Wydarzenia


Ekipa forum
Salon dzienny
AutorWiadomość
Salon dzienny [odnośnik]04.02.16 20:27

Salon dzienny

Salon nie od parady nazywany jest dzienny, czasem także gościnnym. jedno z większych pomieszczeń w dworku zazwyczaj służący do przyjmowania gości - tych zapowiedzianych i tych bardziej nieoczekiwanych.
Miejsce bardzo urządzone w jasnych, ciepłych barwach z miękkimi, szerokimi kanapami i grubym dywanem na podłodze. Całość dopełnia kominek w chłodne dni żywo oświetlający ciepłem z paleniska. Inara, będąc jeszcze dzieckiem, bardzo często zasypiała przy nim.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped



Ostatnio zmieniony przez Inara Carrow dnia 10.11.16 18:29, w całości zmieniany 2 razy
Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salon dzienny 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Salon dzienny [odnośnik]04.02.16 23:31
/ październik wszystkim pasuje? Jakoś połowa? niewiemjakInarce

Wstałem.
I tak znów pokonałem koszmary wspólnie tym razem z mamą. Bo sam tego wieczoru nie dałbym rady. Czy to był kolejny etap przeżywania tej okrutnej i wrednej żałoby? Czy to ona zmuszała mnie, abym chodził ze smutną podkówką na twarzy i próbował odwrócić ją? Czy to z jej winy mama chodziła smutna, a ja pragnąłem ją uszczęśliwić?
Czy na siłę może chciała dziś się wybrać do cioci Carrow? Przecież doskonale wiedziała, że nie wyjdę na dwór ze względu na konie, których się bałem i najchętniej to bym się nie zbliżał do nich co najmniej z kilometrowym dystansem. Ale cóż, nie mogłem protestować, bo był plus z wizyt u cioci Inarki. Opowiadała o smokach, a ja poniekąd kochałem takie opowieści. Niania Eilis też coś mi opowiada, ale opowieści gdy dosyć. Szczególnie, gdy w tych opowieściach jest coś ciekawego, jakaś akcja, podpalenia złych bandytów czy nawet ich zjadanie [nie chcą mi niestety o tym opowiadać, ale kiedyś zmuszę ich, by mi coś o zjadaniu przez smoka osób, czy DZIEWIC mi powiedzieli]
Zjawiłem się z mamą u boku przed willą [?] Carrowów. Grzecznie z mamą weszliśmy do środka a ja od samego wejścia mogłem na nowo podziwiać całą dekorację, przepych... i nieszczęsne konie. Gdy za każdym razem ujrzałem jakiegoś, uciekałem wzrokiem i szukałem jakiegoś bardziej przyjaznego obrazu. Mógł to być smok, naprawdę! W końcu tak sobie wyobrażałem dom cioci - przepełniony figurkami i obrazkami smoków. Ale się niestety pomyliłem, i to srogo.
Salon. Gdy tam się zjawiłem zostawiając mamę przy okropnych obrazach z koniami, ujrzałem ciocię Inarkę i jakąś dziewczynkę, która bladoliła coś w jakimś nieznanym mi jeszcze języku. Co? Że wąs rze supe? Parsknąłem śmiechem i wbiegłem do salonu wyciągając rączki do ciotki.
- Ciocia Inuś- powiedziałem przez chwilę wtulając się równoważąc wraz z przywitaniem, po czym spojrzałem na dziewczynkę. - Cześć?- przywitałem się niepewnie nie wiedząc, jak mnie potraktuje. Jest starsza ode mnie, co było widać po wzroście. Może jest dziewicą? Jak jest, to bardzo, ale to bardzo ŹLE. Będzie musiał się jej spytać. - Mama ogląda obrazy tych okropnych koni i chciała chyba z Tobą porozmawiać, nie wiem.- powiedziałem do ciotki odklejając się od niej, ale przez cały czas spoglądałem na nieznajomą. Kim jesteś nieznajomo? Krewnym? Obiecuję, że nie zjem ciebie. Będę trzymać swego smoka na wodzy i jeśli jesteś dziewicą, to możesz spokojnie chodzić przy mnie, czy ja przy Tobie. Ja ci to obiecuję. O ile zechcesz się ze mną pobawić, bo nie chcę siedzieć tutaj z tobą i nic nie robić. Zostawmy dorosłych!



being human is complicated, time to be a dragon


Charles Lovegood
Charles Lovegood
Zawód : buntownik z powołania
Wiek : 5
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Chcę jeść!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1833-charles-seth-naifeh#23978 https://www.morsmordre.net/t2031-smocza-skrzynka#30186 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon dzienny [odnośnik]05.02.16 11:11
To była dzisiaj moja druga lekcja Francuzkiego? Tata się uparł, że powinnam nauczyć się tego języka, a że ciocia Inara bardzo dobrze mówi po Francuzku, to ona mnie tego nauczy. Chcąc czy nie chcąc przyszłam dzisiaj do niej na kolejną lekcję. Nie żebym nie lubiła spędzać tutaj swojego czasu. Zawsze dostawałam coś dobrego do zjedzenia i ciocia była o wiele milsza niż nie jedna guwernantka, to jednak czasami miałam ochotę się pobawić.
Siedziałyśmy wspólnie przy stole. Przed sobą miałam papier, pióro i kałamarz z atramentem. Ostatnio nauczyłam się liter i czytania ich, dzisiaj, ciocia Inara uczyła mnie przedstawiania się.
- Je m'appelle Amara. J'ai 7 ans. Je viens... - powiedziałam i spojrzałam na ciocię, zapomniałam jak jest Anglia.
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Do środka weszła jakaś kobieta z małym chłopcem, który zaraz poleciał do cioci się przywitać. Zmarszczyłam brwi, bo usłyszałam tylko "cześć" w swoją stronę.
Zeszłam z siedzenia, podeszłam do cioci i spojrzałam najpierw na panią a potem na chłopca i dygnęłam, tak jak tata zawsze kazał.
- Dzień dobry - powiedziałam grzecznie.
Czułam się dziwnie, bo chłopiec cały czas się na mnie patrzył. A ja nie wiedziałam czemu. Może mam gdzieś brudne od lodów na twarzy? Ale ciocia Inara by mi przecież powiedziała, że coś jest nie tak. W każdym razie chłopiec patrzył się na mnie, a ja na niego. Trochę wystraszyłam się jego wzroku, miałam ochotę ukryć się za ciocią, ale tata nie byłby zadowolony, gdybym się tak wystraszyła małego chłopca.
- Mam coś na twarzy? - zapytałam w końcu, trochę niepewnie i spojrzałam na ciocię.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon dzienny [odnośnik]06.02.16 15:01
Ostatecznie, umówiła się z Neleusem, że jego córka będzie przychodziła do niej na lekcje francuskiego. Słodka Amara była bardzo pojętną uczennicą, chociaż - jak to dziecko, co jakiś czas wierciła się  na swoim miejscu, wyraźnie sygnalizując, że chciałaby działać w nieco innej dziedzinie..dziecięcego życia. Czasami więc pozwalała dziewczynce na szperanie w jej pokoju, by mogła wdzięcznie narysować coś w ofiarowanym szkicowniku, czy wynaleźć sobie inną przyjemnostkę.
Jednak z nauki nie dało się zrezygnować. Jeśli ta młodziutka dama, chciała kiedyś płynnie mówić po francusku, musiała cierpliwie zdzierżyć - tak jak Inara wiele lat temu - nauki, które chłoną jej umysł.
Dzwonek do drzwi odrobinę wyrwał ją z trybu, jaki załączyła, bo zdążyła jeszcze dopowiedzieć za Amarą - ...en Angleterre - nim odwróciła głowę, dostrzegając, że do salonu pędem wchodzi Charlie. Podniosła się z miejsca, akuratnie, gdy chłopiec objął ją rączkami.
- Moje smocze dziecię - szepnęła chłopcu, gdy zagarnęła w ramiona synka Harriet, która zaraz pojawiła się w drzwiach, spojrzeniem i delikatnym uśmiechem, wołając ją do siebie. Inara odsunęła się od chłopca, gdy ten wystrzelił ze swoimi słowami, dlatego panna Carrow mrugnęła porozumiewawczo przyjaciółce, by odwrócić głowę w stronę dzieci. Przybrała na usta kolejny uśmiech, tym razem nieco poważniej zwracając się do Setha.
- Charlie, dotrzymasz towarzystwa tej ślicznej damie? I wypadałoby...jak na tego kim jesteś, by przedstawić się, prawda? Tak zachowują się gentlemanie.. - znacząco uniosła brwi - Amaro, kochanie, dziś lekcję skrócimy, więc możesz się z naszym młodym gościem pobawić w salonie. Zaraz zawołam, by przynieśli wam coś słodkiego do popicia - nim odeszła, ucałowała w czubek głowy najpierw dziewczynkę, potem chłopca i obserwując jeszcze chwilę ich poczynania, ruszyła w stronę czekającej na nią przyjaciółki. A jednak zdecydowała się ją odwiedzić?

Teraz możecie spokojnie pisać między sobą, jak będziecie kończyć, to wołajcie, to przybędę. Nie rozrabiać za bardzo! Bo wtargnę wcześniej :P :*



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Salon dzienny 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Salon dzienny [odnośnik]06.02.16 20:17
Uśmiechnąłem się w stronę ciotki, lecz mój wzrok pognał na nieznajomą, która przywitała się ze mną. Aż ugryzłem się w język i mimowolnie zarumieniłem, bo chyba źle zacząłem znajomość. Albo to jakieś inne czynniki sprawiły, że tak się zachowałem? Nie wiem.
Zaraz też i ciotka zwróciła mi na to uwagę, na co pokiwałem głową i obserwowałem chwilę, jak oddala się w stronę mojej mamy. Zaraz potem spojrzałem na Amarę i uśmiechnąłem się słysząc jej pytanie.
- Nie.- zaśmiałem się wesoło.- Tak w ogóle Charles jestem, ale jak chcesz, to nazywaj mnie Charlie.- powiedziałem poprawiając swoją poprzednią pomyłkę i zbliżyłem się do dziewczyny. Czy ja się umiem zachować jak dżentelmen? Nie! Umiem się zachowywać jak smok, ale postaram się być miły jak i grzeczny wobec Amary. Ale na samym początku... - To w co się pobawimy?- zadałem pytanie. W co się bawią dziewczynki? W co Amara lubi się bawić? Ma jakieś figurki smoków, miotły, czy nawet klocki? A może ciocia Inara coś takiego ma? Nie wiem, ja tutaj tak często nie bywam. Przepraszam. Jestem tutaj pierwszy raz. Nie wiem, co ciocia tutaj ma do zabawy.
- I ... jesteś dziewicą może?- zadałem bez żadnego wahania pytanie. Mama coś mówiła, że tego słowa popularnie się nie używa, ale chciałem wiedzieć, jak mocno ona jest zagrożona w moim towarzystwie. Jak mocno muszę hamować swego wewnętrznego smoka, aby jej nie zjadło.



being human is complicated, time to be a dragon


Charles Lovegood
Charles Lovegood
Zawód : buntownik z powołania
Wiek : 5
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Chcę jeść!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1833-charles-seth-naifeh#23978 https://www.morsmordre.net/t2031-smocza-skrzynka#30186 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon dzienny [odnośnik]17.02.16 0:05
Ciocia wraz z panią gdzieś poszła, zostawiając mnie z nieznanym mi dotąd chłopcem sam na sam. Patrzyłam na niego, on się patrzył na mnie i chyba właśnie przełamywaliśmy tą typową, niezręczną chwilę, kiedy poznają się ze sobą nowe dzieci.
- Charlie - powtórzyłam lekko kiwając głową. - Amara.
Dygnęłam lekko. Tata zawsze mówił, że przed starszymi i przede wszystkim mężczyznami zawsze trzeba dygać, a Charlie chyba też będzie mężczyzną, więc chyba też powinnam? Zapytał o zabawę, a ja rozejrzałam się lekko. Nie wiedziałam, czy możemy się pobawić tutaj w cioci salonie. A jak coś zniszczymy?
- Nie wiem, nie mam ze sobą żadnych fajnych przedmiotów, tata nie pozwolił mi niczego zabrać, żebym się nie rozpraszała jak będę się uczyć - odpowiedziałam, lekko marszcząc nosek. - Tylko nie mogę biegać, tata nie pozwala mi biegać, bo potem mam duszności.
Nie bardzo wiedziałam w co mogłabym bawić się z takim małym chłopcem. W domu zawsze bawiłam się lalkami, tutaj takich nie miałam no i Charlie był chłopcem. Chłopcy z zasady nie bawią się lalkami.
- Może ciocia ma coś ciekawego w szafkach? Albo ma więcej papieru i atramentu i porysujemy? - zapytałam.
Lubiłam rysować.
Nagle chłopczyk zapytał mnie o to czy jestem dziewicą. Znowu zmarszczyłam brwi, chwilę się zastanowiłam, ale nie wiedziałam czy znam takie słowo.
- Dziewi... co? - przekręciłam głowę, patrząc na niego. - Co to znaczy być dziewicą?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon dzienny [odnośnik]17.02.16 11:48
Uśmiechnąłem się w stronę Amary zastanawiając się w myślach, co powinien zrobić. Mama powtarzała, aby być grzecznym i bawić się z innymi dziećmi, bądź siedzieć i słuchać tego co mówią. Aby tylko nie broić. Będę dziś grzeczny, jak mama chciała. Mam nadzieję tylko, że nie każe mi się ubierać w jakieś sukienki i się malować, bo tego nie z n i o s ę. Już wolę bawić się lalkami, czy bawić się w jakieś inne dziewczęce zabawy. Byle nie byłyby zbyt dziwne dla mnie.
Rozejrzałem się po salonie szukając czegoś, czego by się można pochwycić jako kółko ratunkowe od bezwzględnej nudy. I nie dotyczyłoby biegania, co chciałbym w tym momencie najbardziej robić. Szkoda, że Amara nie może biegać. Może pogrzebie się w szafie i wyciągnie coś ciekawego? Znajdzie się obiekt do zabawy i nuda minie na jakiś czas. Ale Amaraa zaraz coś innego zaproponowała. Rysowanie. W sumie nie był to złe pomysł. Coś się porysuje na kartce i da mamie, o! Szkoda, że na ścianach nie mogę rysować, ale to przeboleję. Jak wrócę do swojego pokoju, to coś narysuję na swojej ścianie. - Możemy. Ciocia ma kredki?- powiedziałem uśmiechając się do niej.
- To są takie dziewczyny, które opiekują się jednorożcami, a gdy robią to źle, są zjadane przez smoków podobno.- powiedziałem oczekując od Amary odpowiedzi. Nie chciałem jej wystraszyć, ale chciałem wiedzieć, czy jest tą dziewicą.
- To gdzie będziemy rysować?- zapytałem po tym, jak usłyszałem ostatecznie odpowiedź od Amary. Chciałem już rysować smoki, góry, chmurki, jeśli by mi się udało.



being human is complicated, time to be a dragon


Charles Lovegood
Charles Lovegood
Zawód : buntownik z powołania
Wiek : 5
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Chcę jeść!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1833-charles-seth-naifeh#23978 https://www.morsmordre.net/t2031-smocza-skrzynka#30186 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon dzienny [odnośnik]26.02.16 20:07
Zastanowiłam się nad tym, czy ciocia może mieć kredki. Była już dużą dziewczyną i nie wiem czy bawiła się w rysowanie. Bywałam tu tak rzadko, że nawet się nad tym nie zastanawiałam. Zacisnęłam więc usteczka w prostą linię lekko marszcząc nosek.
- Nie wiem, poszukajmy, co? Jak nic nie zepsujemy, to ciocia się nawet nie zorientuje - powiedziałam pewnie, podchodząc od pierwszej szafki z brzegu.
W momencie w którym otwierałam szufladę, Charli zaczął tłumaczyć mi co znaczy być dziewicą. Zastanowiłam się nad tym głębiej. Niby nie opiekowałam się nigdy jednorożcami, znaczy byłam tam raz, przychodziły do mnie, mogłam je głaskać i nie uciekały.
- Raz jak tata zabrał mnie do rezerwatu Parkinsonów, to tam były jednorożce i chyba mnie polubiły, a od taty uciekały - zaczęłam. - Więc chyba byłam dla nich dobra. Em... no to wychodzi na to, że jestem dziewicą. Ciekawa jestem, czy ciocia też jest dziewicą.
To był ważny temat, nad którym trzeba będzie dogłębnie porozmawiać. Chętnie wypytałabym też swoje nianie, czy one dobrze zajmują się jednorożcami. A najlepiej będzie, jeśli zabiorę je na jednorożce i sama sprawdzę. A co jeśli się okaże, że nie są dobre dla jednorożców, przylecą smoki i je zjedzą? Tata byłby na mnie zły, że pozbawiłam się kilku niań. Bo musiałby zatrudniać kolejne od nowa. Ale może te kolejne pozwalałyby mi się częściej bawić.
- Mam! - zawołałam, przeglądając piątą szafkę, trzecią szufladę i drugą półkę. - Znalazłam kredki.
Pokazałam swoją zdobycz. Bardzo się ucieszyłam. Wzięłam swój pergamin i rozłożyłam go na stoliku, który stał przy sofach. A sama usiadłam na podłodze. Pierwsza strona zapełniona była notatkami z Francuskiego, więc ją odłożyłam. Dałam jeden pergamin Charliemu, drugi wzięłam sobie i rozrzuciłam kredki po stoliku.
- Masz. Co będziesz rysować? - zapytałam zaciekawiona, biorąc zieloną kredkę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon dzienny [odnośnik]28.02.16 18:21
Kiwnąłem głową i zaraz gdy tylko wyjaśniłem co do kwestii dziewic, zacząłem szukać kredek. Jednocześnie zacząłem się martwić. Amara jest dziewicą, niedobre. A co, jak obudzę w sobie smoka? Co, jak będę chciał ją zjeść? Nie, nawet nie chciałem o tym myśleć! Co to by wtedy było! Tragedia, pożar, apokalipsa. I jeszcze tutaj mama jest. Z pewnością by się pogniewała na mnie, gdybym zjadł Amarę.
- A jak myślisz? Ubiera się, jakby była dziewicą. Chociaż ja nie wiem, jak one powinny się ubierać. Co jednorożce lubią w Was, dziewicach?- zapytałem drążąc przez chwilę dziewicowy temat, lecz potem pochłonąłem się w poszukiwaniu czegokolwiek. Jeśli potem Amara będzie chciała wypytać ciocię Inarkę, to jej pomogę! Sam też chciałbym wiedzieć, kim jest ciocia. Skoro nazwała mnie smokiem, to ciekawe, czy jest dziewicą. Jeśli jest, to kiedyś będę musiał ją zjeść, póki nie zmieni się w ... co? Właśnie, jak się przestaje być dziewicą? Chyba spytam się o to później kogoś dorosłego. Bo to jest w sumie ciekawe!
Zaraz spojrzałem zaciekawiony na Amarę i szeroko się uśmiechnąłem. Ja wdziałem tylko jakieś kartki, kartki i kartki. Zapisane albo nie wiadomo co tam na nich było. - oooo, suuuuper!- okrzyknąłem radośnie i zaraz gdy wziąłem pergamin do ręki, usiadłem naprzeciwko Amary na podłodze i schwyciłem swą piąstką czerwoną kredkę.
- Smoki... wielkiego czerwonego smoka... a ty?- spojrzał na Amarę i po chwili narysował pierwsze kreski na pergaminie.



being human is complicated, time to be a dragon


Charles Lovegood
Charles Lovegood
Zawód : buntownik z powołania
Wiek : 5
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Chcę jeść!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1833-charles-seth-naifeh#23978 https://www.morsmordre.net/t2031-smocza-skrzynka#30186 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon dzienny [odnośnik]07.03.16 18:19
Mnie również bardzo to zainteresowało. Będę musiała potem zapytać taty, czy mama była dziewicą. Mam nadzieję, że tak, bo nie zniosłabym, gdyby brzydko zajmowała się jednorożcami. Przecież one były takie piękne!
Zmarszczyłam brwi słysząc kolejne pytanie Chraliego. Musiałam się nad nim bardziej zastanowić. To wcale nie było takie oczywiste, jakby się wydawało. Zrobiłam zamyśloną minę, przyłożyłam palec do policzka, udając, że bardzo się nad tym zastanawiam.
- Skoro ja jestem dziewicą i noszę sukienki, to myślę, że raczej umierają sukienki albo spódnice, wiesz? Nie wiem co lubią, może to, że się nimi tak dobrze zajmujemy? - zapytałam.
Temat dziewic nadal siedział w mojej głowie, mimo że już brałam pergamin i kredki i zabierałam się do pracy. Charlie chciał rysować smoka. On miał coś z tymi smokami nie tak, ciągle tylko smoki i smoki. Ale może chce być kiedyś tak jak pan Rosier i zajmować się nimi w rezerwacie? W końcu on był z nich znany.
- Ja narysuję jednorożca w takim razie - odpowiedziałam po krótkiej chwili namysłu.
Zabrałam się do rysowania. Zakolorowałam niebo i trawę, zostawiając miejsce na jednorożca. Zastanawiałam się jak go narysować białą kredką, ale w końcu wzięłam czarną i stwierdziłam, że tylko go obramuję.
- Ej, Charlie - zaczęłam poprawiając nogę. - A jaki jest odpowiednik chłopca dziewicy? A może oni też mogą nimi być? Czy tylko dziewczynki?
Charlie wydawała się taki mądry w tym temacie, że nawet miło mi się go słuchało. Mimo że był młodszy, to więcej wiedział o dziewicach niż ja! Potem wszystko opowiem swojej niani i pobawię się misiami w smoka i dziewicę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon dzienny [odnośnik]12.03.16 13:25
W sumie to nie była głupia teoria. Ale wtedy musiałbym się zastanowić, dlaczego mama chodzi w sukienkach, skoro nie jest dziewicą. Może mnie okłamała? Wstydzi się... ale czego? Bycie dziewicą powinno być powodem do dumy, a nie wstydem. - Tak czy siak, musimy to sprawdzić dogłębnie.- powiedziałem zbytnio nie wiedząc, co znaczy ostatnie słówko. Chyba chodziło mi o to, aby dokładnie wszystko sprawdzić, lecz te słowo też dobrze brzmi. Dogłębnie... jakby chciało się sprawdzić dno morza... Super słowo!
Chce rysować jednorożce... Spojrzałem na nią wesoło i zacząłem od narysowania kształtu smoka. Nieco niezdarnie [tak by mama pewnie powiedziała!] mi wyszedł, ale i tak był piękny. Wziąłem w dłoń czerwoną kredkę i zacząłem zaznaczać łuski, a potem dorysowałem ogromne skrzydła i dłuuugi ogon. Zaraz potem Amara się odezwała, więc oderwałem wzrok od mojego arcydzieła i spojrzałem na dziewicę. - Eeeee... nie wiem. Ale skoro są dziewczynki jako dziewice, to pewnie są chłopcy jako ... hmm... muszę pomyśleć.- powiedziałem i zacząłem się zastanawiać. Jak mama nazywa wszystkich tych, których mija po prostu. Pan? Sługa? Jak jeszcze to było ... kawaler? Ale co to znaczyło? Pomyślałem o tacie, o smokach... jak się mówi na małe smoczątko.. ogier? To może też odnosi się do ludzi? - Chyba ogier, ale nie jestem pewny. Ogiery to takie bojące się ogromne smoczki, więc pewnie to przechodzi na ludzi.- powiedziałem spoglądając na dziewicę uważnie. Ona jest dziewicą, a ja ogierem. Ale super! - Ale zawsze możemy się kogoś dopytać... może twojego taty, albo wujka któregoś.- dodałem zaraz. Ja bym się spytał taty, ale ... nie żyje.



being human is complicated, time to be a dragon


Charles Lovegood
Charles Lovegood
Zawód : buntownik z powołania
Wiek : 5
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Chcę jeść!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1833-charles-seth-naifeh#23978 https://www.morsmordre.net/t2031-smocza-skrzynka#30186 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon dzienny [odnośnik]25.03.16 20:56
Patrzyłam na niego z zaciekawioną miną, wyglądał bardzo zabawnie, kiedy tak się nad tym zastanawiał. W między czasie kończyłam rysowanie głowy jednorożca i domalowywałam mu na rogu paseczki. Przy okazji też zastanawiałam się, jak może nazywać się chłopak dziewica, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
- Ogier? - zapytałam zdziwiona. - Smoki? A ogiery to nie takie duże konie?
To słowo kojarzyło mi się z czymś innym, niż mówił Charlie, ale skoro znał się na smokach, to na pewno wiedział bardzo dobrze. Zamyśliłam się, nie wiedziałam, czy mój tata znał by odpowiedź na takie pytanie. Był mądry i zawsze starał mi się na wszystko odpowiedzieć, ale po pierwsze, był w pracy, a po drugie, był daleko. Narysowałam jedną, potem drugą nogę i spojrzałam na chłopca.
- Może wujek Adrien będzie wiedział? A czemu nie możemy spytać cioci Inary? Ona nie będzie wiedzieć? - zmarszczyłam lekko brwi.
Nagle przyszło mi coś do głowy. Spojrzałam na Charliego, uśmiechając się szeroko. Ciocia Inara na pewno miała wielką bibliotekę, a w niej mnóstwo ciekawych książek. Może znajdziemy coś o dziewicach i chłopcach dziewicach?
- Charlie? A ty umiesz czytać? Zawsze możemy spróbować poszukać w bibliotece - powiedziałam, pochylając się nad stołem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon dzienny [odnośnik]29.03.16 12:03
Ogier... czy znałem jego właściwe tłumaczenie? Może gdzieś mi się obiło słowo ogier z połączeniu z koniem, ale to doskonale wyparłem z moich wspomnień, bo przecież boję się tych szalonokopytnych stworzeń. - Nie wiem... ale konie są straszne. Czy ogier mógłby być tak straszny?- zapytałem się Amary dalej robiąc swój rysunek. Skończyłem rysować kształt smoka, więc wziąłem się za całą zbędną dekorację. Jakieś krzaczki, chmurki, trawka, słoneczko...
- Ciocia... a co jak będzie się zachowywać jak moja mama i zaraz powie, że jesteśmy za mali?- podzieliłem się z nią swoimi wątpliwościami. Owszem, moglibyśmy się spytać cioci Inary, lecz czy też nie zechce powiedzieć? Zaraz jednak ujrzałem jej szeroki uśmiech, więc i ja się uśmiechnąłem.
- Umiem!- zawołałem entuzjastycznie i zaraz podszedłem do dziewczynki i zaczęliśmy wspólnie szukać informacji o chłopcach dziewicach.Nie dane nam było jednak zbyt wiele czasu, bo przyszła mama z ciocią i zaciekawione podeszły do nas. Pokręciłem głową Amarze, by nic nie mówiła. - Mamo, czemu ta książka nie lata?- zadałem głupie pytanie, aby tylko odwrócić uwagę od naszych niecnych planów. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy z mamą, ciocią Inarą i Amara, po czym z mamą poszedłem do domu i zakończyłem wspaniałe poszukiwanie chłopca dziewicy.

z.t wszyscy



being human is complicated, time to be a dragon


Charles Lovegood
Charles Lovegood
Zawód : buntownik z powołania
Wiek : 5
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Chcę jeść!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1833-charles-seth-naifeh#23978 https://www.morsmordre.net/t2031-smocza-skrzynka#30186 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon dzienny [odnośnik]16.09.16 1:56
Choć wrócił z dziennej zmiany w Mungu, a potem kolejne trzy godziny spędził u krawcowej to nie czuł zmęczenia, a wręcz przeciwnie - rozpierała go irracjonalna energia. Po dotarciu do dworku zamknął się więc w swoim gabinecie i dumał nad tą całą lykantropią, którą od pewnego czasu postrzegał jako pokracznego wirusa lub wirusopodobną klątwę. Osobiście schylał się ku pierwszej wersji, lecz posiadał zbyt mało danych by móc być pewnym.
Po kolejnych wielu godzinach dumania, odchylił się w krześle i sięgnął po kubek w którym zamiast kawy bytowała pustka. Zasmuciło go to nieco i postanowił wybrać się na polowanie. Naciągnął więc na piżamę przyjemny w dotyku, krzykliwie pstrokaty szlafrok w azjatyckie motywy i ruszył schodami ku spiżarni. Przemieszczał się w mało arystokratyczny sposób bo nie jedwabnych bamboszach, a na bosych stopach z gracją kuguchara. Drogę oświetlała mu trzymana w ręku różdżka. Takim też sposobem znalazł się w kuchni z której wyniósł tartę owocową (całą z wbitą w środek łyżką) i ciepłym mlekiem z laską cynamonu w drugiej. Świecącą różdżkę trzymał w zębach i tak też sobie wracał do siebie przez salon w którym to ciągle żył w kominku ogień. Czuł się trochę jak w tych czasach, kiedy to pomimo nakazu rodziców nie pał po nocach i robił różne rzeczy.
Adrien Carrow
Adrien Carrow
Zawód : Ordynator oddziału Zakażeń Magicznych
Wiek : 46
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wznosić się i upadać jest rzeczą ludzką. Ważne jest by nie bać się na nowo rozkładać swych skrzydeł i sięgać wyżej.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
możesz pozostawić puste
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1209-adrien-carrow-budowa https://www.morsmordre.net/t1234-adrien-carrow https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t3097-skrytka-bankowa-nr-357#50695 https://www.morsmordre.net/t1239-adrien-carrow
Re: Salon dzienny [odnośnik]17.09.16 14:42
Człowiek uczył się na błędach. A przynajmniej w ten jakże upierdliwy sposób brzmiała jedna z sentencji tak często powtarzana przez ludzi, którzy te błędy co chwilę robili i musieli znaleźć na to jakieś, przynajmniej dla nich, racjonalne wyłumaczenie. Wynonna była chodzącym przeciwieństwem tej sentencji. Wychodziła z założenia, że jeśli człowiek odpowiednio się przygotuje, to błędu nie popełni.
Przeliczyła się.
Z własnej głupoty tak naprawdę. A może bardziej przez fakt, że nie wierzyła w głupie przesądy na temat langustników, które, jak się okazało, wcale przesądami nie były. Wzmianki na temat langustnika lacado nie raz przewinęły się przed jej wzrokiem gdy zapoznawała się z magicznymi stworzeniami, jednak fakt jakoby ich ugryzienie przynosiło tygodniowego pecha poddawała pod wątpliwość.
Do dzisiaj.
Bo właśnie tego konkretnego dnia wszechświat boleśnie uświadomił ją, że wiedza zawarta w księgach niesie ze sobą tylko prawdę i nie należy lekceważyć żadnego ze słów które się w niej znajduje - nawet jeśli brzmi absurdalnie, czy też wręcz niedorzecznie.
Poślizgnęła się. Ona - Wynonna Burke. Stojąc na jednej z wyższych gałęzi drzewa. To zaś zaowocowało jaj upadkiem i tylko dzięki jakiemuś przewrotnemu szczęściu nie zleciała na ściółkę leśną łamiąc sobie wszystkie kości. Zamiast tego zaś zawisła na gałęzi która to nie oszczędziła jej ubrań i pleców. Po to tylko by pozwolić jej tam wisieć i dać się ratować przechodzącemu przypadkiem lodrowi Yaxleywoi. Już nie wspominając o, pełnym gracji oczywiście, potknięciu się o wystający korzeń i sprowadzenia ich obu do parteru.
Tak, dzień zdecydowanie przebiegał świetnie.
Co prawda Morgoth odkaził jej ranę, potrzebowała jednak kogoś kto ją wyleczy - chciała jutro wrócić do pracy. Niewiele więc myśląc prosto z Ferrels Wood teleportowała się do domu uzdrowiciela, który już od lat ją składał. A dodatkowo na tyle miły był, że pozwalał jej na wizyty domowe zdając sobie sprawy jak mocno nie lubi szpitali.
Zwyczajowo teleportowała się wprost do jego salonu napotykają go w momencie w którym mogła obserwować jego plecy ukryte pod pstrokatym szlafrokiem gdy kierował się, prawdopodobnie, do swoich nocnych komnat.
-Lordzie Carrow. - odezwała się, by zaznaczyć swoją obecność. Ale pewnie ciche pyknięcie towarzyszące teleportacji już jasno dawało znać, że Adrien nie był sam w pomieszczeniu. W tej chwili wygląd lady Burke pozostawiał wiele do życzenia. Chociaż spokojnie można stwierdzić że jej przód prezentował się zdecydowanie lepiej niż tył.
Jej zimowa kurta była porozcinana w różnych miejscach, tak samo jak spodnie pod którymi znalazły się podłużne cienkie ranki sprezentowane przez pomniejsze gałązki. Od kolan do stóp nie było widać większych ran prawdopodobnie ze względu na wysokie buty, które w tym wypadku ochroniły jej ciało. Twarz zaś również opiewała w krótsze i dłuższe pociągłe rozcięcia nie wyglądające jednak na groźne. We włosach nadal sterczało jej kilka gałązek, które zdecydowanie pasowały to bałaganu w którym w tej chwili był jej dopierany warkocz.
-Potrzebuję wyleczyć je jak najszybciej. - powiedziała, gdy Adrien spojrzał w jej stronę, a potem odwróciła się, by zaprezentować plecy. Kurtka, która z przodu wyglądała na ledwie lekko poniszczoną z tyłu właściwie trzymała się na ostatkach sił. Tak samo zresztą jak koszula, którą miała podspodem. Brzegi materiały zabarwione były na kolor czerwony. Rozcięcie ciągnęło się od szyi aż po miejsce, w którym plecy tracą swoją szlachetną nazwę u dołu lekko skręcając w lewą stronę. Jedna długa rana zajmowała właściwie większość pleców, choć na pierwszy rzut oka ciężko było określić jej rozmiar głównie z powodu krwi, która barwiła właściwie całą powierzchnię pleców. I choć Wynonnie nie drgnęła nawet raz czuł jak ból promienistymi falami rozchodzi się po całym jej ciele.


You say

"I can fix the broken in your heart You're worth saving darling".
But I don't know why you're shooting in the dark I got faith in nothing.


Wynonna Burke
Wynonna Burke
Zawód : Łowca rzadkich ingrediencj, ex alchemik
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Im difficult, but I promise
I'm worth it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Snow Queen
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3517-wynonna-persephone-burke https://www.morsmordre.net/t3530-tryton#61808 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3531-wynonna-burke#61812

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Salon dzienny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach