Wydarzenia


Ekipa forum
Beatrice Nott
AutorWiadomość
Beatrice Nott [odnośnik]22.07.15 0:08

Beatrice Josephine Nott

Data urodzenia: 1.05.1930r.
Nazwisko matki: Parkinson
Miejsce zamieszkania: Rezydencja Nottów (wymiennie z rezerwatem i mieszkaniem Bastiana, gdy czasem ją do siebie zaprosi).
Czystość krwi: szlachetnie czysta  
Zawód: opiekunka jednorożców w rezerwacie Parkinsonów
Wzrost: 165 cm
Waga: 51 kg
Kolor włosów: blond
Kolor oczu: jasno niebieskie
Znaki szczególne: urokliwy uśmiech i ujmująca osobowość!


Nikt nie spodziewał się, że ta konkretna gałąź Nottów wyda kiedyś jeszcze jedno jabłuszko. Tak naprawdę nikt tego nawet nie wymagał - na świecie był wszak Bastian, syn i dziedzic. Jeszcze przez pierwsze trzy lata od narodzin panicza, spodziewano się, że może pani Nott powije kolejne dziecko. Z każdym kolejnym rokiem wydawało się to mniej prawdopodobne. I właściwie zbędne. Pana nigdy nie było w domu, pani snuła się po korytarzach jak zjawa. Zadałoby się, że nawet nie mieliby kiedy postarać się o kolejne dziecko.
Jakież było zdziwienie wszystkich, gdy niespodziewanie po dziewięciu latach, w rodzinie pojawiła Beatrice! Łagodne, wielkookie dziecko...  



Przez hol z dzikim wrzaskiem biegnie czteroletnia dziewczynka. Twarzyczkę ma czerwoną, misternie ułożone loki w nieładzie, a błękitna wstążka ozdabiająca jeszcze niedawno brzeg sukienki ciągnie się teraz za nią po podłodze. Jak na tak malutkie dziecko porusza się zaskakująco szybko. Przebiera sprawnie krótkimi nóżkami, biegnąc w kierunku drzwi wejściowych. Na końcu korytarza, który właśnie pokonała pojawia się guwernantka, która podąża za nią od dziecinnego pokoju, usiłując schwytać panienkę. Jak widać nieudolnie.
Mała Beatrice zatrzymuje się gwałtownie przy ciężkich dębowych drzwiach. Milknie na chwile i zadziera głowę. Nawet stając na palcach nie sięgnie do klamki. Marszczy brwi, na jej twarzyczce znów widać złość. Jakimś cudem jej policzki przybierają jeszcze intensywniejszy odcień czerwieni. Za plecami słychać już ciężkie sapanie guwernantki, ale dziewczynka znów umyka przed pościgiem. Drzwi otwierają się samoistnie z takim impetem, że jedno ze skrzydeł gwałtownie uderza w ścianę i zostawia w niej dziurę po klamce. Bea wybiega na wysypaną drobnymi kamyczkami aleję ciągnącą się do bramy wjazdowej i widzi niknący w oddali tył powozu.
- Bastiaaaan! - krzyczy ile sił w małych płucach, usiłując dogonić odjeżdżającego brata. - Bastiaaaan!
Ale w tym nie pomoże jej nawet magia, którą obudziła się w niej niespełna dwa lata temu. Nie zobaczy brata, aż do świąt. Tylko dlatego, że nikt nie obudził jej przed jego wyjazdem! W malutkiej piersi wściekłość przeradza się w rozpacz. Po czerwonych policzkach ciurkiem płyną słone łzy. Zdyszana opiekunka wreszcie dogania swoją podopieczną.
- Panienko, co to za wybryki! - jej głos nie brzmi nawet w połowie tak strasznie jak zwykle, bo kobieta z trudem łapie oddech. - Mówiłam, że ma panna zostać w pokoju! Rozchoruje się panienka.
Beatrice nie słucha. Odwraca się w stronę ogrodu i biegnie dalej, choć zaczyna już brakować jej sił. Nie chce oglądać wstrętnej niani, przez którą nie mogła pożegnać brata. Szybko zeskakuje ze ścieżki i wbiega między wysokie drzewa. Odnajduje swoje ulubione - rozłożysty dąb - pod którym zrzuca ze stóp przyciasne pantofelki i zręcznie niczym kociątko wspina się na gałąź poza zasięgiem rąk opiekunki. Ukryta między listowiem opłakuje swoje nieszczęście tak długo, aż znużona głowa nie opadnie jej na szorstką korę.
Dwie godziny później pan Nott wraca z Londynu. Pierwsza rzecz jaką robi to wspięcie się na drzewo, w poszukiwaniu ukrytej między gałęziami Beatrice.



Szybko okazuje się, że mała panna Nott pod wieloma względami bardzo przypomina swojego brata. Podobnie jak on jest samowystarczalnym dzieckiem - nie potrzebuje do zabawy towarzystwa i świetnie czuje się w samotności. W bardzo młodym wieku uczy się czytać i odtąd to książki są jej najbliższymi przyjaciółmi. Długie godziny spędza w swoim pokoju, otoczona literami, pogrążona w historiach o niezwykłych przygodach. Gdy pogoda sprzyja wymyka się do ogrodu, by tam biegając między drzewami odgrywać poznane opowieści, siebie oczywiście czyniąc ich główna bohaterką.
Można uznać to za pomyślny zbieg okoliczności. Gdyby od maleńkości wymagała większej uwagi i towarzystwa, wyrastałaby w bardzo niekorzystnych warunkach. Domostwo Nottów zazwyczaj świeciło pustkami. Przez kilka pierwszych lat swojego życia Beatrice była wręcz przekonana, że jej matka tak naprawdę jest duchem. Ojca widywała jeszcze rzadziej, bo wciąż był zajęty pracą. Najczęściej pojawiał się w domu, gdy ze szkoły wracał Bastian.
Życie dzieliło się więc na okresy z nim i bez niego. Gdy tylko noga panicza Notta przekraczała próg rezydencji, dom budził się z letargu. Madame schodziła na dół, pan zasiadał przed kominkiem, a panienka porzucała swoje książki i fantazje, by słuchać równie bajkowych w swoim mniemaniu opowieści o Hogwarcie. Zapraszano gości, a młody panicz Burke bywał u nich całymi dniami, stając się wiernym towarzyszem zabaw nie tylko Bastiana, ale i Beatrice, gdyż chłopcy nigdy nie wykluczali jej całkowicie ze swoich wspólnych przygód.
Szybko znienawidziła jesień, kojarząc ją z powrotami brata do szkoły. Z roku na rok znosiła pożegnania coraz gorzej.



Dworzec King's Cross oszałamia ją mnogością doznań. Wszędzie są ludzie! Takie ogromne mrowie ludzi! Beatrice nigdy nie widziała ich na raz tak wielu, zgromadzonych w tak małym miejscu, jak peron 9 i 3/4. Gwar ich głosów miesza się z pokrzykiwaniem sów, donośnym miauczeniem kotów zamkniętych w wiklinowych koszykach i cichym pomrukiem jaki wydaje z siebie lokomotywa Hogwart Express (Bea z całą pewnością, na jaką stać siedmiolatkę, stwierdza, że nigdy nie widziała czegoś tak czerwonego). Wszystkie jej zmysły szaleją od nadmiaru bodźców. Policzki pokrywa niezdrowy rumieniec wywołany ekscytacją. Wokół jest duszno i trudno się oddycha, trochę kręci jej się w głowie. Zaciska więc mocniej palce na rękawie szaty Bastiana i pozawala, by wraz z Anthonym torowali jej drogę przez tłum. To pierwszy raz, gdy pozwolono jej odwieźć ich na dworzec. Przyjechali późno, więc nie ma wiele czasu na zbyt długie pożegnania. Nim się obejrzy, znajoma czupryna brata znika w drzwiach wagonu, a ona zostaje w tłumie sama. Gdzieś dalej czeka na nią ojciec, ale teraz powrót do niego wydaje się rzeczą niesamowicie trudną, bo nie ma już nikogo kto przeprowadziłby ją bezpiecznie wśród tych wszystkich ludzi. W kącikach błękitnych oczu zaczynają zbierać się łzy, panika chwyta dziewczynkę za gardło. Nie może nawet krzyknąć, bo brakuje jej powietrza.
Tego dnia pociąg ma dziesięciominutowe spóźnienie. Na peronie dochodzi do niespodziewanego wypadku - gwałtowny podmuch wiatru przewraca większość stojących na peronie osób, w tym usiłujących wsiąść do pociągu uczniów. W epicentrum dziwnego zjawiska znajduje się zemdlona Beatrice Nott.



Od zawsze zdarzały jej się silne i niekontrolowane wybuchy magii, ale ten na Peronie 9 i 3/4 jest pierwszym, który jej ojciec ogląda na własne oczy. Wcześniej brał opowieści opiekunek i żony, za wybujałą kobiecą fantazję, ale to co zobaczył zmusza go do podjęcia radykalnych kroków. Zamiast wracać do domu, zabiera swoją młodszą pociechę do Munga. Po drodze dziewczynka zdoła odzyskać przytomność i zasmucić się, gdy okaże się, że kolejny oto kolejny krwotok z nosa zachlapał jej sukienkę. Ponure przypuszczenia pana Notta okazują się słuszne. Medycy orzekają bez chwili wahania - Serpentyna.
Wizyty w szpitalu stają się kolejnym elementem jej codzienności. Jest jeszcze za mała, by zrozumieć z jak ciężkim brzemieniem przyjdzie jej żyć. Nie rozumie dlaczego rodzice tak bardzo wszystkim się przejmują, bo przecież od rozpoczęcia kuracji czuje się znacznie lepiej i wszystko widzi w jasnych barwach. Kolejny rok upływa jej na czekaniu na powrót brata. W międzyczasie ochoczo uczy się tańca, śpiewu i innych niezbędnych dobrze wychowanej pannie umiejętności. Leczenie przynosi wymierne korzyści i dziewczynka nabiera energii.
Niedługo przed swoimi ósmymi urodzinami ma kolejny poważny atak, który niemal wysyła ją do grobu. Wywołuje go wieść o śmierci ojca. Od tego czasu nic już nie jest jak dawniej. Atmosfera w domu jest grobowa, matka plącze się po korytarzach zawodząc jak rasowa biała dama. Po pogrzebie, na którym Bea wciąż chwiejąc się na nogach nie odstępuje na krok swojego brata, zapada decyzja: dziewczynkę trzeba odesłać. Nie ma co liczyć na wsparcie pani domu, więc osobą decyzyjną niespodziewanie staje się jej brat, nowa głowa rodziny. Z jego inicjatywy zostaje wysłana prośba do najmłodszej siostry pani Nott, Genevieve Parkinson. Ciotka zgadza się przyjąć siostrzenicę pod swoje skrzydła na czas nieokreślony. W ten sposób Bea po raz pierwszy styka się z rezerwatem jednorożców.



Najmłodsza z sióstr Parkinson w chwili przybycia Beatrice ma 23 lata. Od czterech jest zaręczona, ale praca w rezerwacie pochłania ją do tego stopnia, że ceremonię zaślubin już dwukrotnie przesuwano. Pojawienie się siostrzenicy jest niejako przełomowe, również dla Genevieve. Obiecuje rodzinie i narzeczonemu, że ślub odbędzie się tuż przed wyjazdem panny Nott do Hogwartu, by ta mogła w nim uczestniczyć. Do tego czasu Genevive w pełni poświęca się swojej pracy i opiece nad dziewczynką. Beatrice po raz pierwszy w życiu doświadcza czegoś co można nazwać matczyną miłością. Szybko ulega również fascynacji jednorożcami, które widuje niemal codziennie. Postanawia w przyszłość wrócić do rezerwatu i przejąć schedę po ciotce. Genevive awansuje na miejsce jej drugiej ukochanej osoby na świcie, zaraz po Bastaianie.
Na ślub ciotki dostaje śliczną niebieską sukienkę i bukiecik konwalii. Dwa dni później wyrusza do Hogwartu.



Tiara po chwilowym wahaniu przydziela ją do domu Roweny. Beatrice odnajduje się w zamku bez większych problemów. Zna dzieci innych szlacheckich rodzin, więc nie czuje się w zupełnie osamotniona. Nawiązuje kilka przyjaźni, choć nie da się ukryć, że najmocniej zaprzyjaźnia się ze szkolną biblioteką, w której spędza długie godziny. Jest dobrą uczennicą, szczególnie biegłą w sztuce zaklęć i uroków. Jest zawiedziona, gdy okazuje się, że jednorożce są tematem tylko kilku lekcji Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, i że nie prowadzi się jakiegoś kursu uzupełniającego w tym kierunku. Profesor poleca jej jednak kilka książek, więcej materiałów przysyła ciotka. Studia nad tymi zwierzętami stają się jej małą obsesją. Przez cały czas trwania nauki kontynuuje oczywiście leczenie, posłusznie sącząc kolejne eliksiry mające utrzymać ją we względnej sprawności. Wakacje spędza z Bastianem, o ile jest akurat w kraju, lub w nowym domu swojej ukochanej ciotki.
Siedem lat nauki mija niczym mgnienie oka i po zdanych egzaminach, Beatrice jest wreszcie gotowa do dorosłego życia. Okazuje się jednak, że jej pomysł na to życie jest trochę inny od tego, który ma jej do zaproponowania rodzina. Matka, podekscytowana pierwszym Sabatem córki, z trudem wypełza z łóżka i potrafi mówić tylko o tym jaką wspaniałą będzie panną młodą. Żeby nie prowokować kolejnego ataku histerii, Beatrice zaciska usta w wąską kreskę i zacięcie milczy. Ani myśli zostawać żoną. Wie już dość dużo o swojej chorobie, by rozumieć jak to się skończy. Jeśli nawet znajdą jej męża, prawdopodobnie związek szybko zostanie unieważniony, gdy okaże się, że nie może dać mu zdrowego potomka. Albo co gorsza wykrwawi się rodząc mu tego potomka. To by dopiero była tragedia.
W jej głowie od lat kiełkuje plan pełnego poświecenia się pracy w rezerwacie, ale nie mówi o tym pani Nott. Wie, że tak naprawdę jedyną osobą, której zdanie się teraz liczy jest jej brat.



Okazuje się jednak, że jest ktoś jeszcze bardziej niż jej matka, zdeterminowany, by nakłonić ją do małżeństwa. Tobias Burke pachnie drewnem sandałowym, pewnie prowadzi ją w tańcu i nawet nie próbuje udawać, że słucha jej wywodów o jednorożcach. Znają się od lat. Zawsze był tym, który ściągał ją na ziemie, gdy zbyt długo bujała w obłokach. Gdy zabroniono jej latania na miotle w obawie o delikatne zdrowie, Tobias porwał ją z domu i przez całe popołudnie uczył podstaw Qudditcha. To w jego towarzystwie przeżywała największe przygody.
Tobias jest porywczy, energiczny i ma niewyparzony język, a Bea jako jedna z nielicznych potrafi uciszyć go jednym lodowatym spojrzeniem. Wszyscy z wyjątkiem samej zainteresowanej coraz wyraźniej widzą, że młodszy Burke podkochuje się w pannie Nott, a i ona nigdy nie unika jego towarzystwa. Bastian przygląda się sytuacji z rosnącym niepokojem - matka, kibicuje młodzikowi, nie marząc o niczym innym jak ślubie córki.  



Jej debiut na salonach przebiega bez większych komplikacji. Beatrice cieszy się tańcem, uwagą jaką wzbudza i swoim pięknym strojem. Tobias nie odstępuje jej na krok, ale jego towarzystwo zawsze jest jej miłe i przyjmuje je z wdzięcznością. Pojawia się coraz więcej plotek na temat rychłych propozycji, które mają paść ze strony Tobiasa. Docierają one nawet do Beatrice... a ona ze szczerym zaskoczeniem stwierdza, że właściwie nie ma nic przeciwko. Nie umie sobie wyobrazić, by kiedykolwiek miał znaleźć się lepszy kandydat na jej męża. Jest też przekonana, że przed ślubem będzie mogła kilka lat popracować w rezerwacie, bo Tobias był świadomy jej planów. Postanawia więc, że jeśli propozycja się pojawi - zgodzi się.
Młody Burke oświadcza jej się nieco bełkotliwie, ale szczerze - pod wpływem chwili, alkoholu i emocji wyznaje swoje uczucia tuż nad ranem, gdy wesele, na którym bawi się znaczna część magicznej arystokracji, dobiega końca. Panna Nott zgodnie ze swoimi wcześniejszymi planami przyjmuje go i jest z tego faktu nadzwyczaj zadowolona. Tobias jednak nigdy nie udaje się do jej brata z prośbą o jej rękę. Nigdy też zaręczyny nie zostają oficjalnie ogłoszone. W czasie następnej pełni, narzeczeństwo, o którym wiedzieli tylko oni, Evelyn i Caesar zostaje brutalnie przerwane śmiercią Tobiasa.

   

Jest tak wyczerpana, że nie może nawet ruszyć ręką. Nie to żeby chciała - poruszanie się wydaje jej się teraz absolutnie pozbawione celu. Dokąd miałaby iść? Na pogrzeb? Nie było tam niczego co chciałaby oglądać. Niczego co byłoby w stanie przynieść jej jakiekolwiek pocieszenie. Nie potrzebowała oglądania trumny, widoku zdruzgotanego Lestrange'a ani Anthony'ego wciąż spalonego przez słońce Mezopotamii. Śmiertelnie blada twarz Evelyn, którą w przeciągu ostatniego tygodnia widywała tak często, była przecież wystarczającym dowodem na to, że to wszystko stało się na prawdę. Że już go nie ma. I że już nigdy go nie zobaczy.  
Z jej ust wyrywa się zduszony szloch, a dwie łzy spływają po skroniach i znikają w rozsypanych na poduszce włosach. Leży w łóżku od niemal czterech dni. Atak, który dopadł ją zaraz po otrzymaniu wieści o śmierci Tobiasa, nieomal pozbawił ją życia. Magomedyk zaklinał się, że wybawienie zawdzięcza jedynie szybkiej reakcji Bastiana i zapasom eliksirów, które były w domu. Ona sama w tej chwili właściwie wcale nie jest wdzięczna bratu za ratunek.
Przełyka łzy i wbija wzrok w baldachim rozpięty nad łóżkiem. Jest błękitny, wyszywany srebrną nitką. Jej dwa ulubione kolory. Nie poświęca jednak draperii nawet sekundy swojej uwagi, zbyt zajęta rozmyślaniem o tym jak bardzo złośliwy potrafi być los. Nigdy nie była zakochana. Nie chciała narzeczonego, męża ani rodziny. To wszystko przez lata było jej absolutnie obce, niemal niezrozumiałe! A teraz przez kilka krótkich tygodni zdążyła zapragnąć tego wszystkiego z całego serca. Miała mieć swoje szczęśliwe zakończenie! Najpierw jednorożce, a potem długie i szczęśliwe życie u boku Tobiasa. Przecież on był nawet gotowy zrezygnować z dzieci, byle tylko zgodziła się zostać jego żoną! Zaciska palce w pięści, czując jak obrączka z białego złota pali jej serdeczny palec.  
Z ponurych rozmyślań wyrywa ją pukanie do drzwi. W progu staje Bastian; ubrany całkowicie na czarno, co jeszcze mocniej uwydatnia jego bladą karnację i jasny kolor włosów. Najwyraźniej przed wyjściem na ceremonię postanowił jeszcze do niej zajrzeć. Jej serce - a raczej to co z niego zostało - kurczy się boleśnie na widok jego zmartwionego spojrzenia. Łzy znów ściekają po policzkach. Panna Nott zmusza się całą siłą woli do uniesienia ręki w jego stronę. Brat ujmuje jej dłoń, a ona bierze drżący oddech.
- Złóż moje kondolencje Tony'emu i Evelyn.- szepce z trudem przeciskając słowa przez spierzchnięte wargi, bo ma wrażenie, że największe kondolencje należą się właśnie jej. Przecież to jej przyszłość mieli dziś pogrzebać w rodowym grobowcu Burke'ów. - Przeproś za moją nieobecność. Tak bardzo bym chciała... - brat ucisza ją gniewnym prychnięciem i podsuwa pod nos kieliszek z eliksirem słodkiego snu, który ona posłusznie przełyka. Bastian jest tak przejęty jej stanem, że pewnie jeszcze przez miesiąc nie pozwoli jej wyściubić nosa poza sypialnię. Ale to nawet lepiej. Potrzeba jej czasu, by to wszystko poukładać. Odzyskać równowagę, zepchnąć wspomnienia na granicę świadomości. Bastian jak zawsze jest jej światełkiem w tunelu. Przecież nie mogła go zawieść. Nie mogła się poddać. Do cholery, przecież nazywała się Nott!
- Mój kochany... - szepnęła jeszcze, nim osunęła się zupełnie w kojącą ciemność.



Jej list motywacyjny jest ponoć jednym z najlepszych jakie kiedykolwiek dotarły do rezerwatu. Choć przecież tak na dobrą sprawę nie musiała go pisać, bo wystarczyłoby uśmiechnąć się do kilku krewnych. Tak czy owak: rezerwat Parkinsonów staje przed nią otworem, a ona niemal desperacko rzuca się w wir pracy. Książki, jednorożce i dzikie ostępy Forest of Dean - to wszystko pozwala jej zapomnieć o rozerwanym na kawałki sercu. Na przyjęciach pojawia się tylko wtedy, gdy musi, bardzo niechętnie opuszczając swoich podopiecznych. Zaczyna pisać o zwyczajach godowych jednorożców. To jedna z pierwszych kwestii naukowych, których podejmie się w następnych latach. Wraz z upływem czasu udaje jej się odzyskać spokój ducha. Przekonana, że jedynym człowiekiem, z którym mogłaby być szczęśliwa był Tobias Burke, umacnia się w swoich ślubach panieńskich. Mimo nacisków matki, brat nie przymusza jej do małżeństwa.



W czasie każdej pełni, szczelnie zasłania okna.



W malutkim saloniku jest trochę za duszno jak na jej gust. Powietrze wypełnia zapach wanilii, który swoją słodyczą potęguję u Beatrice trudności w oddychaniu. Nie prosi jednak o otwarcie okna, zbyt zaabsorbowana dzieckiem, które kołysze w ramionach. Dziewczynka nie ma jeszcze roku, ale już teraz można dostrzec w jej maleńkiej twarzy wyraźne podobieństwo do ojca. Bea myśli, że musi ją kochać choćby za to. Stworzenie, które nosi w sobie krew jej brata zasługuje na wszystko co najlepsze i na bezwarunkową miłość świeżo upieczonej ciotki. Nawet jeśli jest tylko małym bękartem...
W pewnym momencie uświadamia sobie, że zaczęła nucić pod nosem jakąś dawno zapomnianą melodię. Przerywa, gdy do pokoju wraca matka dziewczynki i chrząka znacząco. Panna Nott podnosi na nią swoje wielkie błękitne oczy, które momentalnie tracą tkliwy wyraz i znów patrzą wokół z chłodnym opanowaniem.
- Jak właściwie nas pani znalazła? - pyta Chantal, a Beatrice jednocześnie kontempluje jej wygląd i rozumie czemu wpadła w oko Bastianowi. Jest piękną kobietą, choć jej maniery pozostawiają wiele do życzenia. Nawet na moment nie przestaje kołysać dziecka w ramionach, gdy odpowiada bez cienia skrępowania:
- Bastian myśli, że może mieć przede mną sekrety, a ja łaskawie pozwalam mu w to wierzyć. - uśmiecha się pod nosem, znów z dziwnym rozczuleniem, które tym razem odnosi się do jej starszego brata. - Wiem jakim jest człowiekiem. Nie będzie wychowywał tej kruszynki, o czym już pewnie Ci powiedział. - urwała na moment, by odłożyć Madeleine do kołyski. - Ale jednak w dziewczynce płynie jego krew. Krew Nottów. Dopilnujemy więc, żeby dostała wszystko co najlepsze.
- Masz na myśli wszystko co najlepsze dla takiego bękarta? - w głosie starszej kobiety słychać rozgoryczenie. Panna Nott krzywi się nieznacznie, jakby z niesmakiem, że poruszają tak delikatną kwestię.      
- Tak będzie najlepiej. - ucina krótko, tonem zimnym i oschłym - tak dziwnie niepasującym do jej drobnej postury i delikatnej urody. Kiedy chodziło o dobre imię rodziny i - co chyba ważniejsze - dobro jej brata... Potrafiła być zabójczo bezwzględna.
- Będę was odwiedzać raz w miesiącu. Jeśli mała będzie chora albo będziesz miała jakieś inne problemy, zawiadom najpierw mnie. Nie ma potrzeby martwić Bastiana. - pochyliła się na kołyską i ucałowała dziecko w czoło. Kiedy znów spojrzała na jego matkę, spojrzenie miała lodowate. - Jeśli uznam, że nie zajmujesz się nią odpowiednio, zadbam o to, by znalazła lepszy dom. - zakończyła, a potem ruszyła w stronę wyjścia nie poświęcając kobiecie kolejnego spojrzenia.
- Sama znajdę drogę do wyjścia, dziękuję. I do zobaczenia.  
W kołysce nad dzieckiem czuwała maskotka w kształcie jednorożca.



Patronus: przyjmuje postać żbika. Dzikszy kuzyn kota, idealnie zdaje się oddawać osobowość Beatrice. Tak jak zamieszkującego leśne ostępy żbika łatwo pomylić z domowym mruczkiem, tak i Bea na pierwszy rzut oka zdaje się kolejną idealną panienką z wyższych sfer. A to przecież tak mylące!
Aby przywołać patronusa sięga po wspomnienie szczęśliwego jesiennego poranka, gdy po raz pierwszy zobaczyła jednorożce w towarzystwie swojej ciotki.










 
10
0
7
0
7
0
0


Wyposażenie

różdżka, teleportacja, sowa, kot, 9 punktów statystyk




[bylobrzydkobedzieladnie]




Then I’d trade all my tomorrows for just one yesterday.



Ostatnio zmieniony przez Beatrice Nott dnia 09.08.15 22:11, w całości zmieniany 3 razy
Beatrice Nott
Beatrice Nott
Zawód : opiekunka jednorożców
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną,
nienawidzić ród męski, nigdy nie być żoną.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Beatrice Nott 322e3f2c31328e05fdc9bf3a5ecc23d5
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t735-beatrice-nott https://www.morsmordre.net/t758-izolda#2848 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f162-queen-victoria-street-21 https://www.morsmordre.net/t981-beatrice-nott
Re: Beatrice Nott [odnośnik]23.07.15 20:59

Witamy wśród Morsów

Twoja karta została zaakceptowana
INFORMACJE
Przed rozpoczęciem rozgrywki prosimy o uzupełnienie obowiązkowych pól w profilu. Zachęcamy także do przeczytania przewodnika, który znajduje się w twojej skrzynce pocztowej, szczególnie zwracając uwagę na opis lat 50., w których osadzona jest fabuła, charakterystykę świata magicznego, mechanikę rozgrywek, a także regulamin forum. Powyższe opisy pomogą Ci odnaleźć się na forum, jednakże w razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości, a także propozycji nie obawiaj się wysłać nam pw lub skorzystać z działu przeznaczonego dla użytkownika. Jeszcze raz witamy na forum Morsmordre i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej!

Piękna i młodziutka opiekunka jednorożców, choć dopiero wkracza w zdradziecki świat arystokratów, wydaje się mieć zadatki na zaradną pannę. Czas pokaże, czy jej oddanie bratu wyjdzie jej na dobre; mocno trzymając kciuki za śluby panieńskie witamy na fabule i mamy nadzieję, że będziesz się z nami dobrze bawić!

OSIĄGNIĘCIA
przyjaciółka jednorożców
 STAN ZDROWIA
Fizyczne
Zmarła. Dawniej serpentyna
Psychiczne
Zmarła.
UMIEJĘTNOŚCI
Statystyki
Zaklęcia i uroki:10
Transmutacja:0
Obrona przed czarną magią:7
Eliksiry:0
Magia lecznicza:7
Czarna magia:0
Sprawność fizyczna:0
Inne
Teleportacja
WYPOSAŻENIE
różdżka, sowa, kot, szczurza czaszka
HISTORIA DOŚWIADCZENIA
[23.07.15] klik
[17.09.15] klik 65+75=140
[29.11.15] Udział w Festiwalu Lata +40 pkt






bo ty jesteś
prządką

Cassandra Vablatsky
Cassandra Vablatsky
Zawód : Szeptucha
Wiek : 28 (30)
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna

i am my mother's savage daughter

OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 16
UZDRAWIANIE : 28 +10
TRANSMUTACJA : 24 +2
CZARNA MAGIA : 1 +1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Jasnowidz

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t569-cassandra-vablatsky https://www.morsmordre.net/t943-zorya-utrennyaya#4959 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2811-skrytka-bankowa-nr-3#45477 https://www.morsmordre.net/t1510p15-cassandra-vablatsky#13947
Beatrice Nott
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach