Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]10.09.15 16:18
First topic message reminder :

Salon

Najbardziej przytulne pomieszczenie w całym mieszkaniu z dużą, wygodną sofą, kominkiem, leżanką, pełne książek leżących tu i ówdzie. Do pokoju wpada dużo dziennego światła przez wysokie okna; oczywiście, o ile nie są opuszczone rolety. Pod ścianą znajduje się gramofon i regał wypełniony winylami - dominuje wśród nich muzyka jazzowa.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Salon [odnośnik]18.09.15 23:14
Nawet nie próbował komentować słów Allison - dopiero wtedy by ją zabolało. Teraz niepokoi się o jego zdrowie? Po sześciu latach milczenia? Dopiero kiedy go zobaczyła, przypomniała sobie o jego istnieniu? A może tylko udaje taką troskliwą i niewinną? Zawsze ją za taką miał, ale przecież tak dobra osoba, by go w ten sposób nie potraktowała, prawda? A teraz po prostu się nad nim znęca dla przyjemności. Ale nie, już się na nią uodpornił, stał się gruboskórny, mogła próbować grać na jego emocjach do woli - zupełnie bezskutecznie.
Obrzucił Elizabeth ponurym spojrzeniem, ale zatrzymał złośliwe słowa, które z taką łatwością obecnie cisnęły mu się na usta, dla siebie. Cały czas musiał się powstrzymywać, panować nad sobą, a złość z każdą chwilą rosła w nim coraz bardziej. Miał świadomość, że nie wynikała ona tylko z napiętych relacji między nim a Allison... i pewnie dlatego wciąż starał się zachować nad sobą kontrolę. Tylko ile jeszcze da radę?
- Wybacz - mruknął bez większych emocji, po czym podszedł do Elizabeth, by przejąć butelkę z winem i podolewać alkoholu najpierw im (na Allison znów prawie nie patrzył, a już na pewno nie w oczy), a później sobie - grzeczność od jakiegoś czasu nie jest moją mocną stroną - zakończył łapiąc kontakt wzrokowy z panną Fawley. Niech wie, że długo tu nie wytrzyma, bo to po prostu skończyłoby się źle - delikatnie mówiąc. Wypije wino i wyjdzie, a one niech sobie rozmawiają o (nie)ślubach, czy o czym tam chcą.
Odstawił butelczynę i przysiadłszy na podłokietniku sofy, upił trochę ze swego kieliszka.
- Ostatnio mamy istne egipskie upały - westchnął nagle jak gdyby nigdy nic. Cóż, chyba wszyscy obecni się zgodzą, że należało zmienić temat tej ich jakże emocjonującej rozmowy, a czyż istniał lepszy od pogodowego? I nie, zupełnym przypadkiem użył takiego, a nie innego określenia.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Salon [odnośnik]19.09.15 17:54
Atmosfera staje się coraz to cięższa; gdyby można było się od niej udusić, już dawno padlibyśmy trupem. Nigdy nie myślałam o salonie Elizabeth jako o miejscu własnego końca, lecz to zdaje się całkiem realne, jeśli tylko… natychmiast go nie opuszczę. To jedyne dobre rozwiązanie, które powinno być wykonane zaraz po przyjściu… Bierne pozwolenie na zaciągnięcie się tutaj i udawanie, że wszystko jest w porządku, to czyste szaleństwo. Te gierki może pozostawimy na zgromadzenia publiczne, jeśli przewrotny los skarze nas na wspólne przebywanie? Mieszkanie Elizabeth nie zalicza się do takich miejsc, jeszcze chwila, może dwie, a ten salon już na zawsze będzie się kojarzyć z tym uczuciem… Ścisku w okolicach przepony i utrudnionego oddechu, który rozpaczliwie staram się zamaskować. Może kiedyś, za jakieś kilka lat, będziemy mogli funkcjonować obok siebie, czasami zwracając na siebie uwagę, lecz to jeszcze nie teraz… Tutaj potrzeba zapomnienia, chwili czasu, by rany mogły się zasklepić, tym razem na stałe. Nie twierdzę, że potrafię o tobie zapomnieć, nawet sześcioletnia rozłąka nie usunęła cię z moich myśli i serca... Lecz coś musimy zrobić. Ten plan wydaje się łatwy, lecz to tylko i wyłącznie puste słowa, nad którymi, gdy tylko zamieniają się w czyny, z łatwością tracę panowanie. Gdy jesteś blisko, jestem gotowa poświęcić wszystko, byle tylko na powrót zbliżyć się do ciebie. I już nie ważny jest ten głos, który szepcze: rusz rozumem, gumochłonie, choć ten jeden raz - to przecież niemożliwe.
- Angielska pogoda bywa nieobliczalna – odzywam się ze zwykłej uprzejmości, czując, że odpadam z tej gry, prowadzonej w tym całkiem przyjemnym salonie, już na przedbiegach. Unikasz kontaktu wzrokowego ze mną, więc i ja przenoszę spojrzenie na małą biblioteczkę, którą Elizabeth wypełniła różnymi tytułami książek. Może kiedyś twoje raniące słowa, a nawet i sama obecność nie będzie robić na mnie większego wrażenia, nie pozostawi ani jednego zadrapania na mym kruchym sercu. Lecz… To za lat kilka. Teraz nie mogę znieść tego dłużej. Rzeczywistość uderza mnie w twarz niczym siarczysty policzek – Alexander kłamał... I już wiem, że to wino okazało się błędem – nieprzyjemny ścisk w żołądku, rozbiegane, przerażone spojrzenie, dłonie, z którymi nagle nie mam co począć. Co jeśli nie wyplączę się z tej sieci stworzonej przez Samaela? Co jeśli, już za kilka miesięcy, sukienka w okolicy podbrzusza zaokrągli się łagodnie, wystawiając rachunek na dni pozostałe? A nocą przyjdą sny, w których będziesz mnie nawiedzać z tym swoim pełnym odrazy spojrzeniem, może nawet będziesz oglądać się za innymi. Czy nie wiesz, że potrzebuję cię? Niech mądra Rowena pozwoli ci zrozumieć to, że nie potrafię obejść się bez ciebie… Naprawdę nie dostrzegasz tego? Tylko ty za pomocą zwykłego ujęcia mojej dłoni, jesteś w stanie odsunąć cały strach i niepewność. Na pewno znalazłbyś na wszystko rozwiązania doskonałe, wybacz, że dopiero teraz to dostrzegam. Odrobina wybaczenia i jeszcze kilka szczypt wsparcia, taki przepis miałby szansę na uratowanie mojego życia, które straciło cały kolor.
- Musisz mi wybaczyć, Elizabeth – wstaję, mój głos jest straszliwie oficjalny, lecz proszę nie zwracaj na to uwagi. To wcale nie dlatego, że słowa tylko za pomocą jakiegoś magicznego sposobu są w stanie opuścić moje struny głosowe. - Powinnam odwiedzić Sorena, a dzień się chyli już ku końcowi – zwracam się do ciebie, ze sztucznym, pełnym nerwowego napięcia uśmiechem, sercem walącym w piersi, wciąż niespokojnym oddechem. To kłamstwo, nie chcę się widzieć ze swoim bratem, przysporzę mu tylko zmartwień, a on w całej swojej bliźniaczej dobroci jest w stanie zrobić wiele głupstw. Zostanę sama na londyńskich ulicach, bo pora zbyt wczesna na powrót do znienawidzonego domu, gdzie będzie czekać na mnie kochana matka z pełnym wesołości spojrzeniem na widok mojego bólu, którego przecież zamaskować nie potrafię. Opustoszałe deptaki wydają się najlepszym rozwiązaniem. Nie martw się, Lizzy, po prostu zniknę z waszego grona, byście mogli odsapnąć z ulgą, żegnając wraz ze mną napiętą atmosferę - jedyne co po mnie pozostanie to nuta jabłkowych perfum.Na zbyt krótką chwilę zahaczam wzrokiem o sylwetkę Croucha. Nie mogę się powstrzymać, by tego nie zrobić, by nie poświęcić zdawkowych sekund na obserwację refleksów światła tańczących w jego włosach. By podczas tego cichego pożegnania – tym razem wewnątrz siebie – zatroszczyć się o stan jego zdrowia. Być może to ostatni raz, gdy się widzimy. Choć znając przewrotny los, to aż nazbyt infantylne myślenie.

| zt dla Allki.


I sit alone in this winter clarity which clouds my mind
alone in the wind and the rain you left me
it's getting dark darling, too dark to see

Allison Avery
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 ZytGOv9s
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t653-allison-avery https://www.morsmordre.net/t814-poczta-allison https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f98-shropshire-ludlow-dwor-averych https://www.morsmordre.net/t1885-allison-avery#25620
Re: Salon [odnośnik]20.09.15 18:45
Nie wyobrażała sobie, że pierwsze spotkanie ich trójki po powrocie odbędzie się tak szybko. Do dzisiejszego dnia posiadała jeszcze tę naiwną, dziecięcą nadzieję, że nigdy do niego nie dojdzie. Jednak im bardziej tego nie chciała, tym częściej o tym myślała i zwiększała szanse, że jednak przyjdzie im zaznać ponownej przyjemności ze przebywania razem. Teraz mogła jednoznacznie stwierdzić, że jej obawy były słuszne- nadal nie pogodzili się z przeszłością przez co na razie ciężko im będzie znaleźć wspólny język w przyszłości. Chyba, że będą rozmawiać o pogodzie- najbardziej neutralnym z neutralnych tematów, który nigdy nie spowoduje kłótni a pogodzi wszystkich. Nie włączyła się do tej pogodnej pogawędki na temat warunków atmosferycznych jej rodzimego kraju skupiając się na alkoholu i gościach. Kiwnęła tylko głową, gdy dolał jej wina, które nadzwyczaj dobrze pasowało do jej i najprawdopodobniej ich nastroju. Kiedy byli w Hogwarcie podobne ciszę jak obecna zdarzały się dosyć rzadko i zawsze były komfortowe i oparte na znajomości drugiej osoby. Ta która gościła wśród nich teraz była jak niemy krzyk, który próbuje się wydostać z ich ciał. Nie lubiła takich sytuacji, ale nie potrafiła wyzbyć się uczucia satysfakcji- przewidziała to i poinformowała o tym ich obu, że tak to się skończy. Może to dlatego, że tak bardzo tego nie chcieli, a zarazem robili wszystko aby się to zdarzyło? Skupiła swój wzrok na Ally- zaskakująco bezbronnej, niewinnej Ally, która wyglądała jak przerażone zwierzę zamknięte w klatce. Nigdy wcześniej jej przyjaciółkę nie było tak łatwo odczytać jak i zranić, wydawała się jeszcze młodsza niż była w rzeczywistości. Miała ochotę, aby ścisnąć jej dłoń, ale Avery sama musi sobie poradzić z własnymi reakcjami.
- Oczywiście. – Nie zatrzymuję jej, tak będzie najlepiej dla nich wszystkich. Sylvain mógł jeszcze nie raz użyć swego ostrego języka, gdy powinien milczeć, a ona nie wydaje się gotowa, aby tego doświadczyć. – Pamiętaj, że masz we mnie sojusznika. Zawsze miałaś. – przypomina jej, gdy ta kroczy już w kierunku wyjścia. I w taki sposób zostają sami, a ona ma przeczucie, że Crouch też za długo nie będzie chciał tu zostać. Wzdycha ciężko i dopija swój alkohol, ale na razie nie ma zamiaru pić więcej. Nawet nie jest pewna czy jest gotowa na jakąkolwiek konwersacje z nim. W końcu przenosi swój wzrok na niego i nie wie co ma powiedzieć.
- Naprawdę wyglądasz źle. Jesteś pewny, że nic Ci nie dolega? – zapytała w końcu, ale jest pewna, że nie odpowie jej treściwie. Nie ma zamiaru z nim rozmawiać o tym co tu zaszło, bo on sam sobie zdaje sprawę, że to wszystko potoczyło się nie tak jak powinno.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]20.09.15 21:09
Allison dłużej nie zniosła tej sytuacji i Sylvain wcale jej się nie dziwił. Za chwilę sam miał stamtąd zwiać byle dalej... ona jednak go uprzedziła. Zignorował ją niemal zupełnie, nie obdarzywszy jej osoby ani jednym spojrzeniem. Mruknął jedynie jakąś nic nieznaczącą formułkę na pożegnanie i... i dopiero kiedy się odwróciła odprowadził ją wzrokiem do wyjścia. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z jego twarzy zniknęła zaciętość i pogarda, odsłaniając dosłownie na moment tak bardzo ludzki smutek i tęsknotę. Kiedy jednak ponownie spojrzał na Elizabeth, wyglądał po prostu na koszmarnie zmęczonego... i tak też się czuł - wycieńczony wysiłkiem, jaki musiał włożyć w to ich nieszczęsne spotkanie. Niemal momentalnie odłożył swój kieliszek z winem - wcale nie miał ochoty już pić i zsunął się z podłokietnika na siedzisko kanapy, rozwalając na nim niezbyt elegancko. Czuł, jakby właśnie uleciało z niego cały czas wstrzymywane powietrze.
- Jestem pewny, że mi dolega - poprawił ją nieprzyjemnym, trochę zbyt szorstkim tonem. Czy te baby się dziś uwzięły na temat jego zdrowia?
-...śmiertelna bladość... od dziecka - zauważył jakże odkrywczo. Toż to nie była żadna tajemnica, że od zawsze na to chorował. W Hogwarcie musiał regularnie przyjmować eliksiry na to cholerstwo. Fakt, że nie tylko przez tą chorobę wyglądał obecnie tak źle... ale przecież nikt nie musiał o tym wiedzieć, prawda?
- Spotkałem ją wczoraj - mruknął ponuro po chwili ciszy. - Myślałem, że dziś zostanie mi to oszczędzone - znów zamilkł.
Wbrew pozorom wcale się donikąd jeszcze nie wybierał. Ba, najchętniej znów by się położył na tej jej cholernej kanapie i umarł. No, a przynajmniej udał, że umiera. Nie sądził, że po wszystkim będzie aż tak padnięty... ale to pewnie rzeczywiście efekt bladości. Już dawno nie brał żadnego z tych przeklętych eliksirów.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Salon [odnośnik]22.09.15 18:46
Gdy zostali sami przez chwilę milczała. Cisza, która wypełniła pomieszczenie należała jednak do tych przyjemnych, które pozwalają wziąć głębszy oddech, wypocząć i dalej ruszyć do biegu z przeszkodami jakim było życie. Napięcia jakie wywoływała Ally z Sylvainem odeszło wraz z nią, ale nadal miała przed oczami jej obraz. Będzie musiała do niej napisać i nie będzie patrzeć na jej chęci tylko się z nią spotka. Teraz jednak to Crouch leżał na jej kanapie i wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. To zadziwiające, ale  wydawał się jeszcze bardziej zmęczony i chorowity niż gdy widzieli się ostatnim razem.
- Jakoś nie pamiętam, abyś od dziecka wyglądał tak źle. Wtedy na pewno nie utrzymywałabym z tobą kontaktu. – przyznała całkowicie szczerze, bo bardzo dobrze pamiętała jakim była dzieckiem. Zresztą, wyglądał teraz na słabego a to nigdy nie zachęca to tworzenia zażyłych relacji- w końcu podstawą jest przetrwanie, a taka jednostka może mieć z tym problemy. Przeczuwała, że za tym coś stoi- jeszcze jakaś inna choroba. Może zaraził się czymś na Nokturnie i teraz ją zaraża? Popatrzyła na niego podejrzliwie, nie, na pewno nie zrobiłby jej czegoś takiego. Nie wiadomo jakie zarazy tam występują, ale była pewna, że nie chciałaby na żadną zachorować.
- Domyślam się, że spotkanie nie przebiegło najlepiej. – stwierdziła, gdy przerwał on ciszę. Czy może właśnie to spotkanie wymusiła na nich przybycie tutaj? To wydawało się prawdopodobne, szczególnie, że Ally była na nią zła. – Co jej powiedziałeś? – zapytała zmartwionym tonem. To mu zapewne wymsknęło się coś co nie powinno, ale nie mogła go o to obwiniać. To że niektóre rzeczy wyszły na jaw to tylko skutek przypadku, który był zdecydowanie wymierzony przeciwko niej. Gdyby się nie spotkali, mogłaby dalej pławić się w swoim zadowoleniu, a tak wszystko runęło jak domek z kart. Los był niesprawiedliwy, że też do tego musiało dojść.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]22.09.15 21:56
Tak, zdecydowanie obie się uwzięły z tym, że Elizabeth wciąż wierciła mu dziurę w brzuchu. Domyślał się jak wygląda - czuł się równie koszmarnie i nie potrzebował rzeszy kobiet, które by mu o tym notorycznie przypominały. Widać jednak one miały na ten temat inne zdanie... co ani trochę nie poprawiało mu nastroju, wręcz przeciwnie.
- Wtedy byłem milszy - mruknął w odpowiedzi na to jej nieutrzymywanie z nim kontaktu, gdyby w przeszłości wyglądał równie źle. Ech, arystokracja, tylko by na wygląd patrzyli.
- Czasami mi się zaostrza stan chorobowy, jasne? Nie zdarza się to za często, ale tak bywa i przechodzi po eliksirach, nie masz się o co martwić - wytłumaczył jej trochę opryskliwie, ale tracił cierpliwość. Nie znosił tego tematu i Elizabeth powinna wiedzieć, że wchodzi na cienki lód. Tym bardziej, że jego samopoczucia wcale nie poprawiał stres związany z powrotem Allison - każde spotkanie z nią kosztowało go stanowczo zbyt dużo wysiłku.
Nie skomentował jej stwierdzenia, bo i komentować nie było czego - jak zwykle odgadła wszystko bezbłędnie. Milczał kolejną chwilę nim zdobył się na odpowiedź.
- Nic miłego - mruknął ponuro zapadając się głębiej w kanapę. Jeszcze trochę, a całkiem się w nią wtopi.
- Potraktowałem ją jak ostatni, pieprzony dupek - dodał dopiero po chwili. Jasne, trochę się Allison należało po tym, co zrobiła... ale generalnie liczył na to, że po tym już ostatecznie go skreśli, że przestaną się o siebie martwić i w końcu zaczną żyć jak powinni to zrobić już dawno temu. Że nie będzie już pytań o to dlaczego wygląda tak fatalnie, że nie będzie czuł na sobie tego jej wzroku, od którego tak żałośnie zaczynał się łamać.
Nie dał dojść Allie do głosu, nie dał jej się wytłumaczyć ani przeprosić. Pierwszy raz w życiu nie wysłuchał tego, co ma do powiedzenia i... nie czuł się z tym wcale dobrze. Choć powinien, prawda? Nie chciał jej przecież dawać złudnej nadziei na cokolwiek: wszystko skończone raz na zawsze.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Salon [odnośnik]24.09.15 14:24
Może gdyby się w końcu zajął swoją osobą właściwie, to nie musiałaby cały czas mu wypominać jak źle wygląda. Póki jednak tego nie zrobi będzie musiał znosić nieprzychylne komentarze, natrętne pytania i zbyt uporczywy wzrok. Nie robiła mu tego na złość, ale dlatego, że się o niego martwiła. Żył on jednak po swojemu, choć sposób jaki to robił nie popierała, i mimo chęci nie mogła mu dyktować jak ma przeżyć te lata jakie mu zostaną dane.
- Albo zabawniejszy.- stwierdziła po usłyszeniu jego słów. Wyraźnie nie chciał na ten temat rozmawiać, ale jego zdrowie akurat powinno być tematem ich dyskusji, skoro ciągle się pogarszało. Nie obchodziło ją co robi na tym Nokturnie, dlaczego na nim wylądował i jak sobie radzi- zapewne nigdy nie odnajdzie odpowiedzi na te pytania. Ale na jej oczach marniał i nie mogła dać cichego przyzwolenia, po prostu odwracając wzrok.
- Masz zapas eliksirów? I chce po prostu wiedzieć kiedy mam się szykować na pogrzeb, wydaję się, że może nadejść nadspodziewanie szybko. – bąknęła patrząc na niego nieprzychylnie. Nie powinna zaczynać tego tematu, bo mała księżniczka zaraz się obrazi? A może ją coś zaboli? Jak widać to kolejny temat zakazany, niech cierpi samotnie. Nie poruszy więcej tego tematu, a przynajmniej się postara, ale wiedziała, że może jej to nie wyjść.
- Nie powiem, że jestem zaskoczona, ale miałam nadzieję, że przynajmniej ze względu na waszą przeszłość się powstrzymasz. – powiedziała spokojnie opierając się wygodnie o kanapę. Gdyby spotkanie przebiegło inaczej nie spotkaliby się tu dzisiaj, a ona teraz by spała. Nawet się cieszyła, że nie była świadkiem tego spotkania, w pewnym sensie byłoby one również bolesne dla niej. Nie mogła nie zauważyć, że gdyby nie problemy jej przyjaciół miałaby o wiele spokojniejsze życie, pozbawione niewiadomo jakich dramatów. Oczywiście, miała jeszcze swoją rodzinkę, a w tym tą żmiję jako macochę, ale w ciągu dnia jakoś o tym wszystkim zapominała. – Będziesz chciał się jeszcze z nią spotkać? – zapytała, aby się upewnić, bo nie wyobrażała sobie, aby chciał.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]24.09.15 15:38
Nie wszystko zależało od nich: od Sylvaina, Elizabeth czy kogokolwiek innego. Czasami pewne rzeczy się po prostu działy, niezależnie od ich chęci czy starań, by jednak tak nie było. Na swoje zdrowie i samopoczucie miał naprawdę niewielki wpływ, czy jej się to podobało czy nie, i sam zdążył już to pojąć i z tym żyć. Tak po prostu było, że czasami choroba atakowała go bardziej niż zwykle, że co miesiąc wyglądał jak chodząca śmierć... nie trzeba było mu o tym przypominać, bo i bez tego czuł się koszmarnie. Troska Elizabeth też wcale mu nie pomagała, ani jej uporczywy wzrok, ani natrętne pytania. Zresztą obecnie miał gorsze problemy niż swoją słabowitość, naprawdę.
- Nie szykuj się - odwarknął oschle - jeszcze nie zdecydowałem czy cię nań zaproszę.
Zapasu eliksirów nawet nie skomentował. Nie jej sprawa czy ma zapas i kiedy ostatnio był w szpitalu, nie powinna się tym interesować, bo Sylvain nie zamierzał jej się zwierzać z tego typu spraw.
- Nie powstrzymywałem się ze względu na naszą przyszłość - poprawił ją niewesoło. - Lepiej, żebyśmy zakończyli ten rozdział szybko i sprawnie tym bardziej, że zadawanie się ze mną nie przyniesie jej nic dobrego - wyjaśnił, choć chyba akurat jej nie musiał tego tłumaczyć. Wbrew pozorom wcale nie chciał Allison zaszkodzić, a co by było, gdyby ktoś niepowołany zobaczył ją ze swoim byłym i to do tego wydziedziczonym, tym bardziej, że...
-...powinna się zająć swoim ślubem - podsumował.
Naprawdę, Elizabeth? Naprawdę zadałaś to pytanie? Sylvain spojrzał na nią, jakby postradała zmysły, ale znów był tak dobry, żeby powstrzymać się przed pełnymi kpiny słowami... a nie, jednak nie.
- Wiem, że nie masz o mnie najlepszego zdania, ale nie jestem jeszcze aż tak sadystycznym dupkiem. Naprawdę nie sprawia mi przyjemności mieszanie jej z błotem - odparł z lekkim... wyrzutem? Tak, to chyba było to.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Salon [odnośnik]26.09.15 21:30
Akurat śmierć była jedną z pewnych rzeczy w ich życiu. Jak bardzo by się starali i tak czeka ich tylko śmierć. Trzeba było być z tym pogodzonym, ale zarazem oczekiwanie na śmierć był błędem, bo można było wtedy zapomnieć jak żyć. Dano im tak mało czasu, że powinni z niego korzystać każdego dnia. Czasami zastanawiała się jak to by było nie oddychać albo co gorsze nie myśleć. Ta wizja nieustannie powodowała u niej strach, ale gdyby się tym przejmowała nie byłaby Aurorem, bo w tym zawodzie bardzo łatwo o śmierć.
- Myślę, że nie będziesz mieć dużego wpływu na listę gości. Tak naprawdę to wtedy już w ogóle będziesz mało znaczyć. – oznajmiła z lekkością jakby rozmawiali o pogodzie. Nawet nie była pewna jak wyglądałby jego pogrzeb, może musiałaby go zorganizować? Rodzina jego się chyba by się tego nie podjęła, a wolała nie zostawiać tego w rękach ludzi Nokturna. To byłoby jednak coś nowego- nigdy nie organizowała pogrzebu. Nie zdecydowała się jednak na zapytanie go o tą kwestie, bo wolała zbytnio go nie denerwować. Ostatnio bardzo łatwo jej to wychodziło, ale była zbyt zmęczona, aby odbierać jego negatywne emocje.
- Myślisz, że takim zachowaniem odepchnąłeś ją od siebie? Będzie teraz o tobie myśleć i zastanawiać się czy to jej wina jak skończyłeś. Wyrzuty sumienie, jakie by bezsensu nie były, nie pozwolą jej o tym zapomnieć. – wytknęła mu, choć wiedziała, że ma swoje racje. Allison nie będzie mieć nadziei na pozytywne relacje z nim, ale nie zapomni o nim. Było to jednak łatwiejsze dla niego i to też miało swoje znaczenie dla niej. Nie chciała, aby którykolwiek z nich cierpiał, ale na to było za późno. Niech tylko się pozbierają i dalej walczą, bo jak się poddadzą to czeka ich tylko pozorna egzystencja.
- Tak, powinna.- zgodziła się nim, wiedząc, że ciężko będzie go uniknąć. Nawet jeśli Ally jeszcze wierzy, to Elizabeth nie miała złudzeń. Przyczyną tego wszystkiego był brat jej przyjaciółki i to on stał na przeszkodzie w jej planach.
- Mam o tobie lepsze zdanie niż o większości ludzi jakich znam. – powiedziała szczerze, dobrze wiedział jak ten świat wypełniony jest zepsuciem. – To dobrze, chciałam się tylko upewnić. Czasami do ludzkich głów wpadają głupie pomysły i dobrze, że z tobą jest inaczej. – dodała nie przejmując się jego tonem.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]27.09.15 0:32
Jeszcze tego by brakowało, żeby to właśnie Elizabeth organizowała jego pogrzeb. Niechby tylko spróbowała, to przyszedłby do niej w postaci ducha i straszył. Zresztą... po co mu pogrzeb? Pewnie Kobalt go zje i tak to się skończy. I co tu do organizowania? Wsadzenie resztek jego ciała do drewnianego pojemnika, machnięcie różdżki i wpakowanie go do ziemi, ot, i cała filozofia.
- Zapiszę w testamencie, żeby cię nie wpuścili na pogrzeb - odparł jej jak gdyby nigdy nic, zupełnie poważnie, choć raczej na poważnie tego nie mówił. I co? Kto wtedy będzie mało znaczyć, panno Fawley?
- Niech sobie myśli co chce - mruknął wzruszając ramionami. - Jak inaczej miałbym to rozegrać, hm? Wystroić się jak arystokrata i opowiadać o moim ślubie? Albo w ogóle o żonie i dzieciach? Oczywiście mógłbym, wtedy oszczędziłbym jej wyrzutów sumienia, ale prędzej czy później i tak by się o wszystkim dowiedziała. Zresztą... odrobina wyrzutów sumienia naprawdę jej nie zaszkodzi - ostatnie dodał z przekąsem lekko marszcząc nos. Allison sama sobie była winna, dlaczego miałby ją oszczędzać, skoro ona nie raczyła dać mu choćby cienia wyjaśnień?
Westchnął cicho, po czym w końcu zebrał się w sobie i podniósł z kanapy Ellie.
- Moje pomysły są co najwyżej szalone - odparł i chyba miało ją to uspokoić. Za to uśmiechnął się lekko, co było sporą odmianą od kiedy pojawił się w jej progach.
- Chyba oboje mamy na dziś dość, co? - rzucił. Jeszcze chwilę postał w miejscu, nim odwrócił się i wyszedł. Ot, pożegnanie bardzo w jego stylu.

[zt]
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Salon [odnośnik]21.12.15 15:33
Z polecenia stoisz pod drzwiami w kamienicy przy Baker Street. Te wszystkie magiczne miejscówki są tak zabawnie blisko siebie rozsiane po Londynie. A może tak ci się tylko wydaje, bo podróżujesz komunikacją pędzącą bez opamiętania. Lubisz mugolskie środki, są tak wybrudzone, takie pełne obcych ludzi. Którzy nie patrzą na ciebie, nie są zainteresowani. Jesteś dla nich tak samo nieciekawa jak pan z urzędu, jak pani bibliotekarka. A w świecie czarodziejów? Każdy każdego chce znać. Ulicznicy zagadują, w barze trudno jest zostać tak na prawdę samotnikiem. Mugole nie mają problemów z samotnością, ba, oni się boją kogokolwiek urazić soim jestestwem. Lubisz ich, tę ich prostotę, prawda? Nie jesteś ani trochę skupiona na ich twarzach, wyłączasz się. Wiesz dobrze na którym przystanku powinnaś wysiąść, przymykasz oczy, a kiedy je otwierasz, wtem przed tobą pojawia się napis B a k e r Street. Więc to już tutaj. Numerujący zaznaczyli dobrze cyfry, których szukałaś, bo chociaż mnóstwo ludzi gromadzi się przed wejściem, zauważyłaś je od razu.
Z polecenia znów przed drzwiami czarodziejskiej society. Dziś nie jako malarka, dziś głównie jako pani jasnowidz. Ogladasz się na schodach, lecz kot, który śledził cie pół drogi, chyba nie znalazł twego śladu. Byłoby lepiej, gdyby wysłali za tobą psa. Ktoś otwiera, ktoś wprowadza cię do salonu. Nie masz ze sobą zbyt dużej ilości bagażu, tylko małą torebkę z koralikami, którą przewiesiłaś przez ramię i nie zamierzasz się jej pozbywać.
- Przyszłam z polecenia Madame Prewett - przypominasz panience, która przyszła cię powitać. Jesteście na pierwszy rzut oka podobne. Wasze sylwetki tak korespondują, że gdybyście wymieniły się ubraniami, może ty raz w życiu wyglądałabyś schludnie, ona zaś mogłaby sprawdzić jak czuje się w tak nietypowej sukni. - Bardzo mi imponuje, że przedstawicielka tak wspaniałego rodu, chciała się dowiedzieć co ją czeka, odemnie - kilka miłych słów rzeczywiście nie zaszkodzi, ale to, że zaczełaś bez zaproszenia chodzić po obcym domu - to było niegrzeczne! Ty zaś to robisz, a nie czekając na pytanie zamawiasz napój - Poproszę gin z tonikiem Wszak już po śniadaniu.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Salon [odnośnik]22.12.15 19:42

Rzuciła Proroka Codziennego daleko od siebie jakby w ten sposób chcąc zapomnieć o przeczytanych niedawno słowach. Najchętniej pocięłaby tę gazetę na kawałki, ale to co weszło do jej głowy nie zostanie usunięte. Ostatnio biuro aurorów przeżywało gorszy okres, a skutkiem podejmowania złych decyzji była śmierć Zaima. Wiedziała, że jej kolegom nie poszła akcja na Nokturnie (szok, że ktokolwiek się na nią zdecydował jeśli i tak to nic nie pomaga), ale manipulacje tej gazety na temat jakości ich służby nadawały się tylko do wyrzucenia. Nie powinna brać tego do siebie doskonale wiedząc, że prasa przekazuje informacje tak, by wzbudzić sensacje i jeszcze większe obroty. Część treści oczywiście była prawdziwa, ale była na razie zbyt zniesmaczone, by jeszcze raz przeanalizować tekst. Może jej babcia miała rację twierdząc, że powinna odpocząć, ale nie wiedziała jak sesja z jasnowidzem miała jej pomóc. Czy poznanie niepewnej przyszłości, w którą i tak będzie mieć problem, by uwierzyć ułatwi jej jakoś życie? Jednak nigdy nie korzystała z podobnych usług, a w tych pradawnych czarach było coś pierwotnego i nieuchwytnego dla zwykłego czarodzieja. Trzeba było urodzić się z darem jeśli chciało się widzieć przyszłości, choć mogło to być również przekleństwo. Uczęszczała na zajęcia z wróżbiarstwa szybko przekonując się, że żadnego talentu w tej dziedzinie nie ma i wymyślanie różnych obrazków, które podobno tam widziała nigdy jakoś nie przekonało profesor. Postanowiła, więc, że nie ma nic do stracenia i warto spróbować. Nie wiedziała kto ma do niej przyjść, podobno osoba polecona przez Lady Prewett, ale to nie pomagało zidentyfikować jej dzisiejszego gościa. W końcu otwarła drzwi i ujrzała kobietę – zaskakująco przypominającą jej jakiś urywek z przeszłości, lecz nie potrafiła określić który. Ma na sobie ekscentryczne ubrania – czy to dla mody czy dla podkreślenia swoich umiejętności.
- Tak, powiadomiła mnie, że odwiedzi mnie pewna niesamowita osoba. – odpowiada ciągle na nią patrząc. Pierwsze słowo jakie przychodzi jej na myśl to : dziwaczka, ale Elizabeth lubi takich ludzi, więc to nie w jej ubiorze czy w zachowaniu jest problem, ale w dziwnym poczuciu znajomości tej osoby. – Po tak świetniej reklamie nie jest to zadziwiające. Lady Prewett zachwalała sobie Pani umiejętności. – stwierdziła zgodnie z prawdą czując się lekko niekomfortowo słysząc jej słowa. Nie spotkała się z nią jak przedstawicielka rodu, lecz osoba zainteresowana jej umiejętnościami i całkowicie prywatnie. Nie zwykła pić alkoholu od tak wczesnej pory, ale gość nasz pan.
Znalazła Pani tam coś interesującego? – zapytała podając jej szklankę starając się nie wyglądać na zbitą z tropu jej bezpośredniością. Wolałaby, by przerwała oględziny jej mieszkania, lecz zarazem bała się jak może wyglądać wywróżona jej przyszłość. – Chyba nie zdążyłam poznać Pani godności. – zauważyła siadając na sofie i popijając łyka alkoholu.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]23.12.15 0:19
Prywatnie masz do czynienia z córką samego Ministra Magii, z panną Fawley, największą szkolną pięknością i hogwarcką miłością mężczyzny o którym możesz sobie Matyldo pomarzyć, ale obudź się, nim ten sen spodoba ci się za bardzo. Prywatnie masz z kobietą wiele wspólnego. Gust, dziadka, wspomianą sylwetkę. Prywatnie spotykasz się z nią tylko i wyłącznie dzięki ciotce Ignatiusa. Masz do niej prywatną sprawę, masz jej coś do powiedzenia.
Miałaś. Bo kiedy wchodzisz do mieszkania swojej idolki, hogwarckiego niedoścignionego wzoru - wzoru, którego nie podziwiałaś dlatego, że Elisabeth była mądrą dziewczyną. Podziwiałaś ją, bo umiała zrobić to, czego ty nigdy, przenigdy nie umiałaś. Potrafiła zainteresować sobą odpowiednich mężczyzn. Dziesięć lat później, to ty, nie ona, masz nadzieję złamać tuzin serc, bo jedno twoje, o pięć lat za długo krwawiło. Nie, nie jesteś mścicielką, chcesz się dowiedzieć, co i kogo i komu robić. Chcesz się dowiedzieć tylko tyle ile ona sama ci powie. Chyba już nic nie wykrzesasz, a i skoro Elisabeth nie jest z Samuelem, to jej sztuczki może przestały działać. I kiedy wchodzisz do jej mieszkania, nagle uświadamiasz sobie, że ta sprawa nie będzie ograniczała się do Madamme Prewett.
- Mi zaś Madame, nie wspomniała za dużo o Tobie i już wiem dlaczego. Pamiętam, chodziłyśmy razem do Hogwartu. To znaczy, ja byłam rok niżej - tak szybko odkrywasz się? Nie chcesz zabawić się w "ty nie znasz mnie ja nie znam ciebie?" Nie. Z drinkiem w dłoni przesuwasz spojrzeniem po pięknej Elisabeth, licząc, że nauczysz się wyglądać tak jak ona, patrzeć tak jak ona. Ale nim zaczniesz, zadaj sobie pytanie, czy na pewno tego chcesz? - Mathilda, jestem siostrą Józefa - witasz się i zasiadasz naprzeciwko przy stole. Czy pamięta Józefa, który zawrócił w głowie Samuelowi? Swego czasu byli nierozłączni. Gdzieś w ich tle, musiała, albo nie - m o g ł a, majaczyć moja sylwetka. Wiecznie zaczerwienionej i nieumiejącej się odezwać siostry Juzia. Dziś nie przypominam już tamtej osoby. Zmieniłam się diametralnie. - Ale Lady Prewett nie musiała tego ukrywać, bo jak sądzę, nie ma to większego znaczenia. A nawet lepiej, jeżeli pozwolisz mi mówić do siebie po imieniu. Bedziemy mogły pozwolić sobie wtedy na więcej swobody. Powiedz mi, moja droga, czego właściwie oczekujesz? Pojawiły się pytania, wątpliwości ?
Już prawie kończysz swego drinka, widać, jak bardzo chciało ci się pić. Czy to alkohol tak cię zmienił.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Salon [odnośnik]23.12.15 15:49
Nigdy nie ogłaszała wszystkim kim jest jej ojciec. W kręgach arystokracji i tak wszyscy wiedzieli, tak samo jak przyszło jej ojcu skończyć. Nie wiedziała czy jest się czym chwalić- że jej ojciec upadł jako człowiek i nie mógł długo powstać? Że mimo tego, że był wybitnym politykiem przyszło mu z hańbą odejść ze stanowiska? Jednak dla osób nie interesujących się polityką jego zawód mógł robić wrażenie – w końcu doszedł na sam szczyt i miał realną władzę. Jednakże obawiała się, że ludzie będą patrzeć na nią przez pryzmat jego poczynań, tak jak czasami w szkole patrzyli na nią porównując ją do jej rodzeństwa. Może dlatego tak lubiła poznawać nowe osoby, oderwane do tego skamieniałego towarzystwa socjety, które nie widziały w niej przedstawicielki rodu Fawley a Elizabeth. Mimo tego pozostawała dumna ze swoich korzeni i tradycji jaki miał jej rodzina. Może to przez wychowanie jej dziadków, którzy zasypywali ją licznymi anegdotami wplatając do jej światopoglądu szacunek do rodu, miłość do ojczyzny i żal w czasie wspomnień o Imperium Brytyjskim. W szkole, gdy dopiero zaczynała kształtować swój charakter, podejście to świata i opinie ludzi na jej temat starała się, by tylko ona sama siebie reprezentowała.
- Mathilda Wroński. – powiedziała na głos po chwili namysłu i teraz wszystko nabiera sensu. Nie widziała tej dziewczyny, teraz już kobiety, od kiedy ukończyła szkołę. Jak mogła od razu jej nie rozpoznać – była ona niesamowicie charakterystyczna osobą, choć najczęściej znajdującą się w cieniu gdzieś obok swojego brata i Samuela. Zawsze wydawała się być obok Samuela, co Elizabeth zawsze pobłażliwie traktowała jako szkolne zauroczenie. – Powinnam Cię od razu poznać, choć w szkole często widziałam Cię z rumieńcami na twarzy, co dodawało Ci uroku, więc może dlatego miałam z tym problem. A może to po prostu dorosłość w nas uderzyła. – stwierdziła nie mogąc przestać na nią patrzeć. Po raz kolejny przyszło jej zauważyć oznaki mijającego czasu i uderzyło to ją ponownie. Pamiętała jej brata, dziecko, które latało wszędzie z Samuelem i miało wielki talent do Quidditcha. I samą Mathildę też pamiętała tylko obecna wyraźnie różni się od tamtej cichej nastolatki, która była zakochana. – Oczywiście, Mathildo. – zaakcentowała jej imię bawiąc się głoskami i nadal patrząc na nią zaciekawiona. Nie wiedziała, że dziewczyna ma taki dar, ale prawdę mówiąc przecież w ogóle jej nie znała. – Nawet nie jestem tego pewna, to bardzo trudne pytanie. Myślę, że w ten sposób chce zaznać spokoju albo odnaleźć ścieżkę, która będzie przynajmniej odpowiednia. Nie wiem czy możesz mi w tym pomóc, to dosyć ogólny zarys. – przyznała, gdyż nie miała określonego problemu czy czym powinny się dzisiaj zająć.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Salon [odnośnik]02.01.16 18:50
A więc jednak kojarzyła ciebie. Małą Matyldę o dziwnym nazwisku. Kojarzyła. Przede wszystkim jednak rumieńce, co zgasiło wielki zapał w twojej głowie. Miałaś nie oczekiwać nic, więc nie snuj wyobrażeń, pozbądź się ich. Jesteś wyprostowana, poważna, cicho mówisz:
- Takie prawa młodości. Zresztą, w szkole nigdy nie odważyłabym się rozpocząć z Tobą rozmowy. Możesz o tym wiedzieć, badź nie, ale byłaś moją idolką - to wyznanie, powiedziane jak normalna informacja. Elisabeth, była Twoim crushem bo gdybyś mogła, zmieniłabyś w sobie wszystko by być nią. Ale jak wiele musiałabyś poświęcić. Od czarnych włosów, po styl ubierania się, po umiejętności. Musiałabyś zaczać fruwać na miotle, a nie od dziś wiadomo, że nie jesteś wcale w tym mistrzem. Twój brat jest.
A skończyło się czym? Tym, że ani Elisabeth nie jest z Samuelem, ani ty z nim nigdy nie będziesz. Jesteście od siebie najbardziej różne, a nie wybrał żadnej z was. Więc to nie wasza wina, nie twoja, Matyldo, naprawdę.
Jest przecież pierwiastek wspólny w was obu, ten który najmocniej zaświadczy o przeznaczeniu. Macie obie krwi Fawleyów, Elisabeth więcej, ty o połowę mniej. Może więc tego wina, że już zawsze gdzieś niedotknięte pozostaniecie, a myśli na podobne tory spychać będziecie. A moze nie. Może ten pierwiastek wspólny rozróżni was, na inne tory wsadzi. Tak właściwie się nie znacie. Ty na przykład, tylko dzieki jasnowidzeniu wiesz co robi Elisabeth w życiu. No i dzięki Madame Prewett.
- Jeżeli szukasz ścieżki - znaczy, że ta, którą dotychczas szłaś, już cię męczy? - zadając kolejne pytanie znów przechylasz alkohol do ust. - Nie czujesz się spełniona jako auror?


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach