Cassandra Vablatsky
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Noc była piękna jak śmierć, a śmierć
Śmierć była jeszcze piękniejsza
Żywotność
Wartość żywotności: 210
[bylobrzydkobedzieladnie]
Śmierć była jeszcze piękniejsza
Wartość żywotności: 210
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 170 - 189 |
71-80% | brak | -10 | 149 - 169 |
61-70% | brak | -15 | 128 - 148 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 107 - 127 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 86 - 106 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 65 - 85 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 44 - 64 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 43 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
- Calchas:
- Data urodzenia: 8 luty 1957 r.
Czarne włosy, zielone oczy
- Inwentarz:
- Czarny kot dachowy - Kocmołuch
Owczarek karpacki - Kozera
Troll - Umhra
Skrzat domowy - Smętek
Kozy: Areka (najbardziej towarzyska), Ożanka (najstarsza), Powojka (urodzona w czerwcu 58, córka Zwodnicy), Zwodnica (wyjada zioła) + czarny koziołek Pokrzyk
- Karty Tarota:
k100:
1 0 Głupiec
2 I Mag
3 II Kapłanka
4 III Cesarzowa
5 IV Cesarz
6 IX Eremita
7 V Arcykapłan
8 VI Kochankowie
9 VII Rydwan
10 VIII Moc
11 X Koło fortuny
12 XI Sprawiedliwość
13 XII Wisielec
14 XIII Śmierć
15 XIV Umiarkowanie
16 XIX Słońce
17 XV Diabeł
18 XVI Wieża
19 XVII Gwiazda
20 XVIII Księżyc
21 XX Sąd ostateczny (zmartwychwstanie)
22 XXI Świat
23 As Buław
24 As Denarów
25 As Mieczy
26 As Pucharów
27 Czwórka Buław
28 Czwórka Denarów
29 Czwórka Mieczy
30 Czwórka Pucharów
31 Dwójka Buław
32 Dwójka Denarów
33 Dwójka Mieczy
34 Dwójka Pucharów
35 Dziesiątka Buław
36 Dziesiątka Denarów
37 Dziesiątka Mieczy
38 Dziesiątka Pucharów
39 Dziewiątka Buław
40 Dziewiątka Denarów
41 Dziewiątka Mieczy
42 Dziewiątka Pucharów
43 Król Buław
44 Król Denarów
45 Król Mieczy
46 Król Pucharów
47 Królowa Buław
48 Królowa Denarów
49 Królowa Mieczy
50 Królowa Pucharów
51 Ósemka Buław
52 Ósemka Denarów
53 Ósemka Mieczy
54 Ósemka Pucharów
55 Paź Buław
56 Paź Denarów
57 Paź Mieczy
58 Paź Pucharów
59 Piątka Buław
60 Piątka Denarów
61 Piątka Mieczy
62 Piątka Pucharów
63 Rycerz Buław
64 Rycerz Denarów
65 Rycerz Mieczy
66 Rycerz Pucharów
67 Siódemka Buław
68 Siódemka Denarów
69 Siódemka Mieczy
70 Siódemka Pucharów
71 Szóstka Buław
72 Szóstka Denarów
73 Szóstka Mieczy
74 Szóstka Pucharów
75 Trójka Buław
76 Trójka Denarów
77 Trójka Mieczy
78 Trójka Pucharów
79-100 : powtarzamy rzut, nowa karta będzie w pozycji odwróconej
dubel: powtarzamy rzut, nowa karta będzie w pozycji odwróconej
bo ty jesteś
prządką
prządką
Ostatnio zmieniony przez Cassandra Vablatsky dnia 02.01.24 1:21, w całości zmieniany 17 razy
1, południe | Lysandra | Warwick
Kiwała głową, kiedy jej córka powtarzała zwroty, którymi miała odtąd zwracać się do Ramseya - ze łzą wzruszenia w oku. Długo zastanawiała się, czy nie spróbować omamić również jego samego odnośnie pochodzenia córki, lecz nie chciała na kłamstwie budować niepewnej przyszłości samej Lysandry. Jej kochanek długo i ciężko pracował na zyskaną pozycję, kraj był mu wdzięczny za bohaterstwo i krew przelaną na wojnie. Nie musiał się nimi opiekować, ale chciał to zrobić i za to - była mu wdzięczna. Nie sądziła, że kiedykolwiek zapragnie, by Lysandra miała ojca. Nie sądziła, że kiedykolwiek stworzą prawdziwą i pełną rodzinę. Ale czasy się zmieniły, a dziedzictwo Ramesya miało swojego następcę - nie miała prawa mu tego odbierać. Przygładziła wierzchem dłoni jej policzek, z łagodnym uśmiechem.
3, popołudnie | Hector | Londyn
Zdezorientowane spojrzenie odnalazło jego twarz, kiedy się odsunął, szkliste od łez dostrzegło troskę ojca. Przepraszam, Hectorze. Naprawdę przepraszam. - Ja.... - zaczęła niepewnie, powstrzymując odruch, by raz jeszcze spojrzeć na niebo. Odwróciła się od blasku mocniej, w przeciwną stronę. Nie czuła szorstkości placu pod bosymi stopami, nie czuła bólu dłoni. Nie słyszała nic prócz jego głosu. Dostrzegała łzy, rozumiała je, choć jego ból równie boleśnie ściskał jej serce.
10, popołudnie | Primrose | Warwick
Obserwowała reakcję młodej czarownicy, miała wrażenie, że dostrzega na jej twarzy zmieszanie. Było dla niej oczywiste, że nei była zachwycona słowami, które usłyszała. Lecz czy Primrose szukała u niej rady po to, by Cassandra przytaknęła jej wewnętrznym przekonaniom, czy po to, by faktycznie pomogła odnaleźć jej się w ciemności? Była mądra, wierzyła, że Primrose pragnęła tego drugiego. I wierzyła też, że z czasem zrozumie sens jej słów. Że potrzebowała czasu. Bystry umysł potrafił być również krytyczny - nie tylko wobec innych, ale przede wszystkim wobec siebie.
12, o świcie | Ramsey | Stonehenge
- Niechaj wiatr zawsze wieje zgodnie z naszym krokiem. Niech promienie słońca ciepłem padają nam na twarze. Niechaj krople deszczu miękko padają na nasze ziemie. Niech światło poprowadzi nas wspólnie ku przyszłym dniom. - Pochyliła się, wbijając dłonie w twardą ziemię ozdobioną perlistą rosą, zbierając jej obie garście - i cisnęła je w ogień jako ofiarę. - Póki wieczność nas nie wezwie i nie odda nas w objęcia przodków - zakończyła, kłaniając się nisko, usłużnie, przed ogniem. - Bo od teraz, aż po kres - dodała, finalnie zwracając się ku niemu, wyciągając dłoń ku jemu policzkowi, brudną od mieszaniny krwi, miodu i wilgotnej ziemi. Oczy intensywnie szukały jego spojrzenia, chcąc skraść jego uwagę w pełni. - Ja jestem twoja, a ty jesteś mój - szepnęła, jakby wypowiadała kolejne tajemne zaklęcie. Czyż nie brzmiało to dziwnie, nienaturalnie, zaskakująco? Niebo nie runęło, zapach wiatru się nie zmienił, ogień bił tym samym ciepłem - a jednak jutro nie będzie już nigdy jak wczoraj. Wyciągnęła bladą szyje, pozwalając rozjaśnić ją wciąż tańczącym płomieniom, nie odejmując wzroku od jego źrenic.
17, popołudnie | Elvira | Warwick
Nieobliczalna wariatka, tak zamierzała ją nazywać? Skrzywiła się, kiedy zgodziła się na złożenie przysięgi wieczystej, tak zgrzytające ze wszystkimi obelgami, które wypowiedziała, lecz chwilę później pojęła, że była to tylko kpina - Multon ją zaatakowała. Skomplikowane zaklęcie okazało się znaleźć poza jej zasięgiem, lecz nie umniejszało zagrożeniu, które stanowiła. Od wyzwisk, po magię, do czego Multon miała dojść w efekcie?
26, wieczór | Drew | Warwick
- To tylko tłuste koty - mruknęła w odpowiedzi. - A po tłuste koty prędzej czy później przychodzą lisy - Nie tłuste, a drapieżne, bezuche i doświadczone żyły najdłużej. Kiwnęła głową, nie odmawiając przyszłego spotkania - nie znali się dotąd dobrze, ale nie pozostawiało wątpliwości, że ze wzgląd na jego relacje z jej mężem był i będzie w tym domu mile widzianym gościem. - Żadnego dymu - zaprzeczyła od razu, dostrzegając jego nieme pytanie. Nie lubiła papierosów - często upominała Ramseya.
- nierozliczone:
5.06 https://www.morsmordre.net/t6013p75-kuchnia#354739
21.07 https://www.morsmordre.net/t11572-pokoj-dzienny#368446
31.07 https://www.morsmordre.net/t11400p15-szpital-asfodela-warwick#357779
2.08 I, II, III, IV, V
10.08 I, II, III, IV, V, VI
13.08 https://www.morsmordre.net/t11582-pokoj-iiii-cesarz#372092
15.08 https://www.morsmordre.net/t11576-pokoj-xxi-swiat#377083
20.08 https://www.morsmordre.net/t11593p15-ogrod#378818
13.09 https://www.morsmordre.net/t10228p15-beachy-head#378084
15.10 https://www.morsmordre.net/t11400p60-szpital-asfodela-warwick#380451
18.10 I, II, III, IV, V
bo ty jesteś
prządką
prządką
Ostatnio zmieniony przez Cassandra Vablatsky dnia 22.12.24 14:28, w całości zmieniany 1 raz
- Okażmy sobie wyrazy oddania - powtórzyła cicho słowa wiedźmy. Kąciki jej ust uniosły się subtelnie na jego słowa. - Nie - zgodziła się z nim, pętający go duch nie miał mocy, by pozwolić mu zapomnieć o niej. I myśl ta była niezwykle intrygująca, dopełniająca zrządzenie gwiazd i pozwalająca podjąć ostateczną decyzję - decyzję, która miała związać ich los bezpowrotnie. Nie mogło tlić się w niej zwątpienie, gdy zawierzyła przeznaczeniu.
6, popołudnie | Steffen | Warwick
- Przepraszam? - dopytała, z delikatnie oznaczonym oburzeniem w głosie. Sugestie, jakoby jej mąż był rozrzutny i nie potrafił zapewnić potrzeb swojej rodzinie, była bardzo niegrzeczna. Nie było tajemnicą, że Ramsey - nim został namiestnikiem - pełnił ważną funkcję w Ministerstwie Magii, nie był biedakiem. - Chyba się pan zapomniał, panie redaktorze - odparła, znacznie chłodniej. - Czy wyglądam, jakby mi czegoś brakowało? - spytała przewrotnie, nieznacznie unosząc jedną brew. Szpital przecież nie był duży, a Cassandra go tylko uporządkowała - nie wybudowała od nowa, cegła po cegle.
2 sierpnia | Lysandra | Jezioro
Święto Lata mijało powoli. Pierwszy dzień obfitował w wyjątkowo silne i intensywne wrażenia, a po przebudzeniu powitał ją magiczny klimat bliskich naturze obchodów. I choć zdecydowana większość czarodziejów zdawała się upatrywać w tych rytuałach okazji do wybicia resztki swoich szarych komórek zbyt mocnym alkoholem lub do triumfalnego zdobycia rzeżączki od pozostałych świętujących, wiedźma do kolejnych składanych naturze ofiar i szeptanych przez wiedźmy inkantacji podchodziła z szacunkiem, na jakie zasługiwało Brón Trogain, święto Matki Ziemi.
6 sierpnia wieczór | Ramsey | Londyn
Do namiotu wparowała jak huragan, nie zmieniając ni stroju, ni fryzury, zamierzała wszak jedynie zebrać parę rzeczy i wrócić do Niedźwiedziej Jamy, gdzie otuli ją cisza i samotność. Na pytanie Ramseya jedynie uniosła w górę dłoń, w ostrzegawczym, niewerbalnym komunikacie, mówiącym, że nie powinien się już odzywać. Przeszła dalej, po drodze rozplatając upięty na głowie warkocz, nie obdarzając Ramseya spojrzeniem, nie zwracając też uwagi na przebywającą obok Yelenę ani na swoje dzieci. Gęste czarne włosy, pofalowane staranną fryzurą, opadły przez jej ramię, gdy spytał, czy miała ochotę na wino. Tego było już za wiele - podeszła do niego zamaszystym krokiem, uniosła jego kielich z winem i wylała całą zawartość na jego twarz, nieszczególnie dbając również o trzymaną przez niego księgę.
10 sierpnia | Ramsey, Evelyn | Dróżka na skraju lasu
Potraktował ją nielojalnie i protekcjonalnie, a do tego wodził maślanymi oczami za głupawym podlotkiem, czy miniony wypadek wszystko poprzestawiał mu w głowie i przekierował jego zainteresowanie w kierunku przyozdobionych pudrowym tiulem panienek? Och, wiosenna okładka Czarownicy temu przytakiwała, pamiętała tę śliczną buzię szczerzącą się do tłumu u jego boku. Widziała jej oczy teraz, przed sobą, kiedy wpatrywała się w jego oczy. Wyrzuciwszy z siebie złość wpatrywała się w niego nagląco, wyraźnie oczekując reakcji, która nie nadeszła - a na pewno nie taka, jakiej oczekiwała, choć sama nie myślała o tym, czego właściwie w tym momencie oczekiwała - zamierzała przecież iść do dzieci.
13 sierpnia | Mulciberowie| Niedźwiedzia Jamą
Gwałtownie odwróciła głowę w kierunku szyby, w szeroko otwartych oczach odbijał się blask gwiazd spadających z nieba. Na miasteczko. Na piękne lasy. Na łąki. Na wszystko to, co zdążyła tu pokochać. Czy to działo się naprawdę? Czy rycerska pycha została wreszcie pokarana, czy duchy przodków zepchnęły im na głowy samo niebo? Czuła słabość, instynkt, który zawsze kazał chronić jej dzieci, pozostał wyciszony, pozostał, bo sama nie rozumiała, który obraz dostrzegało jej trzecie oko, a które z nich działy się naprawdę, tu i teraz - jego słowa wydawały się stanowcze, rzeczywiste, prawdziwe. Oddychała przez rozchylone wargi, bladość odznaczyła się na jej twarzy wyraźniej niż zwykle, serce nie przestało łopotać rozpaczliwie w piersi.
15 sierpnia | Deirdre | Niedźwiedzia Jamą
Dłoń znów spoczęła na podbrzuszu, choć było za wcześnie, by mogła je wyczuć. Czuła magię tamtego rytuału, czuła ją całą sobą, a teraz nosiła ją w sobie, razem z błogosławieństwem złotego reema. Jego krew dawała siłę jej dziecku, a Cassandra wierzyła, że urodzi się wyjątkowe, inne i jedyne w swoim rodzaju. Deirdre częściowo to przyznała, a jednak Cassandra miała poczucie, że podchodziła do niej dziś... inaczej. Czy przemawiało przez nią rozdrażnienie papierosem, którego Deirdre nie potrafiła schować?
20 sierpnia | Maria | Niedźwiedzia Jama
Przez chwilę przyglądała się kobiecie, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa. Chciałaby jej podziękować. Za te słowa, za przypomnienie o naturalnej kolei rzeczy. Bo miała rację, to rodzice powinni odchodzić przed dziećmi, tak został stworzony świat. Za wiarę w to, że sobie poradzi, chociaż ta myśl niosła w sobie paraliżujący strach. Poradzić sobie samej, bez nich. Słowa jednak nie przychodziły, język uparcie kleił się do suchego podniebienia, odpowiedzi pragnęło udzielić więc ciało. Calchas nie zajmował już kolan matki, Maria przesunęła się więc obok Cassandry, powoli i ostrożnie przytulając się do jej boku.
13 września | Vergil | Beachy Head
Obejrzała się przez ramię gwałtownie, gdy przez jej ciało przemknął się dreszcz strachu, jak tylko usłyszała szept; niósł przyjemną obietnicę, ale resztki świadomości walczyły o trzeźwość, cóż to za żarty? Wkrótce opadły na nią ubrania, strąciła je z głowy, z ramion, spostrzegając, że były męskie, obróciła je między rękoma kilkakrotnie, lecz nie rozpoznała w nich nic znajomego - z niekrytym grymasem obrzydzenia cisnęła je dalej w głębiny, by fale nie zniosły odzieży z powrotem na nią, po czym raz jeszcze obejrzała się wokół, poszukując żywej duszy - ale była tutaj sama. Jak to możliwe? Poruszyła stopą, kamieniste dno było szorstkie i niewygodne, ale zdawało jej się, że wyczuła pod palcami coś, co miało kształt podobny do jej różdżki - czy rzeczywiście?
15 października | Maria, James | Szpital Asfodela
Przyjmowali tu mieszkańców Warwick znajdujących się w potrzebie i rannych zebranych z frontu, pozostali za opiekę musieli zapłacić. Maria zapewne znała Cassandrę już wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że z dezaprobatą spoglądała na młodych mężczyzn marnujących swój czas na bezcelowe konflikty.
18 października | Rycerze Walpurgii| Sala bankietowa
Cassandra spętała cień, uwięziła go, wierząc, że przyjrzenie się obiektowi z bliska mogło przynieść odpowiedzi - ale nie przyniosło żadnej, przynajmniej na razie nie. Nie wyrwała się z propozycją, gdyż nie lubiła gości, lecz jeśli któryś pośród rycerzy nie widział jeszcze tej istoty w pełnej okazałości, mogli w tym pomóc. Spojrzała na Rookwood, jej nieobecność była powodem wielu braków w jej wiedzy. Ale tym zajmą się za jakiś czas, kiedy czarownica poczuje się lepiej.
- nierozliczone:
bo ty jesteś
prządką
prządką
Strona 2 z 2 • 1, 2
Cassandra Vablatsky
Szybka odpowiedź