Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]27.09.18 23:56

Salon

Salon to miejsce w którym Charlie spędza mało czasu, głównie z powodu tego, że większość jej aktywności oscyluje wokół własnego łóżka w sypialni. W salonie, w którym stoi staromodna kanapa z obiciem w kwiatowe wzory oraz zajmujący całą ścianę regał z książkami, przyjmowani są głównie gości i serwowana jest herbata. Na stoliku można dostrzec porozrzucane gazety i listy zakupów.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]21.10.18 14:12
Postanowiła nie kłopotać się wyjaśnianiem mu, że to tylko potoczny frazeologizm, który tak często orbitował wokół Charlie, wypowiadany przez przyjaciół i rodzinę, że zupełnie wszedł jej w nawyk i sama zaczęła się nim określać. Najwidoczniej Luke po prostu nigdy o nim nie słyszał.
Charlie w oczekiwaniu na powrót barmana, który zniknął gdzieś za barem, układała w głowie dalszy tekst piosenki. Zaczęła pisać ją jeszcze zeszłego lata, lecz nigdy jej nie dokończyła. Przez cały ten czas kartka papieru z nabazgranymi na niej kilkoma słowami leżała bezinwazyjnie na dnie szuflady, do czasu aż całkiem niedawno Charlie postanowiła przetrząsnąć szafkę w gorączkowym poszukiwaniu ołówka i znalazła samotną, urwaną piosenkę. Poczuła sentymentalne rozczulenie i zapragnęła ją dokończyć. Teraz myślała nad kolejną zwrotką, lecz zmęczenie nie pozwalało jej schwytać weny.
Wkrótce też zjawił się Luke i przejął od Charlie torbę i część podręczników. Wyszli z Dziurawego Kotła; chłód nocy owinął ich niczym ciężka pierzyna, wciskając się w każdą słabiej chronioną szczelinę pod ubraniem. Nad ich głowami gwiazdy świeciły jasno, odsłonięte i widoczne jak na dłoni. Charlie owinęła się szczelniej ciemnozieloną chustą, po której spływały jej włosy skręcone w lekkie loczki od słabej mgły, która unosiła się w powietrzu.
- Nie mam stąd co prawda zbyt daleko do domu – zaczęła dziewczyna, by rozwiać krępującą ciszę, która zapadła, gdy drzwi baru zatrzasnęły się za nimi, a przyjemny gwar stracił na sile - ale w głupich czasach żyjemy i głupie pomysły przychodzą ludziom do głów. Ostatnio na ten przykład wyskoczyłam do sklepu naprzeciwko w lekkim negliżu, z racji tego, że był wczesny ranek, ja byłam już spóźniona do pracy, a musiałam szybko kupić coś na śniadanie. Zarzuciłam więc na ramiona szal i wyszłam w samej koszuli nocnej. Dasz wiarę, że dwóch łobuzów, może po siedemnaście lat, zabrało mi chustkę i zmusiło po przeparadowania przez ulicę w samej tylko podomce? – wniosła ręce do niebios, jakby pytając się czym zawiniła sobie na takie traktowanie, lecz nie mogła ukryć rozbawienia. Wspomnienie tej historii zawsze ją śmieszyło; pamiętała oszołomioną siebie, ze snem na oczach, ze sterczącymi na wszystkie strony świata włosami, do której powoli dochodziło, co się właśnie stało. Zamiast biec za łobuzami po prostu weszła do sklepu w samej koszuli nocnej, mając wszystko w nosie.
Zanim się obejrzeli, stali już pod długim, uroczym budynkiem z girlandami kwiatów zwieszającymi się z balkonów mieszkań. Charlie otworzyła drzwi i schodami wspięli się na trzecie piętro, po czym dziewczyna wsadziła klucz w kształcie serduszka do dziurki drzwi z numerem sześć i przekręciła go dwukrotnie.
- Dziękuję za pomoc – uśmiechnęła się, odbierając od Luke’a książki i torbę. – Może wejdziesz i napijesz się kawy, herbaty?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]23.10.18 11:04
Kiedy wyszli na tył baru, aby przedostać się na ulicę Pokątną, szybko pożałował, że nie wziął szala. Na dworze panował chłód, który szybko dał mu się we znaki. Miał odsłoniętą szyję i zrobiło mu się jednak trochę zimno. Dobre było to, że się ruszali, bo w przeciwnym razie, stojąc, z pewnością by przemarzli do kości. Z doświadczenia wiedział, że to nie jest nic przyjemnego. W dzieciństwie spędził wiele nocy na dworze i to w zimie zanim trafił pod skrzydła Cordelii Larson.
Zerknął na nią kiedy zaczęła opowiadać o swojej przygodzie z pewnego poranka. Uniósł brew ku górze słysząc to wszystko.
- Nie sądziłem, że młodzież tak się zachowuje – odparł kręcąc przy tym lekko głową – Może to zabawnie zabrzmi, ale za moich czasów młodzież się tak nie zachowywała. Chociaż wydaje mi się, że wyjście w pół negliżu, jak to panienka nazwała, też nie było zbyt rozsądne. - powiedział z lekkim rozbawieniem wymalowanym na twarzy patrząc na ciemnowłosą. - Ale ma panienka rację, o tej godzinie raczej mało rozsądnie jest chodzić samemu po ulicach...zwłaszcza w dzisiejszych czasach. - dodał kiwając przy tym lekko głową.
Gdy zatrzymali się na moment przed budynkiem, w którym miała swoje mieszkanie przyjrzał mu się. Rzadko bywał w tych okolicach, częściej przebywał na Nokturnie, gdzie mógł bez przeszkód załatwiać swoje sprawy.
Wszedł za nią po schodach na górę i lekko opierając się o ścianę obok drzwi. Jego uwadze nie umknął klucz, jaki trzymała w dłoniach. Wydało mu się to trochę dziecinne, ale w pewnym stopniu urocze, nie w jego stylu w każdym razie, ale nader urocze. Gdy zamek odskoczył,  ona otworzyła drzwi odepchnął się lekko od ściany.
- W zasadzie powinienem wrócić do Kotła… - powiedział trochę niepewnie, ale po chwili uśmiechnął się do niej – Ale znalazłem sobie zastępstwo więc myślę, że tam beze mnie nie umrą. Jeśli panienka zaprasza, to z chęcią napiłbym się czegoś ciepłego. Nie ukrywam, ten krótki spacer sprawił, że lekko zmarzłem. - odparł lekko skinając głową.


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Salon [odnośnik]28.10.18 16:50
- Nie ma problemu – rzuciła przez ramię Charlie zajęta zdejmowaniem pantofelków. Przesunęła się trochę w korytarzu, w którym już bez ich dwójki i stosu tobołów, które nieśli, było dość ciasnawo. Wymagało to wspięcia się na nareszcie uwolnione z butów na obcasie palce, ale dało jej się sięgnąć ponad ramieniem Luke’a i zamknąć drzwi; postanowiła nie zaprzątać sobie głowy przekręcaniem klucza, bo przecież dziś i tak zostaną ponownie otwarte. Luke zdawał się być trochę zdezorientowany, gdy Charlie prowadziła go do salonu, ale starał się chyba zachowywać pozory pewnego siebie. W swoim mieszkaniu, mając w bliskiej perspektywie niedaleką wizję miękkiego łóżka i odprężającej ciszy, Charlie wręcz przeciwnie, jakby trochę odżyła. Energicznym krokiem ruszyła ku kuchni i zniknęła w niej na parę chwil, by wyłonić się zza rogu wraz z dwoma, pokaźnych rozmiarów kubkami (tylko w takim rozmiarze kubki posiadała; według Charlie nie było na świecie większego bezsensu niż małe kubki, cóż za pomysł!) w dłoniach. Chciała postawić je na stoliku, ale gdy tylko zobaczyła, że jest zasłany stosem wydań Proroka, Czarownicy Roku, listami od znajomych ze szkoły, spisami zakupów i Merlin jeden raczy wiedzieć czym jeszcze, kulturalnie uniosła nogę (gdy brakuje wolnej ręki trzeba sobie jakoś radzić) i zepchnęła papiery z blatu na ziemię, po czym z uprzejmym uśmiechem postawiła na nim herbatę. Usadowiła się w wolnym rogu kanapy i powinęła bose stopy pod siebie.
- Sprzątanie to nie jest moja domena – machnęła ręką w stronę magazynów i kartek. - I nigdy nie była - dodała, wracając myślami do czasów dzieciństwa z całkiem poważną miną, mimo błahości tematu. Założyła włosy za uszy i wydęła wargi, próbując przypomnieć sobie epizody związane ze sobą próbującą kiedykolwiek utrzymać swój pokój w czystości. Hmm. Nie. Nie istniały.
- Wiem, że teoretycznie to podstawa efektywności, ale chyba gdybym dobrze się uczyła, była w miarę wysportowana i na dodatek porządkowa, to moje życie byłoby zbyt idealne. Los musiał obarczyć mnie jakimś defektem, żeby zachować porządek w przyrodzie - spekulowała niezbyt skromnie, jakby do siebie. Dopiero gdy wzięła do ręki kubek i spojrzała na Luke'a, jej wzrok skupił się i przechyliła głowę.
- A ty? Jaką masz wadę? - zapytała, nawet nie zauważając, że to pytanie może być potraktowane w kategoriach "zdecydowanie nie na miejscu".
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]28.10.18 23:16
Lekki uśmiech wpłynął na jego usta kiedy panienka stwierdziła, że nie ma problemu ze zrobieniem
mu czegoś ciepłego do picia. Miał niestety zajęte ręce i nie udało mu się zamknąć drzwi od mieszkania jak powinien zrobić skoro wchodził ostatni. Widząc, że szatynka sięga do drzwi, lekko ukucnął by mogła na spokojnie za nimi zamknąć. Gdy zniknęła w kuchni odstawił książki na ziemię w korytarzu by zdjąć buty. Przecież nie będzie jej łaził w buciorach po domu. Chwilę później znów podniósł tomiska by wnieść je do salonu. Widząc jak niesie dwa duże kubki uśmiechnął się znów delikatnie. Pamiętał jak zachwycony był gdy Cordelia pierwszy raz dała mu ciepłą czekoladę w takim wielgaśnym kubku w złote znicze. To było dla niego coś nowego, gdyż w sierocińcu mieli tylko małe, metalowe kubki, które albo były lodowate, albo wręcz parzyły dłonie. Wtedy, kiedy pił po raz pierwszy w życiu ciepłą czekoladę była to dla niego niesamowita odmiana.
Przez moment patrzył na nią, po czym w końcu udało mu się otrząsnąć z zadumy i odstawił książki na ziemię obok stolika. Rozejrzał się po salonie i stwierdził, że jego pokój dzienny wygląda dokładnie tak samo. Wszędzie walały się książki i różne zapiski, na kominku czy stoliku stało pełno  pustych już kubków po kawie, a popielniczka była pełna. Czasami coś tam posprzątał, ale była to doprawdy Syzyfowa praca gdyż kiedy potem znów siadał do książek, bałagan na nowo gościł w salonie. Jedynym miejscem w salonie, które nigdy nie było zawalone był fotel, w którym kiedyś przesiadywała jego matka, a teraz wiecznie leżał biały kot.
Przyjął od niej kubek i upił łyka.
- Proszę się w ogóle nie przejmować. Mój salon wygląda kropka w kropkę tak samo. - powiedział spokojnie kiwając przy tym głową, po czym złapał kubek obiema dłońmi by je ogrzać.
Słuchając jej zdał sobie z czegoś sprawę.
- W zasadzie to tak. Czasami zapominam podstaw kultury… - pokiwał głową, po czym odstawił kubek na stół i wyciągnął dłoń w jej kierunku – Zaprosiła mnie panienka do siebie, a ja się ani nie przedstawiłem, ani nie spytałem panienki o imię. Luke Larson, bardzo mi miło. - powiedział spokojnie patrząc na nią cały ten czas.


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Salon [odnośnik]29.10.18 15:23
Charlie machnęła ręką; jej zdaniem całe te formalności były zbędne. Jedynie oddalały od siebie ludzi i tworzyły dziwny, chłodny dystans. Czasem wolała nie znać czyjegoś imienia i po prostu cieszyć się obecnością drugiej osoby, nie zamykając jej istnienia w kilku literach. Teraz wydało jej się to podwójnie zbędne, bo przecież doskonale wiedziała, że Luke to Luke. Podała mu jednak drobną dłoń, nie wspominając o tym.
- Charlie – odparła z uśmiechem. – I nie jest to zdrobnienie od Charlotte. Ani Charlene  – dodała po chwili namysłu. Według nie drobne szczegóły, nie ogólne fakty, stanowiły o człowieku. Wiele osób, tak jak Charlie, mogło na ten przykład uwielbiać czytać książki, ale sądziła że niewiele jest takich, które z przyzwyczajenia zawsze zaginają rożek pierwszej strony. Uśmiechnęła się do siebie gdy przytoczyła wzrokiem po książkach zebranych na regale w salonie. Każda jedna z nich miała zagięty róg, swoisty znak wodny obecności Charlie.
Uświadomiła sobie, że jest jej zimno w stopy, więc nakryła je dłońmi. Nie bardzo wiedziała o czym rozmawiać. Luke wydawał się zamknięty w sobie i raczej niechętny do zwierzeń, chociaż mogło to wynikać z faktu, że praktycznie wcale się nie znali. Upiła łyk herbaty, cichutkim siorbaniem zakłócając przedłużającą się ciszę.
- Więc, Luke, co robisz w życiu? Oprócz pracy w Kotle? – Pytanie było nieco cliche, ale przynajmniej było. Charlie wpatrywała się w Luke’a, oczekując historii stulecia. W końcu barmani zawsze mieli głowy pełne niesamowitych opowieści.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]29.10.18 20:44
Być może ona wiedziała jak on się nazywa, co nie było dla niego zaskoczeniem, gdyż była to wiedza ogólnodostępna. Jednakowoż on nie miał pojęcia z kim ma do czynienia. A niewiedza to było coś czego nie lubił. Zawsze wolał wiedzieć cokolwiek, posiadać najmniejsze skrawki informacji niż nie mieć pojęcia o niczym.
Słysząc jak panienka si przedstawia uśmiechnął się delikatnie, po czym chwycił jej delikatną dłoń. Uniósł się lekko na fotelu, po czym delikatnie ucałował wierzch jej dłoni.
- Miło mi cie poznać Charlie. - powiedział spokojnie puszczając jej dłoń, a swoją sięgając znów do kubka by ją rozgrzać. - Zdarzyło ci się, że ludzie właśnie mylili twoje imię? W sensie traktując je jako zdrobnienie od jakiegoś dłuższego? - spytał po chwili lekko unosząc brew ku górze.
Upił łyk herbaty i przez moment delektował się jej smakiem. Po chwili jakoś mimowolnie rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdowali. Pokój był przytulny, do tego było tu dużo książek, które Larson przecież lubił. Co prawda wątpił by znalazł tutaj cokolwiek z tematyki jaka go interesowała, jednak mimo wszystko ilość książek jaką tutaj miała była imponująca.
Słysząc jej pytanie wrócił do niej spojrzeniem. Co robił poza pracą w Kotle? No cóż robił wiele rzeczy poza pracą barmana. Przemycał nielegalne artefakty lub inne rzeczy dla osób, które odpowiednio zapłacą, handlował opium i innymi nielegalnymi używkami, spotykał się i współpracował z niebezpiecznymi ludźmi, ale przede wszystkim służył Czarnemu Panu w jego dążeniu do potęgi.
- W zasadzie to niewiele. - odparł z lekkim uśmiechem – Praca w Kotle zajmuje mi większość czasu. Wolne chwilę poświęcam na czytanie czy też po prostu odpoczynek. Nie narzekam jednak na swoje życie. Praca jako barman potrafi być ciekawa, zwłaszcza na wieczorne zmiany gdy jest najwięcej gości. Często śpiewom nie ma końca, zakłady, zawody w rzutki czy też partyjki w karty z klubem starszych pań pani Halloway, sprawiają, że tej pracy nie da się nie lubić. - powiedział spokojnie kiwając przy tym lekko głową – A ty? Pracujesz w Mungu? Na jakim oddziale? - spytał skinając głową w kierunku tomiszczy, które jeszcze przed chwilą niósł.


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Re: Salon [odnośnik]09.11.18 11:49
Zmarszczyła komicznie brwi i wydęła usta, próbując przywołać w pamięci jakiś konkretny przypadek.
- Nie, raczej nie, chociaż w mojej pracy jest jedna starsza pani, która ciągle przezywa mnie „Lottie” – zaśmiała się na wspomnienie Margaret machającej obutą w puchowy różowy kapeć stopą, zamawiającą kolejną filiżankę swojej ulubionej lury. Na kolanach ukrytych pod szpitalnym szlafrokiem koniecznie z rozłożoną mugolską gazetą, otwartą jak zwykle na stronie z krzyżówką. Charlie nigdy to nie przeszkadzało, chociaż może dlatego, że Margaret była pojedynczym wyjątkiem, a przy okazji jedną z jej ulubionych klientek, której byłaby gotowa wybaczyć niemal wszystko.
Luke zaczął opowiadać o swojej pracy. Gdyby nie odmienne godziny pracy i charakter odwiedzającej klienteli, jego robota nie różniłaby się zbytnio od jej, jednak nie zamieniłaby się z Lukiem na miejsca. W Herbaciarni była przynajmniej bliżej swoich marzeń, chociażby tylko fizycznie bliżej, ale zawsze bliżej.
- Pracuję w Mungu, tak… - zaczęła, drapiąc się po głowie. Za każdym razem w jakimś sensie mówienie o swojej osobistej porażce budziło w niej jakąś nieskończenie małą obawę, że nigdy nie spełni swoich marzeń i utonie w wiecznym morzu Malinowych Pocałunków i Cytrusowych Pląsów. – Co prawda nie jako uzdrowiciel, tylko w Herbaciarni na piątym piętrze. Aktualnie bardziej wspomagam pacjentów na duchu i kawą niż lekarstwami, ale staram się robić wszystko – machnęła ręką w kierunku walających się wszędzie książek – aby to się zmieniło. Naprawdę lubię pracę jako kelnerka, ale słuchając opowieści pacjentów chciałabym zrobić dla nich coś więcej niż podanie herbaty i poklepanie po plecach – wyjaśniła z uśmiechem, mimo że w duszy wcale się nie uśmiechała. Nie widziała jednak większego sensu w brnięciu dalej w ten temat. Każdy ma jakieś problemy, swoje osobiste demony, z którymi musi dać sobie radę sam. Nikt przecież nie nauczy się za nią do egzaminów poprawkowych, nikt też nie podejmie decyzji czy zostać tu, w Londynie, czy rzucić wszystko i wyjechać gdzieś daleko, na co przez ostatnich kilka miesięcy miała ochotę. Bycie uzdrowicielem było i jest jej marzeniem, a przynajmniej tak jej się wydawało, ale czy to się jej spodoba? Czy nie przytłoczy ją nadmiar śmierci i odpowiedzialności za jej powstrzymywanie? Coraz częściej czuła się zgniata przez własne myśli i sama nie wiedziała już, czy jej marzenia ją uskrzydlają czy zabijają.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]10.11.18 18:01
Upił łyk herbaty z tego wielgaśnego kubka, słuchając każdego jej słowa. Przyglądał jej się przy tym, jednak nie tak nachalnie, by mogła sobie z tego zdać sprawę. Miał już tak, że zawsze dokładnie przyglądał się swoim rozmówcą, jednocześnie po ich ubraniach czy gestach starając się określić jakimi są ludźmi. Najłatwiej miał ze szlachtą, zawsze eleganckie ubrania, charakterystyczne ruchy, no nie da się ich pomylić z nikim innym. Jemu się w każdym razie to nie zdarzyło. Patrząc na panienkę przed sobą widział po jej minie, że to o czym mówi faktycznie sprawia jej w jakimś stopniu przyjemność jednak wolałaby robić coś innego. Po chwili jej słowa tylko potwierdziły jego przypuszczenia. Nie zmieniło to jednak faktu, że był lekko zaskoczony faktem iż dziewczyna pracuje w herbaciarni. Biorąc pod uwagę ile ma w domu książek związanych z magią leczniczą i medycyną samą w sobie, naprawdę był początkowo przekonany, że jest uzdrowicielką.
- Lottie to bardziej zdrobnienie od Charlotte, z tego co się orientuje. - powiedział spokojnie lekko przy tym kiwając głową.
Pamiętał, że w Hogwarcie na jego roku był jakaś Charlotte, nie był sobie w stanie teraz przypomnieć w jakim domu była czy jakiej była czystości krwi, a co dopiero twarz, jednak wyraźnie pamiętał, że koleżanki mówiły do niej per Lottie.
- Jeśli chodzi o mnie, to niektórzy mylą moje imię z Lucas...sądząc, że Luke to skrót. - odparł lekko się uśmiechając, po czym ponownie upił łyka herbaty, jednocześnie odkrywając, że mu się kończy.
- Myślę, że podnoszenie na duchu jest tak samo ważne jak sam proces leczenia. Czasami pacjenci potrzebują aby ktoś ich podniósł na duchu, podał ciepły napój, a nawet się po prostu uśmiechnął szczerze...jestem pewny, że nie jednemu pacjentowi poprawiłaś humor lub sprawiłaś, że jego dzień był lepszy. - powiedział spokojnie nawiązując do jej wypowiedzi - Jednak jeśli faktycznie chcesz robić coś więcej, to widzę, że jak najbardziej zmierzasz w dobrym kierunku. Ilość zgromadzonych przez ciebie książek w kierunkowej tematyce jest imponująca i jestem święcie przekonany, że w końcu osiągniesz sukces. - dodał po chwili puszczając jej nawet oczko.
Kilka chwil później dopił swoją herbatę, a pusty kubek za pomocą magii odesłał do kuchni. Zerknął na zegarek, a widząc godzinę podrapał się po skroni. Było późno i definitywnie musiał wracać do pracy. Owszem, Tom sobie radził bez jego pomocy, jednak był już stary i Luke nie mógł go na długo zostawiać samego w barze.
- No, na mnie już pora. Bardzo miło było mi cię w końcu tak naprawdę poznać Charlie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz wpadniesz do Kotła i będziemy mieli okazję porozmawiać. A tym czasem dziękuję bardzo za herbatę w tym jakże wielkim i świetnym kubku. - powiedział lekko rozbawiony, po czym delikatnie chwycił ją za dłoń i musnął jej wierzch ustami - Życzę miłego wieczora i do zobaczenia. - dodał jeszcze, po czym puści jej rękę i skierował się do ciasnego korytarza.
Tam ubrał buty, a po chwili kurtkę, po czym otworzył drzwi i wyszedł z jej mieszkania, by chwilę później zejść po schodach i wkroczyć w chłód wieczoru. Swoje kroki od razu skierował do Kotła, gdzie miał spędzić jeszcze dobre pięć godzin na pracy.

zt


Sarcasm is not my only defence, remember that
I always have an ace up my sleeve.

Luke Larson
Luke Larson
Zawód : Kierownik Wodopoju w Dziurawym Kotle, przemytnik, handlarz używkami
Wiek : 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Sarcasm is not my only defence...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 This is my game!
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4583-luke-larson-w-budowie https://www.morsmordre.net/t4671-larson#100330 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f156-langley-st-25 https://www.morsmordre.net/t6739-skrytka-bankowa-nr-1184#175834 https://www.morsmordre.net/t4677-luke-larson#100364
Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach