Wydarzenia


Ekipa forum
Everard Scrimgeour
AutorWiadomość
Everard Scrimgeour [odnośnik]20.11.20 0:43

Everard Kiaran Scrimgour

Data urodzenia: 25.03.1925
Nazwisko matki: Delacour
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Naukowiec | Magomedyk Oddziału Zakażeń Magicznych
Wzrost: 189
Waga: 86
Kolor włosów: Ciemnokasztanowy
Kolor oczu: Blady niebieski
Znaki szczególne: Zadbany zarost i wygląd, karcący ludzi wzrok i gromada piegów między łopatkami


Kto by pomyślał, że bursztyn szkockiej whisky wymiesza się z bordową czerwienią wina, gdy Raibeart Scrimgeour spotka w swojej podróży do Paryża w tym samym czarodziejskim środku podróży, jakim jest kolej dla czarodziejów, pannę Bertillę Delacour. Widział jej palce kreślące węglem po papierze. Samemu nie wiedząc, co w niej takie zauważył, ciągle się wpatrywał. Na tyle długo, że jej lazurowe oczy uchwyciły ten widok, skracając stagnację Raibearta otrząsającego się z „uroku”. Wrócił twarzą do dokumentów dla francuskiej ambasady. ”Nie mam czasu, jestem tu jeszcze dwa dni", powiedział do siebie w myślach. ”Nic mi po tym”, mruknął. Chyba już jej nie spotka.


Nici Ariadny jednak czasem i splatają się przypadkiem. Nie sądzili oboje, że ponownie się spotkają następnego dnia. W tym samym pojeździe. O tej samej porze. Wymienili tylko spojrzenia i krótkie słowa. Wiedział, że nie chciał tego zaprzepaścić. Kolejne minuty przerodziły się w długie godziny rozmów. Francuski wymieszany z nutą szkockiego akcentu i ten drugi, delikatny jak jedwab, ze strony kobiety. Rozmowa skończyła się, gdy ponownie dotarli do ambasady. Z tym że zakończenie było już bardziej otwarte…


Wrócili do rozmowy trzeciego dnia. Zmienili scenę z kolejowego wagonu na paryską kawiarenkę. Przy delikatnej herbacie i kawie, Raibeart opowiadał o swoim życiu. A Bertilla Delacour słuchała i odpowiadała. Z pasją chłonęła jego słowa, kreśląc lekko zabrudzonymi od węgielka palcami kolejne rysy portretu. Kiedy skończyła, pokazała go mężczyźnie. Raibeart z uśmiechem upił łyk kawy, kiwając głową. Spodobało mu się. Podzielił się z nią krótką informacją o tym, że poprosił o przedłużenie pobytu we Francji. Zapytał też, czy Bertilla nie oprowadzi go po mieście. Zgodziła się.



12 Września, 1924

L’ aime Raibeart,


Nie wiem, kiedy odbędzie się kolejne spotkanie. Nie mogę się go jednak doczekać. Kiedy tylko myślę o nas, czuję wydostające się skowronki myśli, pikujące w dół ku papierowi następnego szkicu. Widzę na nim ciebie, patrzącego na mnie. Jak zerkasz mi w oczy. Twój wzrok przepełniony niepewnością i rezygnacją. A mimo to, przełamałeś się i podszedłeś.


Ilekroć chodzę po domu, czuję twój dotyk. Cieszę się, gdy wyobraźnią widzę cię obok mnie. Całym sercem oczekuję naszego kolejnego spotkania. Niestety, nie będę już mogła znieść miasta i hałasu. Przeszkadza mi to. Przeniesiemy się gdzieś.


Będzie to przeszkadzać dziecku. Tak, Raibearcie, jestem w ciąży. Z tobą. Mam nadzieję, że się cieszysz i odważysz się je wychować razem ze mną.


La tienne,
Bertille.

Z mieszanki szkockiej odwagi i francuskiej delikatności narodził się Everard. Szkocki klimat sprzyjał zarówno żonie, jak i synowi, którzy mieli spędzić w szpitalu jeszcze parę dni. Cała trójka miała spędzić cudowne życie razem. To nadal nie było jednak zamknięte zakończenie…


Everard, jak każde dziecko grymasił przy jedzeniu, często odmawiając rodzinie wsadzenia sobie łyżeczki z owsianką, a nawet i rozrzucił czasem zawartość miski kopniakiem na podłogę. Potrzebował wychowania, ale rodzice nigdy nie karali go przemocą, a słowem. Ba, traktowali go jak “prawie dorosłego”, pozwalając sparzyć się i wyciągnąć z tego naukę, a potem z rodzicielską pieszczotą zająć się cierpieniem. Dawali z siebie wszystko, aby wychować go na porządnego człowieka. Czy jednak to się udało? Czas miał pokazać.


W okresie dzieciństwa zdarzyło się jedno z najważniejszych wydarzeń Everarda. Przebudzenie magii. Everard nie urodził się charłakiem, czego znakiem było unoszenie się błękitnych, przezroczystych kulek wykorzystywanych przez matkę do szkicu. Unoszące się wokół jego głowy kulki spadły na krzyk Bartiu „Reibeart, mon cheri”, których słów znaczenie Everard znał. W końcu matka uczyła go francuskiego od maleńkości. A ojciec - rosyjskiego. Rodzice widzieli u Everard chłonny umysł przy szybkim łapaniu słówek języków obcych. Pomagali mu więc w ich rozwoju i rósł dalej. Jak data beczułki z whisky, którą ojciec otworzy na jego siedemnaste urodziny.


Everard uczony był przez ojca zasad savoir-vivre. Według niego miały przydać mu się w przyszłości przy relacjach z osobami tzw. krwi szlachetnej. Cichym marzeniem ojca było pójście syna w jego ślady i praca w Ministerstwie Magii. Jednak rozumiał, że powinien móc dokonać samodzielnego wyboru. Relacja ojca z synem kształtowała się lepiej niż z matką, jednak nie był to zbyt wielki odchył. Każde z nich potrafiło mu jakoś pomóc i otworzyć na świat. Jeśli ojciec przez savoir-vivre, matka przez sztukę. Jednak Everard nigdy nie miał talentu do malarstwa czy innych dziedzin artystycznych, dlatego pozostawał wyłącznie przy wiedzy. Oboje pozwolili swojemu małemu czarodziejowi wyruszyć do Hogwartu z cennymi zasadami wychowania i pojęciu sztuki. Dlaczego nie Beauxbatons? Kwestia dystansu. I faktu, że Hogwart nie był ukierunkowany na jeden system kształcenia. Był wszechstronny. Tego pragnęli dla syna Bartille i Reibeart. Jedenastego września tysiąc dziewięćset dwudziestego szóstego roku był wśród innych dzieci na ceremonii przydziału. Tiara przy długim zastanawianiu się – chwilę przed zostaniem nazwanym “hatstallem” – powiedziała melodyjnie: „Ravenclaw”. Dom Kruka stał się jego rodziną do końca nauki. Przygoda się rozpoczęła i jeszcze się nie kończy…


W szkole dążył do bycia prymusem. Poświęcał czas naukom zielarstwa i eliksirów, które miały przydać się w obranej przez niego ścieżce kariery lekarskiej. Nie brał udział w klubie pojedynków, starając się skupić na nauce numerologii, która według niego przydawała się w pracy magomedyka. Przy wybuchu drugiej wojny światowej nie czuł się nigdzie bezpieczniej niż w Hogwarcie. Był to też okres przybycia jego rodzeństwa. Mowa tutaj o bliźniakach — chłopcu i dziewczynce. Ich relacje były dobre, acz więcej wspólnego miał z siostrą, która była bystrą uczennicą i często radziła się swojego brata. Oboje mogli na niego liczyć w trudniej sytuacji. Bezpieczeństwo szkole gwarantował także największy czarodziej tamtych czasów — Albus Dumbledore, co pozwoliło Everardowi na zajmowanie się własnymi ambicjami i dzieleniem czasu na rodzeństwo. Scrimgeour’a nigdy nie fascynował quidditch, nie dawał mu takiej satysfakcji jak klub zielarski. To właśnie przez uczestnictwo klubowe jego serce miało przypadkiem zostać ofiarą “nieprzyjemnej” emocji zwanej miłością. Niższa od niego czarownica, będąca z nim na ostatnim roku, zmąciła jego spokój prymusa. Powodowała w nim niepokój i brak pewności siebie. Czegoś, co nie zdarzało się często. I gniew. Że ktoś potrafił w nim wymusić takie uczucie. Skonfrontowany nie umiał zrobić jej krzywdy. Nie potrafił. Zamiast tego urosło w nim uczucie.


W roku czterdziestym czwartym Everard wraz z zakończeniem Hogwartu stał się także mężem. Wyszedł za swoją narzeczoną Beatrice. Noc poślubna była wręcz wyczekiwana, gdy motyle w brzuchu chciały ulecieć z jego przełyku. Oprócz bycia rokiem podjęcia stażu magomedyka w szpitalu świętego Munga, był to też rok wiadomości o ciąży jego świeżo upieczonej małżonki. Jego chwilowe szczęście zostało zgaszone wieścią o śmierci Bertille na skrofungulusa. Przez to wydarzenie porzucił "marzenie" o pracy na oddziale urazów zaklęciowych, a skupił się na zakażeniach magicznych. Chciał mieć wiedzę pozwalającą mu na ochronę własnej rodziny przed podobnymi przypadkami. Może był to początek manii? Nie wiadomo. To nie był jednak koniec przygody…


W roku czterdziestym piątym miało miejsce słynne w historii dziejów świata czarodziejów wydarzenie — pojedynek między Albusem Dumbledorem i Gellertem Grindelwaldem, a także zakończeniem drugiej wojny światowej. Był to sygnał dla Everarda do zmian w celach ochrony jego rodzeństwa. Przeniósł ich do instytutu magii Beauxbatons, spełniając marzenie matki. Dzięki temu Everard upewnił się, że jego rodzina będzie bezpieczna i pozwoliło to na skupieniu się na ukończeniu stażu i szykowaniu się na nadejście dziecka. Samo małżeństwo Beatrice i Everarda było bardzo spokojne i żadne z nich nie miało wyraźnych problemów do drugiej osoby. Byli dla siebie oparciem. Ile tylko mógł — tyle zostawiał pracy w szpitalu, aby być ze swoją miłością. Jednak rok czterdziesty piąty był rokiem kolejnej tragedii dla mężczyzny, gdy jego żona w ósmym miesiącu ciąży została zamordowana przez oszalałego czarodzieja, który uciekał przed wymiarem sprawiedliwości. Zamordowana w biały dzień, gdy tylko chciała zanieść swojemu mężowi drugie śniadanie. Zwykły, małżeński gest. Nikt nie potrafił jej odratować, gdy tylko aurorzy i magomedycy przybyli na miejsce zgonu. Powstała w sercu wyrwa zagoiła się wraz z ich pogrzebem. Nauka stała się już jedynym celem w życiu Everarda, separując się od reszty rodziny. Chciał zapomnieć o własnym cierpieniu i skupić się rozwiązywaniu problemów medycznych.


Okres życia od roku czterdziestego piątego do roku pięćdziesiątego piątego nie był obfity w chętne do opisania wydarzenia. Nie działo się nic nadzwyczajnego w jego życiu zawodowym, oprócz tego, że ukończył staż pozwalający mu na zaczęcie pracy na oddziale zakażeń magicznych. Jego bakcylem stała się praca naukowa. Powiązana z chorobami magicznymi dotyczyła chorób genetycznych brytyjskiej szlachty czarodziejów. Zdał sobie sprawę z obsesji na punkcie chorób, lecz postrzegał ją jako dobro. Wiadomość o nadejściu Czarnego Pana skomentował prostym: „A jeśli mamy zginąć — to i tak zginiemy”.


W roku pięćdziesiątym szóstym miały miejsce anomalie magiczne. Everard starał się być jednostką użyteczną dla świata czarodziejów… i mugolskiego. Czy było to spowodowane „miłością” do mugoli? Nic bardziej mylnego, obsesja Everarda na punkcie zachorowań posunęła go do tego, aby badać choroby nie tylko u czarodziei, ale i mugoli nacechowanych magiczną anomalią. Nie umiał jednak powiązać wspólnie faktów. Wykorzystywał martwe ciała. Miał nadzieję na przełom. Nie udało się, lecz jego upartość pchała go dalej.


Kiedy nastąpił pożar w ministerstwie i wiele działów ministerstwa zostało przeniesionych do Św. Munga, Everard współpracował z aurorami, ale także zwykłymi urzędnikami, którzy potrzebowali specjalistycznej pomocy. Nigdy tej pomocy nie odmawiał, kierując się sumieniem lekarskim. Od tamtego czasu wiedział, że świat magii się zmieniał, ale… nie wychylał się.


Wystąpienie Cronusa Malfoya, ujawnienie Zakonu Feniksa i tego, że ministerstwo podzieliło się na dwa obozy lojalnościowe, umocniło w wierze Everarda, że w życiu nie ma ani dobra, ani zła. Skupił się na sobie i pracy jako magomedyk zgłębiający istotę chorób magicznych.




Patronus: Everard nie potrafi używać zaklęcia patronusa.

Statystyki i biegłości
StatystykaWartośćBonus
OPCM: 00
Uroki:72 (rożdżka)
Czarna magia:00
Magia lecznicza:233 (rożdżka)
Transmutacja:00
Eliksiry:50
Sprawność:0Brak
Zwinność:0Brak
JęzykWartośćWydane punkty
Język angielskiII0
Język francuskiII2
Język rosyjskiII2
Biegłości podstawoweWartośćWydane punkty
AnatomiaIII25
NumerologiaIII25
ZielarstwoI2
Biegłości specjalneWartośćWydane punkty
Savoir-vivreI5
Biegłości fabularneWartośćWydane punkty
NeutralnyNeutralny
Sztuka i rzemiosłoWartośćWydane punkty
Literatura (wiedza)II7
Malarstwo (wiedza)I0.5
AktywnośćWartośćWydane punkty
Latanie na miotleI0.5
PływanieI0.5
Walka wręczI0.5
GenetykaWartośćWydane punkty
Brak- (+0)
Reszta: 0


Ostatnio zmieniony przez Everard Scrimgeour dnia 18.12.20 21:34, w całości zmieniany 9 razy
Gość
Anonymous
Gość
Re: Everard Scrimgeour [odnośnik]20.11.20 19:49
Gość
Anonymous
Gość
Everard Scrimgeour
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach