Wydarzenia


Ekipa forum
Szopa
AutorWiadomość
Szopa [odnośnik]04.03.23 19:09
First topic message reminder :

Szopa

Na skraju posesji stoi stara drewniana szopa, która od lat służy Elricowi za miejsce składowania niepotrzebnych mebli i narzędzi. Okresowo, na specjalnie zamontowanej żerdzi, pomieszkuje w niej również Marlena - gdy nadchodzi tydzień ciągłych deszczów, a jej rzępoleniu nie ma końca jest to ratunek dla sfatygowanych uszu. Podłoga jest tu raczej klepiskiem, ale ściany ocieplono zaklęciami, żeby drewno aż tak nie przemakało.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Szopa - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Szopa [odnośnik]29.06.23 10:29
- Co niby miałbym zrobić Celine? Rozkwasić jej nos? - oburzył się, ignorując sprostowanie Elrica, próbującego ugryźć się w język. Wright miał - mimo obrażeń - wystarczająco dobry słuch i wzrok, by dostrzec, że jego wybawiciel dalej posiada cały bagaż uprzedzeń związanych z tymczasowym lokatorem zakurzonej szopy. - Nie biję kobiet - dodał z urazą, co właściwie nie powinno uspokoić Lovegooda, bo on z pewnością kobietą nie był. Chętnie podroczyłby się dalej, okazując niezadowolenie z powodu tak paskudnych sugestii na jego temat, ale tak naprawdę zupełnie się Elricowi nie dziwił. Bronił najbliższych. To dobrze o nim świadczyło, a choć Percival nie pamiętał, czy kiedykolwiek miał jakąkolwiek rodzinę, to podświadomość podszeptywała mu, że wie co może czuć teraz Elric, odpowiedzialny za młodszą siostrę.
- Nie no, nie mam czego wybaczać. I wiem, że nie macie mojej różdżki, ale potrzebuję nowej - machnął wielką ręką, uznając temat niezbyt przyjemnego powitania dzisiejszego poranka za zakończony. Szybciej oczyściliby atmosferę krótką bójką, ale czuł się jeszcze zbyt zmęczony na podobne atrakcje, zresztą, nie chciałby złamać nosa temu przystojniakowi. Przystojniakowi? Zmarszczył brwi, nie powinien tego zauważać, ale no przecież ślepy nie był, więc to chyba naturalne? Nieistotne, mruknął coś pod nosem, próbując samego siebie sprowadzić na normalne tory rozmowy, proste i nieskręcające w dziesięć różnych stron naraz.
- Nie, mam na imię Percy. To znaczy, tak myślę. Nie wiem, skąd się wam wziął ten Steve... - zerknął na Elrica z ukosa. Wiedział, ale to nieistotne. Obserwował siadającego na legowisku mężczyznę z uwagą, jakby spodziewał się, że mimo zapewnień, ten znów wyciągnie przed siebie różdżkę i korzystając z zmniejszającego się między nimi dystansu wbije mu ją prosto w oko. Tak się nie stało, a zrównanie się poziomami - także rozmowy - pozwoliło Percy'emu nieco się rozluźnić. Nie na tyle, by porzucił zupełnie czujność, ale przynajmniej już nie warczał i nie łypał na Elrica spode łba.
- Tu jest mi bardzo dobrze. Nie będę się wam narzucał ani przeszkadzał w waszym domu - podkreślił ostatnie słowo, jasno nawiązując do wściekłych słów Lovegooda sprzed chwili, ale uśmiechnął się przy tym głupkowato, by podkreślić, że nie ma tego za złe. Już nie. - Kilka zaklęć chroniących przed deszczem i wiatrem i będzie tu przytulnie - dodał, nie musząc precyzować, że powinien tym zająć się ktoś posiadający różdżkę. - Nie zostanę długo, poważnie, stary. Kilka dni i wyruszam. Ten doktorek pewnie to samo wam powie, że niedługo wrócę do pełni sił - kontynuował dumnie, nieświadom, że Hector wcale nie będzie uważał szybkiego pozbycia się pokiereszowanego fizycznie i psychicznie brodacza za dobry pomysł. Nawet jeśli ciało odzyska całą siłę, to zagubienie związane z utratą pamięci narażało go na spore niebezpieczeństwa; jak miał odnaleźć się w wojennej zawierusze? Nawet obowiązujący rozejm nie zdołałby go w pełni ochronić przed popełnieniem krwawych w konsekwencjach błędów. - Ale nie potrzebuję jegomościa od głowy, z nią jest wszystko w porządku - odburknął jeszcze, chociaż przecież wiedział, że Elric ma rację. Pomoc profesjonalisty na pewno się przyda. A im szybciej przypomni sobie, kim był, tym szybciej opuści chatkę na rozdrożu i da Lovegodoom upragniony spokój.
- Chcę wam jakoś odpłacić za gościnę, dam se radę sam. Zresztą, gdybyś chciał i potrafił to wszystko zrobić, to już by było zrobione, nie? - objaśnił dość brutalnie, nie dlatego, że chciał zawstydzić złego gospodarza, a podkreślić, że wszystkich napraw i ogarnięcia podwórka podejmie się sam. Co innego miał robić? Zamartwiać się swym losem? Uderzać głową w ściany domku, by przywrócić sobie pamięć tym brutalnym sposobem? Nie, musiał - i chciał - działać. I to zamierzał robić. - Dzięki. Wiem, że to teraz niełatwe, przez tą całą wojnę. Tym bardziej doceniam - spojrzał śmiało, z powagą, w oczy Elrica, teraz znajdujące się w zasięgu jego wzroku. - To co, kumplujemy się, Ellie? - zaproponował jowialnie. - Masz jakieś piwo albo whisky? - dodał sekundę później, musieli opić zakopanie toporu wojennego.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Szopa - Page 3 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Szopa [odnośnik]12.07.23 17:34
Zacisnął mimowolnie szczękę słysząc o rozkwaszaniu Celine nosa, ale nie rzucił kolejnego ostrzeżenia, bo nie był na tyle głupi, żeby nie zauważyć, że Percival zwyczajnie... nie zawsze się domyśla co by wypadało powiedzieć. Nie żeby go obwiniał, nie po tym co przeszedł, sam też nie należał do najbardziej subtelnych, ale potrzebował dużo cierpliwości, znacznie więcej niż przy Celine i jej nastoletnich pomysłach, żeby się facetowi nie odgryźć. Wydawał się przecież poczciwy, a może chciał sprawiać takie wrażenie.
- Żaden prawdziwy mężczyzna nie bije kobiet - podsumował ze skinieniem głowy, bo pod tym względem Percy'emu udało się trafić w jego własne przekonania. Wśród silnych wojowniczek i rebeliantek czuł się czasem nieco staroświecki, ale trwała wojna, czasy nie były normalne. Jego rodzice po prostu dobrze go wychowali. Przynajmniej matka i starsza siostra; w szacunku do kobiet, ale też z właściwą mężczyźnie troską.
Wcale się nie zmartwił tym, że Percy tak podkreślił płeć. Nie obawiał się go aż tak, a przynajmniej męska duma nie pozwoliła mu uznać inaczej, poza tym dopóki bezpieczna była w jego domu Celine, dopóty był zupełnie spokojny. Zagrożenie dla niego nie było tak istotne.
Rozłożył niechętnie ręce, bo nie był w stanie załatwić różdżki od tak, nie funkcjonowały już duże sklepy, najbezpieczniejszą drogą na różdżkę, która nie okazałaby się sprzedawanym czasem przez oszustów chłamem, byłoby skonsultowanie się z Ollivanderami. Albo odkupienie użwanej. Używana nigdy nie będzie tak dobra jak nowa i związana z konkretnym czarodziejem, ale trochę powątpiewał w to, czy przy obecnych cenach Percy'ego byłoby stać na nówkę. Odnotował w pamięci, by porozmawiać o tym z lordem Elroyem, swoim pracodawcą; jemu do różdżkarzy na pewno będzie bliżej.
- Wybacz, pewnie po prostu powtórzyłeś to imię... jest dość popularne. Nie tak jak Elric. Percych też znam tylko dwóch - Uśmiechnął się pokątnie i walnął Percy'ego lekko łokciem, nie na tyle mocno, by wzbudzić w nim jakikolwiek niepokój; a przynajmniej miał taką nadzieję. Mimo całego horroru, który przeszedł, Percy był postawnym kawałem chłopa i nie wydawał się Elricowi nawet w jednej czwartej tak kruchy i delikatny jak Celine, gdy zobaczył ją po raz pierwszy po rozłące. - W sumie od dawna planowałem przerobić tę szopę. Nic dziwnego, że wszystko pordzewiało, skoro się rozpada - przyznał niechętnie.
Średnio był przekonany co do tego, czy doktor na pewno uzna Percy'ego za wystarczająco silnego do samotnych wędrówek w nieznane. Nawet jeśli fizycznie się pozbiera, nadal pozostawała kwestia wspomnień; na dobrą sprawę sam nie mógł być przecież pewny, czy ktoś go nie szuka. Ktoś, kto może wcale nie mieć dobrych zamiarów. Nie wyraził jednak swoich obaw na głos - dla niego i dla Celine będzie lepiej, jeśli Percy nie zostanie tu wiele miesięcy, a skoro sam chciał odejść, to przecież nie zamierzał go trzymać. - Nie mówię, że nie jest. Chodzi o wspomnienia. Przecież chcesz je mieć z powrotem, co nie? - Zupełnie się na tym nie znał, na amnezjach i procesach leczenia, na wkładaniu i wyciąganiu wspomnień. Magia umysłu zawsze była dla niego nieco abstrakcyjna, a cierpiąc od dziecka na złowieszcze wizje z zasady unikał wszystkiego co wymagało mieszania w świadomości.
Wcale się nie zarumienił, kiedy Percy mu zarzucił, że nic nie było tu jeszcze zrobione. Mężczyźni się nie rumienią. Był jednak zawstydzony i zażenowany, i może trochę zły, ale do tego nie chciał się przyznać, bo to on zaczął ze złej stopy, a nie Percy.
- Jeszcze do pół roku temu mieszkałem tu sam... - odburknął, jakby to stanowiło jakiekolwiek wyjaśnienie, a potem poklepał się po udach i wstał. Podziękowania skwitował skinieniem głowy, nie umiał ich przyjmować. Ale zaoferował dłoń do mocnego uścisku, gdy mężczyzna stwierdził, że się, cóż, kumplują. Mogło tak się stać. - Whisky? - mruknął z zastanowieniem. Szczerze w to wątpił. Nie żeby jakoś bardzo uważnie przyglądał się alkoholom w głębinach szafek w kuchni, bo bardzo rzadko zdarzało mu się pijać w domu. Z zasady unikał alkoholu, jeśli nie miał akurat okazji albo dobrego towarzystwa. - Whisky pewnie nie, ale jestem prawie pewien, że zostało trochę portera. Chodź, jeśli będziemy pić, to w domu. Jest obrzydliwie gorąco. - A potem, w ramach pojednania, dodał jeszcze: - Opowiedzieć ci o smokach? - Musiał jeszcze sprawdzić co u Celine. Czy gigant w rzeczywistości zrobił na niej dobre wrażenie i czy naprawdę się go nie obawiała. No i, poza tym, nie wątpił, że w kuchni piecze się coś dobrego - a Percy'emu należało się zjeść porządnie przy rodzinnym stole.

/zt <3
[bylobrzydkobedzieladnie]



This is my
home
and you can't
frighten me
Elric Lovegood
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Jasnowidz
all of them dreams
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9649-elric-lovegood https://www.morsmordre.net/t9725-vincent#295249 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f393-somerset-dolina-godryka-dom-na-rozdrozu https://www.morsmordre.net/t9724-skrytka-bankowa-nr-2210#295204 https://www.morsmordre.net/t9723-elric-lovegood#295203
Re: Szopa [odnośnik]13.07.23 10:41
A więc znaleźli nic porozumienia, kruchą, ale dobre i to - obydwaj nie bili kobiet. Percy rozluźnił się już nieco bardziej, spoglądając z uwagą na Elrica, również coraz bardziej swobodnego. I dobrze, dość miał w swoim życiu napięcia, nie potrzebował niepokoju generowanego jeszcze przez jednego ze swych dobroczyńców, który wiele ryzykując uratował mu życie. Nawet jeśli miał dziwne imię. - Celine mówi o tobie, jakbyś był babą. Ellie czy coś - poinformował Lovegood lojalnie, lekko rozbawiony, uznając to za doskonały komentarz do debaty o imionach. Steve, Percy, Ben, w międzyczasie pomiędzy koszmarami a jawą wykwitło też Harry: mógł mieć wiele personaliów, lecz nie zamierzał ślepo podążać za chaotycznymi i sprzecznymi podszeptami, ciągnącymi go w przeciwne strony podejmowania najprostszych decyzji. Skoro postanowił być Percivalem, ufając pierwszemu w miarę sensownemu odruchowi głowy, planował się tego trzymać. Rozpaczliwie potrzebował fundamentu, chociaż jednego, nienaruszalnego faktu, w który mógł wbić pazury i uczepić się go niczym tratwy ratunkowej. Nie miał innej, drugą najistotniejszą rzecz w tożsamości każdego czarodzieja również mu odebrano.
Tęsknił za różdżką. Za poczuciem sprawczości. I za tym, by nikt nie sugerował mu odwiedzin doktorka od głowy. - Wezmę kilka eliksirów i wszystko będzie dobrze. Od czegoś uzdrowiciele i alchemicy są, co nie? - odpowiedział hardo i naiwnie jednocześnie, wierząc, że każdy uraz da się przecież uleczyć przy pomocy magicznych mikstur lub odpowiednich inkantacji, nawet jeśli wymagało to trochę cierpliwości. Nie był w stanie pogodzić się z tym, że droga do odzyskania pamięci może okazać się znacznie trudniejsza od powrotu do pełni sił fizycznych i - kto wie - nigdy nie zakończyć się pełnym sukcesem. Wolał się nie zamartwiać, i tak pobolewała go głowa, a nerwowe wejście Elrica do szopy jeszcze kołatało mu w krótkotrwałej pamięci na tyle głośno, by nie usłyszał w wypowiedziach dotyczących stanu obejścia jakiegokolwiek wstydu. Nie oceniał Lovegooda, nie uważał, że jest parszywym panem domu, który pozwala narzędziom rdzewieć, rynnom się zapychać a drewnianej podłodze werandy rozwarstwiać. Dla Percivala to nawet lepiej, miał się czym zająć, na czym skupić, odciągając myśli od swej niewesołej sytuacji. Whisky albo porter także mogły mu w tym pomóc. Uśmiechnął się lekko i jeszcze raz klepnął Elrica po plecach.
- Możesz. I o sobie i o Celine - potwierdził, ludzie lubili mówić o sobie, a Percy naprawdę chciał poznać tych, którzy uratowali mu życie. Przeciągnął się i ruszył za Elriciem w stronę domu, ignorując nasilający się ból w skroniach.

| zt <3


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Szopa - Page 3 Frank-castle-punisher
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Szopa
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach