Wydarzenia


Ekipa forum
Hol
AutorWiadomość
Hol [odnośnik]27.09.18 8:35
First topic message reminder :

Hol

Po przekroczeniu wrót do posiadłości, to tutaj goście trafiają w pierwszej kolejności. Hol jest zdecydowanie najbardziej reprezentacyjnym pomieszczeniem w całej rezydencji - imponuje nie tylko swoimi rozmiarami, ale również ilością zdobień. Każda ze ścian, podłoga, a także balustrada schodów prowadzących na kolejne piętra są niemalże dziełami sztuki. Całość utrzymana jest w złocie i brązie i oświetlona jest niezliczoną ilością świeczników.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Hol [odnośnik]22.06.21 20:55
Nie był zaskoczony odpowiedzią, a raczej takiej dokładnie się spodziewał. Elokwentna odpowiedź, ukazująca zasób wiedzy oraz kompetencje możliwe, że przyszłego pracownika. Podobała mu się ta oczywista klarowność sytuacji, a także otwartość z ją Grey odpowiadał. – Zwykle kwestie umiejscowienia konkretnych roślin poprzedni ogrodnik ustalał w porozumieniu wraz z moją żoną – wyjaśnił, samemu będąc dosyć kiepsko obeznanym w nazewnictwie roślin. – Niektóre przestrzenie natomiast możliwe, że zostały pozostawione w oczekiwaniu na rzeźby, które niestety wciąż jeszcze nie dotarły. – Coraz trudniej było nie tylko o produkty żywnościowe, ale również o wiele innych aspektów, w tym, chociażby o rzeźby, które oczekiwały na dostawy marmuru. Czego jeszcze miano ich pozbawić?
– Ach! Rozumiem – roześmiał się szczerze, słysząc sprostowanie w kwestii Prewettów. Rodzinne biznesy najwyraźniej zakwitały w ostatnim czasie, zdradzając predyspozycje członków. Czyż podobnie nie było od zawsze w rodach szlachetnych, które pieczołowicie dzierżąc tradycje, okazywały się posiadać wrodzony dar w pewnych dziedzinach. Zaczekał z odpowiedziami i kolejnymi pytaniami do momentu, aż pan Grey skończy swoją wypowiedź. Nie nawykł do przerywania, miast tego zapisywał w głowie notatki względem jego osoby. Dodawał plus i minusy do swoistej listy, chociaż nań rysowało się więcej za niżeli przeciw zatrudnieniu mężczyzny. Z uznaniem kiwnął głową na wspomnienie o ogrodzie przy rezerwacie Greengrassów, dobrze pamiętał tamte tereny, jednak nigdy tak naprawdę nie przyjrzał się, jak dokładnie wygląda roślinność ogrodów. – Szukam kogoś, kto będzie w stanie zarządzać ogrodami, kogoś, kto pokieruje młodymi pomocnikami, których zostawił poprzedni ogrodnik. Adekwatnie pan to określił - szukam osoby, która będzie czuwać nad ogrodem – poprzedni pracownik posiadał kilku pomocników, wszak tak ogromnymi połaciami terenu nie mógł zajmować się tylko jeden człowiek. – Zależy mi na utrzymaniu go w obecnym stanie, choć jeśli ma pan propozycje rozwoju, chętnie umożliwię panu zmiany w przestrzeni. Osobiście widziałbym ubogacenie naszych szklarni w rośliny egzotyczne, lecz przede wszystkim chciałbym, aby rośliny zostały przygotowane przed zimą. Również… moja córka ostatnimi czasy wspominała o przerobieniu części terenu na, jak to określiła „zaczarowany ogród”. Ni mniej, ni więcej chodzi jej o to, by część kwiatów była odporna na zmiany pór roku, ciągle kwitnąc, lecz to już temat na inną rozmowę – sparafrazował słowa córki, a delikatny uśmiech zatańczył na jego ustach. Zaraz jedna znów spoważniał, a przez myśli przemknęło mu przeświadczenie, że w obecnym czasie ogrody stanowić mogły drugorzędną sprawę. Ludzie ginęli, stawali się pożywką dla ziemi w różnych miejscach, niekoniecznie tych przynależnych właściwym cmentarzom. Upił ponownie łyk herbaty i wyprostował się na fotelu, postanawiając przejść do nieco innego aspektu rozmowy. – Panie Grey, nie wymagam trzymania się sztywnych ram grafiku, ponieważ oferuję, że takowy wyznaczy pan sobie sam, utrzymując przynajmniej pełne trzy dni robocze w tygodniu zimą, zaś cztery od wiosny do jesieni. Jest to niezbędne minimum – wyjaśnił, uznając za oczywistość, ile godzin obejmował dzień pracy. W przypadku działania z pomocnikami, jakich posiadał jego poprzedni pracownik, lord zakładał, że codzienne przebywanie na terenach Dunster Castle nie było konieczne. – Te godziny może pan śmiało rozłożyć pomiędzy dowolne dni oraz pory dnia. Poprzedniego ogrodnika obejmował podobny system. Zdążył pan wspomnieć o pracy dla Greengrassów, więc zakładam, że bardziej rzeczowe zobrazowanie wymaganego czasu, nieco rozwikła wątpliwości, względem ewentualnego zatrudnienia. Natomiast jestem ciekaw, panie Grey, jak pan się ceni – wytłumaczył, odkładając filiżankę na stolik. Celowo urwał w tym miejscu, przypatrując się mężczyźnie uważnie, aby dowiedzieć się, jakiej stawki oczekiwał. Choć lord mógł brzmieć na całkiem przekonanego i skorego zatrudnić Greya, tak w rzeczywistości wciąż kalkulował oraz próbował ocenić siedzącego przed nim człowieka.


Kto zatem czyni postępy?
Ten z was, kto machnąwszy z pogardą ręką na rzeczy zewnętrze, wszelkim staraniem otacza swą wolną wolę, tak ją zaprawia, tak ją hartuje i w rezultacie doprowadza ją do stanu takiej doskonałości, iż jest ona zgodna z naturą, prawdziwie wzniosła, wolna, niezależna od wszelkich trudności i przeszkód, wierna i skromna.


Romulus Abbott
Romulus Abbott
Zawód : Radca prawny
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
sprawiedliwości musi się stać zadość, choćby niebo miało runąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9935-romulus-abbott#300392 https://www.morsmordre.net/t9965-minerva#301345 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9968-skrytka-bankowa-nr-2258#301376 https://www.morsmordre.net/t9969-romulus-abbott#301428
Re: Hol [odnośnik]23.06.21 18:14
Oczekiwania lorda Abbotta były bardzo istotne dla Greya, ponieważ to od nich też zależało czy mężczyzna podejmie się pracy. Nie chodziło tylko o umowę z Greengrassami, ale również jego obowiązki w Greengrove Farm i działania na rzecz zakonu; w końcu nie zaoferował swojej pomocy Macmillanowi tylko po to aby podnieść swoje ego. Realnie szukał i pracował nad informacjami dotyczącymi dróg jakie wykorzystywali alianci w czasie II wojny światowej. Przyjmowanie pracy dla Abbottów, a potem rezygnacja z niej byłaby nieprofesjonalna z jego strony. Pozwolił aby czarodziej dokładnie wszystko mu wyłożył notując w pamięci, że jeżeli chodzi o układ ogrodu należy rozmawiać z lady Abbott. Informacja o rzeźbach była równie istotna; należało je uwzględnić w kolejnych pracach. Upił łyk herbaty i w końcu pokusił się o herbatnika.
“Zaczarowany ogród” brzmiał jak fantazja zainspirowana barwnymi ilustracjami z książek. Był wstanie to zrobić, ale to była praca na dłuższy czas, lata, a nie jeden sezon. Kiedyś chciał wrócić do Amazonii, więc musiał myśleć, że dzieło, które zapoczątkuje przejmie ktoś inny. Każdy ogrodnik darzy swój ogród i rosnące w nim kwiaty szczególnym sentymentem. Nie inaczej było z Greyem, ale miał świadomość, że praca jako ogrodnik jest tymczasowa, po to aby móc utrzymać rodzinę, on sam wiecznie opiekunem ogrodów by nie mógł być. Tą rolę pełnił Halbert i wiódł w niej prym. Jeżeli jednak lord Abbott uznał, że należy zająć się ogrodami i szklarniami to musiał być człowiekiem, który z nadzieją patrzył w przyszłość, bo po co inaczej inwestować w ogród w czasie wojny?
-Jeżeli chodzi o utrzymanie stanu bieżącego nie jest to problemem, jednak wcześniej muszę obejrzeć cały ogród aby wiedzieć z czym się mierzę. - Zaczął Grey odstawiając pustą filiżankę na spodeczek.-Nie wiem w jakim stanie są rośliny, czy może nie należy jakieś przesadzić aby inna mogła rosnąć dalej. Styl jednak zostanie zachowany. Nie mam w zwyczaju narzucać swojej wizji jeżeli państwo są zadowoleni z tego co aktualnie mają.
On był jedynie przewodnikiem po świecie roślin, doradcą i współtwórcą ale nie malarzem artystą w ogrodach swoich mocodawców. Zupełnie inaczej kwestia miała się odnośnie szklarni i owego egzotycznego ogrodu. Było to miejsce, w którym to on grał pierwsze skrzypce. -Jeżeli chodzi o szklarnie, w naszej rodzinnej hodujemy sporo egzotycznych roślin. Mogę przygotować szczepki okresem zimowym, aby wraz z wiosną gotowe sadzonki przynieść, ale to będzie wymagało modernizacji samych szklarni. - Modernizacja zaś wiązała się z nakładami, a nie był pewien czy lord Abbott się z tym liczył. Z własnego doświadczenia wiedział, że rośliny te muszą mieć odpowiednie warunki aby przetrwać. Nie spodziewał się, że takowe panują w szklarniach. -Podobnie jak w przypadku ogrodu muszę szklarnie zobaczyć i ocenić, wtedy będę mógł z pewnością określić czy są potrzebne zmiany i jak duże. Przez okres jesienno zimowy mogę je przygotować na nowe rośliny.
Praca z ogrodem wymagała dość dużej cierpliwości i samozaparcia jeżeli z czasem chciało się zobaczyć efekty. Gdy temat zszedł na kwestię dostępności Greya poczuł lekki zgrzyt. Cztery dni tygodniowo w okresie wiosenno letnim to dość dużo, ale rozumiał potrzebę potencjalnego mocodawcy. On sam nie wiedział jak długo wojna potrwa, ale musiał brać pod uwagę to, że czasami może nie być w stanie spełnić tego warunku. Zmarszczył lekko brwi intensywnie myśląc nad odpowiedzią. Abbottowie nie ukrywali tego, że stali po stronie mugoli więc chyba nie ryzykował aż tak wiele wyjawiając po części swoje zapędy.
-Lordzie Abbott - powiedział starają się dobrać jak najlepiej słowa. -Cztery dni tygodniowo w okresie wiosenno letnim to uczciwie postawienie sprawy, jednakże nie mogę dać gwarancji, że każdego tygodnia uda mi się spełnić ten warunek. - Intensywnie niebieskie oczy wpatrywały się w sylwetkę czarodzieja. -Poza pracą, nie ukrywam, że zajmuję się również działaniem na rzecz pokrzywdzonych wojną czy wspieram w niej tych, którzy walczą za słuszną sprawę. Najzwyczajniej mogę czasami nie dać rady. Pracę będę wykonywał skrupulatnie i z oddaniem, o tym mogę zapewnić.
Cóż, najwyżej nie dostanie tej roboty i dziś wieczorem uda się do portu celem przerzucenia kolejnego ładunku. Może natrafi nawet na Thalię, bo i tak miał z nią do omówienia parę kwestii. Dość palących.
-Co zaś do wynagrodzenia, to jak wspomniałem wcześniej muszę zobaczyć jak wyglądają ogród i szklarnie, dopiero na tej podstawie będę wstanie określić swoją stawkę. - Przyznał otwarcie nie chcąc rzucać sumy bez uprzedniego upewnienia się jak realnie wygląda teren, którym miałby się zajmować.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Hol [odnośnik]26.06.21 1:11
Zajmowanie się sprawunkami czysto dotyczącymi Dunster Castle pod względem estetycznym, było przyjemną odskocznią od piętrzących się na biurku problemów. Próbował patrzeć w przód, nie widząc wszystkiego w czarnych barwach, bo przecież jakoś musieli przetrwać ten sztorm, wtłaczający czarną magię na angielskie ziemie w zastraszającym tempie. Nie wiadomo, ile wojna mogła się ciągnąć, ostatecznie jednak nie byłaby pierwszą, którą szlachetne rody arystokracji przetrwały, dbając o swe ziemie i włości. Niekiedy tracąc mniej lub więcej, lecz przez wieki stanowili trzon magicznych części hrabstw, dbając o nie, pomimo wielu komplikacji. Palenie czarownic, bunty goblinów, wojny olbrzymów, to wszystko zdołało uderzyć w czarodziejów, a jednak wciąż trzymali się na nogach wraz ze swoimi obszernymi domostwami, mieszczącymi wiele pokoleń szlachetnej krwi czarodziejów. Skoro przetrwano już tak wiele, dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Również wtedy inwestowano w ogrody, ściany, boazerie, meble i szaty – w prozę życia, która wciąż musiała być pisana pomimo okrutnego huraganu wokół. Może i wyrwał kartki, rozchlapywał atrament, lecz należało pisać, mimo wszystko. Dlatego Romulus nie miał zamiaru pozostawiać ogrodów na pastwę losu, pozwalając zaprzepaścić miesiące, a nawet lata pracy poprzednich ogrodników i innych członków rodu, którzy wpletli swą wizję w majestat posiadłości w Dolinie Godryka. Jakże nierozsądne i trywialne by to było? Taki brak poszanowania nie charakteryzował jego osoby, czuł się nazbyt przywiązany do tradycji oraz historii, by machnąć ręką na ten ważki aspekt. – Rozumiem – przytaknął po pierwszej wypowiedzi Herberta. – Śmiało zachęcam do oględzin ogrodu – zaoferował, upijając delikatnie kolejny łyk herbaty. Potem pochylił się do przodu i odstawił do połowy opróżnioną filiżankę na stolik, przysłuchując się kolejnym słowom Greya.
Pokiwał głową z aprobatą kilkakrotnie, wyobrażając sobie egzotyczną roślinność w ciepłych przeszklonych konstrukcjach. Chociaż wydawał się dosyć chłodnym człowiekiem, tak przepadał za ciepłem bijącym w wilgotnym powietrzu, uwielbiał oglądać rozłożyste kolorowe kwiaty i finezyjne rośliny, które na terenach Brytanii nie miały szansy urosnąć bez pomocy magii lub stworzonych sztucznie odpowiednich warunków. – Oczywiście – przytaknął, a cień uśmiechu zatańczył w kąciku ust. Grey wydawał się doskonale znać na swojej pracy, a przedstawiając lordowi w tej samej chwili plany i możliwości zyskał w jego oczach. – Zapraszam do obejrzenia szklarni oraz ogrodów, a jeśli dziś pan nie może, wówczas możemy umówić się na dogodniejszy termin – dodał, w głowie próbując przeanalizować swój kalendarz spotkań.
Podejrzewał, że wymagania czasowe mogły zniechęcić możliwie przyszłego pracownika i właściwie był gotów zaoferować mu nieco inną umowę, jednakże padły kolejne słowa Herberta, na które szlachcic widocznie spoważniał. Nie uciekł spojrzeniem, wpatrywał się intensywnie w Greya, a ich oczy wydawały się zderzeniem jasnego nieba oraz błękitu fal spokojnego oceanu. Czyżby siedzący przed nim mężczyzna również skłaniał się ku pomocy Zakonowi Feniksa? – Panie Grey – zaczął poważnym tonem, układając łokcie na podłokietnikach, a dłonie splatając wygodniej przed sobą. – Jestem człowiekiem oddanym Anglii, oddanym prawu i sprawiedliwości. Nie nazwałbym się Abbottem gdybym miał pracą dla mnie wstrzymywać pańskie działania w słusznej sprawie – wyjaśnił, omijając bezpośrednie przywoływanie charakteru organizacji sprzeciwiającej się rządom Malfoya. – Proszę mi wierzyć, że wystarczy słowo, a uzyska pan czas potrzebny do działania. Ogród może czekać, Anglia i jej obywatele nie – ton miał wreszcie miękki, jednak stanowczy, podsycony zarazem gniewem rozpalanym przez czarnomagiczne bezeceństwo. – Ale o tym, być może moglibyśmy podyskutować przy kolejnym spotkaniu – uniósł nieco brew, zastanawiając się ile Grey wiedział. Czy miał świadomość, że rozmawia z czynnie działającym sojusznikiem Zakonu Feniksa? Nie ośmielił się pytać, lecz przez chwilę zastanowił się nad tym, czy takiej informacji mężczyzna nie mógł wykorzystać do negocjacji względem rozmowy o pracę. Owszem, byłoby to nadzwyczajnie sprytne. Względem ostatniej wypowiedzi po prostu kiwnął głową. Rozumiał taki stan rzeczy, a i była to słuszna odpowiedź – Grey wydawał się mierzyć siły na zamiary, nie brnąć na oślep. Kolejny plus, nie tylko jako ogrodnika, ale być może ewentualnego sprzymierzeńca w walce o wolną Anglię.


Kto zatem czyni postępy?
Ten z was, kto machnąwszy z pogardą ręką na rzeczy zewnętrze, wszelkim staraniem otacza swą wolną wolę, tak ją zaprawia, tak ją hartuje i w rezultacie doprowadza ją do stanu takiej doskonałości, iż jest ona zgodna z naturą, prawdziwie wzniosła, wolna, niezależna od wszelkich trudności i przeszkód, wierna i skromna.


Romulus Abbott
Romulus Abbott
Zawód : Radca prawny
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
sprawiedliwości musi się stać zadość, choćby niebo miało runąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9935-romulus-abbott#300392 https://www.morsmordre.net/t9965-minerva#301345 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9968-skrytka-bankowa-nr-2258#301376 https://www.morsmordre.net/t9969-romulus-abbott#301428
Re: Hol [odnośnik]26.06.21 15:37
Musiał przyznać, że osoba lorda Abbotta podoba mu się i nie odstraszała. Obawiał się spotkać nadętego bufona, który miał swoją wizję ogrodu więc nie będzie przyjmował sugestii innych, które by burzyły cały koncept.
W wyprawach po Amazonii Herbert bywał porywczy, pchał się tam gdzie zdrowy rozsądek mu podpowiada, że nie jest bezpiecznie, innymi słowy wiecznie narażał swoje życie. Jeżeli jednak chodziło o ogrody to wykazywał się spokojem, zrozumieniem i cierpliwością. Choć w jego naturze należało eksperymentowanie, tworzenie krzyżówek, nowych roślin czy też sprawdzanie jak bardzo można je zmodyfikować to nadal szanował prawa natury i pewne zasady, dzięki którym flora ujawniała kolejne swoje tajemnice.
-Obawiam się, że dzisiaj nie starczy mi czasu na przejście po ogrodach Dunster Castle. - Odpowiedział słysząc propozycję mężczyzny. -Jutro nie mam żadnych planów więc chętnie przyjadę i przejdę się po terenie i zobaczę szklarnie.
To była jedna z ulubionych części pracy przy tworzeniu nowych założeń ogrodowych - spacer i planowanie, wyobrażanie sobie jak to będzie wyglądać, a potem przeistaczanie słów w piękno roślinności. Widząc spokój oraz chęć współpracy ze strony Abbotta był pozytywnie nastawiony do tej współpracy.
Przez jakiś czas w ciszy mierzyli się wzrokiem. Szlachcic oraz botanik, z dwóch różnych klas społecznych, siedzący naprzeciwko siebie kiedy padły słowa, które jawnie świadczyły o tym, że Grey nie pozostaje obojętny na to co się dzieje w kraju, wręcz raczej się angażuje w jakieś działania. Mężczyzna jednak nie wiedział, że rozmawia z jednym z sojuszników, ci raczej nie chodzili z transparentem nad głową czekając aż ktoś go zaatakuje. Grey jedynie mógł zakładać, że w jakimś stopniu ród ten sympatyzuje z Zakonem. Zdania, które wypowiedział po ciszy zdającej się trwać wieczność, uspokoiły Greya.
-Dziękuję, lordzie Abbott. - Odpowiedział skinąwszy głową w stronę czarodzieja. Wiedział już, że nie musi odrzucać pracy ani udawać przed pracodawcą, że był chory lub czyrakobulwa wypluła znów z siebie czarną maź, która poparzyła mu dłonie, a trzeba dodać, że parę razy już miał z nią styczność i nie należało to do najprzyjemniejszych zdarzeń jakie pamiętał.
-Prosze mi jeszcze powiedzieć, ilu dokładnie pracuje przy ogrodzie pomocników? I czy wie lord jak długo już zajmują się swoją pracą? - Sam będzie musiał ich poznać i zorientować się czy, któryś w lojalności do poprzedniego ogrodnika nie będzie pod obecnym kopał dołków.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Hol [odnośnik]27.06.21 19:31
Podejrzewał, że czas mógł powstrzymać Greya od dzisiejszego zwiedzania ogrodów oraz szklarni, a te – zważywszy na swe rozmiary – mogłyby pochłonąć nazbyt wiele minut, a może nawet i godzin. Kiwnął głową ze zrozumieniem, a potem na krótki moment przeanalizował swój jutrzejszy dzień. W prawdziwe wydawało mu się, że posiadała dwa spotkania, chociaż te przypadały na godziny poranne, więc sądził, że zdąży ze wszystkim jeszcze przed południem. – Świetnie, w takim razie zapraszam pana po południu, czy to panu odpowiada? – zapytał, chcąc uściślić mniej więcej godzinę przybycia, aby nie oczekiwać bez celu przez cały dzień. Nie lubił marnowania czasu, przez wiele lat funkcjonował w ścisłych ramach godzinowych ustalonych w departamencie przestrzegania prawa czarodziejów, toteż nawykł do całej rozpiski, umieszczającej wszystko w odpowiednich godzinach.
Niema nić porozumienia zalśniła między dwójką mężczyzn. Każdy z nich wydawał trzymać się na baczności ze słowami i możliwymi informacjami pod względem przeprowadzonych inicjatyw oraz spraw dla Zakonu Feniksa. Czujni i mający się na baczności, jednocześnie będąc skorymi do współpracy w przypadku zaistniałych możliwości.
Odchrząknął, gdy usłyszał pytanie i ułożył dłonie na podłokietnikach. Nie chciał wspominać o tym, że niegdyś przez ogród rodu Abbottów przewijało się znacznie więcej opiekunów roślin, toteż tę myśl pozostawił gdzieś z tyłu języka. – Dwóch mężczyzn oraz okazjonalnie skrzat – wyjaśnił pokrótce. Właściwie, każdy z nich był służbą, dodatkową i choć charłacy wciąż przyuczali się do swego zawodu, tak potrzebowali czarodziejskiej ręki do opieki bardziej wymagającymi gatunkami, aby instruowała ich i wskazywała drogę, którą powinni przemierzać. – Jeden z nich pracuje u nas od czterech lat, zaś drugi od roku. Natomiast skrzat… – zamyślił się nieco, zerkając za okno, jak gdyby liczył, że znajdzie tam te wielkie oczy. – Właściwie odkąd pamiętam, jednak on w głównej mierze zajmuje się prostymi czynnościami porządkowymi – uśmiechnął się lekko, a zaraz potem sięgnął po filiżankę herbaty, dopijając to, co w niej zostało. Wydawało mu się, że wraz z końcem napoju, spotkanie można było uznać za zakończone. Zresztą wedle ustaleń miał ponownie spotkać się ze znawcą roślin w kolejnym dniu, toteż wszelkie wątpliwości oraz pytania postanowił postawić przy jutrzejszym słońcu. A może jego rozmówca chciał postąpić inaczej? – Ma pan jeszcze jakieś pytania? – rzucił, wstając z miejsca i zapinając guzik garnituru. – Zapraszam, odprowadzę pana do wyjścia – zaoferował się, a w tej samej chwili znikąd pojawił się skrzat domowy, uchylając drzwi przed mężczyznami.


Kto zatem czyni postępy?
Ten z was, kto machnąwszy z pogardą ręką na rzeczy zewnętrze, wszelkim staraniem otacza swą wolną wolę, tak ją zaprawia, tak ją hartuje i w rezultacie doprowadza ją do stanu takiej doskonałości, iż jest ona zgodna z naturą, prawdziwie wzniosła, wolna, niezależna od wszelkich trudności i przeszkód, wierna i skromna.


Romulus Abbott
Romulus Abbott
Zawód : Radca prawny
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
sprawiedliwości musi się stać zadość, choćby niebo miało runąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9935-romulus-abbott#300392 https://www.morsmordre.net/t9965-minerva#301345 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9968-skrytka-bankowa-nr-2258#301376 https://www.morsmordre.net/t9969-romulus-abbott#301428
Re: Hol [odnośnik]28.06.21 22:37
Kiwnął głową lordowi Abbott zgadzając się na zaproponowała godzinę.
-Jutro po południu. - Potwierdził jeszcze nakazując sobie w myśli aby wpisać to zdarzenie na kalendarzu ściennym jak wisiał w jego pokoju. Istniało prawdopodobieństwo, że w natłoku obowiązków zapomni o spotkaniu. Nie miał w zwyczaju zapominać, ale należało gdzieś zapisać, tak na wszelki wypadek.
Zauważył napięcie jakie narosło kiedy obydwaj mówili o działaniach dla Zakonu, choć nazwa oficjalnie nie padła, ale obydwaj mężczyźni doskonale wiedzieli o co chodziło i mogli założyć, że nie będą sobie przeszkadzać, a kto wie, może z czasem nawiążą współpracę nie tylko na poziomie zleceniodawca - ogrodnik.
Dwóch ludzi - to było dla Herberta najważniejsze, skrzat zwykle miał pełno innych obowiązków więc jego wolał nie wliczać w skład osób, które realnie będą pochylać się nad roślinami w ogrodzie Abbottów. To znacznie ułatwiało pracę, bo mógł ich przyuczać i wskazywać szczególną uwagę na konkretne rodzaje roślin jakie znajdują się lub będą się znajdować w ogrodach i szklarniach. Jeszcze zależało jak bardzo rozległe były ogrody i jak wiele z nich było częścią spacerową a ile zajmowały rabaty. Tego jednak miał się dowiedzieć dnia następnego.
-Nie, nie mam więcej pytań lordzie Abbott. Nie dzisiaj. - Wstał zaraz za Romulusem przyjmując, że wizyta właśnie dobiegła końca. Nie było sensu aby siedział dłużej, więcej na temat ogrodów i tego jak mają wyglądać dowie się jutro, kiedy spędzi czas na zewnątrz poznając miejsce swojej pracy. Cieszył się, że zaraz będzie robił szczepki dla Greengrassów to od razu przygotuje też dla Abbottów aby dochodziły i rozwijały się w szklarniach braci Grey. Wolał to robić u siebie niż u pracodawcy, miał cały czas wgląd w rozwój roślin, mógł modyfikować warunki lub też uznać w czasie przygotowań, że jednak zupełnie inna odmiana nada się do danego ogrodu. Wychodząc z posiadłości szlacheckiej uściskiem dłoni pożegnał się z mężczyzną i oddalił jakiś kawałek aby teleportować się bezpiecznie do domu gdzie miał zamiar przygotować się do kolejnej wizyty.

|zt x 2


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Hol [odnośnik]29.06.21 16:08
14 grudnia, późny wieczór

Od czasu pożaru w dawnym Ministerstwie Magii wieczory Livii nigdy już nie były spokojne. Pozbawiona raz jeszcze informacji o tym, gdzie przebywał obecnie pan ojciec, nie czerpała przyjemności z delikatnych włókien szczotki sunącej przez pukle kasztanowych włosów. Poppy starała się zabawić młódkę rozmową, Merlin świadkiem, że próbowała odwrócić jej uwagę z całych sił, lecz nie działało nań nic; Abbottówna wpatrywała się w okno widoczne z miękkiej pufy przy toaletce i drżała w swym wnętrzu jak osika tańcząca na porywistym wietrze. Pytała braci, jednak żaden z nich nie mógł wyjawić jej tajemnicy miejsca pobytu Romulusa Abbotta - bo tajemnicy takiej nie posiadali. Pytała skrzata, ale i on milkł w niewiedzy, zasmucony niemożliwością udzielenia panience pomocy. Jedynie do pani matki nie zawitała po wzejściu na niebo księżyca, byle tylko nie dokładać jej zmartwień, jeśli takowe kołatały się po wnętrzu rozedrganego serca.
Nie słyszała zadawanych przez służkę pytań. Nie pojmowała sensu toczonej przez nią powiastki, nie była obecna tam duchem, jedynie ciałem, licem o pobladłych ze strachu policzkach i dłoniach nerwowo pocierających materiał kremowej koszuli nocnej. Wróć do mnie, panie ojcze, proszę, już raz powstałeś z gęstego dymu i iskier nienawiści, możesz przecież uczynić to znowu... Livia na moment przymknęła powieki i wypełniła płuca głębokim oddechem, głucha na ciche pukanie do drzwi i zaproszenie wystosowane przez Poppy, głucha też na słowa Bławatka powiadamiającego obie kobiety o tym, że właśnie przez wrota posiadłości przeszedł lord Abbott - dopiero służka musiała delikatnie ułożyć dłonie na ramionach dziewczęcia i powtórzyć tę wieść pewniej, donośniej.
Niczym łania pozbawiona refleksji Livia zerwała się wówczas z miejsca i szaleńczym biegiem wyrwała się w stronę głównego holu, boso zbiegając po marmurowych schodach, by następnie rzucić się w objęcia - chyba - nieprzygotowanego na jej obecność Romulusa.
- Ojcze, tatku... - zapłakała, dopiero teraz pozwalając sobie na ujawnienie skumulowanych dotychczas emocji, znanych i okrutnych. Strachu, przerażenia, smutku. Trzęsła się wciąż, przylegając do ojcowskiej piersi, jego szyję zamykając w stęsknionym uścisku. Ledwo dosięgała palcami stóp zimnej posadzki. - Jak dobrze, że już wróciłeś, och, tak bardzo bałam się, że... Że znów... Co się stało? Jesteś zdrowy? - pytała rozgorączkowana nastolatka, gdy z trudem odsunęła się od rodzica i przyjrzała się jego sylwetce, ubraniom, posturze. W rezerwacie wspominał, że zawsze znajdą się ludzie chcący go skrzywdzić - czy i tym razem było tak samo?


slipping out of notice,
the beats of the heart chime, they are unmistakeably a sign of life. painted as far as the heavens reach, the sky is tinted in a shade of blue. endlessly it repeats itself, almost as if it were atop a boxed garden.
Livia Abbott
Livia Abbott
Zawód : działaczka na rzecz rezerwatu znikaczy, młoda dama
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
So I won't testify the crimes you're keeping score of. Why don't you throw me to the wolves? I thought you were one.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9963-livia-abbott#301228 https://www.morsmordre.net/t9971-wenus#301492 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9973-skrytka-nr-2260#301500 https://www.morsmordre.net/t9972-livia-abbott#301494
Re: Hol [odnośnik]26.07.21 19:09
„Jest prawem natury, że każdemu
najdroższe są własne dzieci i krewni”

-  Tacyt

–  Córeczko – szepnął cicho, ściskając w ramionach swój największy skarb. Łzy na licu mężczyzn były niepochlebnym widokiem, można rzec, że poniekąd społecznie nieakceptowanym, przywykł do tego i dlatego nie ronił łez, jednak serce pękało w środku na myśl, że to jego mała kruszyna mogłaby się znaleźć w takich opałach jak mugolka Willow, bezbronna i bez rodziny, pozostawiona na pastwę olbrzyma, który najpewniej pochłonąłby kobietę w całości, roztrzaskując kości zębiskami, gdyby nie wspólne działanie Becketta i Abbotta. Uścisk ramiona zacieśnił się nieco mocniej, bo nie chciał puszczać swej ukochanej córki, nie pozwoliłby nigdy, aby jakakolwiek bestia porwała ją w ramiona i skrzywdziła. Dlatego tak bardzo bał się puszczać ją samotnie gdziekolwiek, nie chciał, by wychodziła poza Dolinę, poza Norton Avenue, poza nawet swój pokój. Nawet teraz, stojąc na korytarzu, w bezpiecznym azylu rodu, obawiał się odpuścić i pozwolić, aby się odsunęła. Była jego oczkiem w głowie, najcenniejszym z kwiatów ogrodu, którego zabezpieczyłby każdym możliwym zaklęciem, byleby ciemność i zło nie dotknęły jego płatków. – Mój Kwiatuszku… – wyrzekł, a głos zadrżał po raz pierwszy od tak dawna. Ułożył dłoń delikatnie na jej rudych włosach, powoli gładząc głowę i chcąc uspokoić jej skołatane nerwy, ale również samego siebie. Upewnić, że naprawdę była tu – bezpieczna, cała i zdrowa, bez żadnej szramy na ciele. Ale co z duszą? Czy sam nie sprawił jej przykrości swoją nieobecnością? Brakiem słowa? Martwiła się o niego, doceniał to, nie mógłby inaczej. Miał tak wspaniałe dzieci, tyle szczęścia i pociechy spływało na niego, a on… czy zasłużył właściwie na to wszystko, samemu nadwyrężając ich nerwy? Ciężki to był osąd nad samym sobą, a wyroku wydać nie potrafił.
Trzymał trzęsącą się córkę, starając się wciąż uspokoić jej ducha gładzeniem po głowie, dokładnie, jak wtedy gdy była jeszcze maleńkim bobasem. Jak to się stało, że już tak wyrosła? Wreszcie pozwolił jej się odsunąć, a sam poczuł przeszywający ból kolan, który zmusił go do podparcia się o jeden z filarów przy schodach. Słuchał jej pytań, lecz zaszumiało mu w głowie, z cichym stęknięciem opadł na jeden ze schodków, przysiadając nań pokracznie i podwijając szeroką nogawkę spodni, aż do dziury w kolanie. Otarcia i stłuczenia lśniły od niewielkiej ilości posoki pozostawionej po upadku od tąpnięcia olbrzyma. Westchnął ciężko, zerkając na córkę, jak gdyby obawiał się jej osądu. Przecież mogła ocenić czy był zdrowy. Widział w niej czasem nie tylko dumę i powagę własnej żony, ale również swoją i wiedział, że zatajanie prawdy przed nią nie miało większego sensu. To zgoda i prawda budowała, a oni byli Abbottami, żyjącymi od wieków w kodeksie wyznaczonych praw. – Pomagałem panu Beckettowi, córeczko… Wszystko wydawało się być w porządku, aż usłyszeliśmy olbrzyma, który porwał mugolkę. Nie mogliśmy jej tam zostawić na pastwę tego stworzenia – westchnął, sięgając po różdżkę i chcąc nakierować jej czubek na własne kolano. – Mama śpi? Hadrian wrócił na noc do domu? Co z Cassiusem? – zapytał kontrolnie, chcąc dać dziewczęciu słowa, aby to ona mogła mówić, niech myśli o nich, nie o straszliwym wydarzeniu.


Kto zatem czyni postępy?
Ten z was, kto machnąwszy z pogardą ręką na rzeczy zewnętrze, wszelkim staraniem otacza swą wolną wolę, tak ją zaprawia, tak ją hartuje i w rezultacie doprowadza ją do stanu takiej doskonałości, iż jest ona zgodna z naturą, prawdziwie wzniosła, wolna, niezależna od wszelkich trudności i przeszkód, wierna i skromna.


Romulus Abbott
Romulus Abbott
Zawód : Radca prawny
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
sprawiedliwości musi się stać zadość, choćby niebo miało runąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9935-romulus-abbott#300392 https://www.morsmordre.net/t9965-minerva#301345 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9968-skrytka-bankowa-nr-2258#301376 https://www.morsmordre.net/t9969-romulus-abbott#301428
Re: Hol [odnośnik]26.07.21 23:52
W mgnieniu oka do przestraszonej główki powracały koszmary minionych lat. Swąd sadzy przyprószającej ubrania, powiew wspomnienia ognia trawiącego niezliczoną ilość niewinnych istnień; dusząca woń przerażenia wdzierająca się pod mlecznobiałą skórę i osiadająca tam już na stałe. Pamiętała to wszystko, pamiętała też więcej, za każdym razem lękliwie spoglądając w okno, gdy nieobecność ojca na szlacheckim dworze przeciągała się niemiłosiernie - bo czy tego dnia przeznaczenie w końcu postanowi odebrać jej go na zawsze, na wieczność? Oddana rodzicowi Livia nie przeżyłaby złamanego, krwawiącego tęsknotą serca dudniącego o złotą klatkę żeber, rwącą się do ducha, który nigdy już nie miałby przekroczyć wrót Dunster Castle. Na szczęście jednakże do tego dzisiaj nie doszło. Oto pojawił się i on, ciepły, własny, ukochany, tulący do piersi jedyną córkę z miłością tak wielką, jak wielką była galaktyka, ona zaś odwzajemniała ten uścisk, wciąż drżąca niczym kwiat na porywistym, jesiennym wietrze. Bose stopy nie czuły bijącego od marmurowej podłogi chłodu, nie; czuła jedynie niemrawą przygodę zaszczepioną w znajomym, ojcowskim zapachu, przesiąkającą jego płaszcz, do którego przylgnęła łapczywie, w potrzebie potwierdzenia, że lord Romulus Abbott był tuż obok, prawdziwy, rzeczywisty.
Przejęte jęknięcie wyrwało się ze ściśniętego gardła, gdy ojciec opadł na stopień schodów, ujawniając przed nią swą ranę. Kolano było sine, napuchnięte, obite, nic dziwnego, że stać było mu trudno; młódka nie trwoniła żadnej sekundy, prędziutko klękając tuż obok niego, zaledwie schodek niżej, dłonią delikatnie dotknąwszy pociemniałej skóry. Ostrożnie. Ledwie wyczuwalnie. Nie chciała sprawić mu bowiem bólu większego, niż niechybnie musiał już odczuwać.
- O-olbrzyma? - powtórzyła jego słowa ze strachem, a świat zakręcił się przed szmaragdowymi oczyma, gdy emocje sięgnęły weń zenitu. Najsprawiedliwszy Merlinie, więc jej czcigodny, odważny ojciec stanął naprzeciw tak wściekłej bestii? - Nikomu nic się nie stało, tatku? Czy pan Beckett, och... Czy on bezpiecznie wrócił do domu? A ta pani? - pytała, w tym samym czasie wolną dłonią sięgając do podłużnej kieszeni koszuli nocnej, z której wydobyła różdżkę. Nawet ona, lady, rzadko kiedy we własnym domu rozstawała się z magicznym dobrodziejstwem, zbyt przyzwyczajona do jego wygody. Była przy tym odrobinę szybsza niż sam lord Abbott, który poczynił ten sam gest, najwyraźniej z podobnym zamiarem. - Pozwól mi, proszę, bym opatrzyła twoje rany, tatusiu. Tylko tyle mogę dziś dla ciebie zrobić, choć chciałabym móc umieć więcej, własną magią osłonić cię przed tak wielkim stworzeniem - przyznała cichutko. Nigdy jednak nie będzie dość dobra, wiedziała o tym - jej talenty przeznaczenie ulokowało inaczej, nieistotne, jak bardzo teraz cierpiała na tym dusza, jak serce biło głucho w piersi. - Mama dawno już zasnęła, bracia także. Cassius nie chciał zjeść bez ciebie kolacji, ale przekonaliśmy go do tego z Hadrianem, nie martw się niczym - opowiedziała z cieniem smutnego uśmiechu, by po chwili ponownie przenieść spojrzenie na siniaki pokrywające skórę wokół i na kolanie. Och, jej biedny, biedny pan ojciec... Livia przełknęła ślinę i na moment przymknęła oczęta, skupiając swoje wciąż pełne trwogi myśli, a następnie wypowiedziała szeptem, - Episkey.


slipping out of notice,
the beats of the heart chime, they are unmistakeably a sign of life. painted as far as the heavens reach, the sky is tinted in a shade of blue. endlessly it repeats itself, almost as if it were atop a boxed garden.
Livia Abbott
Livia Abbott
Zawód : działaczka na rzecz rezerwatu znikaczy, młoda dama
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
So I won't testify the crimes you're keeping score of. Why don't you throw me to the wolves? I thought you were one.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9963-livia-abbott#301228 https://www.morsmordre.net/t9971-wenus#301492 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9973-skrytka-nr-2260#301500 https://www.morsmordre.net/t9972-livia-abbott#301494
Re: Hol [odnośnik]26.07.21 23:52
The member 'Livia Abbott' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 67

--------------------------------

#2 'k8' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Hol - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Hol [odnośnik]27.07.21 1:47
Kiwnął głową znacząco na potwierdzenie rodzaju bestii, z którą przyszło się mu mierzyć. Osiem metrów olbrzymiego cielska, gotowego miażdżyć, zabijać i plądrować na rozkaz czarnoksiężnika, mającego się za pana i władcę świata. Kolejne pytania z ust córki były tak szczegółowe, tak trafne, a zmęczony umysł nie chciał się im opierać. Miała prawo, aby znać tę historię – nawet jeśli miało to oznaczać, że będzie mieć świadomość, z czym może mierzyć się jej ojciec gdy znika z Dunster Castle. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że w ten sposób da córce pełny obraz tego co się dzieje, może to zatrzyma ją w domu? Nie chciał jej tracić i narażać na zło świata uderzające z zewnątrz. Pokręcił głową, przyglądając się dwójce lśniących, szklanych ocząt. Były przecież wszystkim, co miał – najdroższym klejnotem. Dzieci stanowiły centrum jego świata, a przecież wiedział, że w drugą stronę działało to dokładnie tak samo. Pamiętał ból towarzyszący informacji, że rodzice zginęli na morzu… Przymknął powieki, czując ciężar przytłaczających słów, które miał do powiedzenia. – Pan Beckett ucierpiał… ale przeżył, spokojnie. Dzięki jego dzielnej postawie i szybko podjętemu działaniu udało nam się uratować mugolkę. Nazywa się Willow, to bardzo dobra dziewczyna. Dobrze postąpiliśmy – wyrzekł. Wiedział, że to był dobry czyn, a jednak… czyżby usprawiedliwiał się przed córką?
W pierwszej chwili nie chciał pozwolić jej zająć się własnym kolanem, jednak odpuścił, a jej słowa wprawiły go w dziwną nostalgię. Za dużo emocji kłębiło się tego wieczora w Norton Avenue, a sunące wspomnienia w żałobnym marszu trwożąco przemykały pośród obłoków pamięci. – Moja kochana… – westchnął, pozwalając jej zająć się sobą. Tyle mogła dziś zrobić.
Uśmiechnął się odrobinę blado słysząc o Cassiusie, a zaraz potem odłożył różdżkę na bok i wparł się na dłoni, przypatrując córce, a po chwili pochylił głowę w rozbawieniu. – Rozumiem, że na kolację była brukselka? – zawsze rozczulała go niechęć najmłodszego z dzieci, do niektórych warzyw i chociaż przy samym synku wolał zachować stosowną powagę, by uczyć go tego, że powinien pożywiać się należycie, tak przy córce mógł nieco odpuścić i rozbawić siebie, jak i ją. Ból towarzyszący leczniczemu zaklęciu był nieunikniony, ścisnąwszy usta cienką linię, na chwilę odwrócił wzrok na bok, spoglądają na jedną z rzeźb, która z cichym chrobotem marmuru zmieniła swoją pozycję. Zaraz jednak powoli pokiwał głową z wyraźną aprobatą. Wypuścił powoli powietrze i wyprostował się, zerkając na kolano. – Bardzo dobrze, teraz oczyść ranę i nałóż bandaż – poinstruował córkę, zerkając na nią dumnym okiem. Miała talent do magii leczniczej, podobnie jak do alchemii. Czasem zastanawiał się, czy Livia nie powinna zyskać dodatkowej drogi rozwoju, była tak wspaniałą damą – czy służba medyczna mogłaby ją w jakiś sposób zdeprawować? Zaraz jednak przypominał sobie, ile rzeczywiście straszliwych przypadków trafiało do lecznicy w Dolinie i nie chciał, aby jego najcenniejszy skarb był światkiem takich obrazów. Szczególnie teraz, gdy trwała najprawdziwsza wojna. Chociaż przecież Lorraine, jego kochana siostra była dość… aktywną damą, ujmując to wszystko w gustowne słowa. – Jesteś bardzo dzielna, Kwiatuszku. Dziękuję – uśmiechnął się szczerze, delikatnie, był już tak bardzo zmęczony. Marzył o wygodnym materacu, ciepłej wodzie i wreszcie śnie, lecz sumienie wyraźnie dawało mu znaki, że zmrużenie oka będzie dzisiejszej nocy cięższe niż zwykle.


Kto zatem czyni postępy?
Ten z was, kto machnąwszy z pogardą ręką na rzeczy zewnętrze, wszelkim staraniem otacza swą wolną wolę, tak ją zaprawia, tak ją hartuje i w rezultacie doprowadza ją do stanu takiej doskonałości, iż jest ona zgodna z naturą, prawdziwie wzniosła, wolna, niezależna od wszelkich trudności i przeszkód, wierna i skromna.


Romulus Abbott
Romulus Abbott
Zawód : Radca prawny
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
sprawiedliwości musi się stać zadość, choćby niebo miało runąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9935-romulus-abbott#300392 https://www.morsmordre.net/t9965-minerva#301345 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9968-skrytka-bankowa-nr-2258#301376 https://www.morsmordre.net/t9969-romulus-abbott#301428
Re: Hol [odnośnik]27.07.21 19:34
Z każdą sekundą niepewności świat coraz mocniej kręcił się przed oczami Abbottówny. Wirował, szalał, pozbawiał ją tchu, zupełnie jakby przywdziała na siebie zbyt ciasny gorset, a przecież tak wcale nie było; to strach wyniszczał ją za to od środka, przejmował kontrolę. I trwał tak długo, dopóki ojciec nie zdradził, że z panem Beckettem i nieznajomą mugolką wszystko było w porządku. Nikt nie poległ na zziębniętej ziemi smaganej dudniącym krokiem rozwścieczonego olbrzyma. Livia odetchnęła wówczas głęboko, pozwoliwszy emocjom ujść zeń wraz z powietrzem, a klatka piersiowa zapadła się w błogości, nawet jeśli do szczęścia było jej tak bardzo daleko.
Dobrze postąpiliśmy, powiedział, a ona nie śmiałaby zaprzeczyć. Czyż nie o to chodziło w czasach, gdy dni pełne były mroku, a noce szeptały do ucha truciznę? Ptak zamknięty w klatce mógł całe życie rozweselać salon pięknym trelem, lecz nie zmieniało to faktu, że dostrzegał to, co działo się w ogrodzie rozpostartym za nieprzysłonionym oknem - i tak właśnie było również z nią. Livia pokiwała głową, zgodziła się z rodzicem, zgodna bowiem zawsze, po czym znów przylgnęła do niego na chwilkę, jakby upewniwszy się tym samym, że czarodziej nie miał za chwilę ulecieć stąd wraz z późnonocną mgłą.
- Cieszę się, że nikogo z was Somerset nie będzie musiało... opłakiwać o poranku, tatusiu, ni ciebie, ni pana Becketta i Willow, za której uratowanie jestem wam wdzięczna, choć nawet jej nie znam - wyszeptała szczerze, niezdolna odnaleźć w sobie obojętności względem cierpiących na ziemiach należących do jej rodu. Niemagiczni znaleźli się w najtrudniejszej sytuacji, tak sądziła Livia, pozbawieni różdżek zdolnych wykrzesać ze swych krańców defensywne tarcze czy na atak odpowiedzieć kontrą. Takie nastały czasy. Niebezpieczne, trudne, okrutne. Dziewczynka przełknęła głośno, zaś kolejny wydech pełen był kolejnej porcji drżenia; dopiero gdy poczuła się dostatecznie pewnie odsunęła się od ojcowskiej piersi, gotowa stanąć na chłodnej podłodze o własnych siłach.
I dobrze, że tak właśnie uczyniła. Lordem Romulusem należało się zająć; zaklęcie medyczne zadziałało, błysnęło wątłym światełkiem i w kolano szlachcica tchnięta została postępująca powoli ulga. Livia podejrzewała, że chód sprawiać mu będzie trudność jeszcze przez kilka dni, ale podskórne krwiaki zaczęły blednąć, co sprawiło, że na jej licu pojawił się posmutniały uśmiech. Wciąż przytłoczona tym wieczorem nie była w stanie wydobyć z siebie wesołości.
- Och, do brukselki żadne z nas nie byłoby dość silne go namówić - odpowiedziała żartobliwie, przez moment spoglądając w błękitne oczy rodzica. Co zrobiłby Cassius, najmłodszy z nich wszystkich, gdyby dowiedział się o tym, że ojciec nigdy już miał nie powrócić do domu? - Tym razem to marchew zagroziła jego honorowi - dodała z uśmiechem nieco już szerszym, nieco spokojniejszym. W tym czasie ponownie przesunęła palcami po kolanie czarodzieja, z ulgą obserwując zanikające siniaki. Obrzęk też wydawał się jakby mniejszy. - Czy nie powinnam na wszelki wypadek rzucić zaklęcia na wyleczenie stawu? - spytała niepewnie, lecz instrukcja udzielona przez lorda Abbotta sugerowała inaczej, toteż nastolatka odchrząknęła cicho i poprawiła dłoń na różdżce, znów skupiwszy swoje myśli na magii przepływającej przez dominującą rękę. Za nic w świecie nie chciała sprawić mu krzywdy, dołożyć swej niefortunnej cegiełki do cierpienia bohatera, który ryzykował własnym życiem, by obronić biedną Willow; Livia skoncentrowała się mocno, by później wymruczeć ledwie dosłyszalnie, - Purus. - I skupienie prędko przyniosło skutek. Zaklęcie było silne, z łatwością oczyściło i zdezynfekowało kolano arystokraty, podczas gdy następna inkantacja wyczarowała wokół niego białą opokę. - Ferula. Te bandaże powinny przyspieszyć gojenie się stłuczeń, tatusiu - powiedziała łagodnie; było to o wiele przydatniejsze niż udanie się po zwykły, niemagiczny opatrunek, poza tym ona - wcale nie chciała dziś opuszczać boku swojego ukochanego rodzica. Dzierżąca różdżkę dłoń cofnęła się w końcu, wsuwając drewno do kieszeni koszuli nocnej, by Livia obiema dłońmi mogła zsunąć materiał nogawki mężczyzny w dół, ostrożnie, tak, by nie naruszyć zawiązanych bandaży, a potem odsunęła się nieznacznie, odnajdując jego dłoń. - Pozwól mi zostać ze sobą dłużej, proszę. Ja... Wiem, że potrzebujesz odpoczynku, tylko kilka minut - zwróciła się doń błagalnie.


slipping out of notice,
the beats of the heart chime, they are unmistakeably a sign of life. painted as far as the heavens reach, the sky is tinted in a shade of blue. endlessly it repeats itself, almost as if it were atop a boxed garden.
Livia Abbott
Livia Abbott
Zawód : działaczka na rzecz rezerwatu znikaczy, młoda dama
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
So I won't testify the crimes you're keeping score of. Why don't you throw me to the wolves? I thought you were one.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9963-livia-abbott#301228 https://www.morsmordre.net/t9971-wenus#301492 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9973-skrytka-nr-2260#301500 https://www.morsmordre.net/t9972-livia-abbott#301494
Re: Hol [odnośnik]31.07.21 18:15
Nie był kobietą, aby dać ponosić się lotom emocji, nauczony trzymania wszystkiego na wodzy, przywykł do tego, zaadoptował, czyniąc swym jestestwem. Spoglądał więc na przeżycia córki przez pryzmat jej płci, widząc, że jej nadobne serce przeżywało to wszystko mocniej, wrażliwiej, nawet jeśli nie była uczestniczką wydarzenia, to spijała obrazy plecione ze słów, tworząc w głowie wyobrażenia trwożące serce. Rozsądek chciałby ją tego oduczyć, leczy czy właśnie nie to było w niej jedną z najpiękniejszych cech? Słodki szept pełen współczucia i delikatności roznosił się powoli między białymi marmurami Dunster Castle, sukcesywnie krusząc mury okalające wstrzemięźliwe ojcowskie serce. Somerset mogłoby opłakiwać każdą z wymienionych osób gdyby nie podjęte działania, gdyby nie łut szczęścia zakrapiany pechem. A może brakiem skupienia i umiejętności? Zagryzł wargi w strapieniu, starając się odgonić od siebie poczucie winy, bo przecież był niewystarczający, a magia go zawiodła, ostatecznie koronując numerologa obrażeniami wykluczającymi go poniekąd z życia – na jakiś czas. Tylko było tak wiele do zrobienia, tak wielu ludzi do uratowania, tyle rzeczy do skonstruowania. Tyle scenariuszy w głowie, a czarodziej zawsze najmądrzejszy był już po szkodzie. Nie odpowiadał, zaledwie w ciszy przyjął jej słowa ze wdzięcznością, spoglądając na rudowłosą dziewczynkę.
Przyglądał się przez chwilę własnemu kolanu, a zaraz potem delikatnie uśmiechnął – pokrzepiająco. Nieważne jak bolało drugie kolano czy plecy, tym mogła się zająć żona lub on sam w zaciszu sypialni, cieszyło go jednak, jak wprawnie córka posługiwała się magią. Na wspomnienie Cassiusa uśmiechnął się szerzej, wyobrażając sobie jego upór i zniesmaczoną minę. – I… jak go przekonaliście? – chciał o tym usłyszeć. To były jego drogie dzieci, a on pragnął, by umysł Livii zajął się tym zabawnym wspomnieniem, niż skupiał się całkowicie na cierpieniu przyniesionym przez olbrzyma. Chociaż pytanie o staw, skutecznie wydawało się wskazywać na to, że młoda dama wcale nie chciała odpływać w meandry opowieści. Była gotowa pomagać, niezależnie od własnych porywów serca. Godne to było młodej arystokratki złączonej krwią Abbottów i Prewettów. Był z niej dumny, tak bardzo był dumny. – Nie, Livio. Gdyby coś stało się ze stawem, nie… – zawahał się, rozważając, ile mógł jej jeszcze powiedzieć. – Nie dałbym rady chodzić – zauważył. Łatwiej było dokonać samemu wstępnej diagnozy, gdy konkretnie czuło się, gdzie bolało i co doskwierać mogło na danym obszarze. W ciszy obserwował, jak dama radzi sobie z dezynfekcją rany oraz nałożeniem bandaży. Być może jednak winien dać jej szansę? Wysłać do Isabelli Selwyn, a raczej Presley, która również damą była, a leczniczym praktykom oddawała się z ochoczym sercem. Może nie byłoby to, aż tak gorszące?
Gdy schowała różdżkę, pochwycił jej dłonie własnymi, a następnie przyciągnął, by zamknąć ponownie w uścisku, składając delikatnie pocałunek na czubku głowy. – Dobrze. Zostaniemy – rzekł, zatapiając spojrzenie w nikłym świetle padającym na marmury. – Opowiedz mi, Livio… opowiedz, jak minął ci dzień – poprosił, delikatnie głaszcząc rudą główkę. Kochane dziecko, któremu poświęciłby godziny i dni, nawet jeśli zmęczenie chciało już dawno nakazać mu spoczynek.


Kto zatem czyni postępy?
Ten z was, kto machnąwszy z pogardą ręką na rzeczy zewnętrze, wszelkim staraniem otacza swą wolną wolę, tak ją zaprawia, tak ją hartuje i w rezultacie doprowadza ją do stanu takiej doskonałości, iż jest ona zgodna z naturą, prawdziwie wzniosła, wolna, niezależna od wszelkich trudności i przeszkód, wierna i skromna.


Romulus Abbott
Romulus Abbott
Zawód : Radca prawny
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
sprawiedliwości musi się stać zadość, choćby niebo miało runąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9935-romulus-abbott#300392 https://www.morsmordre.net/t9965-minerva#301345 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9968-skrytka-bankowa-nr-2258#301376 https://www.morsmordre.net/t9969-romulus-abbott#301428
Re: Hol [odnośnik]31.07.21 19:16
- Nie będziesz z nas dumny, ale... Obiecaliśmy, że żadne z nas nie wstanie od stołu, dopóki albo ty nie wrócisz do domu, albo marchew nie zniknie z talerza - westchnęła z wargami drżącymi od uśmiechu pragnącego znów wkraść się na blade, piegowate lico. Cassius nigdy nie przepadał za spędzeniem w jadalni większej ilości czasu, niż było to absolutnie potrzebne, zupełnie jakby miejsce to godziło w jego dumę, albo stawiało w poczuciu zagrożenia. Szantaż jednak zadziałał. Pomarańczowe warzywo prędko znikło z drogiej porcelany, a oni mogli rozejść się do swych zainteresowań i obowiązków; w zaciszu swojej sypialni Livia długo czytała księgi astronomiczne, zgłębiała nowe tematy, tylko tak mogąc stłumić troski związane z pobytem pana ojca.
Skinęła lekko głową w zrozumieniu, miał rację. Jakoś przecież dotarł tu o własnych siłach, a kolano nie puchło tak mocno, jak powinno przy problemach ze stawem - to pozwoliło nastolatce odetchnąć i rozluźnić się nieco, napełniając świadomością, że zrobiła co mogła. Resztę winien zaleczyć czas. Odpoczynek. Zarówno Romulusowi, jak i panu Beckettowi należało się go dużo; zmierzyli się z ogromną bestią, stali się bohaterami, a nawet bohaterowie musieli kiedyś się wyspać.
- Och, moje przygody nie są porywające - zapewniła przepraszająco. Gdyby wiedziała, że taka opowieść zainteresuje rodzica, postarałaby się mieć o wiele ciekawszy dzień - a tak? - Przed południem jeździłam konno, później pomagałam cioteczce, lady Aurelii, zaplanować podwieczorek dla dam, których serca są dobre i czyste. Zbliżają się Święta, Nowy Rok, więc lady Aurelia chce zadbać o to, by żadna z jej przyjaciółek nie poczuła się nieugoszczona czy pominięta - wyjaśniła, brzmiąc rozsądnie i rzeczowo. Niechybnie powtarzała przy tym słowa starszej damy rodu Abbott, ale skądś przecież musiała czerpać naukę, otrzymywać wzorzec; pani matka była idealnym przykładem do naśladowania, jednak nie tylko ona zamieszkiwała Dunster Castle. - A i... Wiesz, tatku, podążając tą myślą, zastanawiałam się, czy na celebrację Nowego Roku, czy... Nie moglibyśmy zaprosić do nas Neali? - zaproponowała nagle, spoglądając na mężczyznę oczami dużymi jak galeony, pełnymi nadziei. Tęskniła za rudowłosym duchem Devon, za jej częstszą obecnością w swoim otoczeniu.


slipping out of notice,
the beats of the heart chime, they are unmistakeably a sign of life. painted as far as the heavens reach, the sky is tinted in a shade of blue. endlessly it repeats itself, almost as if it were atop a boxed garden.
Livia Abbott
Livia Abbott
Zawód : działaczka na rzecz rezerwatu znikaczy, młoda dama
Wiek : 16
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
So I won't testify the crimes you're keeping score of. Why don't you throw me to the wolves? I thought you were one.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9963-livia-abbott#301228 https://www.morsmordre.net/t9971-wenus#301492 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9973-skrytka-nr-2260#301500 https://www.morsmordre.net/t9972-livia-abbott#301494
Re: Hol [odnośnik]31.07.21 19:49
Nie będziesz z nas dumny. Nie widać było na jego twarzy żadnej emocji, lecz wewnątrz zaprzeczył. Bynajmniej w kwestii talerza, do tego przeszedł w późniejszym toku myślowym, niemniej jednak zawsze był dumny ze swoich dzieci. Może… Cassius czasem swoim niedbalstwem, uporem oraz dąsami wydawał się nadwyrężać nieco cierpliwość lorda, lecz pomimo tego kochał każde z nich straszliwie mocno, czując dumę z pociech. Hadrian stał się prawym młodym mężczyzną, zaś Livia nadobną damą o szlachetnym sercu. Jak miał nie być z nich dumny? Słyszał przecież o poczynaniach innej dziatwy, znał te krnąbrności, sam zresztą był młody. Tylko… jego rodzice nigdy nie zdążyli go zapewnić, jak dumni byli. – Jestem dumny. Zawsze będę – wyrzekł nostalgicznie, wiedząc, że córka zrozumie, że już nie chodziło o marchew i talerz, a coś znacznie większego. Chciał aby wiedziała, musiała mieć tę szansę, gdyby i on pewnego dnia… nie wrócił. Przełknął powoli ślinę i uśmiechnął się, starając znaleźć słowa opisujące sytuację przy stole. Faktycznie, szantażu zwolennikiem nie był, potrafił on doprowadzić do waśni, które eskalowały na niewyobrażalną skalę. – Skoro zadziałało, to ten jeden raz wybaczę, ale więcej tak nie róbcie – nadmienił jednak nieco poważniej, chociaż uśmiech nie znikał za łatwo z ust. Wiedział, że nakłanianie w ten sposób, nawet w tak drobnych sprawach, mogłoby przynieść niezbyt przyjemne skutki. Rozumiał jednak też, jak to jest mieć rodzeństwo, a przecież sam wychowywał się z siostrą, która teraz zdobiła bok nestora Prewettów.
Odetchnął również i on, gdy poczęła opowiadać. Snuła tę zwykłą opowieść, bez – jak sama ujęła – porywających przygód, których Romulusowi w obecnej chwili było aż nadto. Nie chciał wybujałych wrażeń, czy suspensu tak znamiennego dla literatury przygodowej, chciał zwykłej opowieści o tym, że córka była bezpieczna. Gładził rude włosy, przymykając lekko oczy i próbując znaleźć odpoczynek w słowach córki, tę drobinę relaksu, wiedząc dzięki jej opowieści, jak swobodne życie mogła wieść, pomimo szaleństwa zawieruchy wojennej. Jazda konna, pomoc ciotce, planowanie podwieczorków dla dam. – Jeździłaś na Libercie? – dopytał, ciekaw czy córka dosiadała klaczy tego dnia, gdy on nie mógł, a zwierzę wymagało ruchu. Rozbudził się nieco na pytanie o zaproszeniu lady Neali. Wyprostował się i odsunął delikatnie, wpatrując w dwoje pięknych oczu własne dziecka. Jak miał jej odmówić? Zresztą, czy w ogóle chciał? Być może lady Neala nie do końca wpisywała się w kanon dam ale, tak czy inaczej, byli rodziną - daleką, ale jednak. – Moglibyśmy – przytaknął, kiwnąwszy wreszcie głową. – Właściwie jeśli chciałabyś zorganizować świętowanie dla młodych dam, które jeszcze nie weszły na salony… – zawahał się, chyba takie decyzje powinna podejmować jej matka, a nie on. Nie skończył, gdy zaraz przed nimi zmaterializował się Bławatek. – P-panie… – zaspane skrzacie oczy spoglądały to na lorda, to na lady. – Odprowadź lady Abbott do jej sypialni – poprosił skrzata, wspierając się o poręcz schodów i stając na nogi o własnych siłach. – Jutro dokończmy rozmowę, Kwiatuszku – zwrócił się do córki.


Kto zatem czyni postępy?
Ten z was, kto machnąwszy z pogardą ręką na rzeczy zewnętrze, wszelkim staraniem otacza swą wolną wolę, tak ją zaprawia, tak ją hartuje i w rezultacie doprowadza ją do stanu takiej doskonałości, iż jest ona zgodna z naturą, prawdziwie wzniosła, wolna, niezależna od wszelkich trudności i przeszkód, wierna i skromna.


Romulus Abbott
Romulus Abbott
Zawód : Radca prawny
Wiek : 39
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
sprawiedliwości musi się stać zadość, choćby niebo miało runąć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9935-romulus-abbott#300392 https://www.morsmordre.net/t9965-minerva#301345 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-dunster-castle https://www.morsmordre.net/t9968-skrytka-bankowa-nr-2258#301376 https://www.morsmordre.net/t9969-romulus-abbott#301428

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Hol
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach