Wydarzenia


Ekipa forum
Stara lecznica
AutorWiadomość
Stara lecznica [odnośnik]23.07.21 13:59

Stara lecznica

Budynek już od dawna wygląda na opuszczony, ale dawniej to miejsce tętniło życiem. Schodzili się tu ludzie z całej wioski, by spotkać się z lokalnym uzdrowicielem i alchemikiem. Przed wejściem tworzyły się kolejki, a dla miejscowych było to miejsce leczące nie tylko ciało, ale też duszę. Kiedy właściciel lecznicy zmarł, miejsce to przejęli inni. Szybko stało się jasne, że to nie miejsce miało swoje uzdrowicielskie właściwości, ale ten konkretny czarodziej. Ludzie przestali przychodzić, a lecznica popadła w zapomnienie. Niewielu miejscowych wie o tym co się tu dawniej znajdowało. Jedynie regały ze starymi, nieprzydatnymi już fiolkami przypominają o historii tego miejsca. Niektórzy jednak mówią, że stara lecznica stała się domem watahy młodych wilków, choć te słowa przez nikogo nie zostały potwierdzone.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stara lecznica Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Stara lecznica [odnośnik]21.09.23 12:08
| 12 sierpnia

Wendelina Selwyn nie była w najlepszej sytuacji, jeśli chodziło o sprawy małżeńskie, wszak odpowiedniego kandydata do jej ręki wciąż brakowało na horyzoncie, jednak od kiedy poczuła się lepiej, nie miała zamiaru marnować czasu i postanowiła, że swój potencjał i wpływy postanowi wykorzystać tak, jak tylko może.
Nie brakowało jej wszakże wiedzy i talentu, choć coraz boleśniej zdawała sobie sprawę z tego, że dopóki nie znajdzie wybranka serca — na samą myśl, trzeba przyznać, robiło jej się niedobrze — będzie zdecydowanie ograniczona w kwestii własnej działalności. Chyba że ciotka z łaskawością pozwoliłaby jej na zostanie panną i pójście w jej ślady jako przyszłej głowy rodzinny, ale prawda była taka, że lady Selwyn doskonale zdawała sobie sprawy z tego, że to wyłącznie dziecinne marzonki.
W jej głosie pojawił się jednak plan. A właściwie plan na plan; bardziej ogólna idea, pomysł, niż coś, o czym można zacząć rozgłaszać, zwłaszcza że przecież na czymś takim niemal w ogóle się nie znała. Prowadzenie działalności było raczej domeną mężczyzn, a jak już zostało ustalone, w życiu Wendeliny takowego brakowało.
Jednakże wizja posiadania własnego ośrodka naukowego, skupiającego się na wspólnej nauce i docieraniu do wielkości, niezależnego i przeznaczonego dla dobrze urodzonych kobiet wydawało jej się doskonałym pomysłem. Dobrze urodzeni mężczyźni mogli rozwijać swoje umiejętności w Minsiterstwie Magii. Kobiety zaś mogły wprawdzie uczęszczać na sympozja, ale po prawdzie brakowało miejsca, aby utalentowane damy mogły się spotkać i wzajemnie od siebie uczyć, rozmawiając o rzeczach pięknych i ważnych zarazem. Lady Selwyn zamarzyła zaś o takim miejscu.
Myślała długo nad tym, gdzie mogłaby spróbować takie założyć i przyszło jej na myśl pewne miejsce, w którym nigdy nie była, ale słyszała, że zostało jakiś czas temu opuszczone. Może ono by się nadało? Odziała się więc w podróżny strój i w towarzystwie służki rozkazała zawieść w okolicę.
Brakuje mi składników do eliksirów, moja droga — odpowiedziała jej w drodze, czując każdą nierówność na drodze. Konne zaprzęgi zdecydowanie nie były jej ulubionym środkiem lokomocji. — Sytuacja jest ciężka, doprawdy… ale jeśli są gdzieś dostępne to być może właśnie tam.
Gdy jednak dojeżdżali, coś wplątało się w koło powozu. Wendelina ostrożnie wyszła z niego, marszcząc brwi, niezadowolona, że naprawa zajmie co najmniej kolejne kilkadziesiąt minut i będzie wymagała pomocy co najmniej dwóch osób. Lady Selwyn oczywiście nie miała zamiaru się w takowe sprawy mieszać, a służka i woźnica akurat sprawiali wrażenie dość zgranego duetu. Patrząc na nich z góry, alchemiczna uznała więc, że nie będzie tracić czasu.
Pójdę się rozejrzeć. Moja droga, przybądź, gdy skończycie — zadecydowała, ruszając w kierunku starej, opuszczonej lecznicy, która już po chwili ukazała się jej oczom.
Wendelina przekrzywiła głowę. Myślała, że przybytek będzie większy… i mniej zdewastowany. W takim miejscu zdecydowanie nie mogłaby nigdy przyjąć arystokracji. Właściwie to przydałby się im raczej jakiś niewielki, uroczy pałacyk…  Biorąc głęboki oddech, uznała jednak, że nie ma tego złego, może wewnątrz będzie coś więcej? Albo przynajmniej, że uda jej się tam faktycznie znaleźć jakieś pozostałe ingrediencje. Na rynku naprawdę ostatnio nie było najlepiej, nawet jeśli ktoś był szlachetnie urodzoną damą.
Do uszu damy nie dotarły informacje o wilkach rozmnażających się w lecznicy, toteż otworzyła uchylone drzwi bez cienia lęku, weszłą do środka i zaczęła rozglądać się, niczego jednak nie dotykając — nie miała zamiaru przecież się wybrudzić. Gdy na jednej z półek dostrzegła fiolki, spojrzała na nie z zaciekawieniem i ostrożnie podeszła do półki, przyglądając się im uważnie.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Stara lecznica [odnośnik]08.10.23 21:40
Nie czerpała przyjemności z przebywania w Essex. Czuła się o wiele lepiej nie mogąc tu przychodzić. Zdążyła się pogodzić z tym, że już nigdy jej noga nie przekroczy granicy rodzinnego hrabstwa i wcale nie było jej z tego powodu przykro. Ot taki kawałek jej własnej historii. Tak powinno być. Wraz z pojawieniem się zawieszenia broni pojawiła się również pokusa. Może z sentymentu chciała po raz ostatni spojrzeć na miejsca, które dawniej miały dla niej jakąś wartość? Może z poczuciem satysfakcji chciała przechadzać się po starych włościach jakby wciąż była u siebie? Skłamałaby mówiąc, że tej nie odczuwała. Nie było w tym radości czy nostalgii, ale jakaś szalona satysfakcja, że przekroczyła ów granicę i nie spłonęła. Szaleństwo stanowiło w ostatnim czasie jej własne katharsis i było wytłumaczeniem dla wszystkiego co niezgodne z logiką. Wszak trzeba było mieć w sobie choć nutę obłędu by zachowywać się tak irracjonalnie jak ona w ostatnim czasie.
Jej celem nie była stara lecznica. Dawniej w tej okolicy znalazła bardzo cenny artefakt, a miejsce obłożyła zabezpieczeniami. Z czystej ciekawości wybrała właśnie to miejsce chcąc sprawdzić czy jakikolwiek inny poszukiwacz próbował dostać się do ukrytego skarbu, a tym samym złamał jej ochronę. Teleportacja aż do samych ruin zdawała jej się być niewyobrażalną stratą. Wolała przejść się po znanym terenie i ulec własnej pokusie. Nawet za cenę ryzyka, które mogła ponieść. Kiedy mijała opuszczony budynek poczuła dreszcz ekscytacji. Niewytłumaczalną potrzebę zajrzenia do środka i poznania ukrytej tam historii. Zaczęła nawet w ostatnim czasie dostrzegać w sobie kompleks staroci. Tak bardzo brakowało jej tej wolności. Wyszukiwania zapisanych losów i odkrywania tego co pogrzebali wspólnie ludzie i czas.
Spróchniałe drzwi otworzyły się pod naporem jej ramienia. Do jej nosa dotarł swąd kurzu, stęchlizny i coś czego na ten moment nie była w stanie nazwać. Nie zdziwiłaby się, gdyby właściciel tego miejsca był w takim samym stanie jak jego dom. W stanie rozkładu oczywiście. Każdy jej krok pozostawiał na startych deskach odcisk małego buta. Tak jakby nie było tu nikogo od długiego czasu. Czy nikt nie opiekował się tym miejscem? Czy naprawdę nawet w czasie wojny nikt nie pomyślał by schronić się pod tym lichym dachem? Ta myśl ją zaniepokoiła. Żyła wystarczająco długo w świecie wypełnionym wojną by wiedzieć, że każdy skrawek podłogi był towarem na wagę złota. Dlaczego akurat to miejsce pozostało puste? Drzwi zamknęły się za nią z donośniejszym trzaskiem. Właściwie wszystko tu żyło. Ściany wydawały się uginać pod naporem wiatru, a stare meble trzęsły się wraz z podłogą przy każdym jej kroku. Uniosła dłoń do starej gazety leżącej na stole chcąc dojrzeć na niej datę. To dałoby jej pogląd na to jak długo to miejsce stoi puste. Wtedy usłyszała w niedalekiej odległości kroki. Wyprostowała się niczym struna i sięgnęła do różdżki skrytej pod cienką peleryną. Nie wyciągnęła jej, ale upewniała się, że ta strzeże jej bezpieczeństwa. Może to właściciel? Może weszła do czyjegoś domu jak do siebie myśląc, że ten jest jedynie opuszczoną atrapą? Przeklinała w myślach swoją nadgorliwość i niepohamowaną ciekawość. Opieszali żyli dłużej. Już chciała się odezwać by zakomunikować swoją obecność, ale w tym samym czasie w wąskim przejściu pojawiła się znajoma postać.
Zwykle ludzie cieszą się na widok członka rodziny. Siostra powinna poczuć ulgę na widok siostry. Na ustach blondynki pojawił się jednak grymas. Czuła, że już nici z jej nic nieznaczących wędrówek do Essex. Może i trwało zawieszenie broni, ale ona wciąż nie była tu mile widzianą personą. Przez dłuższy czas milczała tak samo jak kobieta, którą przyszło jej ujrzeć. Skupiła wzrok na jej ognistych włosach, ostrych rysach twarzy i zbłąkanym spojrzeniu. Cóż, chyba była ostatnią osobą jaką spodziewała się spotkać w ich rodzimym hrabstwie. – Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha – zaczęła w końcu przerywając wymowne milczenie. Skłamałaby mówiąc, że nie cieszy się widząc ją całą i zdrową. Może nie pałały do siebie sympatią, miały całkowicie różne spojrzenia na świat i nie było szansy na to by kiedykolwiek znalazły wspólny język bez względu na przynależność Lucindy do Zakonu, ale krew była krwią i tak samo jak czuła ulgę widząc Blaise’a stojącego pewnie na nogach, tak teraz w myślach pobrzmiewało jej jedno zdanie – nie życzę ci śmierci. – Mieszkasz tu? – zapytała jeszcze z przekąsem, bo choć nie życzyła jej niczego złego nie mogła przestać nosić w sobie swego rodzaju urazy. Pozwalała na to wszystko co się działo, szła ślepo za człowiekiem, który bez skrupułów zabił członka własnej rodziny by objąć władzę. Nie da się sprowokować. Prędzej wyjdzie stąd niżeli da ponieść się emocjom.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stara lecznica Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Stara lecznica [odnośnik]08.10.23 22:22
Fiolki pełne dawno przygotowanych eliksirów zdecydowanie nie nadawały się już do niczego. Wendelina wnioskowała to nie tylko po ich zapachu, ale również konsystencji. W części z nich część tłuszczowa i wodna rozdzieliły się, w innych pływały farfocle, a w jednym alchemiczka wypatrzyła nawet żywe robactwo, które najwyraźniej karmiło się zawartością wnętrza. Choć jej profesja wymagała odporności na tego typu widoki, to nie spodziewała się tego tutaj; poczuła, jak nieprzyjemna gula podchodzi jej do gardła.
Wtedy właśnie do jej uszu dotarło skrzypienie podłogi. Nie odwróciła się zbyt szybko, przekonana, że to służba przyszła powiadomić ją o dokonanej naprawie. Kątem oka zauważyła jednak, że to nie takiej sylwetki i nie takich barw stroju się spodziewała. Odwróciła się więc nieco szybciej, niż planowała, po czym zamarła. Jeśli kogoś się nie spodziewała w tej okolicy to była to właśnie ta osoba, która w tej chwili stała przed nią.
Być może powinnam — odpowiedziała cicho na słowa siostry. Gdyby Lucinda była duchem, mogłaby straszyć właśnie w jednym z takich miejsc. Skazana na samotność, w miejscu, do którego niemal nikt nie zagląda, za to wszystko, co zrobiła ich rodzinie.
Siostra jednak zdecydowanie nie była martwa. Być może odziana zdecydowanie zbyt ubogo, jak na gust Wendeliny, ale materialna i w pełni koloru nie mogła być duchem. Chyba że istniały czary, które takowe mogły przywracać, jednak lady Selwyn jeszcze o takich nie słyszała.
Kolejne słowo wypowiedziane przez siostrę sprawiło, że ta w pierwszej chwili uniosła brwi, po czym parsknęła krótkim, wcale nie szczególnie miłym śmiechem.
To ja powinnam cię o to chyba spytać. Jeśli stęskniłaś się za domem, Lucindo, to w pierwszej kolejności nie powinnaś pojawiać się tutaj — powiedziała Wendelina. Jej ton jednak w trakcie wypowiedzi uległ zmianie; z początku butny i pełen urazy, po chwili jakby złagodniał. Pojawiła się w nim nuta… troski?
Nie, to przecież nie mogło być to. Zdrajcom się nie wybacza i się o nich wcale nie troszczy, za to marzy się, aby zawiśli i toczyli resztę żywota jako cierpiąca dusza, która nie potrafi wyrwać się ze stanu niebytu i cierpi do końca świata i jeden dzień dłużej za to, jakie piekło przygotowała dla swoich bliskich na magicznej arenie towarzyskiej. Wszak w świecie, w którym każdy miał pieniądze, wizerunek był niemal wszystkim, a każdy pozbawiony nazwiska zdrajca kładł kłody pod nogi swoim bliskim. Zwłaszcza taki zdrajca, jak Lucinda.
W oddali można było usłyszeć głośna dyskusję, mieszające się dwa głosy: męski i żeński. Z powozem chyba było gorzej, niż zakładano wcześniej, skoro próba naprawienia go doprowadzała do tak głośnej rozmowy, że było ją słychać aż tutaj, w murach lecznicy.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Stara lecznica [odnośnik]16.10.23 20:27
Lubiła miejsca z historią. Właściwie od zawsze. Kawałek historii zamknięty w popękanych murach. Takie miejsca miały swoją aurę, swego rodzaju przyciąganie. Pewnie niewiele osób je dostrzegało, dla niewielu było w nich coś wartościowego. Nawet ją to cieszyło. Im mniej gapiów tym więcej tej niezwykłej energii dla niej samej. Wiedziała, że ludziom może wydawać się to dziwne, ale nie dbała o to. Nigdy nie przejmowała się zdaniem innych ludzi, a wręcz usilnie starała się im udowodnić, że nie mają racji. Upór ponoć można dzielić na ten dobry i zły. Ten, który motywuje i rozświetla drogę, ale też ten który mąci wzrok i wzbudza złudne poczucie kompetencji. Czasem samej trudno było jej stwierdzić czym się kieruje. Tak długo starała się ludziom udowadniać własną pozycje, że mogła się w tym zwyczajnie zatracić.
Nie zamierzała tu przychodzić więc jeszcze mocniej zadziwił ją fakt, że spotkała tu właśnie swoją siostrę. W takich momentach jak ten jeszcze bardziej przestawała wierzyć w przypadki. Los lubił przypominać jej o władzy jaką posiadał na koleją jej życia. W ostatnim czasie wybrzmiewało to jeszcze mocniej. Jakie było prawdopodobieństwo, że się tu spotkają? Nie było to też miejsce, które w jakimkolwiek stopniu pasowałoby do lady Selwyn. Do Lucindy bardziej, ale nie do jej tak odmiennej siostry. Bo były niczym ogień i woda, choć w ich żyłach można było odnaleźć ten sam płomień. Różniły się wszystkim czym właściwie mogłyby się różnić siostry. Różniły się wszystkim czym właściwie mogliby się różnić ludzie. Nawet kiedy wszystko wydawało się być poukładane, a ona wciąż podpisywała się rodowym nazwiskiem, to ciężko było im złapać wspólny język. Może były za młode? Za głupie? Zbyt dumne? Może z czasem doszłyby do jakiegoś porozumienia, gdyby tylko miały ku temu szansę. Ta miała nigdy nie nadejść.
Uśmiechnęła się delikatnie słysząc słowa siostry. Tak, dla nich pozostawała martwa tak jak dla wielu innych ludzi stąpających po brytyjskich ziemiach. Walczący Mag zadbał o to by ją pogrzebać żywcem. To było nawet zabawne. Żyć, ale dla wielu być martwym. Tak naprawdę zrobili jej tym jedynie przysługę. Podejrzewała, że cały ród Selwynów doskonale wiedział, że to jedynie gra medialna, że nic takiego nie miało miejsca. Inaczej warto byłoby ujrzeć zaskoczenie wymalowane na twarzy kobiety. To się pojawiło, ale raczej z goła innych powodów. – Wybacz, że cię rozczarowałam – powiedziała, choć nie było w tym szczerości. Już dawno przestała przepraszać za to, że żyje. W innym wypadku już dawno położyłaby się do trumny z zamiarem szybkiego zgonu.
Kobieta wyglądała dobrze zważywszy na panującą w całym kraju wojnę. Widocznie wojna omijała szlacheckie włości. Od ich ostatniego spotkania minęło trochę czasu, ale Lucinda podejrzewała, że w statusie siostry nie zmieniło się zbyt wiele. Nie słyszała o zaręczynach czy zaślubinach jakiejkolwiek lady Selwyn. Może klątwa staropanieństwa była rzucona na wszystkie kobiety z tego rodu?
- A gdzie powinnam się pojawić? – zapytała unosząc brew w pytającym geście. Nie przygnała ją tu tęsknota choć skłamałaby twierdząc, że nostalgia nie miała z tym nic wspólnego. Nie wiedziała, czy chce wchodzić w tę rozmowę. Dochodziła do wniosku, że nic nie dzieje się bez konkretnej przyczyny i jeśli spotkała Wendelinę to nie będzie przed tym uciekać. – Jesteś sama? – zapytała chociaż już po odgłosach potrafiła stwierdzić, że nie. Miała jedynie nadzieje, że nie nadzieje się tu na… - Czyżby zjazd rodzinny?


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stara lecznica Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Stara lecznica [odnośnik]16.10.23 22:13
Wojna czy nie, miejsce publiczne czy zwiedzanie okolicy — Wendelina zawsze musiała wyglądać nienagannie i Lucinda chyba powinna zdawać sobie z tego sprawę. Wszak sama żyła w tym świecie, w którym wizerunek był wszystkim. Zwłaszcza dla niezamężnej, starzejącej się panny, jaką była lady Selwyn. Chociaż czy ten stan rzeczy się utrzyma? Oby jak najkrócej. Alchemiczce naprawdę zaczynało brakować czasu.
O dobrym wyglądzie trudno było jednak mówić w przypadku Lucindy. Już dawno odrzuciła odpowiednie dla rodu odzienie, nawet gdy jeszcze nosiła nazwisko Selwyn. Teraz jednak wyglądała na zmęczoną. Czyżby schudła? Życie w ukryciu na pewno musiało jej się dawać we znaki. Wybrała życie w biedzie, z dala od płomiennego serca rodziny. Niekarmiony płomień zaś prędzej czy później gaśnie.
Dalej nie zmądrzałaś? Myślisz, że do czego to cię doprowadzi? — Zrobiła pół kroku w jej stronę. Głos Wendeliny wciąż ciął powietrze jak nóż, jednak czyżby w jej głosie pojawił się cień przejęcia?
Lucinda powinna doskonale wiedzieć, że nie powinna się pojawiać w Essex, jeśli chciała zachować swoje życie. A jeśli już miała zamiar wrócić na rodzinne ziemie, pierwszym miejscem, w którym winna się pojawić, był gabinet Morgany. Być może gdyby ukorzyła się wystarczająco, lady doyenne pozwoliłaby jej żyć. W tym momencie jednak była wyłącznie skazą rodziny, którą należało wymazać ze świata, czy to się Wendelinie podobało, czy nie.
Obawiam się, że straciłaś prawo do takich informacji. Wedle własnej woli — powiedziała, robiąc krok wzdłuż ściany, delikatnie muskając ją dłonią odzianą w rękawiczkę. Gdyby lady Selwyn spojrzałaby teraz na swoje opuszki, zobaczyłaby, że te zmieniły kolor na czarny. Druga dłoń delikatnie unosiła suknie.
Lucinda zostawiła ją na pastwę losu już lata temu. Choć była starszą siostrą, Wendelina nigdy nie czuła, że ma wsparcie w siostrze. Uwielbienie rodziców było skierowane na nią, na najmłodsze i najukochańsze dziecko. Miłość tą nie dało się jednak nazwać bezinteresowną. Córka miała do wykonania konkretną rolę. Lucinda wyraźnie nie była w stanie w nią wejść, więc cały ciężar spadł na nią. Czy jej starsza siostra zdawała sobie sprawę z tego, co jej zgotowała?
Wendelina przełknęła z trudem ślinę, na chwilę odwracając wzrok.
Czego szukasz w Essex? — spytała. Nie wierzyła przecież, że Lucinda odwiedziła rodzinne strony z sentymentów; siostra na pewno była z nich wyprana. Na pewno też nie odwiedzała hrabstwa po to, aby spotkać się z Morganą — na to była zdecydowanie zbyt dumna i głupia. Musiała mieć inny cel. Dawne przyjaźnie, niesienie pomocy dla szlam, czy być może poszukiwanie jakiegoś kolejnego zaczarowanego lusterka? W końcu zawsze miała do takich przedmiotów słabość.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Stara lecznica [odnośnik]01.11.23 13:59
Uważała się za dość zmyślną. Analizowała, kalkulowała, skupiała się na szczegółach a nie jedynie na ogóle. Była wrażliwą osobą więc wszystko w życiu odbierała o wiele mocniej. Nie nazwałaby się głupią, nie brakowało jej w końcu wiedzy. Rozumiała czym byłoby zmądrzenie według lady Selwyn. Pójściem za tłumem, przybraniem maski pełnej sztuczności i obłudy. Mądrość była tu umiejętnością wpisania się w ogólnie przyjęty schemat. Ona od tego schematu uciekła dawno temu i cóż… uznawała ten ruch za całkiem mądre posunięcie. Nie sądziła też by Morgana miała w sobie aż tyle miłosierdzia by przyjąć do swego rodu zdrajcę krwi, osobę, która świadomie odwróciła się od tego co reprezentowali i dodatkowo zrobiła to z uśmiechem bez żadnych wyrzutów sumienia. Nie. To raczej nie mogło się wydarzyć. Świadczyłoby to o jej słabości. Nagięłoby jej pozycję, która i tak była niepewna w świecie opanowanym przez mężczyzn. Lucinda wcale nie marzyła o powrocie. Jej przekonania się nie zmieniły. Była jednak pewna, że coś takiego nigdy też nie miałoby miejsca i czuła się lżej z tą myślą. – Nie musi mnie do niczego prowadzić, Wendy – zaczęła zwracając się do siostry w zdrobniały sposób. – To nie gra, to nie manipulacja. Nie udaje zagubionej, a moja niesforność nie jest sposobem na zwrócenie uwagi. Nie potrzebuje modlitw nad swym losem, ani opinii wielkich uczonych. Jestem człowiekiem, który wybrał sposób w jaki chce żyć. Zdradzę ci tajemnice. Każdy z nas ma taką możliwość. Zawierz starszej siostrze, bo ty też możesz wybrać sposób w jaki żyjesz. – dodała odkładając starą gazetę na zakurzony stół przed sobą. Nie miała zamiaru nikogo umoralniać, namawiać do sposobu życia, ale miała dość pochylania się nad jej decyzjami. Wiedziała, że innym ciężko uwierzyć w to, że istnieje coś takiego jak wolna wola, a bycie marionetką również jest wyborem. Jeżeli ona nie wchodziła komuś z buciorami w życie to czemu inni wchodzili jej?
Może Lucinda naprawdę chciała zrozumieć zachowanie siostry? Wcześniej jednak była taka sama. Butna, zła, rozgoryczona. Poprzednie spotkanie sióstr przebiegło w grobowej atmosferze. Nie trzeba było znawcy mowy ciała by dostrzec przebiegające po skórach sióstr impulsy. Teraz nawet blondynka dostrzegła zmianę we własnym zachowaniu. Dorosła? Zrozumiała, że ten żal jedynie zżera ją od środka? Odbiera zdrowy rozsądek? Słysząc ton głosu Wendy zrozumiała, że ta nosi go w sobie wciąż tak dużo. Tak niesamowicie dużo. Westchnęła. Czy czarownica głowiła się kiedyś nad tym jaki los zgotowała swojej siostrze? Raczej nie. Tłumaczyła się chyba tym, że Selwyn sama takie życie wybrała, że czuła się w nim spełniona. Nie wyglądała na kogoś kto potrzebował ratunku. Czuła się dobrze będąc tą idealną, wspaniałą córką. Może to jedynie pozory? – Pytam z grzeczności, a nie własnego interesu – dodała, a na jej ustach pojawił się delikatny choć wymuszony uśmiech. – Nie śmiem zapytać o nic bardziej personalnego – od razu zaznaczyła i wtedy z jej piersi wyrwał się szczery śmiech. Może i Wendy miała sposobność do myślenia o niej w zły sposób. Oceniania jej nagłego odcięcia się od rodziny, ale tak naprawdę nigdy nie były ze sobą na tyle blisko by móc szczerze o tym porozmawiać.
Na kolejne pytanie siostry jedynie rozejrzała się po starej lecznicy. Nie miała przecież w zamiarze tu trafić. Wiedziała jednak, że zrządzenie losu nie jest dla wyczulonej siostry żadnym wytłumaczeniem. Wzruszyła jedynie ramionami. – Chyba chciałam się przekonać, że świat nie stanie w płomieniach tylko dlatego, że tu przyjdę. – odparła. Nie chodziło jej o to konkretne miejsce. Chodziło jej o ziemię, którą kiedyś nazywała swoim domem.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stara lecznica Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Stara lecznica [odnośnik]04.11.23 19:20
Może jednak miały coś wspólnego ze sobą — obydwie wszak interesowały się nauką. Nie były po prostu pięknymi damami zainteresowanymi wyłącznie wyglądem, ubiorem oraz tym, jak wypadają w trakcie spotkań socjety. Choć zagłębiały inne dziedziny, mogłyby się od siebie uczyć, patrzeć w jednym kierunku i tworzyć świat pełen inteligentnych, potężnych kobiet. Lucinda jednak już dawno zeszła ze ścieżki, porzucając młodszą siostrę. Jak w ogóle mogła to zrobić?
Wybrałaś sposób, w jaki chcesz żyć? — Wendelina stłumiła parsknięcie śmiechu. Po chwili dodała poważnym tonem, pozbawionym ironii, która chwilę wcześniej brzmiała w jej głosie: — Chyba umierać, Lucindo. I jeśli to jest to, czego chcesz… Nigdy nie obchodziła cię rodzina, prawda? — W tonie lady Selwyn pojawił się mroczniejszy, smutny ton.
Lucinda, jak na zdrajczynię przystało, była zapatrzoną w sobie egoistką. Każdy, kto doceniał siłę i moc rodziny, stał z nią aż do końca swoich dni, nawet jeśli nie zawsze zgadzał się z podejmowanymi przez głowę rodu decyzjami. To sprawiało, że choć jej siostra była starsza, to Wendelina czuła się tą, która była bardziej dojrzała z ich dwójki. Przynajmniej rozumiała obowiązki, jakie przed nią stoją, czego nie można było nigdy powiedzieć o jasnowłosej.
Płomienie są zbyt cenne dla Ciebie, Lucindo — przeszło jej przez myśl, ale w porę ugryzła się w język. Wzięła głęboki oddech, spoglądając na siostrę uważnie. Stała przez chwilę w bezruchu, a w oddali słychać było wciąż dźwięki krzątających się sług. Niedługo powinni skończyć… Nie zostało im dużo czasu.
Czy w związku z tym powinna powiedzieć coś siostrze? Czy powinna kogoś wezwać, aby uporał się z intruzem? Gdyby ktokolwiek dowiedział się, że Lucinda pojawiła się w Essex…
Jak widzisz, nie płonie. Ale mój może. Po raz kolejny… przez ciebie. I twoje wymysły — powiedziała, kręcąc głową. W oczach siostry pojawiła się łza. — Czemu musisz wszystko, zawsze, pozostawiać za sobą w płonieniach? Ty wybierasz... tylko czy wiesz, co te twoje wybory znaczą dla innych? Co znaczą dla mnie? — Wendelina wzięła głęboki oddech. Na chwilę odwróciła wzrok, po czym spojrzała uważnym spojrzeniem na Lucindę: — Jeśli kiedykolwiek chciałaś być siostrą, bądź nią. Jeśli nie… Niech Cię Merlin strzeże, jeśli kiedykolwiek wpadnę na twój trop na tych ziemiach.
Wybór należał tylko i wyłącznie do Lucindy.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Stara lecznica [odnośnik]07.11.23 18:39
Może i były podobne pod względem zamiłowania do nauki. Może nie chciały stać bezczynnie przy boku mężczyzn i udawać, że nie nadają się do niczego innego prócz próżnego uśmiechania się. Niewiele było kobiet, którym nie w smak była rola przykładnej żony. Jeszcze mniej chciało żywo się temu sprzeciwić. Właściwie niewielki procent kończących tak jak ona lub jeszcze gorzej. Poza tym jednak były zupełnie różne. Całkowicie inne. Nieważne co by Lucinda zrobiła, nieważne jakich słów użyła… to nic by nie zmieniło. Były sobie obce choć płynęła w ich żyłach ta sama krew. Obce a jednak nie do końca obojętne. Właśnie to widziała w oczach siostry, gdy ta ponownie zwróciła się ku niej.
- Nie zgodzę się z tym – zaczęła spokojnie nie chcąc wzniecać pożaru, który mógłby pochłonąć je obie. – Rodzina była dla mnie ważna przez bardzo długi czas. Najważniejsza w pewnym okresie mojego życia i nie musisz tłumaczyć mi, ile wyrzeczeń kosztuje trwanie przy rodzinie, bo przez to wszystko przechodziłam. Wybacz mi, że nie poświęcę całej siebie dla idei, z którą się nie zgadzam. Mogę umierać, jeśli taki przygotowano mi los. Mogę żyć w biedzie i skrajnym ubóstwie, jeśli tak trzeba. Pogodziłam się z tym. Gdybyś znała mnie choć trochę wiedziałabyś jednak co cenię ponad wszelkie wartości tego świata. Wiedziałabyś, ile znaczy dla mnie wolność, możliwość podejmowania własnych decyzji. Jeśli rodzina to krew to tak, jesteśmy rodziną, ale co poza krwią? – zapytała całkowicie szczerze oczekując odpowiedzi.
Siostra nie miała oporów by przy każdym spotkaniu wytykać jej błędy, głupotę, naśmiewać się z podejmowanych decyzji. Nigdy choć na chwile nie postawiła się na jej miejscu. Nigdy nawet nie spróbowała spojrzeć na świat jej oczami. Lucinda powoli miała dość bycia czarną owcą. Nie kiedy padało to z ust osoby, która ukryła się pod wygodnym parasolem ochronnym. – Po raz kolejny przeze mnie? – powtórzyła czując, że emocje wzbierają w niej mocniej niżeliby tego chciała. – Więc mam się przejmować twoim światem? A ty przejęłaś się moim? Spojrzałaś choć raz na świat przez mój pryzmat? Ja twój znam, a ty mojego wcale. Jako siostra powinnaś choć na chwile zatrzymać się nad moimi decyzjami, a ty za to wytykasz mi błędy, nazywasz głupią, uśmiechasz się mówiąc o mojej śmierci. Takim chcesz być człowiekiem, Wendy? Bo reprezentujesz najgorszy sort ludzi, a ja cię za to nie potępiam, bo widzisz… umiem dostrzec twój świat. – już się nie hamowała choć jej głos brzmiał nadzwyczaj spokojnie. – Mówisz o tym jaka jesteś biedna, poszkodowana siedząc sobie w ciepłej posiadłości czekając aż ktoś przyniesie ci ciepłą herbatkę. Zgorzkniałość pielęgnujesz w sobie, a przecież to twój wybór. Chcesz mnie obwinić za swój los? Proszę bardzo, ale obie wiemy, że sama sobie go zgotowałaś. – dodała. Nie chciała by ta rozmowa potoczyła się w taki sposób. Naprawdę próbowała to przemilczeć, ale nie można bez końca nadstawiać drugiego policzka. Nie można dawać się tłamsić, niszczyć, burzyć. Gdyby na to pozwoliła przyznałaby się przed wszystkimi i przed samą sobą, że te wartości niewiele znaczą. – Co zrobisz, Wendy? Groźby to ostatnia deska desperacji. Nie życzę ci źle, nie chce, żeby spotkała cię krzywda przez to, że wpadłyśmy na siebie przypadkiem, ale ja nie pozwolę traktować się w taki sposób. Rozstawianie po kątach zostaw dla służby, a mnie potraktuj jak siostrę albo skończmy tę rozmowę. – dodała wydychając zalegające w płucach powietrze. Nawet nie sądziła, że jest zdolna na wyrzucenie z siebie tego wszystkiego w tak krótkim czasie.


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stara lecznica Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Re: Stara lecznica [odnośnik]08.11.23 21:07
Nie odezwała się ani słowem, pozwalając starszej siostrze swobodnie mówić, swobodnie krzyczeć; Lucinda wyraźnie nie przejmowała się tym, że towarzyszące Wendelinie osoby mogłyby je usłyszeć. Ona za to stała nieruchomo jak kamień, jak skała, którą musiała przecież dla rodziny być. Szare spojrzenie wpatrywało się w siostrę, a kłębiące się w niej myśli zdradzało jedynie delikatne drżenie dłoni.
Gdy skończyła mówić, spojrzała na nią smutnym wzrokiem; jej oczy wypełniły łzy, choć nie spływały po policzkach. Była damą, potrafiła nad tym zapanować, prawda? Spojrzała na Lucindę, a następnie odwróciła wzrok, spoglądając gdzieś w przestrzeń, gdzieś obok. I dopiero wówczas się odezwała.
Rodzina była dla ciebie ważna… Ważna tak bardzo, że nawet nie zauważyłaś, jak to na mnie zaczęto wymuszać istnienie w świecie, który tak dobrze znasz, ale w którym nigdy ciebie nie było, prawda? — Powoli spojrzała na byłą lady Selwyn, delikatnie przekrzywiając głowę. W głosie Wendy pobrzemiwała rezygnacja. — W końcu twoja wolność i niezależność nigdy nie mogły mieć pana; a cóż wolną pannę interesuje młodsza siostra, skoro i tak ma wszystko, czego chce? Nie było cię, gdy musiałam zastępować cię na rodzinnych wyjściach, bo w przeciwieństwie do ciebie mnie interesowały łzy matki wylewane, gdy nie patrzyłaś. Nie było cię, gdy po raz kolejny kryłam twoje wybryki, skupiając uwagę na sobie. Bo gdy zachwycali się mną, ty mogłaś bezpiecznie wojować o swoje, prawda? To było wygodne, Lucindo. Bardzo wygodne. — Wzięła głęboki oddech, a w jej spojrzeniu zapłonął ogień: — Nie rozstawiam cię po kątach, nie grożę. Mówię, jakie są fakty. Podjęłam swoje decyzje i nie żałuję ani jednej z nich. Jeśli mam kogoś wybierać, zawsze wybiorę swoją rodzinę, Lucindo. Także ciebie, często na pierwszym miejscu ciebie. Ale ty wybrałaś swoją wymarzoną wolność. Kto by pomyślał… młodsza siostra od dziecka grająca rolę tej starszej. — Pokręciła głową i zamilkła.
Nie łatwo być skałą dla swoich bliskich, zwłaszcza w trudnych chwilach. Dla swojej matki, dla ojca, tym właśnie była. Blaise wyjechał w kraju, nie było go. Lucinda, nawet gdy nosiła jeszcze nazwisko Selwyn, szukała swojej ścieżki, nawet nie spoglądając na tę, która przygotowała jej rodzina. Wendelina była jedyną, która mogła być oporą w trudniejszych chwilach, jedyną, do której można było przyjść, licząc, że zrozumie i będzie obok. Nikt nie liczył się z tym, że sama była wciąż młoda i że niektóre z obowiązków, które legły na jej plecach były zbyt ciężkie, aby mogła udźwignąć je bez szwanku.


Czas to przestrzeń.
Poruszasz się przez galaktykę.
Zaczekaj na
najjaśniejsze gwiazdy
Wendelina Selwyn
Wendelina Selwyn
Zawód : alchemiczka, astrolożka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Gdy Wasz świat spłonie, mój rozkwitnie pełnią swoich sił
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 30+5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarownica
Czy to płomyk, czy prawdziwy pożar?
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8170-wendelina-selwyn-budowa#234905 https://www.morsmordre.net/t8254-shaula#238605 https://www.morsmordre.net/t12169-wendelina-selwyn#374871 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t8256-skrytka-bankowa-nr-1956#238609 https://www.morsmordre.net/t8255-wendelina-selwyn#374079
Re: Stara lecznica [odnośnik]14.11.23 21:54
Nie pozwoli sobie na wyrzuty sumienia, na żal względem siostry. Znała siebie i wiedziała, że słowa, które wypowiadała Wendy były dalekie od prawdy. Nigdy nie przyszła do niej z rozmową, nigdy nie wspomniała o tym jak wielkim ciężarem jest dla niej szlachetne urodzenie. Nigdy nawet nie odbyły podobnej konwersacji. Gdyby tak się stało, Lucinda zrobiłaby co w jej mocy, żeby Wendelina nie musiała dźwigać jej nierealizowanego obowiązku. Ze stwarzaniem pozorów nie jest i nie było jej po drodze. Nie chciała by ktoś niósł jej krzyż i gdyby tylko wiedziała, że tak się dzieje, to na pewno spróbowałaby odmienić ten los lub wypełnić okropną ostateczność. Skąd te łzy? Dlaczego teraz? Ktoś mógłby powiedzieć, że blondynka nie ma serca dopatrując się w tych szczerych słowach obłudy czy gry, ale przecież oni wszyscy ciągle w coś grali. Całe życie polegało na przechylaniu szali zwycięstwa na odpowiednią ze stron. Chciałaby jej uwierzyć, ale nazbyt długo widziała jak życie w szczelnej zbroi utkanej z zasad i norm przenika ją do cna. Czerpała z tego korzyści, bawiła się tym co teraz nazywała katuszami. – Powrócę ponownie do własnych słów. Żyłaś tak i żyjesz z własnej i nieprzymuszonej woli. Byłaś oczkiem w głowie rodziców i wychwalali cię na każdym kroku. Nie dziwię im się. Zasłużyłaś na to. Włożyłaś mnóstwo pracy w bycie idealną i nikt ci tego nie odbierze. Nie uwierzę jednak, że zastępowanie mnie było konieczne. Nawet, gdybyś chciała nie mogłabyś wybielić mojego imienia, a przecież właśnie o to chodzi w byciu czyimś cieniem. – zaczęła uspokajając ton głosu. Widziała, jak łzy zbierają jej się pod powiekami, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. – Na wiele rzeczy jest już za późno, Wendy, a w szczególności na żal, z którym niewiele już mogę zrobić. Naprawdę widzisz we mnie egoistkę? Uważasz, że gdybym wiedziała o tym jak się czujesz lub co czujesz nie pomogłabym ci z tym? Obwinianie, obwinianie, obwinianie. Znalazłaś się w miejscu, z którego ciężko ci ruszyć dalej i całkowicie to rozumiem, ale nie jestem temu winna, bo na to już za późno. – właściwie od razu wiedziała, że ta rozmowa niczego nie zmieni. Nie przyniesie im żadnych rozwiązań. Przelewały ostrożnie nawarzony trunek uważając by ani kropla nie opuściła kufla. Żadna jednak nie miała odwagi go wypić. – Ty również jesteś dla mnie ważna i jako siostra zawsze taka będziesz. Faktycznie grałaś główne skrzypce z całej naszej trójki, ale nie uwierzę, że wszystkie te chwile były przez ciebie znienawidzone. Dostałaś więcej niż nasza dwójka razem wzięta. To nie wystarczy by zagoić niektóre rany, nie pomoże ci wygłuszyć goryczy, ale wszystko w życiu jest za coś. Za wszystko trzeba zapłacić. – dodała, a na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Ona za swoją wolność również surowo zapłaciła, ale w tym wszystkim tkwił jej błąd. Skryta, milcząca… nigdy nie zwierzała się z przeżywanych uczuć, nigdy nie mówiła o tym przez co musiała przejść. To nic. Nie chciała pokazywać, że miała gorzej, bo wiedziała, że Wendy również swoje wycierpiała. Nie widziała sensu w licytacji, ale nic nie było przecież czarno-białe. – Wszystko co mogłyśmy zrobić w kontekście tej relacji prawdopodobnie już przepadło, ale wiedz, że życzę ci szczęścia. Mam nadzieje, że je odnajdziesz i wszystko co przeżyłaś w końcu nabierze sensu, w końcu ci to wynagrodzi. – powiedziała i uśmiechając się delikatnie ruszyła do drzwi by chwile przed ich przekroczeniem rozpłynąć się w powietrzu.

z.t x2


Ignis non exstinguitur igneThat is our great glory, and our great tragedy
Lucinda Hensley
Lucinda Hensley
Zawód : łamacz klątw i uroków & poszukiwacz artefaktów
Wiek : 28
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Panna
hope for the best, but prepare for the worst
OPCM : 44 +1
UROKI : 30 +7
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 2
Genetyka : Czarodziej
Stara lecznica Tumblr_on19yxR5PA1tj4hhyo2_500
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3072-lucinda-lynn-selwyn https://www.morsmordre.net/t3145-sennett#51834 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t4137-skrytka-bankowa-nr-806#82308 https://www.morsmordre.net/t3214-lucinda-selwyn#55539
Stara lecznica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach