Wydarzenia


Ekipa forum
Mniejsza sala
AutorWiadomość
Mniejsza sala [odnośnik]21.09.15 22:39
First topic message reminder :

Mniejsza sala

★★
"Biała Wiwerna" podzielona jest na mniejsze i większe salki służące spokojniejszym rozmowom, jak i większym popijawom, czasami nawet i nielegalnym interesom, lecz o tym się nie mówi, obsługa dyskretnie nie zwraca uwagi na podejrzane osoby tak popularne na wiecznie mrocznym Nokturnie. Mniejsza sala znajduje się w podpiwniczeniu o ostro ciosanych kamiennych ścianach i łukowatym stropie. Klimatu dodają jej wiecznie palące się świece na niewielkich, drewnianych stolikach.

Możliwość gry w kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:44, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 25 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Mniejsza sala [odnośnik]15.10.21 23:41
Nigdy nie przebierał w środkach, lecz niegdysiejsza metodyka łowcy nie przypominała wyjątkowo bestialskich konfrontacji, które umiłował sobie stosunkowo niedawno - ze dwa, może trzy lata temu, kiedy za szczególne okrucieństwo można było jeszcze trafić do Azkabanu. Przez większość życia, choć nie obce były mu arkana mrocznej magii, postępował zgodnie z zasadami, konformistycznie przyjmując dawny porządek; lekko jedynie naginał zasady w ramach wykonywanego zawodu, ale kto wtedy tego nie robił? Wraz z tragedią przyszedł jednak czas, kiedy w tej ludzkiej powłoce zagościł drapieżca, który nie miał już niczego do stracenia. Nie straszne były mu perspektywy gnicia w czeluściach magicznego więzienia w roli żywiciela dementorów, ni śmierć z rąk aurorów, ani nawet społeczny lincz, który odciskał piętno na i tak zepsutej psychice. Determinacja ta nie miała nawet większego celu i smutną prawdą jest, że gdyby nie został ukierunkowany przez Sigrun, poszedłby na zmarnowanie - w tym całym procesie destrukcji otoczenia, Hannibal wyrażał tak naprawdę niskie poczucie wartości. Teraz jednak pełnoprawny Rycerz Walpurgii, a do niedawna sprzymierzeniec organizacji, oddawał się sadystycznym żądzom w słusznych celach i nie był oceniany za to, czym się stał. Trzymany na łańcuchu konformizmu po prostu wykonywał wolę Śmierciożerców i czerpał z tego frajdę, co szło w parze z jego efektywnością, a to przekładało się na sukcesy organizacji.
Wychylił kufel pełen niesmacznego trunku, przyzwyczajony już do zgorzkniałego smaku szczyn nazywanych w takich miejscach alkoholem. Procenty rozweselały i znieczulały, a przecież tylko to się tutaj liczyło - droższe trunki mogli przecież spożyć w innych okolicznościach. Przyglądał się kobiecie, kiedy opowiadała zabawną anegdotę z pracy, z początku jej nie zrozumiał. Twarz Hannibala była równie kamienna co Rity, gdy procesy myślowe przetwarzały wypowiedziane słowa, po których rozległ się opóźniony, głośny śmiech, w trakcie którego dostrzegł wygięte w grymasie uśmiechu kąciki ust kobiety. Rozmowa między nimi przybrała miarę small talku, ale dopiero, kiedy spytała o jego profesję, naprawdę rozwiązała mu język.
- Niestabilne emocjonalnie gnojki, które w pełni blasku księżyca, bądź w gniewie mogą przybrać na futrze i wypruć Ci wnętrzności. Najbardziej niebezpieczne są doświadczone bestie, które posiadły zdolność panowania nad furią; słabsze osobniki przynajmniej atakują wszystko na swojej drodze, więc jeśli mają sprzymierzeńców - często zjadają ich pierwszych. To oszczędza dodatkowej roboty. Sprawy przybierają gorszy obrót, kiedy są na Tojadzie - wtedy zachowują swoją ludzką świadomość i stają się pierdoloną maszyną do mordu. - jak Hannibal, który przecież nie różnił się od bestii, na które polował. W jego szaleństwie było równie wiele okrucieństwa, co w pierwotnych, wilkołaczych instynktach, a przecież jego nie dotknęła żadna klątwa. W swej hipokryzji nie udało mu się dojść do podobnych wniosków, ale podświadomie coś musiało być na rzeczy, bo pomimo szczerej nienawiści do likantropów, posiadał specyficzną, sentymentalną więź z Sebastianem Bartius, który był mu równo wrogiem i ofiarą, jak konfratrem, do którego żywił swoistą sympatię.
- Nawet nie wiesz jak żałuję, że dowiedziałem się o tym dopiero, kiedy było martwe! Ale byłoby kurwa zabawy, gdyby się gówniarz przemienił! Ha, tak młody osobnik byłby jeszcze zbyt słaby, żeby stanowić realne zagrożenie w walce. Tylko sobie wyobraź, jakby go przywiązać za futrzaste łapska i obserwować, jak się bestyjka szamoce w uwięzi, karmiona rozkosznym bólem. Gdyby dorósł, to już nie byłoby tak wesoło. - przyznał szczerze, bo niewielu łowców w pojedynkę byłoby w stanie sprostać takiemu stworzeniu. Była tu mowa o nadludzkiej sile i absolutnym braku kontroli nad własnym ciałem, w starciu z takim drapieżnikiem starczał jeden błąd, ażeby ponieść niechybną śmierć. - A co z dorosłymi? Najpierw jest walka; rzadko poddają się bez niej. Adrenaliny co niemiara, ale jaka satysfakcja, kiedy bestię zwiążesz srebrnym łańcuchem, jak już padnie półtrupem. Wije się wtedy jak żywy robal nad płomieniem świecy, albo... - albo dobre duszyczki, które padną ofiarą klątwy Cruciatusa, jak przed paroma dniami jego nowa obsesja - Aurora Sprout. - A później, co mi tylko fantazja podpowie. Bywam kurewsko rozrywkowy. - roześmiał się obrzydliwie, bo koniec końców, spędzili razem interesujący czas, tam za mostem... przynajmniej w jego opinii. - A co Ty byś zrobiła, gdybyś, no wiesz… mogła się trochę rozerwać z takim wilczkiem?
Hannibal Rookwood
Hannibal Rookwood
Zawód : Łowca wilkołaków z grupy Sigrun, dystrybutor zwierzęcych ingrediencji
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Moja natura mówi głośniej
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10003-hannibal-rookwood https://www.morsmordre.net/t10021-kwatera-w-harrowgate https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f373-harrogate-12-jesmond-rd https://www.morsmordre.net/t10024-skrytka-bankowa-nr-2264#302725 https://www.morsmordre.net/t10023-hannibal-rookwood
Re: Mniejsza sala [odnośnik]02.12.22 16:50
27 czerwca

Było ciepło, znacznie cieplej niż zwykle o tej porze roku, wszak temperatura przekraczała trzydzieści stopni celsjusza, a królujące na bezchmurnym niebie słońce bezlitośnie oświetlało wszelkie zakątki Nokturnu, unaoczniając wszechobecny brud i niezaprzeczalną obskurność tej części Londynu. Nakreślone drżącymi rękoma symbole, które znaczyły fronty niektórych budynków, wyszczerbione szyldy, nieprzejrzyste szyby.
Dziwnie było oglądać okolicę w takim stanie – pozbawioną typowego dla niej półmroku. Wszystko wyraźne, niemalże jaskrawe. Dziwnie było również opuścić przyjemnie chłodną piwnicę i czuć na skórze palący gorąc. Trzymała się więc skąpych cieni, przynajmniej na tyle, na ile było to możliwe, z niesmakiem spoglądając ku zdradzieckim połaciom światła. Na jej szczęście – od Wywerny dzieliło ją ledwie kilka minut drogi.
Nie miała pewności, czy spotka go w karczmie o tak wczesnej porze, wszak większość zaczynała pić dopiero wieczorami, a jeśli nie wieczorami, to późniejszym popołudniem, wierzyła jednak niejasnej, złożonej przez kryształową kulę obietnicy. Nadeszła najwyższa pora, by wziąć sprawy w swoje ręce i sięgnąć po to, na czym jej zależy. Znaleźć kogoś, pod czyimi skrzydłami znów będzie mogła wprawiać się w czarnej magii, zdradliwej, niebezpiecznej, lecz przede wszystkim – kuszącej swą potęgą. Z tego też powodu zamierzała spróbować szczęścia i przekonać się, czy Wilkes będzie skłonny do podjęcia dialogu, czy raczej wytoczy ciężkie działa, to jest użyje pełni swego uroku osobistego, by zniechęcić ją do rozmowy nim jeszcze zdąży otworzyć usta.
Wiedziała o nim niewiele, głównie to, z czym sam się zdradzał, gdy niekiedy przekraczał próg ich sklepu. Pamiętała, że niegdyś prowadził lombard. Pamiętała również czasy, w których jego imię wypowiadano z niekłamanym szacunkiem, wszak obracał się w kręgach wybitnych naukowców, a także wykładał w Hogwarcie – ten rozdział zakończył się jednak z hukiem godnym Bombardy Maximy. Szczegółów nie potrafiłaby teraz przytoczyć, posiadała raczej mgliste wyobrażenie na temat tego, co doprowadziło do drastycznej przemiany, które uległ, nim zostali sąsiadami. Bo przecież teraz mieszkał tutaj, na Śmiertelnym Nokturnie, czasem odgrywając rolę specjalisty od klątw, a czasem przepijając pieniądze otrzymane od Ministerstwa za wyłapywanie zbiegów...
Bez znaczenia.
Liczyło się dla niej tylko i wyłącznie to, że znał się na rzeczy. Jego wiedza niewątpliwie wykraczała poza zakres, który zdołała do tej pory opanować. A odkąd stary Moribund zaczął podupadać na zdrowiu, coraz silniej odczuwając skutki rozwijającej się sinicy, przestał udzielać jej dalszych nauk. I choć nie w smak było przyznawanie się do tej obawy choćby i sama przed sobą, to potrzebowała na jego miejsce kogoś innego. Kogoś, kto nie tylko ukierunkuje pragnienie zgłębiania plugawych arkanów, ale i nie pozwoli, by nagły napad choroby doprowadził do jakowejś tragedii.
Wślizgnęła się do wnętrza Wywerny, by stwierdzić, że ta świeciła niemalże pustkami; nic dziwnego, zważywszy na godzinę – nie było jeszcze piętnastej. Może to i lepiej. Jeśli go tu znajdzie, jeśli nakłoni do rozmowy, przynajmniej nikt nie będzie im przeszkadzać... nie licząc, oczywiście, pochrapującego pod stołem moczymordy, który musiał tu leżeć jeszcze od poprzedniej nocy. Heather skinęła polerującemu szklanki Vigo w formie niemego powitania, po czym, przy akompaniamencie cichego stukania obcasów, zaczęła przechadzać się po wnętrzu oświetlonej blaskiem świec karczmy. Jedna sala, potem druga – i nic. Ani śladu czarodzieja, na którego towarzystwie wyjątkowo jej zależało.
Powoli zaczęła tracić nadzieję, a także cierpliwość. Już miała odwrócić się na pięcie i wrócić do siebie, składając w myślach obietnicę ponownego odwiedzenia lokalu późnym wieczorem, gdy do jej uszu dobiegły odgłosy, które świadczyć mogły o obecności kogoś jeszcze, kogoś, kto nie był barmanem, ani też śpiącym w kącie pijaczyną. Raz jeszcze zajrzała do pomieszczenia, w którym już była, i powiodła dookoła podejrzliwym wzrokiem. Dopiero wtedy ujrzała go – wciśniętego w kąt, zgarbionego, wyraźnie pogrążonego we własnych rozmyślaniach... Albo zwyczajnie podchmielonego na tyle, by nie zwracać uwagi na nic i nikogo.
Pan Gilroy Wilkes – zwróciła się doń cicho, lecz stanowczo, nie siląc się przy tym na przesadnie miły ton głosu; kącik ust drgnął w czymś, co mogło przypominać uśmiech. Chciała rozmawiać o interesach, te zaś załatwiało się rzeczowo i konkretnie. Skróciła dzielącą ich odległość, po czym odsunęła sobie krzesło i, nie czekając na reakcję czarodzieja, zajęła miejsce na przeciwko, taksując go badawczym spojrzeniem podkreślonych czernią oczu. Nie wyglądał dobrze. Zmęczony, zasępiony, może nawet gniewny. Oby jednak alkohol rozwiązał mu język. O ile jego nadmiar nie odebrał mu jeszcze mowy. – Nie spodziewałam się, że zastanę cię tu o tej porze. – Niewinne, wypowiedziane gładko kłamstwo. Przecież właśnie dla niego tutaj przyszła. – Czy mogłabym zająć chwilę? Naturalnie... kupię kolejną butelkę, żeby tak nie rozmawiać o suchym pysku – zaproponowała, niedbale wskazując ozdobionym pierścieniami palcem na niemalże opróżnioną już flaszkę, która stała przed Wilkesem na wyszczerbionym blacie stołu.


If you rely only on your eyes,
your other senses weaken.
Heather Moribund
Heather Moribund
Zawód : wieszczka, medium
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

I'm the fury in your bed
I'm the ghost in the back of your head

OPCM : 6
UROKI : 3
ALCHEMIA : 8 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 10 +3
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11456-heather-vera-moribund https://www.morsmordre.net/t11469-alekto#354620 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11508-skrytka-bankowa-nr-2497 https://www.morsmordre.net/t11560-heather-vera-moribund#358278
Re: Mniejsza sala [odnośnik]22.04.24 21:36

neon on your naked skin, passing silhouettes of strange illuminated mannequins
but shall I stay here or should I go and change my point of view for other ugly scenes?

— jedenasty października 1958 —

Mrok oblał stolik jeden i drugi, wódka albo inny sikacz skapnął na stare, wysłużone drewno, a podłoga skrzypiała równomiernie w rytm padających tu i ówdzie wyzwisk, jakby wystukiwała służalczo tempo tutejszych porachunków. Wzrok leniwie podążał wzdłuż dzierżonych w ukryciu, karcianych symboli, już wkrótce zastygając na moment na enigmatycznych sylwetkach współgraczy. Z prawej siedział gruby i nieodgadniony, z wolna sycący się piwną pianą, iście świńskimi oczkami świdrując odmęty mniejszej sali; z lewej wychudzony dryblas, uśmiechnięty bez powodu cwaniak o ubytkach w uzębieniu, chytrze chuchający co rundę we wnętrze swojego mieszka, coraz żałośniej brzdękającego (nie)obecnością leciwych drobniaków; naprzeciwko ona, ładna i jakże niepasująca do otoczenia, z męską wręcz zaciętością stawiająca granice w okolicznej przestrzeni, w grze i w towarzystwie. Jeden jegomość za podły kufel gazującego napitku chciał już jakiś czas temu kupić sobie jej przychylność, ale spojrzenie godne politowania odebrało mu dalszą mowę w parszywej gębie; inny natrętnie gapił się w oblicze jej pleców, samym chyba wzrokiem mogąc wydrążyć dziurę w oparciu chybotliwego krzesełka. Osobliwa to była sceneria, na swój dziwaczny sposób jednak czarująca, czego nigdy nie śmiałby chyba, nawet przez moment, podważać; coś wyjątkowego tkwiło w sednie rozgrywek o żałosne pieniądze, przy wódce jeszcze żałośniejszej i przeciwnikach możliwie najżałośniejszych. Nokturnowskie zakątki pachniały nierzadko smrodem parszywego oszustwa, jeszcze częściej strasząc posturę wizją niegodziwego szachrajstwa, ale jego znali tu już nie od dziś. Bodaj swoją świeżością wyróżniający się z marnego tłumu, zaraz rozśmieszający co drugiego zadbaniem niepozaciąganego swetra i niepozorną twarzyczką wielkiego paniska, najsampierw zasłużyć sobie musiał na szacunek, obijając — właściwie w obronie własnej — kanty nosa byle chłystka; z czasem nadeszło coś w rodzaju przyzwyczajenia, wiecznie wszakże majaczył pomiędzy tutejszymi zakamarkami, przez długie miesiące codziennie snując się po gładzi miejscowych uliczek; w końcu począł jawić się w charakterze jakiegoś lichego zaufania, rysując się w cudzych świadomościach wrażeniem jakiejś swojskości. Status ten wzmocnił się tylko z chwilą przejęcia decyzyjności w karczmie, gdzie niektórzy zaglądali częściej i rzadziej, w potrzebie takiej czy innej; dziś to on wyszedł do ludu z potrzebą, zasięgnąwszy uchem tu i ówdzie, przy okazji prymitywnie zabawiając się po pracy pobliskimi sporami i niewinnym grzechem hazardu. Zostawić tu miał zaledwie kilka zaplutych knutów, a informacje spływały strumieniem satysfakcjonującego źródła; tania plotka wymagała dodatkowej weryfikacji, ale o to zadbać już miał we własnym zakresie. Zaczyn miał być odpowiednią już inicjacją. Dla nowych, potencjalnych strategii biznesowych, albo innych pomniejszych wyborów z pozycji zarządcy? O nie właśnie się rozchodziło, nie mógł przecież biernie sycić się siłą schedy bez podjęcia bodaj próby rozeznania się w możliwościach, które można intratnie przekładać na zyski. Czasem proste wejrzenie w to, co zamawiano u konkurencji wystarczyć mogło dla efektywności jego zwiadów; czasem obserwacje poczynione przez kilka dni z rzędu wyznaczyć miały bieg planów firmy na kolejne jeszcze tygodnie. Ale nikt przecież nie podejrzewał go o nic podobnego; nikt przecież nie powiedziałby, że w czujnych oczach grzmi intencja odmienna od prostolinijnego żądania wygranej w pokera.
Podbijam — zaanonsował, dorzuciwszy do środka stosownie wysoką stawkę; na ile was jeszcze stać?, wybrzmiało niemo w umyśle, nim brunetce z przeciwnej części stołu posłał porozumiewawcze, trochę może prowokujące spojrzenie. I zaraz już dobierał kolejną kartę do układu. Czy szczęśliwą?
Igor Karkaroff
Igor Karkaroff
Zawód : pomocnik w domu pogrzebowym; początkujący zaklinacz
Wiek : 22
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
his eyes are like angels
but his heart is
c o l d
OPCM : 6 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 13 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Czarodziej
по пътя към никъде
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11807-igor-karkaroff-budowa#364730 https://www.morsmordre.net/t11827-listy-igora#365077 https://www.morsmordre.net/t12117-igor-karkaroff#373077 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t11813-skrytka-nr-2571#364862 https://www.morsmordre.net/t11812-igor-karkaroff#364859
Re: Mniejsza sala [odnośnik]22.04.24 21:36
The member 'Igor Karkaroff' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 15
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 25 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mniejsza sala [odnośnik]24.04.24 22:20
W obecności tłumów nie odnajdywała uciechy. Zwykle stroniła od hałasu, paplaniny, nachalnych spojrzeń. Cisza pozwalała zamknąć się w myślach - odmętach własnego umysłu. Tworzyła tam inny świat. Przyjemniejszy, bardziej wartościowy. Ludzie psuli wszystko i to jedynie egzystując. Władcy świata, wielcy możni, umysły, w których hulał jedynie wiatr, a echo odbijało się od niewielkich pokładów zdrowego rozsądku. Nie, nie tylko płeć przeciwna w końcu niewiele na swej drodze spotkała kobiet chcących w jakikolwiek sposób odcisnąć swe piętno na historii tego świata. Wszyscy jak jeden mąż przyjmowali to co przygotował dla nich los oczekując ostateczności. Błąd. Obawiając się jej. Ona pragnęła czegoś więcej, chciała mocniej. Nie pasowała do czasów, w których przyszło jej żyć, a momentami konfrontowała się z myślą, że może nie pasuje też do samej siebie. Przychodziły bowiem takie dni, że potrzebowała bodźców. Poszukiwała ich wręcz nachalnie – w ludziach, miejscach, używkach. Obdzierała się z mechanizmów mających chronić jej najcenniejszą broń jaką był umysł. Pozwalała sobie na zrzucenie kajdan i może istotnie w metaforyczny sposób, ale całe jej ciało wypełniało się poczuciem wolności. Nie zna tego uczucia nikt kto nie był prawdziwie uwięziony, kto nie zaznał lochów, krzywd, pozbawienia człowieczeństwa.
Spokój zapewniały jej Sidła, a lawinę bodźców Nokturn. Potrzebowała w życiu skrajności by nie popaść w monotonnie. By karmić w sobie to czego nie potrafiła nazwać, a może nadzwyczaj w świecie bała się nazwać. Wypełnione zapachem stęchlizny meliny były obietnicą rozrywki. Nie dla wszystkich przyjemnej, ale na swój sposób cieszącej oko. Paraliżować powinien ją strach, bo to nie było miejsce, w którym samotne kobiety mogły poczuć się bezpiecznie. Traciła zdrowy rozsądek po części kusząc los, wystawiając go na próbę. Bo po tym wszystkim musiało istnieć coś co na nowo ją złamie. Nie mogła przeżyć już wszystkiego.
Lichej konstrukcji stół zachwiał się, gdy siedzący obok mężczyzna uderzył w niego otwartą dłonią. Pocił się nad kartami w duchu pewnie przeklinając samego siebie za wejście do gry. Poker wymagał czegoś czego większość siedzących tu mężczyzn po prostu nie miała – umiejętności kamuflażu. Nie była znawcą. Właściwie grała jedynie z ciekawości ludzkich zachowań. Przetracali ostatnie pieniądze licząc na łut szczęścia, wierząc, że tym razem będzie inaczej. Ale jak może być? Skoro w swej istocie już na samym początku zdradzają własne położenie? Skoro trzymany w dłoni kolejny kufel piwa powoli odbiera im rozsądek i pcha ich ku irracjonalnym decyzjom? Odpaliła papierosa w skupieniu obserwując rozdanie i knując w myślach intrygę mającą przesunąć szalę zwycięstwa na jej stronę. Nieskrępowane spojrzenie na moment utkwiła w siedzącym naprzeciwko mężczyźnie. Zdawał się pojmować przyjęte tu zasady lepiej od wszystkich, może w rozbawieniu ulegał atmosferze wiedząc, że zgromadzone na stole pieniądze zasilą jego sakwę. Czy traktował ich jako przeciwników czy raczej jak żałosną imitację przeszkody? Nie zdziwiłaby się, gdyby to drugie. Sama myślała podobnie.
Zaciągnęła się papierosem, gdy z ust nieznajomego padło podbijam. Uniosła kącik ust w zadowolonym uśmiechu jakby właśnie na to liczyła. Kolejka toczyła się dalej, a ona zaczęła odczuwać narastającą adrenalinę. Co było tego powodem? Pył krążący w jej organizmie czy rywalizacja, której często oddawała pierwsze skrzypce? Wygrana czy przegrana nie miała znaczenia, właściwie cała ta gra nie miała. Jutro nawet na sekundę nie wróci myślami do tej nocy, do twarzy umilających jej wieczór, do obrzydliwego alkoholu. – Sprawdzam – rzuciła zaciągając się ponownie tytoniem. Na środek dorzuciła odpowiednią sumę i trzymającą papierosa dłonią sięgnęła po kartę. Nieodtrącany wcześniej popiół spadł na talię w tym samym momencie, w którym jej dłoń musnęła rewers. Rozgrzany wciąż tlącym się żarem popiół sprawił, że przed ich twarzami zaczął unosić się dym – delikatny, niczym z niezgaszonego peta. Podniosła się z krzesła jakby w popłochu i nachyliła się nad kartami by subtelnym podmuchem powietrza odgonić drobinki żaru, drobinki popiołu. Mogła mieć jedynie nadzieje, że zaoferowane dymem lub jej pozycją towarzystwo nie zauważy drobnych palców przemykających po tali i wyciągających tę wcześniej upatrzoną, zaznaczoną drobinką czerwonej szminki. Usiadła ponownie na krześle i zgasiła winowajcę całego zajścia w zapchanej popielniczce. Na jej ustach pojawił się przepraszający uśmiech, choć wcale nie odczuwała żalu. Wręcz przeciwnie. Czuła, że mężczyzna obok prędzej czy później spasuje, ale jak na razie nie błądziła spojrzeniem po żadnych twarzach prócz jednej – utkwiła wzrok w najbardziej newralgicznym miejscu czyli dokładnie na wprost.


zręczne ręce



   
Udziel mi więc tych cierpień
 płaczmy razem na nie! ach, nie dziel ich, niech
wszystko mi samej zostanie
Antonia Borgin
Antonia Borgin
Zawód : pracownik urzędu niewłaściwego użycia czarów & znawca run
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
ognistych nocy głodne przebudzenia
i tych uścisków, żar co krew wysusza,
wszystkie rozkosze ciała - i cierpienia
wszystkie, jakie znosi dusza
OPCM : 7 +2
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 15 +1
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4668-antonia-borgin https://www.morsmordre.net/t4725-vermeer#101224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f467-city-of-london-smiertelny-nokturn-20-13 https://www.morsmordre.net/t4733-skrytka-bankowa-nr-1201#101427 https://www.morsmordre.net/t4726-antonia-borgin#101398
Re: Mniejsza sala [odnośnik]24.04.24 22:20
The member 'Antonia Borgin' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 13
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mniejsza sala - Page 25 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 25 z 25 Previous  1 ... 14 ... 23, 24, 25

Mniejsza sala
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach