalnych ekstrawagancji. Wyjrzał za parawan i dostrzegł na stoliku obok stojącego nieopodal łóżka karafkę z wodą i dwie, miał nadzieję że chociaż czyste, szklanki. Bez wahania po nie poszedł, a widok śpiącego pacjenta tylko upewnił go w jego postępowaniu. Nieprzytomny chory raczej nie będzie miał nic przeciwko, jeśli Colin poczęstuje się jego zapasami. Nalał wody do szklanki i ostrożnie podał ją Nev, znów zasłaniając ich parawanem.
- To jest jakaś chora sytuacja - zaczął, nie czekając aż dziewczyna pierwsza podejmie temat. - Atakują nas jakieś potworki, które nie miały prawa się tam znaleźć, książki, które uwielbiam i których najgroźniejszą bronią były ostre kartki, nagle postanawiają sobie zrobić z nas pokarm - pokręcił z niedowierzaniem głową, jakby sam pomysł takiej wizji był bezgranicznym absurdem. Ale niestety w tym wypadki absurd okazał się autentyczną rzeczywistością.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Sala numer jeden [odnośnik]11.09.15 20:24
- Oh, mój drogi... - szepnęła do niej głosem pełnym wdzięczności za te piękne słowa otuchy.
Nevarel do ślubu również się nie spieszyło. Owszem, plany dotyczące zamążpójścia fascynowały ją, ale kiedy była jeszcze małym dzieckiem. Kiedy matka, posadziwszy ją sobie na kolanach, opowiadała przez długie godziny jak to było, kiedy się poznali albo kiedy stanęli przy ślubnym kobiercu. Tak, wtedy wyobrażała sobie siebie w długiej, białej sukni, z welonem wplecionym figlarnie w jej brązowo-rude włosy, z gustownymi bucikami zdobiącymi jej stopy.
Ale to były tylko dziecinne bajania, marzenia, które później, przysłonięte natłokiem obowiązków, wyleciały jej z głowy. Wspólne mieszkanie z Deanem, zajmowanie się tymi czterema kątami, szukanie pracy... to wszystko okazało się o wiele ważniejsze od szukania sobie męża. I o wiele łatwiejsze.
Przetarła twarz dłonią i odetchnęła ciężko. Zmęczenie odczuwała nieco lżej z uwagi na to, że leżała. Gdyby stała...
Wolała teraz nie próbować tego robić.
- Może ktoś chciał ci zrobić głupi kawał? Dziękuję - uniosła się z trudem, przyjęła od niego szklankę i wzięła kilka pokaźnych łyków. - Może zatrudniłeś swojego dawnego wroga, który stwierdził, że schowanie bahanek do szafy podczas twojej nieobecności będzie świetnym pomysłem? Czystym przypadkiem było to, że ja akurat weszłam do niego z tobą.
Uśmiechnęła się kątem ust, co wyglądało raczej na grymas osoby zażywającej zbyt dużo wróżkowego pyłu. Oddała Colinowi pustą szklankę, po czym znów ułożyła policzek na poduszce. Zamknęła oczy. Czuła jak jej skóra ściąga się pod wpływem zaklęcia, co wywoływało bardzo nieprzyjemne mrowienie.
- Zastanawia mnie tylko jedna rzecz - powiedziała próbując skupić się na nieodczuwaniu bólu. - Czemu nie wyciągnąłeś różdżki, żeby sobie pomóc? Poduszka i buty bywają bardzo skuteczne, ale wydaje mi się, że nie działają tak dobrze na latające stworzenia z wysoką inteligencją ukierunkowaną na dokuczanie ludziom. Zapomniałeś z tego stresu? Czy wolałeś nie ryzykować, bo wiedziałeś, że brak skupienia bardzo negatywnie wpłynie na rezultat zaklęcia?
Chyba nie zdawała sobie sprawy, że podawała mu gotowe, wygodne odpowiedzi jak na tacy. A to pech!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Sala numer jeden [odnośnik]12.09.15 11:07
Rude włosy rozsypały się na poduszce, przyciągając na moment uwagę Colina, który wyobraził sobie, jak te same włosy wyglądałyby na innej poduszce w innym łóżku i w zupełnie odmiennych okolicznościach. Patrzył jak Nev pochłania kolejne hausty wody i z zazdrością pomyślał, że sam chętnie by się czegoś napił. I najlepiej, by to coś miało zawartość alkoholu nie mniejszą niż 40 procent. Przyciągnął sobie stołek spod okna i usiadł na nim ciężko.
- Jeśli tak, to ten ktoś ma wyjątkowo idiotyczne poczucie humoru - stwierdził ze złością, gdy dziewczyna odstawiła szklankę. Nagle ogarnęło go zmęczenie, jakby w jednej chwili adrenalina, stres i niepewne wyczekiwanie na pomoc uzdrowiciela spłynęły z niego gwałtownie, zostawiając organizm na skraju wyczerpania. Do tej pory nawet nie czuł, że funkcjonował na najwyższych obrotach, a gdy wszystko się uspokoiło, jego ciało domagało się odpoczynku po tym niespodziewanym i zaskakującym wydarzeniu. Sięgnął dłonią do rudego samotnego kosmyka, który niesfornie zwisał z poduszki i okręcił go sobie wokół palca, patrząc na Nev w skupieniu.
- Rzadko noszę różdżkę do pracy - skłamał gładko, bez najmniejszego zająknięcia w głosie czy podejrzanie drżącego tonu. - Nigdy dotąd nie była mi potrzebna do wypełniania tony papierów, składania zamówień, czy obsługi klienta. Magicznych zaklęć używam tylko do badania ksiąg, a to robię w pracowni we własnym domu - tłumaczył, a jego dłoń z kosmyka sięgnęła teraz do dziewczęcego policzka, gładząc go delikatnie. Był świadomy bólu, jaki Nev musiała teraz odczuwać, bo gojenie się ran nigdy nie przebiegało bezboleśnie, zwłaszcza takich, które wyglądały równie okropnie jak jej poszarpane ciało.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley

Strona 1 z 8 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Next

Sala numer jeden
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach