Wydarzenia


Ekipa forum
czy wśród cierni róż brak śpiewu syren
AutorWiadomość
czy wśród cierni róż brak śpiewu syren [odnośnik]05.05.21 18:18


be strong now, because things will get better
it might be stormy now, but it can’t rain forever


28 grudnia 1955 roku, Thorness Manor
Zima na dobre rozgościła się na brytyjskich wyspach, przynosząc niepowtarzalny nastrój. Grudniowe niebo przesłonięte było gęstymi, burzowymi chmurami. Sypiące się zeń płatki śniegu skrzyły się jasnym, delikatnym blaskiem. Opadały ciężko na piaszczystą plażę, jak i ozdobne gzymsy starej twierdzy na Wyspie Wight, naturalnie wpasowując się w tutejszy krajobraz.
Przygotowania do noworocznego sabatu chyliły się już ku końcowi, wszystko zdawało się być dopięte na ostatni guzik, a zadowolenie na twarzy lady Adalaide świadczyło wyłącznie o jej dobrym nastawieniu. Evandra spędzała czas w jej towarzystwie, przyglądając się pracom i skrupulatnie zapisując złote rady mentorki w kwestii organizowania przyjęć. Marzyła o tym, by pewnego dnia prowadzić własne Hampton Court, jakie słynęło by z wystawnych spotkań na najwyższym poziomie.
Na kilka dni przed końcem grudnia, skryła się wraz z kuzynką we własnych komnatach, zazdrośnie chcąc mieć ją tylko siebie na choć krótki czas. Już wkrótce miała zdawać ostatnie egzaminy i ukończyć Hogwart, a następnie dołączyć do niej w salonowym towarzystwie. Nie musiały już tylko marzyć o tej zaszczytnej chwili, napojach z bąbelkami i komplementach kawalerów, marzenie to miało się wkrótce ziścić.
Dziewczęcy pokój nosił ślady istnego pobojowiska. Już w wejściu roznosiła się mieszanina kwiatowych perfum, jaka mogłaby niewprawny nos przywrócić o zawrót głowy. Z tuby zaczarowanego gramofonu wydobywały się dźwięki orkiestry, wprowadzając w klimat balowych sal. Podążając tropem rozrzuconych po drewnianych panelach pantofli o każdym z możliwych kolorów, można było dotrzeć do epicentrum dziewczęcego huraganu. Na każdym z krzeseł oraz każdej z obitych granatowym materiałem puf znajdowały się elementy damskiej garderoby. Eleganckie rękawiczki, wymyślne kapelusze, zwiewne halki, delikatne pończochy. Blat toaletki z okrągłym lustrem zastawiony był biżuterią, srebrem, złotem i perłami. Na zaszczytnym miejscu wśród fałd błękitnego aksamitu leżał pierścień zaręczynowy z kamieniem. Gościł na szczupłej dłoni Evandry tylko podczas oficjalnych przyjęć, wciąż towarzyszyły jej wątpliwości, by nosić go na co dzień. Coraz częściej jednak obracała go w palcach, zastanawiając się jak będzie wyglądać jej życie u boku lorda Tristana Rosiera.
Przeglądała się właśnie w stojącym lustrze w srebrnej, misternie zdobionej ramie. Wciąż nie zdecydowała która z sukien okaże się być najlepszą, by pojawić się na sabacie po raz pierwszy jako narzeczona.
- Błękit czy złoto? - zastanawiała się na głos, przykładając do ramion dekolt jasnej sukienki, która wedle krawca miała wyciągać głębię koloru jej oczu. Poprowadzony srebrną nicią haft zauroczył ją już od pierwszego wejrzenia, ale krój był wciąż bezpieczny, nawiązujący do panieńskiego życia, jakie dotychczas prowadziła. Zerknęła na profil kuzynki w odbiciu lustra i odwróciła się gwałtownie widząc, że ta jest myślami nieobecna; niebieska falbana zawirowała w powietrzu.
- Eurydice! Czy mogłabyś się na chwilę skupić? Toż to problem najwyższej wagi, bez twej pomocy się nie obędę! - jęknęła przeciągle, tracąc już cierpliwość do kolejnych przebieranek. Jak bardzo uwielbiała przyglądać się swemu odbiciu w lustrze, tak presja związana ze spełnianiem oczekiwań towarzystwa była nazbyt frustrująca.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: czy wśród cierni róż brak śpiewu syren [odnośnik]14.06.21 22:45
Westchnienie, choć niezmierzonym smutkiem znaczone, niosło się miękko po przestrzeni komnaty, niknąc niezauważenie w nieustającej krzątaninie. I chaber oczu melancholią przesiąkł, gdy wzrok nieobecny sięgał okien wysokich, za którymi płatki śniegu wirowały malowniczo niczym w tańcu, przypominając szlachetne pary płynące podług melodii przez wiatr wygrywanej, tak słodko blisko, lecz nieznośnie daleko. Im mocniej jednak chmury obierały czerni odcienie, tym żywiej obracały się wokół siebie, ciężej, dosadniej, umykając romantycznemu wyobrażeniu, tej lekkości oraz pozornie niewiele znaczącej figlarności odczuć wprost ku ponurej, jakże straszliwej rzeczywistości. A przecież miało być tak pięknie, tak rozkosznie i wspaniale, wszak rozplanowała sobie wszystko w tej swojej główce w promieniach słońca skąpanej, gdzie żadne zło wstępu mieć nie powinno, albowiem lwie córy winny znać jedynie radość i beztroskę bytu. Na różanych ustach miał osiąść perlisty śmiech, gdy rąbek różowej, prześlicznej sukni furkotałby pod wpływem rozbawionych pląsów dziewczątka, a na srebrnych paterach piętrzyłyby się najsmaczniejsze ciasteczka, zachęcające do pospiesznych kęsów nim kolejne wzory na materiałach przykułyby uwagę, nakazując poważne rozważania odnośnie ich wykorzystania na nadchodzącym Sabacie. Dźwięczne głosy unosiłyby się pod wpływem emocji, przesycane dziewczęcym chichotem, gdy celny komentarz trafiłby w gust którejś z młódek i czy to samo w sobie nie wydawało się cudowne? Lecz oto pozostawała tylko przykrość okropna i ten żal w sercu gorejący płomykiem złośliwym, kiedy los ugodził ją jakże bolesnym pstryczkiem w kształtny nos, przez co całe to planowanie, snute wyobrażenia jeszcze w zaciszu szkolnych sypialni, rozpadło się niczym zamek z piasku, gdy fale przeznaczenia zdecydowały się sięgnąć brzegów jej istnienia. Więc dąsała się okrutnie, przeszywająco, szkląc niebieskie tęczówki kryształem łez i dolną wargę wprawiając w drżenie, delikatne dłonie omdlewająco do piersi przylegały i żadne podsuwane łakocie, rozpaczliwe anegdotki szeptane przez służące, nie potrafiły poprawić panience nastroju w żaden sposób. A przynajmniej dopóki pamiętała, że powinna być smutna, w agonii, cierpiąc najprawdziwsze katusze, bo inaczej żywo dołączała do wyboru odpowiednich flakoników perfum, brwi jasne marszczyła przy pantofelkach, które nie zachwycały wystarczająco, a przecież powinny, nawet jeśli nie byłyby doskonale widoczne spod danej sukni. Ze świstem powietrze wciągała, zasłuchana w najnowsze ploteczki prosto z salonów, wierząc głęboko, że jeszcze chwilka, a u boku najdroższej kuzynki będzie mogła nie tylko oszałamiać swą jakże skromną, niewątpliwie ujmującą osobą, ale i ujrzy te wszystkie twarze, które kryły się, za co pikantniejszymi informacjami, ugładzonymi przez dobroć oraz takt kochanej Evandry. A kiedy nadchodził moment, w którym rozczulała się nad swoją ulubioną srebrnowłosą syrenką, tak pamięć szeptała najokrutniejsze prawdy i z tej zgrozy porzucała daną czynność, wracając na krzesełko przygaszona, pozwalała by Lestrenge lśniła samotnie w swych przygotowaniach, albowiem Eurydice była nazbyt strapiona i zbolała, żeby z entuzjazmem pogrążać się w arcytrudnym wyborze kolczyków. Wzrok uparcie odwracała od toaletki, misterny pierścień niczym kolec róży godził we wrażliwe wnętrze, popychając nastrój lady Nott w głębiny niezadowolenia. Jednak jako, że była coraz to dojrzalszą damą, niebawem wkraczającą w świat dorosłości, nie ukazywała przesadnie tej swojej posępności, ograniczając się li jedynie do westchnień i melancholii, wywołującej chęć objęcia panienki opiekuńczym uściskiem. Czyż nie była wspaniałą krewną, tak troskliwą oraz poświęceń pełną, kiedy tak grzecznie postępowała?
- Złoto - odpowiedziała automatycznie, jakoś tak bez życia, wystawiając kruchą filiżankę na spodeczku pod trzymany przez służącą zdobiony czajniczek. Aromat jaśminowej herbaty z dodatkiem kwiatów bzu koił nerwy, a różowiutkie trufle smakujące szampanem niemal trosk pozbawiały, zachęcająco wyglądając na porcelanowym talerzyku - Błękit wyglądałby zachwycająco, jednak bardziej pasuje on debiutantkom, a ty jesteś... - narzeczoną, nie potrafiła tego dokończyć, zbyt zawiedziona. Naprawdę sądziła, że nadejdzie dzień, w którym pochwyci szczupłe rączki Wandy i nazwie ją szczerze swą siostrą, której nigdy nie miała. Pokaże wszelkie skarby oraz cuda  Ashfield Manor, których jako gość do końca poznać nie mogła i...i będzie pięknie, ślicznie, najcudowniej. A tak? Była rozczarowana. Wstrząśnięta. A także zła, na tego niegodziwca, który ośmielił się porwać najsłodsze kwiecie wysp, prosto do tych swoich ogrodów ciężką wonią otulonych, pośród których subtelność duszy, swoisty czar lady Lestrange nie mógłby się wybić.


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: czy wśród cierni róż brak śpiewu syren [odnośnik]13.10.21 22:27
Sabatu szczerze nie mogła się już doczekać. Obrana tematyka balu inspirowała i pobudzała wyobraźnię, już teraz wyobrażała sobie tych wszystkich gości, którzy zebrani w bogato zdobionych salach będą wirować w takt walca czy fokstrota. Lady Nott dbała o to, by wszyscy uczestnicy wydarzenia czuli dreszczyk emocji, by wiodła nimi ciekawość. Także i Evandrę wprowadziła wyłącznie w mały zakres swoich planów, więc część atrakcji była wciąż dlań niespodzianką, a cierpliwość nie była najmocniejszą stroną lady Lestrange.
Już za kilka dni wkroczy do Hampton Court u boku Różanego Księcia, podtrzymując swój wizerunek jako oddanej tradycjom rodu, ułożonej, szlachetnej młodej damy. Miała wybić się ponad wszystkie róże, ale nie dlatego, by nad nimi górować, lecz aby otoczyć je ciepłem ramion. Od dnia zaręczyn, kiedy próbowała rozpaczliwie pozbierać swój rozbity na małe kawałeczki świat wiele zdążyło się zmienić. Nie kierowała nią jednak wrażliwość czy przywiązanie do członków przyszłej rodziny, a powinność względem obowiązków. Nadal towarzyszyły jej pewne wątpliwości względem Tristana. Podążał za nią wzrokiem przez tak długi czas, czy nie zauroczył się za bardzo mocą odziedziczoną we krwi matki? Czy aby na pewno zwrócił się do lorda Lestrange dlatego, że prawdziwie chciał, a nie dlatego, że duma nie pozwoliłaby mu przestać? Zdecydowany ton rodzicieli nie trafiał do przekonań Evandry. Choć w toku edukacji półwili wierność tradycji wpajano od najmłodszych lat i zwykle powtarzała sobie w duchu, że żadnej z nich nie złamie, tak z biegiem czasu stała się swoistym utrapieniem, które mimo iż otwierało wiele drzwi, tak inne zamykały się z głuchym trzaskiem. Dopiero spotkanie i rozmowa z panną Dolohov sprawiło, że dotarłszy na skraj nerwowego załamania zmieniła zdanie. Nowy plan, jasne światło, chęć życia w zgodzie z rodziną, ale i samą sobą - to wszystko pięknie wyglądało w gorącej mowie. Zamknięta w znanych sobie komnatach Thorness Manor czuła się pewnie i bezpiecznie, ale już wkrótce miała je opuścić na rzecz Kent. Mocne słowa, stanowcze deklaracje, czy aby na pewno okażą się być takie łatwe we wprowadzaniu w życie?
Dostrzegła zawieszone na ułożonym na toaletce pierścionku spojrzenie kuzynki, nie od razu domyślając się co tak naprawdę ją trapi. Z młodzieńczej piersi wydarło się ciche westchnienie, gdy zrozumiała co oznacza przygaszona postawa Eurydice. Odwróciła się od lustra i odłożyła suknię na bok, podchodząc do kuzynki i przystając obok rzeźbionego i obitego tłoczonym materiałem krzesełka. Wyglądała jak smutny anioł, zaniepokojone lwiątko, na które nie ma innej rady, jak tylko porwać w objęcia i wyściskać z czułością. Tyle że żal, jaki kotłował się w młodej półwili nie mógł zostać uzdrowiony byle uściskiem.
- A ja jestem zdeterminowana i błękit będę nosić jeszcze przez długi czas - dokończyła za nią Evandra, przywołując na twarz lekki uśmiech. - Co cię trapi, najdroższa? Przecież od zawsze wiedziałyśmy, że pewnego dnia przyjdzie nam uświetnić swoją obecnością inny, szlachetny ród. - Dotknęła jasną dłonią policzka Eurydice i delikatnie zadarła dziewczęcy podbródek w swoim kierunku, szukając zrozumienia w niebieskim spojrzeniu. Zawahała się na moment, szukając odpowiednich słów, lecz każde z nich zdawało się nie być wystarczająco dobre, by oddać to, co prawdziwie czuła. - Przecież nigdzie się nie wybieram, wciąż będę blisko ciebie. Wkrótce skończysz szkołę i będziemy już praktycznie nierozłączne - roztaczała przed nią piękne wizje, szczerze wierząc, że nadzieje nie okażą się płonne i że wciąż będzie mieć czas dla wszystkich swoich najbliższych. Nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłoby być inaczej.


Sabat, jak każdy inny, pełen przepychu, roześmianych twarzy, wirujących na parkiecie par i plotkujących w kuluarach możnych. Od dnia ukończenia pełnoletności ulubiony czas Evandry, kiedy brylując w towarzystwie czuła się niczym syrena w wodzie, z każdym odnajdując wspólny język, korzystając z dowcipów czy komplementów. Szlachecka socjeta nie miała dla niej tajemnic, pilnie trwała wszak u boku lady Nott, chłonąc wszystkie jej opinie oraz wskazówki, by móc w przyszłości stać się taką, jak ona - poważana w towarzystwie, znana i uwielbiana przez każdego.
Dziś był ostatni sabat, kiedy występowała tu jako panna, lady Lestrange, córa syren. Już wkrótce miała porzucić ukochane błękity i stać się jedną z róż. Rozpacz związana z zamążpójściem - a zwłaszcza z nim - nie wiodła już prymu, schodząc nieco na dalszy plan. Tkwiła jednak w sercu pewnym smutkiem, pozostawiając zadrę, do jakiej miała się już nigdy więcej nie przyznać. Tristan Rosier nie zrezygnuje ze złożonej obietnicy, a i ojciec nie odmówi raz danego słowa. Wszyscy byli dobrze świadomi konsekwencji, by podważać decyzje i ściągać na swoje rody niesławę. Ich rodziny żyły ze sobą w zgodzie, a małżeństwo tych dwojga miało wzmocnić sojusz, ale i spełnić zachciankę lorda Rosiera. W ciągu ostatnich lat dał Evandrze wyraźnie do zrozumienia, że nie ma on zamiaru rezygnować z raz powziętego planu, a wszelkie przeciwności traktuje jak wyzwania, którym należy stawić czoła. Imponował jej, ale i jednocześnie budził pewien niepokój na myśl o przyszłych sporach, w których mieli nigdy nie dojść do porozumienia.
Po konsultacji z kuzynką półwila zdecydowała się na widowiskową kreację; długa suknia o lekkim materiale połyskiwała złotem przy każdym, najdrobniejszym ruchu. Delikatne warstwy spódnicy, spływały od bioder ku ziemi, spinając się w wąskiej talii dodatkowo uszczuplonej mocno wiązanym gorsetem. Wykończony hiszpańskim dekoltem top był zdobiony setkami błyszczących ozdób układających się w morski motyw, które mimo swego ogromu nadal nadawały wrażenia lekkości. Nagie ręce skrywały się pod cienkimi, sięgającymi za łokcie rękawiczkami. W długie, romantycznie rozpuszczone włosy wpleciono liczne perełki, korespondujące z biżuterią, jak i delikatnym makijażem, subtelnie czernionymi rzęsami i różowiącymi się wargami. Złączone ze sobą w skromnym geście dłonie pozwalały zająć czymś ręce, by nie bawić się nerwowo wachlarzem. Kciuk schowany we wnętrzu dłoni, stale dotykał złotej obręczy zaręczynowego pierścionka, którego grawer oplatał smukłą, wężową sylwetką. Kamień rubinu w głębokiej barwie czerwieni tkwił na samym jego szczycie, pyszniąc się odcieniem smoczej krwi.
Z łomoczącym sercem stała na skraju parkietu z nieobecnym spojrzeniem utkwionym gdzieś w przestrzeń, oddając się dziesiątkom niespójnych myśli, jeszcze zupełnie nieświadoma, że zwróciła czyjąś uwagę.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: czy wśród cierni róż brak śpiewu syren [odnośnik]08.05.22 1:05
Dłoń Theseusa krążyła nad kieliszkiem, a jego palce delikatnie sunęły po krawędzi szkła. Spoglądał na wszystkich bywalców sabatu ze swojego miejsca, niemal z rozbawieniem spoglądając na miotające się szlachcianki, które w ostatnich chwilach poprawiały jeszcze rąbki strojów czy upudrowane twarze pokryte skorupą makijażu równie głęboko co największe malowidła naścienne, czy też obserwując szlachciców którzy pożądliwym wzorkiem spoglądali na przechadzające niedaleko damy, tak jakby mieli za cel zadecydować, czy spełniają wymagania dobrej żony – wielu z nich wystarczyło, że wybranka była ładna i dobrze prezentowała się u ich boku gdy tylko przemierzali londyńskie ulice bądź organizowali przyjęcia we własnych hrabstwach. Sam nigdy nie był entuzjastą takich zabaw – kobiecy wdzięk był ważną rzeczą, nigdy jednak nie dawał tak wielkiej satysfakcji z samego oglądania jak rozmowa, długie konwersacje o wszystkim i o niczym, wzajemne szepty i spotkania gdzieś ukradkiem, gdy służące nie widziały, tak chociaż na chwilę. To zdobywanie damy dawało satysfakcję, a był w końcu Nottem – lwy zawsze kusiła zwierzyna lecz wiedziały, że trzeba było na nią napracować.
Wyprostował się dumnie, wiedząc, że będzie musiał prędzej czy później opuścić swoje stanowisko, a jego szanowna lady ciotka niejednokrotnie w rozmowie kładła mu do głowy, że wybaczać potknięcia było miarą wielkiego lorda, jemu jednak żadne potknięcia się nie należały, a pozostawanie na uboczu i wtapianie się w mury rezydencji nie wróżyło niczego dobrego. Zwłaszcza, że ojciec nalegał na to, by dzisiejszego wieczoru odnalazł wybrankę i przedstawił ją mu do końca roku Czym miało być małżeństwo jak nie kolejną rozgrywką na szachownicy.
Ruszył więc w kierunku zgromadzonych, witając znajome twarze, poprawiając złote guziki surduta czy ostatecznie kłaniając się napotkanym damom. Każdy jeden, upojony atmosferą która panowała w tym miejscu jakby niezwykła i czarująca. Nie miał nawet najmniejszej wątpliwości, że dla kogoś dzisiejszy wieczór będzie ekscytujący, dla kogoś oznaczać będzie złamane serce. Dramaty, dla których wszyscy z nich żyli.
Dojrzał ją już z dala, kiedy szła, a raczej sunęła przez pomieszczenie. Krew wił, wcale nie obca w jego rodzinie. Każdy jej gest wyglądał tak, jakby poświęcała temu minimalną uwagę ale stały za tym lata ćwiczeń, każde spojrzenie przyciągało, niemal wżerając się w duszę aż nie pozostawało po tym nic. Mogłaby być równie dobrze wydobytą z marmuru idealną niewiastą i pewnie niejeden o tym myślał, skrycie się przyglądając kiedy stawiała kolejne kroki, Theseus jednak nigdy nie słynął z nieśmiałości. Uważając, by nie wpaść na nikogo, przesunął się w stronę stojącej na uboczu parkietu lady, chrząkając cicho tak by w zamyśleniu nie zlękła się jego obecności.
- Lady Lestrange, zaszczyt cię tu widzieć. – Skłonił się, gotowy ująć dłoń i ucałować powietrze nad jej paliczkami gdyby tylko mu ją podała. – Czy przekonam lady do powierzenia mi jednego tańca, czy wolisz może zająć swój czas innymi rozrywkami?


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
czy wśród cierni róż brak śpiewu syren 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: czy wśród cierni róż brak śpiewu syren [odnośnik]05.07.22 20:02
Na dźwięk charakterystycznego chrząknięcia natychmiast podniosła głowę. Ręce odruchowo rozluźniły się, plecy wyprostowały i zamrugała kilkakrotnie, dopiero po chwili orientując się, że nie jest już sama. Widok znajomego czarodzieja pozwolił odetchnąć z ulgą i świadomością, że to żadna z zazdrosnych szlachcianek, które z krzywym uśmiechem udawały, że cieszą się jej zaręczynami. Każda z nich liczyła, że to do niej zwróci się lord Rosier, jedna z najlepszych partii w kraju, w dodatku przystojny tak bardzo, że można było mdleć na sam jego widok. Mimo to na twarzy Evandry nie było radości, do momentu aż wyrósł przed nią lord Nott.
Theseus nie był jej bardzo bliski, choć niejednokrotnie mijali się na korytarzach Ashfield Manor czy Hampton Court. Tylko część przeznaczonego na kształcenie u boku lady Adelaidy czasu spędzała z matroną. Chłonęła cenne rady i wykazywała się inicjatywą, do momentu aż czarownicę odwiedzały stare znajome, z którymi zwykła zasiadać w jednym z saloników. Wymigując się od przydługich posiedzeń, żegnała mentorkę i kierowała ku wyjściu, tak naprawdę szukając znajomej, intrygującej jej sylwetki. Widywała go więc w bibliotece czy salonie, czasem w głównym holu, bądź ogrodach, zawsze będąc pod wrażeniem wybitnego zrządzenia losu i zupełnego przypadku. Dziś to on odnalazł ją, zniecierpliwioną i nieco znudzoną, kiedy zamiast bawić się podczas ostatniego panieńskiego sabatu, rozmyślała nad przyszłością, która nie chciała jawić się w pozytywnych barwach.
- Ależ lordzie Nott, odmawianie tańca nikomu nie przystoi - odparła z uśmiechem bacząc by ton jej głosu nie brzmiał zbyt teatralnie; od razu wyciągając dłoń do powitania, z niemałą przyjemnością obserwując jak skłania się ku niej, zachowując kontakt wzrokowy. Znali zasady dobrego wychowania, każda propozycja tańca powinna zostać przyjęta, inaczej zostanie odebrana jako zwyczajny nietakt. Kłaniając się przed nią na oczach innych gości niejako zmusił ją do odpowiedzi, lecz spędzenie czasu w towarzystwie Theseusa było samą przyjemnością, na którą zamierzała przystać. - Chętnie natomiast wysłucham argumentów, którymi chcesz mnie do siebie przekonać. - Zadarła wysoko brodę, posyłając kawalerowi spojrzenie pełne wyzwania - czy podniesie rękawicę? Oboje dobrze wiedzieli, że tak.
Ruszyła wraz z nim na parkiet, pozwalając się prowadzić wśród wirujących w tańcu par. Chwyciła brzeg długiej, połyskującej złotem sukni, by nie splątała się między nimi, zaczepiona o jeden z pierścieni tworzyła zwiewną kurtynę, jaka z pewnością przyciągała spojrzenia plotkujących na skraju parkietu osób.
- To twój pomysł, czy też lady Nott wypchnęła cię na parkiet? - zapytała rozbawionym tonem po pierwszym obrocie. Nie było tajemnicą, że ożenek nie należał do najpopularniejszych tematów wśród młodych szlachciców. Kto mógł, starał się przedłużać swój okres kawalerski do ostatniego możliwego momentu, zresztą Evandra nie była w tym odosobniona. Mijał już czwarty rok od dnia, kiedy ukończyła Szkołę Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Stale powtarzała, że aby stać się dobrą żoną, musi najpierw się do tego odpowiednio przygotować. Nikt nie kładł w wątpliwość faktu, iż wielka mentorka lady Lestrange była starą panną, liczyły się wszak jej umiejętności organizowania przyjęć oraz obeznanie w towarzystwie. Nie mogła jednak zwlekać w nieskończoność, decyzja została podjęta za nią.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: czy wśród cierni róż brak śpiewu syren [odnośnik]06.07.22 12:50
Wpatrywał się w stojącą przed nim postać z typowym dla mężczyzn oczarowaniem. Skupiał swój wzrok na kobiecie która swoim blaskiem i urodą przyćmiewała wszystkie inne w swoim otoczeniu. Jeżeli mowa wspólne małżeństwo, był pewien że lord Tristan i lady Evandra będą wyglądać pięknie obok siebie – z jego przystojnym i poważnym wyrazem twarzy i z jej urodą. Czy jednak lady jeszcze Lestrange będzie się dobrze czuła u boku swojego nowego męża? Nie wiedział. W tych krótkich mignięciach kiedy dane mu było obserwować, wydawała się słuchać i chłonąć wiedzę, prezentować w najlepszy możliwy sposób…ale miała w sobie coś, co podpowiadało mu, że nie do końca nada się na zwykłą marionetkową żonę. Miała w sobie prawdziwy ogień, nawet jeżeli za życia otaczała ją woda.
Bawiła się chyba nieciekawie, przynajmniej z tego, co po niej widział. Mimo wszystko nie przeszkadzało mu to, bo to oznaczało, że dziś to on mógł być jej wybawcą, rycerzem na białym koniu. Może bez konia, bo jednak pomieszczenia były za małe na nawet teoretycznego konia, wypełnione szlacheckim ego, dlatego po prostu podszedł. A jeżeli mu się uda, być może zatańczy na parkiecie swój pierwszy taniec z najpiękniejszą kobietą na całym sabacie.
- Lady Lestrange, wszyscy wiemy, że prawdziwą siłę w tej kwestii mają panny i panie. Potrafią odmówić z równym wdziękiem z jakim kroczą w tych wspaniałych sukniach. – Mimo jego zapewnień wiedział, że nie wypadało jej odmówić i że niejedna para oczu śledziła ich uważnie. Nikt nie chciał tworzyć skandalu, ale każdy chciał obejrzeć przynajmniej jeden, dlatego wszyscy niczym zainteresowane zwierzyną lwy krążyli po pomieszczeniach. Gdy tylko jednak wyprostował się, poprowadził ją na parkiet, czekając aż komfortowo ustawi się w odpowiedniej pozycji zanim nie dopasował się do rytmu, prowadząc ją pewnie obok siebie.
- Jest ich tak wiele, że zacznę od tego, że żadna panna nie będzie o mnie zazdrosna, więc w moich objęciach jesteś absolutnie bezpieczna wobec bezlitosnego spojrzenia panienek. Znasz mnie również, a skoro parkiet to najtrudniejsze miejsce do podsłuchania, bardzo dobrze wiesz, że możesz być ze mną jak najbardziej szczera. Jakieś kontrargumenty, czy mam zezwolenie na kontynuowanie? – Posłał jej uśmiech, delikatnie okręcając się tak, aby sama też miała lepszy widok na osoby przypatrujące się wszystkim tańczącym.
- Powiedzmy, że gorąco zachęcała mnie do podjęcia inicjatywy, ponieważ inicjatywa może zostać podjęta za mnie. Podejrzewam że doskonale wiesz, o czym mówię. – Nie śpieszyło mu się, ale ile można było zgrywać niewiniątko. Chciałby wieczność, ale żadne z nich jej nie miało. – Pytanie jak w jednym ogrodzie wybrać ten kwiat, który będzie kwitł najlepiej….



I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
czy wśród cierni róż brak śpiewu syren 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: czy wśród cierni róż brak śpiewu syren [odnośnik]19.07.22 10:44
Lady Lestrange z zadziwiającą lekkością podchodziła do sposobu, w jaki działa na innych. Świadomość stanowienia nad kimś kontroli dawała jej władzę, z której lubiła korzystać wybiórczo. Wodzić za nos, zwlekać, drażnić się i bawić - ale nie zawsze. Nie w przypadku przyjaciół, osób sobie bliskich - a i tu, nie zawsze.
- Nie doceniasz się, Theseusie. Wiele panien do ciebie wzdycha, cierpiąc w duchu, gdy nie obdarzasz ich spojrzeniem. - Nie było powodu do kłamstw, ani naciągania faktów. Niezmienną od wieków prawdą było, że młode panny sięgały wzrokiem do kawalerów z wielką nadzieją. Zlęknione, acz podekscytowane przyszłością, odurzone roztaczaną wokół iluzją baśniowego życia. Podczas obrotu półwila przesunęła po nich wzrokiem, wyłapując utkwione w nich spojrzenia. - Zawsze jestem z tobą szczera - obruszyła się teatralnie. - Nie mogę jednak zdradzić ci wszystkich swoich sekretów. Kim się stanę, obdzierając się z aury tajemniczości?
Czerwone wargi na krótko zacisnęły się w wąską linijkę. Zaiste o postawieniu pod ścianą przed faktem dokonanym dowiedziała się już wiele. Od kilku miesięcy była szczęśliwą narzeczoną, a kandydat do jej ręki został skrupulatnie wybrany. Lord Lestrange z pewnością kierował się dobrem córki, nie miał na myśli żadnych złośliwości, co Evandra z czasem zrozumiała. O lordzie Rosier wyrażała się wszak w samych superlatywach, mając komplement do każdej z jego cech. Sęk tkwił jednak w tym, że ze względu na wrodzoną, jak i wyćwiczoną grzeczność nie mogła powiedzieć o nim złego słowa - o nim, ani o nikim innym. Z wolna dochodziła do wniosku, że ta ostrożność i dyplomacja kiedyś odbiją jej się czkawką, ale dziś nie miała sposobu, by znaleźć nań rozwiązanie. Zaraz uśmiechnęła się szerzej, choć nadal nieco blado. - Nawet mając dobrą rękę do roślin i wprawne oko, nie sposób wśród pąków wybrać tego, który zagwarantuje najpiękniejszy kwiat. Poza tym, wielu jest takich, dla których jeden kwiat nie wystarcza, na własność chcą posiadać cały ogród - dodała po chwili, szukając błękitem oczu jego wzroku. Tajemnice miały to do siebie, że lubiły wychodzić na jaw. Nawet tych skrzętnie skrywanych nie sposób kryć w nieskończoność, zwłaszcza w towarzystwie czujnych obserwatorów, których jedyną rozrywką jest poszukiwanie sensacji. O tym, że lord Tristan Rosier lubi otaczać się pięknem kwiatów wiedzieli wszyscy, którzy zadali sobie trud, by zwrócić na niego szczególną uwagę. Nie prowadził do skandali, lecz zerwane przez niego zaręczyny świadczyły o tym, jak lekko zwykł traktować kobiety. Evandra nie chciała być jedną z nich, nie mogła nią być. Poprzysięgła należycie wypełnić wyznaczoną sobie rolę, trzymać się na uboczu, nigdy nie pozwolić się zranić. - Czy ty jesteś jednym z nich, lordzie Nott? Powinnam przestrzec debiutantki? - zapytała, utkwiwszy w nim baczne spojrzenie.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: czy wśród cierni róż brak śpiewu syren [odnośnik]24.07.22 17:14
Lubił w jakiś paradoksalny sposób towarzystwo Evandry, paradoksalny bo oprócz jej piękna doceniał jej podejście. To, że oprócz tego, jak czasem uroczo marszczyła noc, poświęcała się rozwojowi również umysłu. Kojarzył nawet własne kuzynki które do nauki jakiekolwiek garnęły się cokolwiek leniwie, zaskoczone, że gdy Evandra onieśmielała wszystkich swoim głosem podczas występu chóru, one nie miały nic do zaoferowania.
- Czyżby? Mam tylu braci i kuzynów, że ośmielę się stwierdzić, iż Notta nie może zabraknąć dla nikogo zainteresowanego. – W końcu wiedział, że onieśmielone bądź zniechęcone nim kobiety mogły zwrócić oczy ku jego rodzeństwu, a bardziej wygadany i czarujący Lionel bądź Pelleas o wszelkich zainteresowaniach artystycznych nie musieli narzekać na towarzystwo panien. Kobiety, największa zguba mężczyzn od zarania dziejów.
- Masz rację, sekrety to waluta w naszych kręgach o wiele droższa od galeonów. – Okręcił Evandrę dookoła, pozwalając, aby jej suknia zawirowała, wzbudzając zainteresowanie, podziw oraz zazdrość wszystkich obserwujących. – Może więc wymiana, droga Evandro? Sekret za sekret, poznasz w końcu coś, o czym jeszcze nikt inny nie wiedział? – Nie miał zamiaru naciskać, o wiele bardziej woląc kusić, ale jednocześnie wiedząc też, kiedy odpuścić z tematu. Naciskanie nigdy nie przynosiło pozytywnego efektu, pozostawiając nieprzyjemne wrażenie, od którego ludzie się chcieli odciąć. Oferta, delikatna sugestia – trzeba było mieć świadomość, jak rozmawiać i to, że siła to nie zawsze było najlepsze rozwiązanie.
- Lecz czy posiadanie całego ogrodu nie jest zbyt nudne? Cieszyć się wieloma kwiatami szybko może się znudzić, lecz gdy dba się o jeden kwiat, może on skrywać zaskakujące niespodzianki. Nie mówiąc o tym, iż kwiaty bardzo często skrywać mogą swoje sekrety dla niektórych. – Dotańczyli do krawędzi, kiedy muzyka wybrzmiała w ostatnich nutach, kończąc swoje nuty kiedy ostatecznie skłonił się przed swoją partnerką. Nie wiedział, czy dalej chciała tańczyć, zaoferował więc swoją dłoń na wszelki wypadek, gdyby wraz z nim zechciała przejść poza parkiet.
- Ja? – Zaśmiał się lekko, całkiem uroczo, a jednocześnie na tyle kurtuazyjnie, aby nie można było tego uznać za jakkolwiek niekulturalną rozmowę. – Bardziej ze mnie lew salonowy niż łowczy, Evandro. To róże mają kolce.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
czy wśród cierni róż brak śpiewu syren 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: czy wśród cierni róż brak śpiewu syren [odnośnik]28.07.22 12:27
- Żadna nie chce jakiegoś męża, a tego, za którym z tęsknotą wodzi spojrzeniem - wyjaśniła cierpliwie, choć widząc minę Theseusa mogła mieć pewność, że nie przekona go żadnymi słowy. Nabrała wody w usta, nie chcąc w tym temacie dodawać już nic więcej. Lord Nott nie był gotów do nawiązywania głębszych relacji damsko-męskich, o ożenku nawet nie wspominając. Przez twarz półwili przemknął cień smutku i zawodu; gdyby miał w sobie choć trochę determinacji oraz wiary w siebie, może to jego pierścień nosiłaby dziś na palcu i z zachwytem patrzyła w przyszłość.
Wymiana sekretami była jedną z ulubionych gier Evandry. To nimi uwielbiała szafować, lawirując wśród złaknionej atencji i ciekawej ich towarzystwa śmietanki. Czarodzieje mają to w swej naturze, że uwielbiają dzielić się tym, co skrycie chowają, jednak nie mówiąc wprost, poproszeni o prawdę. Przed taką wzbraniają się wszelkimi sposobami, mało atrakcyjna zabawa, zmuszająca do wyznań, jak na nieprzyjemnym przesłuchaniu. Swoim skarbem dzielić się muszą z własnej chęci, niewymuszenie, niby-przypadkiem, szczerze wierząc, że to ich intencja, by odsłonić się w zaufaniu. Bezpośredniość rzadko kiedy zdaje egzamin, podobnie zresztą miało być w tym przypadku. Co mógłby dać jej on, pozornie nieistotny na towarzyskiej szachownicy - bo tą polityczną nie interesowała się wcale - mógł z czasem okazać się cennym nabytkiem w kolekcji argumentów. Czego chciałaby się o nim dowiedzieć, na jakim polu mogłaby go wykorzystać?
- Subtelnie, acz niebezpiecznie, Theseusie - zacmokała z udawanym niezadowoleniem. - Droga na skróty nie daje satysfakcji, każe obejść się smakiem. - Pod tym kątem blisko jej było do Nottowskich lwów, dla których polowanie stanowiło ciekawszą część od samej zabawy ze zwierzyną. - Posiadanie całego ogrodu nie pozwala prawdziwie cieszyć się każdym z kwiatów. Zajmując się jednym, łatwo przeoczyć kwitnienie drugiego - przytaknęła, niejako zgadzając się w opinią Theseusa. Czy naprawdę mając wszystko, opada zainteresowanie i wkrada się nuda? Co w przypadku, gdy ktoś nie potrafi cieszyć się jednym, czy zasługuje na inne?
Dygnęła w podziękowaniu za taniec, nie ujmując jednak jego dłoni do następnego walca. Odtańczenie kilku pod rząd z jednym partnerem było niestosowne, zwłaszcza że nie mogli pochwalić się żadnym bliższym związkiem, jaki wyjaśniłby ten ewenement.
- Salonowy, czy może kanapowy? - zaśmiała się lekko i wcale nie prześmiewczo, dobrze wiedząc że rozmówca lepiej czułby się w kuluarach, niż wystawiony na świecznik, zupełnie odwrotnie do lady Lestrange, dla której pozostanie w samym centrum uwagi było na wagę złota. - Nie obawiam się zranienia. Po prawdzie, ukłucie gwarantuje pewien ekscytujący dreszcz emocji. - Przyświecające od kilku lat pragnienie obycia w towarzystwie nie traciło na sile. Chęć poznania wszystkich wymagała od niej pewnej neutralności, ale i zaangażowania. Kto inny mógł jej zagwarantować obecność na najważniejszych salonach, wśród najsilniejszych możnych, jeśli nie dobrze rokujący lord Rosier? - Płoną mi uszy, więc zdążyliśmy pojawić się na językach niejednego z tutejszych gości. - Uniosła dłoń do lewego płatka, niby od niechcenia pocierając zaczerwienioną skórę. - Nie chcę dawać im powodu do dalszych plotek, zwłaszcza że zapewne dopowiedzą sobie swoje - westchnęła cicho, nadal z uśmiechem, który z wolna bladł na jasnej twarzy. Zamierzała grać wedle ustalonych zasad, przynajmniej tak długo, aż będzie się to opłacać. - Powinnam odnaleźć narzeczonego. Pewnie z utęsknieniem wyczekuje mego towarzystwa. - Od razu przywraca szeroki uśmiech, którego sztuczność wyczuć mógł tylko obserwujący ją bez przerwy Theseus. - Owocnego brylowania, lordzie Nott. Rozejrzyj się i łap szansę, póki jeszcze możesz. Z niecierpliwością będę czekać na dalsze wieści. - Powstrzymała się przed puszczeniem perskiego oczka, za to skinęła lekko głową, dziękując za miłą pogawędkę i ruszyła bokiem sali w poszukiwaniu obiecanego jej księcia z bajki.

| zt wszyscy



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
czy wśród cierni róż brak śpiewu syren
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach