Wydarzenia


Ekipa forum
Główna ulica
AutorWiadomość
Główna ulica [odnośnik]02.12.12 0:17
First topic message reminder :

Główna ulica

Ulica Pokątna zmieniła się. Kolorowe, błyszczące witryny, które przedstawiały księgi zaklęć, składniki eliksirów i kociołki, były niewidoczne, ukryte pod przyklejonymi na nich wielkimi ministerialnymi plakatami. Większość tych posępnych fioletowych afiszy z zasadami bezpieczeństwa była powiększoną wersją broszur, które rozsyłano latem, a inne przedstawiały ruszające się czarno-białe fotografie znanych przestępców przebywających na wolności. Kilka witryn było zabitych deskami, w tym ta należąca do Lodziarni Floriana Fortescue. Z drugiej strony ulicy rozstawiono wiele podniszczonych straganów. Najbliższy, stojący przed księgarnią "Esy i Floresy", pod pasiastą, poplamioną markizą miał kartonowy szyld przypięty z przodu:

AMULETY
Skuteczne przeciw wilkołakom, dementorom i Inferiusom

Zaniedbany, mały czarodziej potrząsał naręczami srebrnych symboli na łańcuszkach i kiwał w stronę przechodniów. Zauważył, że wielu mijających ich ludzi ma udręczone, niespokojne spojrzenie i nikt nie zatrzymuje się, by porozmawiać. Sprzedawcy trzymali się razem, w swoich zżytych grupach, zajmując się własnymi sprawami. Nie widać było, by ktokolwiek robił zakupy samotnie.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Główna ulica [odnośnik]10.09.15 1:24
Dziwiła się, że została zauważona. Potrafiła przecież wtapiać się w tłum, nawet w Hogwarcie dobrze sobie z tym radziła. Rzadko ją zauważano, gdy nie chciała być zauważona, choć i tak zwykle omijała najbardziej zatłoczone miejsca. Całkiem dobrze poznała różne skróty i obejścia, robiąc wszystko, by unikać tłumów. Nawet w bibliotece zawsze wybierała sobie jakieś oddalone stoliki, zwykle w działach cieszących się małym zainteresowaniem. Ceniła sobie spokój, miała tylko parę bliższych osób, reszta była jej obojętna. Choć nawet te pozornie bliskie osoby tak naprawdę nie wiedziały o niej praktycznie nic. Mimo niechęci do ojca, zawsze dotrzymywała jego tajemnic i ukrywała prawdę o wychowaniu, jakim ją raczył.
Teraz jednak z zadumy wyrwał ją czyjś głos, który znała, choć dawno nie widziała jego posiadaczki. Odwróciła się odruchowo, lustrując Elizabeth wzrokiem. Choć było między nimi parę lat różnicy, pamiętała ją z Hogwartu, zresztą według oficjalnej wersji były ze sobą spokrewnione. Ojciec, szczególnie już po śmierci Theresy, często opowiadał jej różne historie o Fawleyach, zwykle niezbyt pochlebne. Nic więc dziwnego, że Raven, wtedy jeszcze będąc dzieckiem, wciąż dość ufnie podchodzącym do ojca i pozwalającym sobie wmawiać, że William robi to wszystko, co robił, dla jej dobra, wierzyła jego słowom. I tym sposobem zaczęła się ich niechęć, choć zasadniczo sama nie była do dziewczyny uprzedzona. Przynajmniej nie wtedy.
Wyczuła w jej głosie ironię. Czyżby Elizabeth w jakiś sposób się dowiedziała, że jej kontakty z Colinem stały się o wiele bliższe, niż powinny, biorąc pod uwagę, że dla niego pracowała?
- Moje kontakty z Colinem... To znaczy z panem Fawleyem, nie są twoją sprawą – rzuciła, starając się zabrzmieć pewnie. Szybko się zreflektowała, że nazwała Colina po imieniu, więc od razu się poprawiła. – Zresztą, kto powiedział, że mogłam się tutaj pojawić tylko w celach zawodowych?
Właściwie nie była pewna, czy chciała, żeby ktoś wiedział o niej i Colinie. Fawley wydawał się niezbyt chętny do rozgłaszania wszem i wobec swojego zainteresowania młodziutką pracownicą, nie kwapił się też do przyznania, czy naprawdę coś do niej czuje. Dzieliło ich niemal piętnaście lat różnicy wieku. Elizabeth jednak nie zachęcała do zwierzeń, w końcu ich relacje nigdy nie były zbyt bliskie. Miała więc nadzieję, że ta szybko sobie pójdzie.
Raven Baudelaire
Raven Baudelaire
Zawód : brak
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 2 CFbqa8o
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t935-raven-baudelaire https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Główna ulica [odnośnik]10.09.15 20:54
Czasami nie mogła uwierzyć, że ma z tą osobą powiązania rodzinne. Poznała ją dopiero w szkole, choć była cztery lata młodsza. Ciężko ją było dostrzec w tłumie, zawsze wydawała się cieniem- bezbarwna i cicha nikła wśród grup wrzeszczących dzieci. Słyszała jednak od rodziny o jej matce, ojcu i tym ślubie, który chyba ostatecznie okazał się niezbyt korzystny dla żadnej ze stron. Nie mogła w Raven odnaleźć jakikolwiek cech Fawley’a, mimo że naprawdę się starała. Za to aż za dobrze znała jej opinie na temat ojca Elizabeth, które mimo że w dużej części były prawdziwe to nie musiał nikt o tym wiedzieć.
- Pana Fawley’a? Przecież jesteście spokrewnieni i nie mówicie sobie na „ty” ?- zapytała specjalnie czepiając się jej słów. Czuła obrzydzenie na myśl ich relacji, mimo że przecież kazirodztwo było całkiem powszechne w ich świecie. Chcąc zachować jak najczystszą krew dochodzi do małżeństw między kuzynostwem pierwszego stopnia. W końcu jakikolwiek inny partner niż szlachetnie urodzony nie byłby odpowiedni. – Na pewno nie tylko w celach zawodowych, osobistych zapewne również. – jej głos jasno świadczył co ma na myśli i uśmiechnęła się do niej makiawelicznie. Może dziewczyna nie wiedziała, ale plotki chodziły za nimi i można było usłyszeć bardzo ciekawe rzeczy na temat jej romansu z Colinem. Elizabeth miała mały problem, aby w nie uwierzyć, bo dobrze wiedziała jaką nienawiścią darzy jej kuzyn ród i to byłby zaskakujący zwrot akcji gdyby zainteresował się dziewczyną, która miała również w swoim krwiobiegu ślady Fawley’ów. Wiedziała, że jeśli plotki się potwierdzą i staną się faktami jej rodzina nie będzie zadowolona. Znów jej kuzyn rozrabia i to na oczach wszystkich, a oni nie mieli żadnego wpływu na jego zachowanie i wyboru. Robił co chciał i zapewne będą nadal płacili za jego fanaberie. Ale akurat to Elizabeth mogła znieść, byleby nie przesadzał.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Główna ulica [odnośnik]11.09.15 2:21
Z rodziną Raven w ogóle była dosyć pokręcona sytuacja. William desperacko pragnął dążyć do wyższej pozycji i chciał wkupić się w towarzystwo szlachetnych rodów, dlatego też poślubił Therese Fawley. Dopiero po kilku latach okazało się, że jej rodzina tak łatwo mu ją oddała, ponieważ kobieta nie była zdolna do urodzenia dziecka, a to było niezwykle potrzebne Williamowi w jego planach. W końcu dopiął swego i na świecie pojawiła się Raven, którą chciał urabiać i wychowywać tak, by móc w przyszłości wydać ją za kogoś odpowiedniego. Pod jednym dachem ze swoim ojcem dziewczyna nie miała łatwo. Dlatego też pogłębiająca się zażyłość z Colinem stanowiła dla niej ogromną szansę dla jeszcze większego odcięcia się od ojca. Chciała po prostu czuć się bezpiecznie, nie musieć nieustannie oglądać się za siebie i rozpamiętywać przeszłości.
To, że pochodził z rodziny Fawleyów było zwykłym przypadkiem. Jej, w przeciwieństwie do ojca, nie zależało tak na szlacheckości jej wybranka; jedyne, czego pragnęła, to być wolna, bezpieczna i szczęśliwa. Więc nie bacząc na kontrowersyjność relacji ze swoim pracodawcą, stopniowo pozwalała się wciągnąć w ten układ i stała się jego osobistą asystentką, wykonując dla niego także bardziej odpowiedzialne zadania. Od dłuższego czasu wykonywała sporo obowiązków w jego pracowni, którą miał w swoim domu, więc w końcu zaproponował jej zamieszkanie tam na stałe.
Od dłuższego czasu zwykle mówiła do Colina po imieniu, przynajmniej gdy byli sami. Przy osobach postronnych pilnowała się, żeby nazywać go „panem Fawleyem”, jak powinna do niego mówić jako pracownica. Czasem jednak zdarzało jej się zapomnieć, tak jak teraz.
Zmusiła się do spojrzenia na Elizabeth. Naprawdę nie była zadowolona z tego spotkania.
- Jesteśmy dosyć daleką rodziną, właściwie nie znałam go przed rozpoczęciem pracy – sprostowała odruchowo. Tak naprawdę nie byli w ogóle spokrewnieni, ale o tym nikt nie wiedział i się nie dowie. – Jeśli zadowoli cię takie wyjaśnienie, wracałam po prostu do swojego mieszkania. Zresztą... Moje stosunki z Fawleyem naprawdę nie są twoją ani niczyją sprawą.
O przeprowadzce do Colina nie zamierzała wspominać, nie jej. Elizabeth była wystarczająco negatywnie nastawiona już przez same plotki o jej bliskich relacjach z Fawleyem. Bo mimo wszystko jakieś pogłoski musiały krążyć, nie dało się tego całkowicie uniknąć. W zasadzie nie musiałaby się w ogóle usprawiedliwiać, mogłaby ją zignorować i pójść w swoją stronę, jednak nie chciała, żeby rodzina Colina robiła mu niepotrzebne problemy.
Raven nie wiedziała, jak bardzo złe są relacje Colina z resztą rodziny, ale gdyby te pogłoski doszły i do nich, pewnie nie byliby zachwyceni. William Baudelaire zresztą pewnie też nie do końca; z jednej strony cieszyłby się, że córka wybrała kogoś ze szlachetnego rodu, z drugiej byłby zły, że to nie on wybrał dla niej partnera. Raven jednak cieszyła się, że mogła zrobić mu na przekór.
Raven Baudelaire
Raven Baudelaire
Zawód : brak
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 2 CFbqa8o
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t935-raven-baudelaire https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Główna ulica [odnośnik]11.09.15 20:53
Nigdy nie wiedziała dlaczego w ogóle doszło do tego małżeństwa. Ojciec Raven nie był szlachetnie urodzony, a jego błyskotliwa kariera w Ministerstwie dopiero się rozkręcała. Była świadoma, że mężczyzna chciał jak najbardziej wkupić się w towarzystwo socjety, ale dlaczego tak wybrała rodzina było już dla niej zupełnie nie zrozumiałe. Ona sama nawet popatrzeć nie mogła na mężczyznę innego niż arystokrata a Ci zupełnie bez namysłu oddali córkę jakiemuś urzędasie. Może sama kobieta sprawiała tak duże problemy, czyżby to było u nich rodzinne.., że postanowili wydać ją za byle kogo, aby pozbyć się problemu. Prawdy nigdy się nie dowie, bo był to jeden z tych strzeżonych sekretów rodu, których ona nie miała szans poznać. Zapewne jej ojciec, a już na pewno dziadkowie, znali tę historię od podszewki. Jakby nie było owocem tego związku była stająca przed nią dziewczyna, bo jakoś nie potrafiła nawet w głowie nazwać ją kobietą. I ona również kręciła z Fawley’em. Czy to jakieś fatum spadło na jej rodzinę czy po prostu tak duże skupisko wadliwych genów daje swoje znaki. Ojciec miał za żonę Fawley, ona ma za … Tak właściwie to kim ona dla niego jest? Przyjaciółką z profitami? Na pewno nie, ta opcja odpadała. Bardzo osobistą asystentką? Tak, to zapewne lepiej by pasowało. Jeśli można coś dopasować do plotek i opinii reszty ludzi, ale czy nie mogła się tak pobawić w głowie?
- To nie dobrze, gdy rodzina jest tak od siebie oddalona i się nie zna. – powiedziała ze smutkiem w głosie nadal ich tak nazywając. Teraz robiła to jednak dla czystej złośliwości. Raven nie była jej wrogiem i nigdy się to nie zmieni- była zbyt mało wyrazista, istotna i charakterna, aby mogła stanowić dla niej jakąś role. Zapamiętała jednak sobie to co czasem ta dziewczyna mówiła, nigdy nie do niej ale o niej i jej ojca. Sama Elizabeth często plotkowała, ale potrafiła zachować to w dyskrecji. – A twojego ojca albo rodu Fawley? Chyba wiesz jakie plotki chodzą.. Nawet jeśli nie są prawdziwe to jednak szkodliwe. – pozostawała uprzejma- to co wpajane do głowy od dziecka zawsze tam zostanie. Nawet Crouch potrafił wykrzesać ze siebie trochę kultury, które zanikała wraz z latami na Nokturnie. Obserwowała ją uważnie oceniającym wzrokiem i zastanawiała się co też jej kuzyn mógł widzieć w tej osobie. Może miała zdumiewająco osobowość albo cudowny talent, ale z zewnątrz wydała się tak mdła, że ciężko było wyróżnić jakieś charakterystyczne cechy.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Główna ulica [odnośnik]12.09.15 1:49
Raven zdawała sobie sprawę, że jej ojciec zrobiłby dosłownie wszystko, żeby tylko się wybić. Jego ambicje były naprawdę niezdrowe, nie był też całkowicie normalny, o czym sama nie raz się przekonała i naprawdę się cieszyła, że jakimś cudem się wyrwała. Bo nawet, gdyby ojciec wydał ją za mąż, to wtedy nadal mógłby mieć nad nią pewną kontrolę. Musiała szybko nauczyć się samodzielności, jaka wcześniej nie była jej dana, gdy o wszystkim decydował William. Jednak podjęcie pracy u Colina było jej własnym wyborem, zaś zacieśnienie się ich relacji... Cóż, tak po prostu wyszło z biegiem czasu. Nawet Raven, mimo nieufności i dystansu, tak naprawdę desperacko potrzebowała czyjejś bliskości.
Bycie postrzeganym jako bezbarwną miało pewne zalety, przynajmniej dla Raven. Jej było to wręcz na rękę, i w Hogwarcie, i później. Na taką niepozorną osobę nie zwracano większej uwagi, a nie lubiła być w centrum zainteresowania, wolała trzymać się z boku i chronić swoje (i ojca) tajemnice przed światem.
- Tak, to niedobrze. Ale tak bywa – stwierdziła wymijająco, zerkając na nią dosyć chłodno. Colin z jakiegoś powodu wydawał się nieszczególnie towarzyskim typem, przed podjęciem u niego pracy w ogóle go nie znała. – A to, co myśli o tym mój ojciec, ani trochę mnie nie obchodzi. To tylko moja sprawa, nie jego. - To o ojcu niemal wyrzuciła z siebie, w jej głosie można było wyczuć silną niechęć i wstręt, kiedy o nim wspominała. Miała do niego jakieś resztki szacunku, pozostały w niej także pewne nawyki wyrobione surowym wychowaniem, których wciąż nie potrafiła się wyzbyć, ale to nie zmieniało faktu, jak wielką niechęć do niego czuła, jak cieszyła się, że Colin dał jej szansę na zaczęcie od nowa, sprawił, że czuła się lżej ze świadomością, że już nie musi w samotności znosić swoich lęków. - A co do plotek... Pewnie niektórzy trochę przejaskrawiają fakty.
Patrząc na Elizabeth, wyraźnie sceptycznie nastawioną do myśli, że Colina mogłoby coś łączyć z Raven, zastanawiała się, jak wiele było wiadomo. O przeprowadzce raczej nikt nie wiedział, chyba że Colin sam komuś powiedział. Sama Raven naprawdę nie miała wielu znajomych, w każdym razie nie bliskich. Może tylko samego Colina, ale on już chyba nie był tylko znajomym. Do nikogo wcześniej nie czuła czegoś takiego. W takich chwilach jak ta naprawdę żałowała, że musieli się tak kryć, że nawet sam Colin nie chciał otwarcie się przyznać. Nie chciał nawet jej jednoznacznie zadeklarować, że chce z nią być. Zamieszkali razem bez zaręczyn, co pewnie wzbudziłoby dodatkowe plotki, gdyby tylko wyszło na jaw. To wszystko było dosyć zagmatwane.
Raven Baudelaire
Raven Baudelaire
Zawód : brak
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 2 CFbqa8o
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t935-raven-baudelaire https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Główna ulica [odnośnik]17.09.15 22:07
Była prawie zawsze w centrum zainteresowania w szkole. Czy to przez swój charakter, oceny czy związek z Skamanderem. Nie mogła powiedzieć, że jej się to nie podobało. Taka dusza towarzystwa brylowała wśród ludzi, w końcu była tego uczona od dziecka. Nigdy nie można było powiedzieć, że jest bezbarwna, w porównaniu do stojącej przed nią kobiety? Dziewczyny. Przez większość czasu nawet jej nie zauważała, choć wiedziała, że istnieje taka osoba. Spowodowane było to wysoką pozycją jej ojca w Ministerstwie, znała większość szych, które tam pracowały. Zresztą, nadal zna.
- Nie powinno jednak. Dobrze, że jednak postanowiłaś poszukać swych korzeni.- jej głos był wyuczenie neutralny. Czuła, że nie polubi tej dziewczyny nigdy. Miała ona coś takiego w sobie, że odpychała ją od siebie. Widziała w niej wieczną ofiarę bojącą się własnego cienia, ale mogła to być spora nadinterpretacja spowodowana subiektywnymi odczuciami wobec tej osoby. – Jaka butność, taka otwarta wrogość chyba nie jest akceptowana przez twojego ojca.- zamyśliła się ciągle na nią patrząc. W pewnym sensie rozumiała jej emocje związane z ojcem, bo swego również niezbyt ceniła, ale nigdy by otwarcie o tym nie powiedziała. Szczególnie, obcej osobie. Jej relacje z ojcem były po prostu nikłe, nie były oparte na wspólnych doświadczeniach i miłości, bo mało co ze sobą przeżyli. Ograniczali się do rodzinnych obiadów, które tylko bardziej ją denerwowały niż pozwoliły w jakikolwiek sposób odczuć ciepło rodzinne. – W każdej plotce jest ziarenko prawdy. – stwierdziła posyłając jej porozumiewawczy uśmiech. Ta rozmowa donikąd nie prowadziła i tylko zabierała jej czas. Chciała pobyć sama, a za to trafiła na owe denerwujące dziewczę. Powinna jednak wrócić do swych wcześniejszych, przyjemniejszych planów niż sterczeć tu z prawie obcą osobą. – Była to bardzo miła pogawędka, ale niestety czas mnie goni. Pozdrów ode mnie Colina. – powiedziała tylko i odwróciła się, aby udać się tylko sobie znanym kierunku.

zt dla obu.
Elizabeth Fawley
Elizabeth Fawley
Zawód : Auror
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
"Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny" W. Szekspir.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Wszechświat się cały czas rozrasta.
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t745-elizabeth-fawley https://www.morsmordre.net/t773-odyn https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f155-baker-street-223a https://www.morsmordre.net/t1058-elizabeth-fawley
Re: Główna ulica [odnośnik]18.09.15 18:37
/Jakieś kilka dni po spotkaniu z Elizabeth

Przez ostatnie dwa lata bywała na Pokątnej właściwie codziennie, tym bardziej, że to tutaj, w mieszkalnej części ulicy, znajdowało się jej niewielkie mieszkanko, miłe i przytulne, ale mizerne w porównaniu do przestronnej posiadłości ojca. Dawało jej jednak to, czego nigdy nie czuła, mieszkając z Williamem – poczucie wolności. Choć oczywiście lęk przed ojcem zawsze jej towarzyszył, bo była pewna, że William nie podaruje jej tak łatwo tego, że od niego uciekła, że nie pozwoliła wdrożyć się w schematy i nie spełniła planów ojca względem niej. Czas mijał, ale nie było łatwo zapomnieć surowego wychowania i tego strachu, który towarzyszył jej w dzieciństwie, choć wtedy jeszcze pozwalała sobie wmawiać, że William robi to dla jej dobra, no i później, w każde wakacje między kolejnymi latami nauki w Hogwarcie.
Teraz jednak, odkąd kilka tygodni temu zamieszkała z Colinem, ten lęk jakby zszedł na dalszy plan, i nawet po Pokątnej poruszała się z większą pewnością niż zwykle. Nie przemykała już zaszczuta i znerwicowana, ze spuszczonym wzrokiem, jak kiedyś, zwłaszcza wtedy, kiedy byli gdzieś razem. Przy Colinie Raven praktycznie nie myślała o przeszłości i ojcu.
Szli obok siebie, choć Raven nie śmiała złapać go za rękę, gdy dookoła było tylu czarodziejów, w tym pewnie i tacy, którzy znali Fawleya. W końcu Colin jeszcze nie zdecydował się jej oświadczyć i ogłosić tej nowiny przed swoim otoczeniem. Być może obawiał się kontrowersji. Jakby nie patrzeć, zaledwie niedawno Raven spotkała na Pokątnej jego kuzynkę, Elizabeth, która wydawała się nieprzychylna myśli o tym, że Colina mogło coś łączyć z Raven. Skoro ona to zauważyła, to znaczy, że pogłoski rzeczywiście krążyły, więc należało zachować ostrożność. Dlatego też, gdy pojawiali się gdzieś razem, zachowywała się raczej po prostu jako jego asystentka, choć często na niego zerkała, czasami nie dowierzając, że spotkało ją takie szczęście, i ktoś taki jak on zwrócił swoją uwagę właśnie na nią, tym samym dając nadzieję na to, że będzie mogła zacząć wszystko od nowa.
- Colin? – rzuciła nagle, wciąż idąc obok niego i próbując ściągnąć na siebie jego spojrzenie. – Jak długo jeszcze będziemy musieli się tak kryć i udawać, że nic nas nie łączy? – zapytała po chwili, przenosząc wzrok z mężczyzny na mijających ich czarodziejów. - Niektórzy już podejrzewają różne dziwne rzeczy.
Miała nadzieję, że dzisiaj nie napotka już ani Elizabeth, ani innych osób mogących coś podejrzewać i wysnuwać własne, daleko idące wnioski.
Chciałaby nie musieć już się ukrywać, zwłaszcza po tych wszystkich deklaracjach Fawleya. Była jednak w tej kwestii całkowicie zdana na niego.
Raven Baudelaire
Raven Baudelaire
Zawód : brak
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 2 CFbqa8o
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t935-raven-baudelaire https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Główna ulica [odnośnik]19.09.15 9:28
Nie miał ochoty wychodzić z domu - och, cóż za zaskoczenie - ale nieustanne gnicie w bezpiecznych murach rezydencji przestawało mu służyć. Jeszcze nie chciał się do tego sam przed sobą przyznać, ale buzujące w nim adrenalina i podniecenie na myśl o tym, jak niewiele go dzieli od pełni szczęścia... no, a przynajmniej od tego, jak sobie tę pełnię wyobraża, nie pozwalało mu wysiedzieć na miejscu. Dotychczasowy spokojny, mrukliwy i mało towarzyski Colin coraz częściej pozwalał sobie na opuszczanie starannie zaplanowanego rozkładu dnia, aby w środku wypełniania jakichś nudnych papierów wybrać się chociażby na Pokątną i wyławiać z tłumu znajome twarze. A jeśli przy okazji jakaś twarz, najczęściej jakiejś uroczej niewiasty, zafascynowała go na tyle, by się jej przyjrzeć bliżej... Nie bądźmy konserwatystami, każdy ma prawo do odrobiny zabawy i uprzejmego flirtu, czyż nie?
Niespecjalnie więc protestował, gdy Raven zaproponowała kolejne "wyjście na miasto", chociaż nie mógł sobie odpuścić dwuznacznego uśmieszku i uniesienia brwi - doskonale pamiętał, jak skończył się ich ostatni wypad. Co prawda nie podejrzewał dziewczyny, że i tym razem chciała go niecnie (akurat) uwieść i wykorzystać (bo to przecież jej sprawka), ale przytaknął jej pomysłowi ze znacznie większym entuzjazmem, niż robił to do tej pory. Bez żalu opuszczał duszny gabinet, by chwilę później znaleźć się w Londynie i przemierzać jego uliczki, które pełne były nie tylko wałęsających się pod nogami bezdomnych psów, ale i czarodziejów ubranych w mniej lub bardziej pstrokate stroje. Starał się jednak nie dać po sobie poznać wspomnianego entuzjazmu i krocząc ulicą nie zwracał większej uwagi na Raven, niż to było koniecznie i wskazane w nowych okolicznościach. Wścibskie oczy patrzyły z ukrycia, a Colinowi nie uśmiechało się zdobić swoją twarzą okładki Czarownicy jako plotkarski temat numer jeden numeru.
Jednak kolejne pytanie jego narzeczonej sprawiło, że momentalnie doskonały humor zamienił się w mniej doskonały, a na twarzy pojawiła się pochmurna zmarszczka. Kolejny powód, za który mógł nienawidzić Raven do woli: miała paskudny zwyczaj spieprzenia wszystkiego jednym zdaniem. Odliczył w myślach do pięciu, spojrzał na dziewczynę w milczeniu, policzył znów do pięciu i dopiero wtedy, by nie przedłużać ciszy, pomijając oczywiście naturalne odgłosy ulicy, wydusił z siebie przez zęby, nie ukrywać irytacji.
- Powiemy wszystkim w stosownym czasie, już niedługo - nie zwalniał kroku, kierując się w bliżej nieokreślonym kierunku. - Chciałbym zrobić wszystko oficjalnie, a takie nagłe zaręczyny mogą spowodować jeszcze paskudniejsze plotki. Na przykład że jesteś w ciąży. - Dodał nieco łagodniej, bo rozbawiła go wizja uczynienia Raven kobietą nie tylko zamężną, ale i, jak to się ładnie mówi w wyższych sferach, brzemienną.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Główna ulica [odnośnik]19.09.15 14:06
Był środek dnia, kiedy William opuścił mury Ministerstwa Magii, aby udać się załatwić kilka spraw w Londynie. Szedł spokojnie rozglądając się w miarę zadowolony. Bardziej by się cieszył, gdyby wyjście z gabinetu oznaczało koniec pracy, niż osobiste ganianie po mieście. I w tym wyjściu prawdopodobnie nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że kilkanaście metrów przed sobą ujrzał swoją córkę, którą de facto poznałby przecież wszędzie, w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Nie przyśpieszył kroku, obserwował ich przez dobre kilka minut, aż w końcu przystanęli. Podszedł do nich i trafił akurat na ten moment, kiedy mężczyzna mówić o byciu „brzemienną”.
Kogo ja widzę? – zapytał. – Raven.
Chwycił dłoń swojej córki i spojrzał jej głęboko w oczy. Następnie zwrócił się w stronę mężczyzny, który był mu słabo znany, a już na pewno, a przynajmniej sobie tego nie przypominał, nigdy nie zostali sobie przedstawieni. A może spotkanie tego człowieka, było tak mało ważnym wydarzeniem dla Williama, że po krótkim czasie wyrzucił go ze swojej pamięci? Towarzysz Raven był młodym, przystojnym człowiekiem. Ciemne włosy, lekki zarys bokobrody, nie do końca ogolona twarz. Wyglądał jednak schludnie i z klasą. William był ciekaw, kimże jest ten człowiek.
Czy mogłabyś przedstawić mi swojego towarzysza, córeczko? No i wyjaśnić, cóż miał na myśli, wspominając o byciu brzemienną. Mam nadzieję, że nie dotyczyło to bezpośredni mojej córki – z ostatnim zdaniem zwrócił się już bezpośrednio do mężczyzny.
Spojrzał na Raven, dawno jej nie widział. Odkąd wyprowadziła się do Londynu, spotykali się tylko albo przypadkiem, albo wtedy, kiedy on naszedł ją w jej domu. Bardzo mu się to nie podobało, ale w tym momencie nie miał zamiarów robić jej z tego powodu wyrzutów, porozmawiają, kiedy wspólnie oddalą się w jakieś bardziej ustronne miejsce. Liczył na to, że zanim to nastąpi, oboje zaprzeczą jakoby Raven miała być w ciąży. Jeżeli tak by się wydarzyło, to nie zważałby na nic, zabrał ją do domu i nie pozwolił, aby ktokolwiek dowiedział się o tym fakcie. Taki skandal, rysa na godności jej i całej rodziny. Nie mógł pozwolić na coś takiego. Nieślubne dziecko, bękart nie mógłby ujrzeć światła dziennego.
Mimo swoich wewnętrznych rozważań wyglądał na zadowolonego z życia mężczyznę, który wybrał się na zwykły spacer i bardzo cieszy się ze spotkania swojej córki. Takie też chciał sprawić wrażenie przed towarzyszem córki, a ona nie zdenerwuje go jednym głupim słowem i nie weźmie całego planu w cholerę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Główna ulica [odnośnik]19.09.15 15:50
Lubiła, kiedy Colin ją gdzieś zabierał, nawet jeśli to był tylko Londyn i Pokątna. Zresztą, uważała, że nie tylko jej dobrze zrobi od czasu do czasu się gdzieś wyrwać, ale i jemu, skoro większość czasu spędzał, zajmując się pracą.
Także pamiętała ich poprzedni wypad, który zakończył się w tak niespodziewany sposób. Z całą pewnością nie próbowała uwieść Colina, w każdym razie nie świadomie. W końcu nawet nie miała pojęcia, jak powinno się uwodzić mężczyzn. Tak czy inaczej, po tamtym dniu miała nadzieję, że Colin rzeczywiście zacznie spełniać swoje obietnice. Ale niechętnie musiała przyznać mu rację; gdyby oświadczył jej się zbyt nagle i niespodziewanie, wtedy byłoby jeszcze więcej niewygodnych plotek.
- Niech ci będzie. Na pewno wiesz, co robisz, znasz ten świat lepiej niż ja – mruknęła. – Nie chciałabym, żeby ktoś tak pomyślał. Lepiej... zróbmy wszystko jak należy.
Przerażała ją myśl o ciąży, zdecydowanie nie czuła się na to gotowa. Nie podobała jej się sama myśl, że ktoś mógłby też wysnuć tego typu teorie. Nie lubiła być w centrum uwagi, zwłaszcza w taki sposób. Ale bardzo chciała, żeby Colin wreszcie jej się oświadczył, bo liczyła, że to jeszcze bardziej odsunie ją od ojca, jeszcze bardziej pokrzyżuje jego plany względem niej.
Nie zdawała sobie sprawy, że ojciec mógł akurat teraz przebywać na Pokątnej, i to tak blisko. Skupiona na rozmowie z Colinem, nie oglądała się za siebie.
Nagle jednak usłyszała głos, który znała aż za dobrze, i natychmiast się zatrzymała. Zwykle i tak blada twarz pobladła jeszcze bardziej, stając się biała niczym kreda, a dłonie zacisnęły się niespokojnie. To był jej ojciec. Przedmiot jej największych, najgłębszych lęków, który decydował o jej życiu przez osiemnaście lat, manipulując nią poprzez strach. Mało to razy drżała na ziemi, cierpiąc pod działaniem jego klątw? Zobaczenie go tutaj, na Pokątnej, wytrąciło ją ze złudnego poczucia bezpieczeństwa, które towarzyszyło jej jeszcze chwilę temu. Znowu czuła się zaszczuta, niepewna, a stare blizny ukryte pod warstwą ubrań i zaklęć maskujących wydawały się mrowić... Choć gdyby nie obecność Colina, byłoby dużo gorzej. Bo mimo faktu uwolnienia się od ojca, nie potrafiła całkowicie odrzucić strachu przed nim.
– Nie spodziewałam się, że cię tutaj spotkamy, ojcze – powiedziała cicho, gdy chwycił jej rękę. Wzdrygnęła się, przypominając sobie, jak bardzo nienawidziła jego dotyku. Szybko więc ją wyrwała i zamiast tego ścisnęła dłoń Colina mimo wcześniejszych obiekcji, chcąc pokazać ojcu, że nie jest sama, że teraz już nie może jej skrzywdzić tak, jak robił to kiedyś.
Starała się udawać bardziej pewną siebie, niż była, jednak rzuciła Fawleyowi szybkie spojrzenie, po czym znowu niechętnie spojrzała na Williama. Zdecydowanie wolałaby już nigdy go nie oglądać.
- To Colin Fawley. Jesteśmy razem – wyjaśniła niechętnie, nadal jednak chcąc, by ojciec miał świadomość, że układała sobie życie bez niego, robiła mu na przekór i tym samym ostatecznie wyzwalała się spod jego wpływów. Po chwili zwróciła się do Fawleya. – Colinie, to właśnie... mój ojciec. Kiedyś ci o nim opowiadałam.
William jak zwykle dobrze udawał całkowicie normalnego ojca zatroskanego o jedyną córkę. Ale Raven miała nadzieję, że Colin pamięta, co mu powiedziała kilka dni temu, i nie uwierzy w tę fałszywą maskę. Spojrzała na niego znacząco, dając mu do zrozumienia, że nie chce widzieć się z ojcem i wolałaby jak najszybciej się stąd oddalić.
Raven Baudelaire
Raven Baudelaire
Zawód : brak
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 2 CFbqa8o
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t935-raven-baudelaire https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Główna ulica [odnośnik]21.09.15 10:08
Zaczynał wpadać z zły nastrój - jak zawsze, gdy Raven chlapnęła jakimś nieuważnym słowem albo truła mu głowę bzdurami, którymi nie chciał się teraz zajmować. Uśmiechanie się i zachowanie pogodnego wyrazu twarzy kosztowało go wiele wysiłku, zwłaszcza że otaczało ich mrowie innych ludzi, przy których zachowanie pozorów było nie tylko wskazane, ale wręcz konieczne. Na swoje szczęście, a może na swoje nieszczęście, od trudu dalszej konwersacji na nieprzyjemny temat uchronił go nieświeży wiekiem jegomość, który ignorując wszelkie zasady zachowania, wtargnął między nich swoim słownym wtrąceniem, ignorując z początku Colina, jakby ten był jedynie kolorową ozdobną zawieszoną gdzieś w tle.
Bardziej jednak zdziwił go fakt, że mężczyzna zwraca się bezpośrednio do Raven w taki sposób, jakby byli dobrymi... znajomymi. Zagadka rozwiązała się chwilę później, gdy intruz kontynuował swój wywód, a magiczne córeczko wdarło się gwałtownie do świadomości Colina. Ach, więc to ten sławny pan Baudelaire, na którego wzmiankę Raven śmiertelnie bladła, wzbudzając jeszcze większe zaciekawienie w Colinie? To ten starzejący się dziadunio - zmierzył mężczyznę uważnym spojrzeniem, z niechęcią jednak przyznając, że wcale dziaduniem nie był i trzymał się nad wyraz dobrze - wzbudzał w jego niedługo narzeczonej uczucia graniczące z panicznym lękiem? Z rozbawieniem obserwował, jak Raven wyrywa swoją dłoń z ojcowskiego uścisku - na pokaz, by potwierdzić swoje wcześniejsze opowieści, czy faktycznie czuła obrzydzenie, że ją dotyka - i pozwolił, chociaż z pewną niechęcią, by złapała teraz jego dłoń, chociaż z przyjemnością zrobiłby dokładnie to samo, co ona chwilę wcześniej. Czyż nie byłoby zabawnie upokorzyć i upodlić ją nie tylko na oczach własnego ojca, ale i przechodzącego tłumu?
- Jesteśmy razem na spacerze - dopowiedział, gdy Raven zaczęła wyjaśniać ojcu jego obecność. Mogła się go bać i drżeć na samą myśl o Williamie, ale Colina to nie dotyczyło; nie widział powodu, by informować swojego nigdy-nim-nie-zostanie teścia o tym, co go łączy z Raven. Przynajmniej nie teraz i nie na ulicy pełnej ludzi, bo nie ufał w stonowaną reakcję mężczyzny. A jeśli nagle zachce mu się urządzić jakąś scenę? Albo wyzwie go na pojedynek? Albo zacznie się szarpać, kompletnie ignorując etykietę? - Pana córka służy mi pomocą, zajmując się sprawami mojej firmy - dodał, zmieniając uśmiech na nieco bardziej uroczy, starając się zapomnieć o dziewczęcych palcach miażdżących mu dłoń. W pewnym sensie było to mu na rękę - Raven ściskała jego prawą dłoń, więc nawet gdyby chciał, nie mógłby jej teraz unieść do powitania.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Główna ulica [odnośnik]23.09.15 12:24
Spoglądał to na Collina to na Raven starając się odkryć co tak naprawdę się dzieje. Jego córka wyrwała rękę z jego uścisku, co niezbyt mu się spodobało, żałował, że jego dziecko nawet w towarzystwie nie potrafi się zachować. Gdy zaczęła przedstawiać mężczyznę, utkwił wzrok w nim. Nie spodobało mu się stwierdzenie, że są razem. Ta odpowiedź była bardzo dwuznaczna, na szczęście Collin sprecyzował, co uspokoiło trochę Williama.
W takim razie, miło mi pana poznać, pane Fawley – przywitał go podając mu rękę.
Nie interesowało go, co sobie myśli Collin o jego zachowaniu. Był starszy, mógł więcej, poza tym kiedy widzi się córkę po tak długim czasie jej nieobecności, trochę zapomina się o kulturze. William już się stęsknił za Raven, chciałby z nią usiąść w domu i porozmawiać o tym, co się w jej życiu dzieje.
Ma pan firmę? A można wiedzieć, jaką? – zapytał.
Bardzo go to zainteresowało. Raven była bowiem niezwykle oszczędna jeśli chodzi o opowieści na temat tego, co aktualnie robi, więc jeśli tylko mógł się czegoś dowiedzieć, to starał się jak tylko mógł. Zwrócił się do córki, która chwilę wcześniej stwierdziła, że nie spodziewała się go tutaj. William uśmiechnął się serdecznie.
Ja również, ale okazało się, że muszę parę spraw dla Ministerstwa załatwić osobiście, więc zamiast korzystać z sieci Fiuu, postanowiłem się przejść. O i proszę, jakiego miałem nosa. Gdyby nie to, na pewno bym was tutaj nie spotkał – powiedział niezwykle zadowolony z siebie.
Patrzył na nich, na rękę zaciśniętą na dłoni Collina. Tak nie wyglądają współpracownicy. Jednakże, William znał to nazwisko, było bardzo dobre, więc jeśli tylko coś między nimi było, nie miał nic przeciwko póki co. Oczywiście, Raven mogła postarać się bardziej i znaleźć kogoś jeszcze lepszego, bogatszego, ale cóż, jeżeli go kocha ty tym lepiej dla Williama. Wejście do rodziny Fawley wcale nie było złym pomysłem.
A was co sprowadza na Pokątną? Zwykły spacer? Popieram, jest naprawdę bardzo ładna pogoda – stwierdził uśmiechając się lekko.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Główna ulica [odnośnik]23.09.15 19:09
Raven rzuciła Colinowi szybkie spojrzenie. Wolałaby, żeby potwierdził przed jej ojcem, że są razem, żeby William wiedział, że nie miał na to wpływu, że jego córka zamierzała ułożyć sobie życie bez jego ingerencji. Ten pośpiech, żeby jak najszybciej załatwić wszystko tak, jak należy, był powodowany nie tylko uczuciem dziewczyny do Fawleya, ale w sporej części także chęcią zrobienia na przekór ojcu i udowodnienia mu tego, że jest dorosła i niezależna od niego, że może sama wybrać sobie drugą połówkę, koniecznie niepowiązaną z Baudelaire’m i jego wpływami. Niestety, Colin najwyraźniej także w tym przypadku nie kwapił się do jasnego określenia swojego stanowiska. O ile zwykle była cierpliwa i pozwoliła się zbywać, tak teraz poczuła irytację, która przedarła się przez warstwę lęku, który ją ogarnął na widok ojca. Nie powiedziała jednak nic; w końcu o tym mogli porozmawiać w domu, nie musieli wyciągać tego przy Williamie.
Ojciec zresztą wyraźnie zainteresował się Fawleyem i zaczął go wypytywać. Na pewno chciał wiedzieć jak najwięcej o nim i tym, czym się zajmował, by ocenić, czy jest to ktoś odpowiedni dla córki kogoś takiego jak on. William miał w końcu wysokie ambicje i cenił czystość krwi i pozycję w magicznej społeczności.
Szkoda, że jednak nie skorzystałeś z sieci Fiuu, ojcze – pomyślała Raven, gdy William znowu się odezwał. Spotkanie go naprawdę nie było niczym przyjemnym, wolałaby nie musieć go oglądać. Ojciec mógł sobie wmawiać, że mu na niej zależało, ale nie był w stanie wymazać minionych lat, gdy ją krzywdził i tym samym wzbudził w niej taki strach, że prawdopodobnie nigdy się go do końca nie pozbędzie. Jej drobne, kruche ciało musiało od najwcześniejszych lat znosić na sobie działanie paskudnej magii, o której większość czarodziejów nawet nie miała pojęcia. Dlaczego więc miałaby tęsknić za ojcem, pomijając te chore resztki poważania, jakie dla niego miała i które nakazywały jej ukrywanie jego tajemnic?
- Oczywiście, pomagam Colinowi w pracy. To niezwykle interesujące i odpowiedzialne zajęcie – powiedziała więc, chociaż William z pewnością zauważył, jak Raven ściskała dłoń Colina.
To zdecydowanie wyglądało dosyć dwuznacznie, więc tak czy inaczej potwierdzało przypuszczenia, że nie byli tylko współpracownikami. Na ułamek sekundy uśmiechnęła się kątem ust, chociaż w jej oczach nadal można było zobaczyć niepokój. Nie czuła się tutaj dobrze. Krótkim, mocniejszym ściśnięciem ręki Fawleya dała mu znać, że chciałaby ruszyć dalej.
- Właściwie sprowadzają nas tutaj sprawy zawodowe – powiedziała nie do końca zgodnie z prawdą, niespokojnie zerkając w kierunku wciąż obserwującego ich ojca. – Colin jest bardzo zajęty, więc niestety nie będziemy mogli spędzić ze sobą wiele czasu, ojcze.
Słowo „niestety” mogło w jej ustach zabrzmieć dość fałszywie, bo oczywiście, wcale nie było jej szkoda; specjalnie przedstawiła sytuację tak, by pokazać, że oboje są bardzo zajęci i spieszą się do swoich spraw, więc nie będą mogli zabawiać Williama rozmową. Raven nie mogła się wręcz doczekać, kiedy pójdą dalej, zostawiając ojca, choć niepokój nie opuści jej pewnie jeszcze przez jakiś czas. Miała tylko nadzieję, że Colin podchwyci to drobne kłamstwo i potwierdzi je, tym samym umożliwiając jej szybkie uwolnienie się od Baudelaire’a. Ale co, jeśli zaprzeczy, nie mogąc odmówić sobie okazji poznania ojca przyszłej (miała nadzieję) narzeczonej?
Raven Baudelaire
Raven Baudelaire
Zawód : brak
Wiek : 20
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główna ulica - Page 2 CFbqa8o
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t935-raven-baudelaire https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Główna ulica [odnośnik]24.09.15 12:22
Zabawne zrządzenie losu, ale jakby nie patrzeć - kompletnie nieuniknione, więc może dobrze się stało, że do spotkania doszło właśnie dzisiaj, na ruchliwej ulicy, gdy jakiekolwiek rękoczyny czy słowne wyrzuty byłyby cokolwiek niewskazane? Colin nie zamierzał się mieszać w rodzinne przepychanki, obserwując wszystko jedynie z boku i wyciągając własne wnioski, ale nie zamierzał też uczestniczyć w rodzinnych burdach. Ostatnie, czego potrzebował, to swojego nazwiska w plotkarskiej Czarownicy, jako uczestnika publicznej kłótni. Wysunął rękę z uścisku Raven i podał dłoń Williamowi, patrząc na niego z niekrytym zaciekawieniem. Uścisk mężczyzny był normalny; Colin nie poczuł żadnej lodowatej macki zaciskającej się na jego dłoni. Zwykła dłoń zwykłego mężczyzny, który wykazywał się nad wyraz wysoką uprzejmością. I to tego człowieka bała się Raven?
- Jestem właścicielem sieci magicznych księgarni - odpowiedział bez krzty zawstydzenia czy niechęci, traktując Williama jak ciekawe zjawisko, które warto zbadać i samemu przekonać się, co też jest w nim takiego strasznego. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak normalny ojciec, w dodatku zatroskany losem swojej córki, której od dawna nie widział. Tylko reakcja Raven przeczyła temu, że w ich relacjach wszystko było w porządku. Wyszarpnięcie ręki, niepewne spojrzenia rzucane ojcu i niecierpliwość w ruchach zdradzały, że dziewczyna wolałaby być w tym momencie setki mil dalej. - Postanowiliśmy się przejść, by ocenić, w którym miejscu warto otworzyć kolejną księgarnię - wyjaśnił uprzejmie, ignorując nerwowe ściskanie za ramię. Doprawdy, mogłaby być trochę bardziej subtelna! Nie mógł się jednak spodziewać niczego innego - czuł, że jej opowieść o ojcu nie jest całą prawdą i że Raven pewne rzeczy przed nim zataiła, ale nie drążył tematu. I tak zamierzał wycisnąć z niej wszystkie informacje później, w bardziej... dogodnych okolicznościach.
A teraz okoliczność nasuwała się sama. Colin postanowił zaryzykować, zrobić krok w kierunku, który mógł go oddalić od Raven i sprawić, że straciłby część jej zaufania. Z drugiej strony on również miał spore atuty w ręku - obietnica prawdziwych oświadczyn, wyznanie miłości na statku i ten mały, uroczy akt fizyczności, który z nieskalanej dziewczyny uczynił niewiastę zbrukaną. W takim niedziewiczym już stanie znalezienie męża z arystokracji było właściwie niemożliwe, a i mężczyźni czystej lecz nieszlachetnej krwi często kręcili nosem na kobiety, które nie zachowywały wierności względem swojego przyszłego męża.
- Och, Raven - zwrócił się do dziewczyny z uśmiechem na ustach, jakby w ogóle nie widział jej zaniepokojenia, a wydzierająca z każdego ruchu chęć ucieczki była dla niego czczą fanaberią. - Aż tak bardzo się nam nie śpieszy, prawda? Tyle opowiadałaś o swoim ojcu - jego ton głosu ociekał teraz widoczną kpiną - że z niecierpliwością wyczekiwałem spotkania z panem - zwrócił się już do Williama. - Jeśli się panu nie śpieszy, możemy się przejść kawałek. Odprowadzimy pana pod Ministerstwo - zaproponował z uprzejmością.
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Główna ulica [odnośnik]26.09.15 17:55
Czuł, że polubi tego młodego człowieka. Pewny siebie, stanowczy, zbytnio nie zwracał uwagi na to, co chciała Raven, chociaż traktował ją z szacunkiem i uprzejmie. Po tylu latach, William dostrzegał już te delikatne ruchy ze strony córki, widząc jak garnie się ze strachu w stronę Colina, nie wiedział czy się uśmiechnąć czy może zezłościć? Z jednej strony, nie powinna się tak ulepiać swojego pracodawcy w miejscu publicznym. Może to budzić sprzeczne odczucia, a nieodpowiednie słowa, które zaczną krążyć wśród ludzi, mogą zniszczyć im dobrą reputację. Raven nie musiała się obawiać swojego ojca, przecież nie zrobiłby jej krzywdy, nie tutaj o ile będzie grzeczna.
Naprawdę? – zapytał z zainteresowaniem. – Musi pan lubić książki, stawiam, że to pana ulubione wieczorne zajęcie, czytanie książek jest bardzo fascynujące. Sam czasami lubię usiąść z dobrą lekturą, wyszło ostatnio coś ciekawego, co mogłoby zainteresować takiego dojrzałego mężczyznę? Chyba nie jestem już na bieżąco.
Chciał podtrzymać rozmowę, nie miał zamiaru się od nich oddalać, a kiedy tylko Colin zaproponował, że wspólnie się przejdą, aż się rozpogodził. Kiwną delikatnie głową zwracając się tylko i wyłącznie do Fawley’a. W towarzystwie mężczyzn, przykro mi to stwierdzić, ale kobiety zazwyczaj spadały na drugi plan. Oczywiście były ważne, adorowane i czasami nawet pytane o zdanie w danej kwestii, William to był jednak stary rocznik, który uważał, tak jak zresztą bardzo ładnie napisano w Spisie Szlachetnych Rodzin, autorstwa Cantankerusa Notta, że „Żona winna przyjmować zdanie męża, a jeśli się z nim nie zgadza, wówczas milczeć” i tego od małego powinna być uczona dziewczyna, w tym wypadku jego córka.
Jeżeli nie będzie to dla was problemem, to ja bardzo chętnie. Tylko proszę, nie pędźmy zbytnio, to już nie ten wiek, na tak szybkie spacery – odpowiedział trochę żartując, trzeba mieć przecież dystans do siebie.
Ruszyli więc powoli w drogę, przeciskając się przez tłumy ulicy Pokątnej, szli nawet wolniej niż William na początku miał na myśli. Ale nie grymiasił, tak dawno nie widział córki, że zatrzyma nawet cały świat, by móc pobyć z nią chociaż odrobinę dłużej.
Raven, moja droga, opowiedz mi, w czym właściwie pomagasz panu Fawley, wydawało mi się raczej, że bardziej interesowała cię praca w Ministerstwie – zaczął. – Wie pan, odkąd pozwoliłem jej przeprowadzić się do Londynu, jest taka zajęta życiem i swoimi sprawami, że zaczęła zapominać o swoim ojcu. Gdyby była córką kogoś innego, nie wiem czy pozwolono by jej na takie beztroskie życie. Ah, no i mam do pana pewnego rodzaju żal, panie Fawley, Raven nie raz odpisywała mi w listach, że nie może przyjść na rodzinny obiad, ponieważ ma bardzo dużo pracy, w pańskiej księgarni. Mam nadzieję, że następnym razem, pozwoli jej pan wyjść wcześniej, aby mogła się przygotować.
Nie wiedział, czy Raven zmyślała opowiadając te bajeczki, czy było tak naprawdę, dlatego pozwolił sobie poruszyć teraz tą sprawę, aby wyjaśnić to raz na zawsze.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 38 Previous  1, 2, 3 ... 20 ... 38  Next

Główna ulica
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach