Wydarzenia


Ekipa forum
Lorcan Rosier
AutorWiadomość
Lorcan Rosier [odnośnik]31.12.18 16:16

Lorcan Dastamael Rosier

Data urodzenia: 13 lutego 1930 roku
Nazwisko matki: Bulstrode
Miejsce zamieszkania: ze względu na tryb pracy Lorcan często wyjeżdża, więc pomieszkuje w wielu różnych miejscach, ale kiedy wraca zawsze osiada w rodzinnej posiadłości w Dover, w hrabstwie Kent
Czystość krwi: szlachetnie czysta
Status majątkowy: bogaty
Zawód: specjalista ds. transportu smoków, smoczy behawiorysta
Wzrost: 190 cm
Waga: 91 kg
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: zielone
Znaki szczególne: blizna po poparzeniu od smoczego ognia na prawym ramieniu; jasne, podłużne ślady po pazurach na plecach i prawej stronie klatki piersiowej; trzy ślady po kolcach ze smoczego ogona na lewym udzie; towarzyszący mu niemal zawsze delikatny zapach smoczego ognia z nieco intensywniejszym aromatem mięty; złota opalenizna od częstego przebywania na świeżym powietrzu


Wszystkim się wydaje, że znają Lorcana Rosiera. Przyzwyczaił się już, że patrzy się na niego przez pryzmat szlachetnego nazwiska i pieniędzy, które jeszcze do niego nie należą i nie wiadomo nawet czy kiedykolwiek tak naprawdę będą jego własnością. Z zadowoleniem obserwuje jak Ci wszyscy czarodzieje karmią się plotkami o nim i jego rzekomych (nie zawsze chwalebnych) dokonaniach, które najczęściej właściwie niewiele mają wspólnego z prawdą, a jeśli już są chociaż w jakiejś części autentyczne, to z reguły również bardzo mocno podkoloryzowane. Równie dobrze mógłby w nich występować w roli pieprzonego jednorożca z tęczową grzywą, ale nie wyprowadza nikogo z błędu. Lubi, kiedy ludzie rzucają w jego kierunku płoche, podejrzliwe spojrzenia, gdy już pojawi się gdzieś publicznie. Jak zerkają z niepokojem na jego nowe siniaki i zranienia albo stare blizny, a potem zastanawiają się czy na pewno są one wynikiem niebezpiecznej pracy, czy też może kryje się za nimi coś więcej. Pozwala im na to. Mogą patrzeć, ale nie mają prawa dotykać bez pozwolenia. Mimo tego i tak do niego lgną. Do towarzystwa. Do zabawnych anegdotek o bliskich, rezerwacie i czasach nauki w Beauxbatons. Do rodzinnej fortuny. Do kłamstw, w których tak się lubują. Lgną jak muchy do miodu nawet jeśli tak naprawdę nie ma i nie chce mieć im nic do zaoferowania. Może poza kilkoma krzywymi uśmiechami i przeciągłymi, nieodgadnionymi, a często nawet wrogimi spojrzeniami. Specjalnie dla tych wszystkich obcych, fałszywych twarzy wykreował nową postać na sczerniałych zgliszczach swojej dziecięcej naiwności i jedynie Ci najbliżsi mają okazję przekonać się jaki tak naprawdę potrafi być. Pomagają schronić mu się za fasadą pozorów i wytrwale trwają u jego boku. To właśnie ceni sobie w nich najbardziej… Lojalność. Rodzinę i przyjaciół zawsze stawia na piedestale choć nawet ich w pewnym sensie trzyma na dystans. Braterstwo krwi i braterstwo broni. Dwie wartości, dzięki którym udaje im się przetrwać każdą burzę. Nawet jeśli nigdy nie dzielił z pozostałymi członkami rodu łona jednej matki, łączy go z nimi szczególna więź i prawdopodobnie już zawsze będzie dwóch braci Rosier. I na chwilę obecną nie ma już absolutnie nic przeciwko temu, by to starszy grał w tym duecie pierwsze skrzypce. Tristan zawsze był od gadania i prowokowania burd, które potem wspólnie kończyli, a on od używania pięści w razie potrzeby, więc dla kontrastu zdradzał jedynie tyle, ile chciał lub ile zobligowany był ujawnić w danej sytuacji. Ogień i dym. Róża i kolce. Właśnie dlatego nikt tak naprawdę nie zna Lorcana Rosiera... Wszyscy znają jedynie wyobrażenie o nim.



Lorcan przyszedł na świat w chłodną noc 13 lutego 1930 roku w głównej posiadłości Rosierów. Co prawda, starano się o niego dużo wcześniej, jednak przewrotny los postanowił posłać go zupełnie inną ścieżką i w rezultacie pojawił się dopiero jako drugi w kolejce do objęcia pieczy nad rodową spuścizną. Mimo wszystko, jego wychowanie nie odstawało zanadto od wychowania starszego kuzyna, wręcz przeciwnie - oboje otrzymali niemal identyczne wprowadzenie do magicznego świata, tak samo zresztą jak pozostała, żeńska część potomstwa. Ze względu na francuskie korzenie wszystkie dzieci dorastały zaznajamiane z oboma językami, nierzadko nawet posługując się nimi zamiennie. Kolejnym, nieodłącznym elementem lorcanowego dzieciństwa była nauka szermierczego fechtunku, który jednak w późniejszych latach o wiele częściej i chętniej niż przystawało szlachcicowi, wymieniał ostatecznie na gołe pięści. Niestety, nie miał już wtedy matki, która mogłaby mu za to obić tyłek witką do jaskrawej czerwoności, ponieważ ta odeszła z jego życia tuż po narodzinach Darcy, zaledwie cztery lata po wydaniu na świat swojego pierworodnego, a ojciec był wtedy zbyt oddany pracy, by móc suszyć mu głowę kazaniami wystarczająco często, by wyniósł z tego jakąś porządną naukę. Ciotka z kolei miała wystarczająco kłopotów z resztą swoich pociech i ani myślała próbować zapanować nad kolejnym. Prawdopodobnie właśnie to wydarzenie, choć Lorcan nie pamięta nawet twarzy rodzicielki, wyzwoliło w nim pierwsze, prawdziwe uczucie frustracji, które w następnych latach próbował bezskutecznie rozładować poprzez krótkie, ale niezwykle gwałtowne zrywy agresji. Początkowo młody Rosier głęboko zamknął się w sobie; nie chciał nawet oglądać swojej małej siostrzyczki i podobno dopiero, gdy wiele miesięcy po jej narodzinach zbudziło go jej głośne kwilenie, spojrzał jej w oczy po raz pierwszy. Tulona w ramionach jednej z guwernantek, chwyciła go za palec, gdy zaspany przytuptał do pokoju i kupiła tym sobie jego braterską przychylność. Poza szermierką i przymusową nauką tańca balowego, którego wtedy szczerze nie znosił, lokalizacja posiadłości sprzyjała również doskonaleniu umiejętności pływania. W domu wypełnionym kobietami i sztuką niewiele było miejsc, w których można się było ukryć przed czujnym okiem opiekunów. Jedynie obecność smoków i rozległe połacie Morza Północnego zapewniały młodemu chłopcu złudne poczucie wolności. Lorcan cenił sobie te chwile samotności spędzone w wodzie lub po postu nad nią tym bardziej, że w towarzystwie nigdy nie czuł się tak dobrze jak jego starszy kuzyn. W przeciwieństwie do niego, obcowanie z pięknem w postaci pisanej lub wygrywanej na instrumentach, a także prowadzenie niezobowiązujących pogawędek o wszystkim i o niczym - w jego oczach - zdawało się nie sprawiać Tristanowi niemal żadnych trudności. Fakt ten niezmiernie go frustrował, ponieważ pomimo trudnej pozycji, młodszy Rosier wciąż miał cichą nadzieję, że jeśli będzie starał się wystarczająco mocno, jakimś cudem sprosta ojcowskim wymaganiom i przejmie przynajmniej jakąś część rodzinnego interesu. Jazdy konnej z kolei nauczył go wuj, który wbrew głośnym protestom kobiecej części rodu, miewał w zwyczaju zabierać syna oraz bratanka na polowania. Ciotce przypadła w zaszczycie nauka zielarstwa, gdzie podczas kolejnych lekcji przekazywała mu rodzinną wiedzę na temat uwielbianych przez Rosierów róż. Wtedy, będąc zbyt młodym i butnym, pozostawał odporny na jej urok i roślina ta nie napełniała go zachwytem.



Sytuacja zmieniła się po wyjeździe Lorcana do Beauxbatons, gdzie posłano go za radą wujostwa; dopiero z dala od posiadłości chłopiec zaczął dostrzegać plusy takiego stanu rzeczy, tam też po raz pierwszy chwycił za pędzel i odkrył w sobie głęboko skrywany talent plastyczny, który odziedziczył po matce. Myśl, że ma z nią cokolwiek wspólnego dodawała mu otuchy, a obserwowanie kuzyna podczas zmagań z nieprzychylną rzeczywistością sprawiła, że raz jeszcze przemyślał całą sytuację. Odpowiedzialność, jaka zaczęła ciążyć na Trisie w związku z widmem wojny i z jego przyszłością nie była tym, na co młodszy Rosier chciałby się dobrowolnie skazać. Na niezłą ironię zakrawało jednak to, że to właśnie wewnątrz szkolnych murów bracia tak naprawdę zbliżyli się do siebie, tworząc nie tylko pewnego rodzaju sojusz, ale także prawdziwą (chociaż skomplikowaną) więź. Lorcan zdał sobie sprawę, że w tym wielkim świecie jedynym, na co możesz liczyć poza samym sobą, jest właśnie rodzina.



Zadra w sercu nie zniknęła jednak całkowicie, a jedynie chwilowo przestała doskwierać. Cierń tkwił jednak pod skórą, nie pozwalając chłopakowi do końca wyzbyć się negatywnych uczuć; ból i niesmak co jakiś czas powracały, atakując go niespodziewanie i odchodząc równie szybko, pozostawiając po sobie jednak echo kłótni, które nie raz wywiązywały się między nimi w ścisłej tajemnicy przed resztą świata. Wciąż przecież tworzyli zjednoczony front i nie chcieli, by ktokolwiek dostrzegł tę słabość w mocnej fasadzie ich zjednoczenia przeciwko przeciwnościom losu. Lub przeciwko amantom, którzy kręcili się wokół siostry i kuzynek chłopca. Im jednak Rosier był starszy, tym częściej zagłuszał podszepty zdradzieckiego umysłu ucieczką w artystyczne zamiłowanie za pomocą pędzla, farb i płócien lub chwilowymi przyjemnościami. Sposób ten również podłapał od Tristna, ale w przeciwieństwie do kuzyna starał się zachować w nich należyty umiar, słynąc raczej z nieprzewidywalnej gwałtowności i skrytości niż z podatności na kobiecą urodę, choć dostrzegał ją rzecz jasna. Nauka z kolei nie sprawiała mu większych trudności, ponieważ pomimo braku zainteresowania podbojem niewieścich serc, wykazywał wprost proporcjonalne zainteresowanie wiedzą. Słowa ojca wryły mu się w pamięć bardzo głęboko: "Kto posiada informacje, ten posiada władzę". W jego przypadku przynależność do klubu pojedynków była czymś niemal zupełnie naturalnym; podczas posługiwania się różdżką, młody Rosier wykazywał o wiele większą ostrożność i opanowanie, niż w jakiejkolwiek dziedzinie życia może jeszcze poza Quidditchem. Latanie na miotle stało się więc również jedną z umiejętności w jego szerokim wachlarzu, a Harpie bardzo doceniały jego zwinność i szybkość. Pomiędzy kolejnymi lekcjami, bójkami i szlabanami Lorcan planował również swoją przyszłość. Jego magia ujawniła się w sposób dość... kontrowersyjny. Jeszcze jako bobas, mały Lorc uwielbiał kreować świat według własnego widzimisię: dotykiem swoich maleńkich rączek, bez żadnych oporów farbował włosy każdej niańki i guwernantki na najróżniejsze kolory. Przypadłość ta przeszła mu dopiero po śmierci matki, ale nawet wtedy zdawał się przejawiać ogromne zainteresowanie barwami, szczególnie wśród smoków, gdzie połysk łusek zawsze przyciągał jego wzrok - pięknu tych konkretnych stworzeń akurat nigdy nie potrafił zaprzeczyć. Początkowo, mając na uwadze obowiązki wnikające z pozycji, zaraz po zakończeniu nauki, planował pozostać w rezerwacie. Studiowanie zachowań starożytnych gadów działało na niego uspokajająco, a perspektywa sprawowania nad nimi jakiejkolwiek, nawet jeśli tyko chwilowej kontroli była niezmiernie kusząca. A w przypadku kogoś, w czyich żyłach płynie krew Rosierów nie ma nic bardziej pociągającego niż władza nad nieposkromionymi dotąd bestiami, nad którymi rodzina ta po dziś dzień sprawuje pieczę. Ojciec wprowadzał go w tajniki wiedzy o smokach jeszcze we wczesnym dzieciństwie, chcąc by jego syn posiadał informacje z pierwszej ręki, którtymi później mógł się pochwalić na zajęciach z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, która siłą rzeczy stała się jednym z jego ulubionych przedmiotów. Teoria to było jednak nic w porównaniu z praktyką, podczas której nabawił się większości blizn i zadrapań, po których ślady wciąż mu towarzyszą, a których w żadnym razie nie ukrywa.



Swój cenny czas Lorcan dzielił pomiędzy rezerwat, a rodową posiadłość, gdzie czekały na niego obowiązki, wynikające z rodzinnych tradycji oraz pozycji nazwiska, które wspólnie z Tristanem dziedziczyli. Powinności nie ominęły także kuzynek młodszego Rosiera i niedługo później jedna z nich została wydana za mąż. On sam nie śpieszył się wcale do małżeństwa i prawdopodobnie tylko ze względu na dobro rodziny przymykano na to oko. Pomimo tego, że w czasie nauki w zamku Lorc otworzył się trochę na ludzi, większe towarzystwo wciąż stanowiło dla niego pewien problem, któremu ciężko było zaradzić. Niestety, niechęcią nie mógł się głośno wykręcić od oficjalnych przyjęć i spotkań, więc posłusznie brał w nich udział, tym razem dobrowolnie stając w cieniu kuzyna, którego elokwencja i umiejętność posługiwania się pięknymi słówkami nie raz okazała się już nieoceniona. On sam angażował się przeważnie wtedy, gdy sprawy stawały się gorące lub przybierały niespodziewany obrót. Nawet jeśli w niektórych kwestiach nie zgadzał się z Tristanem, zazwyczaj stał za nim murem i popierał jego decyzje, ponieważ wiedział, że starszy Rosier zawsze kieruje się dobrem rodu. Jedyny miły dodatek do każdej takiej farsy stanowiła obecność pięknych kobiet, które najczęściej i tak trzymał na dystans. Nawet pomimo tego, że gdzieś na przestrzeni lat Lorcan szczerze polubił taniec, rzadko kiedy proponował go jakiejkolwiek niewieście i równie często sam godził się przyjąć czyjeś zaproszenie. Podawał swoją dłoń jedynie tym wyjątkowym dziewczętom i tak też można było rozpoznać, że jest kimś szczerze zaintrygowany. Dobra zabawa skończyła się wraz ze śmiercią Marianne, w tym czasie przebywał akurat na szkoleniu w rumuńskim rezerwacie i nie zdołał wrócić na czas, by pomóc kuzynowi zemścić się na sprawcy tej potwornej zbrodni. Pojawił się jakiś czas później, ale zastał jedynie zasmuconych krewnych i odmienionego Tristana. Nie potrafił z nim wtedy odnaleźć wspólnego języka, żałoba po siostrze i nowe znajomości poruszyły w nim pewną strunę, przez którą zazwyczaj dochodziło między nimi do zgrzytów. Po bezowocnych próbach dotarcia do ciotecznego brata, młodszy Rosier wreszcie trochę odpuścił i zajął się swoim nowym, świeżo odkrytym powołaniem - pracą przy transporcie smoków. Zajęcie to okazało się w ogólnym rozrachunku bardzo ryzykowne i niebezpieczne, ale prawdopodobnie właśnie to pociągało go w nim najbardziej: adrenalina i świadomość igrania z losem, który potrafił być niezwykle zdradziecki. Z początku Lorc pracował wyłącznie w obrębie rodzinnego interesu, ale Albiony to specyficzne stworzenia, które występują w konkretnym środowisku; z tego względu sprowadzanie ich odbywało się stosunkowo rzadko i niedługo przestało chłopakowi wystarczać. Przy najbliższej okazji załapał się więc do pomocy przy transferze do szwedzkiego rezerwatu, z którego uciekł jeden z Krótkopyskich. Łowcy pochwycili go i wraz z grupą Lorcana bezpiecznie odstawili na miejsce. Po tym wydarzeniu zaczął otrzymywać więcej propozycji współpracy. Głównym zleceniodawcą, poza rezerwatami na terenie Anglii, stał się właśnie ten największy, ulokowany w Rumunii, a różnorodność gatunków, jakie oferowali, zapewniała młodemu Rosierowi upragnioną możliwość rozwoju i systematycznego uzupełniania wiedz z zakresu nie tylko transportu, ale również smoczych zachowań. Z wykształcenia Lorc pozostawał w końcu gadzim behawiorystą i prawdopodobnie dzięki temu potrafił tak dobrze obchodzić się z tymi stworzeniami. Od tamtej pory, z każdej podróży przywozi siostrze jakiś upominek, zazwyczaj drobny i dla reszty mało istotny, ale dla niego świadczący o tym, że i on może coś samodzielnie w życiu osiągnąć.



Chociaż Lorcan szczerze wierzy w wyjątkowość, a nawet wyższość czystej krwi ponad innych czarodziejów i mugoli, nigdy nie śpieszyło mu się zanadto do pokładania wiary w nowy porządek, który miał zapanować pod rządami potężnego maga, o którym napomykał mu przy okazji starszy kuzyn. Przez wszystkie te lata zawsze był tym drugim, odstawionym na bok dziedzicem, a teraz wreszcie odnalazł swoje miejsce i nie uśmiechało mu się podporządkowywać komukolwiek, poza Nestorem własnego rodu. Częste nieobecności pozwoliły mu nabrać dystansu i odciąć się nieco od problemów, z jakimi borykali się jego najbliżsi krewni, ale nie uwolniły go od obowiązków, które nadal na nim spoczywały. W 1952 roku Rosier otrzymał pierwszą propozycję małżeństwa, którą jednak odrzucił po zapoznaniu się z wątpliwą w tamtym czasie reputacją panny Fawley, ponieważ wierność cenił sobie ponad wszystko inne. Zamiast niego, ofiarowano więc rękę jego siostry. Od tamtego czasu wiele się wydarzyło... Ojciec Lorcana zamierzał w niedługim czasie przekazać rezerwat pod opiekę Tristana (który z kolei do tego czasu zdołał odzyskać kontrolę nad swoim życiem), co nie było już wcale takim ciosem zważywszy na fakt, że pogodził się z tą myślą już kilka lat wcześniej. Tris zapracował sobie na swoje stanowisko i szczerze kochał smoki, więc idealnie nadawał się do tej roli. Nic zresztą nie stało ku temu na przeszkodzie, bo młodszy kuzyn ani myślał stawać ciotecznemu bratu na drodze. O wiele łatwiej i z o wiele większym pożytkiem dla wszystkich było, kiedy młodszy Rosier pozostawał w cieniu, w każdej chwili gotowy w razie potrzeby wesprzeć przyszłego lidera rodziny. Taka kolej rzeczy sprawiła, że w pewnym sensie znów zbliżyli się do siebie, a chociaż Lorcan wiedział, że kuzyn nie popiera wielu jego decyzji, wyraźnie mu w tych kwestiach pobłażał. Za co, oczywiście, był mu niezmiernie wdzięczny - ta odrobina luzu pozwalała mu zachować pewną niezależność i utrzymać go przy zdrowych zmysłach. Wciąż mieli przecież wspólnych wrogów i wspólny cel: dobro rodziny. Właśnie tym argumentem Tristan co rusz próbował przekonać go do wstąpienia do tajnej organizacji, w której szeregi wciągnięto go przed laty. Lorc przez bardzo długi czas opierał się tym namowom, za nic mając sobie prośby i groźby padające z ust kuzyna; nie uważał, by Rycerze Walpurgii mogli im w jakikolwiek sposób pomóc. By mogli w jakikolwiek sposób pomóc jemu. Częste wyjazdy - choć cały czas pozostawał w listownym kontakcie z rodziną - wciąż zapewniały mu upragnioną imitację swobody, z której chętnie (choć może odrobinę egoistycznie) korzystał.



Poglądy młodszego Rosiera na ogólną sytuację zmieniły się raz jeszcze, po śmierci Horacego Slughorna, kiedy to Tristan po raz pierwszy próbował wywrzeć na nim prawdziwy nacisk i przekonać go do swoich racji. Tym razem, poza szczątkowymi informacjami, przekazał Lorcanowi o wiele więcej, ostrzegając go również przed nadchodzącymi zmianami i zaznaczając, że jeśli ten nie zgodzi się dołączyć do Rycerzy, nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa części rodziny. To był pierwszy raz, kiedy młodszego Rosiera szczerze zmartwiło, a nawet w pewnym sensie przeraziło nowe oblicze krewnego. Skoro jednak pewne rzeczy i tak miały się wydarzyć, a nawet ich szlachecki ród mógł być w przyszłości naprawdę zagrożony, Lorc postanowił ulec. Dla najbliższych był w stanie zrobić niemal wszystko, więc jeśli w tym przypadku oznaczało to zaciśnięcie zębów i wejście na mroczną ścieżkę - w porządku. Zastrzegł jednak, że póki co, nie zrezygnuje ze swojej dotychczasowej pracy po wstąpieniu w szeregi Rycerzy. Obecnosc i wsparcie Tristana miała w tym przypadku swoje plusy, chociaż młodszy Rosier starał się ich nie nadużywać. Pojawiał się na spotkaniach kiedy tylko miał ku temu sposobność, ale niektóre niestety omijały go ze względu na wyjazdy, które jeśli mógł - w miarę możliwości przekładał, współpracownikom tłumacząc się "sprawami rodzinnymi". Od tamtej pory każda wizyta w domu owocowała nie tylko kolacją w rodzinnym gronie, ale także prywatną nauką czarnej magii. Lorcan starał się również spędzać więcej czasu z siostrą i to właśnie dzięki niej zainteresował się pisaniem wierszy. Sytuację ostatecznie ocieplił odrobinę ślub Tristana i Evandry, a następnie oficjalne oddanie smoczego rezerwatu pod opiekę starszego kuzyna. Nawet wybuch magii i złośliwe anomalie nie były w stanie przyćmić starań Trisa i efektów jego pracy - między innymi zwrócenia życia starej rasie smoków. To był ogromny sukces, którym Lorcan szczerze cieszył się wraz z nim. Radość nie trwała jednak tak długo, jak powinna, ponieważ jakiś czas później śmierć zabrała jego wuja. Rodzina przeżywała żałobę na swój sposób, byli na nią jednak zawczasu przygotowani; zjednoczenie w bólu pomogło im przetrwać ten trudy okres. Młodszy Rosier nie brał udziału w zamachu na Ministerstwo Magii ani włamaniu do Azkabanu, będąc wtedy po raz kolejny poza granicami kraju. Wieści o tym dotarły jednak do niego i napełniły go rozgoryczeniem. Wiedział doskonale, że niedługo będzie musiał wrócić do domu. Odwiedzał wtedy akurat, nie pierwszy raz zresztą, smoczy rezerwat w Rumunii, gdzie pomagał w transferze pary Rogogonów Węgierskich, która zakończyła się dla niego nie tylko sukcesem, ale także paskudną raną na plecach, która na kilka dni po prostu wykluczyła go z życia.



Tristan w końcu objął władzę nad rodem Rosierów i po nasileniu się magicznego konfliktu wreszcie oficjalnie wezwał go do siebie, by stanął u jego boku i raz jeszcze wybrał stronę rodziny ponad własny komfort. Lorcan zrobił to oczywiście bez żadnego wahania i po raz pierwszy od kilku lat powrócił do Dover na dłużej niż kilka tygodni, gotów wypełnić swoją powinność dla dobra Darcy, dla dobra kuzynek, a także dla dobra swojego i ciotecznego brata. Ani myślał w końcu podważać jego autorytet czy krytykować jego działanie poza ścianami jego prywatnego gabinetu. Mleko już dawno się rozlało - musiał z tym teraz jakoś żyć.



Patronus: Kruk, podobnie jak Lorcan, występuje w parze lub w małej, ścisłej grupie, co odzwierciedla jego przywiązanie jedynie do własnej rodziny. Kruki zaciekle bronią najbliższych oraz swojego terytorium nawet jeśli przeciwnik jest od niego większy, co doskonale wpasowuje się w charakter Rosiera, który gotów jest dla dobra "swoich" wiele poświęcić. Natura i charakter kruka na ogół budzą niepokój, zwłaszcza kiedy człowiek uświadomi sobie jaką inteligencję skrywa to ciemne spojrzenie. By przywołać patronusa, Lorcan przypomina sobie swoje pierwsze chwile wśród smoków, swój pierwszy udany transport, a także wspomnienia dzieciństwa, gdzie całe kuzynostwo mogło wieść jeszcze w miarę beztroskie życie.


Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 19 +3 (różdżka)
Zaklęcia i uroki: 11 Brak
Czarna magia: 3 +2 (różdżka)
Magia lecznicza: 0 Brak
Transmutacja: 0 Brak
Eliksiry: 0 Brak
Sprawność: 12 +7 (waga)
+4 (aktywność)
Zwinność: 7 +1 (aktywność)
JęzykWartośćWydane punkty
Język ojczysty: angielski II0
Język narodowy: francuskiII2
Język narodowy: rumuńskiII2
Język narodowy: szwedzkiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
ONMS III25
SpostrzegawczośćII10
Historia magiiI2
ZastraszanieI2
ZielarstwoI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Szlachecka etykietaI0
Wytrzymałość fizycznaIII10
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
Rycerze Walpurgii -0
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Malarstwo (tworzenie)II3
Malarstwo (teoria)I½
Literatura (tworzenie poezji)I½
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI1
PływanieII7
JeździectwoI1
Taniec balowyI1
GenetykaWartośćWydane punkty
Genetyka-0
Reszta: 0

Wyposażenie

Różdżka, sowa

Gość
Anonymous
Gość
Re: Lorcan Rosier [odnośnik]15.01.19 0:45

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Bycie Rosierem od zawsze silnie odznaczało się w życiu Lorcana i w tym, jak był postrzegany przez ludzi. Dumny potomek wielkiego rodu, choć narodzony jako ten drugi, odrobinę za późno, by mieć szansę objęcia ważnej roli w rodzinnym dziedzictwie, nie pozostawał jednak bez znaczenia. I to rodzina zawsze była najważniejsza, a także jej tradycje i spuścizna. Z tą myślą przyswajał szlacheckie nauki i w odpowiednim wieku wyruszył na spotkanie z Beauxbatons, gdzie odkrył malarski talent, rzecz łączącą go ze zmarłą przed laty matką. Choć nadal pozostawał w cieniu starszego kuzyna, więzi cementujące go z rodem oraz własne ambicje pozostawały silne, z tego powodu po szkole zdecydował się związać przyszłość i karierę ze smokami i rodowym rezerwatem. Ich dzika, nieokiełznana natura fascynowała go niezmiennie, a badanie ich zachowań stało się życiową pasją - transport niebezpiecznych gadów zapewniał natomiast odpowiednią dawkę emocji i ryzyka stanowiących oderwanie od stabilności salonowego życia. Podróże i zgłębianie wiedzy o smokach dawały swobodę, której pragnął. To za sprawą kuzyna trafił do Rycerzy Walpurgii, choć początkowo idea organizacji nie pociągała go - ale czego nie robi się dla dobra rodziny i dla poczucia jedności z wartościami, które wyznawali? W końcu nade wszystko był Rosierem.

 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Pełnia zdrowia.
Psychiczne
Pełnia zdrowia.
UMIEJĘTNOŚCI
Brak
Kartę sprawdzał: Tristan Rosier
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lorcan Rosier Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Lorcan Rosier [odnośnik]15.01.19 0:46
WYPOSAŻENIE
Różdżka, sowa, rękawice ze smocze skóry

ELIKSIRY-

INGREDIENCJEposiadane: popiół feniksa, krew smoka, łuska smoka

[14.01.19] Ingrediencje (wrzesień/październik)

BIEGŁOŚCI-

HISTORIA ROZWOJU[01.01.19] Karta postaci, -50 PD
[10.01.18] [G] Rozwój postaci; Zakup: rękawice ze smocze skóry
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Lorcan Rosier Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Lorcan Rosier
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach