Wydarzenia


Ekipa forum
Vergil Zabini
AutorWiadomość
Vergil Zabini [odnośnik]08.12.23 20:24
Why don't you just leave me alone and let me love how I want to love... DZIECIŃSTWO

Urodziłem się w Wielkiej Brytanii w Londynie.

Moi rodzice...
to osoby pochodzenia czystokrwistego. Ojciec zajmuje się od długich lat pracowaniem dla Ministerstwa Magii jako zastępca szefa wydziału zajmującego towarami wprowadzanymi na rynek handlowy w całej Wielkiej Brytanii. Matka z kolei oprócz tego, że może spędzać czas w domu, wolała się zająć jednym z biznesów Zabinich, czyli ekskluzywnym kasynem przeznaczonym do hazardu dla bardzo majętnych czarodziejów.
Lubiłem się bawić...
ze swoim wlasnym rodzeństwem. Czuliśmy, że mieliśmy głównie siebie sami i czasami matkę, która dawała nam wystarczającą ilość potrzebnego ciepła rodzicielskiego.
Wychowałem się wśród...
czarodziejów czystokrwistych uznających fakt, że Gellert Grindelwald był odpowiedzią na ich wszelkie wołania związane z nienawiścią do ludzi pochodzenia mugolskiego. Potem przerodzilo sie to w fascynację nad Czarnym Panem. Rodzina nastawiona antymugolsko.
Uchodziłem za...
ciche dziecko, które nie chciało się wychylać za daleko poza odległość wzroku swojego ojca lub matki. Starałem się być posluszny i robić wszystko tak, aby nie obrywalo moje rodzeństwo znając już ambicje mojego ojca.
Podczas przygotowywania mojej szkolnej wyprawki na Pokątnej w roku 1941 szczególnie pamiętam...
wybieranie swojej pierwszej różdżki z matką, gdy trzymałem młodszego brata pod ręką i choć na mojej twarzy już faktycznie miałem zalążek mniejszej ilości emocji to i tak starałem się, aby ten dzień był zarazem dla mnie jak i dla niego... pomyślny.
W mojej pierwszej podróży do magicznej szkoły...
czułem się podekscytowany, że w końcu odwiedzę szkołę i będę uczył się wielu niezwykłych rzeczy. Siedziałem wtedy z dwiema innymi osobami na statku, opowiadaliśmy sobie co będzie się działo podczas tego roku, a na sam koniec naszej wędrówki zobaczyliśmy nawet trytona.
Kiedy byłem mały, marzyłem o...
tym, abym mógł pewnego dnia zobaczyć co jest po drugiej stronie księżyca. Dowiedzieć się czy jeśli zasnę to nie będę zmuszony budzić się, bo słyszałem kroki mojego ojca. Chciałem być silny, aby móc siebie chronić. Chciałem, aby przestał wpychać mi te obrazy do mojej głowy, kiedy tego nie chciałem za niezrobienie nic złego. Finalnie, chciałem jego śmierci lub trwałego kalectwa.
DORASTANIE

Uczęszczałem do Durmstrangu W latach 1941-1948

W szkole byłem uczniem
starającym się ambitnie rozwijać w tym, co uznawał za ciekawe, a resztę utrzymywać na zadowalającym mnie poziomie. Wolałem zgłębiać księgi, które mnie pochłaniały i powodowały, że nie moglem spać niż tylko błędnie chodzić po korytarzach norweskiej warowni otulonej mleczną mgłą. Quidditch za to pomagał mi odpocząć, gdy za mocno stresowałem się pewnymi kwestiami w swoim życiu.
W szkole najbardziej interesowało mnie
Nauka, możliwość samorozwoju i fakt, że zakazana wiedza była tutaj dostępna lecz kontrolowana, dzięki czemu uczyłem się tych rzeczy, które ukształtowały czlowieka, którym teraz jestem.
Mój ulubiony przedmiot w szkole to...
była zdecydowania magia defensywna, a także same zaklęcia ofensywne. Bylo w tej pierwszej coś co pozwalało mi wytwarzać sobie piękne bariery przed wpływem innych ludzi. Prowokować ich, denerwować, a następnie tworzyć sobie przewagę, aby ostatecznie ich wszystkich dobić.
Najmniej lubiany przeze mnie przedmiot w szkole to...
Definitywnie transmutacja. Nie dlatego, że nie mialem wyobraźni. Miałem. Tylko, że transmutacja wymagała ode mnie innego rodzaju kreatywności, którego nigdy nie potrafiłem z siebie wykrzesać. Trzymałem się więc tego, co mi zdecydowanie dobrze szło lub było mi pomocne.
W szkole trzymałem się z...
Z małym gronem ludzi, którzy podzielali moje poglądy na temat świata, a także drużyną quidditcha, która mnie potrzebowała w swoim sportowym życiu jako drugą najważniejszą osóbkę w drużynie.
W szkole byłem odbierany jako...
osoba, która jeśli nie podpadłeś lub nie chcialeś na siłę podpaść - miałeś spokój i nie musiałeś się niczym przejmować. Zajmująca się swoimi sprawami lub rodziny, która uczęszczała do Durmstrangu. Jeśli widziałem w tobie potencjał, starałem się tobie pomóc poszerzyć wiedzę, abyś nie odstawal od reszty. Mogłem być twoim mentorem w dziedzinach na których się znałem, albo katem, który za te same błędy, których cię wyuczałem mogłem wykorzystać przeciwko tobie w pojedynkach, bo spróbowałeś specjalnie moim kosztem podlizać się komuś innemu.
W szkole nie lubił mnie ktoś, kto...
widział we mnie tę wyższość i brak reakcji na ich kpiny lub zaczepianie mnie. Finalnie przez to, że kiedy zapraszalem ich wszystkich na arenę to zawsze radziłem sobie lepiej od nich. Albo, gdy na korytarzu przy braku obecności nauczycieli i innych uczniów zdarzyło mi się użyć słabego, czarnomagicznego zaklęcia za to co kiedyś zrobili.
Wykorzystywałem w szkole swoje mocne strony, żeby...
pomagać tym, którzy sobie nie radzili, chociaż widziałem w nich potencjał. Wykorzystywałem je też do tego, aby wkurzać tych, którzy działali mi na nerwy, a arena Klubu Pojedynków była w tym idealna.
Kiedy pomyślę, czy kiedyś odrabiałem szlaban...
to wydaje mi się, że tak. Wszystko jednak robiłem po to, aby moje rodzeństwo nie cierpiało.
Kiedy pomyślę, czy kiedyś wysłano mi wyjca...
Nie.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować nocą po szkolnej kuchni...
to od razu mówię, że nigdy się tak nie zdarzyło. Nie miałem tego w zwyczaju, nigdy nie byłem łasuchem, a dowodem tego jest moja sylwetka.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wędrować po zamkniętych skrzydłach szkolnej biblioteki...
Oczywiście. Chciałem zgłębiać grymuary związane z spirytyzmem, mistycyzmem, szamaniznem. Czas szkoły przez to za mocno mi się kurczył, tak, że wiele rzeczy potem zapomniałem. Wciąż jednak cenię sobie te wędrówki z pewną dozą nostalgii w myślach.
Kiedy pomyślę, czy zdarzało mi się wymykać poza szkolny teren...
to tylko wtedy, kiedy musiałem zastopować moje rodzeństwo przed zrobieniem jakiegoś głupstwa. W domu moglem chronić ich przed ojcem, ale kiedy byliśmy w szkole to wszystkie listy i tak dochodziłyby do jego rąk. Więc takie listy się zdarzały najczęściej na mnie, że wyciagam moje rodzeństwo poza szkolę...
Współlokatorzy z dormitorium pamiętają...
mnie punktualnie idącego spać po dwudziestej drugiej, gdy już przejrzałem z podręcznikami do obrony przed czarną magią i zaklęciami czy księgami zaklęć, które praktykowałem po zajęciach. Byłem czempionem Klubu Pojedynków w Durmstrangu, do czegoś to zobowiązywało.
DOJRZAŁOŚĆ

Zająłem sięduszami. Duchami i innymi istotami z zaświatów, które błądzą lub nawiedzają innych. Wszystko się zaczęło od mojego stażu w Wydziale Duchów od momentu zakończenia Durmstrangu w Brytyjskim Ministerstwie Magii. Po paru miesiącach zostałem juz pelnoprawnym pracownikiem, a reszta życia przebiegała mi przyzwoicie. Wszystko się zjebało po tym, gdy nieumiejętne rządy Tuftów sprawiły, że rzuciłem papierami i odszedłem z niekompententnego rządu, aby zająć się działalnością na własną rękę. Jestem człowiekiem balansującym w szarej strefie między dobrem i złem ekonomicznym. Od tamtego czasu dorobiłem się wielu zleceń, współprac, kontaktów, własnego budynku i okazji, aby pomagać lub tępić dusze tak jak tego zawsze chciałem, nawet jeśli ojciec zaakceptowałby mój wybór "gdzieś indziej". A najlepiej nadal w ministerstwie.

Podczas moich codziennych obowiązków spotykam...
przede wszystkim ludzi zmartwionych o swoich bliskich. Czy dotarli na drugą stronę? Czy mogą im jakoś pomóc? A także ludzi, którzy chcą dopiec zmarłym za jakieś stare niesnaski czy rodzinne feudy. Widuje też ludzi ze szlachty, którzy przychodzą do mnie, aby wypytać czy wiedzą gdzie ich bliscy zostawili ostatnią wolę czy zaginiony majątek. Nie obchodzi mnie to, biorę za to pieniądz. Pomagam też sam duszom w tym, aby odeszły na drugą stronę po przepracowaniu z nimi ich życia, win. Wychodzi na to, że jestem psychiatrą dusz. Bardzo zabawne.
Odpoczywam...
głównie we wlasnym towarzystwie z powodu tego, że dopuszczam do siebie po prostu mało osób, którym mogę zaufać w mówieniu o swoich problemach i nie tylko. Czytam różne księgi magicznie i książki nie tylko z tym związane. Lubię czytać dobre powieści z suspensem, wykorzystaniem moich zmysłów, że gdy zamykam oczy to widzę wyraźnie te obrazy scen, które właśnie wyczytałem. Albo przy dobrym alkoholu, o ile jest to w obecnych czasach dla mnie możliwe.
Obracam się w towarzystwie...
różnych klas społecznych, bo lubię znać wiele poglądów. Są to też inni spirytyści, rytualiści, mistycy, ludzie nauki... czy po prostu duchy. Lubię czasem porozmawiać po prostu z duchem, wiedząc, że zawsze będzie miał czas na rozmowę.
Jeśli chodzi o moje poglądy...
to zawsze wierzyłem, że Grindelwald miał swoją rację. Gellert jednak rozumiał, że nieważne czy byłeś szlachcicem czy po prostu zwykłym plebsem, liczyło się w twoich żyłach to, że byłeś czarodziejem. Byłeś wyżej od zwykłego mugola, który jedynie zatruwa świat w którym musisz się ukrywać, aby nie zostać wytykanym i spalonym tylko za to, że byłeś zdecydowanie LEPSZY, że mogłeś pozwolić sobie na więcej i osiągnąć więcej niż ich mały, niemagiczny móżdżek mógł sobie na to pozwolić. Szanuję czarodziejów półkrwi, szanuję czarodziejów czystokrwistych, szanuję tych błękitnokrwistych, którzy rozumieją, że nie są tylko dlatego lepsi ode mnie lub innych, bo ich truchła przodków leżących dwa metry pod ziemią mieli wszystko podawane na tacy przez skrzaty i wszystko co zostawili przechodzilo na innych. Co nie zmienia faktu, że wierzę w supremację magiczną i trzymanie się Czarnego Pana jest najlepszą możliwą opcją dla tego świata. A na trumnie Cantanterusa Notta zatańczyłbym jeszcze na w pół otwartej.
Mieszkam...
w Arundel w West Sussex. Moje miejsce w którym mieszkam to skromne cottage house, nieprzepełnione jakimiś rzeczami, które mogłyby mnie dekoncentrować. Kupilem je, bo zostało mi one doradzone przez kogoś. Harowałem na nie długimi miesiącami, ale się udało. Czy zmieniłbym w nim coś? Nie, jest zadbane. Posiada wszystko co potrzebuję.
Podziwiam...
Nikogo.
Budzę niechęć wśród...
ludzi, którzy nie próbuja zrozumieć mnie jaki jestem i dlaczego taki jestem. Widocznie uchodzę u nich za gbura albo ignoranta, ale tak naprawdę po prostu mnie to nie obchodzi. Nikt tak naprawdę nie wie jaki naprawdę jestem w głębi serca, jeśli tylko pozwolę się komuś poznać.
Sprawiam wrażenie...
człowieka, który zna się na swojej pracy i wie co należy zrobic, aby dojść z punktu A do punktu B. Kogoś, komu możesz zaufać, jeśli faktycznie powierzysz jakąś tajemnicę. Człowieka, który zmęczony jest tym, że nadal po świecie chodzi mugolski szlam, który nie zna swojego miejsca.
Prowadzę się...
zwyczajnie. Nie widać po mnie oznak tego, abym nadużywał alkoholu, robił innych rzeczy powodujących, że mogę wydać o sobie jakąś opinię. Nie chcę się wyróżniać, nie chcę być nader sławny. Gdybym mógł, chciałbym większością rzeczy kontrolować z cienia lub pewnego dnia ujawnić fakt, że od zawsze chciałem mieć pod ręką każdego możliwego ducha na własny rozkaz.
Zwiedziłem...
w swoim życiu większość terenów Anglii, mniej zwiedziłem Szkocji, a już prawie wcale Irlandii. Chcę kiedyś odwiedzić tereny mojej rodziny, dowiedzieć się gdzie leżą moje korzenie.
POGŁOSKI

W ciągu mojego życia mówiono o mnie różnie, nie zawsze prawdziwie, nie zawsze tak, jakbym chciał, niekiedy z podziwem, innym razem z powątpiewaniem.

Środowisko, w którym się obracam, uważa, że jestem...
zaufanym zlecenioborcą na którym można najczęściej polegać z dostarczeniem efektów swoich działań. Dbającym o komfort nie tylko swój, ale i innych. Profesjonalista w którym drzemie faktyczna wiedza na temat tego co robi. Z zainteresowaniem patrzący na każdego swojego klienta. W życiu prywatnym osoba wycofana, bardziej gburowata, skupiająca się jedynie na tym, aby móc przeżyć dzień lub skupić się na zleceniu. Widać w jego oczach, że choć jest tutaj i ciągle słucha to zawsze gdzie w tęczówkach widać coś innego niż twarz rozmówcy.
Ludzie, którzy o mnie słyszeli, a z którymi nie rozmawiałem...
uważają, że jestem tym dziwnym mężczyzną, który zazwyczaj nie wyraża z siebie za dużo emocji, albo który po prostu jest niemiły, bo ciągle zdaje się być znużony lub za mocno nieangażujący się w to o co toczy się obecnie dana rozmowa. W gruncie rzeczy w jakimś dużym stopniu mają rację, jednak prawda jest też inna...
W moim życiu pomawiano mnie o...
- nieposzanowanie pamięci niektórych istnień duchowych z czym czasami było to słuszna racja, jednak najczęściej byly to sfrustrowane lub załamane osoby, które nie dostały takiego efektu jakiego CHCIAŁY, a nie mogłem sobie pozwolić.
- bycie bezdusznym, z czego faktycznie byłem zadowolony, bo taka opinia była dla mnie pomocna - nauczyłem się chować emocje i pokazywać je tylko tym, którzy na to zasługują.
- glupim, bo nie potrafiłem słownictwem dostosować się do/zrozumieć kogoś innego lub vice versa. Nie, po prostu zdecydowanie inaczej patrzę na świat. Nie kryję się z tym. Ale ten świat mi pasuje.
DO WIADOMOŚCI MISTRZA GRY

Tę sekcję widzisz tylko Ty i Mistrz gry

Mistrzowi gry chciałbym przekazać, że...
Vergil Zabini
Vergil Zabini
Zawód : Spirytysta, własciciel sklepu spirystycznego
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 15 +5
UROKI : 10
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t11353-vergil-zabini#349354 https://www.morsmordre.net/t11360-mercurio#349847 https://www.morsmordre.net/t12153-vergil-zabini https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t11361-skrytka-bankowa-2481#349849 https://www.morsmordre.net/t11359-vergil-zabini#349845
Vergil Zabini
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach