Wydarzenia


Ekipa forum
Insektarium
AutorWiadomość
Insektarium [odnośnik]22.10.21 20:07

Insektarium

Kwiatowe kompozycje Alouette Malfoy przyozdabiają swym wdziękiem główne ogrody rezydencji w Wilton, lecz to właśnie północne skrzydło nade wszystko obfituje w jej nienaganną twórczość. Mieszczące się tutaj magiczne insektarium to połączenie małżeńskich pasji do entomologii i roślin współtworzących osobliwe dzieło sztuki, jakiej interpretację pojmują nieliczni. To intymne miejsce przekształca ich chorą wyobraźnię w namacalne piękno, uzewnętrznia troski i pragnienia, a przede wszystkim chętnie przyjmuje w swe progi Matkę Naturę. Ogród jest bowiem kwiatowym domem dla roślin i insektów, tych żywych, ale również martwych, spreparowanych i powiększonych, które osadzone wśród zadbanej flory dopełniają zapierający dech mroczny krajobraz.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Insektarium Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Insektarium [odnośnik]22.10.21 23:38
25 stycznia 1958
Abraxas & Alouette

___Gdyby sięgnął pamięcią do początku stycznia, nie zdziwiłby go krajobraz rozrzedzonego półmroku za oknami ministerialnej placówki o poranku. Dziś, po upływie niemal miesiąca, o tej porze mógłby kształtować wizerunek rządu w oczach tłumnych mas już w pełni blasku słońca, ale tej daty miał zupełnie inne plany. Nadszedł bowiem odwlekany przez długie miesiące dzień urlopu, którym pragnął zrekompensować rodzinie trudy minionych dni, rezerwując w harmonogramie spotkań miejsce tylko dla najbliższych. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów przyznał przed samym sobą, że poczuł się przygnieciony natłokiem spraw, a pracoholizm przestał być skuteczną ucieczką od doczesnych problemów. Nie mógł przecież załatwić wszystkiego ślęczeniem za biurkiem, a zdawałoby się, że nie przedmiotem pracy winien się martwić, nie toczącej się wojny, w której osiągał coraz to kolejne zasługi, a właśnie familii, której dedykował każdy osobisty sukces. Wiele ostatnio działo się w życiu syna Ministra, którego to miano zaczynało powoli mierzić, proporcjonalnie do przyrostu ambicji podsycanych podszeptem małżonki. Alouette wspierała jego decyzje i dostrzegała w nich słuszność, ale była przekonana, że Abraxas zbyt wiele poświęcał karierze na konformistycznej pozycji, podczas gdy zasługiwał na więcej, a świat nie wynagradzał mu włożonych starań. Mogłoby się wydawać, że życie arystokraty z tak prominentnego rodu jest bajeczne, ale to tylko mrzonki parszywej biedoty nieświadomej trudów życia w wyższych sferach i wyrzeczeń, jakimi obarczano szczególnie pierworodnych. Miał po równo szczęście i nieszczęście, że zrodził się pierwszym (i oficjalnie jedynym) synem Cronusa Malfoy, gdyż choć zaszczytny to status, wzbudzał w nim poczucie nieosiągalnej, wiecznej perfekcji. Kiedy udawało mu się przeskoczyć i tak wysoką poprzeczkę, ta dziwnym trafem windowała jeszcze wyżej i nie spoczął, póki jej nie pokonał, i tak w kółko. Ostatnimi czasy miał jednak wrażenie, że nie on, a własna rodzina oczekiwała od niego najwięcej. I nie dziwił się, bo cholernie ją zaniedbał.
___Problemy zdrowotne Alouette skomplikowały plany na spędzenie Nowego Roku, bowiem nie myślał w owym czasie o świecie polityki, czy jak przystało - genialnej zabawie na dorocznym Sabacie, a o małżonce strapionej chorobą, z której powodu nie mogła zawitać minionej nocy w Hampton Court. Miast tego obecna była jego najmłodsza siostra, którą winien był wprowadzić na salony jako debiutantkę i pozwolić jej godnie wejść w dorosłość. Cordelia Armanda Malfoy miała jednak własną wizję idealnego debiutu, w której... przyciągała uwagę czarującą kreacją, jak pochlebił od niechcenia, myślami będąc zupełnie gdzie indziej, pełen skrzętnie skrywanego gniewu i smutku, który na chwilę ustąpił za sprawą wypatrzonego przez siostrę magicznego trunku. Nie najlepiej wspominał jej debiut, jego zaniedbanie wyrzucał sobie po nocach, kiedy myśli nie przyćmiewała już praca, a brutalna, skłaniająca do sporządzenia rachunku sumienia bezsenność. Również ona nie brała się znikąd; w tym mroźnym okresie jego genetyczne schorzenie postępowało i bardzo uciążliwie dawało o sobie znać, a przeciętna sprawność fizyczna sugerowała, że zaniedbał również rehabilitację. W pogoni za sukcesem łatwo było zapomnieć o fundamentach, bez których ów sukces miałby słodko-gorzki i wyjątkowo krótki posmak.
___A jednak zdarzały się chwile, dla których warto było się poświęcać. Napawał się dumą, stojąc u boku samego Lorda Voldemorta, którego pochlebstwa w temacie koordynacji działań Rycerzy Walpurgii i ich sprzymierzeńców dotarły również jego uszu. Wydarzenia w Stoke-on-Trent pozwalały przez chwilę tryumfować odniesione zwycięstwo, ale te emocje już opadły, zastąpione kolejnymi wyzwaniami. Wciąż miał w pamięci list Isaiaha Greengrass, którego ziemie zajęli minionego dnia, jego nieudolne groźby śmierci świadczące o braku świadomości otaczającego go świata. Chciał pewnego dnia podbić podległe im ziemie Derbyshire, ale w ten czas było na to za wcześnie, a priorytety były inne. Ledwie kilka dni temu otrzymał list od Deirdre, Śmierciożerczyni, która poinformowała go o kolejnym zmartwieniu - zepsuciu trawiącym Ministerstwo Magii od środka. To żałosne, że dowiedział się o spisku dopiero teraz, od tak wysoko postawionej kobiety, zamiast samodzielnie go odkryć, nim eskalował do obecnych rozmiarów. Wiedział, że musi się tym zająć naprędce, ale jeszcze nie dziś - teraz musiał sobie wszystko poukładać i przewartościować. Ten dzień miał spędzić z rodziną; wszakże kilka dni temu potwierdziło się, że po raz kolejny zostanie ojcem. I to dwukrotnie.

___Ta noc była dlań wyjątkowo łaskawa, być może dlatego, że spędził ją w objęciach małżonki, która miała dawniej w zwyczaju nocować w jego sypialni. Co prawda tradycja, jak i wygoda nakazywały sypianie osobno, ale tych dwoje od przeszło ośmiu lat żyło w tak intymnej i zażyłej relacji, że niespecjalnie się do tego stosowali; przecież nikt nie mógł im tego zabronić. Od pewnego czasu jednak Alouette musiała znajdować się pod ścisłą opieką swoich służek, jak i uzdrowicieli, a Malfoy nie posiadał się z radości z kolejnych nieprzespanych nocy, w których - jeśli już udało mu się zasnąć - wybudzał go kobiecy lament bólu, toteż na powrót zaczęli sypiać osobno. Chciał jej pomóc, ale nie potrafił w sposób inny, niżeli zatrudnienie najlepszych dostępnych uzdrowicieli. Właśnie dlatego zwrócił się z prośbą do Belviny Blythe, rodowej medyczki zaprzyjaźnionego rodu Black, która była zdolna zdiagnozować jej przypadek. I choć nie wymagało to wiedzy wybitnej, to brak zaufania do innych lekarzy sprawił, że trwało to tak długo. Nie chciał, aby wieści o kolejnym potomku rozeszły się przedwcześnie, a stan zdrowia Alouette opuścił mury rezydencji w Wilton. Właściwie wcale nie uważał, że to dobry moment na posiadanie kolejnego potomstwa, któremu - należało przyznać - nie mógł poświęcić czasu, a na niekorzyść działał fakt, że w drodze było nie jedno dziecko, a dwoje bliźniąt. Ale przecież musiał ponieść konsekwencje swoich decyzji, musiał im sprostać. Gdyby nie podołał, nie byłby godny swojego nazwiska.
___Zegar biologiczny instynktownie wybudził go ze snu blisko trzy godziny przed świtem. Podniósł się z łóżka, nie szczędząc dyskretnej czułości kobiecie, która spędziła z nim pierwszą od trzech tygodni wspólną noc. Ostrożnie wybył z sypialni, aby nie obudzić śpiącej jeszcze Alouette i spędzić nieco czasu na przyjemnych rutynach, które zaniedbał pracoholizmem. Jeszcze przed wyjściem odwiedził łazienkę, a także garderobę, aby zadbać o swój nienaganny wizerunek schludnym, eleganckim i niebagatelnie drogim odzieniem. Piękno tkwi w prostocie; jakość wykonania i dobór użytych materiałów dla wprawnego oka świadczyłby o kreacji z Domu Mody Parkinson, a pozbawiona pstrokatego przepychu czarna czarodziejska szata budowała powagę zapewniającą wzniosły wydźwięk. Jedynym rzucającym się w oczy drogim elementem był opiewający ją pas z klamrą ze szczerego złota i narzucony nań płaszcz podszywany futrem z norek, z którego wystawały rzędy grawerowanych guzików. Tak odziany zamierzał najpewniej opuścić bezpieczne mury ocieplanej rezydencji, mijając w drodze służbę krzątającą się po korytarzach, skłaniającą się w geście szacunku na widok swego lorda. Odpowiadał wówczas uprzejmym skinieniem głowy, aż dotarł do wyjścia, gdzie wysłuchał słów pokojówki rozpoczynającej służbę, zatroskanej stanem zdrowia żony prominenta. Nie zrugał jej, nie skrzyczał za wścibskość, nie kazał spakować walizek i szukać sobie nowej pracy; ostatnimi czasy reagował tak porywczo, ale nie dziś. Stoickim spokojem wydał jej kilka nieznaczących poleceń i minął, respektując starania i doceniając zainteresowanie, które okazywała. Za kilka dni i tak cały dwór dowie się, że Abraxas Malfoy dorobi się nowego potomstwa, ale zanim ta chwila nadejdzie, musiał rozmówić się z matką swoich dzieci.
___I kiedy o tym myślał, spacerując w samotności po zielonych terenach Wiltshire, podwójna ciąża - choć ryzykiem poronienia - miała swoje plusy, jak chociażby szansę na męskiego potomka. Lucius dobrze sprawdzał się w roli pierworodnego i zdawał się rozumieć, na czym polegają jego obowiązki, ale wciąż nie potrafił usatysfakcjonować rodziciela. W tej rodzinie był już jeden wyrzutek, któremu nie uszło na sucho folgowanie ze szlamami, a przecież od starszego Malfoya we wszystkim był lepszy. Obawy względem Luciusa wzrastały tym bardziej że Abraxas nie miał drugiego sukcesora własnych osiągnięć, dlatego od tego pierwszego oczekiwał szczególnie wiele. I choć narodziny kolejnego syna nie zmieniłyby jego nastawienia do pierworodnego, który niemal doskonale wywiązywał się ze swego tytułu, przyniosłyby mu pewien spokój ducha. Oczywiście córki były dlań równie ważne, to wszakże nie tylko inwestycja, a potomstwo, krew, pot i łzy obojga rodziców. Nie dziwiło jednak, że w arystokratycznej rodzinie synowie byli przez mężów faworyzowani. Spacer miał wpływ na jego fizyczne samopoczucie, gdyż Dotyk Meduzy coraz częściej o sobie przypominał i ból w pewnym sensie zelżał od skromnej nawet aktywności ruchowej. Tym jednak, co było dla Abraxasa teraz ważniejsze, był czas na pozbieranie myśli i wyciągnięcie wniosków. Malfoy powrócił w progi rodowej rezydencji pełen spokoju, zdradzając tę emocję pogodnym wyrazem twarzy. Podwinął mankiet swej szaty, aby sprawdzić godzinę i dojść do wniosku, że do śniadania pozostały jeszcze dwie godziny. Niebawem miała obudzić się Alouette, którą zamierzał powitać jeszcze przed rozpoczęciem regularnego dnia, ale dla niej ów czas był jeszcze nocną porą. Wczorajszego dnia w tej chwili najpewniej siedziałby już za biurkiem swojego gabinetu przed wyruszeniem do Ministerstwa Magii, lecz teraz kroki skierowały go do magicznego ogrodu w północnym skrzydle rezydencji, zatem należącym do jego rodziny. To miejsce umiłował sobie z żoną jako jedno z najbardziej intymnych, gdyż właśnie tam dzielić mogli swoje pasje i koegzystować ze sobą w harmonii.
___Insektarium, bo tak nazwano ten ogród w rodowej rezydencji, wyścielone było białym puchem, ale występujące tu gatunki roślin posiadały stworzone warunki do przetrwania nadchodzących w lutym mrozów. Choć o tej porze roku próżno było szukać tu wielu owadów na wolności (niektóre gatunki wciąż latały w mniejszych ilościach), pozamykane w mniejszych insektariach docieplane były we wnętrzach murów otaczających ogrody, stanowiących z nimi jedną całość. Na zewnątrz gdzieniegdzie unosiły się pojedyncze gatunki magicznych insektów, a nawet zimowych ptaków, które wleciały tu przez odkryty dach w poszukiwaniu schronienia przed mrozem. Najbardziej imponujące wrażenie robiły spreparowane i powiększone uprzednio owady, które przyozdabiały element krajobrazu. Mało kto wiedział, że każdy z nich ukształtowany został w odpowiednią pozę, która komponując się z florą odzwierciedla w przekazie mroczne myśli małżeństwa Malfoy. Czarodziej pozostawił swój płaszcz przed wejściem i dostojnie wkroczył między mury insektarium, przyglądając się wspólnym dziełom sztuki. Osobliwa wystawa absorbowała jego uwagę przez kilka minut, aż zdecydował się dodać do niej nowy element. Arystokrata pokierował się do mieszczącej się w pobliżu pracowni, która posiadała dwa pomieszczenia - otwarte na ogrody i zamknięte; jako, że słońce dopiero wstawało, mężczyzna musiał rozświetlić je nieco z pomocą magii, a że nie było tu zbyt chłodno, skorzystał z odkrytej części. Zaraz to otworzył szafki i przyniósł z nich przygotowane przez Alouette zatruwaczki z zabójczą dla insektów cieczą i umieścił nad nią duży, żywy okaz, domykając pojemnik i pozwalają oparom trucizny odebrać mu życie. Zabite tym sposobem zwierzę wyłożył na zwilżoną gazę umieszczoną w osobnym pojemniczku do przechowania na dobę. Takich pojemniczków w szafkach było więcej, gdyż dzień wcześniej, przygotowując się do urlopu, zadbał o ten proces, aby dziś rozpocząć rzeczywistą preparatykę. Po chwili w jego dłoniach znajdowało się kolejne naczynie, w którym zawierał się martwy robak, potraktowany uprzednio roztworem do odtłuszczania, gotowy do rozpoczęcia tego iście pasjonującego dla Abraxasa procesu. Zdecydował się na wykorzystanie grubej, około dwunastomilimetrowej szpilki do przekłucia go w środkowej części tułowia, gdyż owad ten miał trafić nie do zbioru przyklejonego do wiszącej na ścianie tablicy z kartonikami, a właśnie do ogrodów. To właśnie wtedy zaczął z precyzją modelować i zabezpieczać okaz.
___Skoncentrowany na zadaniu nie usłyszał cichego odgłosu kobiecych kroków, wyczuł jednak zapach kwiatowych perfum, którego nie dało się nie rozpoznać. Dotyk miękkich dłoni obejmujących go zza pleców wprawił go w chwilę ukojenia, której pozwolił trwać zastygnięty w bezruchu. Wcześnie wstała, pomyślał, po chwili zupełnie bez słowa kontynuując swoją pracę. Wiedziała, że niedługo skończy, acz był teraz wybitnie skupiony i zamierzał dokończyć dzieła. Nie bał się, że mu przeszkodzi, w żadnym wypadku nie należała do niecierpliwych trzpiotek, była wszak młodą, lecz dojrzałą kobietą, matką jego dzieci, ale przede wszystkim żoną.
___Ten trzminorek idealnie domknie wystawę pszczołowatych, ale nie jestem pewien, z jaką rośliną winniśmy go dopasować. — słowa zachęty do udziału w tym przyjemnym procesie wybrzmiały, kiedy tylko zakończył swą pracę. — Jeszcze wczesna godzina, nie spodziewałem się zobaczyć Cię o tej porze. Nie powinniście odpoczywać w sypialni? — ona i dwoje jego dzieci, które nosiła pod sercem od przeszło czterech miesięcy. Uniósł głowę ku górze, aby złożyć pocałunek na ustach małżonki, wówczas jeszcze w pozycji siedzącej, ale zaraz poderwał się z gracją, bynajmniej nie w porywczym geście, obszedł ją wokół i stając za plecami, chwycił ją za dłonie, wdychając zapach jej gładkiej skóry i zadbanych włosów.
___Ufam, że Twoje samopoczucie uległo poprawie, skoro tu przyszłaś. — w stwierdzeniu wybrzmiała troska, której nie nawykł okazywać nikomu innemu tak mocno, jak własnej żonie. — To dobrze. Wziąłem dzień wolny od świata - dziś jestem tylko dla Was. — to musiała być dla niej nie lada niespodzianka, bo nikomu wcześniej nie obwieszczał podjęcia tej decyzji.
Abraxas Malfoy
Abraxas Malfoy
Zawód : polityk propagandysta
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Złotą, nie żółtą koroną się rządzi, inaczej Kingdoms Divided
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10189-abraxas-malfoy https://www.morsmordre.net/t10220-vaesen https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10222-skrytka-bankowa-nr-2296 https://www.morsmordre.net/t10221-abraxas-malfoy
Insektarium
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach