Wydarzenia


Ekipa forum
Sypialnia
AutorWiadomość
Sypialnia [odnośnik]11.09.22 16:32

Sypialnia

Centralnym punktem pomieszczenia jest dwuosobowe łóżko z metalową ramą; pościel przykryta jest kocem, piętrza się także wielokolorowe poduszki z wyszywanymi ornamentami. Przy łóżku, po obydwu stronach stoją szafki nocne - obydwie ozdobione są malowanymi, drobne kwiatami; pozostałe meble w pomieszczeniu również zostały tak udekorowane przez Nanette. Na każdej ścianie zawieszone są obrazy, niektóre oprawione, inne na nagim płótnie. Przy drzwiach wisi także nieduże, okrągłe lustro; pod nim zawieszona jest półeczka, na której leży szczotka i kilka buteleczek z kosmetykami.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Sypialnia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Sypialnia [odnośnik]03.05.23 8:30
Póki ich oczy nie skryły się pod powiekami, nie obawiał się dawnych demonów. Póki jeszcze jej głos brzmiał w jego uszach, uśmiechał się leniwie z zadowoleniem pod siwiejącym nosem, a mimiczne zmarszczki okalające błękitne oczy, których barwa jakby wyblakła, pogłębiały się. Dopiero, gdy cisza otulała ich niczym ciepła kołdra, a ona pogrążała się w błogim śnie z najciemniejszych kątów sypialni wypełzały stare demony, o których istnieniu naiwnie zapominał w jej towarzystwie. One jednak wciąż istniały, wiły się w najczarniejszych zakamarkach jego umysłu i niczym wygłodniałe bestie oczekiwały na odpowiednią okazję by zaatakował ranną ofiarę. Bo nadal był tym - ofiarą własnych koszmarów utkanych ze wspomnień, których nie mogłaby wytworzyć wyobraźnia, ofiarą ran tak głębokich i nadal sączących się ropą mimo iż zadanych w innym życiu.
Często walczył z nimi, oszukiwał, nie zamykając oczy, a gdy w końcu ciało zmuszało go do zamknięcia powiek to zasypiał snem twardym, takim niezmąconym sennymi marami. Zaledwie kilka godzin, dwie może trzy, ale pozwalały mu przejść przez kolejny dzień, ponownie obdarzać ją nieco przygaszonym, ale szczerym uśmiechem i zapominać na chwilę o walce, jaką toczył z samym sobą gdy niebo zasnuwało się nocnym granatem. Dała mu ten spokój. I te nadzieję, że może być normalnie, że może jeszcze wyrwać się spod krwawej klątwy przeszłości, utkanej - z perspektywy czasu - trudnych moralnie wyborów, obrazów utkanych z ludzkiego okrucieństwa i cierpienia, z połaci ziemi zalanych szkarłatem. Że to wszystko może odejść, że ta barwa będzie kojarzyła mu się już tylko ze smugą na niebie, gdy słońce zachodziło za horyzontem. Że kiedyś w końcu może zwycięsko wyjść z tej potyczki.
Nie dzisiaj, dzisiaj przegrał - głowa złożona na miękkiej poduszce sprawiła, że Alfie opuścił gardę, odurzony sielankowością dnia poprzedniego pozwolił sobie na naiwną nadzieję, że dzisiaj go nie złapią, że dzisiaj będzie wolny. Och, jakże się mylił.
Zaczęło się od przyśpieszonego oddechu, urywanego w niektórych momentach i nieznacznych, ale nerwowych ruchach ciała, szczególnie głowy, kręcącej się na boli gwałtownie. Nagle delikatna dłoń spoczywająca na jego klatce piersiowej ważyła zdecydowanie zbyt dużo.
Nie mogę oddychać.
W końcu powietrze ledwo co mogło przedostawać się do jego płuc w przerywanym oddechu, pochłaniane przez strzępki słów pełnych złości pomieszanej z błaganiem zostaw, złaź, giń. I chociaż to on sam zaciskał palce na swojej szyi, on znowu widział przeraźliwie nieludzkie spojrzenie niemieckiego żołnierza, wrzeszczącego na niego w ich języku. Ciałem rządziły już teraz wstrząsy, jakby podłączony do prądu uginał się pod jego napięciem, albo jakby spazmy bólu wykręcały każdy skrawek jego ciała.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : 10+4
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t11126-i-m-gonna-soldier-on#342646 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Sypialnia [odnośnik]09.05.23 13:40
13 lipca 1958

Żar lipcowego słońca schował się pierw pod taflą wody, później smuga pomarańczu i borda zniknęła pod naporem ciężkiego grafitu. Noce są równie wilgotne i parne jak dni, choć niosą coś na kształt ulgi, chłód rozlewający się na rozgrzanych chodnikach i zaglądający nieśmiało w ciemne uliczki; w nocnej mgle jest coś równie kojącego, co niepokojącego.
W przyjemnym cieple lekkiej pościeli, gdzie za kołdrę służy jedynie prześcieradło – dziwacznym było dla mnie schowanie pierzyny do szafy i przykrycie się jedynie skrawkiem jasnego materiału; zupełnie, jakbym była mieszkanką słonecznej Sycylii lub południa dostojnej Francji. Nie Londynu.
W przyjemnym, ułudnym obrazie zielonej łąki i błękitnego nieba, w śnie, w którym jestem równie sobą, co kompletną nieznajomą – bez imienia, albo z takim, które brzmi całkowicie inaczej. Maczając stopy w lodowatym strumieniu, który wcale nie wywołuje dyskomfortu; sięgając ręką po idealnie żółtą gruszkę, dziwacznym trafem nie mogąc jej dosięgnąć, choć znajduje się na nisko osadzonej gałęzi.
Rzadko śnię o lecie, dużo częściej zakotwiczając myśli w zimie i chłodzie, w śniegu i plusze, w ciemności listopadowych wieczorów i niepewności niosącego nieprawdziwą nadzieję grudnia – ale kiedy ciało leży obok ciała, rozpalone długim dniem i niekończącą się nocą, moja głowa dryfuje w wakacyjnych przestworzach, sięga po dni, których nigdy nie przeżyłam, nęcąc obietnicą o przyszłości, którą zamiast śnić, chcę móc doświadczać.
Nieświadomie i naiwnie, z dziecięcą beztroską i dłonią ułożoną na nagiej skórze męskiego torsu. Stopy zsunęły prześcieradło niżej, w przypływie podwyższonej temperatury ciała skopały resztki okrycia na dół łóżka, czerpiąc ciepła z drugiego ciała, spokoju ze znajomego zapachu, szczęścia z wspomnień spacerów nad Tamizą.
Kiedy otwieram oczy, dźwięki jeszcze do mnie nie dochodzą. Dryfują na granicy snu i jawy, przedzierają się przez zasłonę nieprawdziwych marzeń i utkanych w spoczynku obrazów – dopiero kiedy dostrzegam grymasy znaczące jego twarz, zmarszczki przebiegające przez niespokojne rysy, jakby pełen sprzecznych emocji artysta postanowił zbyt głęboko wbić swoje dłuto – dopiero wtedy rozwieram powieki szerzej.
– Alfie? – szept na końcówce jego imienia przybiera na sile, łokieć podnosi moje ciało, a oczy przyzwyczajone do ciemności rejestrują jego ruchy. Gwałtowne, niespokojne.
– Alfie – powtarzam, głośniej i stanowczo, unosząc się wyżej, sięgając w końcu jego dłoni sięgającej szyi. Zaciśniętej na tyle mocno, że nie jestem w stanie wyswobodzić jego palców – Alfred! – tym razem po sypialni toczy się dźwięk na krawędzi krzyku. Intuicyjnie przerzucam nogę i delikatnie siadam okrakiem w okolicach jego brzucha, zawisając nad nim, w pytaniu, niepokoju, w końcu czymś, co przypominać ma ratunek. Dłonie odnajdują dłonie, siła spotyka się ze siłą; potrzebuję jej zadziwiająco sporo, by odciągnąć jedną z jego dłoni, podczas gdy druga pierw spotyka się z jego policzkiem, później rozpalonym czołem.
- Alfie, to ja, ciii. Hej - mówię, szepczę, krzyczę i znów szepczę, a spojrzenie rozbiegane błądzi w przestrachu po jego twarzy - Hej, otwórz oczy.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam
tęsknotę w każdy dzień
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 11

TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/t11365-hapiness-is-a-butterfly#349897 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Sypialnia [odnośnik]09.05.23 14:17
Pot ściekał po skroni, znacząc ślad na coraz to bardziej przerażonej twarzy Alfreda. Przerażenie, złość, rozpacz - to wszystko tworzyło karykaturalną wersję mężczyzny, u boku którego zasypiała.
Powietrze nabierał łapczywie, jakby chciał się zachłysnąć każdą możliwością złapania oddechu, nie wiedząc, kiedy będzie mógł zaczerpnąć go ponownie. Usta bezwiednie otwierały się - ale przecież nic oprócz jego własnych palców nie zaciskało się wokół szyi.
To jednak nie miało znaczenia - przed nim rozpościerały się obrazy zupełnie inne, chociaż powietrze było podobnie gęste, duchotą upadając na zmęczone, żołnierskie ramiona, gdy pod osłoną nocy zbliżał się do celu. Wtedy sylwetka wyłania się z ciemności, swym ciężarem przewracając go na plecy. Nie może nabrać powietrza, nie może złapać oddechu, a przed oczami przyzwyczajonymi do ciemności zaczyna ćmić.
(Alfie)
Próbuje zebrać się w garść, odnaleźć siłę na to, aby stawić opór, ale nie może. Czuje, że napastnik siada okrakiem na jego torsie i wyciąga dłonie w kierunku jego szyi. Nienienienienie. Nie umrę, nie teraz, nie tu, krzyczały myśli i tylko echo rozsądku podpowiadało mu abstrakcyjność tego strachu. Nagła trzeźwość każe mu złapać za łokcie. Dłonie zaciskają się na łokciach przeciwnika, a on sam próbuje swojego nikłego szczęścia, chcąc przewrócić napastnika na plecy, tak aby to Alfred był na wygranej pozycji. Aby to on miał szansę na przeżycie. Chociaż ten jeden dzień dłużej.
I dopiero wtedy naprawdę otworzył oczy.
Z jego spojrzenia zniknęła prymitywna w swojej naturze chęć przetrwania, wręcz desperacja, gdy zamiast twarzy żołnierza odzianego w nazistowsku mundur zobaczył skrytą w półmroku rzucanym przez uliczne lampy twarz kobiety. Twarz, którą znał. Dawne wspomnienia zaczęły rozpływać się w gęstwinie nocy, a szaroniebieskie oczy zasnuły się przerażeniem.
Wariat.
Słowo wbiło się z precyzją w natłok myśli, gdy panicznie wręcz odskoczył od Nanette, oddając jej władzę nad własnymi rękoma. W sposób pokraczny zszedł z łóżka, ledwie utrzymując równowagę. Cały czas tyłem, cały czas wlepiając w nią przerażone i pełne wstydu spojrzenie chłopca rzuconego bestiom na żer. Tak, chłopca, który przeszło osiemnaście lat temu złapał za karabin. A im bardziej dochodziło do niego to, co się stało, tym mocniej kręcił głową. - Przepraszam - wypadło gdzieś pomiędzy mamrotanym w kółko i w kółko nie. Chciał wyjść. Musiał wyjść, odejść, iść jak najdalej od niej. Nie dotarł jednak do drzwi, plecy spotkały się z ich strukturą, a on osunął się wzdłuż nich. Jego ciało zwyczajnie się poddało. Brzęczenie w uszach nie chciało ustąpić, torturując zmysły. Podkurczył nogi, pochylając się do przodu schował głowę między kolanami. Dłonie u nasady przycisnęły skronie. Nie do końca świadomie uderzał jedną z dłoni, jakby w ten sposób chciał wyrzucić niechciane myśli. Bo obrazy dopiero układały się w całość. Dochodziło do niego, że znajduje się w mieszkaniu Nanette. Że jest bezpieczny.
Ale czy ona była bezpieczna?
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : 10+4
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t11126-i-m-gonna-soldier-on#342646 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Sypialnia [odnośnik]09.05.23 14:50
Zbyt dobrze znam koszmary.
Zbyt dobrze znam ciemne korytarze, które są długie i kręte, nieskończone, gdzie podłoga jest lepka, a nieba brakuje – składają się z całych rzędów dziecięcych strachów i dorosłych przerażeń, zgubionych nadziei i zakopanych głęboko rozpaczy, które miały nigdy nie wyjść na powierzchnie, a tymczasem rozkopały samodzielnie głęboki dół i wypełzły na żer.
Zbyt dobrze wiem, czym jest suchość w gardle i paraliż, który niemal boleśnie promieniuje w czubkach palców, pomiędzy fałszem a rzeczywistością, przeszłością a teraźniejszością, prawdą a kłamstwem.
To nie jest prawdziwe.
Szepczę cały czas, kiedy palce prześlizgują się po jego palcach, zaciśniętych kurczowo, w nerwobólach przepływających przez ciało nie muszę doszukiwać się wytłumaczenia, szukać przyczyny, próbować zrozumieć. Doskonale rozumiem.
To tylko sen.
– Alfie… – jego imię znów drga w moich ustach, w rzeczywistości, nie w zakłamanych obrazie sabotującego umysłu; to jest prawdziwe, odrobinę skrzypiące łóżko, nagrzany od słońca pokój i ciało. Ja.
Słowa mają niedługo opuścić usta, znów ujrzeć światło dzienne i ułożyć się w krzepiące zdanie, które ma go wybudzić i przekonać, że to wszystko jest nieprawdą; ale wtedy gwałtowny spazm wytrąca moje dłonie, a równowaga znika pod naporem siły. Plecy spotykają materac, oddech na moment więźnie w płucach; kilkanaście sekund mija, a ja nie jestem w stanie odzyskać oddechu. Oddechu, słów, wytłumaczenia. Dla niego. Dla siebie.
Kiedy otwiera oczy, a te w końcu spotykają moje, w ciemności strach spotyka strach. Jego i mój, splecione w jedno, mówiące to samo, stworzone jednak z zupełnie innych materiałów.
– Alfie – znów. Jeszcze raz jego imię przecina rzeczywistość, tym razem on również w niej jest. Nie grzmię. Nie karcę. Ton, który płynie z moich ust jest spokojny, zdziwienie chowa się gdzieś za zakrętem wątpliwości i ciszy. Wyciągnięta dłoń chce pochwycić tą należącą do niego, ale wita ją jedynie pusta przestrzeń, bo Alfred Summers podnosi się z łóżka i cofa. Cofa, cofa i cofa.
– Alfred – powtarzam, jego imię staje się mantrą zniszczonej koszmarami nocy. Kotwicą, która ma przypomnieć o prawdziwym świecie. Nawoływaniem, w którym pobrzmiewa błaganie.
Kroki na drewnianej podłodze, kroki wygłuszone przez dywan; kiedy jednak sylwetka spotyka się z drzwiami, a później zsuwa wzdłuż drewnianej tafli, zastygam w bezruchu. Wygodne łóżko momentalnie staje się jak lodowata skała, która skazuje mnie na paraliż.
Dopiero kiedy podciąga nogi, ja zrywam się na własne.
Intuicyjnie, nie ma w tym miejsca na logikę, pomyślunek, wahanie, pytanie czy odpowiedź. Po prostu wstaję i ruszam w jego kierunku, niedługo później klękając przy nim.
– Alfie, shhh, hej – kolana spotykają się z posadzką, dłonie lgną do dłoni; tych, które zaciska po obu stronach swojej dłoni – Nie, nie, nie – powtarzam, w tonie podobnym do tego, w którym przemawia się do dziecka. Dosięgam jego dłoni, a kiedy palce w końcu splotą się ze sobą, odciągam rękę, którą chciał ukarać się za to, co kłębi się pod czaszką. W kolejnych ruchach wędruje bliżej mnie, finalnie instynktownie muskam ustami wierzch dłoni, później opuszki palców.
– Spójrz na mnie – szepczę znowu, krzyki zniknęły w tamtym świecie. Ciało przybliżone do ciała, pocałunek prędko złożony na jego czole – Jesteś tu ze mną. Ze mną, rozumiesz?
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam
tęsknotę w każdy dzień
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 11

TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/t11365-hapiness-is-a-butterfly#349897 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Sypialnia [odnośnik]09.05.23 20:38
Ten moment, kiedy jasne oczy napastnika jarzące się najczystszą formą zła, zmieniają się w te o ciepłej, kojącej barwie przypominającej czekoladę, on sparalizował jego ciało, ponieważ ujrzał w jej oczach strach. Wiedział, że powinien być tym, który daje jej bezpieczeństwo, nie tym, za sprawą którego strach zamyka ją w swoich zdradzieckich szponach.
Głupi był myśląc, że może przed tym uciec. Demony w końcu po niego wróciły i tym razem chciały zabrać ze sobą Nenę.
Myśli pędzą tak szybko, że nie może złapać żadnej z nich. Ciężko jest mu złapać się rzeczywistości, przeskakuje między tym co było a tym co jest i próbuje wrócić.
W chaosie odnajduje go jej głos.
Chociaż jeszcze nie wydostał się spomiędzy wzburzonych fal to na majaczącym horyzoncie widział blade światło latarni.
Nie podniósł głowy, kiedy delikatne kroki stłumione dywanem zdawały się zbliżać w jego stronę. Teraz był jednak mniej uparty, pozwolił na oderwanie dłoni przyklejonej do skroni. Dotyk delikatnej dłoni był balsamem na ponownie zaogniającą się ranę, która od lat nie chciała się zasklepić. Szept koił zmysły, paradoksalnie przebijał się na tle krzyczących myśli. Gdy poczuł palce wsuwające się między jego palce, wzmocnił uścisk, jakby chciał się upewnić, że ona naprawdę jeszcze tu była, że on jeszcze tu był. Tu, na drewnianej podłodze sypialni w londyńskiej kamienicy.
Nie chciał spojrzeć jej w oczy - bał się tego, co mogło kryć się w brązowych tęczówkach.
Jeżeli miała go znienawidzić, chciał, aby stało się to bezboleśnie. Przecież to nie miał być pierwszy raz, kiedy pozwalał komuś odejśc. A może to on uciekał?
Podniósł głowę, spojrzenie zmęczonego człowieka zwróciło się w stronę jej twarz. Przez chwilę patrzył w milczeniu, jakby oswajał się z jej bliskością, jakby na nowo chciał zaakceptować jej obecność. Coś w nim pękało.
Już kiedyś zdarzało mu się uciec w przeszłość, na chwilę zapomnieć, że jest bezpieczny, że nie brodzi już po kostki w błocie zmieszanym z krwią. Jednakże nigdy nie stał się zagrożeniem dla kogoś postronnego. Tego się bał. Dlatego trzymał się na dystans, dlatego wiedział, że nie zasługiwał na to, co Nena chciała mu dać. Przerażenie całą sytuacją i obciążone tym sumienie odbijały się w jego oczach.
Mimo wysokiej temperatury ciało pokryła gęsia skórka pod wpływem dreszczu, jaki przebiegł wzdłuż jego kręgosłupa.
-Nena, j-ja... - głos drżał, chociaz szeptał. Nigdy wcześniej nie czuł względem siebie podobnego obrzydzenia. Bo złość, jaką kierowałby w stronę tych, którzy mogli ją skrzywdzić, skierował teraz w samego siebie. Czuł jak kula narastała mu w gardle, pochłaniając wszystkie słowa, które chciał powiedzieć. A jednocześnie wiedział, że żadne nie są w stanie określić tego, co działo się w jego głosie. Głos błędnie interpretowany za głos rozsądku kazał mu uciekać. Przecież ona zasługiwała na więcej. A mimo to oczy zaszkliły się bezsilnością. Przeniósl wzrok na jej dłonie, jakby szukał potwierdzenia na to, jak bardzo zdołał ją skrzywdzić.
Dłoń wylądała się z uścisku, sunąc delikatnie, ledwie dotykając skóry, w stronę łokcia.
- Nigdy nie chciałem... - dokończenie zdania nie chciało przejść przez usta. Głos brzmiał mu nienaturalnym rozemocjonowaniem, stojąc w kontraście do raczej neutralnego tonu jakim się zazwyczaj posługiwal.Pozwolił sobie na chwilę ciszy, na zebranie strzępków odwagi, silnej woli. Cofnął dłoń, starając się wznieść rozpadające się mury na chwiejnym fundamencie. - Jeżeli chcesz, żebym wyszedł, zrozumiem - nie pierwszy raz z jego ust padała podobna deklaracja, ale chyba po raz pierwszy miał nadzieję, że pozwoli mu zostać.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : 10+4
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t11126-i-m-gonna-soldier-on#342646 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Re: Sypialnia [odnośnik]18.05.23 10:43
Pamiętam mojego małego brata, który naczytał się przed snem o pajęczakach, tyle, że zaczęły nawiedzać go w nocy. Pamiętam jego małe ciało, wijące się w ciasnym łóżku, krzyk mieszający się z płaczem i złością, a później to, jak próbował wytłumaczyć mi mary nie z tego świata. Nena, one miały dziesięciometrowe nogi! Długie i powyginane! Pająki ze snów są niesłychanie ogromne, mają szeroki rozstaw szczęk i śmiertelny jad. Ogromne cielsko, które nie jest prawdziwe, choć pod zamkniętymi powiekami potrafi być najgorszym z tworów natury.
Czym są w głowie Alfiego?
Co kłębi się pod czaszką, dryfuje w odmętach pomiędzy realnością a wytartym wspomnieniem, stworzone z zbyt płytko zakopanych traum? Co każe mu zacząć się bronić, pierw atakiem, później ucieczką, która wieńczy się skuloną na podłodze sylwetką?
Nie muszę go pytać.
Odpowiedzi są niechcianym elementem naszej rzeczywistości; naszej, choć u każdego z nas nieco innej, stworzonej z innych koszmarów i innych doświadczeń – on pamięta dźwięk wystrzału i zapach prochu, ja krzyk matki i woń pustego pokoju.
Dłoń zsuwa się niżej, odnajduje jego palce, potrzebuję siły, by odsunąć je od skroni, którą tak zawzięcie obejmuje, a później uderza. Potrzebuję siły, by robić to wszystko – być może, ale kiedy widzę go, małego chłopca skulonego na zakurzonym dywanie, szukającego ucieczki, choć drzwi są zamknięte – nie myślę. Działam, w instynktach pomiędzy troską a musem, koniecznością a uczuciem. Nie mogę go zostawić. Nie chcę.
Bo kiedy spojrzenie spotyka spojrzenie, zdaje mi się, że jego oczy pokrywa siatka pęknięć; nie ta, która zwiastuje nadchodzące łzy – te szczeliny są wyrwą, która może zaprowadzić do duszy.
– Shh – uciszam go, samą siebie, myśli, które powoli zrywają się z uwięzi i gryzą; ranią i bolą, podsuwają rzeczywistość, której nie chcemy. Moje usta znów spotykają rozpaloną skórę na jego czole, skroniach, brwiach; to bardziej muśnięcia niż pocałunki, smugi rzeczywistości, które mają upewnić go w tym, że sen zniknął. Że jest bezpieczny.
– Wszystko w porządku. Nic mi nie jest – zaczynam, szeptem, uśmiechem na wargach, tym samym, który pojawiał się kiedy mówiłam, że takie pająki nie istnieją. Że takie rany nie istnieją, że jego zjawy go tu nie dosięgną, że nie zrobił mi żadnej krzywdy.
Żebym wyszedł; tym razem brzmi inaczej, obco, boleśnie, jak tępe ostrze wbijające się w skórę z naciskiem przy każdej kolejnej zgłosce; tym razem nie przeczę, nie chcę wypowiadać kolejnych słów, tworzyć nonsens i zapewniać go, że na zewnątrz jest niebezpiecznie.
Ciało zsuwa się niżej, z klęku na wpółleżącą pozycję; dłoń zsuwa się niżej, na jego policzek i żuchwę, a muśnięcia skroni giną na rzecz długiego pocałunku, który łączy nasze usta. Palce błądzą po jego skórze, odnajdując pasma włosów, wędrując pomiędzy nimi w czułości, w podróży, która ma zaprowadzić nas daleko od przeszłości.
Nena McKinnon
Nena McKinnon
Zawód : pracownica Ministerstwa, malarka na zlecenie, eks-cukiernik
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
lekce sobie ważyłam
tęsknotę w każdy dzień
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 11

TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11217-nanette-mckinnon#345237 https://www.morsmordre.net/t11363-samuel#349883 https://www.morsmordre.net/t11365-hapiness-is-a-butterfly#349897 https://www.morsmordre.net/f432-pokatna-22 https://www.morsmordre.net/t11364-skrytka-bankowa-nr-2455#349885 https://www.morsmordre.net/t11362-nanette-mckinnon#349877
Re: Sypialnia [odnośnik]25.05.23 13:34
W jego głowie były kakofonią ludzkich jęków nałożoną na rytmicznie huki karabinu maszynowego. To były dłonie skryte w szkarłacie, który do dzisiaj bezskutecznie próbował zmyć ze swoich dłoni. Ten jednak wżarł się w skórę, wypełnił wyżłobione linie na jego dłoniach niczym woda wypełniająca koryto rzeki.
Trudno mu zaczerpnąć oddech, prawdziwie zachłysnąć się teraźniejszością, gdy przeszłość wciąż kładła się ciężarem na jego klatce piersiowej. Nie miał już siły, czuł się jakby tym razem naprawdę spotkał się ze ścianą wyznaczającą obszar jego ograniczeń. Starał się być podporą, elementem w chaotycznej rzeczywistości, na którym można było się oprzeć i pod maską obojętności i delikatnych uśmiechów skrywał popękaną duszę, roztrzaskane serce, którego kawałki schował w jedno miejsce, ale nigdy nie miał siły, aby samodzielnie je poskładać. Ilekroć próbował ostre krawędzie kawałków przecinały skórę, pozwalając starym ranom sączyć się na nowo krwią.
Teraz jednak nawet on nie mógł schować się za wyparciem, którego używał jako tarczy podczas momentu, w którym ktoś pierwszy raz od bardzo dawna ujrzał jak demony wypełzają z jego organizmu, wbijając w surowe mięso swoje szpony. Widział siebie, takim, jakim był - wariatem, potworem. Zagrożeniem.
Miotał się wśród myśli i właściwie jedynie ona była jego kotwicą, która przypominała mu cichym słowem, dotykiem dłoni, wargami stykającymi się ze skórą, że nadal był w jej mieszkaniu, skryty przed nocą i jej marami.
I czuł, że braknie mu sił na podtrzymacie tejże fasady, na udawanie, na to, że nie chce się poddać. Chciał zrzucić z siebie maskę, którą narzucił na siebie sam, wmawiając sobie, że jedynie w ten sposób przetrwa. I tym właśnie był - osobą, która przetrwała i przetrwać musiała z dnia na dzień. Zdecydowanie on nie przeżył - nie przeżył wojny, nie przeżył życia. On je przetrwał, dryfując z dnia na dzień. Byle przeżyć kolejny poranek. Byle nie zatrzymać oddechu tego wieczora.
Ona dała mu nadzieję, której tak długo szukał. Wcześniej miał jedynie obowiązek, którego trzymał się niczym brzytwy. Przy życiu trzymała go lojalność wobec rodziny, poczucie odpowiedzialności za ich bezpieczeństwo, szczególnie w tej rzeczywistości, która odmienna to jednak na swój sposób znajoma. Pachniała tym samym powietrzem nasączonym od krwi i ludzkiej nienawiści, irracjonalnego wstrętu.
Czekał - gotów wyjść w noc, poddać się niebezpieczeństwu londyńskich ulic. Wmawiając sobie, że jest gotowy na utratę jej. Na wyszarpnięcie jej ze swoich objęć. Tylko dlaczego wisiała nad nim ta myśl, że tym razem by się opadł? Że w jej plecy oddalające się w stronę horyzontu nie mógłby patrzeć?
Chaos rozproszył się, gdy miękkie wargi dotknęły tych jego spierzchniętych, nieco jeszcze zdrętwiałych. Nagle nie było nic. Nie było wystrzałów, nie było ciszy przerywanej mocnym szumem miasta.
Była tylko ona.
Była swoistą anomalią.
Każda inna osoba przechodziła przez jego życie, uciekając od jego pęknięć, jakby bojąc się tego co chowało się za nimi.
Ona przylgnęła do nich całym ciałem, rzucając się na wciąż ostre krawędzie rozbitej konstrukcji jaką teraz się stał.
Ta świadomość, że ona - mimo iż silna więź łączyła ich od zaledwie kilku miesięcy - chciała stać przy nim nawet teraz, gdy był jedną z najgorszych wersji siebie, zaciskała mu gardło wzruszeniem, którego nie czuł już dawno.
Jakiegokolwiek blizny przed nią ukrywasz, przestań.
Jego własne słowa szyderczo zabrzmiały mu w uszach.
Nie miał się już przed nią ukrywać.
Przyciągnął Nenę bliżej siebie i chociaż ich usta na chwilę musiały się pożegnać, oparł zmęczone czoło o jej.
- Potrzebuję cię, Nena - w jego głosie było czuć strach. Już wiedział, że to ona miała być jego kotwicą. Po raz pierwszy przyznał, że potrzebuje kogoś drugiego, że sam nie da rady postawić następnego roku. Miał pokazać jej swoje blizny, powiedzieć jej o demonach, które dręczyły jego duszę. Ale na razie podciągnął ją nieco wyżej, owinął dłonie wokół jej talii, chciał się odurzyć jej zapachem.
Alfie Summers
Alfie Summers
Zawód : pracownik drukarni
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
milczę jednaki w burzach - w znieruchomieniu - ruch.
OPCM : 10+4
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11093-alfred-summers#341784 https://www.morsmordre.net/t11426-korespondencja-alfiego https://www.morsmordre.net/t11126-i-m-gonna-soldier-on#342646 https://www.morsmordre.net/f428-somerset-dolina-godryka-zapiecek https://www.morsmordre.net/t11140-alfred-summers#342750
Sypialnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach