Wydarzenia


Ekipa forum
Harfang Longbottom
AutorWiadomość
Harfang Longbottom [odnośnik]18.07.15 13:32

Harfang Longbottom

Data urodzenia: 20 stycznia 1918
Nazwisko matki: Fawley
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta szlachetna
Zawód: Służby administracyjne Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof
Wzrost: 182 cm
Waga:  83 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: niebieski
Znaki szczególne: _


Dawno, dawno temu…
Chociaż nie, wcale nie tak dawno, na świat przyszedł mały chłopiec. Miał kruczoczarne włosy i bystre, niebieskie oczęta.  Jego rodzice, lady Longbottom i jej małżonek, dzielny szlachcic, sir Alphard byli dumni ze swego syna. Już od najmłodszych lat Harfang, bo tak nazywał się chłopiec, był małym rycerzem, a był to niezwykły rycerz, bowiem miał magiczne zdolności, jakich pozazdrościć mógł mu niejeden bohater mugolskiej baśni. Harfie od zawsze uczony był wartości cenionych przez członków szlachetnego rodu Longbottomów. Poprzez opowiastki o mężnych magach oraz obserwowanie swego ojca, dziada, a nawet pradziada uczył się jak być prawym i dzielnym czarodziejem. Gdy trzy lata później na świat przyszło kolejne dziecko sir Alpharda i lady Aimee, mały rycerzyk poczuł, jak wielka odpowiedzialność spada na jego barki. Swój pierwszy przejaw rycerskości i oddania pokazał kiedy, strzegąc swojego młodszego brata, który spał w łóżeczku zasnął. Pani Longbottom wchodząc do pokoju Harfanga nie zastała go w łóżku. Kobieta udała się do pokoju młodszego z chłopców, wtedy właśnie zobaczyła śpiącego królewicza, swojego starszego synka. Kobieta starała się przenieść chłopca, jednakże ten się obudził. Wiedział doskonale, że matka chce zabrać go z pokoju. Wtedy uśmiechnął się do rodzicielki, ułożył malutką dłoń na policzku mamy i powiedział : „Mamo, nie możesz mnie zabrać, muszę go pilnować. A co jeżeli będzie miał zły sen? Albo niedobry smok porywający małych chłopców będzie chciał zabrać mojego braciszka?”
Z czasem kiedy dzielny Harfang dorastał jego odwaga przybierała kompletnie inny wymiar. Nie zawsze mądry. Tykał się rzeczy, który nie powinien, latał wyżej niż było to wskazane i często przychodził do domu z obdrapanymi kolanami. Mimo tych nielicznych w jego przypadku wybryków, był poważnym jak na swój wiek chłopczykiem. Szczególnie, gdy na świecie pojawiła się księżniczka, siostra Harfanga. Nie tylko przez rodziców, ale również przez starszego brata była traktowana jak porcelanowa laleczka, jak najcenniejszy skarb.
Nasz główny bohater, mały rycerz dorastał. W końcu zdmuchnął upragnione jedenaście świeczek z urodzinowego tortu, a gdy w nadszedł poranek pierwszego września, cała rodzina szlachecka udała się wraz z pierworodnym na dworzec Kings Cross, aby po raz pierwszy młody sir Harfang mógł wsiąść do pociągu. Wraz ze swymi rówieśnikami z dzielnie uniesionym czołem jechał na spotkanie z kolejną przygodą. Wkrótce miało się okazać jak ukształtował się charakter chłopca. Dumnym krokiem ruszył przez tłum przestraszonych jedenastolatków. Z życzliwym uśmiechem skierowanym do profesora, który trzymał Tiarę usiadł na stołku. Zbyt duża czapka zsunęła się po szlacheckim czole na oczy. Ciemność spowiła chłopca, ale któż bałby się ciemności? Tiara nie zastanawiała się długo, ledwie dotknęła głowy ucznia, wiedziała już kim jest. Wykrzyknęła : „Gryffindor”, a tłum wychowanków domu Lwa wiwatował na cześć nowego ucznia. Nowego rycerza o mężnym sercu.  Już na pierwszym roku Harfang dał świadectwo swej odwagi. Odważnie bronił kolegów i koleżanki przed prześladowcami, jakimi byli najczęściej Ślizgoni. Był bowiem książkowym przykładem Gryfona, który przez zasadę oraz poglądy wpajane mu od dziecka wchodził w konflikty z rówieśnikami z domu Węża. Pojedynki? Bójki z użyciem pięści? Za tego typu przewinienia bardzo często odbywał różnego rodzaju kary. Nic dziwnego, że większość Ślizgonów miała go za zadufanego w sobie Gryfona, obrońcę szlam, który myśli, że może zbawić świat. Głupiec z cwanym uśmieszkiem, którego nie dało się zetrzeć. I trudno stwierdzić, czy to właśnie przez ten uśmiech, czy przez chęć zbawienia świata śliczna panna Black nie zwróciła na królewicza uwagi. Czyżby nie marzyła nigdy o rycerzu na białym koniu? Harfang zadurzył się w niej niemalże od pierwszego wejrzenia, jednakże szlachecka córka wytrwale odpierała zaloty Longbottoma. To było niedorzeczne, pochodzili z rodzin wyznających inne wartości. To było szaleństwo. Harfang był przekornym młodzieńcem i chociaż serce miał wielkie, a duszę mężną, to przekora była jego symbolem. Kiedy świat mówił nie, on wychodził przed szereg i mówił tak! Trudno powiedzieć, czy również tak było w związku z zalotami do panny Callidory. Często wyglądało na to, jakby próbował doprowadzić ją do szału, niżeli ubiegać się od jej względy. Pewnego razu było jednak inaczej. Gdy ślizgonka na wszystko co znane ludzkości przeklinała Longbottoma, zasłabła. Również w tym momencie, niczym dzielny rycerz, Harfang chwycił mdlejącą dziewczynę niosąc ją w do skrzydła szpitalnego. Zżerany wyrzutami sumienia siedział przy swojej wybrance, zachwycając się jej pięknym widokiem. Gładził ją po dłoni, wytrwale siedząc przy jej łóżku. Zupełnie jak wtedy gdy był małym chłopcem. Gdy otworzyła oczy ujrzała zatroskany uśmiech swego wybawiciela i utrapienia jednocześnie. Jego zmęczony wzrok, roztrzepane włosy oraz pomięta bardziej niż zwykle koszula świadczyły o tym, jak wiele czasu tu spędził. Dzielny Rycerz stracił głowę dla tej niewiasty. Kochał jej śmiech, kochał jej oczy, kochał to jak perfekcyjna była we wszystkim co robiła. Pewnego razu kiedy lunął deszcz, a oni schowali się w ciasnej grocie byli bardzo blisko. Harfang obejmował ją czule, przyciskając do swojej piersi, jak gdyby chciał uchronić ją przed całym światem, który im się sprzeciwiał. Wszyscy myśleli, że po tym spotkaniu to, co było między nimi się zakończy. I rzeczywiście tak było. Ich relacja, uczucie rozkwitło, przeobrażając się w coś innego. Gdy deszcz skończył padać, a księżniczka próbowała wyjść z ukrycia młodzieniec zacisnął palce na jej nadgarstku. Przyciągnął ją zdecydowanie do siebie. Jego oczy wpatrywały się w jej. Jego dłoń spoczęła na delikatnym policzku dziewczyny. "Zakochuję się w Tobie, Callidoro", powiedział, a później złączył ich usta w pierwszym, prawdziwym pocałunku, wybudzając ją z koszmaru jakim było jej życie. Chociaż sam o tym nie wiedział, trzymając ją za rękę, przytulając dawał jej poczucie bezpieczeństwa, którego brakowało w jej życiu rodzinnym.
Niestety, Callidora musiała na dwa lata stać się damą w opałach bez swego rycerza u boku, ponieważ ten ukończył edukację w Hogwarcie. Wszedł tam jako odważny jedenastolatek, a wyszedł jako odpowiedzialny młody mężczyzna. I znowuż narodziła się nadzieja dla Blacków na zmianę przyszłego zięcia. Myśleli, że rozłąka ich podzieli. Jednakże przekorna natura Harfiego już dawno dała się we znaki. Lady Aimee wraz ze swym mężem sir Alphardem starali się delikatnie wybić swemu pierworodnemu pomysł wiązania się z Blackówną, jednakże wystarczyło, iż po raz pierwszy zobaczyli panienkę Black. Ta dziewczyna chwyciła ich za serce.
Deszcz, to zjawisko przyrody nieustannie towarzyszyło tej dwójce. Harfang siedział na ganku w swetrze, domowych spodniach z bosymi stopami, kiedy zza ściany wody wyłoniła się postać Callidory i choć lał deszcz, młody mężczyzna wiedział, że stało się coś okropnego. Zmartwiony wybiegł jej na przeciw, troskliwe odgarniając kosmyki mokrych włosów z twarzy. Wtedy to zobaczył. Sine ślady pozostawione na jej ciele. W jego oczach pojawiły się już nie iskierki, lecz ogień. Opiekuńczym gestem przyciągnął ją do siebie. Oparł brodę o czubek jej głowy, lekko  garbiąc ramiona. Zupełnie jakby chciał ją schować przed całym złem tego świata. Czule gładził ją po plecach. A potem? Uniósł jej brodę, zmuszając ją do tego, aby spojrzała w jego oczy, pełne troski. "Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić kochanie. Kocham cię i kiedy ktoś krzywdzi ciebie, zadaje ból również mi." Wtedy po raz pierwszy wyznał jej, co do niej czuje.
Jak lew walczył o swoją miłość. Gdy rodzice Callidory chcieli wydać swą córkę za innego, Harfang pokazał po raz kolejny, że jest prawdziwym rycerzem. Nie musiała mu nic mówić, on wiedział. Klęknął przed nią na jedno kolano z pierścionkiem swojej matki w dłoni i poprosił ją o rękę. Od tamtej chwili młodzi mieli pełne wsparcie ze strony sir Alpharda Longbottom i jego małżonki. Pobrali się kiedy tylko dziewczyna skończyła szkołę. W tym czasie Harfang już był po dwóch latach stażu w Ministerstwie Magii w Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof. Wzięli potajemny ślub, wesele, które urządzili z pomocą rodziców pana młodego było cudowne. Cieszyli się sobą. Można by powiedzieć, że to koniec ich historii tak jak w każdej bajce, bo przecież wszystko skończyło się dobrze. Żyli długo i szczęśliwie, a jednak po tym jest normalne życie.
Czas było odciąć pępowinę. Zdolni do wkroczenia w absolutnie dorosłe życie zamieszkali w swoim małym królestwie. On zaczął pracę, ona również. Założyli rodzinę. Od dziesięciu lat Harfanga wita wspaniała małżonka oraz dzieci. Czego chcieć więcej? Spełnia się zawodowo, ma kochającą rodzinę. Ma cudowną, prawie nastoletnią córeczkę, która już niedługo wyfrunie z rodzinnego domu, aby udać się do Hogwartu oraz pięcioletniego synka, który swoją energią przewyższa wszystko. I cudowną żonę, która jest jego aniołem w ludzkim ciele. Po wielu namowach Callidora wróciła do zawodu, który porzuciła na rzecz zajmowania się domem i dziećmi. To właśnie jest dopiero szczęśliwe zakończenie.
"I żyli długo i szczęśliwie"? Być może, ale jak na razie...


K

o

n

i

e

c






Patronus: Patronus Harfanga przybiera postać modraszki zwyczajnej, a dokładniej samca z tego gatunku. Wcale nie jest to odzwierciedlenie jego charakteru. Jednakże patronus przybrał taką postać dzięki jego więzi z Callidorą. Jakie jest jego wspomnienie? Pierwsze wakacje spędzone z Callie. Rodziców Longbottoma nie było w domu. Młodzi leżeli na dywanie w salonie, przy trzaskającym kominku. Za oknem znowu lał deszcz, ale ich to nie obchodziło. Obejmował swoją ukochaną, czuł jej głowę na ramieniu. Zasnęła. Patrzył na nią, jak spokojnie śpi. Wtedy po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że on już nie zakochuje się w Callidorze. On ją kocha.










 
7
3
5
4
2
0
5


Wyposażenie

różdżka, teleportacja, 6 pkt statystyki, kluczyk Gringotty





Ostatnio zmieniony przez Harfang Longbottom dnia 21.07.15 23:14, w całości zmieniany 2 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Harfang Longbottom [odnośnik]22.07.15 11:19

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Zawsze dobrze zobaczyć prawdziwego Gryfona. Longbottom z krwi i kości. Zawzięty, walczący o swoje, dający z siebie wszystko, żeby zdobyć serce ukochanej kobiety, nie poddaje się mimo początkowych trudności. Callidoa musi być zachwycona mężem. Idź w takim razie podbijać fabułę swoją walecznością, odwagą i prawością.

OSIĄGNIĘCIA
Mistrz walki o własne szczęście
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:7
Transmutacja:3
Obrona przed czarną magią:5
Eliksiry:4
Magia lecznicza:2
Czarna magia:0
Sprawność fizyczna:5
Inne
teleportacja
WYPOSAŻENIE
Różdżka (kasztanowiec, pióro gryfa, sztywna, 11 i 3/4 cala), kluczyk do skrytki w banku
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[22.07.2015r.] 900 - 100 - 360 - 50 - 200 = 190


Hereward Bartius
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zdarzyć się musiało
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t576-hereward-bartius-barty https://www.morsmordre.net/t626-merlin https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f222-hogsmeade-134-dom-bartiusow https://www.morsmordre.net/t2860-skrytka-bankowa-nr-20#45895 https://www.morsmordre.net/t1014-bartek-wsiakl
Harfang Longbottom
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach