Wydarzenia


Ekipa forum
Bufet
AutorWiadomość
Bufet [odnośnik]20.06.16 0:31
First topic message reminder :

Bufet

Czym byłoby sylwestrowe przyjęcie bez bufetów i stołów uginających się pod ciężarem najpyszniejszych słodkości? Ciastka i ciasteczka pochodzące z najlepszych magicznych cukierni na pewno skuszą swym wyglądem i aromatem wszystkich amatorów słodyczy. Bufet znajduje się pod niewielkim zadaszeniem postawionym nieopodal tonącego w śniegu parku. U szeroko uśmiechniętych sprzedawczyń można za symboliczną cenę nabyć dyniowe paszteciki, krajankę z melasy, czekoladowe kociołki, a także wiele innych smakołyków, których różnorodność nawet trudno sobie wyobrazić.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bufet - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Bufet [odnośnik]01.07.16 15:00
Łakomstwo odezwało się w Colinie z całą siłą, niemalże wypychając jego dłonie (dłoń) samoistnie w kierunku pasztecika zaproponowanego przez nieznajomą, ale w tym samym czasie zgromadzone przez lata pokłady heroizmu zrobiły swoje i Colin - cud nad cudy - powstrzymał się przed ulegnięciem pokusie. Silnej, okropnie silnej, co odczuwał za każdym razem zerkając na pasztecik i oblizując wargi. Jednak po nieprzyjemnej sytuacji z babeczką postanowił nie ryzykować, mimo że dziewczyna twierdziła, że pasztecik jest całkowicie bezpieczny. Może dla niej był, ale niekoniecznie dla księgarza; a może te smakołyki były antymęskie i nie lubiły facetów? Może ta paskudna baba pilnująca stoiska rzuciła jakąś klątwę, która miała wykończyć Colina? Nie, nie, nie, przezorny zawsze zabezpieczony; musiał to przyznać z wielkim bólem, gdy z ciężkim sercem odmawiał poczęstunku.
- Ty za to jesteś yyy... - kim mogła dla niego być? Pierwszą nieznajomą, z którą rozmawiał w bufecie? - Najbardziej jaskrawą uczestniczką dzisiejszego sylwestra, jaką poznałem? - bardziej zapytał niż stwierdził, a dla zatuszowana swojego dziwnego tonu głosu przejechał hakiem wzdłuż wąsów, które nieco mu się powichrowały od krztuszenia i duszenia, jakie zaprezentował chwilę wcześniej. - Z taką fryzurą na pewno ciężko ci się wtopić w tłum - dodał, obrzucając ją jeszcze jednym, tym razem jednak mniej pobieżnym spojrzeniem. Na pewno świeciła się na kilometr jak jakaś mugolska żarówka.
Jego spojrzenie znów padło na stół zastawiony słodyczami i przekąskami, a burczenie w brzuchu właśnie teraz postanowiło o sobie przypomnieć. Nie mógł jednak ulec tak łatwo pokusie, bo w takim tempie w Nowy Rok wejdzie z ogromnym brzuszyskiem; w dodatku zapewne z powodzeniem sam mógłby wtedy robić za bałwana. Zostawił więc słodycze w spokoju, pozwalając sobie tylko na jeszcze jedno, ostatnie, przepełnione żałością i rozczarowaniem, smutne spojrzenie na truskawkową babeczkę. Miał już otworzyć usta, aby rzucić kolejną elokwentną uwagą na temat włosów dziewczyny i jej białej skóry, która raziła nie mniej niż skrzypiący pod nogami śnieg, gdy nagle powietrze rozdarło nawoływanie organizatorów. Lepienie bałwanków miało się zaraz zacząć.

z/t
Colin Fawley
Colin Fawley
Zawód : Właściciel Esów&Floresów i własnej sieci ksiegarni
Wiek : 36
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Zasada pierwsza: nie angażować się
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
A co, jeśli wszyscy żyjemy w świecie, który nie ma końca?
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t592-colin-fawley http://morsmordre.forumpolish.com/t1184-poczta-kociarza-colina https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f123-inverness-stuart-street https://www.morsmordre.net/t2778-skrytka-bankowa-nr-117#44918 http://morsmordre.forumpolish.com/t1185-colin-fawley
Re: Bufet [odnośnik]03.07.16 19:30
Zawsze uważałam, że siedem lat to idealna różnica wieku między kobietą a mężczyzną.
Nie mam absolutnie zielonego skąd mi się to wzięło. Między moimi rodzicami są może dwa lata, nawet mniej, nie znam absolutnie żadnej pary z takim rozstrzałem wiekowym - a jednak. Kiedy poznałam Franka, mając dziewiętnaście lat, wcale nie uważałam, że jest dla mnie za stary. On chyba, chociaż nigdy nie pytałam, wcale nie miał wrażenia, że jestem gówniarą, całkiem szybko zaczęliśmy się obmacywać na zapleczu.
I to, drogie dzieci, jest doskonała nauka. Chłopak który ściąga ci koszulę na zapleczu, rozbijając przy tym butelki, definitywnie jest materiałem na męża.
Umiejętność podnoszenia to klucz!
Można powiedzieć, że to siedem lat bierze się z tego dziwnego powiedzonka, że chłopcy dojrzewają później niż dziewczęta. I może w każdym innym przypadku miałoby to wiele sensu. Ale ja wcale nie czuje się przesadnie dojrzała, obydwoje doskonale zdajemy sobie sprawę, że jest wiele kwestii które on, całkiem słusznie z resztą, traktuje poważnie, a ja nie mogłabym przejmować się mniej. Jak rachunki. Nie wiem czy w całym swoim życiu pamiętałam o jakimkolwiek.
- Potrafię transmutować! - czasami zapominam o tej umiejętności. Bardzo przydaje się w szklarni przy roślinkach, ale rzadko pamiętam o tym na codzień. Może powinnam? Transmutowanie papierów to dobry sposób by się ich pozbyć, muszę zapamiętać. Nadchodzący rok maluje się w samych wspaniałych barwach - Zróbmy to Frank, mówię poważnie. Są tutaj wszyscy nasi przyjaciele, zaraz znajdę Vinniego i ten sprowadzi moich rodziców - och, wzruszam się na samą myśl o moich siostrach rzucających w nas śniegiem, będą takie szczęśliwe. Czasami podejrzewam, że kochają Franka bardziej ode mnie. I jestem pewna, absolutnie pewna, że Bonnie poważnie się w nim zadłużyła - Jestem pewna, że wszyscy nam pomogą. Ogarniemy ładny łuk ze śniegu, te obrączki, znajdziemy ci garnitur, ja włożę swoją sukienkę, co więcej potrzebujemy? Potańczymy później tutaj, a kiedy zacznie się robić nudno, przeniesiemy się do Kotła - kiwam głową z przekonaniem, po czym bez przekonania patrzę na menu bufetowe. Babeczka dyniowa czy krajanka z melasy? - Wyobraź sobie miny naszych dzieci kiedy będziemy im to opowiadać za piętnaście lat. To będzie najlepsze wspomnienie - czy ktoś może wymarzyć sobie bardziej romantyczny ślub niż tak szalony? Czy ja wyglądam na osobę, która przez kilka miesięcy planowałaby ceremonię tylko po to by cały wieczór spędzić na stresowaniu się, że zamiast lilii przyszły róże i pijany wujek przewrócił się na stół z przystawkami? Im więcej będziemy o tym myśleć tym więcej pojawi się przeszkód i rzeczy do załatwienia przed. Pojawi się presja idealnej ceremonii i oczekiwania rodziny.
- Myślę, że ludzie długo planują śluby i potrzebują idealnych ceremonii żeby przekonać samych siebie do pomysłu - a my nie musimy. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że po wzięciu ślubu wrócimy do domu i absolutnie nic się nie zmieni. Nic. No może prócz tego, że będę podpisywać się Carter, nie Purcell. I będę mogła za Franka odbierać pocztę, bo teraz nie zawsze chcą mi wydać, głupie urzędasy. Ale poza tym?
Dalej będziemy wstawać rano, ja będę jęczeć, że za wcześnie. Frank będzie przygotowywać śniadanie (i drugie śniadanie, do pracy), na będę parzyć kawę. Będę biec z pracy żeby szybciej być w domu, by zastać go jak rozpakowuje skrzynki na zapleczu. Wieczorami będziemy siedzieć razem z przyjaciółmi w dziurawym, albo czytać wspólnie książki, będę masować jego zbolałe całym dniem dźwigania plecy. Czasem pójdziemy do kina. Z czasem zaczniemy chodzić tam w trójkę. Potem czwórkę. Piątkę. Tor został wytyczony już dawno temu. Z obrączkami lub bez.
Dobra. Gdzie te guziki?!
Gość
Anonymous
Gość
Re: Bufet [odnośnik]03.07.16 23:15
Oczywiście dotarła na miejsce wydarzenia spóźniona - jednak kto spodziewałby się jej na czas? Chyba tylko ktoś wybitnie naiwny. Albo obcy. Zdążyła się już dowiedzieć, że przegapiła pierwszą z przygotowanych przez organizatorów rozrywek. Ludzie, których mijała po drodze ze śmiechem wspominali co ciekawsze wydarzenia, które miały miejsce w czasie lepienia bałwanków. Gdyby przyszła na czas pewnie byłaby pierwsza w kolejce do udziału w zabawie, ale po tym jak Barry wytarzał ją w śniegu nawet nie było jej żal tej utraconej okazji. Zresztą kto jej zabroni ulepić bałwanka później? Była pewna, że przy odpowiedniej ilości alkoholu szybko znajdzie w tłumie chętnych do zabawy. Dlatego uśmiechała się tylko pod nosem, maszerując w stronę bufetu.
Oczywiście musiała zacząć swój Sylwestrowy wieczór właśnie w tym miejscu. Z kilku powodów. Po pierwsze chciała przyjrzeć się konkurencji. O ile można grupę emerytek z okolicznych wiosek rozważać w kategorii faktycznego zagrożenia dla jej maleńkiego biznesu na Pokątnej... Lubiła jednak przyjrzeć się temu co oferowano na podobnych wydarzeniach i za jaką cenę. Takie małe zboczenie zawodowe. Drugim powodem była nadzieja, że dostanie tutaj jakiś alkohol. Przez całą drogę marzyła o tym zimnym szampanie i nie zamierzała go sobie odpuścić. Po chwili manewrowania między stoiskami udało jej się zdobyć niedużą butelkę musującego trunku, która nie kosztowała jej nawet tak dużo jak się spodziewała. Zadowolona z wyników swoich poszukiwań mogła skupić się na trzecim powodzie, który przygnał ją w pobliże jedzenia. Teddy. Gdzie jedzenie tam z dużym prawdopodobieństwem będzie ona i Frank, który przecież tak niechętnie odstępował bok swojej ukochanej. Zaskakujące jak często Florence umiała ich znaleźć w ten właśnie sposób: podążając za zapachem świeżo wypieczonego ciasta. I faktycznie! Już po kilku minutach intensywnego wypatrywania ich w tłumie, dostrzegła znajome sylwetki. Kiedy już ich zlokalizowała, wystarczyło się tylko przepchać przez tłum. Łatwizna.
- Teddy! - zawołała radośnie, a zaraz potem zarzuciła jej jedno ramię na szyję i przyciągnąć ja do siebie w uścisku. - Część, Frank. - dodała, uśmiechając się do niego szeroko znad ramienia (jeszcze) panny Purcell. Chętnie objęłaby przyjaciółkę jeszcze mocniej, ale przecież w drugiej ręce dzierżyła swojego bezcennego szampana. Po chwili mocnego tulenia i mruczenia do ucha jak dobrze ją widzieć i jak bardzie tęskniła, uwolniła Teddy z uścisku i cofnęła się o krok. Obrzuciła ich oboje zaciekawionym spojrzeniem.
- Czy ja dobrze podsłuchałam, że mówiłaś coś o ślubach? - zainteresowała się z błyskiem w oku, bo przecież wiedziała, że to już od dawna (dawna, dawna) chodziło po głowie Teodory. Nawet jeśli nie zawsze mówiła to głośno. Nawet jeśli wszyscy i tak już od dawna uznawali ich za małżeństwo (mniej lub bardziej żartobliwie).
- Bo wiecie, jak coś się kroi to ja mam szampana i jestem gotowa do opijania. - dodała zaraz unosząc butelkę w górę i szczerząc się jeszcze szerzej.
Jeśli wezmę ślub teraz-zaraz to nawet jest szansa, że Florence się na niego nie spóźni!




I wish you were the one
Florence G. Fortescue
Florence G. Fortescue
Zawód : współwłaścicielka lodziarni
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Sometimes the only payoff for having any faith - is when it’s tested again and again everyday
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Matka Florence z Pokątnej od dusz cierpiących
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2957-florence-fortescue#48519 https://www.morsmordre.net/t3031-maskotka#49606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3110-florence-fortescue#51096
Re: Bufet [odnośnik]04.07.16 0:50
Miał wrażenie, że cała ta bałwankowa abstrakcja przeniosła się poza ramy konkursu, podążając za nimi aż do sylwestrowego bufetu, ale… o dziwo mu to nie przeszkadzało, nie ścierając uśmiechu z twarzy (nie pamiętał, kiedy ostatni raz uśmiechał się tak długo, może jednak twarz nie odtajała mu tak zupełnie?), ani nie wywołując standardowej reakcji obronnej, to jest – ucieczki i wycofania się w popłochu. Nie to, żeby nie chciał ślubu; wprost przeciwnie, planował sobie to po cichu od dłuższego czasu, z tym że w tych planach wszystko przebiegało na odwrót. Najpierw miał się wyleczyć; pozbyć na zawsze zatruwającej im życie klątwy, upewnić, że on i jego (przyszła) rodzina mieli być już całkowicie bezpieczni, nienarażeni na pogryzienie, osierocenie, społeczne potępienie, ani żaden z innych dramatycznych scenariuszy, które tysiąc razy przemielił we własnej głowie. Później miał wszystko idealnie poukładać, kupić pierścionek, wybrać znaczącą datę i miejsce, i po prostu się postarać; spontaniczne oświadczyny były tak bardzo nie w jego stylu, że dziwił się, że Teddy nie oskarżyła go jeszcze o bycie oszustem, podszywającym się pod Franka pod przykrywką eliksiru wielosokowego. Spontaniczny ślub znajdował się z kolei już na całkiem innym poziomie szaleństwa, ale nawet on musiał przyznać, że perspektywa była kusząca. I gdyby się tak nad tym zastanowić… Chociaż może lepiej było wcale się już nie zastanawiać.
Jesteś pewna? – zapytał tylko, bo cała reszta faktycznie była do załatwienia. Nie wiedział co prawda, skąd wezmą urzędnika, ale na pewno jakiś się tu kręcił. Zapraszaniem swojej rodziny martwić się nie musiał, bo jej nie miał; Samuel był na miejscu, musiał go tylko znaleźć i liczyć na to, że nie boczył się już o to nierozsądne oskarżenie o bałwankowy sabotaż. Co do szampana…
Odwrócił się, gdy gdzieś obok rozległo się wesołe wołanie, a zaraz za nim podążyła zaczerwieniona od mrozu twarz panny Fortescue. – Cześć, Florence – odpowiedział, przyglądając się temu czułemu powitaniu i zastanawiając trochę nieprzytomnie nad jej niezwykłym wyczuciem czasu; całkiem poważnie podejrzewał, że kobiety potrafiły porozumiewać się w jakimś tajemniczym, niezbadanym przez naukę języku, który pozwalał im dzielić się emocjami na odległość. A może Teddy rzeczywiście piszczała tak głośno, że jej głos, niesiony na nienaturalnie wysokiej częstotliwości, dotarł aż do niewielkiej lodziarni na Pokątnej?
Odwzajemnił uśmiech, gdzieś po drodze zapominając o bufecie i o leżącym przed nimi menu. Kelnerka chyba też straciła nadzieję, że którekolwiek z nich się nią zainteresuje i z nieprzyjemnym fuknięciem odeszła w stronę innych klientów. – Wspaniale, że jesteście – odpowiedział, mając na myśli oczywiście ją i szampana. – Wpadasz w sam raz na nasz ślub – dodał całkowicie poważnie i te słowa o dziwo zabrzmiały w jego własnych uszach już trochę mniej abstrakcyjnie niż na początku. – Właściwie to podejrzewam, że za chwilę zostaniesz druhną. – Zerknął na Teddy, jakby szukając potwierdzenia.
Żenił się.
Rozejrzał się dookoła, przemykając spojrzeniem między bawiącymi się czarodziejami, biegającymi dziećmi, krzątającymi się wokół tego wszystkiego pracownikami bufetu, wirującymi na wietrze płatkami śniegu i nie mógł uwierzyć, że każda z tych rzeczy nadal toczyła się swoim własnym rytmem. Zabawne, z cudzej perspektywy musieli wyglądać jak para – teraz już trójka – przyjaciół, toczących zwyczajną rozmowę. Miał ochotę się roześmiać, coś krzyknąć, zaśpiewać – a nie wypił jeszcze ani jednej kropli alkoholu. – Myślicie, że wyrobimy się przed północą? – zapytał, zerkając na zapięty na nadgarstku zegarek, a później z powrotem na dwie stojące przed nim kobiety.
Żenił się.

| w sumie to zt, ciąg dalszy tutaj


you better keep the wolf back from the door
he wanders ever closer every night
and how he waits, baying for blood
I promised you everything would be fine




Ostatnio zmieniony przez Frank Carter dnia 05.07.16 1:00, w całości zmieniany 1 raz
Frank Cresswell
Frank Cresswell
Zawód : właściciel dziurawego kotła, naukowiec
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
a lot of hope in one man tent
there's no room for innocence
take me home before the storm
velvet moths will keep us warm
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2513-frank-carter#39521 https://www.morsmordre.net/t2730-poczta-franka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f248-pokatna-1-mieszkanie-nad-dziurawym-kotlem https://www.morsmordre.net/t4440-skrytka-bankowa-nr-656#94968 https://www.morsmordre.net/t4441-frank-cresswell#94971
Re: Bufet [odnośnik]04.07.16 2:17
- To się dzieje! - aż klasnęłam w dłonie, podskakując przy tym z przecięcia. Bo chociaż przemawiałam przez kilka ostatnich minut z taką pewnością, wcale nie byłam przekonana, że Frank się zgodzi. 
Prawdę mówiąc podejrzewałam, że brak wielkiego pytania i mojej zmiany nazwiska wynika z naszego małego, futrzanego problemu. W stosunku do którego ja, mówiąc szczerze, jestem znacznie pozytywniej nastawiona. Jasne, co pełnię umieram ze strachu, krążę po całym mieszkaniu i zajadam stres cukierkami bojąc się, że dopadnie go jakiś łowca wilkołaków, ale z całej naszej sytuacji to właśnie uważam za największy, sama nie wiem jak to nazwać, problem? Gdzieś mam ewentualne publiczne potępienie bo wiem, że sobie z nim poradzimy. Mamy garstkę przyjaciół którzy zawsze staną za nami murem. I rodzinę, bo co by nie mówić, każdy Purcell kocha Franka. Jasne, żaden prócz mnie nie wie o wyciu do księżyca (obiecałam, że nikomu nie powiem, to nie powiem), ale znam ich na tyle dobrze by wiedzieć, że kiedy się dowiedzą (zakładam, że tak będzie) żaden nie odwróci się plecami. Będzie dostawał ostatni kawałek ciasta przez miesiąc, a potem przed kolejną pełnią, tata zaoferuje mu ogródek by nie dopadł go żaden łowca, a Vinnie zapewne zaraz otworzy jakąś fundację walki o dobre imię wilkołaków. Nie myślę też o tym, że nasze dzieci narażone są na likantropię, bo nawet jeśli, to przecież znajdziemy lekarstwo. Jesteśmy coraz bliżej. Szczególnie teraz kiedy dołączyliśmy do całej grupy badawczej!
Widzę przyszłość w kolorowych barwach. 
Rozumiałam jednak, że Frank może chcieć zachować więcej ostrożności i zająć się planowaniem przyszłości po wyleczeniu. Co prawda nasza przyszłość nie była żadnym odległym konceptem, bo przecież żyjemy praktycznie nierozłącznie już od dłuższego czasu. Formalność jest jednak ważna, nawet ja to czuję. A jako pracownik Ministerstwa Magii powinnam alergicznie reagować na jakiekolwiek formalności. Ślub to jednak coś więcej niż papierek. To wyznanie przed wszystkimi którzy coś znaczą, że wierzy się w najlepszy możliwy scenariusz i zrobi wszystko, żeby spędzić z tym jednym, wybranym człowiekiem resztę życia.
Pewnie dlatego wszyscy z tej okazji się tak ładnie ubierają. 
I to nie tak, że z góry założyłam - musimy wziąć ślub od razu, bo inaczej się rozmyśli. Spontaniczne czy nie, nie mam żadnych wątpliwości co do szczerości oświadczyn. To nawet cudowne, że były tak różne od planowanych. Bez pierścionka, doskonałej (pewnie ugotowanej przez Flo) kolacji, świeżego obrusu, kwiatów i padania na kolano. Nie myślę też, że jeśli nie weźmiemy ślubu od razu to znaczy, że poczekamy do znalezienia leku. To kwestia najbliższych miesięcy, nie odległa perspektywa bardzo długich zaręczyn. 
Po prostu nie chcę zacząć kolejnego roku nie będąc żoną Franka, proste. 
- Odwróć się, odwróć się - mówię do Cartera, sama obracając się do niego plecami - Nie możesz widzieć panny młodej, to przynosi pecha! - nie ja ustalałam reguły, to odwieczne prawo rządzące wszechświatem! - Ok, musimy wszystko zaplanować - postanawiam, obejmując przy tym Fortescue, mającą szczęście być świadkiem tej historycznej chwili - Flo, czy zechcesz zostać moją druhną? Oczywiście Teddy, marzyłam o tym od dnia w którym cię poznałam. Och Florence, jestem wzruszona - na odstawienie małej scenki zawsze jest czas - Cudownie. Więc. Plan jest taki. Florence, znajdź Vinniego. Pewnie kręci się gdzieś obok najkrótszej spódniczki, nie będziesz miała z tym problemów. Powiedz mu, że biorę ślub i ma sprowadzić resztę rodziny, szybko - powinien dać sobie z tym radę, chociaż jestem pewna, że ta wieść wywoła w domu chaos. Mama zacznie piszczeć, tata chlipać, a dziewczynki kłócić się o sukienki. Dwie godziny powinny starczeć na ogarnięcie wszystkiego - Potem możesz wyczarować kilka ozdób by kasztanowy park wyglądał świetnie. Frank, ty znajdziesz Samuela, Leo, i Garretta. Samuel znajdzie wszystkich naszych przyjaciół i zaprosi ich na ceremonię, Garrett zajmie się formalnościami i urzędnikiem który udzieli nam ślubu - w końcu pracuje w Ministerstwie, musi znać jakiegoś - A Leo pomoże ci z całą resztą. Oo! Jeszcze Ben! Ben załatwi alkohol- ok Teddy, tylko spokojnie, czekałaś na ten moment całe życie. Dasz sobie radę - Ja skoczę do Kotła, znajdę Matyldę, pomoże mi z tą całą twarzą - w końcu jest malarką - I załatwię nam obrączki. Jakieś sugestie co do przedmiotu z którego mam je zrobić? Nie? Super - aż mi zaschło w gardle - O 23.30 bierzemy ślub w kasztanowym parku - uczcimy wcześniej minutą ciszy krótkie życie wszyskich bałwanów - Wszystko jasne? - tak Teddy, wszystko pod kontrolą - W takim razie trzy, dwa, jeden, start!

/Teddy z/t, do zobaczenia w kasztanowym parku :pwease:
Gość
Anonymous
Gość
Re: Bufet [odnośnik]04.07.16 20:26
Z pewnością nie spodziewała się, że przyjdzie jej dziś uczestniczyć w zaślubinach najlepszej przyjaciółki. Gdyby wiedziała ubrałaby się przecież ładniej! Nawet jeśli miałaby przez to straszliwie zmarznąć. Bo przecież czego się nie robi, by pięknie wypaść na zdjęciach, które przyszli państwo Carter mieli pokazywać całemu stadu swoich dzieci? Przyniosłaby też jakiś prezent i te wszystkie przedmioty, które według zwyczaju powinno się ofiarować pannie młodej. Zaraz jak to leciało? Coś nowego, coś starego, coś pożyczonego i coś błękitnego. Może to trochę dziwne, ale właśnie to była pierwsza myśl Flo, gdy przyswoiła już docierające do niej informacje. Musi koniecznie zdobyć te rzeczy, bo to przyniesie im jeszcze więcej szczęścia! Musi zdobyć te rzeczy, BO JEJ NAJLEPSZA PRZYJACIÓŁKA ZA CHWILĘ WYCHODZI ZA MĄŻ.
Przez kilka sekund na twarzy Florence malowała się konsternacja, gdy próbowała ocenić czy mówią to wszystko poważnie. Musiała wyglądać trochę śmiesznie z oczami wielkimi jak galeony i lekko otwartą buzią. Na szczęście Teddy sama odpowiedziała prawidłowo na swoje pytanie - Florka naprawdę marzyła o tym niemal od pierwszego dnia ich znajomości - i dopiero, gdy otrzymała zaszczytny tytuł druhny, zrozumiała, że to wszystko jest na serio. Roześmiała się więc z czystej radości i ucałowała w czoło wciąż wydającą polecenia pannę młodą.
- Zaraz się tym wszystkim zajmę! Będzie idealnie. - obiecała nim Teddy opuściła swego przyszłego męża oraz ją samą - DRUHNĘ! - i pobiegła wypełnić swoją część przedślubnych obowiązków. Flo pokręciła głową z absolutnym niedowierzaniem, które w jakiś sposób sprawiało, że kochała tych dwoje jeszcze bardziej niż pięć minut temu. A nie sądziła, że to możliwe.
- Gratuluję z całego serca. - zerknęła ciepło na Franka, gdy już straciła Teddy z oczu. Otwarła swojego zdobycznego szampana i rozlała go do dwóch szklanek, ukradzionych z sąsiedniego stolika. Jedną wręczyła panu młodemu, a drugą uniosła do toastu za ich pomyślność.
- Obawiam się, że to jedyny kawalerski na jaki możesz dziś liczyć. - zachichotała, gdy już odstawiła swoją pustą szklankę. Wcisnęła mu butelkę, w której wciąż przelewała się połowa szampana, żeby miał coś na drogę. Jeszcze dużo biegania przed nim. - Tylko wiesz, oszczędzaj się. Jak będziesz pijany pod ołtarzem to wytarzam Cię w śniegu! - zagroziła żartobliwie i zaczęła się oddalać w celu znalezieniu Vinniego.
- Powodzenia, Frank! Widzimy się niebawem. - pomachała mu jeszcze, a potem zniknęła w tłumie. Zastanawiała się czy jeśli pożyczy Teddy swoje niebieskie skarpetki, to będzie mogła skreślić z listy dwa punkty.

/zt




I wish you were the one
Florence G. Fortescue
Florence G. Fortescue
Zawód : współwłaścicielka lodziarni
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Sometimes the only payoff for having any faith - is when it’s tested again and again everyday
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Matka Florence z Pokątnej od dusz cierpiących
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2957-florence-fortescue#48519 https://www.morsmordre.net/t3031-maskotka#49606 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3110-florence-fortescue#51096
Re: Bufet [odnośnik]10.07.16 12:30
| Lodowa tafla

Clementine chwilę stoi na kranii lodowej, wsłuchując się w wymianę zdań osób komentujących przebieg wyścigów na łyżwach. Zdaje sobie sprawę, że przez tą konkurencję robi sie niespokojna. Serce bije jej szybciej. Osoba, którą chwyciła za ramię zignorowala zmartwiona niebezpieczeństwem panienke Baudelaire, opuszczając jej towarzystwo pozostawiajac dziewczę w niepewności, co dzieje sie na lodzie. W koncu przejęcie dziewczecia sięga apogeum. Czuje zamykający sie jej w piersi dopływ powietrza i nie chce opuszczać lodu, ale powiedziała ojcu, ze idzie do Samuela. Wie, ze gdyby teraz cos jej sie stalo, Rodrick obarczylby za to odpowiedzialnoscia nieszczesnego Skamandera. Nie chce generować mu problemów, dlatego jeszcze chwilę tlukac sie z myslami, w koncu opuszcza ten teren. Szuka znajomych jej osob. Ostatni raz kiedy rozstawala sie z Samuelem, wybieral sie na ceremonię ślubną. Clementine powoli zaczyna sądzić, że niepotrzebnie znów zaczęła go szukać. Pokusa poznania nowych ludzi i uczestniczenia w weselu była jednak zbyt mocna. Próbuje trzymać swoje emocje na wodzy, ale jest podekscytowana. Przy okazji cały czas prosi opacznosc losu o bycie laskawym dla uczestnikow wyścigu na lyzwach. Zamyslona, podążając za ludzmi, którzy mowia cos o weselu, wpada w zaspę śnieżną. Podążanie po nieznanym jej terenie sprawia jej trudności. Noga grzęźnie jej w śniegu otulona zimnym kokonem lodu. W pierwszym momencie czuje przejmujący ja chłód, ale później kiedy skora przyzwyczaja sie do różnicy temperatur, jest jej odrobinę cieplej. Oczywiście o ile sie nie rusza. W koncu, kiedy udaje jej sie uwolnic z zaspy, jest cala mokra. Juz nie tylko policzki pieka ja od zimna. Uda i lydki pod ciężkim przemoczonym materialem sukni ma zarozowione. Wewnetrznie Clementine czuje się tu zagubiona. Na zewnątrz wydaje sie jednak spokojna. Cofa sie od zaspy, wypuszczajac gorące powietrze spomiędzy warg. Oddycha spokojnie, miarowo. Chociaz jest jej zimno i trzęsie sie lekko. Rozgląda się z opanowaniem próbując znaleźć Franka - przyjaciela Samuela. Mężczyzna wydawał sie bardzo przyjazny. Wyczuwała w jego głosie serdecznośc i bardzo zarażliwa, elektryzujaca radosc. Przypomina sobie energię i swietlista aure jaką rozsiewa wokol siebie jego, juz chyba, żona. Chciałaby ich teraz spotkac, pożyczyć im wszystkiego najlepszego. Jeśli jest to mozliwe, spytać czy może tutaj, w obrębie trwającego wesela poczekac na swojego przyjaciela. Problem w tym, ze nikogo znajomego nie slyszy. Kiedy traci swoją pewność i w jej towarzystwie nie ma nikogo na kim mogłaby oprzeć swoja siłę, jej krok jest niezdecydowany i chwiejny. Czuje paralizujaca ja bezradność, kiedy staje w miejscu zdając sobie sprawę z tego, ze czuje sie calkowicie pozbawiona zmysłu wzroku. Nie ma nikogo, kto mógłby jej posłużyć za jej oczy. Postępując więc do przodu, bezladnie smaga opuszkami palców czyis przegub dłoni. Mathilda Wroński prawdopodobnie mijając Clementine nie ma powodów, żeby się zatrzymywac. Baudelaire cofa dłoń do siebie, zaciskając smukłe palce na materiale swojej sukienki. Chociaż Clementine czuje sie tu calkiem obco, stara się nie wybijac z tłumu, ale nie zauważa, ze instynktownie drugą ręką chwyta dłoń nieznajomej. Przyzwyczajona, ze zawsze jest ktos kto prowadzi ja w ciemności.


" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired
by how you deal
with your imperfections


Clementine Baudelaire
Clementine Baudelaire
Zawód : hodowczyni ptaków
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2770-constanine-faye-baudelaire-budowa#44793 https://www.morsmordre.net/t2843-hanok#45618 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f268-mole-valley-little-ash-park https://www.morsmordre.net/t2858-skrytka-bankowa-nr-737#45863 https://www.morsmordre.net/t2844-clementine-faye-baudelaire#45621
Re: Bufet [odnośnik]10.07.16 21:03
Tłumów nie ma, jako jedna z nielicznych pobiegłaś prosto w objęcia stoiska z jedzeniem i piciem, zamiast kibicować w wyścigu. Czy Samuel zrzuci odpowiedzialność za swoje niepowodzenie na ciebie, bo może gdybyś trzymała kciuki i patrzyła jak się ściga, może poszłoby mu lepiej? Ale jesteś zahipnotyzowana i stawiasz stopy w dróżce jednego kierunku. Wina. Wino grzane, piwo grzane, cydry, ognista i whisky. Co wybierzesz na początek? Mówią, żeby nie mieszać, żeby trzymać się jednego koloru, a procentami wchodzić do góry. Przepisów jest wiele, a ty co chcesz? Chcesz być grzeczna, logiczna, ułożona? Myśleć, nie myśleć.
A wędrówka już dobiega końca, idziesz w gęstwinie osób, ale nie spodziewalaś się dotyku. Zgubionego. Zastygasz, przekonana, że to Calypso. Twoja dłoń poznaje miękkość gestów, tak inny od męskiego. Rozglądasz się, ale nie widzisz panny Lestragne. Czyżby to była tylko złuda? Matyldo, miałaś się obudzić i nie wspominać już Nocy Duchów. Sięgasz  do twarzy, może Calypso poznała cię pomimo śmiesznej fryzury w której czujesz się żałośnie śmieszna? Jak ona zareagowałaby na twój przedziwny ubiór? Ale dłoń łapie cię mocniej, szybko zrozumiałaś kontekst. Opacznie.
- Też chcesz, tak? - nie czekasz na odpowiedź, ale wyrwana z jej ręki ręka woła osobę odpowiedzialną za napoje. Mówisz zamówienia duplikację i dopiero teraz spoglądasz na ognistowłosą dziewczynę. Jej oczy cię przerażają, tak jakbyś spotkała kogoś kto ma taki sam dar jak ty. To zawsze budziło w tobie niepokój. Nie podoba ci się to, jesteś zbita z pantałyku. Ona trzyma się niebezpiecznie blisko, jakby chciała jednak złapać twoją dłoń ponownie.
Opierasz łokcie na barze w bufecie i patrzysz zmulona jak się przelewa wóda, gin, tonik i jak to wszystko ma od teraz nazwę Napoju Mathildy. Kim jest osoba obok i dlaczego chciała trzymać twoją dłoń? Czy czeka na coś? Na kogoś? I dlaczego masz nieodparte wrażenie, że ona wie?
- Jakoś ci pomóc? - twój ton jest nieagresywny, ani trochę nieznudzony, ale pochodzi z daleka. Niewiadomo, czy słowa wypowiedziałaś ty, czy ktoś inny.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Bufet [odnośnik]11.07.16 0:42
Clementine nie zdąża zaprzeczyć. Nie wie, co kobieta jej proponuje, ale jest prawie pewna, że nie chce tego samego, co ona. Kiedy jednak przychodzi do zaprzeczenia, dziewczę nie znajduje czasu, żeby odmówić. Czuje, jak szczupłe palce dziewczyny wysnuwają jej się spomiędzy splotu jej dłoni i wypuszcza powoli powietrze z płuc. Ma obok siebie kobietę, ale nawet to, w jaki sposób ona się do niej zwraca wydaje się bardzo odległe. Czuje dystans między nimi i nie potrafi nic zrobić. Stoi niebezpiecznie blisko dziewczyny, ale nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo. Podświadomie wie, że są w bardzo nieodległym dystansie fizycznym. Niemalże czuje jej oddech na sobie. Ten wywołuje w niej gęsią skórkę. Albo to może głęboki ton dziewczęcia, skrywający jakiś ból i nieobecność. Clementine ma ochotę pocieszyć nieznajomą. Jej dłoń lekko drży, kiedy zastanawia się nad podniesieniem jej do góry i oparciem na ramieniu kobiety. Powstrzymuje ją pamięć o tym, jak gwałtownie dziewczę cofnęło swoją rękę przed dotykiem Emmie. Dlatego Clementine stoi dość sztywno, gnąc materiał swojej sukni w drobnych dłoniach.
Dziękuję.
Dziękuję jej nawet pomimo faktu, ze wcale nie chciała nic do picia. Dostając alkohol do rąk, głupio jest jej go zwrócić. Nie chce urazić dopiero co poznawanej osoby, dlatego upija trochę trunku. Jej gardło, przez które nigdy nie przepływał tego rodzaju napój, zaczyna ją palić. Krztusi się, ale zamiast odkaszlnąć, przykłada dłoń do ust, przełykając drażniący delikatne podniebienie alkohol.
Szukam…
Nie wie kogo szuka. Franka? Nie zna jego nazwiska, nie wie, jak nazywa się jego żona. Nie może powiedzieć, ze szuka tylko jej świeżo upieczonego męża, to może zostać źle odebrane. Nie chce mówić, że poszukuje pary młodej, bo to wydaje się zbyt bezosobowe. Zawiesza więc ton i kończy wypowiedź nieporadnie:
Przeszkadzam?
Dziewczyna jest miła, ale coś w jej barwie sprawia, że Clementine zastanawia się, czy wszystko jest w porządku. Chciałaby, żeby tak serdeczne osoby nie miały tylu zmartwień. Odkłada powoli wypełnioną dalej po brzegi (upiła tylko drobny łyczek) szklaneczkę na blat bufetu i opiera na nim dłoń. Moment temu wszystko spowite było dla niej czernią. Teraz jakby widziała, kolejno, blat, zaspę, w która wpadła, kobietę obok siebie, barmana, który szykuje drinki, wstrząsając szklaneczkami z lodem w środku. Nawet pomimo tego, ze nie panują tu wysokie temperatury.
Czekam na kogoś. Mogłabym poczekać z Tobą?
Ma nadzieję, że dziewczyna się zgodzi. Nie chce zostawiać jej samej. Wydaje jej się, że nikt nie powinien być tu sam.


" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired
by how you deal
with your imperfections


Clementine Baudelaire
Clementine Baudelaire
Zawód : hodowczyni ptaków
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2770-constanine-faye-baudelaire-budowa#44793 https://www.morsmordre.net/t2843-hanok#45618 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f268-mole-valley-little-ash-park https://www.morsmordre.net/t2858-skrytka-bankowa-nr-737#45863 https://www.morsmordre.net/t2844-clementine-faye-baudelaire#45621
Re: Bufet [odnośnik]19.07.16 23:30
|przybywam z parku po ślubie

Ślub był piękny. Nie można odjąć uroku uroczystości skąpanej w śniegu, zorganizowanej na jednej nodze w śmiesznym pośpiechu, który nadał temu wszystkiemu pewnego rodzinnego ciepła. Widać było, że chodzi tutaj o uczucie. To, co powinno być przecież najważniejsze, chociaż patrząc na czarodziejów, którzy uważają się za przykład dla nas maluczkich, nie zawsze jest. I chociaż Frank to mój przyjaciel i życzę mu jak najlepiej to nie potrafiłem powstrzymać zalewającej mnie fali ulgi, gdy wszystko już się skończyło. Wszystko przez wspomnienia. Chociaż z uporem godnym rasowego osła próbowałem utrzymać je z daleka od siebie to po prostu nie dałem rady. Przed oczyma stawał mi mój własny ślub. Zupełnie inny od tego, co się rozgrywało teraz, a jednocześnie tak podobne. Uciekłem więc jak tylko okazało się to możliwe i nie wydawało się dziwne. Łączenie zabawy noworocznej z weselem było naprawdę dobrym pomysłem. Dołączyłem więc do tych, którzy nie stratowali w wyścigu, aby dotrzeć do bufetu.
Miejsce to już z daleka kusiło zapachem. Raczej nie wyglądam na łasucha, ale od czasu do czasu lubię zjeść coś zaliczającego się do kategorii niezdrowe, grożące cukrzycą czy z inną taką nalepką. Wydaje mi się, że to idealne miejsce do nabycia czekoladowych kociołków, moich ulubionych łakoci. Tylko niestety pragnienie słodkiego przegrywa z innym. Tym sięgającym tych zmęczonych życiem ludzi. W końcu to wesele, musi tu być jakichś alkohol, może szampan ostał się gdzieś pod tym zadaszeniem. Kroczę powoli w stronę celu z dwóch powodów. Po pierwsze nie chcę wywinąć orła, bo pod zdradzieckim śniegiem może kryć się jeszcze bardziej zdradziecki lód. Po drugie nie chcę wyjść na biegnącego w stronę napitku desperata. Chociaż, co z moim szczęściem jest niemałym zaskoczeniem, nie jestem tutaj pierwszy. Tej jednej, wydaje się być młodziutka, nie znam, ale ta o ciemnych włosach na pewno była na ślubie. Jest trochę nietypowa, inna, wyróżnia się, ale w ten dobry sposób, o ile taki istnieje.
- Przepraszam - mówię, bo też chcę się dostać do lady, która udostępnia wspaniałe napoje zapomnienia, a ja jestem zbyt duży, żeby cisnąć się obok nich. Budzący grozę wygląd ma swoje plusy i minusy. Ciągle nie wiem, których jest więcej.


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo
Re: Bufet [odnośnik]26.07.16 16:10
Clementine stoi w miejscu. Z wyczekiwaniem czeka na odpowiedź nieznajomej. Ta się nie odzywa. Nie sprawia nawet wrażenia, jakby chciała. Panienka Baudelaire słyszy jej spokojny oddech. Zastanawia się chwilę, czy powinna zadać swoje pytanie jeszcze raz. Być może nie została usłyszana? Od strony tafli lodu w dalszym ciągu słychać komentatora wyścigu, który wzmacnia swój głos odpowiednim zaklęciem, a jego ton odbija się po okolicznych terenach. Dziewczę nie chce jednak zbyt głęboko wchodzić w przestrzeń osobistą nowopoznanej osóbki. Dlatego czeka cierpliwie na każde słowo. Być może dziewczyna poruszyła głową w odpowiedzi na zapytanie? Clementine wie, że niektórzy tak robią, zupełnie instynktownie. Otwiera więc usta, żeby nienachlanie, niegłośno, bo bałaby się przerwać tą atmosferę melancholii, zwrócić na siebie uwagę. W ostatnim momencie słyszy jednak skrzypnięcie śniegu za sobą. Ktoś się do nich zbliża. Idzie miarowym, ostrożnym krokiem. Clementine podziwia go za jego opanowanie. Nie słychać żadnej niepewności w kroku, jest równomierny i najwyraźniej ta przezorność dzisiejszego wieczora zapewniła mu bezpieczne dotarcie na miejsce. Baudelaire czuje, że stoi mu na drodze, kiedy nieznajomy zbliża się w ich kierunku. Usuwa się w tył, dokładnie w momencie, w którym słyszy prośbę o udostępnienie mu trochę przestrzeni. Ręką próbuje chwycić się lady bufetu, ale postępując kolejne dwa kroki w tyłu, jej dłoń natrafia tylko na chłodne powietrze.
Przepraszam — powtarza po nim bezwiednie. Nie chciała nikomu taranować drogi.
Jego głos jest głęboki, dociera do niej z bardzo daleka. Zgaduje, że jest wysoki, potrafi to stwierdzić po tonie i wysokości z jakiej sięga ją jego barwa. Mężczyzna całkowicie dzieli swoim strzelistym ciałem Mathildę i Clementine. Ta druga jest trochę zaskoczona, że są mężczyźni wyżsi od Skamandera. Wpatruje się w mężczyznę, przypadkowym torem wzroku, wprost w jego ramię. Nie powinna tu być. Czuje, że przeszkadza. Kłoni się lekko nieznajomej i nieznajomemu, oddalając się powoli w swoją stroną. W jakimkolwiek kierunku, bo straciła orientację.
Niewiele później znalazł ją ojciec, informując ją, że zawody łyżwiarskie dobiegły końca, a Samuel trafił do Munga.

| zt


" There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired
by how you deal
with your imperfections


Clementine Baudelaire
Clementine Baudelaire
Zawód : hodowczyni ptaków
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
There's no need to be perfect to inspire others let people get inspired by how you deal with your imperfections.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2770-constanine-faye-baudelaire-budowa#44793 https://www.morsmordre.net/t2843-hanok#45618 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f268-mole-valley-little-ash-park https://www.morsmordre.net/t2858-skrytka-bankowa-nr-737#45863 https://www.morsmordre.net/t2844-clementine-faye-baudelaire#45621
Re: Bufet [odnośnik]26.07.16 16:45
-Tylko, że ja na nikogo nie czekam- dziwisz się, że ona chce z tobą czekać. Na kogo? Niewiele byś się pomylila zgadując że pewnie na Samuela. Nie myślisz jednak już w ten sposób, nie wolno ci, więc zamykasz się i patrzysz tempo w kieliszek. Paranoja ogarnia cię całą, nie zauważyłaś? To nieludzkie obwiniać go o przekręty, które ty uczynilabyś bez większego skrępowania.
I wtedy pojawia się Leonard. Jego szerokie ramiona nie mieszczą się w przestrzeni bufetu. Widzisz horyzont i kilka gwiazd. Śmieją się z ciebie. Dopiero co kazałaś sobie nie pamiętać o jednym,zaraz pojawia sie drugi drużba Franka. Mierzysz go spojrzeniem i naraz zapomniałaś o dziwnej dziewczynie, która czekała na kogoś kogo przecież nie znasz. Przypomina ci się rozradowany szept Florence A ten tam dalej jest prawdziwym malarzem. Jego dekadencki wygląd, broda gęsta i ciemna, jego mocne ręce. Wszystko to każe zadać ci pytanie na początek. Bezmyślnie.
- A poza malarstwem trudnisz się także rzeźbą?- pytasz zdumiona, bo nie widzialaś malarza, który miałby tak wyrzezbione ramiona. Zwykle miałaś do czynienia zwychudzonymi, z których życie już ulatuje. I nie możesz pojąć jak to się stało, że ze wszystkich malarzy Londynu właśnie tego jednego jeszcze nie zdążyłaś dotąd poznać. Jaki jest? Czy prócz masywnego ciała ma do zaoferowania coś, co powali cię na kolana? A może tworzy delikatne, chociaż przesycone słodkością kompozycje rokokowe. Może maluje akty i to tylko te Tycjanowskie? Och, spójrz właśnie uciekła ci rudowłosa modelka. Pobiegnij głupcze. On stoi i zamawia alkohol zbawienny. Ty zaś stoisz i czekasz na rozmowę, która cię upije.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Bufet [odnośnik]01.08.16 23:31
Mam wrażenie, że trochę zakłócam spokój swoim pojawieniem się. Owszem, to miejsce publiczne, w którym każdy ma prawo do przebywania, ale po prostu źle się z tym czuję. Mam niepokojące wrażenie, że wystraszyłem swoim nagłym pojawieniem się tę rudowłosą dziewczynę. Opuszczam wzrok, bo trochę mi głupio. Zwłaszcza, kiedy przeprasza. Przecież nie ma za co, nic nie zrobiła, była tu pierwsza. To ja potrzebuję się dopchać do lady, żeby zabić w sobie nieprzyjemne, stare wspomnienia przebudzone podczas wesela. Widzę kątem oka jak usuwa się w bok i czuję rosnące wyrzuty sumienia. Ale skoro wybiera odejście to nie będę przecież jej na siłę zatrzymywał, bo tylko narażę się jeszcze bardziej.
Zamiast tego zwracam uwagę na korpulentną czarownicę za ladą, która uśmiecha się do mnie serdecznie. Zamawiam więc piwo kremowe (zasada stopniowego zwiększenia liczby procentów w alkoholu) i grzebię w kieszeni płaszcza w poszukiwaniu drobnych. Zamieram jednak słysząc zaskoczone pytanie skierowane w moją stronę. Automatycznie obracam głowę w kierunku źródła głosu, aby napotkać spojrzeniem drobną kobietę o ciemnych włosach. Nie spodziewałem się, że ktoś mnie zaczepi, a tym bardziej będzie wiedział, czym się zajmuję. Co prawda teraz bardziej hobbystycznie, ale kiedy rzeczywiście byłem trochę rozpoznawalny. Ale to było dawno, dawno temu. Jednak odpowiedź automatycznie spływa mi z języka, sam nie wiem dlaczego. Może to trochę uśpiona we mnie próżność wychyliła swoje czułki łasa pochlebstw.
- Nie, byłem bokserem. - Nie odwracam od niej spojrzenia, chociaż słyszę dźwięk stawianego na ladzie kufla. Nadal grzebię w swojej kieszeni, ale nie zwracam na to uwagi. - Skąd wiesz, że maluję? - pytam wiedziony czystą ciekawością, nie mogąc sobie odmówić poznania prawdy. Wydaje mi się też, że skądś ją kojarzę. Czy to możliwe, żeby mignęła mi gdzieś w tłumie podczas wernisażu? Nie rozglądałem się po twarzach naburmuszonych szlachciców, ale mogę się akurat poszczycić całkiem dobrą pamięcią do twarzy. Tylko to wciąż nie rozwiązuje zagadki kim jest.


so i tried to erase it but the ink bled right through almost drove myself crazy when these words 

led to you


Leonard Mastrangelo
Leonard Mastrangelo
Zawód : malarz, brygadzista
Wiek : 35
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
a dumb screenshot of youth
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 I czemu to takie nic jest właśnie czymś dla mnie?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1754-leonard-mastrangelo https://www.morsmordre.net/t1897-andromeda#26044 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f138-pensford-avenue-31 https://www.morsmordre.net/t1929-leonard-mastrangelo

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Bufet
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach