Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]29.03.20 12:39

Salon

Znajdujący się tuż przy kuchni, oddzielony wąskim przejściem salon, nie przyciąga wzorku niczym szczególnym. Zachowany z elementami bieli ściany i meble, szklany stolik kawowy, rozkładana kanapa dla gości, kilka foteli, szafek i kolejna biblioteczka. Książki w tym domu zdają się być wszędobylskie.
Chociaż pomieszczenie nie jest duże, sprawia wrażenie przytulnego, ale bez zbędnych zdobień, czy akcesoriów. W wazonie - bukiet jaśminu.
Bezpośrednio z salonu można przejść na poddasze, a boczne, aktualnie przysłonięte drzwi prowadzą na nieużywaną aktualnie - altanę.
Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Salon [odnośnik]05.08.20 23:16
| 26 lipca

Nie do końca rozumiała, dlaczego w ogóle czuła pod skóra pulsującą nieprzyjemnie emocję. Niepotrzebna myśl krążyła z irytującą częstotliwością, skłaniając do refleksji. Charles Skeeter, który miał się pojawić za chwilę, tylko w teorii był jej obcy. Zebrane informacje zdążyła poukładać w pewną całość, wnioskując o prawdopodobieństwie spotkania sylwetki, która zdążyła wywołać na niej pewne wrażenie. Niekoniecznie pozytywne, ale - wciąż wystarczająco silne, by pamiętała. I zdecydowała się podążyć za refleksją z praktycznych względów. Tym razem, to ona potrzebowała swoistej pomocy, a kilka poleceń, jakie otrzymała przedstawiały realną szansę na jej udzielnie.
O tym, że jej dom potrzebował szeregu zabezpieczeń wiedziała od dawna. Niepotrzebnie zwlekała. Dopiero obecność syna, który wrócił na czas letniej przerwy, szarpnął naglącą potrzebą podjęcia decyzji. I znalezienia fachowca, który zajmie się właściwie jej domem. Ryzykowała na wiele sposobów, docierając nawet do informacji, że ów specjalista przestał przyjmować zlecenia. A jednak jej zostało zaakceptowane, o czym nie próbowała powiadamiać nikogo. Była też ciekawa, czy jej konkluzje były właściwie i spotka ponownie parę zielonych źrenic, próbujących przedrzeć się przez taflę jej własnego spojrzenia. Trochę jak polujący łowca. I chociaż porównanie nie było zabawne, kąciki warg uniosły się ku górze.
- Mamo... czekasz na kogoś? - drgnęła wewnętrznie, obracając twarz ku synowi, który stał na schodach z miną zaciętego zatroskania - Tak - w ciągu kilku sekund zmusił ją do opuszczenia gardy. Jej rysy złagodniały, odsłaniając ciepły uśmiech - Znajomy, który pomoże zabezpieczyć dom - odłożyła czytaną do tej pory książkę i podniosła się z kuchennego krzesła, wędrując do salonu - Nie przejmuj się. Wracaj na górę. Wszystko w porządku - pamiętała, jak dociekliwy być potrafił. I zdecydowanie, martwił się zbyt wieloma rzeczami, nieproporcjonalnie do wieku - ...ale zawołasz mnie? - urwane pytanie skwitowała miękkim skinieniem głowy, by niemal w tym samym momencie usłyszeć pukanie do drzwi. Obróciła się w miejscu przy szumie długiej spódnicy, która zawirowała przy kostkach. Była boso, nie kłopocząc się zakładaniem butów we własnym domu, który rządził się własnymi prawami. Miękko stawiała kroki do drzwi wejściowych, zatrzymując się u progu i jakoś mimowolnie poprawiając rękaw białej koszuli, do której wsunęła drewno różdżki. Mogła być u siebie, ale wciąż musiała być czujna. Zanim jednak uchyliła drzwi lub cokolwiek powiedziała, zerknęła przez magicznego judasza, utwierdzając się w przekonaniu - kogo właśnie miała wpuścić do siebie - Panie Skeeter, zapraszam - na usta wkleiła delikatny uśmiech pani domu, zatrzepotała nawet rzęsami, gdy tylko odsłoniła przejście przed przybyłym mężczyzną. Na twarz rozlała maskę zainteresowania i lekkiego zakłopotania, zupełnie tak, jakby po raz pierwszy widziała stojącego przed sobą ex-aurora. Skinęła głową, rozsypując na ramiona rozpuszczona aureolę ciemnych włosów - Jestem niezmiernie wdzięczna za pańską obecność - dodała wdzięcznie, odsuwając się od drzwi i wpuszczając czarodzieja, by moment potem, zamknąć wejście - Proszę tylko zdjąć buty - zakończyła już z większym naciskiem, pozbywając się wcześniejszej uległości z głosu. Odwróciła się całym ciałem do gościa i uniosła brodę wyżej, po raz pierwszy konfrontując się w pełni ze spojrzeniem Skamandera.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play



Ostatnio zmieniony przez Veronica Findlay dnia 16.01.21 14:53, w całości zmieniany 2 razy
Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Salon [odnośnik]29.08.20 19:42
Nieistniejąca postać Charlesa Skeetera z każdym dniem obrastała większym kurzem z dość oczywistego powodu - wspólnie dzielona twarz poszukiwanego zbiega sprawiała, że i ten momentalnie pojawił się na celowniku. Po opublikowaniu listów gończych natychmiast wycofał się z Londynu zdając sobie sprawę z tego, że łatwo puszczona plotka o jego usługach rozeszła się na tyle szybko, że dywagacje na temat tego czy nie jest jakoś powiązany ze Skamanderem rozejść mogła się jeszcze szybciej. Potrzebował pieniędzy, lecz nie kosztem takiego ryzyka. Tym sposobem, pod koniec maja oficjalnie zakończył działalność Charlesa Skeetera - wolnego strzelca zajmującego się zabezpieczaniem posiadłości, prywatnego mienia. Dochodzące do niego listy przepadały w eter. Szczęśliwie próby skontaktowania się z jego alter ego z czasem przybierały również do rzadkości. Jednak nie ustawały. Przesuną puszkiem kciuka po skreślonym imieniu i nazwisku, które nie było znów dla niego takie obce. Zmrużył powieki. Przypadek...?
Do Doliny Godryka przybył po zmierzchu. Choć samo magiczne miasteczko leżało poza bezpośrednią jurysdykcją Ministerstwa dającego główny pokaz swych wpływów w Londynie tak jednak były auror nie miał złudzeń co do aktywności wrogich agentów w tej okolicy. Udowodnił to organizowany niedawno sylwester, udowodniła to również niedawna napaść na Ruderę. Był więc ostrożny, a rozwichrzone półdługie już włosy rozsypane i przebarwione na czerń zaklęciem były tego wyrazem. Jednym z wielu. Zapukał do drzwi już teraz przeczuwając, że nie dostrzeże na jej twarzy cienia zaskoczenia i prawdopodobnie tylko dlatego sam się nie zdziwił kiedy powitała go serdecznością, jak i gościnnością której nie powstydziłaby się żadna rasowa pani domu. Zupełnie jakby nie zdawała sobie sprawy, że on to on, a przecież wiedziała doskonale. Nie dało się odczuć tego popisu gry aktorskiej, jak i swoistej przebiegłości.
- Pani Findlay... - odpowiedział sięgając dłonią ku kapeluszowi, którego rondel odgiął w geście powitania by w następnych krokach znaleźć się w przedpokoju - Nie wątpię... - mrukną będąc nieco przytłoczonym, a może bardziej zmęczonym. Zastygł jednak momentalnie w chwili, kiedy uległy ton pani domu przeistoczył się w ten rozporządzający, nieznoszący przeciw. Uniósł brwi wyżej, a potem spuścił spojrzenie na okute w obuwie stopy. Jego sylwetka zakołysała się. Przykucną i zaczął odprawiać ceremonię rozsupływania. Wątpił by był to najlepszy pomysł biorąc pod uwagę jego wąski dobytek ściganego, bezdomnego rebelianta i fakt, że buty właściwie ściągał do snu, który o ile możliwy, to bywał wyjątkowo krótki. Nie miał jednak ani chęci, ani ambicji sprzeczać się o coś tak prozaicznego. Najwyżej przy kolejnej okazji powita go wymownym brakiem tego nakazu.
- Spodziewałaś się, że to ja - stwierdził podważając palcem sztywne sznurowadła - zaaranżowałaś to by się upewnić, masz jakąś sprawę do omówienia, czy faktycznie chciałabyś bym obłożył twoje mieszkanie zabezpieczeniami...? - Zsuną ciężkie buty z nóg, podnosząc na nią pytające spojrzenie, czekając aż go zaprowadzi w głąb mieszkania. Nie zamierzał podważać jej poczucia bezpieczeństwa w tym miejscu, panoszyć się jak u siebie - Nie zamierzam się rządzić, Findlay. Uznajmy, że szanuję powód dla którego zdecydowałaś się mnie wciągnąć pod swój dach i będę się zachowywał. Bo umiem - zapewnił zaraz spokojnie mierząc jej czujne spojrzenie próbujące patrzeć na niego z góry, próbujące usytuować go siłą w pozycji gościa. Nie zamierzał oponować. Nie zamierzał też jej mieć tego za złe - ich pierwsze spotkanie... było dość intensywne. Mogła go brać za dzikusa.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Salon [odnośnik]01.09.20 21:42
Nie działała instynktownie. Ten, pomagał jej w sytuacjach, w których wypływały nieoczekiwane okoliczności. A w wykonywanej pracy - tak kiedyś, jak i aktualnie - wymagało się ciągłej elastyczności. I czujności pojętej na wiele sposobów. Musiała być wrażliwa na otaczającą ją rzeczywistość. Czasem też naginać ją lub siebie, by osiągnąć upatrzony cel. Bywało, że długo czekała, nim otrzymała to, czego akurat potrzebowała, albo chciała. A impuls, który pociągnął intencję w stronę tak konkretnego wyboru, jak pan Skeeter liczył sobie więcej, niż praktyczna potrzeba zabezpieczenia domu.
Zmrok, który zapadał za oknem, wywoływał w niej niejasne wrażenie pobudzenia. Zresztą, już dawno złapała się na tym, że czas jej czuwania wydłużał się i chociaż sen przychodził nocą, to potrafiła być nawet bardziej aktywna, jakby przejmując nawyki swej animagicznej formy, przenikającej jej gesty i nadając im większej lekkości. Chodziła miękko, zachowując ciszę, ograniczając półruchy nawet podczas toczonych żywo rozmów. Chyba, że akurat wymagała tego misja lub rola, której akurat się podejmowała.
Kiedy otwierała drzwi, nie tylko jej gość skupił na sobie jej uwagę. Uniesione kąciki ust i serdecznie zaproszenie były jednym. Drugim, była oscylująca na tańczących w wieczorze cieniach, które mogły kryć się gdzieś na ścieżce prowadzącej do jej domu, czy kryjąc swych się pod oddalonymi światłami latarni. Całość przyjęła z większa swobodą, akceptując brak czających się w ciemnościach oczu. Pamiętała, jaką, wręcz nadwrażliwą czujnością wykazywał się były auror, gdy go śledziła. I nie sądziła, by pozwolił sobie na pozostawienie w spokoju ogona, który jako zbieg mógłby "otrzymać" w złośliwym prezencie od losu. Mogła się też mylić, ale - czy narażałby ją dodatkowo? Ostatnie spotkanie "na żywo", rzeczywiście nosiło miano intensywnego. Ale nie miała problemu z zepchnięciem wspomnienia ciężkości opadającej na jej myśli obecności i towarzyszącego mu bólu. Nie znaczyło to jednocześnie, że pozostawała obojętna na ewentualne konsekwencje dalszych decyzji.
Dygnęła lekko na gest powitania, w końcu oddzielając wieczorną przestrzeń od wnętrza jej domu. W geście, było coś bardziej uprzejmego, niżby się spodziewała. Nawet jeśli gładko skłamał, a widoczne w spojrzeniu zmęczenie rozmywało dostrzeżone wrażenie.
Podążyła wzrokiem w dół, gdy i mężczyzna sięgnął ku butom. Nie zmieniła zdania - Wezmę płaszcz - dodała tylko, pozwalając sobie nachylić, nim kucnął, przejąć materiał i odwiesić przy drzwiach, widoczny dla samego gościa. Może był to tylko szczegół, ale doceniła fakt zgody, jakiej się podjął. Dom był jej twierdzą. Osobistą. Odwróciła się ku mężczyźnie, zaplatając przed sobą dłonie i w skupieniu przyjmując wypowiadane fakty. Nie pytał. Wysuwał konkluzje - Tak - nawet jeśli był skupiony na rozsupłaniu ciężkiego obuwia i nie patrzył ku jej twarzy, skinęła głową - tak - powtórzyła bez skrupułów, nie widząc większego powodu, by zaprzeczać - Nie - skwitowała potem - Gdyby istniała potrzeba omówienia czegokolwiek, to Godryk skontaktowałby się z Tobą - odezwała się łagodniej, wciąż poważnie i chwyciła spojrzenie, które na nią uniósł - To rzeczywiste zlecenie. Płatne. Potrzebuję zabezpieczyć dom - wciąż obserwowała, ale w zachowaniu i gestach nie doszukała się zdrady i napięcia, które oplatało jego - ich przy pierwszym spotkaniu. Co prawda, zdążyli już wymienić kilka listów i doprowadzić di finalizacji zlecenia, które jej wystosował. Odetchnęła lekko, mierząc się z inna, kiełkująca myślą - być może, będę miała też inne, ale o tym później - dodała lakonicznie. Po raz pierwszy mieli okazję spotkać się na mniej gorącym gruncie. Przynajmniej dla niej - Zauważyłam, że umiesz. Doceniam - bo doceniała. Niezależnie od okoliczności. A może własnie, dzięki nim. Odsunęła się lekko, gdy podniósł się, a ona postąpiła kroku wyprzedzając i prowadząc go dalej do salonu - Czy jest coś, co powinnam zrobić? Lub przynieść? - zatrzymała się przy niskim stoliku, na którym wciąż znajdowała się jedna z książek, z której Leo przygotowywał się do SUMów. odwróciła wzrok od okładki, wracając uwagą do Skamandera.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Salon [odnośnik]10.09.20 19:04
Zawahał się, lecz ostatecznie zsuną okrywający go wierzchni materiał szaty najpierw z ramion, a potem z pleców wplątując różdżkę z głębokiej kieszeni między palce, jak również zastanawiając się czy w jego innych zakamarkach nie znajduje się zaś coś co nie powinno wpleść się w jej palce. Nie zapomniał pod czyim dachem się znajdował. Dziwna, paranoiczne myśli skrobały jego czaszkę od wewnątrz, a on starał się mimo wszystko nie obnosić z ponadprzeciętnie przepełniającej go ostrożności ciągnącej się za nim jeszcze z podwórka. Rozwiązując ciężkie, terenowe buty na chwilę zadarł spojrzenie ku górze ciekawy, czy znajdzie na kobiecej twarzy cień satysfakcji by zaraz wrócić do plątaniny sznurowadeł. Wyprostował się z cichym westchnięciem stojąc przed nią w skarpetkach co pewnie zresztą najpierw poczuła, a potem dostrzegła. Uniósł zaciekawiony brwi gdy wspomniała o czymś innym, lecz na ten moment nie uczepiał się tego. Podążył za nią do salonu przesuwając spojrzeniem po przestrzeni wokół. Czy czegoś potrzebował...?
- Głównie czasu, być może twojej wizji tego jak to sobie wyobrażasz, tego czy są jakieś konkretne zaklęcia jakie chciałabyś bym naniósł oraz tego na jakich mieszkańców... - tak jak ona i on przeniósł spojrzenie na podręczniki wydanymi zdecydowanie zbyt wcześnie by można było przypisać je do Findlay jako właścicielki - ...lub gości mają one nie działać - im dużej się kręcił, rozglądał i wyceniał tym bardziej był ciekawy tego, czy aby na pewno wybrała go do zabezpieczenia mieszkania z powodu usług jakie oferował pod pseudonimem, czy może przy okazji był to swoisty gest, jak i popis zaufania do jego osoby który mu samemu przychodził z trudem. Musiała sobie zdawać sprawę z tego, że przyjmując go pod własny dach mogła zyskać tak wiele co i stracić - Większość drugo-poziomowych zabezpieczeń z uroków, jak i białej magii leży w granicach moich umiejętności. Jeżeli nie masz pomysłu lub planu mogę coś zaprojektować od siebie, lecz będę potrzebował wcześniej obejść całe mieszkanie - zmierzył ją uważniej. Pasowało jej to...? - Jeżeli chodzi o pieniądze to ich od ciebie nie potrzebuję. Skeeter zakończył już swoją karierę, a ja mam wobec ciebie dług wdzięczności - spłacę go - dobrze się spisała pomagając mu z załatwieniem lokalu. Był jej wdzięczny tym bardziej po tym, że sposób w jaki nawiązali współpracę był dość szorstki - Zastanawiam się... byłabyś skora współpracować w ten sposób dalej...? Z cienia, zza kulis, z nami...? - wspomniała, że Godryk w razie potrzeby poinformowałby go. Jak miał to zapewnienie jednak traktować, jak miał traktować ją. Jak Sojusznika? Swojego informatora? Uniósł jasna brew w pytającym geście, kiedy to jednocześnie wiązał jak dotąd rozpuszczone włosy w ciasny kok z tyłu głowy - Czy wolisz ograniczać się do mnie? Potrzebujemy i takich ludzi - działających na uboczu, poza wizją wroga.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Salon [odnośnik]17.09.20 21:00
Pewne działania odbywały się niemal mechanicznie. Coś na kształt nawyków, których nie umiała się pozbyć mimo zmiany pracy, jaką wykonywała. Kwalifikowała się w to niezmienna, czujna obserwacja zbierająca napływające wrażenia, niby słowne informacje. Były i czynności, jak mimowolna próba obszukania gościa, który przekraczał próg jej domu. Tym samym gestem przyjęła płaszcz Skamandera, a dłonie przesunęła się po materiale kieszeni. Magia mogła kryć wiele i niewiele mogła wyciągnąć informacji tak powierzchownie, ale metodycznie, pozbywała się niewiadomych. Działo się jednak też coś więcej, być może odznaczając znamiona zaufania, które rzeczywiście mogłaby oferować. I miała świadomość, że nie było to proste dla żadnej ze stron pod wieloma względami. Wciąż ostrożne, urywkowe, ale dla Findlay - znaczące. A fakt, że auror przyjął na siebie rolę gościa i nie odmówił, zdawałoby się uprzejmym i wpisanym tylko w konwenanse dyspozycjom, odczytywała jako dobrą wolę. Uparcie też obserwowała pochylonego mężczyznę, być może oczekując, że nagle zmieni wizję ich dzisiejszego spotkania i wyrwie się z nowym impulsem. Nic takiego jednak nie nadeszło.
Lekkie drgnienie brwi było jedynym sygnałem, gdy wraz z widokiem pozbawionych butów stóp, także je poczuła. Ruszyła jednak do przodu, wskazując kierunek i zatrzymując się w punkcie, od którego - jak myślała - warto było zacząć zabezpieczenia - Otrzymasz tyle czasu ile potrzebujesz - zaczęła, skupiając męską uwagę na sobie, jednocześnie starając się odwrócić od pozostawionej na stoliku książki, nie powiązując jej z niczym konkretnym. Będę wdzięczna za wskazówki - brak konkretnej wizji. Chciałabym jednak, by mój dom witał z należytą uwagą nieproszonych gości - zieleń tęczówek zdawała się błysnąć nieco jaśniej - Dwójka mieszkańców powinna znaleźć się poza działaniem - odpowiadała rzeczowo, wlewając w ton możliwie najwięcej spokoju i pozbywając się drobin niepokoju, które mogłyby wypełznąć zawsze wtedy, gdy miała wspomnieć o synu - ...i drobne zwierzę - dodała po chwili zastanowienia. Nie była pewna, czy magia będzie reagować po prostu na nią, jako właścicielkę, niezależnie od jej postaci, czy na formę? Do tej pory nie zastanawiała się nad koncepcją, jak magia mogłaby rozpoznawać tożsamość konkretnego czarodzieja. Myśl jednak szybko rozproszyła, a wargom pozwoliła rozciągnąć się w ulotny uśmiech. Niekoniecznie całkiem fałszywy - Oczekiwani goście będą wprowadzani przeze mnie - lub Leo, ale dopóki nie było to konieczne, nie wspominała jego tożsamości. Przez ostatni rok, nie miała tez zbyt wielu odwiedzających. Nie przeszkadzało jej to.
- Oprowadzę cię - uprzejmość, z jaką odpowiedziała pozostawała na pewnej czujnej, ustalonej na początku granicy. Nie chciałaby zostawić go samego, zwiedzającego kolejne pomieszczenia. Chciała mieć kontrolę przynajmniej nad tym, już na początku chowając dumę, która kazałaby poradzić jej sobie samej. Zderzała się jednak z brakiem odpowiednich umiejętności. Zaryzykowała i to na kilku poziomach jednocześnie. Pamiętała przyczynę jej osobistych poszukiwań Skamandera. Pamiętała zbyt dobrze własną wizję oferty, jaką chciała i mogła zaproponować. Dzisiejsze spotkanie było niejako kolejnym punktem do osiągnięcia, by mogła realizować postawiony sobie z daleka cel. Częściowo kalkulowała, częściowo dedukowała o najlepszych rozwiązaniach, wlewając w przedsięwzięcie własnych wartości - Właściwie, wolałabym za to konkretne zlecenie stosownie zapłacić - utrzymała na sobie parę źrenic, które śledziły jej reakcje w tak bardzo podobny sposób, w który ona robiła - jeśli chcesz się odwdzięczyć, mam inną propozycję. Zostań moim informatorem - ponownie ryzykowała, ale możliwości były ogromne. Ktoś, kto posiadał takie umiejętności i nosił miano terrorysty, a dodatkowo, kręcąc się po nietuzinkowych miejscach i... zapewne mógł wiedzieć więcej lub słyszeć więcej o niektórych zaginionych.
Byłabym - uniosła brodę nieco wyżej, a jakiś cień przemknął przez policzek. Uniosła dłoń, strącając pasmo włosów, które łaskotało ją w skroń - Tak zazwyczaj pracuję - z cienia. I jeśli mam wybór, wolę Ciebie - kontynuowała, nie przyciągając wagi, ze ostatnie słowa mogły zabrzmieć co najmniej niejednoznacznie. Dopóki było to możliwe, wolała pracować rzeczywiście na uboczu, bez zbędnego przyciągania czyjejkolwiek uwagi. Gestem wskazała, by podążył za nią dalej, najpierw przekraczając próg kuchni i krętymi schodami do biblioteczki, sypialni i... przymkniętego pokoju, który należał do Leo.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Salon [odnośnik]15.01.21 12:16
- W porządku - zabezpieczenia będą funkcjonowały niezależnie od twojej formy - zapewnił bo i o to też zamierzał się postarać zdając sobie sprawę z jej umiejętności o których wiedza otwierała nowe możliwości. Nie tylko dla czarownicy.
Wolnym krokiem, bez większego pośpiechu poruszył się za czarownicą. Choć podążał za nią to tęczówki prześlizgiwały się po ścianach czytając sposób rozmieszczenia pomieszczeń, poszukując okien, wejść - Drzwi frontowe to jedyne, którymi można dostać się do wnętrza? - zagaił w zastanowieniu, czy było jakieś wyjście na taras, czy balkon. Z zewnątrz nic takiego nie widział, lecz wcale też nie szukał. Uniósł brew wyżej spoglądając najpierw pytająco, a potem z lekkim rozbawieniem na czarownicę.
- informatorem...? - powtórzył po niej, rozciągając usta w uśmiechu - Do tego, o ile mi się wydaje, potrzeba nieco dyskrecji. Nie jestem pewien, czy to mnie ostatnio nie przerasta - odpowiedział, żartobliwie. Jego działania zawsze rzucały się w oczy. Jego nazwisko gościło w gazetach, na listach gończych - Skąd potrzebowałabyś informacji. Z Londynu...? - prawdopodobnie to ona sama orientowała się w tym lepiej niż on - Czy może chodzi ci o legilimencję? - spytał poważniej, lecz nie mniej zaciekawiony. To była umiejętność, która otwierała naprawdę wiele drzwi, jeżeli chodziło o wywiad. On zaś korzystał z niej swobodnie, bez oporu. Chciała to wykorzystać? Nie czuła oporu, niechęci, obrzydzenia...? Czy to wszystko było podszyte czymś innym.
- W porządku. Niech tak więc zostanie jak jest - skwitował bo tak też było wygodne i dla niego. By to on wiedział od niej wszystko, by to on miał wpływ na sposób kształtowania się relacji, współpracy.
- Jeżeli chodzi o zaklęcia oddziaływujące na obszar to zakląbym ten zaklęciem nierusz. To prosta formuła powiązana z przedmiotem - kiedy ktoś nieupoważniony wkracza na pole działania to przedmiot ten się rozgrzewa. Sugeruję by przedmiot ten był drobną biżuterią lub innym noszonym na co dzień przy sobie. Oraz cicho-sza - odbiera słuch intruzowi. On was nie będzie słyszał, a wy jego tak - może być to użyteczne. Oczobłysk zaś by oślepił, lecz to już należałoby nałożyć na pomieszczenia do których można wejść... - czemu się zatrzymali...?


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Salon [odnośnik]16.01.21 15:55
Kiwnęła głową, pozwalając, by to gest treścił zgodą bez słów. Mimowolnie prześlizgiwała spojrzeniem po twarzy Skamandera, wciąż doszukując się słów, których być może nie wypowiedział. Umiejętność, którą się posługiwała, była formą wykorzystywaną do wielu rzeczy. Sprawdzała się idealnie w jej dawnej pracy. Sprawdzała się i aktualnie, gdy potrzebowała pozostać maksymalnie niezauważoną i bez ingerencji w dostrzeżone zdarzenia.  Czasem, bywało to kłopotliwe.
Ruszyła przez pomieszczenie, zwinnie stawiając kolejne kroki. Nie wyczuwała znajomego wrażenia obserwacji, którego doświadczyła jakiś czas temu, gdy to prowadziła ich dwuosobowy pochód na Most Godryka. Zwracał uwagę na coś innego - Nie. Jest też przejście z drugiej strony, przez altanę - gorzki ton na jedną chwilę zakołysał się na słowie, ale kontynuowała dalej - aktualnie jest zamknięta - dokończyła, nie spoglądając na swego towarzysza, wpatrzona w stopnie schodów, które prowadziły wyżej. Nie widziała potrzeby tłumaczenia czegokolwiek, chociaż pytanie samo w sobie było przecież rzeczową formą, konieczną do działań zabezpieczających. Altana byłą kiedyś jednym z centrów jej życia, gdy ona i jej mąż pojawiali się w domu, daleko poza misjami i akcjami ich departamentów. Dziś pozostawał tylko pustym, zbyt cichym miejscem z echem przeszłości, którego nie chciała otwierać. Przygryzła wargę, nie dając jednak sobie szansy na zbędne przemyślenia. nawet, gdy za plecami wędrował za nią auror, nieświadomie przywołując inne ze wspomnień, które z równa wprawą odepchnęła. Nie, kiedy miała do spełnienia założony wcześniej cel, rozwijany od niemal roku.
zatrzymała się i odwróciła, mrużąc oczy, poszukując złośliwości, a odnajdując uśmiech. Nie widziała go jeszcze na jego twarzy - Spektrum zdobywania informacji jest bardzo szerokie, Skamander - zaczęła, układając jedną dłoń na biodrze - od tej subtelnej, mniej widzialnej, po... bardziej bezpośrednią - kontynuowała, nie odejmując spojrzenia od oczu mężczyzny. W końcu i na jej wargach pojawił się uśmiech - Do dyskretnych zleceń już mam odpowiednie kontakty - przechyliła głowę, pozwalając, by ciemne pasma zsunęły się po ramieniu, opadając luźno - tak - potwierdziła, gdy pojawił się temat legilimencji. Niezależnie od postrzegania umiejętności, było to bardzo skuteczne narzędzie. Szczególnie w rękach kogoś wystarczająco ukształtowanego, kto nie bał się korzystać z jej zasobów. A o tym przekonała się na własnej skórze - Nie zawsze jestem w stanie pozyskać konieczną wiedzę w konwencjonalny sposób - odetchnęła, odejmując dłoń z biodra i strącając niesforny kosmyk z szyi. Przekręciła się w miejscu, prowadząc mężczyznę dalej - Będę potrzebowała twoich umiejętności niedługo - dodała jeszcze, nieco ciszej, wracając powaga do głosu. Miałą na myśli bardzo konkretne zadanie, ale dopóki nie otrzymała zgody, nie konkretyzowała swoich zamierzeń. Wróciła za to do zlecenia, którego ex auror się dziś podjął. Słuchała z uwagą kolejnych propozycji zabezpieczeń, notując w pamięci wskazane formuły - Dobrze - kiwnęła po raz wtóry głową i zwolniła kroku, zatrzymując się przed zamkniętym pomieszczeniem. Leo potrafił zaskakiwać. Niekoniecznie wpisując się w plany Veroniki. Zwinęła dłoń, pukając trzy raz, po czym uchyliła wejście - To pokój mojego syna - odezwała się po chwili milczenia, w jakiś sposób nie czując się komfortowo, odsłaniając obecność dziecka. Uchwyciła podejrzliwe spojrzenie i błysk buntu, ale niemal niewidocznie pokręciła głową, unosząc dłoń, nie dając dojść do słowa synowi - Porozmawiamy później - skwitowała bardziej miękko, po czym odwróciła się, konfrontując spojrzenie ze Skamanderem - to będą już wszystkie pomieszczenia - mówiąc to, przymknęła drzwi na powrót, nie dając po sobie poznać, że miała jakiekolwiek wątpliwości. Odetchnęła i oparła plecy o ścianę przy drzwiach. Wiedziała, że syn prawdopodobnie podsłuchuje i zasypie ją serią pytań o tożsamość i rolę gościa w ich domu - Myślę, że najlepiej będzie zacząć od dołu - odepchnęła się się dłonią od chłodnej powierzchni, wymijając aurora, by poprowadzić go znowu na dół i rozpocząć faktyczne zabezpieczenia.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play



Ostatnio zmieniony przez Veronica Findlay dnia 17.01.21 22:51, w całości zmieniany 2 razy
Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Salon [odnośnik]17.01.21 1:00
Nie potrzebował i nie oczekiwał tłumaczeń, usprawiedliwień. Lubił, kiedy w zamian za pytania otrzymywał odpowiedzi proste, konkretne. Był człowiekiem w gruncie rzeczy pragmatycznym i jeżeli Veronica potrzebowała by odpowiednio wyposażył jej mieszkanie to też na tym się skupił. Jemu też to było na rękę - nie chciał stracić kontaktu z kimś o jej umiejętnościach. Nic tylko więc przyklasnął w myślach do pomysłu dozbrojenia mieszkania. Może sam doda zabezpieczenie by wiedzieć jeżeli coś się wydarzy...?
- ...od tej subtelnej, mniej widzialnej, po...
- ...Destrukcyjną...?
- ...bardziej bezpośrednią
- Och, byłem blisko - skwitował zadzierając podbródek by móc skrzyżować spojrzenie stojącą na wyższych stopniach czarownicą. Prawdą było, że trochę się droczył, jednak to nie tak, że nie myślał o sobie właśnie w tych kategoriach. Po wielokroć, tam gdzie się pojawiał, pojawiał się chaos, zniszczenie. Był huraganem, zmianą. Czy dobrą...? - Umiem jednak być i subtelny. Przeważnie mniej niż bardziej, jednak radzę sobie- może nie do końca potrafił znikać z oczu, czego dał już przed czarownicą popis, jednak radził sobie ze słowem, kłamstwem, farsą. Mówił już poważnie i prawdopodobnie tylko po to by pokazać, że nie był wcale gorszy w innych aspektach. Krukońska duma nie pozwalała na tak surowe zaszufladkowanie. Spoważniał jednak już w pełni, kiedy sugerowała, że chciała wykorzystać jego umiejętności. Spojrzał na nią uważniej, jak gdyby chcąc zrozumieć co siedziało jej w głowie, lecz ostatecznie skinął głową i podążył dalej.
To nie tak, że był zaskoczony obecnością chłopca. Już w przedpokoju spostrzegł dziecięce buty, kurtkę. Potem podręczniki - wnioski nasuwały się same. Nie poświęcił jednak chłopcowi więcej uwagi dla swojej, jak i Veroniki wygody. Zwrócił jedynie uwagę na okna, ich wielkość i to gdzie znajdowało się łózko. Tyle mu wystarczyło. Odsunął się podążając zaraz schodami na dół by tam też zacząć nakładanie zaklęć.
- Zacznę od cichoszy. W tym czasie możesz przygotować przedmiot do nałożenia nierusz. Jeżeli chodzi o pokój syna - nałożyłbym na pomieszczenie iluzję, która sprawi, że pomieszczenie będzie wyglądało jak nieużywane. Iluzja nie jest trwała, lecz utrzymuje się na tyle długo by potencjalny intruz stracił zainteresowanie i udał się dalej. W korytarzu z którego można pójść i na górę, jak i do twojego pokoju zadomowiłbym bogina. Nie jest to tylko iluzja, będzie trzeba się jej pozbyć, a to może wyrobić odpowiednio dużo hałasu. Zwłaszcza, kiedy ogłuszony przybysz nie będzie zdawał sobie sprawy z tego, jak cichy nie jest - wyjaśnił bo tak też to widział. Zaraz potem sięgnął po dwubarwne drewno swojej różdżki zaczynając rozprowadzać magię po pomieszczeniu. Zgodnie z zapowiedzią najpierw tę oddziałująca na obszar wplatając w niewerbalna inkantację informację o mieszkańcach tego domu. Później poświęcił uwagę na kolejne zaklęcie - oczobłysk. To było trochę bardziej skomplikowane bo punktowe.


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Re: Salon [odnośnik]18.01.21 0:55
Lubiła łączyć w jednym wydarzeniu kilka spraw. Klient mógł stać się potencjalnym źródłem informacji i odwrotnie. Nie wypuszczała z rąk okazji do zdobycia nowej wiedzy, nowych możliwości. Tym bardziej, gdzie zależało jej na czymś bardziej konkretnym. Była przy tym cierpliwa, nie zawsze opierając plan na pierwszym wrażeniu, a to, Skamander zrobił wystarczająco widowiskowe, by chciała kontynuować znajomość. Być może, chodziło też o zwykłą dumę, albo szansę udowodnienia, że potrafiła zmierzyć się w konfrontacji z kimś równie wykwalifikowanym. A może po prostu o cel, który drążył jej myśli zbyt długo. Nieważne. Był tu.
Nie roześmiała się, chociaż musiała utrzymać w ryzach mimikę twarzy. Zachowała na ustach zdawkowy uśmiech, ale oczy odbiły rozbawienie. Czy robił to celowo, czy nie, minimalizował początkowe napięcie, wrażenia. Nikt nie był jednowymiarowy i pierwotna ocena potrafiła ewoluować. W wielu rzeczach się nie pomyliła, ale pozwalał jej zajrzeć (raz jeszcze, świadomie, bądź nie) na nieco inną stronę charakteru - Byłeś - utrzymała na sobie spojrzenie męskich oczu - powinnam wiedzieć o Tobie coś jeszcze? - zapytała niemal niewinnie, nieco zaczepnie, unosząc lekko brwi, gdy zanotowała w myśli słowa o subtelności. Nie kontynuowała jednak, płynnie przechodząc na tematy poważniejsze. Z legilimencji, ciężko byłoby się śmiać, chyba że w perspektywie bardzo czarnego humoru, z którego dziś korzystać nie potrzebowała. Spojrzenie, które otrzymała tym razem, przemilczała. Wystarczyło, że się zgodził i mimowolnie, cicho, wypuściła przez nos wstrzymane na moment powietrze.
Odwróciła się, by kontynuować odprowadzkę, wiedząc, że podąży schodami za nią. Punkt newralgiczny osiągnięty i przeprowadzony bez potencjalnych dyskusji. Znała syna wystarczająco dobrze, by wiedzieć, jak dociekliwy być potrafił. Ku jej uldze, nie zatrzymali się na długo i nie niepokojeni, wrócili na dół - Nieduży przedmiot, za moment przyniosę  - kiwnęła głową, wysłuchując do końca kolejne propozycje zabezpieczeń - rozumiem, że bogin będzie reagował tylko na nieproszonych gości? - dopytała, ale dalej, bez sprzeciwu przyjęła rozpiskę zaleceń. Zapamiętywała nie tylko nazwy, ale i z krukońskiej natury, także opisy, być może uzupełniając też wiedzę w odpowiednich księgach. Zgodnie też ze słowami, zostawiła aurora na moment samemu sobie, by z sypialni przynieść niedużą broszę. Jedna z ozdób, do której nie miała większego sentymentu. Odłożyła przedmiot na blat stolika i kilkukrotnie zerknęła na działania, których była świadkiem, podążając wedle potrzeby do kolejnych pomieszczeń - istnieją zabezpieczenia, które bazują na innych dziedzinach magii - nie pytała. Interesowała się tematem, ale brakowało jej (jeszcze) odpowiednich umiejętności, by biegle posługiwała się zabezpieczeniami. Samego Skamandera, traktując w tej chwili jako swoistego nauczyciela w tej materii. Niekoniecznie musiał o tym dziś wiedzieć.


As a child you would wait
And watch from far away
But you always knew that you'd be the one
That work while they all play

Veronica Findlay
Veronica Findlay
Zawód : Szuka informacji
Wiek : 38
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
Potrzeba wielkiego talentu i umiejętności, by ukryć swój talent i umiejętności
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8274-veronica-findlay#240381 https://www.morsmordre.net/t8327-verito#240939 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f161-dolina-godryka-17 https://www.morsmordre.net/t8330-skrytka-bankowa-1990#241107 https://www.morsmordre.net/t8326-veronica-findlay#240930
Re: Salon [odnośnik]19.01.21 1:28
Wygiął lekko usta w uprzejmym, lecz dającym do zrozumienia uśmiechu, że tyle na dziś wystarczy. Więcej było w tym z przekomarzania się niż faktycznej wymiany informacji co zaskoczyło i samego Skamandera. Dość łatwo pozwolił wpleść się rozluźnieniu. Czy całe to spotkanie było rozmyślnie zaaranżowane by poczuł potrzebę odwzajemnienia jej ryzyka, czy może krył się w tym naturalny urok czarownicy do zjednywania sobie przychylności? Nie potrafił powiedzieć. Miał zbyt małe doświadczenie i choć starał się być uważny to jednak nie był tak spostrzegawczy, jak Samuel czy Michael. Czy gdyby spotkali się w innych okolicznościach, innym czasie to czy by pozwoliłby sobie na więcej spoufałości...? Przymknął powieki na dłużej odpychając kuszącą myśl, wracając do zdrowej rezerwy.
- Tak. Nie powinien pojawić się przed tobą, czy przed chłopcem - lub mną - tę informację zachował jednak już dla siebie - Wątpię by zdarzyło się coś co mogłoby sprawić, że zaklęcie to wymknie się spod kontroli. Jest dość łatwe, jest mocno skorelowane z magią uroków. Gdyby jednak coś poszło nie tak, wystarczy riddiculus - to leżało raczej w zasięgu każdego czarodzieja i nie wymagało nadzwyczajnych umiejętności. Wiedział jednak co robi nakładając to zaklęcie, tym bardziej, że należało do jego dziedziny magii.
- Prócz białej magii i uroków? Transmutacji, alchemii, a nawet czarnej magii. O dwóch ostatnich niewiele wiem bo i są rzadkie, i specyficzne. Czarnoksięznicy, jeżeli już sięgają po zabezpieczenia to częściej są to w końcu klątwy niż pułapki - prawdopodobnie zdawała sobie sprawę z tego tak samo dobrze jak on, jako była pracownica Departamentu Przestrzegania Prawa. Zaraz później chwycił za broszkę - Sama biała magia umożliwia jednak dość szerokie pole do manewru. Tym bardziej, jeżeli potrafi się do tego manipulować magią - numerologia dużo tu ułatwiała. To dzięki niej mógł odpowiednio zakląć obszar, powiązać go z broszka, która dość prawnie mogła wylądować ponownie w rękach czarownicy. Nieco bardziej czasochłonne było zaklęcie iluzji o którym mówił więc spędził w pokoju chłopca nieco więcej czasu by mieć pewność, że zaklęcie odpowiednio zadziała w razie konieczności.
Na koniec zszedł na dół wymieniając jeszcze słowo z czarownicą by ostatecznie opuścić mieszkanie z sakwą pełniejszą o kilka sykli oraz zapewnieniem kontynuacji obopólnej współpracy.

|zt x2


Find your wings


Anthony Skamander
Anthony Skamander
Zawód : Rebeliant
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
You don't need a weapon when you were born one
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5456-budowa#124328 https://www.morsmordre.net/t5494-hrabina#125516 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-bexley-high-street-27-4 https://www.morsmordre.net/t5495-skrytka-bankowa-nr-1354#125517 https://www.morsmordre.net/t5479-anthony-skamander#124933
Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach