Wydarzenia


Ekipa forum
Estera Reid
AutorWiadomość
Estera Reid [odnośnik]15.11.21 13:29

Estera Neumann zd. Baczewska

Estera Reid

Data urodzenia: 20.10.1914
Nazwisko matki: Reid
Miejsce zamieszkania: brak
Status majątkowy: ubogi
Zawód: nauczycielka, autorka powieści dla dzieci
Wzrost: 169
Waga: 59
Kolor włosów: brązowe
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: żydowska uroda, kilka powojennych blizn, serdeczny uśmiech


Państwo Baczewscy byli średniozamożną rodziną, zaangażowaną w rodzinny interes. Szymon wraz z żoną Magdaleną zarządzali zakładem kapeluszniczym, cieszącym się niemałym uznaniem. Dwóch swoich córek doczekali się w możliwie najgorszym czasie na powiększanie rodziny. Estera przyszła na świat w akompaniamencie wrzasków i ostrzału z karabinów. Niewiele pamięta z tamtego okresu, prócz lamentu zamkniętych w piwnicach kobiet i uspokajającego głosu matki. Cichy szloch młodszej siostry mieszał się z wyciem syren oraz szeptami modlitw w starym języku. Wiara w boską łaskę oraz Jego plan była tym, co trzymało mieszkańców przy życiu, mocno zacieśniając więzy złączonych w niedoli ludzi. Bydgoszcz miał być jednym z miast, które po burzliwych latach wojny prędko na powrót się podniesie. Odzyskanie niepodległości przyniosło mieszkańcom wiele nadziei, pozwalając z wolna wracać do bezpiecznego życia. Placem zabaw stały się zasypane gruzem ulice, a wychudzone twarze i wszechobecna biedota dobrze znanym krajobrazem, który głęboko zapadł w pamięć mimo prężnie działających firm budowlanych. Państwo Baczewscy odbudowali swój zakład, choć częściowo wracając do warunków sprzed wojny, chcąc zapewnić rodzinie należny byt.
Estera zaczęła swą naukę od języka polskiego, składanie pisanych liter przyszło jej z łatwością, uciekała więc w dziecięce powieści, których malowniczy świat napawał optymizmem i pozwalał zapomnieć o szarej rzeczywistości. Rezolutna, niezmiennie uśmiechnięta dziewczynka przynosiła pociechę rodzinie i sąsiadom, stale roztaczając przed nimi wizję beztroskiej radości. “Zbiór baśni i opowieści fantastycznych” odmienił jej los, głęboko zagnieżdżając zamiłowanie do literatury, jaka miała kształtować całe późniejsze życie. Panna Baczewska była mocno związana ze swoimi bliskimi, poczuwając się do obowiązku pomocy. W okresie nastoletnim pracowała w rodzinnym zakładzie, szyjąc na zlecenie proste kapelusze, jednocześnie godząc pracę z dalszą nauką. Odebrała edukację w wyższej szkole dla dziewcząt, chcąc spełnić marzenie o zostaniu nauczycielką. Wierzyła, że to w dziecięcych rękach leży ich przyszłość, należy więc jak najlepiej przygotować je do dorosłego życia. Rodzina wspierała ją i zachęcała, dobrze wiedząc, że wykształcenie zapewni jej lepszą przyszłość. Choć to z literatury wiodła prym wśród swych rówieśniczek, niezbędnym było zgłębić podstawy rachunków z geometrią, historii czy geografii, ale także rysunku i muzyki. Nieodłączny był także rozwój religijny i umocnienia wiary, do której to państwo Baczewscy przykładali wielką wagę, mimo iż nie należeli do ortodoksyjnego odłamu judaizmu.
Nagłym zaskoczeniem poruszającym życie rodziny stała się decyzja siostry o wyjeździe z Polski. Poznała mężczyznę pochodzenia brytyjskiego i niewiele zwlekając opuściła Bydgoszcz, ku niezadowoleniu rodziców. Uważali, że dziewczyna jest wciąż zbyt młoda, by zaczynać samodzielne życie, lecz Estera, mimo ogarniającego ją smutku, cieszyła się ze znalezionej przez nią szansy. Przy rzewnym pożegnaniu obiecały sobie nie tracić ze sobą kontaktu i słać liczne listy.
Koniec edukacji i osiągnięcie wieku dorosłego wiązały się z zamążpójściem, z którym rodzice Estery mieli poważne nadzieje, licząc na poprawę własnego bytu. Wśród kandydatów był Carl Gustav Neumann, niemiecki architekt, pracujący właśnie w Bydgoszczy przy budowie jednej z nowoczesnych kamienic. Poważny mężczyzna oczarowany talentami Estery skradł serce młodej kobiety, roztaczając przed nią wizje lepszego życia poza granicami Polski. Rychły ślub nie obył się bez wątpliwości czy mieszane małżeństwo mieć będzie prawo bytu w nowej rzeczywistości, lecz wkrótce po tym państwo Neumann przeniosło się do rodzinnych okolic Carla - do Berlina.


Stolica III Rzeszy jawiła się niczym ziemia obiecana - potężne, nowoczesne budynki, prężnie powstające autostrady, półki uginające się od towarów - była to jednak wyłącznie propaganda. Estera bała się głoszonych otwarcie antysemickich poglądów, idąc za radą Carla utrzymywała swoje pochodzenie w ukryciu. Wierzyła w jego płonne nadzieje na radosną przyszłość i starała nie zamartwiać na zapas. Pełna zapału podjęła pracę w szkole podstawowej, spełniając marzenia o nauczaniu. Ukochała swoich uczniów, poświęcając im całą siebie i próbując zaszczepić pasję do nauki. Prędko złapała porozumienie z dziećmi i współpracownikami, dając się poznać jako wymagająca i oddana pracy nauczycielka.
Ataki na ludność żydowską nabierały na sile, skutkiem kryształowej nocy były liczne uporczywe ograniczenia, a ścielące się trupem ulice wprawiały w trwogę. Tajemnica o pochodzeniu Estery prędko wyszła na jaw, zmuszając ją do porzucenia szkoły. To wtedy po raz pierwszy spotkała się z określeniem mischling, jakie odtąd miało ją prześladować. Wedle prawa małżeństwo Neumannów godziło w ustawę o ochronie krwi oraz czci niemieckiej, jednak otrzymali etykietę rodziny uprzywilejowanej. Pojawił się nacisk ze strony przyjaciół Carla, nakłaniający go do rozwodu Żydówką, który miał mu pozwolić na powrót do normalnego życia. Architekt był jednak człowiekiem słownym i zakochanym w małżonce, nie poddał się namowom, wspierając ją każdego dnia, lecz pomimo starań Esterze nie udało się zdobyć nowej pracy.
Wybuch kolejnej wielkiej wojny nie był zaskoczeniem, ale i tak wzmógł panujący niepokój. Wkrótce po tym pojawiły się wieści ze wschodu, zorganizowana w Bydgoszczy krwawa niedziela postawiła życie rodziców Estery pod znakiem zapytania, urwany kontakt listowny świadczyć miał o najgorszym. Załamana następstwem wydarzeń popadła w melancholię, coraz częściej zalewając się łzami. W 1940 roku utraciła także kontakt z młodszą siostrą, która dotychczas często pisała o życiu swoim i syna. Pani Neumann założyła, że zginęła podczas jednego z nalotów bombowych. Na nowo rozpoczęła się walka o przetrwanie, jakie prawo miało im zagwarantować ze względu na szczątkowe przywileje, ale bezdzietność stawiała ich w niewygodnej pozycji. Mimo to wciąż starali się zachować względnie normalne życie, w codziennych modlitwach prosząc o lepsze jutro i nie zapominać o tych, których los skrzywdził najbardziej. Estera zapamiętała dzień, w którym wraz z kucharką wyniosły jeńcom chleb, który niemieccy żołnierze kruszyli i rzucali w błoto, a wygłodniali ludzie mimo to go zjadali. Jeden z kapitanów armii, zobaczywszy jak Żyd wygrzebuje chleb z błota, kopnął go w twarz, aż więzień zalał się krwią, która ochlapała kobietę.
Z początkiem 1943 roku do Neumannów przyszło zawiadomienie o skierowaniu do Organizacji Todt, batalionu pracy przymusowej. Oboje przestraszyli się zmiany, spodziewając się najgorszego. Estera błagała męża, by wniósł o rozwód i uchronił siebie, lecz ten nie zamierzał zmieniać zdania. Kilka dni później do drzwi ich domu zapukali żołnierze z nakazem eksmisji. Nauczycielka zdążyła pospiesznie zabrać pieniądze i kilka najpotrzebniejszych rzeczy, za namową Carla uciekając tylnym wyjściem. Kilka sekund później usłyszała dochodzące z mieszkania strzały, strach nie pozwolił jej się zatrzymać.


Ucieczka z Niemiec była nie lada wyzwaniem, które udało jej się osiągnąć wyłącznie dzięki pomocy innych ludzi i handlowi rodzinnymi pamiątkami. Z bólem serca rozstała się ze złotą obrączką oraz ozdobną broszką po babce. Szlakiem obozów jenieckich udało jej się przedostać na Wyspy Brytyjskie i dalej do Londynu, o którym było wiadomo, że stał się miejscem schronienia licznych uciekinierów, a także polskich władz. Wraz z chwilą przejścia na angielską ziemię nadzieja na rozpoczęcie nowego życia zapłonęła żywym blaskiem. Estera zmuszona była skorzystać z pomocy oferowanej uchodźcom, warunki mieszkalne przepełnionych lokali budziły trwogę, lecz był to jedyny sposób na poszukiwanie swojego miejsca. Widok lamentujących, okaleczonych ludzi wywoływał mdłości, jednocześnie raniąc jej serce. Chętnie angażowała się we wsparcie organizacji, z którymi wiązała nadzieje na własną szansę. Nieprzyzwyczajone do ciężkiej pracy dłonie prędko pokryły się ranami, z obawy przed swoim odbiciem unikała luster, nie chcąc zobaczyć wychudzonej twarzy zniszczonej kobiety, jaką się stała. By jednoznacznie odciąć się od poprzedniego życia w nowych dokumentach podpisała się panieńskim nazwiskiem matki.
Wojna chyliła się już ku końcowi, a po zapasie kosztowności już dawno pozostało tylko wspomnienie. Estera pracowała właśnie w sierocińcu jako jedna z opiekunek, z własną pryczą na poddaszu budynku. Wciąż przyświecała jej myśl o dzieciach będących przyszłością tego świata, starała się więc uchylać im nieba i nauczać zgodnie z posiadaną wiedzą. Najmłodsi szczególnie zapałali sympatią do opowieści z tradycji żydowskiej, które Estera znała ze swych dziecięcych lat. Każdego dnia starała się opowiadać inną historię, by wreszcie snuć własne bajki o dybukach, demonach i golemach, które to miały dać początek szkicom jej nadchodzącej powieści.
Mimo wciąż trudnych warunków życia powrót do Polski nie wchodził w grę. Zdewastowany kraj nie był już jej domem, nie miała tam też już nikogo z rodziny. Bliski stał się natomiast pan Millard Spencer, mężczyzna o miłym, spokojnym usposobieniu, który odwiedzał sierociniec, by obdarować dzieci prezentami. Wśród skromnych paczek znajdowały się nie tylko zabawki czy proste ubrania, ale także środki czystości oraz żywność. Przed opuszczeniem budynku zawsze znajdował czas, by zamienić z Esterą kilka słów, dzieląc się dobrym słowem i pogodą ducha. Już kilka miesięcy później traktowała go z pełnym zaufaniem, opowiadając swą życiową historię z pewnym wstydem oraz strachem. Pan Spencer, mimo deklarowanej pełnej akceptacji oraz zrozumienia, nie mówił zbyt wiele o sobie, często unikając osobistych tematów. Estera przekonana, że niechęć ta jest spowodowana jej własną wylewnością, zaczęła go unikać, nie chcąc się narzucać, lecz okazało się, że była w wielkim błędzie.
Z tamtego dnia zapamiętała głównie chłód ceramicznej posadzki, do której przywarła policzkiem w trakcie omdlenia, czerń przed oczami oraz stłumiony, dochodzący z oddali głos. Jak na zaznajomioną ze światem baśni, z wielkim szokiem przyjęła fakt, że Millard Spencer był czarodziejem - nie zwykłym naciągaczem, ulicznym kuglarzem, a parającym się najprawdziwszą magią. Choć z początku zwyzywała go od szaleńców, Millard zdecydował wreszcie podzielić się własną historią. Czarodziej nazywał siebie Uzdrowicielem, alchemikiem zaznajomionym ze skomplikowanymi miksturami, których właściwości mogły leczyć najdziwniejsze z chorób. Tłumaczył, że pracuje w londyńskim, czarodziejskim szpitalu, który mieścił się nieopodal przytułku. Estera obiecała zachować tę wiedzę w tajemnicy i z zadziwiającą dla siebie łatwością oswoiła się z nią, z czasem także przestając się bronić przed zaangażowaniem w bliższą znajomość. Między dwojgiem tych dorosłych ludzi próżno było szukać szaleńczej, romantycznej miłości. Wspólne chwile spędzali na długich rozmowach, poznając wzajemnie różnice ich światów.


Do sierocińca przybywało coraz więcej pozbawionych opieki dzieci w różnym wieku. Brakowało już nie tylko żywności i ubrań, ale także łóżek. Życie w przepełnionym budynku było już bardzo uciążliwe, więc zaczęto poszukiwać nowych rozwiązań. Z pomocą przyszedł Millard Spencer, mówiąc o opuszczonym budynku w okolicy, w której mieszkał, który mogliby przejąć i umieścić tam część podopiecznych. Posiadane oszczędności oraz zebrane datki umożliwiły nie tylko przeprowadzkę do Staffordshire, ale także połączenie sierocińca ze szkołą podstawową. Pod opieką Estery znalazło się zaledwie kilkanaścioro dzieci, lecz w zupełności wystarczyło to, aby stworzyć pełną klasę.
Malownicza dolina Downs Bank prędko stała się jej nowym domem. Wiejska społeczność przyjęła ją życzliwie, pozwalając czuć się bezpieczną. Pani Reid znalazła wreszcie czas na własne przyjemności i za namową Millarda skompletowała tworzone przez siebie powieści w tom. Stosy notatek i pobieżnych szkiców składały się w całość. Każdą z opowieści przenikały fantastyczne historie, których zalążek pochodził z kultury żydowskiej. Z pomocą Spencera udało się wydać kilka książek z baśniami, które choć nie przyniosły wielkiego zarobku, tak były pewnym spełnieniem marzeń. W otrzymywanych od czytelników listach z podziękowaniami pojawiały się wspomnienia, jakie wywoływały spisane przez nią historie. Każdy z nich trzymała w szczególnie przygotowanym pudełku z pamiątkami.
Wolne chwile, kiedy nie trzymała w dłoni książki bądź notatnika, spędzała na bliższym zapoznaniu z okolicznymi mieszkańcami. Rowerem przemierzała łąki oraz pobliski las, by odwiedzić sąsiadów i poczęstować własnymi wypiekami. Prosta ludność różniła się od miejskiego zgiełku, ucząc Esterę odnajdywania radości i spokoju w każdym dniu. Zaangażowana w małą społeczność stała się jej częścią.
W maju 1956 roku w progu domu stanął obcy czarodziej, informujący o śmierci Spencera. Estera przybrała czerń, mimo iż z Millardem nigdy nie zdecydowali się na ślub. Kolejny rok był trudną przeprawą, pełną skrywanej za uśmiechem samotności. Życie toczyło się dalej, mieszkańcy Downs Bank jej potrzebowali.


Styczeń 1958 roku. Wyjazd do Derby miał być krótką podróżą po zapasy. Wysłużony Morris zapakowany już najpotrzebniejszymi przyborami wlókł się jednak długimi godzinami po polnych, oszronionych drogach. Wiszący na niebie szmaragdowy znak mroził krew w żyłach, obraz czaszki z wysuniętym zeń wężem budził wyłącznie przeraźliwy niepokój. Estera zatrzymała wóz, czując że nie jest w stanie ruszyć dalej i zmierzyć się z niebezpieczeństwem. O atakach na ludność mugolską wiedziała już wcześniej, zdawała sobie także sprawę, że jest wobec nich bezsilna. Paraliżujący strach pokonała dopiero nad ranem, lecz zastany na miejscu widok świadczył o tragedii. Zalana łzami przechodziła między kolejnymi zgliszczami budynków, gdzie z niektórych dochodziły zduszone okrzyki i płacz. Przez cały dzień oraz kolejną noc szukała ocalałych, starając się być dla nich podporą, lecz przed oczami miała wyłącznie dobrze znane sobie obrazy ogarniętego wojną Londynu. Następnego dnia przyszli z pomocą, choć dla wielu było już za późno.


Statystyki
StatystykaWartośćBonus
Sprawność:5Brak
Zwinność:5Brak
Biegłości
JęzykWartośćWydane punkty
polskiII0
niemieckiII2
angielskiII2
hebrajskiI1
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
KłamstwoI2
KokieteriaI2
PerswazjaI2
SpostrzegawczośćI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
MugoloznawstwoII0
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
RozpoznawalnośćI-
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (tworzenie proza)II7
Literatura (wiedza)II7
Malarstwo (wiedza)I0.5
Muzyka (śpiew)I0.5
Muzyka (wiedza)I0.5
GotowanieI0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Taniec współczesnyI0.5
KolarstwoI0.5
Reszta: 0
Gość
Anonymous
Gość
Re: Estera Reid [odnośnik]16.11.21 13:26
Podbijam, tu rezerwacja wizerunku, a tu rozwój postaci.
Gość
Anonymous
Gość
Estera Reid
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach