Wydarzenia


Ekipa forum
Zaczarowana huśtawka
AutorWiadomość
Zaczarowana huśtawka [odnośnik]12.03.16 1:37

Zaczarowana huśtawka

★★
Wygodna, miękka i niepozorna, pomimo delikatnego wyglądu jest w stanie unieść naprawdę solidny ciężar. Przytwierdzona do olbrzymiego dębu, wyłożona miękkimi jedwabnymi poduszkami, znajdująca się nieco na uboczu, wydaje się idealnym miejscem na odpoczynek. Kiedy ktoś w niej siada i zaczyna się bujać, huśtawka zaczyna grać melodię odpowiednią do nastroju, myśli oraz wspomnień zabawiającej się osoby.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:43, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowana huśtawka Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]03.09.16 21:57
Jest któryś weekend z kolei. Nie liczę ich wszystkich, taka szczęśliwa jestem! No, jest ten weekend, i wreszcie mogę spać dłużej. Żadne dzieciaki nie biegają po moim korytarzu krzycząc czy rzucając zaklęcia na biedne żaby - każdy przecież chciałby z robić z niej czekoladowy słodycz. Też bym chciała. Koniec tygodnia jest też magiczny z innego powodu. Z powodu słodkiego lenistwa, braku obowiązków (ja i brak zajęcia - jasne) i pobudki będąc całkowicie wyspaną. No, kiedyś tak było. Jeszcze w styczniu nawet. Teraz jest luty, a luty ma inne zasady. Luty jest zimny, mroźny, mrożący krew w żyłach i w ogóle jest postrachem osób pokroju Pomonek. Trzeba się cieplej ubierać, skakać na zewnątrz (żeby nie przymarznąć do podłoża), unikać śliskich nawierzchni (nie, wcześniej nie było to żadną koniecznością), a to wymaga horrendalnej sprawności, której im brakuje. Należę do zaszczytnego przedstawiciela tego gatunku, dlatego wiem co mówię. Wygibasy na śniegu nie są dla mnie, za szybko się męczę. Zaraz jestem mokra i zziębnięta, oraz naturalnie - niesamowicie głodna. To jest stan, którego Pomonki nie lubią najbardziej na świecie (bardziej nie lubią chyba tylko niesprawiedliwości), co sugeruje, że luty nie jest dobrym miesiącem na nic. A zwłaszcza na wyjścia poza przytulne mieszkanko w Hogsmeade.
Niestety mój drogi kuzyn ma dla mnie inne plany, kiedy to właśnie zrywa mnie z łóżka skoro blady świt (dziesiąta rano, brrr), zrzuca na ziemię kołdrę (dobrze, że nie śpię nago!) i bezczelnie łaskocze moje stopy znalezionym w salonie piórem. Ten to ma tupet, naprawdę. Wstaję naburmuszona, a on mi oznajmia, że zrobimy coś szalonego. Zjemy pizzę w ogrodzie. Ogród mnie nie przekonuje wcale (jak już wcześniej słusznie zauważyłam - mamy luty), pizza natomiast jest miodem na moje serce. Nie do końca pamiętam czym ona jest, ale bez wątpienia należy do jadalnych potraw, a Raiden mi mówi, że pizza jest najpyszniejsza na świecie. Wierzę mu, jest moim kuzynem. Krew z krwi. Dlatego ożywiam się, pędem biegnę do łazienki, szykuję się, a potem wychodzimy.
Jedziemy sobie aż docieramy do botanicznego ogrodu, z cudownym, pachnącym jedzonkiem. Dreptamy w śniegu jak oszalali pałaszując w drodze te delikatesy, aż naszym oczom ukazuje się wygodna huśtawka. Zrywamy się w szaleńczym biegu, ale ku mojemu zdziwieniu! wyścig ten wygrywa Carter, a ja nie daję za wygraną.
- Przesuń się. - Rozkazuję między jednym gryzem a drugim, przepychając się nieładnie pulchniutkim tyłeczkiem. Właśnie docieram do brzegów mojego kawałka, a on tak bezczelnie ze mną pogrywa. To nic, że huśtawka przykryta jest białym zimnym puchem, rozgrzewa nas jedzenie bogów - nic nam niestraszne.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]05.09.16 10:26
28 lutego
Raiden był w naprawdę dobrym humorze. I mimo że dzień wcześniej obudził się sam, nie wpłynęło to na fakt, że miał się spotkać z kuzynką. Pomona nie była taka jak jej siostra. Peony uwielbiała robić mu problemy z niczego. A fakt że prowadził sprawę związaną między innymi z jej zmarłym mężem, nie poprawił tych niestabilnych już i tak relacji. Przesłuchiwanie jej było dla ich dwójki męczarnią, a później jeszcze wizyta w Dolinie Godryka, gdy chciał ją uprzedzić przed obserwacją czarodziejskiej policji skończyła się na poobijanych kończynach jej syna. Cóż. Najwidoczniej nie każde dziecko potrafiło wspinać się na drzewach bez spadania. Sam pamiętał jak ścigał się z Pomoną, kto pierwszy wejdzie na stary dąb, który znajdował się niedaleko domu kuzynek. I chociaż były dalekimi kuzynkami, więź między Carterami a Sproutami była naprawdę silna. Do tego Raiden przyjaźnił się z ich synem. Gdy wrócił, nikt nie chciał z nim rozmawiać. Ba! Nawet nikt go nie poznał na pogrzebie. Jedynie Judith podeszła i zamieniła z nim parę słów, jednak to było wszystko. Najwidoczniej nikt nie wyglądał powrotu syna marnotrawnego. Jedynym mankamentem był fakt, że nikt się go nie spodziewał, nikt na niego nie czekał, a moment wybaczenia od strony rodziców dawno minął i był nie do odzyskania. 
Złapanie Pomony było trudne. Znalezienie absolutnie nie. W końcu był policjantem i byłym brygadzistą. Jeśli potrafił wytropić wilkołaka, swoją kuzynkę, która do tego się nie ukrywała tym bardziej – nie było niczego prostszego. Jego sowa, Tales, była jednak koszmarnym pośrednikiem i Carterowi wydawało się, że wrócił z pięć razy nim dostarczył wiadomość o spotkaniu. Ale dostarczył! Brawo dla niego. Po miesiącu, ale w końcu mu się udało. Carter bez pardonu teleportował się do Hogsmeade, by zrobić dziewczynie niespodziankę. Zawsze była jego małą faworytką. Nie zajęła podium Sophii, jednak była bardzo blisko. Włamał się do jej mieszkania, nie robiąc żadnych szkód, po czym obudził ją dokładnie tak jak robił to przez lata na wspólnych rodzinnych wyjazdach. Mówił o planach na dzień, wyciągając leniucha z łóżka. Gdy wspomniał o jedzeniu – Pomona była już zwarta i gotowa. Uśmiechnął się szczerze, widząc jej zaangażowanie. Zaopatrzyli się we wszystko, co konieczne i zdecydowali, że spędzą trochę czasu w miejscu, gdzie kręcili się jako dzieciaki. W pewnym momencie przystanęli i spojrzeli na siebie ze znakiem pytania wypisanym na twarzach. Zaczarowana huśtawka. Przedmiot ich wieloletnich walk. Raiden nie zastanawiał się tylko pobiegł w jej stronę i oczywiście, że wygrał! Gdy tyko się na niej znalazł, wyszczerzył się do kuzynki. 
- Gdzie się pchasz? – rzucił dość niemiło, jednak musiał ustąpić i się przesunąć. Z nią nie dało się dyskutować. Jako że byli w wyśmienitym humorze zaczęła grać skoczną melodyjkę idealną do ich nastrojów. Przez chwilę bujali się w milczeniu zadowoleni ze spotkania.
- Pomona – zaczął w pewnym momencie, zjadając jeden z ostatnich kawałków pizzy. – Co się działo u Peony? No, wiesz… Jakie było jej małżeństwo?
[bylobrzydkobedzieladnie]


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again



Ostatnio zmieniony przez Raiden Carter dnia 02.10.16 10:57, w całości zmieniany 1 raz
Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowana huśtawka Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]14.09.16 8:25
Humory nam dopisywały, ale to nie oznaczało, że duch rywalizacji zginął na tym mrozie. Wręcz przeciwnie, napędza mnie on do wywalczenia sobie odpowiedniego miejsca na huśtawce. Mój pulchniutki tyłeczek szturchał biednego Raidena z niecierpliwością oczekując na posadzenie go w tym mroźnym poziomie. Kiedy tylko kuzyn daje za wygraną, tak właśnie czynię. Oddycham z ulgą mogąc się skupić na pałaszowaniu brzegów pizzy, która smakuje naprawdę wybornie. I która z powodu temperatury ochładza się szybciej niż powinna. Moglibyśmy rzucić na nią odpowiednie zaklęcia, ale nie chce mi się wygrzebywać różdżki z odmętów torebki - wszyscy wiedzą jak wyglądają w środku damskie torebki. Nawet te niemagiczne. Dlatego kontynuuję jedzenie pizzy, ignorując niemiłe pytanie Cartera, i jednocześnie nie kłopocząc się z alpejskimi wygibasami dążącymi do zdobycia magii zaklętej w małym kawałku drewna. Słucham za to skocznej muzyki wygrywanej przez zaczarowaną huśtawkę, odbijam się lekko nogami od zmarzniętej ziemi i ku zaskoczeniu kuzyna - milczę. W skupieniu oddaję się jedzeniu, które stanowi sens ludzkiego istnienia, a ja nie mam odwagi się temu przeciwstawiać lub co gorsza splamić swój honor zaprzeczając w jakikolwiek sposób tej niezaprzeczalnej prawdzie. Może i miałabym wiele rzeczy do powiedzenia, niestety trzeba mieć w życiu jasno określone priorytety - nasycenie żołądka należy do jednego z nich.
Nie spodziewam się ciężkich czy zaskakujących tematów. Niespodzianki mają jednak to do siebie, że dzieją się niespodziewanie. Chcę sięgnąć po ostatni kawałek pizzy (na pewno mocno już zmarznięty) kiedy ciężkie pytanie przetacza się między nami jak armatnia kula. Zamieram w połowie drogi do kartonowego pudełka i spoglądam na ciebie. Tak, na ciebie Raiden. Z lekką obawą, niepewnością co do wyboru tematu rozmowy. Kontrolnie rozglądam się wokół co najmniej, jakby Piwka miała wyskoczyć niespodziewanie z najbliższej śnieżnej zaspy. Marszczę w skupieniu brwi orientując się, że tak nachylona pozycja mi nie służy, dlatego powracam do poprzedniego pionu. Melodia huśtawki zmienia się wyraźnie uspokajając się i nieco pochmurniejąc. Chrząkam chcąc zyskać na czasie, ale nic z tego, żadne wybawienie nie nadchodzi. Dlatego koncentruję się do zebrania myśli w jakąś logiczną całość. Na próżno.
- Niezbyt szczęśliwe. - Szczędzę słowa nie wiedząc, na ile mogę sobie pozwolić z własnymi osądami oraz popłynąć w przepływie znanych mi informacji. - Dlaczego pytasz? - zadaję bezpieczne pytanie, które jednocześnie pozwoli mi na zbudowanie w myślach sensownych odpowiedzi. Upewnię się czy mi tak wolno i przeprowadzę wiele innych procesów niezbędnych do wyklarowania się odpowiednich na tę okoliczność słów. Taka jestem sprytna.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]15.09.16 10:07
Czasami jak nie bardzo często udawało im się uciekać z rodzinnych przyjęć. Przeróżne ciotki i ich zachcianki, srogo patrzący wujkowie nie byli najlepszym towarzystwem dla dorastających dzieciaków. Ze starszą Peony Raiden nie potrafił znaleźć wspólnego języka. Co innego z jej bratem i młodszą siostrą. Z nimi, pomimo że byli dalekim kuzynostwem, udawało się dogadywać lepiej niż dobrze. Co było dziwne zważywszy na to, że z Pomoną dzieliło ich równe sześć lat. Nie mieli wiele wspólnego czasu, ale jako starszy kuzyn miał o wiele więcej cierpliwości do skłonnej do zabawy dziewczynki w przeciwieństwie do poważnej i wtrącającej się we wszystko Peony. Jak to było możliwe, że różniły się tak bardzo? Cóż. Najwyraźniej musiał wrócić po latach, żeby się przekonać, że życie nie obdarowywało wszystkich jednakowo. Ostatnie spotkania ze starszą z sióstr Sprout nie zakończyło się najlepiej. W sumie to w ogóle się nie zakończyło, zostawiając kolejną falę fermentu między ich dwójką. Mieli szczęście w nieszczęściu gdy upadek Nate'a z drzewa przerwał tę kłótnię... Ekhem... Rozmowę dość ożywioną niż normalnie. Potem jednak dostał od niej list i sprawa jakby rozeszła się po kościach. Miał taką nadzieję.
Teraz rozkoszował się ostatnimi ciepłymi (letnimi) kęsami pizzy. Fakt. Chłód nie działał na ich korzyść, ale byli zbyt leniwi, by coś z tym fantem zrobić. Więc nie robili nic, tylko jedli. Pomona normalnie rozgadana w ogóle się nie odzywała, bujając ich lekko na przyciasnawej huśtawce. Muzyczka grała przyjemnie, idealnie oddając ich humory, chociaż było to naprawdę wyzwanie - normalnie siedziała tam jedna osoba. Gdy pojawili się oni, dźwięki zgrzytnęły przez chwilę z początku, ale potem już zjednoliciła nakładając obie melodie na siebie. Była to nawet przyjemna kakofonia. Raiden też nie chciał mówić o niczym poważnym - nie, gdy wchodził do Pomony do domu. Jednak siedząc koło niej, zrozumiał, że chciałby na ten temat z kimś porozmawiać. A z kim lepiej jak nie z rodzoną siostrą interesującej go osoby? Byli rodziną i było ich obowiązkiem martwienie się o siebie nawzajem. Rozumiał to, że pani nauczycielka spochmurniała i przez chwilę panowała znowu cisza między ich dwójką. Doskonale to rozumiał. Jednak musiał wiedzieć, musiał zrozumieć, co się działo, gdy go nie było. Gdy usłyszał pytanie, przeniósł spojrzenie przed siebie, przejmując kontrolę nad ruchem huśtawki. Teraz on ich bujał, nie na odwrót.
- Moje ostatnie spotkanie z Peony nie było szczęśliwe i niezbyt pochlebnie wyrażała się o swoim... - Mężu. Tego nie mógł dodać. Nie znosił tego faceta za czasów szkolnych i wcale nie zapałał sympatią później. Między innymi właśnie niezgadzanie się z decyzją Peony, sprawiło, że nie pojawił się na ślubie. Wszyscy mieli mu to za złe, ale nie przejmował się tym. Mówił, że to nie wyjdzie jej na dobre... Ale teraz nie chciał tego powiedzieć. Nie chciał wypowiadać słów A nie mówiłem... - Ale ma fajnego syna. To muszę przyznać - dodał już luźniej, chcąc pozbyć się grobowej atmosfery, którą sam wprowadził. Idiota.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowana huśtawka Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]27.09.16 11:28
Przy tak licznej rodzinie jak nasza nietrudno o rozbieżność charakterów. Było nas ośmioro! Teraz niestety zostało siedmioro, ale to nadal ogromna liczba dzieciaków do pomieszczenia w jednym domu. Każdy za wszelką cenę chciał pokazać swoją indywidualność, przekonać innych o swojej unikatowości. Nikt nie chciał być po prostu jakimś dzieckiem Sproutów bez względu na to, jak mocno się wszyscy kochamy czy jesteśmy zżyci. Trudny wiek dojrzewania na każdym odcisnął swoje piętno kierując na różne tory dalszego życia. Którego doświadczenie też nie pozostało bez wpływu na każdego z nas. Nie do końca możesz zdawać sobie z tego sprawę skoro masz tylko jedną siostrę, ale gdybyś mnie spytał o zdanie - to bym ci właśnie powiedziała. Brat bratu, siostra siostrze nierówna. Dobrze jednak jest mieć czasem kogoś, kto twardo stąpa po ziemi. Może nie jestem lekkoduchem, mam silne poczucie obowiązku, ale częściej ładuję się w tarapaty niż Peony. Nasz kierunkowskaz, nasz anioł stróż. Powinieneś doceniać jej praktyczne podejście do życia. Teraz nie jest jej wcale lepiej, skoro została sama, z synem. Naturalnie, że jej pomożemy, ale czy to nie osłabia sił? Nie sprawia, że czujesz oddech niesprawiedliwości na karku kiedy inni dookoła urządzają sobie swoje życie według uznania? Doskonale ją rozumiem, też odnoszę wrażenie, że przez połowę mojego życia mam pod górkę. Tylko ja się nie załamuję - jeszcze. Dźwigam swój ciężar na barkach, brnę do przodu pod wiatr cokolwiek by się nie działo. Każda granica leży jednak gdzie indziej, a jej przekroczenie jest równie niespodziewane co wydarzenia losowe dziejące się bez naszego udziału.
Tonę w niewiedzy co powinnam ci przekazać - nie chcę wzbudzać w siostrze złości. Nie chcę też rozsiewać plotek, być wścibską Pomką. Która papla ozorem na prawo i lewo. Dlatego muzyczka musiała zesmutnieć jak ja. Przeżuwająca ostatnie kęsy pysznej pizzy. Już za nią tęsknię. Melancholia wypełnia mnie od środka, wzdycham pomiędzy kolejnymi przełykami. Rozumiem twoje zmartwienie, chęć poznania - jesteś policjantem, to leży w twojej naturze. Nie mam nic przeciwko, tylko czuję się tak zgnieciona trochę. I to wcale nie jest winą mojego pulchnego tyłka, który współdzieli z tobą huśtawkę. Tak mi dziwnie ciężko na serduszku. Popatruję się na ciebie z ukosa, ale niestety wyraźnie chcesz kontynuować ten temat. Śnieg skrzypi nam pod nogami, mróz pali w policzki, a ja nie wiem co powiedzieć.
- No wiesz… - zaczynam kulawo. Widzisz, trochę cię nie było i już o niczym nie masz pojęcia, musisz zostawać w Wielkiej Brytanii na dłużej. Opcjonalnie na zawsze. - Bo to dupek był. - Ściszam głos, gdyż bardzo nieelegancko się wypowiadam. Brzydkie słowa opuszczają moje złaknione jedzenia usteczka. Jest mi trochę wstyd, więc uśmiecham się nieudolnie i koncentruję na moim chrześniaczku najwspanialszym. - Tak, Nate jest super. Tylko biedny, ciągle mam go ochotę ściskać, ale co ja poradzę, że jest taki uroczy? Spotykaj się z nim, potrzebuje teraz jakiegoś męskiego wzorca w życiu, ja jestem za bardzo kobieca, a Piwka nie ma tyle czasu na ciągłą zamianę ról. - Zmieniam temat na ten wdzięczniejszy, uśmiecham się szerzej, muzyczka przyspiesza rytm.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]27.09.16 15:15
Raiden wiedział naprawdę mało o swojej dalekiej kuzynce w porównaniu z wiedzą, którą posiadała jej siostra. Było to bardziej niż oczywiste, ale nie zamierzał wspominać Pomonie o tym, że od prawie dwudziestu dni obserwował dom Peony i Nate'a. Znał na pamięć ich rozkład dnia, wiedział jakie mają kontakty z sąsiadami, która sowa należy do Sprout i widział jak Nathaniel bawił się w ogrodzie. Cieszyło go, gdy zobaczył jak chłopiec często przebywa ze znajomym mu kalejdoskopem. Nie mógł się uśmiechnąć, gdy okazało się, że nie tylko podarowaną przez niego zabawką bawił się syn Peony. Nie utykał, co oznaczało, że jedynie się potłukł, gdy spadł z drzewa, chcąc podsłuchać jego kłótnię ze starszą siostrą Sprout. Nate czasami częściej niż można było zarejestrować udawał policjanta i kilka razy nawet wychodząc poza dom, przyczepiał sobie wyciętą z papieru odznakę na kurtkę. Raiden uśmiechnął się na to wspomnienie. Jednak prócz tego w ogóle ich nie znał, chociaż bardzo chciał to zmienić. Nie było to jednak takie proste... Z jednej strony była bardzo zaborcza Peony, która nie chciała lub nie potrafiła dostrzec w nim kogoś, kto chciał jej pomóc, a z drugiej dziwna podświadomość, że Carter nie potrafił chronić tych, którzy byli mu bliscy. Wiedział, że było to głupie myślenie, ale po wypadku w Ameryce i morderstwie w Londynie pewna łatka została wyszyta w jego umyśle i nie potrafił się jej pozbyć. Nie ochronił jej, nie ochronił rodziców, co jeszcze? Gdzie jeszcze miał zawieźć? Ufał temu, że już nigdy do tego nie dopuści. Teraz był obecny i mógł mieć na to wpływ. A przynajmniej chciał w to wierzyć.
- Nie tylko dupkiem - odpowiedział równocześnie zamykając tym temat. Nie chciał być wścibski, nie chciał niszczyć im nastrojów. Po prostu nie miał nikogo innego, kogo mógłby o to zapytać. Peony nie chciałaby zapewne już z nim o tym rozmawiać. Nie po tym jak wyszedł z jej domu i nie wrócił. Wiadomo - nie miał jej tego za złe. Nie rozumiał dlaczego nie chciała przyjąć jego pomocy i tego że chciał dobrze. Nie mieli po pięć lat i nie bili się w piaskownicy o łopatkę. Gdyby znał myśli Pomony, spytałby jej dlaczego nie powiedziała tego na głos. Ucieszyła się, gdy go zobaczyła, ale skąd miał wiedzieć, co działo się w jego rodzinie w międzuczasie? Skąd mógł wiedzieć, że ktoś chce, żeby nigdy nie wyjeżdżał? Raiden miał poczucie, że gdyby wyjechał, kilka osób by się skrzywiło, ale nie dostrzegłoby różnicy - czy był obecny czy nie. Słysząc jednak słowa dotyczące Nate'a, podniósł spojrzenie na kuzynkę w piątej linii i uśmiechnął się. Fakt. Ten dzieciak był świetny. - Nie wiem czy Peony by chciała, żebym się kręcił blisko niego, ale i tak mam u nich parę spraw do załatwienia, więc...
Parę spraw, które dotyczyły niestety jej męża. Jeśli pokaże się tam ponownie w tej sprawie, możliwe, że nie wyjdzie stamtąd żywy. Mimo to musiał to zrobić. Nie zamierzał kontynuować tematu małego Sprouta. Chyba dlatego że go polubił...
- A jak u ciebie wyglądają sprawy sercowe, Pom? - zagadnął luźno, prostując się i opierając o tył huśtawki. Melodia podskoczyła jak i jego zmiana nastroju.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowana huśtawka Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]06.10.16 12:02

To nie jest tak, że jesteśmy superbohaterami. Dźwigamy na barkach problemy swoje oraz innych, jesteśmy przygniatani przez rzeczywistość niemal do ziemi, a jeszcze idziemy walczyć ze złem. I skoro jesteśmy dobrem, to zawsze zwyciężamy, a zło nigdy nie tryumfuje. To tak nie działa. To my, zwykli ludzie z odrobiną magii krążącą w żyłach, przedłużaną naszymi wspaniałymi różdżkami. Nie jesteśmy wszędzie, nie widzimy wszystkiego, nie stanowimy jasnowidzów - w większości. Nie wiemy co się stanie za chwilę, za godzinę, za dzień czy tydzień. Nie mogłeś się spodziewać, że ostrze przeznaczenia dosięgnie właśnie ciebie, właśnie w ten sposób. Zabierając tych, których kochasz. I to w końcu nie tak, że stałeś obok i mogłeś w każdej chwili zareagować, a tego nie zrobiłeś. Los ma swoje sztuczki na to, żeby nas czymś zająć podczas przeprowadzanych zbrodni. Nie można się tym zadręczać, doszukiwać się w sobie winy. Trzeba znaleźć narzędzia tego losu - to oni są obarczeni winą za to co się stało. Nate nie jest w to uwikłany. Nawet w to, że miał takiego a nie innego ojca. To teraz nasze wspólne dziecko - całej rodziny. Nie do końca jeszcze wiem jak mu pomóc, ale może właśnie sama obecność wystarczy? Troska, pomoc w wycinaniu odznaki z kartonu? Może coś w tym jest. Może kiełkuje w nim chęć odnalezienia swojego wzoru i padło właśnie na ciebie. Lub też chce być dobrym człowiekiem, bronić słabszych, a my powinniśmy mu na to pozwolić. Taka jest kolej rzeczy. Dzieci dorastają patrząc na nas, dorosłych i wierzą w nasz kompas moralności. My jako dojrzali powinniśmy tę drogę wskazywać. Bez względu na wszystko.
Chcę ci to powiedzieć, ale niestety nie wiem, że to właśnie te słowa powinny opuścić mój umysł. Uśmiecham się trochę nieszczerze kiedy ten nieprzyjemny temat wypływa na światło dzienne. Kiwam głową twierdząco - żadne zdania pojedyncze lub złożone nie oddadzą mojej opinii na jego temat. Zastanawiam się czy Peony znajdzie jeszcze kogoś jej godnego. Myśli te mnie trochę pochłaniają, na zmianę z tym, że nie powinieneś nas już więcej zostawiać. To tu jest twój dom i nawet jeśli czasem boli, to nigdzie indziej nie będzie lepiej. Może na chwilę lub dwie, ale to wszystko. Na zawsze lepiej jest być wśród rodziny. Każdy się czasem kłóci, nawet ma inne poglądy, ale przecież to nic takiego, co nie może minąć. Może w każdej chwili. I zostanie po tym żal, że traciło się czas na takie głupoty.
Mój uśmiech właśnie się zmienia. Jest już przyjazny, szczery - taki, jaki powinien być. Otrzepuję dłonie z okruchów pizzy, wzdycham niby to z niedowierzaniem.
- Peony pewnie sama nie wie czego chce. Powinieneś przymknąć oko na jej zachowanie, jest w trudnej sytuacji. A szczęście Nate’a jest najważniejsze. - Wypowiadam swoje zdanie na ten temat. Nikt mi nie zabroni. Czasem mogę dać upust swoim przekonaniom, prawda? Więc daję, bez skrupułów. Niestety nie przewidziałam tak nagłej zmiany tematu - moje czerwone policzki stają się jeszcze czerwieńsze. - Um… no ja i Billy chyba znów… - mamroczę coś tam bez składu i ładu. Raiden na pewno wie o kogo chodzi, nawet jak go nie poznał, to na pewno narzekałam na niego w listach kiedy tak bez słowa mnie zostawił. Dawne dzieje? - Może lepiej ty się pochwal co u ciebie! - Szybko oponuję, wymachując rękami i prawie się zapowietrzając. Nie umiem rozmawiać o takich sprawach!



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]07.10.16 14:28
Bardzo kochał swoją rodzinę. Nawet Peony, z którą nigdy nie mógł się dogadać, ale jeśli trzeba byłoby jej oddać nerkę zrobiłby wszystko. Tak samo patrzył na nią ostatnio przez pryzmat jej syna. Zupełnie jakby mógł zobaczyć ją w innym świetle. Gdy się pokłócili, od razu zapomniała o nim i zaczęła się martwić o Nathaniela. Mimo że to on podjął działania, wiedział, że nic dla niej nie było ważniejsze od tego dziecka. Zastanawiał się czy jemu kiedykolwiek zostanie ofiarowane takie uczucie. Chciał mieć kogoś ważnego w swoim życiu. Kogoś swojego, kogoś o kogo mógł się troszczyć. I nie chodziło o Sophię. Bo przecież wcześniej potrafił się nią zajmować, był odpowiedzialny i kochał to. Jeszcze większą przyjemność sprawiał mu fakt, że dziewczyna to doceniała. Teraz byli ze sobą w dziwnych relacjach i nie mógł powiedzieć, co się dzieje... Letarg, zawieszenie w rodzinie... Nie. Nie potrafił tego przejść. A przynajmniej jeszcze nie wpadł jak to zrobić. Te trzy lata uczyniły go kalekę pod względem dogadywania się z własną rodziną. Rudowłosa była kiedyś dla niego całym światem. Teraz chyba nie potrafił określić, co się dla niego liczyło. Wiedział, że dalej bezpieczeństwo rodziny, ale nie potrafił im tego zapewnić. Pewnie Sophia miała go za słabego, nic nie wartego nieudacznika, który uciekł od swojej rodziny do dalekiej Ameryki, by tam żyć po swojemu. Owszem. Wyjechał, ale nie uciekał. Chciał się spełnić. Wyjechał jako chłopiec, ale wrócił jako mężczyzny. Widziała to czy dalej nie chciała pogodzić się z jego decyzją? Nie chciał widzieć w jej oczach zawiedzenia. Nie widział tego w oczach Pomony. Przy niej czuł się dobrze. Widział radość i tęsknotę za jego towarzystwem. Tego potrzebował i dzięki temu poczuł się dobrze. Uśmiechnął się do niej na jej słowa, zaraz jednak zmienili temat, co wyszło na dobre.W końcu przestali się smucić, a zaczęli cieszyć swoją obecnością. Dokładnie tak jak miało być.
- Dalej jesteś z tym starym kapciem? - zażartował, trącając łokciem kuzynkę. Pomona wyraźnie się zarumieniła i odwróciła twarz, nie chcąc najwidoczniej o tym rozmawiać. Zamiast tego doskonale znała Raidena i wiedziała, że pytając go o sprawy osobiste zagwarantuje sobie chwilę swobody i ratunku. Uśmiechnął się tajemniczo, unosząc lekko jedną brew w charakterystycznym dla siebie grymasie samozadowolenia. - Pytasz o kobiety czy o sprawy związane z domem? Jeśli chodzi o robotę no to mam jej po uszy. Za wiele się nie zmieniła od tej w Chicago. Jedynie ludzie inni i mamy o wiele mniej swobody, jednak Ameryka to Ameryka, a tutaj mamy Anglię. Nie muszę chyba tłumaczyć jaka to różnica. Dom... - westchnął. - Dalej nie potrafię znaleźć złotego środka z Sophią... Nie wiem jak przez to przejść, chociaż w głowie gram tę rolę tysiąc razy, a gdy przychodzi co do czego, robię zupełnie co innego. Sam siebie zadziwiam... Swoją głupotą i brakiem odwagi. Dlaczego tak jest? - spytał, chociaż słowa nie były skierowane do kuzynki siedzącego obok, a do świata. Zupełnie jakby miał teraz odpowiedzieć. Zaraz jednak przeniósł uwagę na swoją towarzyszkę i znowu wrócił do wcześniejszego humoru. - A z kobietami sobie radzę. Przecież mnie znasz - dodał, puszczając oczko Pomonie.


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowana huśtawka Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]17.10.16 16:18
Każdy chce być kimś ważnym w życiu kogoś innego. Niby każdy z nas jest inny, ale tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami. Pragniemy akceptacji, miłości lub uwielbienia. Mi też marzy się rodzina. Taka duża najlepiej. I kochająca się nawzajem. Nie taka jak ty, czy nawet Peony. Taka własna osobista, wiesz? Niestety czasy są jakie są - czy dożyjemy pokoju na świecie? Miejsca, gdzie nie będzie strachu przed wypuszczaniem z domu naszych najdroższych dzieci? Nie jestem pewna. Póki co to wszystko maluje się najczarniejszą czernią, niebo zabrudzone jest tym pesymizmem po same brzegi i tylko rzęsiste łzy feniksa mogłyby nas uratować. Aż wzdycham sobie na wspomnienie tego pięknego snu, który miał działanie tak silne kojące. Noszące nadzieję. Tak bardzo bym chciała, żeby był przepowiednią. Noszę w sobie ostatnie skrawki optymizmu, pokruszone szkło różowych okularów. Chcę ci je dać, tylko nie wiem jeszcze jak. Jak byś na nie zareagował? Tak naprawdę to nie wiem czy mocno się zmieniłeś po pobycie w Ameryce. Kiedy tak tu z tobą siedzę, rozmawiam, jem pizzę, to wydaje mi się, jak gdyby czas stanął w miejscu - a niestety tak mocno gna na złamanie karku. I ty możesz być inny, i ja mogę być inna niż się zapamiętaliśmy ten jakiś czas temu. Wolę o tym nie myśleć, karmiąc się złudzeniami oraz wspomnieniami, ale prawda jest niestety brutalna i prędzej czy później wychodzi na wierzch.
Lubię te nasze spontaniczne spotkania - nieważne, że do tej pory było ich tak mało. Lubię to ciepło obok swojego ciała kiedy wszędzie wokół szaleje mróz. Lubię też wesołe dźwięki wygrywane przez huśtawkę. Nie lubię tylko przymarzającego tyłka, tego ci jednak nie powiem. Nie chcę, żeby było ci przykro!
Kręcę z rozbawieniem głową. Dlaczego go tak nazywasz? Może rzeczywiście jest starszy… dość sporo. Nie przeszkadza mi to. Dopóki nie dowiem się, że znów mnie zostawia bez słowa. Serce mi pęknie w drobny mak. Teraz jest jednak dobrze. I stabilnie. Dzięki czemu przebieram energicznie nóżkami w śniegu.
- Tak - odpowiadam rozbawiona. I czekam na twoje wyznania. Nie przerywam ci ani razu, pomimo, że bardzo to lubię i uskuteczniam. - Niestety tam gdzie dobro, jest i zło. Zawsze będziesz mieć masę roboty, szczególnie teraz. - Wzdycham niebywale ciężko. To zwyczajne u ś w i a d o m i e n i e. - To dlatego, że ci zależy - mówię całkowicie szczerze, będąc o tym przekonaną aż do znudzenia. - Powinieneś jej dać więcej czasu na oswojenie się z myślą, że jesteś teraz bliżej niż dalej. Na pewno zrozumie - dodaję, po czym sprzedaję ci kuksańca w bok. - I co, żadnej na stałe? Weź, chcę być znów ciocią! - wołam pełna udawanych pretensji. To zabawne, gdyż nawet nie wiem, że taką rolę przyjdzie mi grać i to całkiem niedługo.



( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones


Pomona Vane
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

ty je­steś tym co księ­życ
od da­wien daw­na zna­czył
tobą jest co słoń­ce
kie­dy­kol­wiek za­śpie­wa



OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t3270-pomona-sprout#55354 https://www.morsmordre.net/t3350-pomonkowa-poczta#56671 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-upper-cottage https://www.morsmordre.net/t3831-skrytka-bankowa-nr-838#71331 https://www.morsmordre.net/t3351-pomona-sprout
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]19.10.16 20:01
Zamyślił się. Nie podobało mu się to co zastał po powrocie do domu. Równocześnie było to bolesne, ale pewnie w pewien sposób i... Oczyszczające. Kto by się spodziewał, że pomimo takich zmian, jego mała kuzyneczka wyrośnie, stając się jednak jedynie większą wersję dawnej siebie. Ile jej nie widział? Chyba naprawdę te jedenaście lat, bo nie odwiedziła go ani razu podczas jego pobytu w Chicago mimo że pisał, żeby przyjechała. Jednak zawsze znalazło się coś innego. Nie winił jej przecież, bo sam nie przyjeżdżał. No, może parę razy w ciągu roku, gdy złapał jakiś urlop. Wtedy jednak Pomona pracowała normalnie w Hogwarcie, a wcześniej jakoś pozostawała nieuchwytna. Dodatkowo Raiden nie chciał zbytnio niepokoić reszty swojej dość sporawej rodzinki. Nie, żeby nie tęsknił. Bo tęsknił nawet za Peony, chociaż ciężko było w to uwierzyć. Bardzo chciałby, żeby w końcu ktoś chociaż na chwilę pomógł mu zapomnieć. Najwidoczniej nawet młodsza Sprout nie była pewna czy chce mu w tym pomóc.
- Masz rację.
Umilkł na chwilę, podziwiając zimny świat dookoła nich. Zaraz jednak nastąpiła chwila zapomnienia, gdy dziewczyna rzuciła słowa o zostaniu ciocią. Raiden wyprostował się i odchylił głowę, by się zaśmiać. On również nie wiedział tego co miało nastąpić. Artis i swoich pewnych decyzji. Nie znał swojej radości z tej wiadomości. Nigdy też nie pomyślałby o tych wszystkich słowach, które niedługo miały paść z jego ust. Chyba na tym polegało życie - nigdy nie dało mu szansy na nudę.
- Miałem ostatnio całkiem przyjemną noc - odpowiedział jedynie na jej żart, unosząc brwi i robiąc specyficzną minę. Jego lekki dziubek zawsze ją rozbawiał. Nie powiedział jej jednak nic więcej, wiedząc, że Pomona nie byłaby zachwycona tym, że udało mu się doigrać się z kimś ze szlacheckiej rodziny. Zresztą może wcale nie? Sam nie był pewny. Może kiedyś jej o tym opowie. Ale jeszcze nie teraz. Znała go na tyle, by wiedzieć, że nigdy nie brał związków na poważnie. Chodzili przecież razem do Hogwartu i mimo że tylko rok - Pomona zdążyła zapoznać się z jego podejściem.
- Chodźmy dalej. Zrobiło się zimno - mruknął, po czym przeniósł spojrzenie na kuzynkę i uśmiechnął się ciepło. Zamierzał zabrać ją na coś z procentami i przestać się zamartwiać. Nie po to przecież się spotkali... Ah, Pomonka. Co z ciebie wyrośnie...

|zt x2


Hello darkness, my old friend
Come to talk with you again

Raiden Carter
Raiden Carter
Zawód : dzień dobry
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I don't know but I been told
A big legged woman ain't got no
s o u l
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zaczarowana huśtawka Tumblr_nd9k6t8Tpx1rjxr81o8_r1_250
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3256-raiden-carter#55069 https://www.morsmordre.net/t3274-tales#55392 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f308-beckenham-overbury-avenue-13 https://www.morsmordre.net/t3526-skrytka-bankowa-nr-834#61585 https://www.morsmordre.net/t3275-raiden-carter#117377
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]21.06.17 16:50
6 Kwietnia 1956 rok

W pełnym różnych obowiązków życiu Aurory nie wiele było czasu tak naprawdę dla niej samej. Kurs aurorski niestety wymagał od niej bardzo dużo poświęceń, w tym też poświęcenie czasu wolnego. W domu sytuacja nie wyglądała lepiej. Tam chociaż mogłoby się wydawać, że poddaje się niezwykle prostymi i przyjemnym czynnością, prawda była taka, że męczyła się tym jeszcze bardziej niż swoją pracą. W domu regularnie odbywały się spotkania albo rodzinne, albo po prostu znajomi mamy przybywali tłumnie do ich domostwa aby przy filiżankach z najczystszej porcelany rozprawiać o rzeczach, które w mniemaniu Aurory nie miały najmniejszego sensu. Było to męczące pod jeszcze jednym względem. Dziewczyna miała już na karku te dwadzieścia lat. Kobiety w jej wieku albo szukają mężów, albo już dawno ich znalazły. Najbardziej bolesne było to, że dziewczyna miała ku temu predyspozycje. Natura obdarzyła ją prawdziwie szlachecką urodą. A dzięki bardzo delikatnym rysom twarzy często nie dawano jej tyle lat ile ma w rzeczywistości. Miała to za czym każda kobieta dobrze urodzona goniła, czyli za dziecięcym i jednocześnie delikatnym i niewinnym wyglądem. Całość obrazka uzupełniały piękne długie rude włosy, które aktualnie sięgały jej już do połowy pupy. Lekko podkręcone, i rozpuszczone, na wyraźne życzenie jej matki. Wszystko to aby jak najszybciej znaleźć jej męża, i mieć nadzieje, że pomysł z zostaniem aurorem zostanie porzucony.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo urokliwy. Kwietniowe słoneczko delikatnie przebijało się przez białe chmury, które przemykały po niebie. Natura coraz bardziej budziła się z zimowego snu, gdzie nie gdzie można było zobaczyć owady, które czym prędzej musiały zapylać kwiatki, albo uprzykrzać życie ludziom. Dziewczyna postanowiła ten dzień wykorzystać w taki sposób w jaki miała ochotę. Dlatego też z samego rana, ubrała się w żółtą sukienkę, z prawdziwego jedwabiu. Naturalnie przed nią musiała nałożyć gorset, który miał na celu uwypuklenie jej kobiecych kształtów. W pasie zawiązała żółtą wstążkę. Najdłużej zajęło jej czesanie włosów, a raczej skrzatom domowym najdłużej zajęło. Rude włosy dziewczyny nie mogły mieć ani jednego kołtuna, musiały być idealne, bowiem są jej największa ozdobą. Kiedy zakończyła cały etap przygotowań, była wreszcie gotowa do wyjścia. Wzięła ze sobą tylko swój ukochany tomik poezji, i jak to na damę przystało informując wszystkich o swojej nieobecności, oraz o tym gdzie będzie przebywać wyszła z domu.
Plan był prosty, iść do Ogrodu Botanicznego. Dziewczyna kochała naturę i wszystko co z nią związane, a to miejsce było jednym z nielicznych gdzie można było podziwiać kwiaty których normalnie nie zobaczy się nigdzie. Aurora spacerowała powoli i z gracją alejkami które były wypełnione kwiatami. Czasami zatrzymywała się aby uważniej obejrzeć jakiś okaz którego nigdy wcześniej nie widziała, a innym razem ukradkiem usiłowała poprawić gorset, który pił ją niemiłosiernie. W takich chwilach zazdrościła mężczyznom. Nie musieli nosić gorsetów, niewygodnych sukienek, czy butów które bardzo często potrafił obcierać nogi. Mimo wszystko arystokratki były od małego uczone ukrywania takich niedogodności. W tym spaceru towarzyszył jej pewien skrzat domowy, który tak naprawdę miał na celu pilnować dziewczyny, a potem złożyć raport jej matce. Skrzat cały czas biadolił... "Niech panienka się schowa w cień, słońce nie jest dobre dla tak pięknej cery panienki" albo Panienka powinna była wracać już do domu". Było to conajmniej irytujące, niestety dziewczyna nie miała jak pozbyć się skrzata, bowiem ten usługiwał jej matce, i jej tak naprawdę by nie posłuchał. Dlatego też musiała znosić jego skrzeczący głos, kwitując jego uwagi tak naprawdę tylko wyraźnie skwaszoną miną.
W końcu po jakiejś godzince spaceru, dziewczyna dotarła do huśtawki. Miała sentyment do tego typu rozrywek, pewnie dlatego, że ojciec zamontował w ich ogrodzie bardzo podobną huśtawkę. Za dziecka często się na niej bawiła, a ojciec śmiał się za każdym razem kiedy Aurora chciała dolecieć do gwiazd, i bujał ją mocniej i wyżej. Niestety od jego śmierci jakoś nie umiała na niej usiąść, może przed lękiem, że tym razem sama musiałaby zadbać o to, żeby wzbić się w niebo. Lady Greengrass nakazała skrzatowi oddalić się, bowiem miała ochotę odpocząć w samotności. Ten naturalnie oddalił się, ale tylko na tyle aby ta już go nie widziała, a żeby on miał dobry widok na nią. Rudowłosa zasiadła sobie na miękkich poduszkach, przekładając rude włosy przez ramię. Zgrabnie założyła nogę na nogę, a jej sylwetka w tej chwili wydawała się być wręcz nienaganna, a wszystko to za sprawą cudownego gorsetu, który uniemożliwiał jej zgarbienie się. Szybkim ruchem białej rączki otworzyła tomik poezji, a jej zielone oczy zaczęły wodzić za tekstem. Malinowe usteczka poruszały się delikatnie, wymawiając bezgłośnie literki które układały się w cały tekst.
-Ach, jak mi smutno! Mój anioł mnie rzucił,
W daleki odbiegł świat,
I próżno wzywam, ażeby mi zwrócił
Zabrany marzeń kwiat.
- Przeczytała na głos fragment wiersza i zatrzymała się na chwilę pogrążając się w swoich rozmyślaniach. Aurora kochała poezję, oraz wszystko co tylko się rymowało. Przez to była chyba nawet nadwrażliwa, i bardzo często potrafiła wpaść w smutek bez żadnego sensownego powodu. Matka często mówiła, że w porównaniu do siostry jest znacznie bardziej słaba psychicznie, i może było w tym trochę prawdy. Wszystko potrafiło ją albo zasmucić, albo uradować. Piękno i brzydota, dobre wieści oraz złe wieści. Nie było wątpliwości, że dziewczyna wdała się w ojca, i nawet po jego śmierci jej podejście do życia się nie zmieniło.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]21.06.17 17:54
Także życie Lyry w ostatnich miesiącach obfitowało w obowiązki. Po ukończeniu Hogwartu zaczęła zarabiać na siebie jako uliczna malarka, by choć trochę odciążyć brata i matkę. Musiała nieustannie się doskonalić, jeśli chciała przyciągnąć zainteresowanie klientów i zaistnieć w artystycznym światku, a tym samym móc dalej rozwijać swoją pasję. Pewnego dnia to się udało, Lyra została poproszona o udział w debiutanckim wernisażu i od tamtego momentu otrzymywała coraz więcej zamówień i nie musiała już czekać na nie na ulicy. W międzyczasie przyszło zetknięcie ze światem salonów, wcześniej znanym jej o tyle słabo, że Weasleyowie trzymali się od niego na dystans. Naiwna młódka, zakompleksiona na punkcie swojej biedy, szybko jednak uległa zauroczeniu tym niezwykłym światem kojarzącym jej się przede wszystkim z pięknymi strojami, przyjęciami i sztuką. Na tle tego świata jeszcze mocniej czuła się inna i niepełnowartościowa, ale pojawiło się też w niej pragnienie stania się równie dobrą, jak inne szlachetnie urodzone dziewczęta. Nie chciała być tą gorszą, poza tym, chcąc coś osiągnąć w świecie sztuki, potrzebowała aprobaty szlachetnie urodzonych. Nie chciała dostrzec ciemnych stron nowej rzeczywistości i szybko w nią wsiąknęła, nie opierając się nawet propozycji aranżowanych zaręczyn. Od kilku miesięcy była szczęśliwą żoną Glaucusa Traversa i uczyła się jak być prawdziwą damą, w czym pomagały jej matka i siostra jej małżonka.
Aktualnie Glaucus przebywał na kilkutygodniowej morskiej wyprawie, a stęskniona Lyra musiała samodzielnie zajmować swój czas. Jego większość pochłaniało malowanie obrazów i spacery wokół dworku w Norfolk, ale oczywiście odwiedzała też krewnych męża i spotykała się z innymi znajomymi. Przez te kilka miesięcy wiele w jej życiu się zmieniło, co było widać nawet po jej wyglądzie; skromne sukienczyny kupowane z drugiej ręki ustąpiły miejsca szlacheckim kreacjom z dobrych materiałów, długie, rude włosy wydawały się jeszcze bardziej lśnić, a jej ruchy nabrały gracji. Kobiety z rodziny jej męża poświęciły sporo czasu, żeby nauczyć młódkę odpowiednio się poruszać i prezentować, ale pełna naiwnego optymizmu Lyra uczyła się z zapałem.
Wiedziała jednak, że były dziewczęta pragnące czegoś zupełnie odwrotnego i na spotkanie z jedną z nich właśnie szła przez magiczny londyński ogród botaniczny, który czasem odwiedzała, by obserwować magiczne rośliny i kwiaty, i uczyć się wiernie odwzorowywać ich budowę. Młódka zdawała sobie sprawę, że Aurora, mimo tak znakomitych predyspozycji i urodzenia, skrycie marzyła o wolności. Wolności, której Lyra sama się wyrzekła, pochłonięta pragnieniem spełnienia marzeń o zostaniu malarką, założeniu rodziny i społecznym awansie. Ale nie postrzegała tego w taki sposób, choć czasami dziwiła się, że odkryła te pragnienia tak późno, zupełnie jakby życie podarowało jej je zanim na dobre zdążyła o nie poprosić.
Ale w końcu zauważyła ją na zaczarowanej huśtawce w jednym z zakamarków ogrodu. Trudno byłoby przegapić jej dość wysoką sylwetkę i długie, rude włosy. Sama Lyra miała dziś na sobie jasnoniebieską suknię o dość prostym kroju, a jej włosy spływały luźno na plecy. Wyglądała delikatnie i filigranowo, i tylko błyszcząca na palcu obrączka mówiła wyraźnie, że to wiotkie, blade dziewczątko było już kobietą, przynależną do rodu Travers, którego symbole widniały na kawałku drogiego metalu zdobiącego jej dłoń.
Zbliżyła się do lady Greengrass, a na jej buzi pojawił się delikatny uśmiech. Dobrze było czasami spotkać się z dawną znajomą z Hogwartu, i to nie tylko podczas szlacheckich okazji, na których czasem miały sposobność się zobaczyć i zamienić kilka zdań.
- Witaj, Auroro – powiedziała, gdy już znalazła się blisko i wymieniły grzecznościowe powitania. – Miło cię znowu zobaczyć. Co u ciebie słychać w ostatnim czasie? – zapytała po chwili, zastanawiając się, jak układało się życie dziewczyny na aurorskim stażu, który podjęła mimo dezaprobaty swojej rodziny. – Piękny mamy dzisiaj dzień, prawda? Tak... tęskniłam za wiosną.
Początki rozmów bywały niezręczne, zwłaszcza gdy Lyra była świadoma coraz wyraźniej zaznaczających się między nimi różnic i tego, że każda z nich pragnęła czegoś, co miała ta druga. Mimo to miała nadzieję, że ich relacje pozostaną koleżeńskie, chociaż nie dało się uniknąć pewnej niezręczności i niepewności.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Zaczarowana huśtawka Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]21.06.17 18:43
Kiedy do uszu dziewczyny dotarł kobiecy głos, ta od razu uniosła swoje zielone oczy znad książki aby spojrzeć w twarz rozmówczyni. Na usteczkach rudzielca zakwitł delikatny uśmiech. Ciekawym był fakt, że dziewczyna nie uśmiechała się nigdy w taki sposób aby ukazać swoje uzębienie. Było to spowodowane wydarzeniami których doświadczyła dzieckiem będąc. Kiedy jej babka wzięła ja na wychowanie powiedziała, że ta ma lekko żółtawe zęby, oraz, że sama postara się je doczyścić tak jak należy. Od tamtego czasu dziewczę nabawiło się kompleksów i nauczyła się unosić tylko lekko kąciki ust.
Przed nią stała ładna młoda kobieta, bo w taki sposób wypadało już mówić o niej. Lyra była, a raczej jest koleżanką Aurory jeszcze z czasów szkoły. Panna Greengrass pamięta ją, jednak z lekka w inny sposób. Wtedy była delikatnie mówiąc zakompleksionym rudzielcem, który unikał tematów finansowych, i często spoglądał z zazdrością na inne szlachcianki które w szkole podczas dni wolnych paradowały w swoich najlepszych ubraniach. Dziewczyna nie pamięta już dokładnie okoliczności ich poznania. W końcu często była otaczana przez różnych ludzi z którymi lubiła rozmawiać. Lyra wyjątkowo wypaliła się w jej pamięci, i pomiędzy dziewczętami pojawiła się pewna nić porozumienia. Często razem siadały na zajęciach, czy też przechadzały się po błoniach Hogwartu rozmawiając o różnych sprawach. Dopiero po ukończeniu szkoły Aurora zrozumiała, że nie ma sposobu aby odciągnąć koleżankę od jej pomysłu wejścia na salony. Wiązało się to owszem z wieloma przywilejami, ale jednocześnie z wieloma konsekwencjami. A podejście Lady Greengrass do ślubu rudowłosej dziewczyny był conajmniej sceptyczny. Mimo wszystko jak na arystokratkę dobrze wychowaną została nauczona, że nie wolno wchodzić z butami w cudze życie, i tego z resztą starała się trzymać. Nie chciała do siebie zniechęcać jeszcze bardziej ludzi. Wystarczy spojrzeć na jej zachowanie podczas bankietów czy też sabatów. W chwili kiedy wszystkie arystokratki tworzyły jedno wielkie kółko plotkarskie, Aurora raczej stała wówczas gdzieś pod ścianą samotnie, z kieliszkiem szampana albo wina, i zagłębiała się w swoje własne rozmyślania. Nigdy nie lubiła być obserwowana przez innych, dlatego też jakie kolwiek kontakty z innymi ludźmi w chwili kiedy była narażona na spojrzenia innych z reguły kończyły się kompletną katastrofą.
-Witaj Lyro- Odpowiedziała na jej powitanie i skinęła w jej kierunku głową. Zamknęła książkę którą właśnie czytała i wstała z huśtawki. W końcu nie wypadało prowadzić konwersacji w chwili kiedy jedna z osób stała. Początek rozmowy był tak bardzo oklepany. Grzecznościowe pytanie o życie jako takie, a zaraz potem zejście na temat ładnej pogody. Mimo to dziewczyna cieszyła się, że to właśnie jej koleżanka rozpoczęła dyskusję, ona sama nie wiedziałaby o czym miałaby rozmawiać. Teraz ta kobieta która stała przed nią była arystokratką, i Aurora nie mogła być sobą, bo to po prostu by się nie godziło.
-Dobrze... aczkolwiek odczuwam wyraźny brak czasu chociażby dla samej siebie, ale dziękuję, że pytasz- Wyrecytowała wyuczoną tak dobrze formułkę. Są pewne rzeczy które się nie zmieniały, i pewnie nie zmienią.
-Nie mogę się już doczekać kiedy ociepli się trochę bardziej, chociaż matka mówi, że to na pewno niekorzystanie wpłynie na cerę wielu kobiet- Rozmowy arystokratek bardzo często bywały monotematyczne, bez większych przemyśleń, czy też nawet sensu. Wszystko kręciło się wokół urody, zupełnie tak jak by nagłe pogorszenie stanu cery jednej ze szlachcianek miało spowodować koniec świata.
-A u ciebie moja droga, wydarzyło się coś interesującego? widzę, że małżeństwo ci służy- Nie dało się nie zauważyć obrączki na jej palcu, tak wyraźnego znaku, że już dawno przestała być młodziutką i głupiutką dziewczynką. Teraz przyszło jej wykonywać zupełnie inne obowiązki, i jednocześnie musiała nauczyć się innych rzeczy. Chociaż Aurora musiała przyznać, że jak na osobą spoza szlachetnie urodzonych osób, wyjątkowo dobrze przyjmowała nauki, i w tej chwili to jej było bliżej do bycia prawdziwą damą nią Aurorze.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Zaczarowana huśtawka [odnośnik]21.06.17 20:48
Lyra doskonale wiedziała, jak to jest mieć kompleksy, jako że sama miała ich sporo. Nie na punkcie wyglądu; jako metamorfomag mogłaby zmieniać nielubiane mankamenty swojego ciała. Jej największym kompleksem była bieda, odkąd tylko poszła do Hogwartu i pierwszy raz zobaczyła różnice pomiędzy sobą a swoimi rówieśnikami. Jedyną w pełni nową rzeczą, którą zabrała do szkoły była różdżka, bo nawet jej książki, ubrania i przybory rysunkowe nosiły na sobie oznaki wcześniejszego użytkowania. Była wychowywana samotnie przez matkę, i choć ta starała się jak mogła, by zapewnić dzieciom godny byt, nie mogła sobie pozwolić na zbyt wiele.
Lyra w Hogwarcie miała dość różnorodne grono znajomych, chociaż była osóbką nieśmiałą i zawsze unikała bycia w centrum uwagi. Trzymała się na uboczu i miała spokojne, wrażliwe usposobienie. Nie szukała kłopotów; pod tym względem odstawała od typowego wyobrażenia Gryfonów. Często można było ją zobaczyć rozmawiającą ze szkolnymi obrazami, które często miały do opowiedzenia dużo ciekawych rzeczy. Sama także nie pamiętała dokładnie okoliczności poznania Aurory, ale być może miało to miejsce właśnie na zajęciach; niektóre przedmioty Gryfoni odbywali wspólnie z Puchonami. Nie wszystkie znajomości Lyry z Hogwartu przetrwały, wiele z nich zanikło po ukończeniu szkoły, ale część, w tym ta z Aurorą, wciąż trwały nawet mimo tych wszystkich zmian, które nastały w życiu każdej z nich. Na swój sposób każda z nich walczyła o swoje marzenia, nawet jeśli wybrały zupełnie różne ścieżki. Tak jednak już było, że ludzie zawsze pragnęli tego, czego nie mieli, a trawa wydawała się bardziej zielona po drugiej stronie płotu. Choć Lyra poznała szlachecką rzeczywistość stosunkowo późno, fascynował ją ten inny świat i perspektywy, jakie dawał, a także imponowało jej obycie szlachetnie urodzonych. Nie potrafiła zrozumieć, czemu jej własny ród zrezygnował z tego wszystkiego, ale na salonach nie poruszała się zbyt pewnie. Trudno było tak po prostu zapomnieć o swoich kompleksach i poczuciu bycia nie tak dobrą jak inne dziewczęta. Podobnie jak w Hogwarcie, trzymała się na uboczu i starała się nie rzucać w oczy. Nawet, jeśli po ślubie przeszła pod pieczę rodziny męża i zaczęła nadrabiać salonowe braki, chyba nigdy nie miała uwolnić się od kompleksów. Ważny był jednak dla niej sam fakt relacji z małżonkiem, poczucie szczęścia, że przyszło jej poślubić kogoś, kogo darzyła przyjaznymi uczuciami i jego obecność nie była jej wstrętna. Lubiła jego kojącą bliskość, ciepłe dłonie i głos, którym snuł opowieści, a gdy wyjechał, odczuwała prawdziwą, przenikającą ją tęsknotę.
Teraz mogła na chwilę oderwać się od tych myśli i nacieszyć się towarzystwem dawnej znajomej z lat szkolnych.
- Podejrzewam, że kurs zajmuje dużo czasu i wymaga wielu wyrzeczeń. W końcu trzeba być naprawdę dobrym, żeby w ogóle się na niego dostać – zaczęła, wspominając przelotnie czasy, kiedy to jej brat rozpoczął szkolenie aurora. Wtedy bardzo ją to fascynowało i podziwiała jego odwagę, ale nadal trudno było jej sobie wyobrazić w tej roli Aurorę, nawet jeśli ta różniła się od typowych dam. Natomiast Lyra ze swoim delikatnym charakterem, słabowitością i wątłą budową ciała kompletnie by się nie nadawała. Nawet metamorfomagia i talent do zaklęć nie równoważyły tych braków, ale Lyra nie żałowała tego, dawno już zrozumiała, że ścieżka jej brata nie jest dla niej i zaczęła poszukiwać swojej własnej. Wydawało jej się nawet, że już ją znalazła i od pewnego czasu mimo przeciwności wytrwale nią kroczyła.
- Czy twoja rodzina już się z tym oswoiła? I czy miałaś już okazję robić coś... poważniejszego? – spytała po chwili, grzecznie, ale z ciekawością. Ostatecznie gdy brat szkolił się na aurora była dzieckiem i przebywała w Hogwarcie, a ciekawiło ją też, jak to wyglądało z kobiecej, szlacheckiej perspektywy.
- Podejrzewam, że mama mojego męża również będzie tak mówić, gdy nadejdą letnie dni. Traversowie są jednak silnie związani z morzem, nikt nie zamyka mnie w dworze i nie zabrania spacerów po plaży. – Zapewne na jasnej buzi Lyry szybko pojawią się kolejne piegi, ale dziewczątko bardzo lubiło ten element swojego wyglądu i nie przerażało jej to. – Jeśli chodzi o życie w małżeństwie, to wiele się zmieniło odkąd poślubiłam Glaucusa... – Właściwie to zmieniło się praktycznie całe jej życie – Ale nie czuję się nieszczęśliwa. Cieszę się, że to właśnie on został moim mężem. – Zarumieniła się na wspomnienie ich pożegnania przed jego wyjazdem. – Ślub nie musi oznaczać końca szczęśliwego życia. Życzę ci, żeby twoje aranżowane małżeństwo również było pomyślne. – Lyra na swoim przykładzie wiedziała, że nic nie było przesądzone, nawet duża różnica wieku nie wykluczała odnalezienia wspólnego języka, jeśli tylko oboje małżonkowie chcieli go znaleźć. Aurora mogła demonizować małżeńskie życie; kiedyś sama bała się zaręczyn i ślubu i nie czuła się gotowa na tak dorosłe zobowiązanie, ale teraz mogła ją uspokoić i potwierdzić, że wcale nie czuła się nieszczęśliwa ani zniewolona. Wręcz przeciwnie, małżeństwo otworzyło przed nią nowe możliwości i uzmysłowiło jej, że chciała posiadać własną rodzinę. – Aktualnie mój mąż wyjechał, ale nie narzekam na brak zajęć, zawsze czekają na mnie nowe obrazy do malowania, książki, które mogę czytać i bliscy męża, którzy dbają, żebym nie czuła się samotna pod jego nieobecność. – Uśmiechnęła się, delikatnie obracając na palcu obrączkę, wymowny symbol jej nowego początku.




come on look into the expanse and breath all these around come on don’t be afraid to look don’t be afraid
to look at distance
Lyra Travers
Lyra Travers
Zawód : Malarka
Wiek : 19
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Dream of the perfect life
Dream of the sand, the sea, the sight
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Zaczarowana huśtawka Ba3e6d5d7f4fbeb7824016f18b6a4c28
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t800-lyra-travers-weasley https://www.morsmordre.net/t838-zlotko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t2780-skrytka-bankowa-nr-233 https://www.morsmordre.net/t962-lyra-travers

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Zaczarowana huśtawka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach