Wydarzenia


Ekipa forum
Biblioteka
AutorWiadomość
Biblioteka [odnośnik]15.06.18 17:54

Biblioteka

Żaden szanujący się ród nie może obejść się bez własnej biblioteki wypełnionej księgami gromadzonymi przez kolejne pokolenia jego członków. Zbiory Nottów są rozległe i starannie rozmieszczone na regałach, niektóre z ksiąg są już bardzo wiekowe. Zakres tematyczny jest bardzo różny – można tu znaleźć zarówno literaturę piękną, jak i księgi dotyczące różnych dziedzin magii, zielarstwa, magicznych stworzeń czy rozmaitych sztuk. Nie mogło zabraknąć i opasłych tomów traktujących o genealogii – w końcu Nottowie są powszechnie znani jako twórcy Skorowidzu Czystości Krwi, przykładają więc dużą wagę do uczenia swojego potomstwa historii rodów, zarówno tych wciąż istniejących, oraz już wymarłych, jak i powiązań między nimi. Poza regałami znajdują się tu też stoły i wygodne krzesła, na których można przysiąść i oddać się lekturze.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Biblioteka Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Biblioteka [odnośnik]22.05.20 13:20
[9 kwietnia 1957]

Była przyzwyczajona do pracy w ciemnościach. Nawyk z czasów, kiedy dopiero zaczynała funkcjonować jako samodzielna opiekunka archiwów tylko wzmacniał się z biegiem lat i nawet kiedy Elaine stała się w Ashfield Manor gościem, zadbała o to, by zatrzymać przywilej pokazywania się w dworku o zupełnie nieprzyzwoitych w innym kontekście porach. Za pracę brała się na długo przed wschodem słońca i przerywała ją niedługo po nim, kiedy plamy ostrego światła przedzierające się przez gałęzie drzew rosnących za oknem zaczynały zajmować większą powierzchnię jej biurka. Zakradanie się do rodowej biblioteki w nocy i wielogodzinna praca w świetle świec lub tylko własnej różdżki może wydawać się niezbyt komfortowa, w tym szaleństwie była jednak metoda. Po pierwsze, ograniczało to ryzyko konieczności przerwania pracy z powodu wtargnięcia do jej małego świata innych mieszkańców Ashfield Manor, lub, co gorsza, gości (a jeśli już, zwykle były to wizyty pokierowane szczególnie interesującymi pobudkami). Po drugie, upór z jakim trwała przy swoim postanowieniu jako młoda dziewczyna stopniowo przerodził się w określone oczekiwania krewnych. Pracowała długo i rzetelnie, z cierpliwością i wyczuciem obchodząc się z każdym dokumentem, który przeszedł przez jej ręce. Dbała o dyskrecję. W zamian wymagała tylko spokoju.
Tą nagrodę, krztynę zaufania, którą zdobyła, szybko nauczyła się wykorzystywać do cna. To prawda; pracowała wytrwale i skutecznie, ale nie zawsze wtedy, kiedy się tego po niej spodziewało. Zamknięcie drzwi do rodowego archiwum dla młodziutkiej Elaine wiązało się niejednokrotnie z uchyleniem innych; do świata na zewnątrz. Wytężała wszystkie siły, by za zaoszczędzony czas kupić sobie odrobinę wolności, choćby i miała cieszyć się nią całkiem sama, gdy wszyscy inni śpią. Spacery w świetle księżyca wcale nie traciły przez to na uroku. Stały się mniej interesujące dopiero po latach, kiedy nikt już jej ich nie zakazywał i nawet kiedy ktoś dostrzegł ją spacerującą samotnie, uznawał to za niewiele więcej, niż relatywnie nieszkodliwe dziwactwo młodej żony, czy desperackie, ale zrozumiałe szukanie ciszy i spokoju, których tak często brakuje młodym matkom. Nocne wyprawy nie były już nigdy tak ekscytujące. A jednak, praktykowała je nadal. Taki był też plan tego dnia. Niestety, jej kilkumiesięczna nieobecność niosła pewne praktyczne i niekoniecznie przyjemne konsekwencje dla jej pracy. Ich upostaciowieniem był młodszy kuzyn, ledwie dorosły, z charakterystycznym dla tego wieku niezdarnie noszonym meszkiem na twarzy i niezbyt bystrym spojrzeniem bladoniebieskich oczu. To on przejął pieczę nad jej częścią obowiązków w trakcie, kiedy sama Elaine zajęta była powrotem do zdrowia. To on też nalegał, by spotkali się we wczesnych godzinach popołudniowych, kiedy nadszedł czas jej powrotu do pozostawionych na boku zadań. Trudno było jej nie odnotować jego niezadowolenia z takiego obrotu spraw. Spodziewała się, że liczył na przejęcie jej stanowiska na stałe, przyglądając mu się jednak dokładniej dojrzała coś więcej. Znajomy, specyficzny rodzaj dezaprobaty, który widziany u mężczyzn już nie raz zablokował jej drogę do spełnienia. W każdym razie wszędzie tam, gdzie wychodziła poza z góry ustaloną dla niej rolę. Nawet po latach, nawet na niewybitnym stanowisku w miejscu tak nierzucającym się w oczy, jak rodowa biblioteka. Nawet tego jednak dla niektórych było zbyt wiele. Była przecież tylko kobietą, na dodatek panią Avery, a nie Nott. Co za tym idzie, płacono jej za usługi, podczas gdy po jej kuzynie po prostu się ich spodziewano. Trudniej byłoby mu zapewne wbrew niechęci i dumie przyjąć do wiadomości, że przynajmniej to ostatnie miało więcej wspólnego z tym, że jeszcze się uczył. A wiele nauki było wciąż przed nim, jak szybko zauważyła Elaine. Nie zamierzała jednak brać w tym udziału osobiście – chciała po prostu jak najszybciej pozbyć się go z pomieszczenia. Zająć wszystkimi niedopatrzeniami, które wprawne oko wyłapało wśród przedstawionych jej dokumentów. Z uprzejmym uśmiechem pozwoliła więc wytłumaczyć sobie wszystko, co było konieczne do powrotu do jej normalnych zajęć, z jeszcze bardziej uprzejmym przemilczając wszystko, co sama miała do powiedzenia. Nie czuła się nigdy powołana do roli nauczycielki, a zresztą wątpiła, by miała przed sobą podatny grunt dla nowej wiedzy.
Kiedy wreszcie drzwi zamknęły się za młodym lordem Nott, odetchnęła z ulgą. W głowie miała już zanotowane wszystko, przez co musiała przebrnąć zanim będzie mogła zająć się najbardziej aktualnymi aktami. Przede wszystkim, czekało ją powtórne uporządkowanie, poprawienie i właściwe zabezpieczenie dokumentów, które powstały w czasie, kiedy w kraju szalały anomalie. To akurat była w pewnym stopniu jej własna wina. W tym czasie wolała ograniczyć użycie magii do absolutnego minimum, co bardzo utrudniało pracę, a nie bardzo chciała, ani potrafiła zastąpić rozwiązań czarodziejskich – mugolskimi. Najważniejszym zadaniem było utrwalenie zwojów, zabezpieczenie ich przed destrukcyjnym działaniem upływającego czasu, ale i niepowołanymi oczami. Tu i ówdzie znajdowała też niedopatrzenia nie w formie, ale treści dokumentów. Wzmianki o ludziach, których na mocy konsensusu nie było już (a właściwie nigdy) w gronie szlachty. Niechętnie zawieszała wzrok na znajomych-nieznajomych imionach. W niektórych fragmentach dopisywała odpowiednie adnotacje, z innych usuwała całe zapisy. Machnięciem różdżki wymazywała pamięć przyszłych pokoleń. Czy na pewno? Sama od dziecka słyszała różne, niejednokrotnie dziwaczne opowieści przekazywane szeptem, z ust do ust, zapewne od pokoleń. Zwykle dotyczyło to oczywiście członków innych rodów. Lord dziwak, lady dziw… dziwna. Nikt nie chwalił się pokrewieństwem czy powinowactwem z tymi szaleńcami, którzy śmieli w jakikolwiek sposób odstawać od tradycji i przyjętych obyczajów godnych najszlachetniejszych z angielskich czarodziejskich rodów czystej krwi, a jednak wspomnienie o nich, choć bez wątpienia niepełne i zniekształcone, przetrwało mimo tak chętnie okazywanej niechęci. Czy tak właśnie miała przetrwać też pamięć o Percivalu?
Na chwilę zamknęła oczy. Minęły już miesiące od tamtego czasu. Miesiące ważkie. Dla społeczności czarodziejów, dla niej samej. Czas mijał tak szybko. Brat ciągle nie był jej wystarczająco daleki. Puste miejsca w dokumentach, których wcale nie musiała przeglądać (dobrze wiedziała, że go tam nie odnajdzie) wykrzywiały jej wargi, pozostawiały na języku gorzki posmak. Smukłe palce mocniej, niż było to konieczne zaciskały się na różdżce kiedy uporządkowywała kolejne zwoje dotyczące najświeższej historii rodu na kolejnych półkach. Zdążyły zdrętwieć, zanim skończyła opracowywać nowe zapisy. Dyskomfort nie malał. Czy zapłata była tego warta? A może właśnie to miała zyskać; kolejne małe pożegnanie, którego nie doczekała wtedy. Szansa na samodzielne zamknięcie również tych drzwi. Tym razem na zawsze. Wreszcie na zawsze. Może nawet – na dobre. A jednak… wciąż na nowo, od środka, rozpalał ją gniew. Nie było przed nim ucieczki. Może nie powinno być? Skoro łaskawie przyznano jej rok na odczuwanie straty męża, u boku którego spędziła ledwie kilka (jakkolwiek ważnych) lat, wolno było jej chyba po kilku miesiącach wciąż czuć złość, że z dnia na dzień zniknął ktoś, kto był jej oparciem przez całe życie? Byle po cichu. Byle nie tu. Byle nie pozwolić tej złości tak nieznośnie i bez sensu się rozrastać. Elaine wiedziała na pewno, że raz spuszczona ze smyczy nie da się łatwo okiełznać, a niespokojne czasy nie sprzyjały impulsywnemu działaniu.
Stopniowo wyrównywała oddech. Popołudnie płynnie przeszło w wieczór. Dzienne światło w mniejszym stopniu dosięgało jej oczu, półmrok przyniósł ukojenie. Wreszcie mogła pracować tak, jak zawsze. Różdżka, pióro i uwaga poświęcona jedynie kolejnym słowom, zwojom, księgom. Mozolne i absorbujące, ale z założenia nieszczególnie skomplikowane zajęcie. Nie do niej należało pozyskiwanie informacji, zajmowała się jedynie oceną, utrwalaniem oraz ochroną i chociaż niektóre z zaklęć rzucanych na dokumenty w kolekcji Nottów były dość kompleksowe i angażujące, to pozornie powierzchowne zadanie właściwego skomponowania z nich spójnej całości okazywało się nieraz największym wyzwaniem. Tu nie było miejsca na rutynę. Ich świat zmieniał się w zawrotnym tempie. Jak o tym opowiedzieć?


[zt]


It goes on, this world
Stupid and brutal
But I do not
I do not
Elaine Avery
Elaine Avery
Zawód : strażniczka pamięci
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
jestem z wieczoru,
który nie chce usnąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
in all chaos, there is calculation
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6750-elaine-avery#176175 https://www.morsmordre.net/t6767-appenine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f230-shropshire-ludlow-castle https://www.morsmordre.net/t6766-skrytka-bankowa-nr-1694 https://www.morsmordre.net/t6765-e-avery
Biblioteka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach