Wydarzenia


Ekipa forum
Park rzeźb
AutorWiadomość
Park rzeźb [odnośnik]26.04.21 21:53

Park rzeźb

Nikt właściwie nie wie, kto zapoczątkował park rzeźb, położony w okolicach Farnham, po okolicy krąży jedynie plotka, iż park został założony przez wyzwolonego domowego skrzata pasjonującego się w rzeźbiarstwie. Tajemnicą pozostaje również to, kto opiekuje się tym miejscem, rzeźby jednak regularnie są czyszczone oraz naprawiane, a trzy razy do roku zmienia się wystrój parku. Znajdują się tu rzeźby nie tylko zwierząt ale i magicznych stworzeń, czasem w odrobinę abstrakcyjnych przedstawieniach. Położony na dwóch sąsiadujących ze sobą polanach otoczonych niewielkim laskiem park jest idealnym miejscem na popołudniowy spacer. Rzeźby są zaczarowane, ożywają w różnych, przypadkowych sekwencjach, przy każdej wizycie pozwalając odkryć coś nowego.

Aby sprawdzić, jaka rzeźba ożyła podczas twojej wizyty, rzuć kością k6:
1- Zza drzew dobiega do twoich uszu głośne wycie wilków. Niepokój przeszywa twoje ciało, słyszysz, jak gałęzie pękają pod czymś niezwykle ciężkim, aż zza jednego z krzaków wyłania się kamienna wilczyca. Ożywiony posąg przygląda ci się, przez chwilę uważnie, by finalnie podejść do ciebie i kamiennym językiem polizać twoją dłoń. Zza jednego z krzaków wyłaniają się dwa, kamienne szczenięta, łaszące się do ciebie prosząc o chwilę wspólnej zabawy.
2 - Krocząc jedną z alejek zauważasz grupę wyrzeźbionych szkieletów stojących w kółku i trzymających się za ręce. Gdy tylko znajdziesz się w pobliżu szkieletów rozpoczną swój makabryczny taniec, po chwili wyciągając ku Tobie jasne paliczki, zapraszając abyś do nich dołączył - jeśli to zrobisz i dasz radę za nimi nadążyć pożegnają cię głośnymi oklaskami. Jeśli grzecznie im odmówisz, zawiedzione szkielety wrócą do tańca, pozwalając ci w spokoju oglądać przedstawienie.
3 - Droga prowadzi cię koło niewielkiej, sztucznej sadzawki na której brzegu siedzi rzeźbiona w drewnie syrena. Gdy tylko jej spojrzenie napotka na twoją sylwetkę uśmiechnie się, po czym przyjemnym głosem rozpocznie śpiewać "kociołek pełny gorącej miłości" autorstwa Celestyny Warbeck.
4 - Tuż przy wejściu do parku zauważasz statuę majestatycznego jelenia wykonaną z brązu. Gdy tylko do niego podejdziesz ten skłoni się w szlachetnym geście, by przysiąść na ziemi. Możesz wsiąść na jego grzbiet by oprowadził cię przez park bądź zignorować go - wtedy zwierzę pocznie za tobą podążać, by w każdej chwili wskazać ci drogę powrotną.
5 - Droga prowadzi cię do niewielkiego zakątka, po którym rozsiane są niewielkie, szklane statuetki małych wróżek. Gdy tylko postawisz stopę na miękkim mchu, szklane figurki ożywają wznosząc się w powietrze. Niewielkie, szklane skrzydełka rzucają kolorowe cienie na otoczenie, a ożywione wróżki obsypują wszystko wokół kolorowym brokatem.
6 - Podczas podróży przez park rzeźb natrafiasz na wyrzeźbionego w kamieniu śpiącego smoka. Gdy tylko się do niego zbliżysz ten leniwie wybudzi się ze snu. W kolejnych chwilach ostrożnie podniesie się z ziemi, rozejrzy po okolicy po czym rozłoży szeroko skrzydła by zionąć niczym prawdziwy smok. Miast ognia z jego pyska wydobędą się kolorowe fajerwerki rozświetlające niebo niesamowitymi barwami oraz kształtami.

Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Park rzeźb Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Park rzeźb [odnośnik]24.07.22 19:09
14.04

I'm not searching for replacements
But we are like broken instruments
Twisted up and wheezing out the runnels


Nie cierpiała zleceń, które wymagały od niej długiego przebywania poza Londynem. W swoim mieście czuła się jak ryba w wodzie - znała wszystkie jego zakamarki i tajemnice, na bieżąco orientowała się w ważnych postaciach zarówno oficjalnych jak i tych należących do półświatka. Nic więc dziwnego, że gdy znikała na dłużej, narastała w niej obawa, że ominie ją coś ważnego, odpadnie z wyścigu po wpływy, straci klientów. Nie lubiła też zostawiać swojego małego mieszkania samego; było właściwie wszystkim co posiadała na stałe, bo pozostałymi przedmiotami na bieżąco szachowała, zależało jej więc na tym, by nie stracić kącika, w którym naprawdę miała spokój i ciszę. Potrafiła sobie poradzić w terenie, jasne, że tak - spać w opuszczonych budynkach, jeść to co ukradnie i zostawiać za sobą spalone mosty zagrabionych precjozów. Na dłuższą metę jednak takie życie nie było dla niej. Co z tego, że była ekspertką przetrwania - też ceniła wygody.
Na podróże przyjdzie czas, gdy się ustatkuje. Nie była od tego daleka, a przynajmniej tak sobie wmawiała. Jej życie było znacznie lepsze, gdy dzień w dzień balansowała na granicy prawa jako najemniczka niż wtedy, gdy zupełnie legalnie sprzedawała własne ciało. Wolałaby chyba trafić do Azkabanu niż do tego wrócić.
No więc nie wróciła, a dzisiejszy dzień zaczęła włamaniem do pociągu towarowego, którym przedostała się do Surrey - londyńska strefa antyteleportacyjna doprowadzała do szału, ale też zapewniała jako taką stabilność. Tutaj, poza County of London, mogła już swobodnie trafić w okolice czarodziejskiego parku, w którym to jako pozorna turystka wyśledzi delikwenta, który w ostatnim czasie - ku niezadowoleniu jednego z jej klientów - opuścił stolicę. Musiała tylko dowiedzieć się, gdzie się obecnie zatrzymał, z kim, pod jakim adresem. Prosta robota, jak już zdobyła cynk, że prawdopodobnie się tutaj zjawi. Miejsca spotkań przemytników nie były tak tajne jak by pragnęli.
Było już późne popołudnie, gdy zaczęła kręcić się między rzeźbami, przyglądając im się, choć wcale jej nie obchodziły. W bordowej sukience z białą koronkową narzutą czuła się idiotycznie, ale praca przyzwyczaiła ją do specjalnych warunków. Twarz zakrywało jej rondo kapelusza, który ukradła z jakiejś portowej dostawy. Ciemne włosy luźno owijały się wokół ramion, usta miała lekko zaróżowione i jedyne, co zachowała dla siebie, to rzecz jasna ciężkie buty skryte pod trenem sukienki (bo w takich najlepiej było biec i się wspinać) oraz sztylet i różdżka przypięte do dwóch podwiązek na obu udach. Samodzielnie wycięta kieszonka w sukience była tak naprawdę dobrze zamaskowaną dziurą - żeby nie musiała zbyt długo gmerać, jeśli będzie ich potrzebować. Obiektu zlecenia jeszcze nie było na horyzoncie i nic dziwnego - pojawić się miał o zachodzie słońca.
Dawała sobie czas na rozeznanie w otoczeniu, podstawowa zasada podczas takich operacji. Szukała też podejrzanych sylwetek, złych spojrzeń - znaków na to, że nie jest tutaj samotna z niechlubnym zadaniem. Niektórych świadków trzeba się będzie pozbyć; nie miała na myśli śmierci, gdzie tam. Co najwyżej odrobinę manipulacji. Skrytobójstwo było ostatecznością, na którą nie pozwalała sobie niemal nigdy.
Chyba, że nie miała innego wyjścia.
Zatrzymała się w końcu i przysiadła na ławce obok jakiegoś faceta. Nie patrzyła na niego, ale pachniał dymem.
Najchętniej sama by zapaliła.


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508
Re: Park rzeźb [odnośnik]24.07.22 19:09
The member 'Kina Huxley' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Park rzeźb Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Park rzeźb [odnośnik]25.07.22 23:14
Kolejny dzień.
Tym dla niego był dzisiejszy poranek, gdy kierownik zmiany przekazał mu zlecenie. Miał się spotkać z kimś, kto mógłby mieć informacje, które są mu potrzebne. Londyn zdawał się być dla czarodzieja mugolskiego pochodzenia bez żadnych - znanych sobie - koneksji w ruchu oporu, twierdzą nie do zdobycia. I chociaż samo miasto nie znaczyło dla Alfiego wiele - ot, kolejne miejsce na mapie, w którym zatrzymał się na nieco dłużej - to obawiał się, że w jego murach zamkniętych mógł być ktoś mu bliski. Jeden z zaginionych Summersów, których losy przestały być mu znane wraz z przewrotem. Liczył, że prosta transakcja dziczyzną okaże się kolejnym krokiem przybliżającym go do skreślenia kolejnego nazwiska z listy.
Lawrence Summers
Jude Summers.
Anne Beddow.
Jacob Summers.
Oliver Summers.
I wiele innych...

Zresztą, czy ważny był powód?
Ostatecznie znalazł się tu - z dala od domu i otoczony korytarzami rzeźb, które wydawały się wyjątkowo żywe, jak na podobizny wykute w kamieniu. Nawet dla niego sprawiały takie wrażenie, mimo niesprawnego pod względami artystycznymi oka.
Potrzebował chwili - zaledwie kilku oddechów i samotności, którą dawała mu ławka, którą jak dotąd nikt nie wykazał zainteresowania. Zmęczone od marszu stopy, uwięzione w ciasno zasznurowanych, żołnierskich butach odetchnęły z ulgą, gdy chociaż na moment wyciągnął nogi przed siebie, próbując odnaleźć komfort w twardości parkowej ławki. Barki potrzebowały odpoczynku od ciężaru plecaka, który spoczywał obecnie swobodnie przy jednej ze stóp.
Mięśnie spięły się pod nieco naciągniętym na plecach materiałem wyświechtanego płaszcza, kiedy poczuł obecność drugiej osoby po swojej prawej stronie. Do nozdrzy dotarł zapach kobiecych perfum, co świadczyć mogło o tym, że kimkolwiek była jego nowa towarzyszka, nie miała być osobą, z którą się umówił.
To pułapka?
Ta myśl pojawiła się niespodziewanie, ale nie wprowadziła popłochu w jego reakcji. Pochylił się do przodu, opierając zgięte łokcie na kolanach. Uchylił delikatnie powieki, które wlepił w chropowatą fakturę skóry dłoni.
- Zajęte - w końcu jedno słowo, przesączone ciężkim, północnoangielskim akcentem i naznaczone charakterystyczną dla palaczy chrypą, wydostało się spomiędzy jego warg. Doskonale czuł ciężar różdżki w wewnętrznej kieszeni płaszcza, a broń skryta z boku, po drugiej stronie od niej, znajdowała się w zasięgu dłoni.
Żałował, że nie miał przy sobie papierosa, którego tak bardzo mi teraz brakowało. Zamiast tego, między zębami zaciskał wykałaczkę. Była to jedynie pewna forma rozproszenia - wiele by oddał teraz za jednego papierosa nawet z marnej jakości tytoniu. Liczył na chociaż chwilowe ukojenie nerwów.
Czekał w napięciu, jakby czekał na wybuch.
Czuł to znajome, nieprzyjemnie uczucie, które niczym prąd elektryczny przebiegło przez jego ciało.
Kim była? Wybrała to miejsce specjalnie, a może była jedynie niewinną turystką?
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Park rzeźb [odnośnik]25.07.22 23:14
The member 'Alfie Summers' has done the following action : Rzut kością


'Zdarzenia' :
Park rzeźb 9vsZZVJ
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Park rzeźb Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Park rzeźb [odnośnik]29.07.22 21:09
Mnogość misternych rzeźb nie robiła na niej wrażenia - może by tak było, gdyby przyszła tutaj w innym celu niż śledzenie pieprzonego przemytnika. Niewiele miała w życiu okazji do podziwiania piękna, toteż nie potrafiła go docenić. Ładny ptaszek czy hipogryf nie zapewnią jej ani jedzenia ani pieniędzy, chyba, że zdołałaby ukraść je razem z postumentem. Absurdalne.
Wzdrygnęła się, gdy jeden z kamiennych smoków rozdziawił paszczę i posłał w powietrze wielobarwne iskry fajerwerków. Instynktownie odsunęła się od widowiska i zaczęła przyglądać się rękawom swojej wątłej narzuty, czy nigdzie nie pojawiła się dziura po osmaleniu. Nie chciała się krzywić, gdy goście wokół wzdychali z zachwytu, ale nie zamierzała pozostawać w tej alejce ani chwili dłużej.
Mniejszą ścieżką dostała się do rzadziej uczęszczanego fragmentu parku i właśnie tam zajęła miejsce obok nieznajomego, wciąż jeszcze skupiona na spacerowiczach po drugiej stronie rozłożystego dębu.
Dopiero potem zwróciła się do swojego pachnącego dymem towarzysza, zerkając na niego dyskretnie spod ronda kapelusza. I dobrze, że miała tę osłonę, bo ledwie zatrzymała na nim wzrok, oddech zawiesił jej się w krtani, a policzki zbladły.
Zajęte, powiedział i od razu pomyślała o tym, że jego głos w ogóle się przez te wszystkie lata nie zmienił; ani ponura chrypka ani nastawienie do świata, jak widać. Nie wiedziała jak może wybrnąć z tej sytuacji bez zdradzania się. Miała tu do wykonania zadanie i w ogóle nie powinna przejmować się sentymentami, a jednak... tyle lat go nie widziała! Któregoś wieczoru po prostu przestał przychodzić, a ona przez parę dni pozwoliła sobie na żal i złość, a potem wróciła do codzienności jak gdyby nigdy nic, bo niczego sobie przecież nie obiecywali. Miała go nigdy więcej nie spotkać, tak byłoby najlepiej, a jednak był tutaj, w najmniej spodziewanym miejscu.
Rozważała odejście bez słowa, ale wtedy za murami parku rozległy się krzyki. Przez otwory w omszałym kamieniu dało się dostrzec dom po drugiej stronie ulicy, właściwie ruinę - jedną z wielu. Wrzaski były cierpiętnicze, meble rozbijały się o ulice, ale Kinie było to obojętne. Przez myśl przeszło jej tylko, że jak już tutaj skończy, może zajrzy do ruin, by upewnić się, że nie zostało tam nic cennego - w końcu sprawa była świeża i mogła coś zgarnąć.
Niektórzy powiedzieliby, że jest bezduszna, ale ona - najzwyczajniej w świecie - nie była żadną cholerną bohaterką.
- I tak przestało mi się tu podobać - rzuciła pod wpływem impulsu, zbierając się na nogi i poprawiając spódnicę. Głupią, niewygodną spódnicę, którą ubrała tylko dla celów pozostania incognito, a teraz czuła się jak jakaś porcelanowa lalka ubrana w zakurzone ciuchy ze strychu. Pewnie będzie się śmiał; sama by siebie teraz wyśmiała. - Szukamy innej ławki? - Może była bezczelna, ale co z tego. Odgięła nieco rondo kapelusza, by nie miał żadnego problemu z ujrzeniem jej wielkich, ciemnych oczu; trochę innych, bo już nie podkreślonych mocnym makijażem dziwki. Teraz była po prostu sobą i on też był po prostu sobą i właściwie chyba najlepiej byłoby gdyby jednak poszła za pierwszą myślą i odeszła bez słowa.


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508
Re: Park rzeźb [odnośnik]02.08.22 3:01
Kina czasem odwiedzała jego myśli.
Siedząc przy otwartym oknie w małej sypialni na piętrze, czasem pozwalał sobie na powrót wspomnieniami do chwil, które były tylko ich; chwil zaklętych w ścianach dusznego pomieszczenia burdelu. Sceneria tych momentów wyszarpniętych z szarej rzeczywistości była niemalże groteskowa. A jednak, czasem łapał się na tym, że - z braku innego słowa - tęsknił. Nie był do końca pewien czy tęsknił za nią, czy za błogim rozproszeniem i zrozumieniem, jakie dawało mu skrzypiące łóżko oraz ciepło jej ciała. Do tej pory była kolejną z jego tajemnic - mniej bolesną. Może nadal niezrozumiałą, ale z pewnością taką, którą mógł uznać za lekarstwo a nie truciznę.
Wiedzieli o sobie zbyt mało, aby mógł nakreślić kilka słów, upewniając się, czy Kina przetrwała bezksiężycową noc.
Alfred postarzał się od ich ostatniego spotkania - nie tylko w oczywisty sposób, dyktowany biegiem lat. Coraz więcej srebra wkradało się pomiędzy słomiany blond. Cena odnosiła skutki niestabilnej diety i naprzemiennego palenia oraz odstawiania papierosów z powodu braku tytoniu. I zmęczenie - to ono było sprawcą dodania mu kolejnych lat do rachunku.
Zapewne z nieco przymkniętymi powiekami pozwoliłby nieznajomej odejść, ale ze stanu względnego spokoju wyszarpnęły go krzyki, które niespodziewanie rozdarły ciszę. Akompaniował im przy tym trzask zrzucanych mebli, co spotkało się z napięciem mięśni.
Resztki żołnierskiej odwagi kazały mu udać się w stronę źródła - przecież to jego obowiązek. Jednakże dużo głośniejszy głos nakazywał odwrót. Ten sam głos, który przecież wmawiał mu, że to nie jego wojna, chociaż dotykała właśnie tych, o tym samym statusie. Wrzaski jednak paraliżowały jego ciało, drażniły myśli, te myśli, które na co dzień spały niespokojnym snem, niczym uśpiona bestia.
Być może wypowiedziane słowa nie zawróciłyby go ze ścieżki, na którą miał wkroczyć. Jednakże wypowiedziane były głosem, który - z mniejszą bądź większą świadomością - wyciągał go z podobnych ciemności. Nieco nieobecne spojrzenie, które podniosło się w jej kierunku, w zetknięciu ze znajomymi rysami twarzy, wyostrzyło się.
- Nie odpowiada ci klimat? - zagadnął, starając się ignorować tło ich rozmowy, chciał nie słyszeć krzyków dobiegających Merlin jeden wiedział skąd. Jej śladem poderwał się z drewnianej ławki, szarpiąc za szelkę plecaka, który przerzucił przez ramię. Ciemne oczy, śledzące jego ruchy były jednocześnie obce i znajome. Chociaż spojrzenie miała inne, może bardziej prawdziwe, mniej maskujące się, to odnajdywał w nich obraz zapisany we wspomnieniach. - Panie przodem - odparł, nawet jeżeli niewiele wiedział na temat etykiety. Nie chciał wiedzieć co tu robiła - przyzwyczajony do panujących między nimi niedomówień, nie musiał znać prawdy. Może obawiał się, że ta może mu się nie spodobać? Przez moment wahał się, słowa szczypały końcówkę języka, chociaż usta zaciskały się szczelnie, niemalże mogła usłyszeć zgrzytanie o siebie zębów. - Dobrze cię widzieć - ostatecznie to banalnie ckliwe stwierdzenie, pozbawione fałszywej nonszalancji wydostało się spomiędzy jego warg. Cokolwiek ją tu sprowadziło, kimkolwiek stała się w wojennym teatrze, cieszył się, że ją widział całą.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Park rzeźb [odnośnik]11.08.22 16:09
Śniła o nim, czasami, podczas tych ciężkich, bolesnych nocy, gdy ciało w łóżku poci się i przewraca z boku na bok, głowa pęka pod natłokiem wspomnień i fantomowych pozostałości cierpienia. Spokój, który czuła w jego towarzystwie, przeplatał się w tych snach ze strachem i nienawiścią do ojca, z obrzydzeniem do własnego ciała. Gdy budziła się o trzeciej, czwartej nad ranem, siadała zwykle na betonowych schodach do swojej piwnicy i popalając resztki wyświechtanych petów zastanawiała się, czy kiedykolwiek był z nią szczery. Sama kłamała nałogowo, ale nie w tamtych momentach, nie z nim. Za dnia nie pozwalała sobie na choć parę sekund takich bezowocnych wątpliwości i sięgania po wspomnienia zamiast życia tu i teraz. Cokolwiek to było, wtedy, na Crimson Street, nie miało już większego znaczenia. Summers równie dobrze mógł nie istnieć, jak jedna z wielu przyjemnych rzeczy w życiu Kiny, która rozpływała się akurat wtedy, gdy zdążyła się do niej przyzwyczaić.
No bo nie mogła się przyzwyczajać.
Nie powinna też zdradzać się z tym, że to ona, ale było coś niewłaściwego w odejściu bez słowa, nie chciała tego zrobić, nie pozwoliła sobie - może ze wzgląd na niego, a może siebie samą. Potrzebowała chyba rozwiać tę iluzję tu i teraz, zobaczyć na własne oczy jak bardzo są sobie obcy i jak bardzo nigdy nie byliby się w stanie dogadać.
Bo kim tak naprawdę byli dla siebie, gdy nie otaczały ich szorstkie pościele burdelu i zapach wypalonych świec? Nikim. W tym rzecz.
Zignorował krzyki dręczonych rodzin tak samo jak ona, czuła ulgę z tego powodu, bo nie chciała dawać się wciągać w niepotrzebną walkę. W żaden sposób nie widziała swojej roli w tej wojnie, nie była Policjantką mimo wszelkich chęci, więc pozwalała by świat jak zawsze toczył się własnym rytmem gdzieś obok - przecież go nie zmieni, więc po co ma próbować?
Alfie też nie był bohaterem, za dużo bohaterstwa już z niego w życiu wyciśnięto, żeby cokolwiek miało szansę pozostać. Nie zdawała sobie rzecz jasna sprawa z jego statusu krwi i pewnie niewiele by ją to obeszło. Czasami drwiła sobie ze szlam, mówiła parszywe rzeczy, ale taka po prostu była i nie szła za tym żadna ideologia. Opowiadała te same kiepskie żarty, które poprawiały jej nastrój w dzieciństwie, obrażała właściwie każdego po równo, bo do nikogo nie miała szacunku.
- Jest drętwy - Wzruszyła ramieniem, poprawiając kapelusz, by raz jeszcze przysłaniał choć część jej oczu. Były charakterystyczne, duże, szeroko rozstawione, nawet brwi miała takie, że dałoby się je zapamiętać. - O proszę. Czyli nadal romantyk i dżentelmen - zaśmiała się miękko, nie szukając wcale drogi do tego, by wbić mu szpilę, ale zwyczajnie nie umiejąc odpowiedzieć inaczej. Nie była przyzwyczajona do tego, by ktokolwiek mówił do niej jak do kobiety zasługującej na godność.
Kiedy jednak minęli jedną i drugą alejkę i oddalili się od krzyków niosących się za murami parku, jej postawa stała się mniej spięta, a głos łagodniejszy. Rzadko mówiła prawdę, ale to co miała powiedzieć prawdą chyba rzeczywiście było.
- Ciebie też. Czasami zastanawiałam się, czy żyjesz. Ale nie za często - stwierdziła z brutalną bezpośredniością; tak intensywnie walczyła o własne przetrwanie, że nie miała czasu martwić się o mężczyzn, których właściwie ledwo znała. - Teraz chyba powinieneś mnie pocałować, co? - rzuciła ironicznie, krzyżując ramiona po męsku. Bo to było lepsze niż pytania, które w jasnym świetle dnia wydawały się narzucać same; a nie była przekonana, czy naprawdę powinna je zadawać.


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508
Re: Park rzeźb [odnośnik]28.08.22 0:14
On o niej nie śnił, bo rzadko sobie na to pozwalał.
Kina wplątywała się niepostrzeżenie w jego myśli podczas bezsennych nocy, gdy tępym wzrokiem wpatrywał się w strukturę sufitu. Albo gdy właśnie przekładał kolejne stronice gazety. Zawsze niespodziewanie, niby skradający się kot, nagle wskakujący na kolana. Zastanawiał się; czy przeżyła bezksiężycową noc? Czy wciąż tkwiła w pomieszczeniu o obdrapanych ścianach? Czy wciąż oddychała ciężkim od kurzu, potu i papierosów powietrzem? I czy dotyk jej skóry byłby taki sam?
Jednakże - niby senna mara, nachodząca go na jawie - znikała równie szybko, jak się pojawiała, a on biernie patrzył jak przychodzi i odchodzi. Wmawiał sobie, że to jedynie to dziwne uczucie, które niektórzy zwali nostalgią. Bo przecież ona miała mu pozostać obojętna. Jakby fakt, drobiazg zaledwie, kładzenia pieniędzy na szafkę nocną po spotkaniu miał cokolwiek zmienić. Miał wymazać wymienione spojrzenia, ciepło jej dotyku, który był zaskakująco delikatny. Tę namiastkę bliskości, na którą zarówno wtedy, jak i teraz, nie chciał - nie był w stanie - sobie pozwolić. Bo każdy inny dotyk, szczególnie ten niespodziewany, sprawiał, że czuł niepokój. Do niej przychodził właśnie po to.
Teraz, kiedy nie musiał już oszukiwać samego siebie, kiedy stalowe spojrzenie napotkało znajomą - zbyt znajomą - sylwetkę, mógł odetchnąć z ulgą.
Odwracając się plecami do krzyków już wiedział, że czekała go bezsenna noc, obciążona zdradzieckimi podszeptami wyrzutów sumienia. Bliźniaczo brzmiące krzyki miały wypełznąć ze swojej nory, wbijając pazury w ściany jego świadomości. Teraz jednak dominowało paraliżujące uczucie strachu - spowodowane przez te same wspomnienia rozlewające się goryczą w ustach. Odwrócił się. To nie moja wojna, marne usprawiedliwienie pozwoliło mu się odwrócić plecami. Pozwolił jej się prowadzić, na jej barkach pozostawiając odpowiedzialność za kierunek. Byle jak najdalej stąd.
- Żaden ze mnie dżentelmen - odparł, zerkając w jej kierunku. Bo to prawda, zasady jakimi kierowali się wielmożni panowie w sytuacjach salonowych były mu równie dobrze znane co tajniki łyżwiarstwa figurowego - wcale. Kierował się szacunkiem, wyniesiony z ciasnego, rodzinnego mieszkania. Z codzienności, w której pan Summers w ten sposób traktował kobiety w swoim otoczeniu. I on rozluźnił się, gdy oddalili się od krzyków. Spięcie opuściło jego mięśnie, ramiona nieco się obniżyły, szczęka stała się mniej widoczna na policzku.
- Nie za często, naturalnie - rzucił z czymś co przypominało kpiące rozbawienie. - Powinno mi to schlebiać? - czuł się nieco surrealistycznie, jakby wcale nie opuścili dobrze im obojgu znanego pokoju na Crimson. Ten sam ton, ta sama lekkość w wymianie uszczypliwości. Na jej pytanie, uniósł jedną brew. Być może kącik ust drgnął mu delikatnie ku górze. Pochylił się delikatnie w jej stronę. - Nie zwykłem całować kobiet bez ich zgody - odparł półszeptem, jakby to wyznanie miało pozostać między nimi. Stłumiony głos odznaczał się jeszcze większą chrypą. Po czym wyprostował się i jak miał to w zwyczaju, przeczesał długimi palcami przeplatane siwizną blond włosy. - No chyba, że tego sobie życzysz - dodał jeszcze, pytająco unosząc brew. Nie byli już w burdelu. Tam niewerbalną zgodą na bliskość były pieniądze kładzione na stół. Tu? Nie otaczały ich już ściany burdelowego pokoju w Crimson, a ona nie była już dziwką - przeczył temu chociażby jej ubiór, szeroki kapelusz, czy to coś w spojrzeniu.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Park rzeźb [odnośnik]31.08.22 22:26
Była samotniczką, wiecznym wędrowcem zapuszczonych dzielnic Londynu, bezpańskim kotem, którego ktoś kiedyś wyrzucił kopniakiem na ulicę i od tamtej pory uczył się radzić sobie sam, niezależnie od pogody, warunków i niebezpieczeństw. Z kimś takim nie wypadało się przyjaźnić, bo skończyłoby się to tylko krzywdą dla dwóch stron. Kina dbała najpierw o siebie, więc pewnie była zdradziecka. Nie wiedziała, nie próbowała nigdy zastanawiać się nad tym jakby się zachowała w jakiejś abstrakcyjnej sytuacji, do jakiej równie dobrze mogło nigdy nie dojść. Nie myślała o tym co by było.
Co by było gdyby jej ktoś zlecił śledzenie Alfiego Summersa. Co by było gdyby do ich (jej, jej przecież) sypialni na Crimson Street wtargnęli wichrzyciele. Kogo próbowałaby ratować? Siebie, zawsze siebie. Wszystko to jednak wydawało się jakieś cierpkie i nierealne.
Kiedy odwracali się plecami do ludzkiej tragedii - ramię w ramię i z równą bezwzględnością - Kina nie miała takich samych rozterek jak Alfie. To ich różniło. Ją w snach ścigało tylko jej własne cierpienie, nie czyjeś. Dostała tyle kopniaków w życiu, że przestała odczuwać współczucie, gdy kopano innych. Nie była okrutnikiem, nie znęcała się bez powodu, była zwyczajnie obojętna. Świat był jaki był; ona dostawała cęgi, ktoś inny dostawał cęgi, co za różnica. Nie czuła się odpowiedzialna za życie nieznajomych.
Ale też rozluźniła się, gdy uciekli od tej ponurej orkiestry huków i krzyków. Było ciszej, spokojniej, mogła pozwolić sobie na uśmieszek - cięty i ostry na jednym końcu, pozbawiony jakiejkolwiek zalotnej kobiecości, do jakiej zmuszała się niegdyś w towarzystwie klientów. Nie Alfiego, innych.
- Oj, wiem przecież. Ale wolę cię niedżentelmeńskiego. Dżentelmeni nie chodzą na kurwy. - Uniosła brew, zupełnie niewzruszona nawiązywaniem do swojej przeszłości. Mogła być wściekła, mogła czuć obrzydzenie; ale miała to już za sobą. - A przynajmniej nie na tanie. Słyszałam, że są w Londynie bogate burdele dla bogatych skurwysynów. Ale nie wiem. To już nie moja sprawa od wielu lat - Nie wiedziała, co bardziej próbowała podkreślić; to, że nie była prostytutką, czy to, że nie widzieli się na oczy od tak długiego czasu. Oboje się postarzali, a jednak z jakiegoś powodu czuła taką swobodę, jakby widzieli się zaledwie wczoraj. - Jak chcesz - Wzruszyła ramionami, gdy zadał pytanie, a potem odwróciła się na moment, by upewnić, że nikt nie zbliża się w ich kierunku.
Nadal powinna wypatrywać mężczyzny, którego śledziła, ale cholera, miała jeszcze trochę czasu. Nie chciała go marnować, nie teraz, gdy los tak sobie z niej zadrwił i tak ją obdarował jednocześnie.
- Ciebie zawsze obchodziło czego sobie życzę. Lubiłam to - przyznała może trochę bardziej sucho niż chciała, ale mówiła zupełnie szczerze, otwierając się w niespodziewany dla siebie sposób. Przez chwilę stała tak na rozwartych nogach, ze skrzyżowanymi ramionami, w niemal bojowej postawie, a potem przechyliła głowę. - No to chodź. Pokaż jak smakujesz na słońcu. - Bo właściwie dlaczego nie? Kiedy ostatnio kogokolwiek całowała? Po skończeniu pracy na Crimson miała kilka przelotnych romansów, ale były równie ulotne jak wizyty klientów. Do nikogo się nie przywiązywała, skupiona na swoich zleceniach i własnym przetrwaniu. Nikt nie zasługiwał, by poświęcić mu uwagę na dłużej. Alfie też mógł nie zasługiwać, jeszcze nie zdecydowała. Pierwsza postąpiła krok naprzód, potem drugi i wspięła się na palce, depcząc go po butach. Cholera, był wyższy niż zapamiętała.
Ciekawe, czy jego usta były wciąż tak samo twarde, nieustępliwe, zaczepne.


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508
Re: Park rzeźb [odnośnik]09.09.22 1:51
Alfie dbał o wszystkich oprócz siebie. To chyba jedna z różnic, która wybijała się w ich osobowościach tak bardzo naznaczonych krzywdą spowodowaną paskudnością ludzkiej natury. Nie widział już sensu w ratowaniu siebie, ponieważ od kilkunastu lat uznawał siebie za jednostkę straconą - przecież powinien zginąć wśród bomb, wybuchów i wystrzałów. Trzymała go jedynie świadomość odpowiedzialności za tych, którzy jeszcze oddychali. Jakiś ostatni przebłysk przyzwoitości, który podpowiadał, że rodzice doświadczyli znacznie więcej zła i dalej żyli.
Wiele jednak z tego życia nie czerpał.
Pozwalał sobie jedynie na proste przyjemności, jak okazjonalnie zapalony papieros, na którego stać go było coraz rzadziej, a może spokojny sen, który był raczej rzadkim gościem w jego domu.
Być może skutecznym podjudzaczem powracających wyrzutów sumienia był fakt, że to on i jego rodzina mogliby stać się ofiarą podobnych działań. A właściwie już stali się rok temu, podczas nocy okrzykniętej bezksiężycową. Był jednym z tych ludzi - czy tego chciał czy nie, należał do grupy społecznej, która znalazła się na celowniku obecnej władzy i właściwie każde wytknięcie nosa poza bezpieczne tereny sojuszu mogło skończyć się dla niego tragicznie. Zastanawiał się czy powinien się martwić obecnością Kiny? Jak wiele dla byłej kurwy było warte życie jej ulubionego klienta?
- Być może, nie stać mnie na bogate burdele dla bogatych skurwysynów - rzucił z całkowitą oczywistością tego stwierdzenia, jednocześnie przeczesując palcami pszeniczno-srebrne pasemka włosów, między którymi zaplątały się pojedyncze promienie słońca, podkreślając różnicę w odcieniach. Właściwie nijak przyjął wiadomość o zmianie jej profesji. Przede wszystkim nigdy jej nie oceniał, bo jakżeby mógł? Skoro on sam, nieważne czy w imię pieniędzy, czy honorowej walki, dokonywał czynów niemoralnych. Nigdy też nie próbował jej przekonać do wyrwania się ze szponów Crimson, zwyczajnie nie wtrącając się w jej życie. Może jedynie delikatnie drgnął mu kącik ust na dźwięk tej wiadomości. Bo zdawało mu się, że jest zadowolona. - To czym się teraz zajmujesz? - zagadnął, trudno powiedzieć, czy z życzliwości czy z czystej ciekawości. A może z każdego po trochu? Jeżeli faktycznie chciałaby się podzielić tym, kim jest teraźniejsza Kina, jak wiele z tej dawnej wersji, otulonej papierosowym dymem Kiny jeszcze w niej zostało, jaka jej część była prawdziwa, to nie miał nic przeciwko. Ale i nie zamierzał naciskać. Nigdy nie naciskał.
Może i żaden z niego dżentelmen, może jego dłonie skąpane były w krwi, ale nie nazwałby się zwyrodnialcem. - Cieszy mnie, że ta sympatia była obopólna - i znowu nie próbował jej speszyć, przyjmując jej otwarcie się przed nim tak, jak robił to kiedyś. Z półuśmiechem majaczącym na twarzy, który nie miał odzwierciedlenia w wiecznie ponurych oczach.
Wahał się przez chwilę. Bo ten pocałunek w normalnym świecie miał coś znaczyć. W końcu pozbawił się imitacji ochrony w postaci dokładnie odliczonej kwoty za godzinę. Ale z drugiej strony czy musiał? Może to właśnie pocałunek miał zdecydować czy po nim nadadzą mu jakieś znaczenie? Kiedy wspięła się na palcach na jego stopach, dłonie ułożyły się automatycznie na jej talii, a on pochylił się nad jej twarzą, łącząc ich usta w jednym z kolejnych pocałunków. A jednak trochę innym. Innym? Niby jego usta były tak samo, a może nawet bardziej szorstkie. Może trochę mniej zdecydowane, ale jednocześnie nieustępliwe. Była w tym jednakże jakaś wolność, której nie mieli wtedy. Może nieco mniej smakował papierosami. Nieśpiesznie odsunął swoje usta od jej, jakby znowu mieli czas, jakby wojna nie miała ich tu dogonić, a oni mogli odkryć siebie na nowo. A może wcale nie musieli? Mimo iż niewiele miała o nim informacji to czuł, że wiedziała o nim więcej, o demonach rozszarpujących jego duszę, urywających oddech więcej niż ktokolwiek inny.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Park rzeźb [odnośnik]17.09.22 18:05
Choć tak wiele mówili o przeszłości, nigdy go wprost nie zapytała o to czy jest szlamą i czy ma z tego powodu problemy. Domyślała się, to oczywiste, w końcu z szeptów, pomruków i westchnień kreowała się historia człowieka, który z kulturą mugoli musiał mieć więcej wspólnego niż ona - żołnierz, upadły bohater, obrońca, który nikogo nie obronił. Ona też nie była w tym świecie wiele warta. Co z tego, że za ojca miała czarodzieja, skoro był on potworem i skurwysynem? Choćby nawet jej rodzina posiadała swój herb, na nic by się to zdało dziwce i złodziejce. W Noc Bezksiężycową nikt jej nie ścigał, ale to dlatego, że potrafiła dobrze się zaszyć i obserwować całość wydarzeń zza szpar między deskami. Przestępców każdy chciałby złapać i skazać, a ona pewnie sobie na to zasłużyła - wiedziała, że łamie prawo, ale robiła to, żeby przeżyć. On chyba był niewinny. Nawet jeśli sam tak nie twierdził, nie sądziła, by dokonywał rzeczy równie brudnych co ona.
A jednak go nienawidzili, może nawet bardziej niż jej.
Cóż, żadne to pocieszenie, ale ona nie patrzyła na jego pochodzenie, jego krew czy rodzinę. Niczego z tego się nie wybierało, one po prostu były. Szlama czy nie szlama. Bękart czy nie bękart.
Bo ona była bękartem, wiedziała o tym na pewno.
Obserwowała go łapczywie, wbrew sobie głodna informacji na temat długich lat, które minęły od ich ostatniego spotkania.
- Siwiejesz - powiedziała z typową sobie bezpośredniością, bezwstydnym zwyczajem wywlekania faktów. - A ja zbrzydłam. Ale to może nawet lepiej. Zajmuję się teraz różnymi rzeczami, możesz mnie uznać za wolnego strzelca. Czasami coś sprzedaję, czasami kupuję - właściwie kradnę - I nie zawsze są to bibeloty - czasami informacje - A ty? Musiałeś odejść... i co dalej? - Nie kryła się z tym, że wie dlaczego, ale nie ujrzałby w jej obliczu żadnego oceniającego wyrazu, żadnej niechęci. Wcześniej był jej klientem, więc niby nie powinna narzekać na nic, ale zdawał sobie chyba sprawę, że zazwyczaj była z nim szczera. Gdy nie łączyły ich żadne pieniądze, wciąż nie był dla niej niczym gorszym od niej samej. Ani lepszym. - Chyba powinnam ci współczuć, ale nie będę. Niczego ci to nie da ani niczego nie zmieni. Szlama, dziwka, lord, wila, jeden chuj - zawahała się, skrzyżowała ramiona na piersi i obrzuciła go spojrzeniem, które na dłużej zatrzymało się na jego oczach i ustach. - Ale jakbyś potrzebował jakiejś pomocy to możesz się odezwać. Mieszkam na Crimson Street 48, w piwnicy. - To już nie burdel. Nie spodziewała się, by miał ją nagle odwiedzić albo na nią donieść. Niby komu i za co? Ale sowa ją znajdzie. - Nie obiecuję, że pomogę, ale jeśli będę w stanie, to może tak. Bardziej ci się to przyda od każdego współczucia. - Pewnie jej nie zaufa, ale nie powinno ją to zaskoczyć.
Powtórzyła sobie w myślach raz jeszcze, że nie powinno.
Chyba nie spodziewała się, że naprawdę ją pocałuje. Ich ton był trochę suchy, trochę żartobliwy, trochę złośliwy. Może się droczyli a może rzucali sobie nawzajem wyzwanie, które obie strony przyjęły. Pierwsza mu się wspięła na buty, więc ani myślała znieruchomieć, kiedy poczuła ciepło na własnych wargach. Bez chwili zawahania odwzajemniła pocałunek z równą determinacją, z ogniem i chęcią. Na ułamek sekundy znów stała się dziwką, ale potem, gdy otoczyły ją jego dłonie, a język musnął język, coś w niej się potłukło, coś złożyło na nowo. Kiedy się od niego odsunęła, gorąca, miękka i wilgotna, nie była pewna kim jest, ale na pewno nie była dziwką.
- Zaskakująco... dobrze - stwierdziła, odpowiadając na własne pytanie, a potem odsunęła się zwinnie, zostawiając go z tą myślą. - Do zobaczenia, mam nadzieję. Mam jeszcze rzecz do zrobienia - oddaliła się, zwiała szybkim krokiem, zadzierając materiał głupiej sukienki prawie do kolan.
Musiała go zostawić, bo nie zniosłaby więcej.

/zt mompls


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508
Re: Park rzeźb [odnośnik]23.09.22 0:51
Największym paradoksem było to, że Alfred przez jakiś czas im wierzył. Wierzył w wyższość magicznej krwi nad jego własną, bo to oznaczało, że zatapiając się w świat czarodziejów uniknie prymitywnej wojny, która zniszczyła mugoli. Tymczasem los postanowił zaśmiać mu się w twarz, obdzierając go brutalne ze wszelkich złudzeń, które maskowały wszelkie znaki, jakoby wojna znowuż miała spowić Wielką Brytanię. Tym razem zamiast bombowców na niebie pojawiał się znak, który budzić miał grozę.
- Czas widocznie nie jest dla mnie łaskawy - odparł, bo chociaż widział w swoim odbiciu postępującą siwiznę, to nie umiał odnaleźć w jej rysach twarzy brzydoty. Mógł znaleźć doświadczenie lat, które upłynęły od ich ostatniego spotkania. Mógł spodziewać się kolejnych zadr, ale z pewnością nie była to brzydota. Nigdy nie widział jej w tych kategoriach. Nie jego jednak miejsce, aby przekomarzać się z nią w tej sprawie. - Z tobą obszedł się dużo łaskawiej niż myślisz - rzucił jedynie, bo zawsze oszczędny był w słowach, jakby były na wagę złota. - Dolina okazała się dobrym miejscem do osiedlenia się - wyjaśnił, skoro już sięgnęła do tego tematu. - Dość mam już współczucia, przecież wiesz - odparł. Bo wiedziała - z pewnością to podkreślał - jak bardzo mierziło go to współczucie rosnące w oczach innych, jednocześnie sprawiające, że irracjonalna irytacja obejmowała szczelnie jego ciało. - Dziękuję, gdybyś i ty uznała, że mogę być ci pomocą, sowa z pewnością mnie znajdzie - odparł, ryzykując znacznie więcej. Czy Kina miała pozostać lojalna swoim zasadom? A może smród pieniądza skusi ją na tyle, aby posłać pod jego dom szmalcowników? Deklaracja złożona zbyt wcześniej mogła odbić się piętnem na jego przyszłości, on jednak podjął decyzję w przypływie emocji. I nie miał zamiaru żałować.
Ta chwila była równocześnie zaskakująca w swej jednoczesnej prostocie i chaosie. Przez chwilę czuł ten moment rozproszenia jak kiedyś, dziwnej nici porozumienia, którą kiedyś tak desperacko podtrzymywał kładąc kolejne zarobione w kocie czoła pieniądze na obdrapanej ladzie burdelu. A jednocześnie nie była już w jego oczach dziwką (przy kiedykolwiek ją w ten sposób tak naprawdę postrzegał?) a on nie był klientem.
- Do zobaczenia - zdążył wydukać jedynie nim Kina rozmyła się jako ledwie wspomnienie, jakim dotąd dla niego była.

/zt <3
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Park rzeźb [odnośnik]03.02.23 0:17
2 lipca

Słońce żarem lało się z nieba, drażniąc skórę na nieco odkrytym karku.
Biały materiał zdecydowanie za dużej koszuli, której rękawy zostały zwinięte było do łokci, przyjemnie przepuszczał nawet najmniejszy podmuch wiatru. Osiadł ciężko na ławce - tej samej co kilka miesięcy temu - i pochylił się do przodu, opierając dłonie na kolanach. Wtedy otulała go słodka nieświadomość nadchodzącego spotkania z przeszłością - teraz był na nią przygotowany. A w kieszeni rozpiętej kamizelki ciążyło mu kilka skrawków papieru, na którym uwiecznione zostały podobizny osób, których poszukiwania spędzały mu sen z powiek, wpompowywały w żyły nieustanny niepokój spinający mięśnie.
Desperacja - już raz doprowadziła go do jednej z pozycji na liście.
Czy to naiwne, że liczył iż pomoże tym razem?
Wziął głęboki oddech, jakby w ten sposób miał zrzucić ciężar spoczywający na jego ramionach. Nie zrzucił. Palce na chwilę wplotły się w siwiejące włosy. A między wargami miął wykałaczkę - jak zawsze od kiedy brakło mu tytoniu.
Nie chciał przyznać, że niepewnie czuł się spotykając z Kiną - wcześniej zasady ich znajomości wydawały się - na pozór - jasne, nadając złudnego porządku w tym chaosie. Wojenna zawierucha nie ominęła także relacji, która powiązała te dwójkę. Jej dała wolność - jego ponownie zamknęła w klatce, w której coraz trudniej było mu oddychać. I paradoksalnie ona była jednym z pierwszych świadków jego bolesnego milczenia, słów zgrzytających pomiędzy zaciśniętymi zębami i ciała drżącego w konwulsjach fantomowego bólu. Ale to wszystko było zamknięte w czterech, obskurnych ścianach na Crimson Street i znikało wraz z rozpływającym się w powietrzu dymem po papierosie.
Ponownie westchnął. Podniósł głowę i rozejrzał się dookoła. Nie mógł mieć pewności, że przyjdzie. Coś kazało mu zakładać, że Kina chodziła własnymi ścieżkami, kiedy w końcu łańcuch nic nie trzymało jej w dawnym miejscu. Kiedy zauważył jej sylwetkę, podniósł się trochę ciężko, opierając dłonie na kolanach. Poprawił materiał kamizelki, czując bardziej niż wcześniej ciężar skąpo wyposażonej sakiewki w wewnętrznej kieszeni... i wspomnienie jej ust na jego wargach, kiedy ostatnim razem przechadzali się alejkami parku. Wspomnienie zaskakująco jasno wybiło się w jego głowie wraz z widokiem jej twarzy otulonej promieniami lipcowego słońca. Zorientował się, że nigdy wcześniej nie widział jej w pełnym słońcu, które teraz igrało z jej skórą.
- Już zaczynałem się martwić - odparł, a kącik ust drgnął pod wąsem pchnięty echem zawadiackości, którą kiedyś miał w sobie, swobody, która kiedyś wypełniała ciasną przestrzeń między ich ciałami. Dłonie częściowo wsunięte były do kieszeni spodni, które z pewnością kiedyś pasowały lepiej.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Park rzeźb [odnośnik]10.02.23 15:08
Oh, you're abominable, socially
You're just a little bit too much like me


Wmawiała sobie, że się nie szykuje, że to spotkanie biznesowe jak każde inne. Kilka wymienionych szeptem słów, parę złośliwych uśmiechów i prób zaznaczenia dominacji. Pieniądze dawane w łapę na zaliczkę, a potem długa droga poszukiwań, zakończona sukcesem - w jej przypadkach to mógł być tylko sukces - i trochę dodatkowego złota, które mogła przerżnąć na czynsz, jedzenie i papierosy. Nic więcej, nic mniej.
Ale włosy i tak rozczesała, łapiąc je w jedno nieskomplikowane upięcie na ramieniu, rozprostowała mankiety wyświechtanej koszuli i dokładnie zapięła pod szyją cienki, wiosenny płaszczyk z najtańszej bawełny. Nawet buty miała czyste, choć cholera, rzadko zwracała uwagę na ich stan poza tym by były wysokie, mocne i dobrze trzymały kostkę. Ciągle gdzieś właziła, biegała, to normalne, że człowiek czynu nie był całkowicie porządny. Ale dzisiaj Kina była - no, po prostu kobietą. Niezbyt ładną, bo taka nie była nigdy, ale nawet urokliwą w swoim tajemniczym mroku. Tylko ta pieprzona opaska na oku wszystko psuła, ale była lepsza niż pokazywanie wszystkim jak bardzo ucierpiała w wyniku wydarzeń na Nokturnie. Dziura po oku była paskudna, czerwonawobordowa i czyniła z niej bardziej potwora niż człowieka.
W czarnej opasce przynajmniej sprawiała wrażenie, że się z tym pogodziła, że jej wytrzymałość i żądza walki były groźne. Może tak było, a może tylko sobie tego życzyła.
W burdelu już zarabiałaby dwa razy mniej, ale w tym biznesie blizny były pewnie nawet pożądane.
Pojawiła się na miejscu spotkania o czasie, może tylko lekko spóźniona, bo było coś przyjemnego w kazaniu mu czekać. Ciekawe, czy się jej spodziewał, czy może uznał, że chce go tylko wydymać albo oszukać. Nie byłoby ciężko zainscenizować obławy na mugolaka i zarobić też na tym. Ale niedawno zaczęło się zawieszenie broni co dawało wygodną wymówkę, żeby zapomnieć, że i tak nigdy by czegoś takiego nie zrobiła - nie jemu. Była perfidna, ale nie aż tak. Lubiła go i on chyba lubił też ją, choć nie miała pojęcia za co, teraz, gdy już nie rozkładała przed nim nóg.
Zastała go zmęczonego, memłającego wykałaczkę, wychudzonego i szarego w porównaniu do czerwieni skóry, która kiedyś zwykła stykać się ze skórą.
Nie kryła twarzy pod kapturem, ale nie była też tak rozpoznawalna jak dawniej, z tym czarnym kawałkiem szmaty zakrywającym utracone oko.
- Mmm, prawie się wzruszyłam - odpowiedziała na powitanie, które mogło, ale nie musiało być zaczepką. Wyciągnęła szczupłą, kościstą dłoń, by uścisnąć mu dłoń na powitanie w biznesowym, męskim stylu. - Nie wyglądasz najlepiej, ale chyba sobie radzisz? - zapytała. Z ciekawości. Udała, że sama nie wygląda teraz gorzej, w połowie ślepa. - Masz coś dla mnie, co? - Bo po to tu przyszła.
Tylko po to.
[bylobrzydkobedzieladnie]


do not be afraid to  bare your teeth
you were not brought into this world
covered in blood to become a gentle
tamed thing
Kina Huxley
Kina Huxley
Zawód : Najemniczka
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
boli mnie głowa
i nie mogę spać
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
whore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11111-kina-huxley https://www.morsmordre.net/t11158-szczurolap#343501 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f418-borough-of-enfield-crimson-street-48-nora https://www.morsmordre.net/t11163-skrzynia-pod-lozkiem#343535 https://www.morsmordre.net/t11159-kina-huxley#343508

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Park rzeźb
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach