Wydarzenia


Ekipa forum
Orpheus Baheire
AutorWiadomość
Orpheus Baheire [odnośnik]16.07.15 18:15

Orpheus Baheire

Data urodzenia: 16 stycznia 1929r.
Nazwisko matki: Baheire
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: krew czysta ze skazą
Zawód: skupuje czarnomagiczne przedmioty dla Borgina i Burke’sa
Wzrost: 190
Waga: 73
Kolor włosów: ciemny brąz
Kolor oczu: granatowe
Znaki szczególne: chodząca bryła lodu. Oprócz tego ma dość sporą okrągłą bliznę po oparzeniu na lewej łopatce; jedną podłużną o szerokości 1 cm, ciągnącą się od prawego obojczyka do ostatniego żebra po lewej stronie; drugą taką samą, zaczynającą się na mostku, a kończącą pod kością miedniczną po lewej stronie


Orpheus zawsze był na uboczu, to jedyna postawa, jaką zna. Ojciec go tego nauczył. Cyprus sam żył w cieniu przez wiele, wiele lat. Doskonale wiedział, jak zniknąć i tego też nauczył syna. Był bowiem niegdyś znakomitym łowcą wilkołaków – potrafił nie tylko doskonale odnajdywać tropy, lecz również i je zacierać. Niestety, przez okropny wypadek sam stał się jednym z tych, na których dotychczas polował. Ród Lastrange’ów odwrócił się od niego, wyklinając i skazując na śmierć. Od  tej pory musiał się ukrywać.


Z pełną świadomością skazał się na wieczną banicję, wieczną ucieczkę i wieczne życie w cieniu. To właśnie po nim Orpheus odziedziczył ten los. Ale dla młodego Lastrange’a nie stanowiło to problemu, rola wyrzutka bardzo mu odpowiadała, a po pewnym czasie nawet ten cień przestał być dokuczliwy. Przez tyle lat się nim otaczał, że w końcu stał się jego najlepszym przyjacielem, jego drugą naturą.


Życie po ciemniejszej stronie jest ciekawsze.


Po pierwsze: pozbądź się emocji.


Jedyne, co wiedział o swojej matce, to jej imię oraz fakt, że była metamorfomagiem, jak on. Inne informacje jego ojciec uznał za nieprzydatne dla niego. Wychował Orpheusa zupełnie inaczej niż normalni rodzice wychowują swoją dzieci. Miał inną wizję. Niektórzy powiedzieliby, że uczynił z niego swojego poddanego, posłusznego żołnierza bez własnego zdania, którego pośle tam, gdzie sam pójść nie może.


Narzędzie poruszane jego wolą.


On ma jednak inne zdanie. Uważa, że Cyprus uczynił go silnym, że wyposażył go w cechy, które pomogą mu przetrwać nawet najtrudniejsze czasy. Trudno jednak jest mu zaprzeczyć temu, że ojciec sam ukształtował jego charakter wedle własnego widzimisię i w żadnym etapie życia nie pozwolił mu być w stu procentach sobą.


Więź Orpheusa z ojcem jest bardzo specyficzna. W ich relacji nigdy nie było miejsca na miłość, a przynajmniej Cyprus nie dał takiej synowi jej odczuć. Bardziej miała charakter mistrza i jego ucznia, z dyscypliną i rygorem nawet kilkukrotnie większym od tego, jaki panuje wśród aurorów. Cyprus uparcie dążył do tego, by chłód i beznamiętność zdominowały osobowość jego syna. Pragnął aby porywy serca nim nie kierowały. Miał być zobojętniały na wszystko, co go otacza, ale jednocześnie potrafić wydać racjonalny osąd; kierować się tylko i wyłącznie własnym interesem, a rzeczy zbędne i nieprzynoszące mu korzyści bez wyrzutów pozostawić za sobą; konsekwentnie osiągać własne cele, pozostając przy tym niewidzialnym.  Teraźniejszy sposób bycia Orpheusa wskazuje na to, że osiągnął swój cel w stu procentach.


Jest więc rzeźbą swojego ojca ukształtowaną wedle jego woli. Został wychowany w sposób niesamowicie rygorystyczny: nigdy nie miał dzieciństwa, od dziecka był traktowany jak dorosły, a każde przewinienie (będące chociażby nieodpowiednią emocjonalną reakcją na jakieś wydarzenie) czuł jeszcze przez długi czas na skórze. Cyprus wcześnie nauczył go czytać i razem z momentem opanowania tej sztuki, skończył się jego okres beztroski, a zaczęła się nauka. Ojciec nie szczędził czasu, od razu zaczął go wprowadzać w tajniki magii, najpierw czysto teoretyczne. Ślęczenie nad książkami na początku nie przychodziło mu łatwo, ale stosunkowo szybko się przyzwyczaił, szybko zaakceptował przymus codziennego uczenia się, a po pewnym czasie sam pragnął większej wiedzy. Cyprus próbował sprawić, by jak najszybciej przyswoił podstawy i zaczął się zapoznawać się z tym, co było jego największą pasją – czarną magią. Dużo jednak czasu minęło, zanim zaczął  w wprowadzać go w jej arkana.


W ich domu zawsze panowała w idealna, niczym niezmącona cisza. I spokój. Dogłębny, niemalże przenikliwy i na granicy chłodu. Nie było w nim śmiechu, ale smutku czy złości również nie. Czasami wkradała się melancholia, jednak na krótko i bardzo rzadko. Dom doskonale oddawał to, jaki był ojciec i jaki po pewnym czasie stał się Orpheus. Proces ten nie należał do szczególnie trudnych, chłopiec był zapatrzony w ojca, każde jego słowo stawało się dla niego świętością, każda wypowiedziana myśl najwspanialszą, każdy czyn uchodził za perfekcyjny i jedyny słuszny. Nie jest trudno podporządkować sobie dziecko – trudniej jest zakazać mu okazywać emocje: powstrzymywać śmiech, płacz, złość, wyprzeć je lub ukryć tak umiejętnie, by wszyscy nie mieli wątpliwości co do tego, że jest on całkowicie obojętny. Cyprus jednak metodycznie i bezlitośnie łamał jego opór i Orpheus pojawił się w Hogwarcie już jako chłopiec nienaturalnie wręcz spokojny, w ogóle się nie uśmiechający, za to spędzający mnóstwo czasu nad książkami.


Po drugie: stwórz wiele masek.


Rzadko miał do czynienia z innymi dziećmi, ojciec stanowił jego jedyne towarzystwo. Mieszkali w odosobnieniu, przykryci wieloma warstwami zaklęć i przez długi czas dom był dla niego całym światem. Dlatego kiedy raz, w wieku sześciu lat i podczas tych nielicznych momentów, gdy ojciec zabierał go do sąsiedniego miasteczka, spotkał rudego i niezwykle piegowatego mugolskiego chłopca,  wzbudził on w nim wielkie zainteresowanie. A zwłaszcza jego piegi. Orpheus zawsze miał gładką i bardzo bladą cerę, nie skażoną absolutnie niczym, więc nagły widok tak dużej ilości małych plamek na twarzy szczególnie go zaciekawił. Na tyle, by w domu przed lustrem zaczął sobie wyobrażać, jak on wyglądałby z tak nakrapianą twarzą. Na efekty tej fascynacji nie trzeba było długo czekać, wystarczyła chwila mocnego skupienia, by poczuł narastające ciepło na twarzy, skóra go zamrowiła i nagle u niego również pojawiły się piegi. Przejęty pobiegł do ojca, by mu o tym powiedzieć i ku jego zdziwieniu, otrzymał pełną aprobatę dla dalszych zabaw z własnym wyglądem. Jak zazwyczaj Cyprus nie pozwalał na własną inicjatywę syna w czymkolwiek, tak teraz wręcz sam zachęcał go do dalszych ćwiczeń i do dalszego zapoznawania się z nowoodkrytą umiejętnością. Do momentu rozpoczęcia nauki w Hogwarcie potrafił w stopniu naprawdę dobrym kontrolować swoją genetykę.


W szkole nie pojawił się jako Lestrange, przyjął panieńskie nazwisko matki, by nie zostać skojarzonym z ojcem. Miał już pełną świadomość tego, co groziło, gdyby prawda o jego pochodzeniu wyszła na jaw, zresztą, Cyprus zdążył wpoić w niego nienawiść do rodów czystej krwi i ich filozofii, dlatego zmianę nazwiska przyjął nawet z ulgą.


Dał się poznać jako uczeń doskonały – niezwykle inteligentny, wdzięczny, jeśli chodzi o przyswajanie wiedzy, całkiem aktywnie uczestniczący w lekcji, ze świetnymi ocenami, bardzo miły. To pierwsza maska, jaką stworzył. Ojciec wymagał od niego konkretnej postawy w szkole, więc Orpheus wykreował pierwszego innego siebie. Idealnie przy tym wpasował w stereotyp mieszkańca domu, do którego zdecydowała się przydzielić go tiara – istotnie musiała w nim zauważyć głód wiedzy i bystrość umysłu Krukona i wnieść te cechy ponad ślizgońską przebiegłość i dumę.


Po korytarzach jednak zazwyczaj chodził sam. Po wyjściu z klasy uprzejmy uśmiech znikał z jego ust, wiecznie był poważny, a rówieśników obserwował z najbardziej zacienionych miejsc w Pokoju Wspólnym, przez co zyskał opinię niepokojącego dziwaka. Miał w sobie ten szczególny rodzaj tajemniczego magnetyzmu, który pozwalał mu pozyskać sympatię tych, których sympatii chciał.  Najczęściej jednak wolał odpisywać na częste listy ojca niż zacieśniać więzy ze uczniami Hogwartu. Przez cały okres pobytu w szkole zdobył tylko jednego przyjaciela, o ile o takiej relacji można przy Orpheusie mówić. Chłopak był jedyną osobą, która w pełni akceptowała charakter Baheire’a . Zupełnie nie przeszkadzała mu jego beznamiętność, nie próbował działać mu nerwy, żeby go trochę rozruszać, co Orpheus naprawdę doceniał. Po pewnym czasie niemal stała obecność xyz stała się dla niego normalna, w pełni ją zaakceptował, a z biegiem czasu nauczył nawet doceniać. Częściowo ułatwił mu to interesujący charakter chłopaka, a częściowo później odkryte podobne zainteresowania – czarna magia.


Podczas jednych z wakacji zaczął poznawać podstawy tej wyjątkowej dziedziny magii, gdyż ojciec bardzo chciał, by Orpheus w przyszłości stał się czarnoksiężnikiem, jak on, sam tworzył nowe klątwy, nowe zaklęte przedmioty i naprawiał te uszkodzone, przy których łamacz klątw przecenił swoje umiejętności. Świat czarnej magii pochłonął go bez reszty, choć prawdziwe studia czekały go dopiero po szkole, kiedy będzie pełnoprawnym czarodziejem.


Po trzecie: ukryj się w cieniu.


Dobrze pamiętał, że w dzieciństwie co miesiąc musiał ukrywać się w specjalnie dla niego przygotowanym miejscu. Cyprus co prawda zamykał się w nafaszerowanej różnymi zaklęciami komnacie pod ziemią, której przygotowaniem zajmował się osobiście, ale nawet pomimo tego nie ufał, że bestia, jaką się staje w każdą pełnię księżyca, nie wydostanie się z więzienia.


Orpheus, kryjąc się przed ludźmi, którzy polowali na jego ojca, musiał również chronić się przed nim samym.


Szkołę ukończył z wybitnymi ocenami, ku chwale Cyprusa, jednak nie wybrał się na żadne studia. Nie myślał w ogóle o karierze w ministerstwie, choć zachęcało go do tego paru profesorów. Według nich miał duże szanse stać się naprawdę kimś. Jemu jednak taka wizja przyszłości nawet nie przemknęła przez głowę. Już od dawna doskonale wiedział, co chce w życiu robić. Tuż po ukończeniu wrócił do ojca, by kontynuować naukę u niego, by zacząć już w pełni praktykować czarną magię i móc poznać ją od podszewki. Lecz studia u ojca wcale nie trwały tak długo, jakby się tego spodziewał. Po zaledwie roku Cyprus nakazał mu wyjechać w świat, szukać innych mistrzów, poznawać nowe miejsca, nowych ludzi, doświadczyć nowych rzeczy. A być może zgłębić także te tereny magii, które nawet ojcu nie są znane.


W podróż nie wyruszył sam, towarzyszyła mu jedyna osoba, którą mógł określić mianem swojego przyjaciela – xyz. Jego obecność w paru miejscach okazała się być niezbędna, xyz miał okazję parę razy wydostawać Baheire’a z sytuacji niezwykle trudnych, a w niektórych przypadkach nawet zagrażających życiu. Podróż była jednak długa i Orpheus miał jeszcze okazję niejeden raz się odwdzięczyć.


Podróżowali po całym świecie. Szukali szczęścia w Niemczech, Rumunii, w dalekich i mroźnych zakamarkach Związku Radzieckiego, w Algerii, Etiopii, zajrzeli nawet do puszczy amazońskiej. Wyprawa trwała trzy lata. Były to trzy lata, podczas których trafili do miejsc, o jakich istnieniu nawet nigdy nie śnil; mieli okazję być w zakątkach tak przesiąkniętych złem i zepsuciem, że nawet emocjonalnie wyciszony Orpheus poczuł ich grozę. Spotykali dziwaków i wizjonerów, oszustów i prawdziwych geniuszy, starych głupców i czarnoksiężników z prawdziwego zdarzenia – obaj wynieśli z tych spotkań więcej niż podczas siedmioletniej nauki w Hogwarcie. Wrócili z nową wiedzą oraz przemycanymi partiami nowymi księgami i nowymi czarnomagicznymi przedmiotami.


Podróż była też czasem, kiedy Orpheus wzniósł swoją umiejętność metamorfomagii na wyżyny. W szkole rzadko kiedy z niej korzystał, ojciec nie chciał, by ktokolwiek dowiedział się o jego niezwykłym darze, dlatego ćwiczył jedynie w samotności, a i niezbyt często, ale podczas trzyletniej wyprawy nadrobił to z nawiązką. Zdolność zmiany wyglądu niejednokrotnie okazywała się jedyną, która była w stanie wydostać ich z kłopotów. Bywał między innymi miłą dziewczyną, marudnym dziadkiem i zadziornym dzieciakiem. Baheire ćwiczył tak intensywnie, że obecnie jest w stanie nie tylko nadać swojemu ciału dowolny kształt, ale również dokładnie odwzorować czyjś wygląd, co wymaga tylko większego skupienia. Musi jednak pilnować, by nie nadużywać swojej umiejętności, ponieważ kiedy robi to zbyt często i zbyt długo, dostaje tak okropnej migreny, że musi zażywać eliksiru przeciwbólowego.


Zdarzało im się uciekać zarówno przed czarnoksiężnikami, jak i przedstawicielami prawa danego kraju. Musieli szybko nauczyć się znikać w tłumie, zacierać za sobą wszelkie ślady i przemykać tuż pod nosem wroga. Jeszcze nigdy Orpheus nie był zmuszony w jednym czasie skorzystać z takiej ilości wskazówek ojca – byłego łowcy. Dopiero wtedy naprawdę je docenił, bo choć nie pozwoliły im wyjść ze wszystkiego bez szwanku, to jednak ocaliły skórę.


Po czwarte: uczyń cierpliwość swoją największą cnotą.


Podróż, musiał to przyznać, była największą przygodą jego życia. Po powrocie wszystko się uspokoiło, wszystko przycichło – on pokazywał ojcu, czego się nauczył, a Cyprus albo uzupełniał jego wiedzę, albo sam się uczył od syna. Następnie wtajemniczył syna jeszcze bardziej w swoje czarnomagiczne działania, uznając, że w końcu zdobył odpowiednie informacje i doświadczenie do dalszej pracy z ojcem. Zapoznał go z czarnoksięskim angielskim półświatkiem, ale nie wszystkie parające się tą dziedziną osoby w kraju zna osobiście. Cyprus dalej trzymał go krótko, z powrotem zaganiając przed książki, choć tym razem w nauce pojawiło się o wiele więcej praktyki niż poprzednio. Pomimo dobrego przygotowania dalej był tylko uczniem i nim na poważnie zaczął zajmować się klątwami i zaklętymi przedmiotami, potrzebował jeszcze przeszkolenia ojca.


Orpheus cierpliwie czekał, już niejeden raz zdążył się przekonać, że cierpliwość popłaca, że nagradza najwierniej czekających. Po niespełna roku od powrotu z podróży Cyprus w końcu dopuścił syna do swojej pracowni, gdzie stał się w końcu równy ojcu. Kolejny, tym razem ostatni już etap nauki stanął dla niego otworem i Orpheus zamierzał skorzystać z tego jak najwięcej.


Nie był jednak świadomy faktu, że nie ma tego czasu zbyt wiele.


To nie był zupełnie zwykły wieczór, dziś miała być pełnia, okres szczególnie dla Cyprusa niebezpieczny, ale on mimo to postanowił opuścić dom. Mówił, że idzie się spotkać z mężczyzną, który ma dla niego mogący go zainteresować przedmiot. Baheire nie przejął się, że ojca nie ma, kiedy kładł się spać, ale kiedy rano również nigdzie go nie zastał, zaczął się nad tym faktem bardziej zastanawiać. W godzinach późno popołudniowych ta myśl już nieprzyjemnie go uwierała, a wieczorem na tyle zdominowała jego umysł, że wyszukał w notatkach ojca miejsce spotkania i postanowił się tam wybrać, żeby zbadać sprawę. Do tej pory Cyprus już dawno powinien być w domu.


Spotkanie odbyło się w jednej z wiosek w głębi kraju, we wnętrzu należącej do czarodzieja tawerny. Barman szczęśliwie pamiętał, że poprzedniego wieczoru mężczyzna wyglądający jak Cyprus spotkał się tu z jakimś zakapturzonym jegomościem. Po krótkiej rozmowie obaj panowie wyszli i odeszli w kierunku pobliskiego lasu.


Pełnemu coraz gorszych przeczuć Orpheusowi kilka kolejnych godzin zajęło wyśledzenie, co się stało po tym, jak jego ojciec i nieznany mu mężczyzna opuścili tawernę. Po intensywnych poszukiwaniach udało mu się odnaleźć miejsce zaciętej walki, ślady wskazywały na wilkołaka i kilku ludzi, najprawdopodobniej łowców. Dalsze śledztwo zaprowadziło go do ministerialnej kostnicy i to właśnie tam na jednym ze stołów odnalazł martwe ciało ojca. W tamtym momencie nigdy nieulegający emocjom Baheire po raz pierwszy poczuł niezrozumiały dla niego ból w piersi. Nie chciał pozwolić, by Cyprus skończył jako obiekt badań, dlatego decyzja o wykradnięciu zwłok wydawała mu się logicznym posunięciem. Wszedł do placówki przebrany za jednego z jej pracowników, dlatego wyprowadzenie ciała, choć samo w sobie dość problematyczne, nie sprawiało mu specjalnych trudności. Uścisk w klatce piersiowej towarzyszył mu jeszcze do chwili pochowania Cyprusa w ogrodzie przed ich domem, tuż obok grobu matki. Potem wnętrze Orpheusa strawiła złość tak wielka, że ledwo nad nią zapanował. A potem był już tylko odzyskany spokój oraz ciche przyrzeczenie zemsty.


Nigdy nie zapominaj, czego cię nauczyłem, synu.


Orpheus od dwóch lat mieszka w Londynie, w dzielnicy czysto mugolskiej, gdzie nie ma styczności z żadnym czarodziejem. Odkąd zakończył przenosić swoje rzeczy, jego noga więcej nie postanęła na terenie rodzinnego domu. Nie chronią go już potężne zaklęcia, jakie otaczały posiadłość, ale nawet już nie muszą, nikt go nie szuka. Zresztą, mało kto wie ma pojęcie, gdzie Orpheus się teraz podziewa. Sąsiedził, głównie ludzie starsi, mają go za dziwaka, niejako odmieńca, gdyż wiecznie chodzi ubrany dość osobliwie (zawsze na czarno), nigdy się nie uśmiecha i bije od niego niezwykły chłód, chociaż jeśli któryś się odezwie do niego, Baheire potrafi się wykazać uprzejmością.


Zatrudnił się w sklepie Borgina i Burkesa, skupuje czarnomagiczne przedmioty od czarodziejów, a żeby osiągnąć ten cel, dostosowuje swój wygląd do każdej transakcji, w zależności od tego, kto mógłby bardziej wzbudzić zaufanie u posiadacza pożądanego przez niego przedmiotu – człowiek kameleon. Od czasu do czasu zdarzy mu się ściągnąć od kogoś dług, jeśli tylko szef go o to poprosi, ale swojego prywatnego zainteresowania czarną magią nie łączy z pracą. Adeptem czarnej magii, z której nie mógłby zrezygnować, staje się dopiero po godzinach i tak naprawdę nawet jego pracodawca nie jest do końca świadom rozległej wiedzy, jaką Orpheus posiada w tej dziedzinie.


W codziennych kontaktach, jeśli tylko jest wysokim, brązowowłosym mężczyzną o granatowych oczach, nie można jednak nazwać przyjemnym człowiekiem. Niewielu jest ludzi, z których bije taka obojętność i taki chłód. Orpheus ma wiecznie beznamiętne spojrzenie, dodatkowo nie można go właściwie niczym sprowokować i zmusić do gwałtownych emocji. Przy tym nie jest złośliwy ani chamski, chyba, że ktoś będzie się o to sam prosił, za to z jego wypowiedzi zazwyczaj pobrzmiewa sarkazm. Lubią go właściwie tylko ci, na których przychylności w jakimś sensie mu zależy, zdecydowana większość osób, które spotkał na swojej drodze raczej woli go unikać.


Baheire prowadzi życie samotnika, bardzo pilnuje też tego, by ludzie wiedzieli o nim jak najmniej. Osoby, które wiedzą, że jego prawdziwe nazwisko brzmi Lestrange, można policzyć na palcach jednej ręki. Tym, że jest metamorfomagiem również specjalnie się nie chwali. Za to pomimo swojego beznamiętnego stylu bycia chętnie pobawi się w twojego psychologia i posłucha historii twojego życia, jednak tylko i wyłącznie po to, by w dogodnym dla siebie momencie wykorzystać jej fragment. W Orpheusie jest coś, co nakazuje innym ludziom mieć się na baczności, ale jednocześnie ma on w sobie ten specyficzny rodzaj magnetyzmu, który pozwala mu zacierać każde złe wrażenie i wzbudzać w co podatniejszych jednostkach złudne zaufanie. Należy jednak przede wszystkim pamiętać, że Baheire to człowiek, który nie zna pojęcia słowa „granica”, w dodarciu do celu nie przejmuje się żadnymi barierami, co raczej czyni go osobą, na którą wypadałoby uważać.


Misternie planuje zemstę i jest w tym bardzo, bardzo cierpliwy – na razie dorwał jedynie mężczyznę, z którym Cyprus spotkał się tej nieszczęsnej nocy. Na resztę przyjdzie pora, pojawi się odpowiedni moment, w którym Orpheus urządzi zasadzkę idealną i wyśle na tamten świat dwóch szczególnych łowców wilkołaków.


Już szykuje odpowiednie klątwy.



Patronus: Nie potrafi przywoływać patronusa.










 
9
1
0
0
0
11
3


Wyposażenie
różdżka, sowa Agryppa, krwawa pieczęć


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Orpheus Baheire dnia 23.07.15 13:18, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Orpheus Baheire [odnośnik]17.07.15 9:42

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Skoro już wiadomo, że chodziło o wilkołaki, to wszystko gra. Przed Tobą niełatwe zadanie, ale z chęcią zobaczę jak radzisz sobie Orfeuszem na fabule, jak mścisz się za śmierć ojca i pracujesz dla B&B. Bardzo spodobało mi się Twoje wykorzystanie metamorfomagii - myślę, że pracodawca jest dumny i zadowolony z rezultatów :D Zapraszam do gry!

OSIĄGNIĘCIA
Mroczny mściciel
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:9
Transmutacja:1
Obrona przed czarną magią:0
Eliksiry:0
Magia lecznicza:0
Czarna magia:11
Sprawność fizyczna:3
Inne
Metamorfomag, teleportacja
WYPOSAŻENIE
różdżka, sowa Agryppa, krwawa pieczęć, biały kryształ [z Felix Tremaine]
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[17.07.15] 900-870=30
[22.07.15] 60-50=10
[26.11.15] Biały kryształ

Evandra C. Rosier
Evandra C. Rosier
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Smile, because it confuses people. Smile, because it's easier than explaining what is killing you inside.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Orpheus Baheire E0d6237c9360c8dc902b8a7987648526
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t578-evandra-lestrange https://www.morsmordre.net/t621-florentin#1749 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t1074-sypialnia-evandry#6552 https://www.morsmordre.net/t4210-skrytka-bankowa-nr-5#85655 https://www.morsmordre.net/t982-evandra-lestrange#5408
Orpheus Baheire
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach