Wydarzenia


Ekipa forum
Poddasze Sagitty
AutorWiadomość
Poddasze Sagitty [odnośnik]27.02.21 18:05

Poddasze Sagitty

Pokój na poddaszu przez pierwsze dziewiętnaście lat życia Sagitty był jednocześnie jej domem i więzieniem. Choć jego powierzchnia jest całkiem duża, spadzisty dach nadaje mu klaustrofobicznego nastroju przywodząc na myśl klatkę dla ptaka. Pokój urządzono na jasny błękit oraz złoto, kolory, których Saga nigdy w życiu nie wybrałaby na swoją sypialnię, jednak bez wątpienia sprawiają one, że łatwiej w nim wytrzymać. Znajduje się w nim jedno okno wychodzące na północne niebo, przed nim zaś biurko, na którym znajdują się materiały piśmiennicze oraz teleskop. To tutaj powstawały pierwsze horoskopy. Sypialnia nieco odstaje brakiem przepychu od pokoi jej rodzeństwa i kuzynostwa. Od kiedy Sagitta wyszła za mąż stoi pusty, nadal jednak służy jej przy okazji odwiedzin. Wstawiono też do niego kojec dla małego dziecka.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Sagitta Rowle dnia 27.02.21 19:50, w całości zmieniany 1 raz
Gość
Anonymous
Gość
Re: Poddasze Sagitty [odnośnik]27.02.21 18:16
5 października 1957, 8:45 wieczorem

Uroczystości pogrzebowe łącznie ze stypą dobiegły końca i Sagitta wraz z najbliższą rodziną udała się do Grimmauld Place 12, gdzie miała zostać przez dwa kolejne dni oferując ciche wsparcie swoim krewnym. Nadal nie dociekało do niej, że Alpharda nie było już wśród żywych... co gorsza, nie mogła zrozumieć dlaczego w jego przypadku nie doznała żadnej wizji uprzedzającej przed taką okolicznością. Nie lubiła ich, ale i tak się pojawiały, a niezależnie jak bardzo starała się zapobiec ich realizacji, nigdy jej się to nie udało. To nie tak, że przeżyła w swoim życiu wiele śmierci bliskich osób, a w niektórych sytuacjach były one  nieuniknione. Każdorazowo towarzyszyło jej jednak poczucie winy, które tygodniami nie dawało jej spokoju. Spodziewała się, że w tym przypadku będzie inaczej, gdyż nagłe odejście Alpharda było dla niej tak samo zaskakujące jak dla reszty rodziny. Było gorzej niż mogła się spodziewać. Szok i niedowierzanie prawie zaparło jej dech w piersi, gdy otrzymała sowę od matki. Czuła się jakby ktoś uderzył ją mocno w brzuch i nie mogła uwierzyć... to nie mogła być prawda. Zwykle wiedziała wcześniej niż inni i jakaś część jej świadomością trzymała się nadziei. Sagitta nigdy by nie pomyślała, że wizje pomagały jej w procesie żałoby. Po raz pierwszy widok grobowych twarzy krewnych nie wywoływał w niej nużącego poczucia winy. Był tylko smutek, żal i... bezsilność, zwątpienie. Bez swojego daru czuła się jakby stąpała po omacku i nie było to uczucie, do którego przywykła. Przez całą drogę do siedziby Blacków nie wiele się odzywała wdzięczna krewnym, za opiekę nad synkiem. Ludzie różnie przechodzili stratę, a jej nie była tu najważniejsza dlatego starała się służyć rodzinie wsparciem i życzliwym słowem. Gdy pod koniec dnia wspinała się po schodach na samą górę kamienicy Blacków, do swojego dawnego pokoju na poddaszu czuła się wykończona emocjonalnie i fizycznie... jednak jej mózg cały czas przetwarzał, starając się znaleźć logiczne wytłumaczenie. Sagitta ułożyła Serpensa w jego łóżeczku i usiadła przy biurku odchylając się do tyłu, by spojrzeć przez okno w dachu jak zwykła robić, gdy była dziewczynką. W jej oczach pojawiły się łzy, ale nie pozwoliła im wypłynąć. To w tym miejscu sporządziła pierwsze horoskopy dla swojego rodzeństwa i kuzynów... zrobienie ich zajmowało sporo czasu i nie wszyscy byli uprzejmi to docenić. Alphardowi przewidziała kłopoty w szkole, a mimo to ucieszył się i podziękował jej za wróżbę.

Wieczór pogrzebu kuzyna wydawał się nieodpowiednim czasem na tego rodzaju wysiłek, ale Sagitta miała ochotę oddać się swojej pasji. Nie spodziewała się, że zaśnie zbyt prędko z tymi wszystkimi myślami kłębiącymi się w jej głowie, poza tym wolała korzystać z map nieba rodu Black, z którymi była zaznajomiona i które zawsze były dla niej dostępne... wiele z nich przecież sama sporządziła. Kilkanaście dni temu otrzymała sowę od Lady Adelaide Nott z prośbą o sporządzenie profilu kilku młodych osób pod kątem dopasowania. Żadne nazwiska nie zostały jej ujawnione, lecz każdy profil opatrzony był dokładną datą i godziną urodzenia oraz osobistą rzeczą czarodzieja, lub czarownicy. Sagitta była zdolną wieszczką, ale nie łudziła się, że Lady Nott wybrała jej usługi wyłącznie z tego względu. Jej małżeństwo z Lordem Rowle musiało być dla tak obytej starszej kobiety sporym zaskoczeniem, gdyż całe dotychczasowe życie panny Black przebiegło praktycznie pod radarem. Rowle był za to notorycznie skrytym rodem i jakikolwiek ich ruch niosący się echem poza mury ich zamku miał potencjał zwracać uwagę nawet względnie niezainteresowanych polityką osób. To nie było jej zmartwienie, Sagitta cieszyła się mogąc zrobić coś użytecznego dla kogokolwiek, poza choć jej dyscyplina nie była wszechstronnie doceniana to poświęcanie się niej było dla młodej kobiety prawdziwą pasją. Tak cicho jak tylko mogła opuściła swoją sypialnię wiedząc, że jej synek będzie bezpieczny pod opieką zajmujących się posiadłością skrzatów i zakradła do biblioteki. Nie chciała spotykać nikogo po drodze i pomimo mnogości osób zamieszkujących Grimmauld Place 12 oraz faktu, że musiała przemierzyć całą długość kamienicy, udało jej się tego uniknąć. Zapaliła różdżką świece, lecz poszukiwaniami zajęła się już bez użycia magii. Nie wiele osób zaglądało do tego regału i wydawało jej się, że tylko ona robiła to regularnie, gdy jeszcze mieszkała w Londynie. Potrzebowała map z kilku różnych roczników, z różnych miesięcy. Dokładniejszy układ planet w dniu i o dokładnej godzinie narodzenia będzie musiała obliczyć sama na ich podstawie i zajmie jej to pewnie kilka godzin. Nie otrzymała miejsca narodzin i to była jedyna niewiadoma, która (jak Sagitta miała nadzieję) nie wpłynie w dużym stopniu na wykresy, jeśli wszystkie te osoby  urodziły się na wyspach. Będzie musiała to uściślić, gdy będzie wysyłaś Lady Nott owoc swojej pracy.

Na nowej rolce pergaminu Saga zaczęła umieszczać dane na temat szesnastoletniej dziewczyny. Urodzona w styczniu, jej ascendantem był zaś skorpion. Powoli uzupełniany wykres urodzeniowy zdradzał coraz to nowe informacje na temat tej, nieznanej jej przecież osoby. Widziała jej temperament, podejście do życia, a nawet i prawdopodobne zainteresowania. Planetą oddziaływującą w dniu jej urodzenia był uran, co samo w sobie mówiło jakiego partnera oczekiwała. Sagitta nie spodziewała się, że dziewczyna za sprawą aranżowanego małżeństwa odkryje swoją bratnią duszę, ale miała zamiar przynajmniej uchronić ją przed pewnym nieszczęściem. Lady Nott dobrze zrobiła powierzając jej to zadanie, zbyt często wiążące na całe życie decyzje zapadały bez próby porozumienia z kosmosem. Ci, którym brakło talentu do widzenia tego, co ukryte bardzo często wzgardzali tą dziedziną magii skazując swoich bliskich na niepotrzebne cierpienie.

Rozpisanie jednego wykresu zajęła Sagicie około dwudziestu minut, a przed sobą miała jeszcze trzy. Pewnie nie skończy ich wszystkich tego wieczora, ale miała zamiar stworzyć je nim opuści Grimmauld Place 12. Nie zwlekając, zabrała się za kolejny, który należał do dwudziestopięcioletniego mężczyzny urodzonego pod znakiem lwa, z ascendentem wodnika. To była ciekawa kombinacja, która z pewnością dezorientowała ludzi, których spotykał na swojej drodze. Niestety nie był kompatybilny z dziewczyną, której wykres przed chwilą ukończyła. Na początku młodzi byliby sobą oczarowani, ale uczucie szybko by się wypaliło. Szczęście bywało złudne, czasem pozorne przypasowanie kończyło się rozczarowaniem i płaczem... a w tym przypadku nie było wątpliwości, że płakałaby kobieta-koziorożec. Mimo to, spoglądając ponownie na planety oddziałujące na jej życie, Saga rozumiała dlaczego jej rodzice zabiegali o tak wczesne zamążpójście. Przyciągała nieodpowiednie osoby, a to mogło się skończyć źle dla całej rodziny.

Po chwili zamyślenia, kobieta przeszła do kolejnej osoby. Tym razem mężczyzna dwudziestodwuletni i Sadze podobało się to, co o nim odkrywała. Był emocjonalnym i wrażliwym człowiekiem, pod złudną otoczką upartej niezależności. Sama uwielbiała takie osoby i podejrzewała, że mogliby być przyjaciółmi, gdyby się poznali... nawet jeśli nie niczym innym. Im więcej dowiadywała się na jego temat tym lepiej pasował jej jednak do młodej dziewczyny, której wykres leżał gotowy po jej prawicy. Chciała by im się udało, ale czy tak się stanie? Zapisała sobie, by uprzedzić Lady Nott, by nie pozwoliła na spotkanie panny-koziorożec z panem-lwem nim ta dwójka będzie miała czas, by znaleźć wspólny język. To mogłoby namieszać jej w głowie i odwrócić jej uwagę od troskliwego i nieco wrażliwego raka, na bardziej ekscytującego mężczyznę, który jednak szybko się nią znudzi. Nie było nic gorszego jak obserwowanie młodych ludzi mijających się ze sobą ze względu na chwilowe zauroczenia nieodpowiednimi osobami.

Sagitta zasłoniła dłonią ziewnięcie i przetarła oczy. Czasem pracy astrologów często była noc, ale po wydarzeniach dnia była już dość zmęczona. Zawołała skrzata i poprosiła o swoje ulubione mleko z miodem, wanilią i cynamonem. Od dzieciństwa piła je przed snem, ale w zamku Rowle nie smakowało już tak samo. Gdy elf zniknął, przysunęła do siebie ostatnią mapę nieba i zaczęła robić notatki, by obliczyć dokładne położenie planet i gwiazd dla ostatniej osoby, kolejnego mężczyzny. Tym razem miał on dwadzieścia osiem lat i ta różnica wieku wydawała się kobiecie dość duża zważywszy, że dziewczyna miała ledwie szesnaście lat. A jednak, byczek z ascendantem barana okazał wydawał się wręcz dla niej stworzony i nawet buńczuczny lew nie miał prawa wedrzeć się siłą pomiędzy ich uczucie, które z pewnością zakiełkuje w momencie, gdy tylko się spotkają. Z panem rakiem stworzyłaby również bardzo udany związek, ale nie pozostawiało wątpliwości, że to byk zwaliłby ją z nóg i to w całkiem dosłownym sensie. Nie tylko ich realcja będzie znakomita, ale również pożycie. Planety były ze sobą zgodne i Sagitta poczuła przypływ satysfakcji, gdy udało jej się połączyć te dwie idealnie pasujące do siebie osoby. Już nawet nie czuła się tak zmęczona, ale napiła się mleka z dostarczonego przed momentem kubka. Dokładnie jak pamiętała je z dzieciństwa! Kazała skrzatowi poczekać, gdyż będzie go jeszcze potrzebować.

Zbierając całą swoją pracę tej nocy i składając ją schludnie, wzięła dodatkowy pergamin i zaczęła pisać list do Lady Nott, dzieląc się z nią swoimi spostrzeżeniami. Ostrzegła przed panem lwem, jeśli rodzice zdecydują się na pana raka, ale jednocześnie zapewniła, że powinni dać szansę panu bykowi. Dla panny koziorożec najlepszym miesiącem na poznanie mężczyzny był marzec i poradziła, by poczekać jeszcze kilka miesięcy, co da młodej parze najlepsze szanse na zbudowanie silnej relacji. Należało wystrzegać się stycznia oraz czerwca (radziła rozdzielić ich na ten miesiąc i zająć inną działalnością), by w końcu doprowadzić do ślubu na przełomie sierpnia i września, gdy planeta wenus będzie najbliżej ich półkuli ziemi. Zapewniła, że dostarczone przedmioty osobiste nie dawały jej żadnych przeczuć w sprawie czyhających na całą czwórkę kłopotów, ale by zawsze być czujnym i konsultować się z gwiazdami przynajmniej cztery razy w roku. Po zakończeniu i podpisaniu listu, Sagitta zapakowała niewielką paczkę w której umieściła wykresy, przedmioty osobiste jak również sam list i zaadresowała go do Lady Adelaidy Nott, zamieszkującej w Nottingham. Tak przyrządzoną paczkę oddała skrzatowi i poleciła mu wysłanie jej z samego rana, by nie zakłócać spokoju rodziny. Gdy stworzenie zniknęło kłaniając się nisko, Sagitta wzięła swój kubek stygnącego mleka i opuściła bibliotekę. Na palcach wspięła się na samo poddasze Grimmauld Place 12, czując znów jak mała dziewczynka starająca się uniknąć spotkania ze swoim przerażającym ojcem. Będąc już w środku, otuliła śpiącego Serpensa całując go w czółko i weszła do swojego łóżka. Wpatrując w gwieździste niebo przez okno w dachu, dopiła resztę mleka i poszła spać.

1650 słów

| zt
Gość
Anonymous
Gość
Poddasze Sagitty
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach