Wydarzenia


Ekipa forum
Wzgórza Quantock
AutorWiadomość
Wzgórza Quantock [odnośnik]28.02.21 23:32
First topic message reminder :

Wzgórza Quantock

To pomiędzy wzniesieniami wzgórz Quantock usytuowana jest Dolina Godryka i przylegające do niej tereny. Rozciągają się jednak daleko poza Dolinę, od wybrzeża na północy dalej na południowy zachód, prawie że równolegle do położonej dalej na zachodzie rzeki Parrett. Same wzgórza odznaczają się niezwykłą urodą, porośnięte są wrzosowiskami i dębiną, które dają schronienie dla zwierzyny. W pogodne dni ze szczytów wzgórz można ujrzeć leżące najbliżej na zachód od wzniesień miasto - Bridgwater. Pomiędzy pagórami rozrzucone są pojedyncze domki i farmy, w których koniec z końcem starają się splatać ich mieszkańcy: Quantock obfitują bowiem w żyzną glebę sprzyjającą uprawom, co czyni z nich niezwykle cenne tereny i zniechęca do wyprowadzki zwłaszcza wtedy, gdy w oczy Anglików zagląda głód.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Wzgórza Quantock - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]29.11.23 16:33
Przez chwilę, kiedy to drugi mężczyzna uważnie mu się przyglądał, Rigel czuł się jak kawałek korzonka w probówce, którego po zebraniu należało dokładnie obejrzeć, po czym przykleić na szklaną powierzchnię etykietkę z opisem, czym jest dany składnik. Od kiedy zapuszczał się poza Londyn oraz w miejsca mniej lub bardziej podejrzane, wielokrotnie spotykał się z tego typu zachowaniem, jednak nie był w stanie się do tego przyzwyczaić. Powinien powrócić do swoich prób zlewania się z otoczeniem, wybierając ubrania bardziej zniszczone i nudne. Oraz popracować nad akcentem. Tak, sposób, w jaki Black mówił, wyrażał więcej niż drogie wełny, lny i jedwabie, jakie na sobie nosił.
- Proszę mi wybaczyć, ja nie… - Nie od razu zrozumiał, co właściwie powiedział i w jaki sposób mogło to być zrozumiane. Momentalnie, kiedy uświadomił sobie, że rów nie zawsze jest tylko formą ukształtowania terenu, jego twarz przybrała wyraźny różowy odcień, kontrastujący z bladą skórą. - Nie to miałem na myśli! - odpowiedział, unosząc dłonie w obronnym geście i przy okazji mnąc mapę okolicy, która i tak najwyraźniej nie miała się już Rigelowi przydać.
- Jestem naukowcem - zaczął, czując nieprzyjemne uczucie, że kiedyś już przerabiał podobny scenariusz i nie skończyło się to dla niego dobrze. Taki już chyba jego los, że słowa o swoim fachu, odpalają w świecie jakąś przedziwną sekwencję splotów i wydarzeń, wrzucających młodego arystokratę w sam środek jakiejś kuriozalnej sytuacji. Tym razem przybrała ona postać przeraźliwego dźwięku, jakby ktoś upuścił coś ciężkiego na klawisze… Lub po prostu na nich usiadł.
- Możliwe, że osobnik ten, wiedząc o swoim braku umiejętności, uznał, że zaszyje się w głuszy, by swą grą nie męczyć sąsiadów? - zasugerował ostrożnie, lecz nie zdołał skończyć myśli, gdyż nieznajomy uderzył w dziwaczną lewitującą kulkę i przez chwilę wszystko stanęło na głowie.
Black nie mógł ocenić, czy jeszcze oddycha, czy może jego serce zaczęło odmierzać wstecz całe jego życie. Chwila rozciągnęła się guma, zdawała się nie mieć końca. Ugrzęźli, wszystko zastygło, jak robak w bursztynie, by już po chwili czas znów ruszył z kopyta, powodując lekkie zawroty głowy i dezorientacje.
Przyrząd odleciał gdzieś za róg budynku, a muzyka i jęki osobnika znów wypełniły przestrzeń. Jasnowłosy mężczyzna nie zamierzał jednak tym razem stać z założonymi rękami i ruszył wprost do siedziby grajka.
- Proszę zaczekać! - Rigel podążył za nim, trochę z obawy przed możliwą przemocą, wobec której nie mógł pozostać biernym, a trochę wiedziony potężnym uczuciem, jaką jest ciekawość.
To, co zastali wewnątrz wyglądało jak obrazek wyjęty z książek.
Pokój, w którym się znaleźli, straszliwe śmierdział i również był zawalony rzeczami pod sam sufit. Były tam i jakieś metalowe elementy mugolskich maszyn, i dziesiątki książek, zwalonych w sterty, jakieś połamane meble, rzucone na ziemie ubrania, przypominające gniazdo jakiegoś wielkiego gryzonia oraz piętrzące się pod ścianami patelnie i powyginane kotły. I pośrodku tego wszystkiego stało pianino... A raczej coś, co na pierwszy rzut oka tak wyglądało, jednak po uważnym przyjrzeniu się temu, można było stwierdzić, że jeśli potwór Frankensteina byłby instrumentem muzycznym — to wyglądałby dokładnie w taki sposób. To coś zostało bowiem stworzone z najróżniejszych rupieci, złączonych ze sobą gwoździami, magicznym klejem i wkrętami. Najbardziej charakterystycznymi elementami tego ustrojstwa była tuba gramofonowa, wystająca z boku instrumentu oraz zegar z kukułką, przymocowany do górnych drzwi — tuż nad klawiaturą.
Przy tej abominacji pianina kręcił się wyjątkowo zapuszczony człowiek w łachmanach, który to coraz to dokręcał jakiż gwint, albo stukał weń różdżką i kiedy tylko to robił, wskazówki na tarczy zegara zaczynały się obracać, a klawisze szły w ruch, by znów uraczyć słuchających kocią muzyką.
-Działaj! Działaj, mówię! No, dlaczego mi to robisz? - wrzeszczał ochryple na swe dzieło, kompletnie nie zdając sobie sprawy, że nie jest już sam we własnym domu.


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]30.11.23 9:25
Argus nie zwykł krępować się dyskomfortem innych ludzi, bowiem świat zbyt często stawiał go w podobnie niewygodnych sytuacjach, kazał korzyć się za braki i ułomności. Zachowanie wchodziło w krew, powtórzone raz, drugi, trzeci, nie zmieniało się względem nieznajomych, którzy przecież mieli okazję wyrobić sobie na temat Filcha świeży pogląd. Mógłby przedstawić się im elegancko (co też się zdarzało, jeśli w tle majaczył temat muzycznej kariery), ale wybierał opryskliwe oblicze żeby na zaś oszczędzić sobie cierpienia. Nie powstrzymał się przed cieniem złośliwego uśmieszku, widząc skrępowanie lorda, co na osobistej skali Argusa plasowało się jako niezły sukces. Nic jednak nie powiedział, nie brnął w temat, odpuszczając drwiny z martwych kobiet w rowach, bo mieli tu ważniejsze sprawy na głowie. Słuch absolutny i cierpienie z powodu rzępolenia.
- Naukowcem - powtórzył sucho, zamierzając dodać kąśliwy komentarz z tego tytułu, ale potworne dźwięki dochodzące z domu rozstroiły go tak bardzo, że zaniechał, całkowicie poświęcając się kiełkującej w głowie misji. A może by tak skonfiskować mu instrument? Zerknął analitycznie na nieznajomego lorda, próbując ocenić, czy gdyby trochę go zmanipulować - pomógłby w sprawie? Wystąpiłby w roli szanowanego urzędnika, przybywającego w celu zajęcia mienia? Czy czegoś tam, nie znał się na prawie i jego zawiłościach, ale potrzebował pianina w Dolinie Godryka (pamiętał o tym, mimo niesnasek z szanowną dotkniętą-do-głębi-Letą), a typ z budynku zdecydowanie nie powinien posiadać instrumentu w zasięgu swoich dłoni. Powinna to regulować jakaś wyższa, kurwa, instancja. Już on by odpowiednie prawo ustalił, u licha!
- Kto go wie, ja bym go wygnał. Naukowcom zdarza się konfiskować instrumenty? Przydałoby się - odpowiedział z opóźnieniem, trochę zdezorientowany, gdyż porwał się na zdanie dopiero po incydencie z niezidentyfikowanym obiektem latającym, bezmyślnie trzepniętym dłonią. Filch wydawał się niewzruszony czasową anomalią, nie dało się jednak zaprzeczyć, że pobladł wyraźnie, czując mdlące uczucie rozlewające się po całym ciele. Gdyby nie okropna karykatura muzyki, pewnie by sobie z lordem pogadał, ale sprawa była coraz bardziej paląca. Nie zwolnił na okrzyk naukowca, zbyt skoncentrowany na swoim celu, zatrzymał się za to natychmiast na widok osobliwego wnętrza, cuchnącego przy tym, jakby było tu wszystko. Niechętnie zjechał wzrokiem zapuszczonego mężczyznę, od góry do dołu, z pogardą i podejrzliwością.
- Jednak nie będzie trzeba tego konfiskować - stwierdził, podążając wzrokiem do dziwnego tworu, mającego imitować pianino. To nie miało szans brzmieć dobrze, tu nawet nie było co stroić! Cała reszta, cały ten pierdolnik i bajzel, miały dla Filcha mniejsze znaczenie, ale rozejrzał się po otoczeniu z czujnością, ostatecznie przerzucając wzrok na lorda, już po pretensjach nieznajomego mężczyzny, rzucanych ku parszywemu dziełu. Co za cyrk. - To trzeba po prostu rozwalić - stwierdził mrużąc oczy i kręcąc głową. - Naukowe zacięcie coś panu mówi? Co się tu dzieje? - zapytał, na tyle zaintrygowany sytuacją, że był gotowy pomóc w rozwikłaniu zagadki. Czy bezinteresownie - to już inna sprawa.
- Pan wybaczy - rzekł, krzywiąc się przy tym, wypaczając słowa sarkazmem, kierowanym do nieznajomego przy instrumencie, do którego zbliżył się na dwa kroki - ale nie stanął tuż obok niego, kto wie do czego wariat był zdolny. - Czego tak lamentuje? Co tu się wyprawia? - dopytał, krzyżując ręce i unosząc wyczekująco brew, z drżeniem agresywnej nuty w głosie. Nieprzesadnej, ale jednak.


note by note
bruise by bruise




Argus Filch
Argus Filch
Zawód : strażnik porządku w lecznicy, pianista
Wiek : 29
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Kawaler

I crossed a line a life ago

OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8 + 3
Genetyka : Charłak

Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t11606-argus-morpheus-filch https://www.morsmordre.net/t11618-panie-filch#359353 https://www.morsmordre.net/t12161-argus-filch#374483 https://www.morsmordre.net/f223-somerset-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t11619-szuflada-filcha#359354 https://www.morsmordre.net/t11617-argus-filch#359351
Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]03.12.23 11:29
Mężczyzna gotów był podziękować wszystkim niewidzialnym mocom, kierującym losami Wszechświata za to, że nieznajomy nie zaczął dopytywać, jakim naukowcem Rigel właściwie jest. Kłamanie w tych stresujących okolicznościach przyszłoby mu z kolosalnym trudem, ale powiedzenie prawdy wiązałoby się z gorszymi konsekwencjami, biorąc pod uwagę, iż znajdował się na terenie wroga. Nieznajomy, którego spotkał, na pewno by zaczął robić problemy, przeszkadzać w pracy… Kto wie, do czego w ogóle był zdolny i jak by się zachował? Chociaż patrząc na jego obecne maniery, to aż strach o tym myśleć.
-To zależy chyba od sytuacji - zaczął ostrożnie, w odpowiedzi na postawione pytanie, walcząc z nieprzyjemnym uczuciem i ciemnymi plamami przed oczami — dziwnymi efektami ubocznymi czasowej anomalii. Powinien to zanotować. Przecież chyba właśnie Black odnalazł to, czego szukał! Tylko dlaczego w tym miejscu, a nie parę mil na północ?
Nie było jednak czasu na sporządzanie żadnych notatek ani wstępnych analiz, gdyż jasnowłosy nieznajomy z wyraźną chęcią mordu wyrysowaną na chudej twarzy ruszył w stronę chatynki. Rigel był jednocześnie przerażony oraz zachwycony jego determinacją w dążeniu do niesienia sprawiedliwości uciemiężonej muzyce.
Prawdziwa miłość do sztuki - przemknęło arystokracie przez myśl.
Kiedy znaleźli się już w środku, Rigel odruchowo zasłonił nos rękawem, gdyż miejscowy odór był nie do zniesienia. Nikt tu pewnie nie wietrzył od wieków! A jeszcze te nagromadzone rupiecie… Czarodziej ze zgrozą przyglądał się stertom piętrzących się pod sufit rupieci, porównując ten widok ze swoim czystym, przestronnym laboratorium, gdzie każda rzecz miała swoje miejsce oraz była odpowiednio podpisana. To, co w tej chwili mieli przed swoimi oczami, było czymś występującym jedynie w książkach lub gazetach — prawdziwa grota szaleńca-zbieracza, który prowadzi jakieś podejrzane eksperymenty. Wszystkie znaki na niebie i ziemi ukazywały, że sprawa mogła zakończyć się fatalnie, na przykład jakimś pożarem.
-Nie mam zielonego pojęcia, proszę pana - odpowiedział cicho, kręcąc głową. Na pierwszy rzut oka przedziwny instrument wyglądał tak, jakby w każdej chwili miał wybuchnąć — kiedy nawiedzony stroiciel pianin dotykał go różdżką, ten zaczynał podejrzanie drżeć. - Wygląda, jakby miał on coś odmierzać? To tylko przypuszczenia, bo czego jestem pewien w stu procentach, to tego, iż nie należy się do tego zbliżać…
Ale zanim Rigel zdążył skończyć zdanie, wyższy mężczyzna już nadciągał w stronę pokracznego tworu szaleńca.
Eh… I po co ja się w ogóle odzywam?
Przez cały ten czas, kiedy Black i jego nowy towarzysz rozmawiali, twórca urządzenia w ogóle nie zwracał na nich uwagi, zajęty swoimi myślami i szałem twórczym, jednak kiedy wyczuł, że ktoś zbliża się w jego stronę i mówi do niego nieprzyjemnym tonem, w końcu uniósł głowę.
-A? Co? - Mrugnął parę razy. - O! Świetnie, że pan tu jest. Proszę mi tu potrzymać… - Z tymi słowami wcisnął w dłonie jasnowłosego kawałek sznurka, którego drugi koniec ginął gdzieś wewnątrz pianina. - Kiedy powiem “już!” proszę ciągnąć, jakby od tego zależało pańskie życie!
Kiedy to mówił, zaczął przy tym energicznie gestykulować.
-A pan? - tu zwrócił się do Blacka, który już miał nadzieję, że nikt nie zwróci na niego uwagi. - Co tak pan stoi? Proszę, proszę tu bliżej, no już! - Arystokrata zrobił parę niepewnych kroków, nie wiedząc, co go spotka, jednak nie chcąc prowokować osoby wyraźnie nieobliczalnej.
Jemu też mężczyzna wręczył jakiś przedmiot — czarne pudełko z kółkiem z cyframi i sporą klamką na gumowej sprężynie. Od pudełka wiódł jakiś inny gumowy sznurek, przyłączony bezpośrednio do zegara z kukułką. - To teraz tak. Kiedy mówię “czas!”, dzwoni pan pod numer 1-9-8-6, jak będzie sygnał, to znaczy, że jest dobrze. Jeśli nie ma, to trza krzyczeć od razu.
Mężczyzna klasnął w dłonie z ekscytacji.
-Teraz to na pewno się uda! Musi się udać! I wtedy staniemy się świadkami wielkiego przełomu! I usłyszymy muzykę… Samej Przyszłości!


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]04.12.23 10:58
Ciekawska natura z pewnością zakręciłaby się wokół tematu naukowego, gdyby tylko Argus dostał na to szansę. Dociekałby, stawiając nieznajomego pod ostrzałem konkretnych pytań, lecz umysł miał tak zajęty niezgrabnymi połączeniami dźwięków, że nic innego nie śmiało zmącić determinacji do przywrócenia światu należytej harmonii. Ani to zachowane w konkretnej skali, ani... co tu w ogóle analizować? Przypadkowe kakofonie, nic więcej! Rigel miał sporo szczęścia, każdy z nich kierował się osobistymi priorytetami, a te nie sprawiały wrażenia przeciwnych, nie kłóciły się ze sobą. Nawet jeśli Filch kłócił się z całym światem.
Zachwianie czasowe nieco otępiało, przy dynamicznym kroku otoczenie zdawał się lekko kołysać, jakby jakieś moce manipulowały podłożem i upłynniały je, tworząc niewidzialne wyboje do przeskoczenia - było to tylko złudzenie, konsekwentnie ignorowane przez Argusa. Przynajmniej pozornie, gdy na twarz wstępował zacięty grymas, a brwi marszczyły się nieprzyjemnie. To nie tak, że zupełnie nie zwracał na anomalię uwagi - co jeśli to część większego planu? Spisek? Nie dość, że plan zakładał zadręczanie ludzi odartą z kunsztu muzyką (jedna z najgorszych tortur, jakie Filch mógł sobie wyobrazić), to jeszcze przeklęte majstrowanie czasem? Do tej pory nawet nie sądził, że tak się dało, ale magia była magią, nie powinien się dziwić. Nie pamiętał nic czasowego z ojcowskich klątw, wiedza o nich wywietrzała, zatarła się, była zbitką koszmarów, tych samych od dzieciństwa - wspominał czarnomagiczną rzeczywistość tylko przez ich pryzmat oraz z paru notatek, znalezionych w ukradzionej walizce pomiędzy listami ojca. Do niej też nie zaglądał od wieków, nie chciał, wyparł treść listów. Mimo tego, w sytuacji zetknięcia z podejrzanymi przedmiotami, z nieznaną i niezrozumiałą materią, z kombinatorstwem - myśli same wybiegały do zacisza Borginów, kazały trzymać się na baczności i wzmagać czujność. Rozlana na lewej ręce pamiątka - stare blizny po bolesnej klątwie - była całkiem wymownym ostrzeżeniem. Nie ufał nikomu. Ani naukowcowi, ani karykaturze muzyka, który najwyraźniej też fascynował się eksperymentami.
Słyszał słowa lorda. Ignorował je pozornie, uważnie notując w pamięci każdą wskazówkę, fakt, przypuszczenie - dobrze wiedząc, że sam odpowiedniej wiedzy nie posiada i posiłkowanie się doświadczeniem naukowca było jedyną ścieżką do odnalezienia się w absurdzie. Ruszył natychmiast, gdy usłyszał, że nie należy się do tego zbliżać i miał ku temu prosty powód. Trzeba nawiedzonego typa odciągnąć od podejrzanego cholerstwa, zanim ich wszystkich zmiecie z powierzchni. Odwrócić uwagę, sprać - świetna opcja, akurat miał na głowię parę zaległych stresów, może by się wyżyć? - cokolwiek, byle więcej tego nie dotykał, a już zwłaszcza na tym nie grał.
Mieszkaniec dziwnej chaty wydawał się niewzruszony tonem, jakby jedyną rejestrowaną przez niego rzeczą była obecność ludzi - nawet nie zdziwił się niezapowiedzianym towarzystwem, nie nawrzeszczał za bezprawne wparowanie do jego... domu? Laboratorium? Wysypiska? Argus cofnął się natychmiast, nie dając wcisnąć sobie w dłonie nic, żadnego sznurka.
- Typie... - zaczął, ale typ miał go gdzieś, podążając już dalej. - Nie dotykać! - warknął Filch, utkwiwszy spojrzenie w ciemnych tęczówkach naukowca, który powinien mieć na tyle własnego rozumu, by nie brać w ręce nic z tego domu... ale kto wie? Ludzie na ogół byli strasznie durni, Argus niewiele się po nich spodziewał. Przeniósł uwagę na obdartusa, sokolim okiem przyglądając się jego gestykulacji i unosząc brwi na zasłyszane rewelacje. Nieee, o nie, żadnych eksperymentów, żadnych przełomów, niech się nie zapędza! Nie zważając na to, że właśnie wparował do czyjegoś domu, zerwał się z miejsca i w trzech krokach dopadł do nieznajomego, którego chwycił krótkim ruchem za fraki, ignorując ciągnący od niego smród.
- Przyszłości, kurwa - mruknął pod nosem, mierząc go wściekłym spojrzeniem. - Żebyś się chociaż na muzyce znał. Co tu się wyprawia, pytam - warknął, mrużąc oczy, przez chwilę wgapiając się w oniemiałego mężczyznę. Zero współpracy, pewnie. Nie puszczając materiału odwrócił głowę, spoglądając na nieznanego lorda.
- No, czego pan stoi, naukowiec chyba powinien się rozglądać i wnikać, co tu się wydarza - zasugerował opryskliwie. - To coś - skinął głową w stronę czarnego pudełka, które jemu było dobrze znane, ale szlachcic na pewno, na pewno nie miał z nim do czynienia, przecież to było ponad ich godność... - to mugolskie ustrojstwo. Telefon, do rozmawiania na odległość - wyjaśnił, nie wprowadzając żadnej przyjemniejszej nuty w brzmienie głosu, ale mężczyzna mógł się domyślić, że w tej sytuacji są na siebie zdani i powinni trzymać się po tej samej stronie. Konfliktu, który Filch osobiście stworzył, ale czy to miało znaczenie?
- Ten pizdryk na zewnątrz, co wokół domu lata - co to jest? - zapytał, ponownie obserwując gospodarza, który wydawał się bardziej skołowany niż przerażony - naprawdę potrzebował dostać w ryj żeby ogarnąć, że znalazł się w niekomfortowym położeniu? W końcu coś załapał, skulił się, zapadł w sobie, krzywiąc wyraźnie twarz.
- Jaki pizdryk? - zapytał ostatecznie, trochę piskliwym tonem, kiedy oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Czyżby załapał? - Lata? - dodał słabo, wyraźnie niezorientowany. Czyli to nie jego urządzenie? Argus znów spojrzał na naukowca, unosząc pytająco brwi. Wygląda na to, że miał tu do skonfiskowania trochę więcej niż pianino.


note by note
bruise by bruise




Argus Filch
Argus Filch
Zawód : strażnik porządku w lecznicy, pianista
Wiek : 29
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Kawaler

I crossed a line a life ago

OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8 + 3
Genetyka : Charłak

Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t11606-argus-morpheus-filch https://www.morsmordre.net/t11618-panie-filch#359353 https://www.morsmordre.net/t12161-argus-filch#374483 https://www.morsmordre.net/f223-somerset-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t11619-szuflada-filcha#359354 https://www.morsmordre.net/t11617-argus-filch#359351
Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]08.12.23 12:45
Zachowanie mężczyzny, chyba naukowca, sądząc po zachowaniu, na tyle zaskoczyły Rigela, że ten stanął jak wryty. Próbował zrozumieć, co właściwie tu się dzieje, czemu służyć ma ten dziwny mechanizm oraz te wszystkie piętrzące się pod sufit sterty. Gdyby tylko miał więcej czasu i ciszy, może udałoby mu się to wszystko poskładać? I czym było to dziwne zawirowanie… Czasu?
A może to był jakiś przerobiony zmieniać czasu? - pomyślał, Black nie dzieląc się tym z nieprzyjemnym jegomościem, który dziwnymi zrządzeniami losu stał się jego towarzyszem niedoli. Trudno mu było się przed sobą przyznać, ale ten chudy mężczyzna wywoływał w nim jakiś wyjątkowo głęboki lęk. Inna sprawa, że Black zawsze czuł niepokój w towarzystwie ludzi agresywnych.
-Nie szkodzi, to ja będę ciągnąć za sznurek. - Badacz machnął ręką, po czym, zanim zdążył się zorientować, został pochwycony w kościste ręce jasnowłosego mężczyzny. Czując na sobie jego ciężki, przeszywający wzrok, zaczął szybko mówić: - No właśnie przecież mówię! Moja maszyna pozwala wychwytywać muzykę z przyszłości! Mam już za sobą wiele prób i wszystkie wyliczenia wskazują, że jestem w stanie podłączyć się do audycji radiowych z rocznym wyprzedzeniem! - Po tej tyradzie umilkł i w zastanowieniu podrapał się po głowie, rozdrapując łupież i zapominając o tym, w jakiej sytuacji obecnie się znajduje. - W prawdzie nie rozumiem, czemu po tylu latach prób znów coś się popsuło. Będę musiał to skalibrować.
Kiedy z ust mężczyzny padło stwierdzenie, że pudełko, które arystokrata dał sobie wcisnąć, jest jakimś mugolskim urządzeniem, Black poczuł, jak drętwieją mu palce. Zupełnie jakby to urządzenie, niczym dementor, wysysało z niego całe ciepło i całe życie. Takie rzeczy — pozostałości po mugolach — kojarzyły się lordowi tylko i wyłącznie z jedną osobą, a wspomnienie to było kwintesencją rozpaczy i bólu.
-Powiedział pan, że ten wynalazek pozwala słuchać muzyki z rocznym wyprzedzeniem? - zapytał, czując, że smutek boleśnie ściska go za gardło. - Dobrze rozumiem, że celuje pan w 1986?
Badacz kilkukrotnie zamrugał, spoglądając jak Blacka.
-No t-tak. - Wyglądał na zmieszanego, po czym wyraźnie się obruszył: - Przecież mówię. Dlaczego nikt mnie nie słucha!
Kolejne pytanie, które tyczyło się przedziwnego latającego obiektu, również spotkało się z niezrozumieniem.
-Stabilizator... Lata? - Zrobił wielkie oczy. - Przecież on… Nie powinien. O nie...
Powoli spojrzał na Rigela i na wyższego mężczyznę. W odpowiedzi arystokrata uniósł brwi. Zagubienie badacze udzielało się również jemu.
-Panowie, to raczej niemożliwe, że przez niecałe parę minut, upłynęło około dwudziestu lat? Kiedy tu przyszliśmy, był rok 1958... - Odstawił telefon na pobliską stertę rupieci. - Co robi ten stabilizator?
Przecież się przygotowywał. Czytał, że to miejsce potrafi zaburzać postrzeganie przepływu czasu, ale mężczyzna przed nimi wyglądał, jakby faktycznie latami tu tkwił. W takim wypadku trudno było zaufać badaniom i raportom, kiedy oczy i zmysły mówiły zupełnie co innego.
-Miał pomóc w stabilizacji przepływu czasu, jak sama nazwa wskazuje. - rzekł badacz. - W tym miejscu krzyżują się różne linie i, żeby mój wynalazek miał działać, a ja mógłbym pracować nad tym w spokoju, potrzeba dodatkowych urządzeń. Ale on nie powinien latać.
Mężczyzna jęknął.
-Musiał się popsuć! Jesteśmy zgubieni! Już nigdy stąd nie wyjdziemy! Moja żona! Moja córka! One już pewnie nie żyją...


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]09.12.23 11:04
Naukowa śmietanka się zebrała, psia mać! Na jednego i drugiego Filch spoglądał coraz podejrzliwiej - szanowny lord wdawał się w dyskusje, zamiast z miejsca skonfiskować cały ten burdel, najlepiej z mieszkańcem, i zająć się nim w odpowiednich warunkach. W dybach, łańcuchach, czy co tam preferowali, byle zaczął mówić prawdę zamiast pleść nonsensy o muzyce z przyszłości. Wizja mogłaby być atrakcyjna, lecz jeśli nuty z przyszłości brzmiały podobnie do tych wywoływanych przez nawiedzonego naukowca... biada światu, lepiej tematu w ogóle nie ruszać.
- Muzykę - prychnął gniewnie, wtrącając się zanim nieznajomy szykowniś zdążył pociągnąć temat. Już się szaleńcowi wersje rozjeżdżały, a ledwo zaczął gadać. - Zdecyduj się - muzykę, czy audycje radiowe - dźwięki ci trochę poczytalność zakłócają - warknął, powstrzymując się przed przewróceniem oczyma na "dlaczego się zepsuło" - może dlatego, że nie miało szans zadziałać, ot co!
Później już tylko słuchał, dbając o to, by szalony naukowiec nie miał szans na ucieczkę. Uniósł brwi, gdy padła sugestia, że przez parę minut upłynęło dwadzieścia lat. Dwadzieścia lat bez kremików na arystokratyczne lica skończyłoby się zmarszczkami, tymczasem ciemnowłosy paniczyk nadal gładki jak pupcia niemowlaka. Spojrzenie Argusa skupiało się jednak na drugim mężczyźnie, obdartusie, na którego słowa zaśmiał się pogardliwie. Szybko sobie przypomniał o żonie i córce, gnój zatęchły.
- Świetnie się nimi zająłeś, zapomniało ci się tylko na dwadzieścia lat, że istnieją, bywa gorzej - zadrwił z przesadnie zaakcentowaną nutą wyrozumiałości, czując narastającą irytację. - Podsumujmy, panowie - wtrącił tonem zakrawającym o elegancję - gdyby nie drażniąca złość, może by wyszło. - Na zewnątrz lata pizdryk, który ma stabilizować, ale zajął się lataniem, więc nie stabilizuje - nic dziwnego, na jego miejscu też bym oszalał. Telefon ma dzwonić do przyszłości, rocznej, ale w zasadzie to takiej za dwadzieścia lat - jeden pies, ma dzwonić żeby odtwarzać muzykę albo audycje, które nie istnieją, czyli - w gruncie rzeczy - ma dzwonić do radia przyszłości, piękne, winszuję. Jakby nie można było dostroić radia do tych linii przyszłości, zamiast tworzyć nawiedzone parodie instrumentów, od tego jest pierdolone pokrętło - prychnął z wściekłością, szarpnąwszy delikwenta za fraki.
- Genialne! - pisnął naukowiec, trochę wystraszony, lecz bardziej zachwycony pomysłem, który najchętniej natychmiast wprowadziłby w życie. Naprawdę? Filch drwił i rzucał absurdami, a on traktował to jako poważny pomysł, może przełom jeszcze? - Gdyby tylko ustabilizować stabilizator i zająć się odpowiednim dostro...
- Morda w kubeł. Żadnego knucia, jeszcze tego brakuje żeby twój pizdryk w świat poleciał - burknął. - Poza tym jakie nie wyjdziemy, już ci kompletnie rozum odjęło. Po prostu stąd wyleź i znajdź sobie nową żonę, za parę dni wojna wraca do łask, może jeszcze zdążysz - zasugerował prawie uprzejmie, podczas mówienia ciągnąc mężczyznę między jego bałaganem, aby na progu domostwa wypchnąć go gwałtownie na zewnątrz. I co? Wyjść się nie dało? Wola, kurwa, nic więcej! Sam też wyszedł i problemu nie było.
- Będzie pan konfiskował, czy mam to zgłosić wyżej, włącznie z pańską obecnością, zanim cała okolica padnie ofiarą szaleńca? - zapytał, zerkając na nieznajomego lorda spomiędzy zmrużonych powiek. - Im dłużej będzie gadał, tym gorzej dla wszystkich. Jak ma pan tu coś do sprawdzenia, to niech sprawdza, ja go zajmę, a w środku czeka sterta dow... - ...odów, chciałby powiedzieć, gdyby nie fakt, że szaleniec już zamierzał majstrować coś przy jego rowerze. - Łapy precz! - warknął, krzywiąc się, gdy ruszał do szaleńca.
Przemiły czas, doprawdy. Filch starał się głównie odciągnąć uwagę mężczyzny od latającego wokół stabilizatora, już wiedząc, że jego tknięcie może się skończyć niezbyt miłymi wrażeniami, równocześnie miał nadzieję, że ten wyglądający na bardziej ogarniętego - choć młodego - naukowca, zajmie się sprawą, jak należy. Nie był pewien, ile mógł zdziałać w pojedynkę, ale sam nie zamierzał dotykać absolutnie nic z tego domu, w obawie przed klątwą. Los tego drugiego nie był dla niego aż tak istotny, niech sobie sprawdza, co mu się podoba.
- Więcej czasu panu nie ugram, nie zamierzam tu dłużej tkwić, to miejsce jest nawiedzone - burknął, bo po paru chwilach w okolicy tego domu stało się jasne, że człowiek zaczyna tu wariować. Argus wyjął z kieszeni kartkę, przyglądając się jej chwilę. Zawsze nosił ze sobą zapisy nutowe, nad którymi pracował - zarówno autorskie, jak i fragmenty wielkich dzieł, które aranżował na inne instrumentarium. Tym razem w kieszeni znalazł własny pomysł, krótki, niedokończony utwór, całkiem pasujący do otoczki spotkania - co skomentował nieco krzywym uśmiechem, zanim zapisał coś na odwrocie, po czym podał ciemnowłosemu naukowcowi. - Argus Filch, cóż za przyjemność poznawać lorda w tych okolicznościach - odezwał się, trochę prześmiewczym tonem, ale zmęczenie nieco wymiotło z niego najbardziej nieprzychylne brzmienie. Zdawał sobie sprawę, że sytuacja nie była za wesoła, a mieszkając w okolicy - wolał nie ryzykować, że ten dom, to dziwne miejsce, jakkolwiek wpłynie na otoczenie. Na Penny. Zwłaszcza na Penny. - Gdyby się złożyło, że to wszystko może mieć wpływ na okolicę, przyda się informacja. Lepiej żeby nikt nie skończył, jak on - skinął głową w stronę mężczyzny, który właśnie przytulał drzewo, zanosząc się łzami. - Przy okazji proszę skorzystać z prawdziwej muzyki - dodał, mając na myśli przekazany fragment utworu. Co prawda irytująco urywał się w punkcie kulminacyjnym, ale cóż radzić? Tym lepiej, Filch uwielbiał ludzi frustrować, była to jego życiowa misja i najwyraźniej podejmował się jej nawet bez zamiaru.
Nie byłby sobą, gdyby nie zaakcentował spotkania bezczelnością, już wsiadając na rower.
- Proszę się nie krępować w opłaceniu mojej pomocy pianinem, porządnym najlepiej - nie takim, jak tu. Wszystkie informacje ma pan zapisane, dokąd, komu. Jestem pewien, że wspomniana czarownica doceni gest, skorzystają na nim dzieci z Doliny Godryka - skomentował z eleganckim półukłonem, trochę drwiąc, a trochę licząc, że bogacz jest skłonny szarpnąć się na gest. Miał już łatkę choleryka i dziwaka, co za różnica, czy do drwin dołączy naukowiec, niech się po prostu zajmie, czym może. - Bywaj pan, powodzenia.

| zt


note by note
bruise by bruise




Argus Filch
Argus Filch
Zawód : strażnik porządku w lecznicy, pianista
Wiek : 29
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Kawaler

I crossed a line a life ago

OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8 + 3
Genetyka : Charłak

Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t11606-argus-morpheus-filch https://www.morsmordre.net/t11618-panie-filch#359353 https://www.morsmordre.net/t12161-argus-filch#374483 https://www.morsmordre.net/f223-somerset-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t11619-szuflada-filcha#359354 https://www.morsmordre.net/t11617-argus-filch#359351
Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]10.12.23 15:06
-No w radiu muzykę - wydusił z siebie przerażony mężczyzna, który wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać. W końcu ostatecznie i tak to zrobił, ubolewając nad swoim losem i rodziną, którą, rzekomo stracił.
Rigel z kolei zastanawiał się nad inną rzeczą, którą powiedział jasnowłosy nieznajomy. Co cholery ciężkiej znaczy “dzwonić do kogoś”? Przecież pudełko ze zwisającą gumową sprężyną nie miało żadnego dzwonka. I jak to niby miało działać?
A może dzwonek jest gdzieś wewnątrz? Wystarczy to tylko jakoś rozłożyć i zobaczyć… - zamyślił się Black, jednak szybko odpędził te myśli, biorąc pod kontrolę swoje srocze zapędy. Przecież nie powinien zabierać podejrzanych rzeczy z równie podejrzanych miejsc.
Tymczasem badacz przestał szlochać i wyraźnie się ożywił, kiedy zostało mu podsunięte tak oczywiste rozwiązanie.
-Radio! Po prostu elementy radia! Że też o tym nie pomyślałem! To przecież takie proste! - Jednak już po chwili zmarszczył brwi, wpatrując się z pewną podejrzliwością w wyższego mężczyznę. - Jaka wojna? Chodzi panu o anomalię, prawda?
Jednak nie usłyszał odpowiedzi od swojego oprawcy, bo został wywleczony na próg domu. Arystokrata podążył za nimi, gdyż chyba bezpiecznie było słuchać się gburowatego jegomościa, niż pozwolić, aby umysł poddawał się szaleństwu dziwacznego naukowca.
-Tak, urządzenie należy zabrać - zgodził się, przypatrując się srebrzystej kulce, kiedy tylko to ponownie wpadła w ich pole widzenia. Powoli elementy układanki zaczęły się układać w całość. Rację miał blondyn, kiedy mówił, że urządzenie, zepsuło się. Możliwe, że był to efekt przebywania w tym miejscu, a może dosięgły go anomalie? Tak czy inaczej, to wszystko mogło skończyć się katastrofą, jeśli przedmiot zostałby przeniesiony w miejsca zamieszkałe przez ludzi. Wtedy wszystkich czeka nagłe poczucie utraty czasu. A dodatkowo, Rigel był pewien, że Niewymowni z Sali Czasu ucieszą się z tego prezentu.
Najpierw próbował pochwycić stabilizator rękami, jednak nie było to takie proste — nawet w szkole grał na pozycji obrońcy, a nie szukającego. Ostatecznie dość sfrustrowany, wyciągnął różdżkę i skierował ją na obiekt.
-Arresto momentum! - Wirujący w powietrzu przedmiot, uderzony zaklęciem ostatecznie zwolnił. W tej samej sekundzie dało się wyczuć, że znów coś dziwnego dzieje się z czasem. Zupełnie, jakby i on zaczynał zwalniać, wraz z przekaźnikiem. Nie tracąc ani chwili cennego czasu czarodziej wyciągnął z torby chusteczkę i szczelnie owinął w nią urządzenie.
-Ja… - przyjął karteczkę. - Tak, oczywiście. W sprawie pianina również.
Średnio chciał sponsorować komuś z wrogiej strony instrument, jednak gdy sprawa tyczyła się dzieci — zawsze miękło mu serce. Zerknął również na zapisane nuty, lecz one nic mu nie mówiły. Kiedy był młodszy, guwerner poświęcił wiele nieskutecznych godzin, by wpoić do głowy Blackowy podstawy muzyki.
Nim zdążył powiedzieć lub zapyta się o coś jeszcze, nieznajomy gbur zniknął z pola widzenia, pozostawiając Rigela na pastwę szalonego badacza.
-Proszę pana, obawiam się, że pański przekaźnik to źródło problemu. Zaburzał postrzeganie czasu, przez co tkwił pan tu uwięziony. Zneutralizowałem go, by już nigdy nikomu nie zrobił krzywdy - zwrócił się do mężczyzny, licząc, że ten będzie coś kojarzyć. - Jest sierpień 1958. Nie upłynęło aż tak wiele czasu, odkąd opuścił pan dom, tak że proszę wracać do rodziny. Ta pewnie pana szuka. - Nie wiedział, czy jego bliscy faktycznie żyją, lecz w sumie miał nadzieje, że ta historia skończy się dobrze. - Proszę na siebie uważać.
Pożegnał się i skierował się w stronę Londynu. Nie było czasu, musiał wracać, zanim skonfiskowane urządzenie zacznie i jemu mieszać w głowie.

/zt


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]29.02.24 18:58
|26 września

Przemierzał przez wrzosowiska i dębiny, które rozciągały się pośród wzniesień wzgórz Quantock. Kroki prowadziły go przez dzikie gęstwiny drzew i krzewów. Nie śpieszył się. Dni ciągle były dość długie i chciał z tego korzystać. Kiedy nie znalazł nic co przyciągnęłoby jego spojrzenie wsiadał na miotłę i powoli, nisko przelatywał kawałek dalej. Obserwując otoczenie i ruch słońca co jakiś czas korygował kierunek swojej podróży. Świadomy był względnie niedalekiego usytuowania Doliny Godryka, lecz wiedział też, że sama dolina nie ograniczała się jedynie do tego obszaru, a rozciągała się daleko na południowy zachód, niemal równolegle do rzeki Parrett, aż do wybrzeża na północy. Zmierzał właśnie w kierunku tych niezamieszkałych terenów. Podróżując zwracał uwagę na otaczającą go przyrodę szukając śladów zwierzyny łownej. Poszukiwał obgryzionych młodych gałęzi krzewów lub drzew. Zwracał uwagę na ślady pozostawione w korze starszych drzew. W grząskim gruncie doszukiwał się odcisków racic lub łap. To też był sezon na to, kiedy sarny zrzucały swoje poroża więc patrzył pod nogi. Widoczność była kiepska z powodu mgły, lecz wcale się nie zniechęcał.
Poprawił sznurek którym był przepasany na piersi, a którego końce przywiązane były do trzonka miotły utrzymując ją wygodnie na plechach. Przykucną dostrzegając trop w miękkiej ściółce. Prowadził go jeszcze dalej w kierunku nieznanego. Młody mężczyzna ważył coś w myślach przez dłużą chwilę nim zdecydował się ruszyć dalej. Poprawił trzymaną w dłoni kuszę. Mając ograniczoną widoczność polegał na słuchu. Szum drzew, ptasi trel, dźwięk trzaskających gałęzi, ciągniętych gałęzi - te ostatnie wabiły jego uwagę. W pewnym momencie pochylił się chcąc zmniejszyć swoją prezencję i cierpliwie się rozglądał. Ostatecznie udało mu się - dostrzegł ruchliwy kontur między drzewami. Ostrożnie przyczaił się przyglądając się pasącym się sarnom. Odległość była znacząca. Nie chciał jednak podchodzić bliżej w obawie, że spłoszy stado. Nie był tak dobry w skradaniu się jak Gorge. Ostrożnie wycelował broni uspokajając oddech. Z większym zdecydowaniem oparł palec na spuście wstrzymując powietrze.
Leonard Begmann
Leonard Begmann
Zawód : Myśliwy
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Łatwiej jest walczyć o wolność, niż doświadczać wszystkich jej przejawów.
OPCM : 7 +3
UROKI : 3 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12288-begmann-budowa https://www.morsmordre.net/t12310-cuks#378233 https://www.morsmordre.net/t12312-leonard-begmann https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12295-leonard-begmann#377985
Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]02.03.24 14:04
Hep!
Nie zdążyła dokończyć zdania, a ból brzucha nasilił się, finalizując szarpnięciem przy pępku i - o zgrozo - ponownym wchłonięciem. Magia zgarnęła drobną postać dziewczyny z pracowni, wypluwając jej ciało w zupełnie nowej, równie obcej scenerii. Tym jednak razem, bose stopy natrafiły nie na podłogę, a miękką, chociaż zimną ściółkę leśną. Szum okręconej wokół łydek materii spódnicy zdawał się roznieść w świetle, jakie opadało między szpiczastymi wierzchołkami drzew, płosząc ptasią brać, która umilkła świergotem. Spłoszona zresztą, była ona sama, udzielając emocji niedużemu stadu saren, które zerwały się do biegu dokładnie w momencie, gdy cyganka, pojawiła się między nimi z charakterystycznym trzaskiem magii i zduszonym westchnieniem przestrachu.
Nie zdążyła jednak nawet drgnąć, rozejrzeć się choćby, by zrozumieć chociaż w przybliżeniu, gdzie tym razem wypchnęła ją magia, gdy zmysły zaalarmowały, a cichutki świst w mgnieniu oka zakończył się bólem. Jej bólem. Urwany jęk zatkała wierzchem drżącej dłoni, a na barku, przy obojczyku, zalśniła pęczniejąca czerwień, odsłaniając cienką linię rany i rozerwanej w tym miejscu koszuli. Biel materiału w miejscu zetknięcia, szybko przybrała kolor sączącej się krwi. Szczęśliwie dla niej, nie obficie. Dłoń, która do tej pory przysłaniała usta, a na której zostawiła odcisk zębów, sięgnęła [piekącego miejsca, chcąc instynktownie, zakryć ranę, być może odciąć woń, która mogła przyciągnąć ...łowcę.
Czuła jak łzy mimowolnie napływają do oczu i chociaż mrugała gwałtownie, w przestrachu próbując odnaleźć różdżkę, z drżeniem uniosła wzrok w kierunku, gdzie, jeśli się nie myliła, słyszała szum miękkich kroków. Pętla lęku owinęła się na krtani, ale czy ciszą uratuje się przed dalszą krzywdą? Była widoczna, tak, jak widoczne wcześniej dla polującego mogły być umykające sarny. Aisha była zwinna, ale czy ucieczka nie odsłoni jej na atak? Walczyć nie potrafiła, magia nigdy nie była jej mocną stroną, nie ta ofensywna, służąca pojedynkom. To alchemia słuchała jej głosu, a tu, w lesie - Proszę, n-nie - wyrwało jej się w końcu, szukając za plecami choćby wsparcia, albo wysokiego pnia, który da tymczasowe schronie. I podsunie szansę na ucieczkę, gdy tylko myśliwy się zbliży. Wzbierający szloch, trącał struny głosu, a dziewczyna, śledziła ciemnością ślepi okolicę i wynurzającą się postać - Kim jesteś? - pytanie płonne, równe nadziei, że otrzyma odpowiedź. Odnaleziona różdżka, plątała się w materiale podwiniętej spódnicy, ale drobne, ciemniejsze w karnacji palce, zaciskała na drewnie mocno. Gotowa, jeśli przyjdzie czas, wbić jej koniec w oko napastnika. Jeśli nim był. Czy nie powinien był już jej... dobić?


A drop of blood
and now you’re taken for all time

Aisha Doe
Aisha Doe
Zawód : tancerka, przyszły alchemik, siostra
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Prick your finger on a spinning wheel
But don’t make a sound
OPCM : 4
UROKI : 0
ALCHEMIA : 10 +5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 3 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 22
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11832-aisha-doe#365247 https://www.morsmordre.net/t12177-poczta-aishy#375018 https://www.morsmordre.net/t12269-aisha-doe https://www.morsmordre.net/f386-dom-bathildy-bagshot https://www.morsmordre.net/t12176-szuflada-skrytka-aishy#375010 https://www.morsmordre.net/t11838-aisha-doe#365410
Re: Wzgórza Quantock [odnośnik]06.03.24 19:10
Palec nacisną na spust. Cały mechanizm kuszy ożył. Bełt szorował po wyżłobionym dlań korytarzu. Lenny nie miał już wpływu na to, że strzeli. Resztką woli szarpną ramieniem chcąc zmienić trajektorię strzału. Refleks. Tylko dzięki temu dziś nie został mordercą.
Bełt świsnął, a kobieta która pojawiła się na linii strzału zwinęła się boleśnie. Jak podpalony liść lub zmięta kartka papieru. On sam stał w oszołomieniu i nie mniejszym przerażeniu. Serce dudniło mu w piersi, a w ustach zaschło. Dopiero słysząc jej głos powrócił do rzeczywistości. Zupełnie jakby rzucone horatio przestało trzymać go w swojej mocy. Upuścił kuszę pod nogi, jakby parzyła.
- Nie, nie chciałem... Pojawiłaś się tak nagle, Boże, myślałem że...- nie dokończył bo nieprzyjemny dreszcz ponownie przepełznął wzdłuż kręgosłupa. Przejęty i z szeroko otwartymi oczami pokonał odległość dzieląca go od kobiety znajdując się w jednej chwili ledwie kilka kroków od niej. Być może zbliżył się za szybko lub też dziewczyna była w szoku. Jego uwadze nie uszedł w końcu nerwowy, poszukiwawczy ruch jej ręki. Między palcami jej dłoni znalazła się różdżka. To było zasadne - jej kolejne słowa i gest groźby. Podniósł poddańczo puste dłonie - Proszę...Spokojnie. To wszystko to niefortunny wypadek. Teleportowałaś się tak nagle. Nie chciałem - uspokajał w przejęciu - Jestem myśliwym, polowałem i nagle pojawiłaś się na linii strzału. Niewiele brakowało, naprawdę... - starał się zapanować nad burzą emocji, lecz przejęcie było wyraźne w jego głosie - wszystko w porządku? Bardzo boli? - uniesione w górę dłonie nieznacznie zmieniły orientację. Powoli zrzucił z ramion plecak, a chwilę później zaczął ściągać prochowiec który rozłożył obok na grząskiej ziemi. Następnie ostrożnie wyciągnął w jej stronę dłoń zachęcając by dała się poprowadzić. Niech usiądzie - Już dobrze, nic ci nie zrobię. Nic złego. Chcę tylko sprawdzić ranę. Trzeba ją jakoś opatrzeć, a potem musimy znaleźć jakiegoś lekarza. Pomogę, naprawdę.
Leonard Begmann
Leonard Begmann
Zawód : Myśliwy
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Łatwiej jest walczyć o wolność, niż doświadczać wszystkich jej przejawów.
OPCM : 7 +3
UROKI : 3 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12288-begmann-budowa https://www.morsmordre.net/t12310-cuks#378233 https://www.morsmordre.net/t12312-leonard-begmann https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12295-leonard-begmann#377985

Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Wzgórza Quantock
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach